sobota, 28 marca 2015

Rozdział 63.

~April~
Na szczęście nastąpił już kwiecień. Jest ciepło, słońce świeci, a ja uwielbiam wiosnę i czuje sie cudownie. Obudziłam się z samego rana, mój synek coraz dłużej śpi w nocy, więc nie wstaje do niego po kilka razy. Po drugiej stronie łóżka o dziwo nie było mojego męża, więc szybko poderwałam się z łóżka, założyłam sweter i zeszłam na dół.
-Marco - zawołałam
Nic. Zero odpowiedzi
Poszłam do kuchni, gdzie znalazłam śniadanie i świeżą kawę, a obok krótki liścik na kartce wyrwanej z notesu.
"Poszedłem zaprowadzić Nico do żłobka i Sophie do przedszkola. Kocham Cię. M."
Przez chwile się musiałam zastanowić czy on nie ma przypadkiem treningu, ale przypomniało mi się, że ma, ale dopiero na 10, więc zdąży wrócić. Szybko zjadłam przygotowany przez niego posiłek, wypiłam kawę i poszłam na górę. Wykąpałam się w kilka minut, wyszłam z kabiny i od razu założyłam bieliznę. Wysuszyłam włosy, zrobiłam make - up i poszłam do garderoby. Założyłam czarną, wąską spódnice przed kolano, białą bluzkę na grubych ramiączkach z baskinką, cieliste rajstopy i czarne, wysokie szpilki. Wzięłam do tego białą torbę Celine, którą dostałam od męża i jakąś biżuterie. Zeszłam na dół, gdzie przygotowałam sobie lunchbox i włożyłam go to torebki razem z butelką wody mineralnej.
-Jestem ! - usłyszałam
-Cześć - weszłam do przedpokoju i pocałowałam go szybko w usta
-Hej - uśmiechnął się - wyglądasz niesamowicie
-Normalnie - przewróciłam oczami - jedziemy razem ?
-Pewnie, o której kończysz ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - mam sporo roboty
-To najwyżej wrócę z Mario
-Albo weźmiesz auto i wrócisz po mnie - zaśmiałam się
-Tak też możemy zrobić
-Lewy ma urlop jeszcze, prawda ?
-Tak
-Biedak
-Czemu ?
-Od ponad tygodnia jest na urlopie, a Anka jeszcze nie urodziła
-No tak, ale było zagrożenie
-Wiem wiem
-Ile ona jest po terminie ?
-Tylko kilka dni
-Ty urodziłaś w terminie - pocałował mnie w dłoń
-To prawda - zachichotałam
-Gotowa ? Lecimy ?
-Tak, już tak
-To chodźmy
-Moim czy Twoim ?
-Moim - przewrócił oczami
-Może jednak moim ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Bo ? - zaśmiał się
-Bo mój kochany mąż kupił mi nowy samochód - podeszłam blisko niego - i bardzo mi się podoba
-Cieszę się - pocałował mnie - ale i tak jedziemy moim
-Gdybyśmy mieli więcej czasu to bym podyskutowała - puściłam mu oczko
Przeszliśmy do garażu, gdzie wsiedliśmy do auta mojego męża i pojechaliśmy w miejsce naszej pracy. Przez większość czasu blondyn trzymał mnie za rękę, a ja patrzyłam za widoki za oknem.
-Kotku
-Hmm ?
-Pytałem czy dzieci odbieramy razem ?
-Nie wiem. Jeżeli faktycznie wyjdziesz wcześniej to możesz zgarnąć chociaż Nico
-Wiesz, że dzisiaj nawet nie płakał jak go odprowadzałam
-Och - wyrwało mi się - przyzwyczaił się już
-W końcu już od jakiegoś czasu tam jest
-No tak, ale teraz chodzi regularnie i czasem wpadał w histerie
-Z dnia na dzień jest coraz lepiej
-Korki ? - zdziwiłam się
-Cholera - warknął
-To dziwne o tej porze
-Spóźnimy się na pewno - spojrzał na zegarek
-Pojedź bocznymi
-Nie mam, gdzie skręcić tutaj - rozejrzał się - tutaj bokami wyjdzie dużo dużej
-Jedź tędy - wskazałam
-Musiałbym się wrócić
-To zawróć - westchnęłam - i pojedziemy na około
-Dobra, ale zadzwoń do trenera
-Jasne - wyjęłam z torby telefon
Szybko wyszukałam numer do Jurgena i czekałam aż odbierze.
-Halo ?
-Dzień dobry trenerze
-Dzień dobry Emmo
-Mamy problem z Marco - westchnęłam - są straszne korki i spóźnimy się
-Tobie mogę odpuścić, ale jemu nie - zaśmiał się - mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę
-Tak - również się zaśmiałam - ale jedziemy razem, więc ...
-Rozumiem - przerwał mi - mam nadzieje, że będziecie jak najszybciej
-Postaramy się
-Do zobaczenia
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
Spojrzałam na mojego męża, który coraz bardziej się denerwował.
-Ile mamy czasu ? - spytał zamykając oczy
-Trening zaczyna się za niecałe pół godziny
-Nie zdążę
-Zastanówmy się co możemy zrobić
-Mam pewien pomysł - otworzył oczy i spojrzał na mnie
-Jaki ?
-Przebiorę się z tyłu i pobiegnę na stadion
-Marco - warknęłam - oszalałeś
-To nie jest daleko, zrobię sobie rozgrzewkę. Przecież normalnie biegam dużo więcej
-Dobra - westchnęłam - zamieniamy się
-Dasz radę w tych szpilkach - przyjrzał mi się
-Boisz się o mnie czy o samochód ?
-O samochód oczywiście
-Wracać też będziesz biegnąc - zażartowałam
-Dla Ciebie wszystko - pocałował mnie
-Pośpiesz się
Zamieniliśmy się miejscami, blondyn przebrał się z tyłu i pobiegł. Oczywiście zostawił mi torbę, bo wtedy już na pewno by nie zdążył. Ja stałam w korku jeszcze dobre czterdzieści minut, aż wreszcie coś się ruszyło. Jak dotarłam do pracy to wszyscy już trenowali. Zostawiłam rzeczy w swoim gabinecie i poszłam na murawę, jednak nie wchodziłam za daleko ze względu na moje szpilki.
-Jestem już trenerze - dzień dobry
-Dzień dobry - uśmiechnął się - jednak Marco się nie spóźnił
-Tak - zaśmiałam się - ale jakby jechał ze mną to miałby spore opóźnienia
-Wiadomo już co było powodem korków ?
-Wypadek - westchnęłam - jakiś motocyklista
-To przykre - skrzywił się - na prawdę przykre
-Chyba zmarł, bo wydawało mi się, że widziałam ciało w czarnym worku
-Tylu młodych ludzi teraz umiera
-To prawda, a teraz lecę pracować
-Powodzenia
-Dzięki
Wróciłam do swojego gabinetu, zaparzyłam sobie zieloną herbatę i zasiadłam do papierów. Było tego tak dużo, że nie wiedziałam czym mam się zająć w pierwszej kolejności. Chciałam nawet losować, ale się powstrzymałam. Na początku zabrałam się za wpisywanie niektórych informacji do komputera, ale zajęło mi to więcej czasu niż się spodziewałam. Sterta papierów, która leżała na moim biurku wcale się nie zmniejszała, a niektóre z nich musiałam jeszcze wpiąć do odpowiednich segregatorów. Robiłam to dokładnie, ale w miarę szybko, bo nie za bardzo uśmiechało mi się siedzenie tu do wieczora. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, więc od
odłożyłam wszystko co miałam w rękach i wyprostowałam się na fotelu.
-Proszę
-To ja - moim oczom ukazał się Reus
-Co tam ?
-Gdzie jest moja torba treningowa ?
-Tam - wskazałam palcem na kanapę - skończyliście już ?
-Nie, mamy chwile przerwy, a tutaj mam wodę
-Okej - uśmiechnęłam się
-A jak Tobie idzie ?
-Jak widzisz - westchnęłam - tona papierów, która wcale nie znika
-Zanim się obejrzysz to już skończysz
-Chciałabym
-Przynieść Ci coś do zjedzenia ? - zapytał niespodziewanie
-Mam lunchbox'a w torbie
-W porządku - uśmiechnął się delikatnie
-Leć, bo stracisz przerwę
-Wpadnę potem
-Ok - zaśmiałam się
Mój mąż wyszedł z pomieszczenia, a ja wróciłam do pracy. Bardzo powoli cała sterta się zmniejszała i miałam większy porządek. W między czasie zjadłam wcześniej przygotowany posiłek, włożyłam wszystkie niepotrzebne segregatory do szafy. Marco oczywiście skończył wcześnie, więc dałam mu kluczyki od auta i pojechał po dzieci albo po dziecko. Sama nie wiem.
Udało mi się skończyć wszystko jakoś przed 15, szybko się zebrałam i wyszłam ze stadionu. Czekał już na mnie blondyn, którego prosiłam, żeby po mnie przyjechał.
-Hej - pocałował go i odwróciłam się do tyłu, gdzie spał nasz syn
-Cześć - uśmiechnął się
-Od dawna śpi ?
-Zasnął zanim wyszliśmy z domu
-Rozumiem, to jedźmy po Sophie
-Moja mama ją odebrała
-Twoja mama ? - zdziwiłam się
-Przyjechała do Dortmundu
-Szkoda, że nas nie uprzedziła - westchnęłam - zrobiłabym wcześniej jakiś obiad
-Zabrała Sophie do zoo, mają jeszcze iść na plac zabaw i pewnie do wesołego miasteczka, więc zdążysz
-To dobrze - zaśmiałam się
-Wszystko udało Ci się skończyć ?
-Tak, na szczęście tak
-Czyli nie będziesz pracowała wieczorem ?
-Nie - pokręciłam przecząco głową - jestem cała Twoja jak dzieci pójdą spać
-Trzeba je zmęczyć - wybuchł śmiechem - to szybciej padną
-A co takiego masz w planach, że chcesz mieć mnie tylko dla siebie ?
-Zobaczysz - puścił mi oczko
-Mam nadzieje, że to jest przyjemne
-Bardzo przyjemne - uśmiechnął się szeroko - spodoba Ci się
-Nie wątpię - oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy
Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu. Weszłam szybko i się rozebrałam, a mój ukochany przeszedł z naszym synem. Delikatnie wyjęłam go z nosidełka, rozebrałam z ciepłych ubrań i ruszyłam na górę. Włożyłam go do łóżeczka, włączyłam nianie elektroniczną i zeszłam na dół. Od razu udałam się do kuchni, założyłam fartuch, żeby się nie pobrudzić i zabrałam się za robienie obiadu.
-Pomóc Ci coś ?
-Nakryj do stołu
-Dobrze
-Twoja mama u nas nocuje ?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - a co ?
-Musiałabym jej pościelić w sypialni gościnnej
-Mamy jeszcze dużo czasu - westchnął
-Wiem
Zanim moja teściowa ze swoją wnuczką wróciły do domu zdążyłam zrobić obiad, nakarmić mojego synka, który sie obudził.
-Sophie padnie spać jak wrócą - zaśmiałam się patrząc na zegarek
-Możliwe - przytaknął
Nagle dostałam sms, więc posadziłam Nico mojemu mężowi na kolanach i szybko wzięłam do ręki telefon. Wiadomość była od Roberta i jak tylko ją przeczytałam to uśmiechnęłam się szeroko.

"Wiktoria Lewandowska. 23.04.2015, 16:02, 2864g, 53cm."
-Ania urodziła - podałam telefon mojemu mężowi
-Wykrakaliśmy - uśmiechnął się
-Śliczna jest - jeszcze raz spojrzałam na wiadomość, gdzie do tych informacji dołączone było zdjęcie ich małej córeczki
-Podoba do Roberta
-Moim zdaniem jest podoba do ich obojga
-Może się nie znam - puścił mi oczko
-Odpisze mi - szybko wystukałam wiadomość zwrotną
"Jest śliczna ! Gratulacje !"
-Jesteśmy '! - usłyszeliśmy, a zaraz do salonu wpadła moja córka
-Cześć malutki - od razu podeszła do Nico, który po swojemu się z nią witał
-Dzień dobry mamo - uśmiechnęłam się podchodząc do teściowej - co za niespodzianka
-Mam nadzieje, że Ci nie przeszkadza mój przyjazd - przytuliła mnie
-Oczywiście, że nie - zaprzeczyłam - zaraz podam obiad
Poszłam do kuchni, ale kątem oka widziałam jak również Marco wita się ze swoją mamą. Szybko podałam obiad, postawiłam na stole, każdą porcje i zawołałam ich
-Chodź do mamusi - wzięłam na ręce mojego syna i włożyłam go do krzesełka, podałam mu też jakieś zabawki i zabrałam się za jedzenie
-Nocujesz u nas mamo ?
-Nie dziękuje, już umówiłam się z Melą
-Na pewno ? - wolałam się upewnić
-Tak, dziękuje Wam bardzo
-Czemu nie zabrałaś ze sobą taty ? - spytał blondyn
-Przyjechałam tylko na dzisiaj, a jutro już jadę, więc nie było sensu
-A co tak nagle ?
-Jakoś tak mnie naszło - zaśmiała się - od czasu do czasu trzeba odwiedzić dzieci i wnuki
-Bardzo się cieszymy, że nas odwiedziłaś babciu - powiedziała dziewczynka
-Miło mi kochanie - pogłaskała ją po główce
Po obiedzie posiedzieliśmy chwile na dworze, a następnie mój mąż pojechał odwiedź mamę do swojej siostry. Ja w tym czasie trochę ogarnęłam po obiedzie i robiłam zdjęcia córce, która skakała na trampolinie.
*****

Przyznam szczerze, że planuje niedługo zakończyć historie Emmy i Marco. Planuje jeszcze ok. 12 rozdziałów (75 będzie ostatni) chyba, że dopisze mi wena to pomęczycie się ze mną jeszcze przez 17 rozdziałów (wtedy 80 będzie ostatni). Z jednej strony to jeszcze sporo, ale będę starała się to zakończyć przed wakacjami. 

Zapraszam na trwające nadal blog: 

A już niedługo odsłona kolejnego bloga. Cieszycie się ? 

środa, 25 marca 2015

Rozdział 62.

~New Year's Eve~
Święta jak to święta bardzo szybko minęły i dzisiaj jest już sylwester. Od rana szykowałam jakieś pyszności do zjedzenia, bo nie chciałam wykorzystywać Ani. Dzieciaki poleciały z moimi rodzicami do Warszawy, a wracają dopiero w niedziele 4 marca. A Marco jak to Marco stara się mi pomóc, ale chyba wole jak mi nie przeszkadza.
-Em skarbie - wszedł do kuchni
-Tak ?
-Gdzie jest ta lista zakupów ?
-Tutaj - wzięłam z blatu kartkę papieru i mu podałam - a jedziesz już ?
-Chyba tak, teraz będzie najlepiej
-Okej - westchnęłam - to ja w tym czasie posprzątam
-Wszystko jest już gotowe ? Czy będziesz kończyła potem ?
-Nie mama kilku składników, więc dokończę jak Ty wrócisz
-W porządku - pocałował mnie w czoło - będę niedługo
-Do zobaczenia - posłałam mu uśmiech
Widziałam przez okno w kuchni jak mój ukochany wyjeżdża z mojej posesji i jak tylko zamknęła się za nim brama to poszłam na górę. Wzięłam odkurzacz i jakieś duperele do sprzątania, a następnie zeszłam na dół. Posprzątałam w dolnej łazience, przedpokoju, salonie, jadalni, a kuchnie na razie zostawiłam, bo przecież jeszcze zdążę tam troche nagrodzić. Choinka, która ma honorowe miejsce w naszym salonie trzyma się jeszcze dobrze, na szczęście nic się z niej nie sypie, więc mam pewność, że do wieczora wszystko będzie dobrze utrzymane. Odstawiłam odkurzacz w miejsce, gdzie nie będzie na razie przeszkadzał i poszłam z powrotem do kuchni. Ciasto marchewkowe akurat się piekło, ale na moje oko za kilka minut będę musiała je już wyjąć z piekarnika.
Po niecałych dwóch godzinach sprzątania, ogarniania dół był gotowy na przybycie gości. Przygotowałam również wszystkie potrzebne naczynia, stół z jadalni wylądował w salonie, gdzie wszystko stało.
-Jestem - usłyszałam
-Pomóc Ci ? - weszłam do przedpokoju
-Nie trzeba - wziął wszystkie reklamówki i minął mnie
-Kupiłeś wszystko ? - poczłapałam za nim do kuchni
-Tak - uśmiechnął się
-To świetnie
-Widzę, że nie nudziłaś się jak mnie nie było
-Ani trochę - westchnęłam
-To może odpocznij
-Mam jeszcze kilka rzeczy do przygotowania
-Bardzo chętnie Ci pomogę
-W takim razie rozpakuj zakupy
-Oczywiście - zaśmiał się
-Co ?
-Nic nie mówię - przewrócił oczami
-No, ale z czego się śmiejesz ?
-Tak po prostu, a co nie mogę ?
-Możesz, pewnie, że możesz
-Pójdziemy na spacer ? - objął mnie
-Nie wiem czy się wyrobimy
-Kto jak nie my - pocałował mnie w policzek
-Ciesze się, że Cię mam - wtuliłam się w niego
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo
-Koniec z kłopotami - szepnęłam - teraz już wszystko musi być dobrze
-Chyba wyczerpaliśmy limit nieszczęść
-Mam taką nadzieje - westchnęłam
-Wszystko dookoła może się walić, ale nie my
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się delikatnie
-Ja też Cię kocham - szepnął mi do ucha - jesteś całym moim światem
-Zdecydowanie Twoim
Odkleiliśmy się od siebie, szybko rozpakowaliśmy zakupy, dokończyliśmy przygotowywać wszystkie potrawy i poszłam na górę. Ubrałam się w coś mniej domowego, związałam włosy w kucyka i zgarnęłam z szafki nocnej telefon. Mój mąż stał już gotowy w przedpokoju i czekał, aż ubiorę się w wierzchnie ubranie. Jak tylko to zrobiłam złapał mnie za rękę, wyszliśmy z domu, zamknęłam go na klucz i ruszyliśmy przed siebie. Dortmund otulony był białą, puchową kołdrą i wyglądał wprost cudownie.
-Jest tak pięknie - zachwycałam się
-Tak - mruknął
-Musisz polubić śnieg - zaśmiałam się
-Po co ? - spytał rozbawiony
-Wtedy lepiej będziesz się czuł w zimę
-Postaram się, ale nie obiecuje
-Zrób to dla mnie - puściłam mu oczko
-To nie fair - zaśmiał się - wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko
-No właśnie
-Wariatka - pocałował mnie
-Przeszkadza Ci to ?
-Ani trochę - pokręcił przecząco głową
-Wiesz co - spojrzałam przed siebie - jak się do Ciebie wprowadzałam to ten dom wydawał mi się spory, a teraz to już sama nie wiem
-Mam to samo. Jak mieszkałem sam to dom był ogromny, potem jak się wprowadziłyście to nadal było dużo miejsca, ale mimo wszystko mniej, a teraz jak jesteśmy we czwórkę to ten dom jest taki średni
-Dokładnie - przytaknęłam
-A Sophie chce psa
-O nie ! Na żadnego psa się nie zgadzam
-Obiecałaś jej, że się zastanowisz
-Tak, ale Nico jest jeszcze mały, a po za tym zgadnij kto się będzie zajmował tym psem - przewróciłam oczami - oczywiście, że ja, bo Sophie po kilku dniach się znudzi opieka i będzie chciała się tylko z nim bawić, a ja będę musiała go wypuszczać, karmić, wychodzić z nim na spacery jak mu się znudzi podwórko i jeździć do weterynarza
-Chyba zapomniałaś o mnie
-Nie zapomniałam - posłałam mu mordercze spojrzenie - nie udawaj, że będziesz mi w tej kwestii pomagał
-Zawsze możemy kupić jej dużego psa i będzie mieszkał na dworze
-Chyba oszalałeś - wybuchałam śmiechem
-Dlaczego ?
-Jak byś nie zauważył dom jest średni i ogródek też jest średni. Gdzie chcesz trzymać na podwórku psa skoro w lato stoi tam trampolina, basen i piaskownica ? No chyba, że chcesz poświęcić moje rośliny, ale wtedy to chyba Cię zamorduje
-No dobrze, ale musimy podjąć jakąś decyzje w tej sprawie
-Sophie jest za mała na psa i tak jej powiedzmy
-Czyli jak będzie starsza to się zgodzisz ?
-Możliwe - uśmiechnęłam się
-Przecież lubisz zwierzęta - pocałował mnie delikatnie
-Bo lubię
-No widzisz
-Dobra dobra, jest za wcześnie na psa - dźgnęłam go łokciem
-Jesteś pewna ?
-Yhmm - zachichotałam - która jest godzina ?
-Mamy czas
-Zawsze tak mówisz
-Dobrze - westchnął i spojrzał na zegarek - jest już prawie 17
-Wracajmy, do domu mamy kawałek, a ja muszę się ogarnąć
-Dobrze - objął mnie - wracamy
-Mówiłam Ci już dzisiaj, że Cię kocham
-Co najmniej kilka razy
-W takim razie powtórzę
-Tak ?
-Tak - spojrzałam mu w oczy - Kocham Cię
-Kocham Cię - odpowiedział - od zawsze na zawsze
-Razem - szepnęłam wtulając się w niego
-Razem - uśmiechnął się
-Robert jest taki szczęśliwy, że będzie miał dziecko
-Ma nadzieje na syna
-Z małej księżniczki też będzie się cieszył
-Na pewno
-Myślisz czasem o tym co by było jakbym nie wyjechała ?
-Em po co w kółko do tego wracamy ? Nie myślę o tym, bo jesteś tu i razem jesteśmy szczęśliwi
-No tak, ale może bylibyśmy dłużej małżeństwem
-Nie ma co gdybać, teraz też jesteśmy małżeństwem
-Wiem
-Em równie dobrze moglibyśmy się rozstać, więc nie myśl o tym za dużo
-Dobra już ogarnęłam
-Kochanie - spojrzał mi w oczy - nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało
-Marco wróćmy do domu, bo chce się przygotować i nie gadajmy o tym
-Czy to będzie koniec tematu już na zawsze ?
-Przynajmniej na razie na pewno
-Pocieszyłaś mnie - zaśmiał się
O dziwo w dość krótkim czasie udało nam się dotrzeć do domu, rozebraliśmy się w przedpokoju i od razu poszłam na górę. Nie wiedziałam za bardzo w co mam się ubrać dzisiaj wieczorem. Postawiłam na szarą ołówkową spódnice, czarną bluzkę z większym dekoltem na plecach i jakąś biżuterie. W końcu będziemy tylko we czwórkę, więc po co mam się specjalnie stroić.
Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie wyszłam z kabiny. Założyłam bieliznę, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Włosy już mi trochę odrosły, ale dalej niewiele mogłam z nimi zrobić, więc zostawiłam je tak jak były. Powoli wyszłam z sypialni, na szczęście mojego męża w niej nie było, więc mogłam się w spokoju ubrać. Jak byłam już gotowa na sto procent to spojrzałam na zegarek według którego była godzina 18:52, więc lada chwila pojawią się nasi goście. Poszłam na dół, upewniłam się, że wszystko jest gotowe, a następnie usiadłam na kanapie obok mojego ukochanego.
-Rok temu to ja byłam w ciąży - zachichotałam - a teraz Ania
-Jak to się wszystko zmienia
-Może za rok to Ann będzie w ciąży
-Możliwe
-Jesteś jakiś zamyślony
-Wydaje Ci się - posłał mi uśmiech
-Nie wydaje mi się - przyjrzałam mu się - o co chodzi ?
-Kate wysłała mi pocztówkę
-Och - poczułam się dziwnie
-Em ... - przerwał mu dzwonek do drzwi
-Idę otworzyć - poderwałam się z miejsca
Z uśmiechem, choć lekko wymuszonym podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Wpuściłam państwa Lewandowskich i zanim się z nimi przywitałam to stanęłam z boku i patrzyłam jak Robert pomaga się rozebrać Ani. Odwiesiłam ich płaszcze do szafy, a następnie oboje mocno przytuliłam.
-Dobrze Was widzieć
-Wzajemnie
-Ślicznie wyglądasz - zwróciłam się do Ani - kwitniesz
-Tyje - wybuchała śmiechem
-Nadal masz świetną figurę
-Bo ćwiczy - jej mąż przewrócił oczami przez co ja zareagowałam śmiechem
-Dobra dobra koniec o mnie - zarządziła
-Chodźcie dalej
-Marco nie ma ?
-Jest w salonie
-Już się przestraszyłam
-Nie, spokojnie
Blondyn przywitał się z małżeństwem, coś do nich szepnął, a potem podszedł do mnie i pociągnął mnie do kuchni. Oparł mnie o lodówkę i po obu moich stronach położył dłonie.
-Co Ty wyprawiasz ? - zapytałam
-Ona nic dla mnie nie znaczy
-Wiem
-To nie zachowuj się tak
-Jak ?!
-Obraziłaś się
-Nie prawda
-Znam Cię
-Po prostu poczułam się dziwnie i tyle
-To przestań Em. Nie odpisałem jej, włożyłem tą cholerną pocztówkę do niszczarki i to wszystko. Nie mam wpływu na to co ona do mnie pisze
-Doskonale to rozumiem
-I jest już ok ?
-Tak
-Nie chce psuć tego dnia - pocałował mnie namiętnie - ani nie chce, żeby cokolwiek miedzy nami się psuło
-Wiem - zarzuciłam mu ręce na szyje - ja też nie chce
Wróciliśmy do naszych gości, puściliśmy muzykę i rozsiedliśmy się spokojnie. Głównie rozmawialiśmy o świętach, opowiadali nam jak było w ich nowym domu. Oczywiście zaprosili nas do siebie na krótki weekend, ale na razie chłopaki i tak nigdzie nie wyjadą. W między czasie coś tam zjedliśmy, Marco polał Ani wodę, dla siebie i Roberta wziął wódkę, a dla mnie wino. Oglądaliśmy jakieś zdjęcia, sami też jakieś robiliśmy. Było na prawdę świetnie.
Do północy zjedliśmy prawie wszystko, oprócz ciężarnej byliśmy lekko podpici, ale dawaliśmy radę. Kilka minut przed końcem roku wyszliśmy na zewnątrz, piłkarze przygotowali fajerwerki, a my stałyśmy sobie z boku.
-10 ! 9 ! 8 ! 7 ! 6 ! 5 ! 4 ! 3 ! 2 ! 1 ! Szczęśliwego nowego roku ! - krzyczeliśmy wspólnie
Mój mąż najpierw bardzo namiętnie mnie pocałował, a potem oderwał się ode mnie, ale mocno mnie obejmował
-Wszystkiego dobrego w nowym roku skarbie
-Wzajmnie kochanie - posłałam mu uśmiech

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 61.

~Christmas 2014~
Dzisiaj jest wigilia, nasza pierwsza wigilia od ślubu, pierwsza wigilia Nico. Wigilie i pierwszy dzień świąt spędzamy w Dortmundzie u rodziców Marco razem z jego siostrami, a w drugi dzień świąt przyjeżdżają moi rodzice.
Od rana biegałam, żeby tylko ze wszystkim zdążyć. Upiekłam dwa ciasta, przygotowałam dzieciom rzeczy do ubrania. Musiałam jeszcze dokończyć pakować niektóre prezenty, ubrania, bo będziemy nocowali.
-Kochanie - Marco zatrzymał mnie na schodach
-Tak ?
-Wyluzuj trochę - objął mnie w tali
-Staram się - westchnęłam
-Sophie się bawi, a Nico śpi, więc Ty też możesz odpocząć
-Muszę się ubrać, ubrać Nico
-Ja go ubiorę skarbie
-Na pewno ?
-Oczywiście
-Super, to jego ubranko jest ...
-Em wiem, gdzie jest - zaśmiał się
-Dobrze - uśmiechnęłam się - idę się ogarnąć
-Ubiorę dzieci
-Brałeś już prysznic ?
-Tak, muszę się tylko przebrać
-W porządku
Poszłam na górę, z garderoby wzięłam bieliznę, rajstopy,beżową sukienkę bez ramiączek i czarną marynarkę. Z dodatków wybrałam czarne czółenka, czarną małą torebeczkę oraz srebrną biżuterie - bransoletkę i naszyjnik. Prezent od męża. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie je wysuszyłam. Ubrałam się, umalowałam i uczesałam. Byłam gotowa. Jak zeszłam na dół, to w przedpokoju mój mąż ubrany w idealny garnitur ubierał naszą córkę, a mój synek dalej śpiąc leżał ubrany w nosidełko. Ależ ja mam szczęście.
-Już jestem gotowa
-To ubieraj się i jedziemy
-Dobrze - uśmiechnęłam się
Założyłam szpilki, płaszcz, obowiązkowo szalik i wzięłam Sophie za rączkę. Pierwszy wyszedł Marco trzymając Nico, a ja zamknęłam dom, a następnie zapięłam małą w jej foteliku. Usiadłam na miejscu pasażera, zapięłam pasy od byliśmy gotowi do drogi. Sophie zajęła się oglądaniem bajki, a ja weszłam na Facebook'a, gdzie pełno było świątecznych życzeń, obrazków i cytatów. Niektóre rzeczy polajkowałam, a resztę po prostu olałam. Weszłam na prywatny profil mojego męża, gdzie zobaczyłam nowe zdjęcie, na którym były nasze dzieci. Polajkowałam je i skomentowałam, a następnie zapisałam sobie.
-Kiedy zrobiłeś to zdjęcie ?
-Które ?
-To najnowsze co wstawiłeś na Facebook'a
-Wczoraj po południu
-Byłam w domu ?
-Byłaś - zaśmiał się
-A co robiłam ?
-Chyba gotowałaś obiad
-To wszystko wyjaśnia - uśmiechnęłam się
-Co robimy w sylwestra ?
-Siedzimy w domu z dziećmi - wzruszyłam ramionami
-W domu ? - skrzywił się
-Nie mamy co zrobić z dziećmi
-Możemy je podrzucić do dziadków
-A może Twoi rodzice mają już plany ? No chyba, że mówisz o moich rodzicach, ale wtedy trzeba lecieć do Warszawy
-Obojętnie mi, a co do lotu to mogą lecieć z Twoimi rodzicami
-Pomyślimy, mamy jeszcze tydzień
-Tylko tydzień kochanie
-A Ania i Robert co robią ?
-Nie wiem
-To może zaprosimy ich do nas, w końcu Ania nie może pić
-To jest bardzo dobry pomysł
-Pogadaj może z Mario
-Zabiera Ann do Paryża
-To miło - uśmiechnęłam się
-20 czerwca biorą ślub
-Nareszcie - zaśmiałam się
-Tydzień później robimy urodziny Nico
-Jeszcze pół roku
-Szybko minie
-Cały czas mam wątpliwości co do powrotu do pracy
-Oj daj spokój
-A jak mu się nie spodoba w żłobku ?
-To zatrudnimy nianie
-Jakaś obca baba ma wychowywać moje dziecko ?
-W żłobku ...
-W żłobku będzie kilka opiekunek, a tutaj przyzwyczai się do jednej i będzie potem problem
-Nie stresuj się na zapas - położył mi dłoń na kolanie
-Nie stresuje się - zaprzeczyłam
-Mnie chcesz oszukać ?
-Spadaj - przewróciłam oczami
Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu, Nico zdążył się rozbudzić i wesoło gaworzył. Jego siostra usiłowała go zając bajką, ale nie dał się skusić. Wyjęłam go z nosidełka, wzięłam Sophie za rękę i we trójkę weszliśmy do rodzinnego domu mojego męża. Zdjęłam ubranie wierzchnie, pomogłam się rozebrać małej i poszłyśmy do salonu.
-Dobry wieczór - uśmiechnęłam się
-Jesteście już - uśmiechnęła się moja teściowa
-Chcesz go ?
-Oczywiście - wzięła na ręce wnuka - stęskniłam się za Tobą przystojniaku
-Chodź Sophie przywitamy się z resztą - szepnęłam do ucha mojej córce
-Dobrze mamo
Po kolei przywitałyśmy się z każdym, a w tym czasie Marco przyniósł prezenty. Po modlitwie podzieliliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy do wspólnej wieczerzy
-Wracasz do pracy Em ?
-Tak. Po przerwie świątecznej
-A Nico idzie do żłobka, tak ?
-Dokładnie tak - uśmiechnął się
-Nie zaczynaj tego tematu mamo, bo Em się rozmyśli - zaśmiał się blondyn
-Nie prawda - zaprotestowałam
-Już ja Cię znam - puścił mi oczko
-A jak Ania się czuje ?
-Dobrze, ciąża jej służy
-Cały czas ćwiczy - dodał piłkarz - prowadzi treningi dla kobiet w ciąży
-Ambitna jest
-To prawda
-Na święta są w Polsce ?
-Tak, pierwsze święta w nowym domu na Mazurach
-Wspominałeś coś synku
-Tak tak
Po jakimś czasie zmienił się temat rozmów, nie gadali już wszyscy razem, tylko ten kto chciał z tym co chciał. Sophie bawiła się z Iwo przy choince i zgadywali co jest, w którym pakunku
-Kotku - usłyszałam szept
-Tak ?
-Lewy mi napisał, że Ania nie może się do Ciebie dodzwonić
-To już nie niej oddzwaniam - uśmiechnęłam się
Podniosłam się z miejsca, wzięłam swój telefon i ruszyłam do kuchni. Wybrałam numer mojej przyjaciółki i odebrałam już po kilku sygnałach
-Hej Aniu
-Cześć Em
-Co tam ?
-Chciałam Ci złożyć życzenia
-Och dziękuje Ci bardzo
-Wesołych Świąt
-Wzajemnie kochana
-Jak się macie ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się - a co u Was ?
-W porządku - zachichotała
-Jak się czujesz ?
-Bardzo dobrze
-Już się nie mogę doczekać, aż Cię zobaczę
-Ja też
-Mamy dla Was propozycje dotyczącą sylwestra
-Zamieniam się w słuch
-Może zrobimy sobie kameralnego sylwestra u nas ? Co Ty na to ?
-Bardzo chętnie - wyczułam, że się uśmiecha
-To pogadamy jeszcze po świętach
-Jasne, do usłyszenia
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
Wróciłam do stołu, gdzie rozmowy trwały w najlepsze. Jak tylko usiadłam to mój mąż połóż mi dłoń tuż nad kolanem i posłał mi uśmiech
-Zaproponowałam Ani tego sylwestra
-I co ?
-Ucieszyła się, ale mamy pogadać po świętach jeszcze
-To super
-Też jestem zadowolona
-Mamo - podeszła do nas Sophie
-Tak kochanie ?
-Kiedy będziemy odpakowywali prezenty ?
-Niedługo skarbie
-No, ale kiedy ?
-Niedługo - powtórzyłam - cierpliwości
-Ja bym chciała już
-Musisz poczekać - powiedział jej tata
-Dobrze - westchnęła - ale na pewno niedługo ?
-Tak na pewno
-To zawołajcie mnie
-W porządku
Odeszła od nas, a ja spojrzałam na Marco smutnym wzrokiem
-Co ?
-Ciebie to od razu posłuchała
-To Cię boli ? - pocałował mnie w czoło
-Troszkę
-Daj spokój - powiedział rozbawiony
Przysłuchiwaliśmy się rozmowom, które toczyły się przy stole, aż w końcu ku uciesze dzieci mama Marco zarządziła rozdawanie prezentów. Dostałam na prawdę cudowne prezenty takie jak biżuteria, sukienka, zegarek i nowy portfel. A mój ukochany mąż kupił mi iPoda i słuchawki
-Dziękuje Ci bardzo - pocałowałam go
-Mam nadzieje, że Ci się podoba
-Tak bardzo - uśmiechnęłam się
-Cieszę się
-A Tobie się podoba ? - zapytałam
-Oczywiście - posłałam mi uśmiech
-Za to Cię kocham - szybko cmoknął mnie w usta
Jak tylko Nico zaczął marudzić to go nakarmiłam i poszłam na górę do pokoju gościnnego, w którym mieliśmy spać. Przebrałam mojego synka, ułożyłam go do snu, a następnie położyłam go do łóżeczka. Poczekałam jeszcze chwile na wypadek jakby miał się obudzić, włączyłam nianie elektroniczną i zeszłam na dół.
*****
Wreszcie po długiej przerwie wróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieje, że Wam się podoba ... 
A teraz mam do Was pytanie ... czy na pewno chcecie nowego bloga ?