piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 56.

~Two Days Later~
Chociaż Marco nie podobała się moja prośba to mnie posłuchał. Nie spotkał się z Kate, nie rozmawiamy o niej i w sumie unikamy tego tematu. Mam cichą nadzieje, że wyjedzie ona najszybciej jak się da i nigdy więcej nie wróci. A ja będę miała spokój i nie będę musiała być więcej zazdrosna
-Mamo mamo !
-Słucham ?
-Odprowadzisz mnie dzisiaj ?
-Oczywiście

-Z Nico ?
-Tak z Nico - uśmiechnęłam się - tata pojechał, przecież na trening
-Wiem
-Dziś jest piątek, możesz nie iść do przedszkola
-Ale ja chce ! W przedszkolu jest super
-Mówiłam - zaśmiałam się - leć po rzeczy, a ja ubiorę Twojego brata
-Dobrze - pobiegła do swojego pokoju
Najdelikatniej jak potrafiłam ubrałam śpiącego Nico, włożyłam go do wózka i przykryłam. Jak tylko przyszła Sophie to pomogłam jej się ubrać i sama założyłam kurtkę, buty i wyszłyśmy z domu. Dzisiaj pogoda była ładna, nie padało, świcie słoneczko i nie było za zimno. Mała przez całą drogę trajkotała co dzisiaj mają zaplanowane w przedszkolu, a chłopiec spał jak suseł.
Weszłyśmy do budynku, mała rozebrała się w szatni, a potem przejęła ją wychowawczyni
-Tatuś chyba po Ciebie przyjedzie - pocałowałam ją w czoło - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęła się słodziutko i uciekła
Wyszłam i postanowiłam pójść do marketu. Powoli kroczyłam po ulicach Dortmundu i napotykałam uśmiechy innych. Chyba wszyscy wiedzą, że jestem żoną Marco. To było miłe jak przypadkowi ludzie uśmiechali się, zaglądali dyskretnie do wózka albo mówili "dzień dobry". Zatrzymałam się na chwile i usiadłam na ławce. Mimo, że było po 10 to ludzie wciąż się śpieszyli. Biegli, szli szybkim krokiem, rozmawiali przez telefon, pili kawę na wynos. Ja też tak kiedyś miałam, ale jak opiekuje się swoim synem i nie pracuje to wszystko zupełnie się zmieniło. Oczywiście, że tęsknie za zawodem, ale teraz najważniejsi są dla mnie moi najbliżsi, moja rodzina. Oddałabym wszystko za Marco, Sophie i Nico.
Powoli podniosłam się z miejsca i z powrotem szłam. Po jakiś 20 minutach byłam już w markecie. Wzięłam mały koszyk i wrzuciłam do niego tylko kilka najpotrzebniejszych produktów. Jak zdejmowałam z półki ser żółty to zobaczyłam, że w moją stronę idzie Kate. Westchnęłam cicho i udawałam, że jej nie widzę
-Emma - podeszła naprawdę blisko - cóż za spotkanie
-Witaj Kate
-Wreszcie mogę zobaczyć małego Marco - zajrzała do wózka
-Nico jest bardziej podobny po mnie, a Sophie to mała kopia Marco
-Właśnie widzę. Jak Wam się układa ?
-Dobrze, dziękuje
-Och - uśmiechnęła się sztucznie - dzięki za kolacje
-Drobiazg - bąknęłam - muszę lecieć, Nico niedługo się obudzi
-Jasne, do zobaczenia
-Cześć - odeszłam szybko stamtąd
Podeszłam do kasy, spakowałem je, zapłaciłam i opuściłam sklep. Nie chciałam myśleć o tym, że ja spotkałam ... to był zwykły przypadek
Zdążyłam rozpakować zakupy i mój synuś się obudził. Nakarmiłam go, a on o dziwo znowu zasną, ale może dlatego, że miał ciężka noc. Kilka razy na znane z blondynem do niego wstawaliśmy, ale on długo nie mógł się uspokoić. Było mi go tak strasznie szkoda i nie wiedziałam już co mam robić. Marco wtedy mnie uspokajał i od razu było mi lepiej. On ma na mnie magiczny wpływ.
Zrobiłam obiad, bardzo szybko i korzystając z tego, że Nico śpi sama położyłam się na kanapie, a już po chwili spałam
*Marco*
Wszedłem do domu po treningu i było wyjątkowo cicho. Rozebrałam się w przedpokoju, zostawiłem torbę i wszedłem dalej. W salonie w kołysce spał mój syn, a na kanapie moja ukochana żona. Uśmiechnąłem się na jej widok, kucnąłem przy kanapie i pocałowałem ją w czoło. Delikatnie się uśmiechnęła, a zaraz potem bardziej skuliła. Domyśliłem się, że jest jej zimno, więc przykryłem ją ciepłym kocem. Wstałem i poszedłem do kuchni, podgrzałem sobie obiad i zjadłem go ze smakiem. Moja żona jest ideałem. Ideałem pod każdym względem. No i jest tylko i wyłącznie moja. Na zawsze.
-Cześć kochanie - usłyszałem za swoimi plecami, a potem poczułem, że Em się do nich przytula
-Cześć skarbie - sprawnie się obróciłem i ją pocałowałem
-Jak trening ?
-Bywało gorzej
-Odpocznij jeżeli chcesz
-To Ty możesz odpocząć
-Ja ? Przed chwilą się obudziłam
-Tak, ale całe dnie zajmujesz się domem i dziećmi
-Pomagasz mi
-Chyba za mało
-Nie prawda ! Ty ciężko pracujesz, zarabiasz, a ja zajmuje się domem - skrzywiła się i spuściła wzrok
-Em co się dzieje ?
-Nic
-Powiedz mi - naciskałem ją
-Jestem nie fair
-Słucham ? - zdziwiłem się
-Ty trenujesz, zarabiasz, a jak wracasz to pomagasz mi najbardziej jak się da. A przecież to Ty jesteś zmęczony po treningu
-Co Ty wygadujesz ?! - zmartwiłem się - kocham Cię najbardziej na świecie, chce Ci pomagać, a po treningu nie jestem, aż tak zmęczony. Przyzwyczaiłem się. No i najważniejsze jest to, że moim zdaniem na koniec dnia to Ty jesteś bardziej zmęczona niż ja
-Ja też Cię kocham - wtuliła się we mnie - nawet nie wiesz jak bardzo
-Wiem - szepnąłem jej do ucha - ja czuje to samo
-Ciesze się
-Pojadę po Sophie i mogę wziąć ze sobą Nico, a Ty odpocznij
-Jesteś pewien ?
-Oczywiście
-Okej, to go ubiorę
-Dam sobie radę, a Ty marsz do sypialni - klepnąłem ją w tyłek
-Już idę - zaśmiała się
Wziąłem nosidełko, postawiłem je na podłodze w salonie, a potem ubrałem malucha. Delikatnie wyjąłem go z kołyski, a zamiast tego włożyłem do nosidełka. Ubrałem się, zgarnąłem klucze i wyszedłem z domu. Po jakieś dwóch kwadransach byłem na miejscu, wyjąłem nosidełko i wszedłem do budynku. Jak tylko moja córka mnie zobaczyła to podbiegła, a potem poszliśmy do szatni, gdzie pomogłem jej się ubrać. Razem poszliśmy do samochodu, Nico w nosidełko był na miejscu pasażera, a Sophie z tylu siedziała w swoim foteliku.
-Tato, a wiesz, że w poniedziałek idziemy na spacer ?
-To super
-I będziemy zbierać liście jak znajdziemy
-To zrób dla mamusi piękny bukiet
-Dobrze, a dla Ciebie też zrobić ?
-Będzie mi bardzo mil - uśmiechnąłem się
*Emma*
Obudziłam się dopiero późnym popołudniem, ale nie musiałam się o nic martwić. Mój ukochany poradził sobie świetnie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jak zeszłam do kuchni to na blacie zauważyłam białą, karteczkę "Jesteśmy na spacerze. Nie martw się. M."
On na prawdę o nas dba i nas kocha, a my kochamy jego.
Zastanawiałam się kiedy wrócą, czy dał Nico mleko w butelce i wiele innych rzeczy, ale Marco jest odpowiedzialny
-Kochanie już jesteśmy !
-To dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam do przedpokoju
-Cześć mamo - pisnęła Sophie na mój widok
-Hej słoneczko - kucnęłam przy niej i pomogłam jej się rozebrać
-Tata kupił mi ciastko
-To super - pocałowałam ją w czoło - dobre było ?
-Pyszne
-Mam nadzieje, że tata też kiedyś takie kupi - puściłam jej oczko, a ona zachichotała
-Jak będziesz grzeczna - odparł mój mąż
-Postaram się
Całe popołudnie i wieczór spędziliśmy we czwórkę. Graliśmy w gry, oglądaliśmy bajki, wygłupialiśmy się. Było bardzo miło, rodzinnie. Tak jak w Rzymie. Liczyliśmy się tylko my, nasza rodzina. Jakoś około 19 poszłam z małym na górę, wyłapałam go, nakarmiłam, zmieniłam pieluszkę i położyłam spać. Potem prawie to samo zrobiłam z Sophie i zeszłam na dół. Usiadłam obok Marco na kanapie i się do niego przytuliłam
-Nie będzie Ci przeszkadzało jak wyskoczę się spotkać z Mario ?
-Pewnie, że nie - zaśmiałam się - dzieci śpią, więc sobie poradzę
-Dzięki - pocałował mnie
-Tylko nie pijcie, bo jutro trening - pogroziłam mu palcem
-Wiem - uśmiechnął się
-To leć - odsunęłam się od niego
-Postaram się nie wrócić późno - wstał
-Do zobaczenia
-Pa - ponownie mnie pocałował i poszedł w stronę przedpokoju
Nie minęło pięć minut, a mojego męża już nie było. Rozłożyłam się wygodnie, włączyłam jakieś film i w spokoju go oglądałam. Byłam może w połowie jak usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć
-Mario ? - zamurowało mnie i ciężko przełknęłam ślinę
-Cześć - zaśmiał się - jest Marco ?
-Wyszedł - byłam zła - z Tobą
-Ze mną ? - otworzył szeroko oczy
-Jak chcesz to wejdź - byłam na prawdę wściekła
-Em głupio wyszło
-Przynajmniej wiem, że mnie okłamał
-Zadzwonię do niego - wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer
-Nie wziął telefonu - usłyszałam jego komórkę, która musiała zostać w gabinecie - zaraz wracam
-Poczekam w salonie
Niepewnie weszłam do gabinetu i wzięłam jego telefonu do ręki. Nie powinnam tego robić, ale to było silniejsze ode mnie. Odblokowałam go i weszłam w połączenia, ostatnie z nich to ... Kate. Zamknęłam oczy z przerażenia i ze złości. Okłamał mnie, złamał słowo, obietnice, jak on mógł mi to zrobić ?! Wróciłam do salonu gdzie czekał na mnie Gotze
-Mario przygarniecie pod swój dach kobietę z dwójka dzieci ?
-Oczywiście - powiedział niepewnie - wszystko ok ? Nie wyglądasz najlepiej
-Nie chce o tym gadać, pójdę spakować najpotrzebniejsze rzeczy
Po dwóch kwadransach byłam gotowa do wyjścia, piłkarz zapakował nasze rzeczy do bagażnika i przeniósł śpiące dzieci do auta. Zanim wyszłam z domu to napisałam Marco krótki liścik i zostawiłam go w kuchni na blacie

"Okłamałeś mnie. Zabrałam dzieci. Twoja żona"
Odjechaliśmy z pod mojego domu, a ja zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Ucieczka nie jest dobrym pomysłem, ale tak mnie zranił, że nie byłam w stanie wymyślić nic innego
-Ułoży się
-Może - wzruszyłam ramionami
Jak dojechaliśmy do domu Mario to wszystko szybko ogarnęliśmy i Sophie spała w łóżku w sypialni gościnnej, a Nico w kołysce. Ann była zdziwiona, ale o nic nie pytała, widziała, że tego nie chciałam. Wzięłam chłodny prysznic, ogarnęłam się i położyłam do łóżka. Miałam dość tego dnia. Chciałam zapomnieć i zasnąć, ale nie mogłam. Cały czas zastanawiałam się czemu się z nią spotkał, co robią. Może wrócił już do domu i mnie szuka ? Nie to niemożliwe, bo nie dzwonił, ani nie napisał żadnego sms. Przez cały dzisiejszy dzień pokazywał mi jak bardzo mnie kocha. Jak mu zależy, a nagle się okazuje, że mnie okłamał. Poczułam się podle, źle, fatalnie i tak dalej. A Kate pewnie się cieszy, że Marco mnie zostawił i z nią wyszedł. Czy ona wie, że mnie okłamał ? Mam nadzieje, że nie, bo to byłaby porażka. Co mam zrobić ? Odejść od niego, wrócić do niego ? Zastanawiać się nad rozwodem, separacją, powrotem ? Cholera czy ja mu jeszcze ufam ?
Wyłączyłam telefon, przykryłam bardziej Sophie i sama zamknęłam oczy. Zasnęłam dopiero po jakimś czasie, ale nie długim.
*Marco*
Wróciłem do domu dopiero po północy. Było mi głupio, że okłamałem moją żonę, ale musiałem się spotkać z Kate. Chciałem jej wszystko wyjaśnić, powiedzieć, że nie będziemy mogli się widywać. Zresztą gadaliśmy o jej planach i ona wyjeżdża. Będziemy mieli ją z głowy, zniknie z naszego życia, Em się uspokoi i koniec. Po cichu wszedłem do domu, zdjąłem buty, kurtkę i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki szklanki, nalałam sobie wody i usiadłem na blacie. Zobaczyłem, że obok leży kartka, więc wziąłem ją do ręki i przeczytałem.
"Okłamałeś mnie. Zabrałam dzieci. Twoja żona"
Zamarłem i odłożyłem szklankę. Skąd ona wiedziała ? Cholera mogłem jej powiedzieć, a teraz ją straciłem. Ją i dzieci.
Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała wyłączony telefon. Po kilkunastu próbach wybrałem numer mojego przyjaciela
-Halo ?
-Mam problem
-Wiem
-Skąd ?
-Emma i dzieciaki są u nas
-Jak to ?
-Nie wiedziałem co jej powiedziałeś i pojechałem do Was, ona się zdenerwowała i zabrałem ich do nas
-Muszę się z nią zobaczyć
-Marco jest późno - westchnął - ona śpi, Nico niedawno się obudził, a kilka minut temu zasnął
-Będę rano
-Najpierw do niej zadzwoń
-Myślisz, że nie próbowałem ?
-Daj jej trochę czasu
-Mario błagam Cię
-Okej, do zobaczenia
-Cześć - szybko się rozłączyłem
Poszedłem na górę, wziąłem prysznic, ogarnąłem się i położyłem do łóżka. Nie miałem pojęcia co zrobić. To był tak cholernie trudne. Zawaliłem po całości, jeżeli ona mi nie wybaczy ... to jest straszne. Przez jakąś moją byłą dziewczynę, która nic dla mnie nie znaczy mogę stracić ukochaną żonę.