piątek, 26 czerwca 2015

Podziękowania

O Mój Boże. Po roku, dziewięciu miesiącach i jedenastu dniach zamykam kolejnego bloga, kolejny etap w moim życiu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak jest mi w tym momencie trudno. Zawsze byłam wzruszona, ale teraz od początku pisania 75 rozdziału płakałam. Teraz też płaczę. Nie mogę w to uwierzyć. Ten blog, ta historia, to wszystko było częścią mojego życia. Kilka ważnych etapów rozpoczęło się i zakończyło w czasie, gdy ten blog trwał. Były lepsze i gorze etapy. Raz była wena, raz jej nie było, raz były pomysłu, których nie potrafiłam zrealizować. Zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, ale zawsze ktoś mnie pocieszał. Wiele razy myślałam, żeby zakończyć tego bloga wcześniej, ale nie mogłam tego zrobić. Po prostu nie potrafiłam. Za bardzo kochałam i kocham tego bloga tak jak kocham Was moich czytelników.

Z całego serca pragnę podziękować Wam wszystkim. Byliście, czytaliście, komentowaliście. Wytrzymywaliście wszystkie "złe" rozdziały i cieszyliście się z tych "dobrych". Nawet nie wiecie ile to wszystko dla mnie znaczyło. Prawie 100 000 tysięcy wyświetleń, ponad 350 komentarzy i 28 obserwatorów ... to wszystko dzięki Wam ! Dziękuje Wam ! <3 

Co mogę jeszcze powiedzieć ? To koniec tego bloga, ale nie koniec mojej działalności na bloggerze. Doskonale wiecie, że mam jeszcze inne blogi, na które serdecznie Was zapraszam. 

! DO ZOBACZENIA !


Rozdział 75. + Epilog.

~28 June 2036~
*Sophie*

Czas leci szybciej niż komukolwiek może się wydawać. W życiu każdego człowieka są pewne etapy. W skrócie to niemowlęctwo, dzieciństwo, dorastanie i dojrzałość. Może to prawda, a może trzeba to bardziej rozwijać. Ja wiem jedno, na każdym etapie mojego życia mogłam liczyć na moich rodziców. Byli zawsze. Bez względu na to czy byłam dobra czy się buntowałam. Po pewnym czasie człowiek zaczyna żałować tego jak się zachowywał, ale czasu nie można cofnąć. 
Dzisiaj jest niezwykle ważny dzień w moim życiu. Trzy miesiące temu skończyłam 26 lat, a to chyba dobry wiek, żeby się ustatkować. To właśnie dzisiaj 28 czerwca 2036 roku wychodzę za mąż. Mój narzeczony - Tobias jest piłkarzem (dziwne prawda ?) i poznałam go dzięki mojemu tacie. Jesteśmy razem już prawie pięć lat, ale dopiero teraz zdecydowaliśmy się na ślub, bo skończyłam studia, kupiliśmy mieszkanie i jesteśmy pewni tej decyzji. Moją świadkową jest oczywiście moja najlepsza przyjaciółka i jednocześnie młodsza o sześć lat siostra. Jak byłam nastolatką to chciałam się jej pozbyć na wszystkie możliwe sposoby, ale teraz cieszę się, że ją mam. Nico też jest w porządku, ale od pewnego czasu spotyka się ze starszą córką Lewandowskich - Wiką, a ten związek tak go pochłania, że szok. Zakochał się i świata nie widzi poza swoją dziewczyną. 
Leżałam sobie na dużym łóżku hotelowym i patrzyłam w biały sufit. Byłam już prawie gotowa. Do "idealnego" wyglądu brakowało mi już tylko sukni, butów i bukietu kwiatów
-Sophie 
-Co tam ?
-Wszystko ok ?
-Pewnie - westchnęłam 
-Powinnaś się już ubierać 
-Za ile mamy w kościele ?
-Za godzinę 
-Okej - podniosłam się 
-Denerwujesz się ?
-Trochę - uśmiechnęłam się delikatnie - ale będzie chyba dobrze, co ?
-Pewnie - puściła mi oczko  
-Let's do it - zaśmiałam się 
Ubrałam suknie, założyłam buty, poprawiłam fryzurę, a moja siostra wpięła mi we włosy welon. 
-Proszę - wręczyła mi bukiet
-Dziękuje 
-Cała przyjemność po mojej stronie 
-Lea - złapałam ją za rękę
-Tak ? - spojrzała na mnie uśmiechnięta 
-Dziękuje Ci za wszystko - przytuliłam ją mocno - gdyby nie Ty to pewnie nic by nie wyszło. Jesteś najlepszą siostrą na świcie 
-Mam to po Tobie - szepnęła 
-Kocham Cię - czułam, że w moich oczach gromadzą się łzy
-Tylko nie płacz - zachichotała - za długo robiłam Ci makijaż
-Pewnie - zaśmiałam się wesoło 
-Jedźmy już 
-Tak, jedźmy 
Wyszłyśmy z pokoju hotelowego, a potem z całego budynku, w którym zresztą ma odbyć się wesele. Wsiadłyśmy do wynajętej czarnej limuzyny i ruszyłyśmy w stronę kościoła, w którym moi rodzice dwadzieścia dwa lata temu brali ślub. 
-Będzie dobrze - dziewczyna ścisnęła moją dłoń
-Skoro go kocham to chyba musi być dobrze
-Takie podejście mi się podoba - mrugnęła do mnie
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Tak ?
-Tak - uśmiechnęłam się 
-Słucham 
-Będziesz ciocią
-Co ?! 
-Jestem w ciąży - powtórzyłam - to dopiero piąty tydzień 
-O mój Boże - zakryła usta dłonią i rzuciła się na mnie - tak bardzo się cieszę ! 
-Ja też - objęłam ją
-Gratuluje 
-Dziękuje 
-Czy Tobias wie ? - odsunęła się i usiadła obok
-Tak wie, powiedziałam mu wczoraj 
-No to będziecie prawdziwą rodziną
-Nareszcie - uśmiechnęłam się
Dojechałyśmy do Kościoła, siostra pomogła mi wysiąść i ruszyłyśmy do drzwi. Czekał już tam na mnie mój tata, a wszyscy goście byli w środku. 
-Cześć - przytuliłam go 
-Ślicznie wyglądasz kochanie - pocałował mnie w policzek
-Dziękuje - zarumieniłam się delikatnie 
-Gotowa ?
-Jak nigdy 
Złapałam ojca pod rękę, a Lea wzięła tren od mojej sukni. We dwójkę, we trójkę, a tak właściwie to we czwórkę ruszyliśmy do środka. Jak tylko weszłam do budynku to skupiłam się na jednym. Na NIM. Stał przed ołtarzem i patrzył tylko na mnie uśmiechając się delikatnie. Czułam jak na sercu robi mi się cieplej. Tak, jestem pewna, że to on jest jedyną miłością mojego życia. Powoli i dumnie kroczyłam w jego stronę, żeby po chwili znaleźć się w jego ramionach. Zajęliśmy swoje miejsca cały czas trzymając się za ręce i słuchaliśmy co mówi ksiądz. Po jakimś czasie stanęliśmy na środku przed księdzem, który zwrócił się do nas z trzema pytaniami. 
-Sophie i Tobiasie czy chcecie bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński ?
-Chcemy - odpowiedzieliśmy wspólnie
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobre i złej doli, aż do końca życia ?
-Chcemy
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy ?
-Chcemy

-Wobec Boga i kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej - zwrócił się do nas, ale pierwszy przemawiał piłkarz - ja Tobias ...
-Ja Tobiad
-Biorę Ciebie Sophie za żonę ...
-Biorę Ciebie Sophie za żonę
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci - uśmiechnął się do mnie promiennie
-Ja Sophie ... - spojrzał na mnie
-Ja Sophie
-Biorę Ciebie Tobiasie za męża ...
-Biorę Ciebie Tobiasie za męża
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - dokończyłam ocierając lewą dłonią kilka łez z policzka
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen

-Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie nałożyć jako znak miłości i wierności. Amen
-Sophie przyjmij tą obrączkę ...
-Sophie przyjmij tą obrączkę
-Jako znak mojej miłości i wierności ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - wsunął mi obrączkę na serdeczny palec prawej dłoni
-Tobiasie przyjmij tą obrączkę ...
-Tobiasie przyjmij tą obrączkę - uśmiechnęłam się delikatnie do niego
-Jako znak mojej miłości i wierność ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - dokończyłam wsuwając mu obrączkę na palec

Msza zakończyła się niedługo potem. My już jako małżeństwo i nasi świadkowie podpisaliśmy wszystkie dokumenty i opuściliśmy kościół. Goście sypnęli w naszą stronę ryżem i jakimiś drobnymi monetami, a my zebraliśmy to co mogliśmy. Ustawiliśmy się przed kościołem tak, aby goście mogli składać nam życzenia. Pierwsi podeszli do nas moi rodzice. Mama jak tylko mnie zobaczyła to się popłakała, ale chyba nie pierwszy raz dzisiaj. Złożyli nam życzenia, wyściskali nas i potem kolejne osoby do nas podchodziły. Lista gości nie była jakoś specjalnie długa, ale życzenia trwały dobre pół godziny. Potem ruszyliśmy do hotelu, gdzie odbywa się nasze wesele. 

EPILOG.

*Emma*
Jak rodzisz dziecko to myślisz tylko o tym, żeby dobrze je wychować, żeby nie zawalić, żeby być najlepszą matką na świecie. Chcesz dać dziecku wszystko co najlepsze, wszystko mu wybaczasz i nic więcej się nie liczysz. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Dziecko dorasta i idzie własną drogą. Niby tak niedawno urodziłam Sophie, potem Nico, Lee, a teraz oni mają już swoje własne życie. Najstarsza córka wyszła za mąż, Nico ma dziewczynę, a Lea poszła na studia. Zostaliśmy z Marco sami w dużym domu, w którym jest tyle wspomnień. 
~Later~
*Narracja 3-osobowa*
Jedna impreza zmieniła życie tych dwojga młodych ludzi. Zakochali się w sobie do szaleństwa i przeszli wiele, żeby być razem. Wychowali trójkę wspaniałych dzieci, wzięli ślub i razem pokonali wszystkie trudności jakie przygotował dla nich los. Bo czy można zrezygnować z ukochanej osoby na zawsze przez jedna chwile słabości ? Oczywiście, że nie ! 

Emma i Marco Reus - wspaniali ludzi, idealne małżeństwo, świetni rodzice. Byli małżeństwem przez siedemdziesiąt cudownych lat. Piłkarz zmarł dwa miesiące po kamiennej rocznicy, a jego żona kilka tygodni po swoim ukochanym mężu. Do końca swoich dni kochali siebie nawzajem, byli dumni z dzieci, wnuków, a nawet prawnuków. Na zawsze zostali w pamięci swoich bliskich, znajomych czy po prostu obcych ludzi. 

THE END.

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 74.

*Emma*
-Hej skarbie hej - przytulił mnie mocno - nie masz mnie za co przepraszać. To ja przepraszam 
-Nigdy nie myślałam o tym, zawsze mi się wydawało, że skoro żyje to nie ma do czego wracać - szepnęłam 
-Nie wracajmy do tego. Masz racje
-Nie Marco - odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć mu w oczy - to Ty miałeś racje, bo ja to zawsze olewałam 
-To był cholernie trudny czas, ale było minęło, więc nie wracajmy do tego Em 
-Okej - wtuliłam się w niego 
-Skarbie idź na górę, połóż się, a ja tu wszystko ogarnę 
-Trzeba tylko zrobić obiad, więc ja zrobię
-Nie pozwalam Ci - zaśmiał się - połóż się i prześpij
-Gdzie ja Cię znalazłam mój Ty ideale ? - uśmiechnęłam się
-Na imprezie w klubie - puścił mi oczko 
Przewróciłam oczami.
-Jakbyś mnie potrzebował to będę na górze 
-Będę pamiętał 
-Jakbym zasnęła to obudź mnie za godzinę może półtorej 
-W porządku 
Wstałam z kanapy i poszłam od razu na górę. Rzuciłam marynarkę na fotel, położyłam się na łóżku i przykryłam się kocem. Jak tylko zamknęłam oczy to poczułam, że powoli odpływam. Kilka minut później już spałam. 
*Marco*
Zabrałem się za szykowanie obiadu, na który nie miałam za bardzo pomysłu. Postawiłem na kurczaka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem. Dzieci to lubią, Emma to lubi, ja to lubię. I wszyscy będą zadowoleni. Wstawiłem ryż, który robi się najdłużej, a potem zabrałem się za kurczaka. Na koniec podgrzałem sos, a do sosu wrzuciłem mięso. Gotowy obiad zostawiłem na wyłączonej kuchence, bo przecież jest jeszcze trochę czasu. Nie miałem nic do roboty, więc postanowiłem spakować Nico na trening, bo przecież on zawsze musi pakować się na ostatnią chwile. Wrzuciłem do torby treningowej korki, strój, ciuchy na zmianę, ręcznik, kosmetyczkę z rzeczami pod prysznic, wodę i getry. Zniosłem mu ją do przedpokoju i usiadłem w salonie na kanapie. Włączyłem laptopa, zalogowałem się i przeglądałem maila. Miałem mnóstwo różnych wiadomości, których chyba nigdy nie uda mi się przeczytać. Fani cały czas do mnie pisali i do niektórych udawało mi się odpisać, ale niestety jak wiadomo nie do wszystkich. 
Spojrzałem na zegarek w laptopie i lekko się skrzywiłem. Emma mnie zabije. Miałem ją obudzić najpóźniej czterdzieści minut temu. Odłożyłem sprzęt na stolik i czym prędzej popędziłem na górę. 
-Em skarbie wstawaj - szepnąłem ją do ucha 
-Już wstaje - powoli otworzyła oczy 
-Trochę się zagapiłem
-Nie szkodzi - westchnęła
-Odpoczęłaś ?
-Trochę 
-To dobrze 
-Co zrobiłeś na obiad mężu ?
-Kurczak w sosie słodko-kwaśnym z ryżem
-Mmm - uśmiechnęła się
-Wstawaj - uśmiechnąłem się
-Pewnie muszę zaraz jechać po dzieci, nie ?
-No tak - spojrzałem na zegarek
-Dobra  podniosła się z łóżka 
Patrzyłem jak wstaje i zakłada marynarkę, która leżała na fotelu. 
-To lecę - pocałowała mnie 
-Uważaj na siebie 
-Zawsze uważam
-Skarbie
-Tak ?
-Kocham Cię - posłałem jej uśmiech
-Ja też Cię kocham - zachichotałam 
*Emma*
Zabrałam torebkę z przedpokoju, założyłam buty i opuściłam dom. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę szkoły. Miałam jeszcze trochę czasu, więc powinnam być albo przed dzwonkiem albo akurat na dzwonek. Podjechałam pod duży budynek, wysiadłam z samochodu i stanęłam przed dużymi drzwiami. Czekałam, aż moje cudowne dzieci wreszcie wyjdą, ale jak zwykle wyszły prawie ostanie. 
-Cześć - uśmiechnęłam się całując Lee w czoło i przybijając piątkę z Nico 
-Hej mamo 
-Jak było ?
-W porządku 
-Możemy jechać do domu ?
-Pewnie 
-Co na obiad ?
-Zgadujcie
-A kto robił ?
-Tata
-Kurczak w sosie słodko-kwaśnym z ryżem - uśmiechnęła się dziewczynka 
-Bingo - zaśmiałam się
-Już mi ślinka cieknie 
-No to szybko do samochodu 
Ruszyliśmy we trójkę do auta i kilkadziesiąt minut później byliśmy już pod domem. Dzieciaki wbiegły do środka, a ja zaparkowałam w garażu i zaraz byłam już w środku. Zdjęłam buty i zostawiłam torebkę w przedpokoju i weszłam dalej. Lea i Nico siedzieli już przy stole i czekali na obiad, który podgrzewał mój mąż.
-O której będzie Sophie ?
-Nie wiem, pewnie za dwie może trzy godziny
-To chyba nie będziemy na nią czekali 
-Nie, ja jej potem odgrzeje
-Okej 
Za chwile jedliśmy już we czwórkę obiad, po którym była moja kolej na sprzątanie. 
-Spakowałem Cię na trening Nico
-Super, dzięki 
-Będziesz miał czas, żeby trochę odrobić lekcje 
-Wiem wiem
-Mamo 
-Tak ?
-Czy mogę zacząć chodzić na tańce ? - zapytała moja córka
-Pewnie, tylko musisz wiedzieć gdzie to zadzwonimy i Cię zapiszemy
-Okej
-A co z basenem ? - zapytał były piłkarz
-Nadal będę chodziła 
-W porządku 
Dokończyliśmy posiłek, zebrałam wszystkie naczynia i wstawiłam je do zmywarki. 
-Idę odrobić lekcje - mruknął dwunastolatek
-Pomóc Ci w czymś ?
-Dam sobie radę
-Okej - westchnęłam - Lea ?
-Idę sobie odpocząć po obiedzie
-A lekcje ?
-Zrobię potem
-Okej, niech Ci będzie 
Wytarłam blat i stół, a potem wyszłam z kuchni. Z przedpokoju usłyszałam, że mój telefon dzwoni, więc właśnie tam się skierowałam. Zerknęłam na wyświetlacz, na którym było zdjęcie mojej najstarszej córki. 
-Sophie ?
-Cześć mamo 
-Czy Ty przypadkiem nie masz lekcji ?
-Mam przerwę 
-Hmm ... okej 
-Mamusiu 
-Słucham ? - zaśmiałam się 
-Czy Iwo może dzisiaj przyjść do nas na obiad ?
-Szlaban masz jeszcze 
-Wiem - jęknęła - ale on ma dzisiaj urodziny, a skoro i tak nie mogę wyjść to posiedzimy chwile u mnie, dam mu prezent i tyle
-Niech będzie, ale to jest wyjątkowa sytuacja
-Oczywiście 
-Co mu kupiłaś ?
-Zegarek
-A skąd miałaś kasę ?
-Wydałam całe kieszonkowe - mruknęła 
-Brawo - zaśmiałam się
-Dzwonek jest - westchnęła - pogadamy w domu
-Dobrze
-Paa
-Do zobaczenia - zakończyła rozmowę
Schowałam telefon z powrotem do torebki i wróciłam do salonu. Rozłożyłam się na kanapie obok męża i tak sobie milczeliśmy. 
Jakiś czas później zostałam w domu już tylko z Leą i czekałam na przybycie Sophie i Iwo. Nakryłam im do stołu, podgrzałam obiad i trochę ogarnęłam jej w pokoju. Czy ja też miałam taki syf jak byłam nastolatką ?
-Jesteśmy - usłyszałam 
-Chodźcie do kuchni, zrobiłam obiad
-Dzień dobry 
-Cześć Iwo. Wszystkiego najlepszego
-Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się
-To co poradzicie sobie ?
-Pewnie, dzięki mamo 
-Jakby co to będę u Lei 
-Dziękuje, że zgodziła się pani, żebym przyszedł 
-Nie ma sprawy
*****
Krótko wiem. A jutro jak mi się uda pojawi się rozdział 75 + Epilog. Do zobaczenia :* 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 73.

~A Few Days Later~
*Emma*
Moje relacje z Sophie uległy znacznemu ociepleniu. Co prawda dziewczyna dalej ma szlaban, ale oddałam jej telefon  i pilnuje jej, żeby się uczyła, ale wzięła się w garść. Coś tam udało jej się poprawić, a to co jej zostało to poprawi w najbliższym czasie. Bieżące oceny są zadowalające, a godzin nieusprawiedliwionych przestało przybywać. 

Obudziłam się pierwsza jak zwykle w ciągu tygodnia i nie budząc mojego męża wstałam z łóżka. W pierwszej kolejność poszłam obudzić dzieci do szkoły, a następnie zeszłam do kuchni, aby zrobić śniadanie. Zrobiłam cały talerz kanapek, nakryłam do stołu dla trzech osób i przygotowałam herbatę dla dzieci. Zrobiłam im również drugie śniadanie do szkoły i postawiłam je na blacie. Wypuściłam Elmo na dwór i w między czasie nasypałam mu do miski suchego jedzenia i wodę do miski. 
-Cześć mamo - pierwsza do kuchni wpadła Lea 
-Cześć, siadaj i jedz śniadanie
-Kto nas dzisiaj zawozi do szkoły ?
-Pewnie ja, bo tata jeszcze śpi 
-Wszyscy\mamy na 8 ?
-Tak - zaśmiałam się - koniec pytań
-Dobra - mruknęłam
-Idę zobaczyć jak Twoje rodzeństwo 
-Nico niedługo schodzi 
-A Sophie ?
-Jak zwykle siedzi w łazience
-Okej - uśmiechnęłam się
Zostawiłam córkę w kuchni, wpuściłam psa do domu i poszłam na górę się przebrać.  W garderobie założyłam czarne jeansy, białą luźną bluzkę z krótkim rękawkiem i czerwoną marynarkę. Włosy rozpuściłam, rozczesałam i zabrałam się za makijaż. Kilka minut później byłam gotowa. Wzięłam do ręki dużą, czarną torbę i szpilki w tym samym kolorze. 
-Marco wstawaj - pocałowałam go w policzek - ja zaraz wychodzę zawieźć dzieci, a potem mam kilka spraw do załatwienia 
-Dobra - jęknął - gdzie jedziesz ?
-Najpierw szkoła, potem bank i zakupy
-Okej
-Na którą chłopcy mają trening ?
-15:00
-Okej 
-Zdzwonimy się kto odbiera dzieci 
-Yhmm - uśmiechnęłam się - do zobaczenia
-Pa - zaśmiał się 
Zeszłam na dół, gdzie dzieci już były gotowe. Mówiąc dzieci mam na myśli Lee i Nico, bo Sophie nigdzie nie widziałam. Założyłam szpilki i stanęłam przy schodach. 
-Sophie ! - zawołałam - musimy już wychodzić
-Zaraz
-Pośpiesz się - krzyknął Nico - nie możemy się znowu przez Ciebie spóźnić
-Idę !
Po chwili dziewczyna zbiegła ze schodów i od razu poleciała do przedpokoju, gdzie założyła buty.  Zgarnęła jeszcze z blatu pudełko z drugim śniadaniem i we czwórkę opuściliśmy dom. 
-Mamo 
-Słucham ?
-Napisałam Ci na kartce kilka rzeczy, które potrzebuje z księgarni. Możesz mi je kupić ?
-Jasne, gdzie jest ta kartka ?
-Przyczepiłam ją do listy zakupów
-W porządku
-A ja potrzebuje cieliste rajstopy - mruknęła najstarsza córka
-Okej, a nie masz żadnych ?
-Wszystkie są już podarte 
-W takim razie kupie, na co je potrzebujesz ?
-Mamy w szkole dzień galowy 
-Rozumiem
-Na szczęście już niedługo są wakacje 
-Jeszcze ponad dwa miesiące Sophie, pamiętaj co mi obiecałaś
-Pamiętam - westchnęła
-Jaka Ci wychodzi średnia Sophie ? - spytała jej młodsza siostra
-4.15
-To nie jest tak źle - posłałam jej uśmiech
-Tak uważasz ?
-Oczywiście, myślałam, że jest gorzej 
-Uff - uśmiechnęła się
Najpierw zawiozłam młodsze dzieci do jednej szkoły, zaparkowałam auto i zostawiłam starszą córkę w aucie.
-Zaraz wracam
-Okej, poczekam 
Nico jak zwykle wyrwał pierwszy do środka budynku, a ja szłam razem z Leą nieco z tyłu. Pomogłam jej się przebrać w szatni, a potem kucnęłam przed nią. 
-Powodzenia
-Dziękuje - przytuliła mnie
-Do zobaczenia później - pocałowałam ją w głowę 
-Paa mamo - pomachała mi i wybiegła z szatni
Podniosłam się, zgarnęłam torbę z ławki i wyszłam z budynku. Jak wsiadłam do auta to Sophie słuchała muzyki w słuchawkach, ale jak mnie zobaczyła to wyjęła je z uszu.
-Mamuś
-Tak ?
-Muszę ćwiczyć dzisiaj na wf ?
-A jaki jest powód tego, że nie chcesz dzisiaj ćwiczyć ?
-Mamy zajęcia z tym facetem co mnie nie lubi 
-Jak za każdym razem nie ćwiczysz jak masz z nim lekcje to się nie dziwie 
-Mamo proszę, ja nie dam rady 
-Okej, napisz zwolnienie, a ja je podpisze
-Uwielbiam Cię - pisnęła 
-Tylko napisz, że masz jakieś sprawy rodzinne i wyjdziesz wcześniej - westchnęłam
-Okej - uśmiechnęła się
Dojechałyśmy pod jej szkołę, szybko podpisałam jej zwolnienie ze szkoły, a dziewczyna wysiadła i popędziła do środka. Odjechałam z pod budynku i kierowałam się w stronę banku. Musiałam dokonać kilku przelewów i wypłacić pieniądze z bankomatu na zakupy. Na szczęście rano nie ma kolejki, więc dość szybko udało mi się wszystko załatwić. Jednak droga z banku do sklepu to był istny koszmar. Na swojej drodze napotkałam ogromny korek, którego w żaden sposób nie dało się ominąć. Próbowałam nie wyjść z siebie. Ponad półtorej godziny w korku rano. No oszaleć można. Jak wreszcie udało mi się dojechać do marketu to byłam zmęczona, zirytowana i usiłowałam nie tryskać jadem dookoła. Upewniłam się, że mam przy sobie listę zakupów i weszłam do budynku. Powoli nie śpiesząc się wrzucałam do koszyka wszystkie rzeczy z listy i skierowałam się do kasy.
-Dzień dobry - powiedziała ekspedientka ze sztucznym uśmiechem
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się równie sztucznie co ona 
Kobieta zaczęła liczyć moje zakupy, a ja wyciągnęłam w tym czasie portfel, a następnie pakowałam produkty do ekologicznych toreb.
-Czy to wszystko ?
-Tak, dziękuje
-To będzie razem 38 euro 
-Proszę - podałam jej pieniądze
-Miłego dnia
-Wzajemnie - westchnęłam
Wyszłam z budynku, wszystkie zakupy przełożyłam do bagażnika. Ostatnim moim celem była galeria handlowa, bo tam na pewno kupię rajstopy dla Sophie i przy okazji wstąpię do znajdującej się tam księgarni. 
Dwie godziny później byłam już w domu. Wszystkie zakupy położyłam na stole, przywitałam się z psem i wtedy na dól zszedł mój mąż.
-Co tak długo ? - pocałował mnie w policzek
-Nie pytaj - westchnęłam - jestem padnięta
-To ja rozpakuje zakupy
-Możesz ?
-Oczywiście, że tak 
-Kocham Cię - powiedziałam idąc do salonu 
Usiadłam na kanapie, zdjęłam buty i położyłam nogi na stoliku do kawy. 
-Jesteś głodna ?
-I to bardzo ! - zawołałam - nie jadłam jeszcze śniadania
-No to brawo Em 
-Nie wiedziałam, że tyle mi się zejdzie
-Ile razy mam Ci powtarzać, że śniadanie to podstawa
-Tyle ile będzie trzeba - zaśmiałam się
Kilkanaście minut później były piłkarz podał mi talerz z tostami, a sam usiadł obok.
-Zakupy rozpakowane 
-Super
-To kto odbiera dzieci ?
-Ja je mogę odebrać 
-Na pewno ?
-Lea i Nico kończą o tej samej porze, więc przywiozę ich do domu. Młody spakuje się na trening, pojedziecie, a Sophie może wrócić na pieszo 
-Okej, mi pasuje
-Jakoś tak dziwnie 
-Co ?
-Teraz więcej ja jestem poza domem, a Ty w domu
-Zamiana ról
-Dokładnie 
-Żałujesz
-Nie - pokiwałam przecząco głową - a Ty ?
-Trochę - wzruszył ramionami - ale nie miałem wyjść
-Udałoby Ci się pokonać tą kondycje 
-Tak, ale i tak długo bym sobie nie pograł 
-Tego nie wiesz
-Wiem Em
-Lewy też kończy - westchnęłam 
-On mógłby jeszcze pograć
-Ale już rezygnuje
-Szkoda, ale rozumiem go
-Marco - odłożyłam talerz i złapałam go za rękę - ja na prawdę nie mogę zrozumieć czemu zrezygnowałeś
-Kochanie ta kontuzja była zbyt poważna. Wróciłbym po roku może półtora, a potem i tak nie grałbym 90 minut w podstawowym czasie. To oznacza, że mniej więcej po dwóch latach może udałoby mi się zagrać pierwszy cały mecz w podstawowym składzie. Wiele razy tłumaczyłem Ci już, że wolałem się wycofać i trenować chłopaków niż się męczyć
-Ale kochałeś to
-Nadal to kocham
-Zajmę się obiadem
-Em - złapał mnie za rękę
-Tak ?
-Wiesz, że ta kontuzja nie była Twoją winą ?
-Poniekąd była
-Kochanie
-Marco to ja wtedy prowadziłam 
-Ale wypadek nie był Twoją wina
-Może gdybyś Ty prowadził ...
-Cicho już - pocałował mnie - to był cholerny przypadek
-No i po co to robisz ? Nigdy nie myślałeś, że to była moja wina ?
-Nie - powiedział pewnie - jedyne o czym myślałem to to, że nie chciałem Cię stracić, a po raz kolejny to mogło się stać 
-To nie ja mogłam zostać kaleką - podniosłam głos 
-Ale mogłaś umrzeć ! - również podniósł głos 
-Przesadzasz
-Mnie wypisali po jednym dniu w szpitalu, a Ty leżałaś w śpiące przez 4 dni ! Spędziłaś w szpitalu trzy tygodnie, miałaś złamane 4 żebra i przebite płuco Em ! Za każdym razem jak wychodzisz z domu, żeby gdzieś jechać i długo się nie odzywasz zastanawiam się czy żyjesz, a Ty martwisz się tylko tym, że zakończyłem karierę przez kontuzje ? Myślisz, że wróciłbym do gry gdybyś zmarła ? 
Miał racje. Usiadłam na kanapie chowając twarz w dłoniach. To był wypadek, a ja nie byłam winna. Nigdy nie myślałam o tym co by było gdybym nie przeżyła. Zawsze mi się wydawało, że skoro przeżyłam to nie ma o czym myśleć.  
Trochę ponad rok temu mieliśmy wypadek. Tylko dzięki zbiegom okoliczności jechaliśmy  we dwoje i ja prowadziłam. Wjechał w nas inny samochód, uderzył w moją stronę, ale dachowaliśmy. Marco miał przygniecione nogi, a prawa była złamana w trzech miejscach. Do tego tylko jakieś siniaki, ale ja nie miałam tyle szczęścia. Miałam pęknięte dwa żebra, a cztery złamane z czego jedno przebiło płuco, do tego doszła złamana ręka, a w szpitalu miałam krwotok wewnętrzny. Po długiej walce lekarze wprowadzili mnie w stan śpiączki farmakologicznej i utrzymywali mnie w niej przez cztery dni. Potem jeszcze przez ponad dwa tygodnie leżałam w szpitalu, a jak wyszłam to przez miesiąc leżałam w łóżku. Co tydzień przez trzy miesiące mój mąż jeździł ze mną na wizyty kontrolne. Na każdej słyszałam "ma Pani szczęście, że Pani żyje". 
-Przepraszam - rozpłakałam się 
*****
Zaskoczeni ? W sumie nie wyjaśniłam czemu Marco zakończył karierę, więc teraz już wiecie. Sama już nie wiem co mam robić. Na prawdę chciałam skończyć bloga do 26 czerwca, ale 30 czerwca mijają równo dwa lata od kiedy założyłam pierwszego bloga i może poczekam te kilka dni z zakończeniem historii Emmy i Marco. 
! DO KOŃCA BLOGA ZOSTAŁY 2 ROZDZIAŁY + EPILOG !

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 72.

~Next Day~
*Emma*

No i tym razem to mój mąż wstał pierwszy, więc obudziłam się sama w naszym dużym łóżku. Zerknęłam na zegarek, który stał na mojej szafce nocnej i okazało się, że jest za piętnaście dziesiąta. Przeciągnęłam się, a potem od razu wstałam. Wyszłam na balkon, oparłam się o barierkę i rozkoszowałam się czerwcowym słońcem. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie i przytula się do moich pleców. 
-Dzień dobry - piłkarz położył mi głowę na ramieniu 
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Na którą mamy być u rodziców ?
-14:30
-Okej
-Chyba powinnam się ogarniać 
-Masz jeszcze dużo czasu - złożył na moim policzku słodkiego buziaka
-Tak się tylko mówi, a nie długo musimy wyjeżdżać 
-Zrobię śniadanie, co Ty na to ?
-Super - wyswobodziłam się z jego uścisku - wezmę szybki prysznic
-Czekam w kuchni 
Zgarnęłam z garderoby bieliznę i długą błękitną sukienkę bez ramiączek. Zabrałam wszystko do łazienki, gdzie położyłam ciuchy razem z ręcznikiem na szafce obok prysznica, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Włączyłam letnią wodę, namydliłam się żelem pod prysznic, a potem umyłam włosy. Starałam się robić wszystko w miarę szybko, żeby nie tracić za dużo czasu. Wytarłam się miękkim ręcznikiem, włosy zawinęłam w turban i ubrałam się we wcześniej przygotowane ubranie. Odpięłam ramiączka od stanika, żeby nie wystawały i byłam gotowa. Co prawda do pełni szczęścia został mi do zrobienia makijaż i wysuszenie włosów, ale najpierw śniadanie. Opuściłam łazienkę i zeszłam na dół do kuchni, gdzie na stole stały już dwa talerze z omletami i herbata. Usiadłam na przeciwko Marco i od razu zabrałam się za jedzenie.
-Pyszne, dziękuje
-Cała przyjemność po mojej stronie
-Jesteś już gotowy ?
-Tak, ale Ty chyba niekoniecznie - zaśmiał się
-Daj mi pół godziny
-W porządku 
-O której musimy wyjechać ?
-Myślę, że o 11 będzie dobrze
-Bierzemy Elmo ?
-A chce nam się ?
-Nie za bardzo - westchnęłam 
-Pójdę z nim na spacer a Ty się szykuj
-Niech się wybiega
-Spokojnie - posłał mi uśmiech
-Posprzątam - podniosłam się z miejsca - a Wy lećcie 
-Jak sobie życzysz - pocałował mnie 
Zebrałam ze stołu wszystkie naczynia, zapakowałam je do zmywarki i poszłam na górę. W łazience najpierw rozczesałam mokre włosy, a następnie zabrałam się za ich suszenie. Dobrałam do mojego stroju delikatny make-up, wzięłam z garderoby czarne sandałki od Chanel, małą torebkę na ramię i byłam gotowa. Zadowolona zrobiłam sobie selfie w naszym dużym lustrze i wrzuciłam je na swojego Instagram'a. Przy okazji zobaczyłam na zegarku iPhone, że jest tuż przed 11, więc mój mąż powinien niedługo wrócić. 
Zdążyłam zejść na dół, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Zapomniałeś kluczy ? - zaśmiałam się otwierając drzwi
-Niestety, gotowa ?
-Pewnie
-Nakarmię jeszcze Elmo - wszedł do środka
-Okej
Kilkanaście minut później siedzieliśmy już w samochodzie i byliśmy w drodze do domu moich teściów. 
-Dzwoniła do mnie mama i pytała czy na pewno zdążymy 
-A mówiła coś o dzieciach ?
-Nie
-Stęskniłam się - westchnęłam
-Ja też - położył mi dłoń na kolanie - zastanawiałaś się ad propozycją Lewandowskich ?
-Tak, to dobry pomysł
-Też mi się tak wydaje
-Na Mazurach mają duży dom, więc się pomieścimy
-Oby pogoda dopisywała 
-Będzie dobrze
-Kiedy oni wyjeżdżają ?
-We wtorek
-A my kiedy chcemy jechać ?
-Może w przyszły weekend ? Damy im kilka dni, żeby pobyli tylko we czwórkę
-To jest dobry pomysł 
-Wiem - zachichotałam
Niestety przez korki nasza podróż nieco się wydłużyła. Pod dom moich teściów dojechaliśmy kilka minut przed umówionym czasem. Mój mąż jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z samochodu. W drodze z auta do drzwi wejściowych złapał mnie za rękę, a ja posłałam mu uśmiech. 
Drzwi otworzyła nam jak zwykle mama Marco, która od razu zatopiła nas oboje w niedźwiedzim uścisku.
-Cześć mamo - zaśmiał się blondyn
-Witajcie dzieci
-Dawno się nie widziałyśmy mamo - uśmiechnęłam się
-Bo mnie nie odwiedzasz Em - puściła mi oczko
-Bez przesady - machnęłam ręką
-Wchodźcie dalej - wpuściła nas do przedpokoju 
-Gdzie dzieciaki ?
-Sophie jest na ogródku, Nico ogląda bajkę, a Lea śpi 
-O tej porze ? - zdziwiłam się
-Była z dziadkiem na długim spacerze
-Super - ucieszyłam się
Weszliśmy do salonu, gdzie siedział mój syn razem z dziadkiem i oglądał jedną ze swoich ulubionych bajek.  Jak tylko mnie zobaczył to podniósł się z kanapy i podbiegł do mnie, a ja wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam.
-Stęskniłeś się za mamusią ? - szepnęłam mu do ucha
-Tak 
-A zjemy teraz obiadek, który babcia zrobiła ?
-Nie chce - pokręcił przecząco głową
-Czemu ?
-Bajka się nie kończyła
-Dokończymy w domu
-Obiecujesz ?
-Tak - pocałowałam go w czoło - obiecuje 
Wszyscy oprócz naszej najmłodszej córki zasiedliśmy do niedzielnego obiadu, który przygotowała mama piłkarza. 
-Macie już jakieś plany na wakacje ?
-Chcemy jechać na Mazury do Polski. Lewandowscy mają tam dom
-Świetnie, kiedy chcecie jechać ?
-Jakoś w przyszły weekend, może w piątek 
-A co ze szkołą Sophie ?
-Zrobimy jej wolne, to dopiero początek szkoły 
-Rozumiem. A na długo się wybieracie ?
-Jeszcze nie ustaliliśmy 
-Trzymam kciuki, żeby dopisała Wam pogoda
Dokończyliśmy wspólny posiłek i podzieliliśmy się na "grupki". Ja i moja teściowa zabrałyśmy się za sprzątanie po obiedzie, mój mąż ze swoim ojcem rozmawiali w salonie, Sophie i Nico bawili się na dworze, a rozbudzona już Lea krążyła między kuchnią, a salonem. Mniej więcej po czwartej po południu zaczęliśmy się zbierać do domu. Zapakowaliśmy dzieciaki i ich rzeczy do auta, pożegnaliśmy się z rodzicami i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Muszę przyznać, że faktycznie byłam bardzo zmęczona całym dniem i zasnęłam w samochodzie. O dziwo obudziłam się dopiero pod domem. Właśnie dlatego kocham mojego męża. Zajął się wszystkim, a mnie wysłał spać. Czyż on nie jest ideałem ? Jest. Zdecydowanie jest. 
~A Few Years Later~
No i stało się. Marco zakończył karierę rok temu w wieku 36 lat, Sophie niestety skończyła 16 lat, Nico 12, a Lea 10. Wszystko jest na mojej głowie. Dzieci, dom, pies. A Marco ? Byłam pewna, że trudno będzie mu się przestawić na życie na emeryturze, ale myliłam się. Mój mąż został trenerem młodych chłopaków grających w Borussii. Między innymi naszego syna. 
Dzisiejszy dzień od początku był do dupy. Z mojej winy Lea zaspała do szkoły, bo miała na późniejszą godzinę, Nico nie wziął do szkoły drugiego śniadania, a na dodatek weszłam na stronę dziennika elektronicznego Sophie. Omal nie zeszłam na zawał przed komputerem. 
-Em skarbie, co jest ?
-Nic - machnęłam ręką - za ile jedziecie na trening ?
-Za chwilę
-Możesz odebrać Lee od Lily jak będziecie wracali ?
-Pewnie - pocałował mnie w czoło - na pewno wszystko w porządku ?
-Oczywiście, powodzenia
-Nie dziękujemy
Kilkanaście minut później zostałam sama w domu i zabrałam się za obiad. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, więc przeszłam do przedpokoju, gdzie zobaczyłam Sophie. 
-Może jakieś dzień dobry ?
-Dzień dobry - mruknęła mijając mnie
-Gdzie Ty się wybierasz ?
-Do siebie, muszę się przebrać
-Pomożesz mi przy obiedzie ?
-Umówiłam się
-Z kim ?
-Z Iwo
-Nie ma takiej opcji, zostajesz w domu 
-Dlaczego ?
-Dostałaś ostatnio dwie jedynki z historii, dwa plus z angielskiego i jedynkę z niemieckiego  podniosłam głos - a na dodatek byłaś na wagarach
-No i co z tego ? Przecież nic się nie stało

-Stało się Sophie ! Olałaś naukę !
-Bez przesady - ruszyła w stronę schodów 
-Stój ! - krzyknęłam za nią - nigdzie nie wyjdziesz
-Nic jutro nie mam, pouczę się potem
-A sprawdzian z matmy ?
-Skąd o nim wiesz ?
-Jest wpisany w dzienniku elektronicznym
-Super 
-Poproszę o Twój telefon, tablet, laptop i iPoda. Natychmiast 
-NIE !
-Natychmiast
-Mamo nie. Proszę Cię nie 
-I nie wychodzisz z domu dopóki nie poprawisz wszystkich złych ocen
-Nienawidzę Cię ! - uciekła na górę
-Czekam na sprzęty - zawołałam za nią, a w odpowiedzi usłyszałam trzaśnięcie drzwiami 
Wróciłam do robienia obiadu i uświadomiłam sobie, że to moja pierwsza poważna kłótnia z Sophie. Zazwyczaj to ja byłam ta dobra, a Marco zły i teraz nasze role się odwróciły. Za chwile zapłakana nastolatka przyniosła mi wszystko o co ją prosiłam i uciekła na górę. Serce mi się krajało jak na nią patrzyłam, ale musiałam się zachować tak jak się zachowałam. 
Jak tylko obiad był gotowy to nakryłam do stołu, a potem posprzątałam kuchnie. Rzeczy Sophie zaniosłam do gabinetu i położyłam je na biurku mojego męża. Zerknęłam na zegarek według, którego  reszta mojej rodziny powinna zaraz wrócić. Podgrzałam obiad i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. 
-Jesteśmy ! 
-Myjcie ręce i siadajcie do obiadu - zawołałam 
-Dobrze 
-Cześć kochanie - mój mąż do mnie podszedł i mnie pocałował
-Cześć - uśmiechnęłam się
-A gdzie Sophie ?
-U siebie 
-Pójdę po nią
-Okej 
Postawiłam obiad na stole, a następnie zajęłam miejsca razem z Nico i Leą. Zaraz dołączyli do nas Marco i Sophie, która wyglądała już trochę lepiej.
-Smacznego - powiedziałam 
-Dziękujemy 
-To kto sprząta po obiedzie ?
-Sophie ! - zawołała Lea - teraz jet kolej Sophie 
-Zamknij się - mruknęła jej starsza siostra
-Sophie - zganiłam ją - nie odzywaj się tak do siostry
-Przepraszam 
-Może Nico i Lea sprzątniecie razem, co ? - zaproponowałam - Sophie ma jutro sprawdzian i musi się uczyć
-Dobra, niech będzie 
Posiłek upłynął nam w miłej atmosferze, ale potem wszystko zniknęło jak bańka mydlana. Sophie od razu poszła do siebie, Nico i Lea dyskutowali kto będzie co sprzątał i tylko ja z moim mężem zostaliśmy przy stole. 
-Powiesz mi o co chodzi z Sophie ?
-Pewnie, ale nie przy nich - wskazałam na dzieci
-Chodź - wstał i wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą ja złapałam 
Poszliśmy do gabinetu, gdzie usiedliśmy obok siebie na małej kanapie. 
-Sophie totalnie olała naukę i już nie wiem co mam z tym robić
-Co się stało ?
-Weszłam na dziennik elektroniczny i omal nie dostałam zawału - westchnęłam - jej ostatnie oceny to dwie jedynki z historii, dwa plus z angielskiego i jedynkę z niemieckiego i jakby tego było mało to była na wagarach
-Żartujesz ?
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-Pogadam z nią - podniósł się
-Poczekaj - złapałam go za rękę - gadałam z nią
-I co ?
-No pokłóciliśmy się. Zabrałam jej sprzęty elektroniczne i dostała szlaban 
-Ty ? - z powrotem usiadł obok mnie
-No właśnie - przytuliłam się do niego - powiedziała, że mnie nienawidzi i płakała
-Kochanie - objął mnie mocniej - wiesz, że ona tak nie myśli
-Ale zabolało 
-Wiem - pocałował mnie w czoło - ale jesteśmy jej rodzicami i nie możemy być tylko dobrzy i na wszystko jej pozwalać. Musimy ją wychować najlepiej jak potrafimy i czasem po prostu musimy być bardziej ostrzy 
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła ? - spojrzałam na niego 
-Wszystko - pocałował mnie - już jest ok ?
-Yhmm 
-To dobrze
-Może pójdę do niej i zapytam czy nie potrzebuje pomocy z matmą
-Ja pójdę, a Ty sobie odpocznij
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech
-Dla Ciebie wszystko 
Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam do salonu, gdzie urzędowała dwójka moich dzieci, a były piłkarz poszedł na górę do nastolatki.
-A Wy co ? - zaśmiałam się - lekcji nie ma do zrobienia ?
-Ja robiłam z Lily i jej mamą 
-Tak ?
-Tak, pokazać Ci ?
-Zaraz sprawdzę
-A ja robiłem przed treningiem 
-Na pewno ?
-Możesz zapytać taty
-W porządku 
-Chcesz z nami pooglądać telewizje ?
-Pewnie - uśmiechnęłam się
-Mamo 
-Tak ?
-A czemu Sophie dzisiaj płakała ?
-Bo trochę się pokłóciłyśmy 
-Ale pogodzicie się ?
-Oczywiście - pocałowałam ją w czoło 
-Mamo, a może w coś zagramy ?
-W co byś chciał ?
-W Monopol 
-Dobra, to przynieś
Chłopiec pobiegł na górę po grę, a Elmo w tym czasie wskoczył na kanapę i położył się obok dziewczynki. Lea zaczęła go głaskać, a jemu z całą pewnością się to podobało.
-Pieszczoch - pocałowała go w nos 
-Rozpuściliście go we trójkę - zaśmiałam się 
-Nie  prawda - oburzyła się
Do wieczora grałam z dziećmi w Monopol, ale oczywiście w między czasie sprawdziłam im pracę domową i upewniłam się, że wszystko umieją do szkoły. Mój mąż długo uczył się z Sophie, aż w końcu coś zrozumiała. Matematyka nigdy nie była jej mocną stroną, ale blondyn zawsze potrafił jej to dobrze wszystko wytłumaczyć. 
Po wspólnie zjedzonej kolacji po której zresztą ja posprzątałam postanowiłam pogadać z Sophie. Poszłam na górę do jej pokoju, zapukałam, a jak tylko usłyszałam "proszę" to nacisnęłam klamkę i weszłam. 
-Mogę ?
-Jak chcesz - powiedziała obojętnie 
-Sophie proszę nie zachowuj się tak - usiadłam na jej łóżku 
-Ty mnie już po prostu nie kochasz - szepnęła - cały czas grałaś z Nico i Leą i w ogóle cały wolny czas poświęcasz właśnie im
-Słoneczko - przytuliłam ją - oczywiście, że Cię kocham. Bardzo Cię kocham, a czas poświęcam Wam tak samo. Teraz musisz się uczyć, ale obiecuje, że jeżeli poprawisz oceny i weźmiesz się w garść to będziemy robiły mnóstwo rzeczy razem
-Ale ja nie potrafię - popłakała się
-Potrafisz, ja w Ciebie wierzę - pocałowałam ją w czoło - nie musisz mieć najlepszych ocen, wystarczy, że będziesz po środku 
-Czyli nie będziesz zła jak dostanę trzy albo cztery ?
-Nie, ale nie możesz dostawać co chwila jedynek i dwójek, bo potem będzie Ci to trudno poprawiać
-Dobrze - westchnęła - mamo 
-Tak ?
-Przepraszam, że powiedziałam, że Cię nienawidzę. Ja tak wcale nie myślę
-Wiem skarbie wiem - przytuliłam ją mocniej, a ona mnie objęła 
*****
Zaskoczone ? Kolejny skok w przyszłość :D Myślę, że teraz przez 2 rozdziały będzie właśnie ten wiek naszych bohaterów, a w ostatnim szykuje dla Was niespodziankę. Myślałam, że do 26 czerwca uda mi się skończyć tego bloga, ale teraz sama nie jestem tego taka pewna. Postaram się, ale co wyjdzie to zobaczymy. 
! DO KOŃCA BLOGA ZOSTAŁY 3 ROZDZIAŁY + EPILOG. !

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 71.

*Emma*
Obudziłam się pierwsza, co nie było wielkim zaskoczeniem. Podniosłam się z łóżka tak, żeby nie obudzić mojego ukochanego męża i w pierwszej kolejności zeszłam na dół. Wypuściłam zaspanego szczeniaka na dwór, a potem wróciłam do kuchni. Zrobiłam sobie mocną kawę na rozbudzenie i oparłam się o blat. Zastanawiałam się na co mam ochotę na śniadanie, ale nie mogłam nic wymyślić. W końcu postawiłam na zwyczajne tosty z dżemem. Kilkanaście minut później zarówno ja jak i Elmo byliśmy po śniadaniu. A Marco dalej spał. Zaczynało mi się powoli nudzić. Nie musiałam nic sprzątać, gotować ani nic. Bez dzieci jest jakoś dziwnie, spokojnie. Przyzwyczaiłam się, że zawsze jest coś do roboty.
-Oddam żonę za butelkę wody - usłyszałam głos na schodach i wybuchłam śmiechem
-Jestem warta tylko butelkę wody ?
-Wybacz skarbie, ale teraz tak
-Jesteś okropny - rzuciłam w niego poduszką
-Dobra dobra
-Chcesz coś do jedzenia ?
-Coś poproszę - westchnął
-Proszę bardzo - zaśmiałam się wstając z kanapy
Przeszłam do kuchni, zrobiłam mu szybką jajecznice i postawiłam na stole.
-Herbaty ?
-Wody, tylko wody
-Okej
-Kochanie
-Słucham ?
-Wiesz, że Cię kocham ?
-Wiem - puściłam mu oczko - a co byś chciał ?
-Odpowiedź
-Ja też Cię kocham
-Uff, a już się bałem
-Dzisiaj cały dzień spędzimy w domu ?
-Mam nadzieje
-Strasznie mi się nudzi - jęknęłam
-Możemy wyjść na dwór czy coś
-Wiem wiem
-Gdzie Elmo ?
-Chyba na dworze - udałam, że myślę
-Chyba?
-Żartuje - uśmiechnęłam się - śpi w kuchni
-A to śpioch
-Chyba wyjdę z nim na spacer, masz ochotę ?
-Nie - mruknął - zaraz wracam do łóżka
-Marco nie piłeś aż tak dużo
-Ale piłem i na dodatek cały dzień byłem na nogach
-Okej, w takim razie odpoczywaj
-Jestem już za stary na takie imprezy - zażartował
-Coś mi się zdaje, że muszę Cię wymienić na nowszy model
-Spróbowałabyś - spojrzał na mnie
-Może jeszcze spróbuje - puściłam mu oczko
-I kto tu jest okropny - pokręcił z niedowierzaniem głową
-Dalej Ty kochanie - pocałowałam go w policzek - lecę na górę się przebrać
-W porządku
Poszłam do garderoby, gdzie założyłam czarne szorty, miętową koszulkę na ramiączka i czapkę z daszkiem. Potem związałam włosy w wysokiego kucyka w łazience i umalowałam się. Zeszłam na dół, ubrałam Elmo w szelki, do których przypięłam smycz i założyłam jakieś Nike.
-Kochanie wychodzę - zawołałam
-Okej, masz telefon ?
-Oczywiście
-Do zobaczenia
-Pa. Kocham Cię
Wyszłam ze szczeniakiem z domu i od razu skierowaliśmy się w stronę parku. Jak na małego psiaka Elmo bardzo dobrze zachowywał się na smyczy. Nie ciągnął, nie szarpał, tylko szedł grzecznie kawałek przede mną. W czapce niewiele osób mnie rozpoznawało, nawet na mnie nie patrzyli, tylko mijali mnie. Dotarliśmy do parku, gdzie trochę poluzowałam smycz, żeby pies mógł się wybiegać.
-Em ! - usłyszałam i automatycznie się odwróciłam
-Cześć - uśmiechnęłam się ściskając przyjaciółkę
-Widzę, że też wybrałaś się na spacer
-Tak, jest idealna pogoda
-Dokładnie - poparła mnie pani Lewandowska
-A gdzie zgubiłaś Wikę ?
-Została z Robertem
-Jejku jak ona rośnie - zajrzałam do wózka, w którym spała mała Zuzia
-To prawda - uśmiechnęła się
-Dokąd zmierzasz ?
-Nie wiem sama - wzruszyła ramionami - a Wasze dzieci u dziadków ?
-Tak, jutro je odbieramy
-Macie cały dzień dla siebie, możecie korzystać
-Tak - zaśmiałam się - szczególnie, że mój mąż leży w łóżku i umiera
-Na prawdę ? - również się zaśmiała - myślałam, że dużo nie pił
-Bo nie pił, ale też był zmęczony i teraz odpoczywa
-Rozumiem
-A Wy macie jakieś plany na dziś ?
-Nie - pokiwała przecząco głową
-To może wpadnijcie do nas, zrobimy jakiegoś grilla
-Świetny pomysł, będzie nam bardzo miło
-Zapraszamy około 18 albo i wcześniej
-Okej
-Och przepraszam - spojrzałam na psa, który krążył obok mnie - chyba Elmo chce wracać do domu
-W porządku - zaśmiała się
-Do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek
-Do zobaczenia - pomachała mi
Tym razem pies powoli człapał za mną, więc stanęłam na chwile i spojrzałam na niego.
-Idziemy do domu Elmo - powiedziałam wesoło, a on zaczął merdał ogonkiem - do domku
No i podziałało, bo prawie musiałam za nim biec. Co za pies. Już na podwórku uwolniłam go ze smyczy, więc od razu pobiegł gdzieś za dom, a ja weszłam do środka.
-Jestem - zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział
Zdjęłam buty w przedpokoju i przeszłam do salonu, gdzie uchyliłam drzwi tarasowe na wypadek jakby Elmo chciał wejść do środka. Zaniepokojona faktem, że mój mąż mi nie odpowiedział ruszyłam na górę. Weszłam do naszej sypialni i o dziwo go nie spotkałam, ale z łazienki dochodził szum wody. Marco bierze prysznic, a ja wpadłam na świetny pomysł. Szybko rozebrałam się i rzuciłam ciuchy na łóżko, a potem po cichu weszłam do łazienki. Weszłam mojego mężowi do kabiny prysznicowej i przytuliłam się do jego pleców.
-Niespodzianka - szepnęłam
-Hej - zaśmiał się odwracając się przodem do mnie
-Jak się czujesz ?
-Już jest okej
-To dobrze, bo zaprosiłam Lewandowskich na grilla
-Widziałaś się z nimi ?
-Tylko z Anią - uśmiechnęłam się - spotkałyśmy się w parku przez przypadek, bo akurat była na spacerze z Zuzą
-Ahaa - pocałował mnie
Dokończyliśmy wspólny prysznic, a następnie ominęliśmy się ręcznikami i wyszliśmy.
-Na którą ich zaprosiłaś ?
-Około 18
-Okej
-Trzeba zrobić zakupy
-Mogę podjechać jeżeli chcesz
-Chce - zachichotałam
-Ubiorę się i pojadę
-Zrobić Ci listę zakupów ?
-Chyba dam radę - podrapał się po głowie
-W porządku
Piłkarz wyszedł z łazienki, żeby się ubrać, a ja wysuszyłam włosy i zrobiłam nowy makijaż. Spotkaliśmy się znowu w sypialni, z tą różnicą, że ja byłam w ręczniku, a on już ubrany i gotowy.
-Będę niedługo - pocałował mnie
-Jakbyś czegoś nie wiedział to dzwoń
-Okej - wyszedł z pomieszczenia
-Marco ! - pobiegłam za nim
-Tak ? - odwrócił się w połowie schodów
-Zawołaj Elmo i zamknij drzwi tarasowe
-W porządku
Szybko się ubrałam w poprzednie ciuchy, znowu związałam włosy, ale tym razem w koka i zeszłam na dół. Szczeniak zaczął na mnie skakać, a ja dopiero po jakimś czasie ogarnęłam, że jest po prostu głodny.
-Już Ci daje jeść - pogłaskałam go
Przeszłam do kuchni, nasypałam do miski suchego jedzenia i postawiłam ją przed psem. W pewnym momencie mój telefon zaczął dzwonić, więc szybko odebrałam.
-Cześć mamo - usłyszałam głos najstarszej córki
-Hej Sophie - uśmiechnęłam się - i jak jest u babci ?
-Dobrze, ale strasznie mi się nudzi
-Na pewno zaraz coś wymyślicie
-Może - westchnęła
-A jak Twoje rodzeństwo ?
-Nico cały dzień za mną chodzi i mam go dość - pożaliła się
-Pobaw się z nim chwilkę
-Bawiłam się z nim
-To powiedz mu, żeby pobawił się z Leą
-Ona cały czas płacze i marudzi
-Dlaczego ?
-Bo zgubiła swojego misia
-Na spacerze ?
-Nie wiem
-Poproś babcie albo dziadka, żeby go poszukali, bo ona bez niego nie zaśnie
-Kiedyś musi zasnąć
-Mądrala - zaśmiałam się - masz to po tacie
-Tata mówi, że po Tobie
-Dobra dobra
-Idę oglądać film, chcesz babcie ?
-Tak, możesz mi ja dać
-Pa mamo
-Pa kochanie
Przez krótką chwile nic nie słyszałam, aż w końcu moja teściowa dostała do ręki telefon.
-Witaj Em
-Dzień dobry mamo
-Jak Wam się udała impreza ?
-Bardzo dobrze, dziękuje
-Mój syn zadowolony ?
-Nawet bardzo - zaśmiałam się - a jak Wy sobie radzicie ?
-Jakoś dajemy radę
-Sophie mówiła, że Lea zgubiła swojego misia
-Tak, ale znalazłam go zanim zadzwoniłaś
-Uff - westchnęłam
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie musisz się martwić
-Bardzo mnie to cieszy
-Może przyjedziecie jutro trochę wcześniej, zjemy razem obiad
-Bardzo chętnie
-To co może o 14:30 ?
-Idealnie
-W takim razie kończę, do zobaczenia jutro
-Do zobaczenia mamo - uśmiechnęłam się do telefonu - ucałuj dzieci
-Oczywiście - rozłączyła połączenie
Kilkadziesiąt minut później jak siedziałam sobie wygodnie na kanapie z zakupów wrócił mój ukochany. Wspólnie rozpakowaliśmy wszystkie siatki i upewniłam się, że na pewno mamy wszystko czego potrzebujemy. Potem ja zabrałam się za szykowanie jedzenia, a piłkarza wysłałam na zewnątrz. Jego zadaniem było przygotowanie grilla, stołu i innych dupereli.
-Kocham Cię - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się
-Idę na dwór, jak coś to wołaj
-Weźmiesz ze sobą Elmo ?
-Pewnie - zaśmiał się
Zostałam sama w kuchni i robiłam wszystko czego potrzebowaliśmy. Kilka sztuk szaszłyków à la Ann, sałatkę i Healthy przekąski. Wszystko było gotowe. Naszykowałam więc napoje, a potem talerze, sztućce i szklanki. Zadowolona z siebie postawiłam wszystko co się dało na jednej tacy, a resztę na drugą. Zabrałam jedną z tac i wyszłam z nią na zewnątrz.
-Kochanie na blacie stoi druga taca, mógłbyś ją przynieść ?
-Pewnie - uśmiechnął się
-Zakochałam się w tym uśmiechu - zawołałam za nim ze śmiechem
-Dlatego właśnie od 10 lat tylko Ty widzisz ten uśmiech - usłyszałam w odpowiedzi
-Ideał - mruknęłam
-Co ?
-Nic - puściłam mu oczko
-I tak słyszałem - zaśmiał się
-Jasne, to co powiedziałam
-Cytuje - zastanowił się - „ideał"
-Nie wiem o czym mówisz
-O ja wiem - przyciągnął mnie do siebie - o Tobie
-Pff - mruknęłam, a on mnie pocałował
Nagle ktoś za nami odchrząknął, więc szybko się odwróciliśmy. Zobaczyliśmy Anie i Roberta z dziećmi.
-Chyba w czymś przeszkodziliśmy
-Zdecydowanie - zażartował mój mąż
-Przestań - szturchnęłam go
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać, nawet Wika, która niewiele rozumiała. Zaraz Lewy wysłał ją na trampolinę, a Zuzę, która spała w wózku położyliśmy w pokoi Lei i włączyliśmy nianie elektroniczną.
*****
1) To, że założyłam nowego  bloga nie ma związku z tym, że rozdziału nie pojawiają się regularnie. Ja po prostu totalnie straciłam wenę i nie potrafię napisać nic fajnego. Ten rozdział też jest trochę wymuszony, ale już nie chciałam, żebyście czekali.  Na nowym blogu rozdziały pojawiają się regularnie co tydzień, ale tylko dlatego, że mam napisane rozdziały do rozdziału 19 i wystarczy, że je dodaje.
2) Jeżeli sytuacja z moją weną się nie poprawi to do grudnia kończę wszystkie swoje blogi :/ 

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 70.

~May 31, 2019~
*Marco*
Podobno jak facet kończy trzydzieści lat to zaczyna się zastanawiać co poszło dobrze, a co źle w jego życiu. Magiczna trójka z przodu zachęca do refleksji. Skoro, więc ja też należę już do tego elitarnego klubu to może podsumuje to co ostatnio działo się w moim życiu. W zasadzie ostatnie dziesięć lat mojego życia to była bajka. Dziesięć lat temu poznałem moją ukochaną żonę, jesteśmy razem od lat sześciu, a małżeństwem od pięciu. Mamy trójkę wspaniałych dzieci, które rosną jak na drożdżach. Trudno jest mi uwierzyć w to, że Sophie ma już 9 lat, Nico niedługo skończy 5, a moja mała Lea całkiem niedawno miała 3 urodziny. Razem z Em nie planujemy więcej dzieci, trójka to całkiem fajna liczba, ale nigdy nie wiadomo jak to się wszystko w życiu potoczy. Cały czas gram w Borussii, ale nieubłaganie zbliża się ten czas kiedy będę musiał zrezygnować z kariery, niby mam jeszcze kilka lat, ale zanim się obejrzę to będę już na piłkarskiej emeryturze. W tym roku są Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, cztery lata temu moja drużyna wygrała, w tym roku może też to nastąpi, ale znowu beze mnie. Zrezygnowałem, nie czuje się nie siłach, nie chce zostawiać rodziny na długo. Może postąpiłem egoistycznie, ale rozmawiałem też z trenerem i nie wiadomo czy dostałbym powołanie.
Dzisiaj jest piątek i razem z moimi najbliższymi przyjaciółmi i znajomymi idziemy do klubu świętować moje urodziny. Dzieci podrzuciłem do mojej mamy i tam mają zostać do końca weekendu, niech babcia się nimi nacieszy.
Impreza ma się zacząć około 19, wynająłem całkiem sporą loże, a moja ukochana wynajęła catering.
-Em już jestem - zawołałem wchodząc do domu
-Tak szybko ? - weszła do przedpokoju
-Śpieszyłem się - wzruszyłem ramionami
-Miałeś uważać - zaśmiała się całując mnie w usta
-Wiem wiem, ale uważałem
-Jak tam sobie poradziłaś z Elmo ?
-Wypuściłam go na dwór - przewróciła oczami
-Przyznaj, że jest słodki
-Jak wyszliście to wskoczył mi do łóżka i zaczął mnie lizać - uśmiechnęła się - ale tak, jest słodki
-No widzisz - złapałem ją za rękę - jestem głodny
-Jedliście śniadanie ?
-Dzieci jadły, a dla mnie było za wcześnie
-A wziąłeś wszystko dla Lei ?
-Tak, wszystko co było na liście
-To dobrze - odetchnęła
Poszliśmy do kuchni, gdzie moja ukochana zaczęła przygotowywać dla mnie, a może też dla siebie posiłek. Ja przeszedłem do salonu, gdzie wpuściłem psa przez taras. Szczeniak zaczął wesoło na mnie skakać i piszczeć. Ma już ponad pół roku, ale jest z nami od niecałych czterech miesięcy. W końcu dzieci namówiły Emmę, żeby zgodziła się na zwierzaka, bo ze mną nie miały najmniejszego problemu.
-Dawałaś mu jeść ?
-Jeszcze nie - pokiwała przecząco głową
-To ja mu dam
-Mogłeś zabrać go do swojej mamy, będzie tęsknił za dziećmi
-Wytrzyma, a wiesz jaka mama jest przewrażliwiona na punkcie swojego ogródka
-Tak to prawda - zaśmiała się
Nasypałem do miski Elmo porcje jego śniadania, a następnie usiadłem przy stole. Żona postawiła przede mną talerz z jajecznicą oraz tostami i kubek z herbatą, a sama usiadła naprzeciwko.
-Ty nie jesz ?
-Już jadłam
-Dziękuje
-Smacznego, na zdrowie
-Czemu mi się tak przyglądasz ?
-Mam pytanie
-Tak ?
-Wolisz dostać prezent teraz czy na imprezie ?
-Może być na imprezie - uśmiechnąłem się
-Okej, jak wolisz
-Co będziemy robić do imprezy ?
-A co byś chciał ? To Twoje urodziny
-Ja już wiem co bym chciał - zaśmiałem się
-Zboczeniec - pokazała mi język
-Starzeje się, więc muszę korzystać póki czas
-Myślę, że jeszcze przez jakiś czas będziesz w pełni sił
-Jakiś czas ? - uniosłem pytająco jedną brew - miałem nadzieje, że jeszcze przez długi czas
-Właśnie o to mi chodziło
-Tak myślałem - puściłem jej oczko
-Jesteś pewien tych mistrzostw ?
-Tak
-Może jeszcze chwile o tym pomyśl
-Em jestem pewien - złapałem ją za rękę - ten temat jest już skończony
-W porządku
-Możemy iść na spacer z Elmo
-Tak, to dobry pomysł - uśmiechnęła się
-Przebierasz się czy coś ?
-Nie, chyba, że powinnam
-Wyglądasz pięknie tak zawsze
-Skoro tak mówisz to jestem gotowa
-Super
Przeszliśmy do przedpokoju, gdzie ubrałem szczeniaka w szelki, przypiąłem do nich smycz i wyszliśmy z domu. Złapałem moją żonę za rękę i kierowaliśmy się w stronę parku.
-Patrz jaki jest zadowolony ze spaceru
-Znudził mu się już ogród - zaśmiała się wesoło
-Pewnie tak
-Kochanie
-Słucham
-Chodźmy na lody - spojrzała na mnie
-Okej - zboczyliśmy trochę z trasy, żeby podejść do budki z lodami - jakie chcesz ?
-Sorbet malinowy i bakaliowe
-W porządku
Zamówiliśmy sobie po dwie gałki i znowu szliśmy do parku. Na miejscu usiedliśmy gdzieś na trawie, a Elmo kręcił się gdzieś koło nas na całej długości smyczy.
-To mądry pies - spojrzałem na niego
-Tak, dobrze, że go wzięliśmy
-Możesz powtórzyć ? - zaśmiałem się
-Oj spadaj - machnęła ręką
-Jeszcze nie dawno nie chciałaś psa
-To było kilka lat temu
-Bez przesady - przewróciłem oczami
-Czas szybko mija staruszku - zażartowała
-Ja Ci dam staruszku - przyciągnąłem ją do siebie - przeginasz skarbie przeginasz
-I co mi zrobisz ? - przygryzła wargę
-Zobaczysz jak tylko wrócimy do domu - przelotnie ją pocałowałem
Kilka godzin później szykowaliśmy się już na imprezę. Założyłam czarne jeansy i błękitną koszule, a moja żona ubrała się w beżową sukienkę i wysokie obcasy.
-Możemy już wychodzić ?
-Tak, zamówiłam już taksówkę
-W takim razie chodźmy - wyszliśmy z domu, a taksówka już była
Wsiedliśmy do niej, podałem adres klubu i dwadzieścia pięć minut później byliśmy już na miejscu. Szybko zapłaciłem, wysiadłem, a następnie pomogłem wysiąść Emmie. Weszliśmy do eleganckiego budynku, podałem swoje nazwisko, a menadżer klubu zaprowadził nas do odpowiedniej loży, gdzie byli już prawie wszyscy goście. Wszyscy zaczęli mi składać życzenia i wręczać prezenty, a ja cierpliwie czekałem na koniec kolejki. Ostatnia jak zwykle była moja ukochana.
-Kochanie życzę Ci wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia, dużo miłości, dużo szczęścia. Mam nadzieje, że przynajmniej niektóre marzenia Ci się spełniły, ale mimo wszystko życzę Ci spełniania marzeń. Pociechy z dzieci i jak najmniej kłótni z żoną. Wszystkiego najlepszego - pocałowała mnie
-Dziękuje Ci bardzo - odwzajemniłem pocałunek
-Mam nadzieje, że impreza się uda
-Na pewno - zaśmiałem się
Wszyscy zaczęliśmy tańczyć w rytm głośnej muzyki, piliśmy sporo alkoholu, ale nie zapomnieliśmy również o jedzeniu. Leciała akurat jedna z piosenek Beyonce, którą lubi Em, więc dołączyłem do niej na parkiecie. Razem na prawdę świetnie nam wychodziło, a moi goście patrzyli na nas i zrobili nam więcej miejsca.
-Kocham Cię - powiedziałem zanim energicznie wykonałem obrót
-Ja Ciebie też - zachichotała
Za chwile przejął ją Mario, a ja wróciłem do stolika. Zauważyłem, że siedzi przy nim Ania, więc usiadłem obok niej
-Coś się stało ?
-Nie, dlaczego ?
-Siedzisz tu tak sama
-Odpoczywam
-Na pewno ? - spojrzałem na nią podejrzliwie
-Oczywiście - uśmiechnęła się
-Chodź zatańczymy - wyciągnąłem w jej stronę dłoń
-Dobrze - westchnęła - zatańczymy
-Nie mogłabyś mi odmówić. W końcu mam dzisiaj urodziny
-To masz szczęście - puściła mi oczko i obydwoje się zaśmialiśmy
Niecały rok temu Ania urodziła drugie dziecko, znowu córeczkę, którą nazwali Zuzia, a Wika, która ma 4 lata bardzo się cieszy z młodszej siostrzyczki. Ania jak to Ania cały czas prowadzi bloga, często podróżuje, ale już dużo mniej. No i na stałe zrezygnowała z Karate, ale to już przy pierwszej ciąży.
-To co Aniu dobijajcie do trójki ? - zaśmiałem się
-Mówisz o dzieciach
-Pewnie, że tak
-Już chyba nie - pokręciła przecząco głową
-Za późno zaczęliście
-Wy za to zaczęliście wyjątkowo wcześnie - odgryzła się
-Kiedyś trzeba - stwierdziłem
Zeszliśmy z parkietu jak tylko skończył się utwór. Usiadłem obok mojej zony obejmując ją delikatnie, a ona uśmiechnęła się w moją stronę.
-Co tam ?
-Nic - wzruszyła ramionami
-Jak się bawisz ?
-Dobrze, dziękuje
-Cieszę się - pocałowałem ją w czoło
-Menadżer mi powiedział, że mamy czas do 4:30
-To bardzo dużo czasu
-Ja już wiem do której Wy potraficie się bawić - zaśmiała się
-Muszę wreszcie dojrzeć skarbie, trójka z przodu zobowiązuje
-Jasne jasne, dojrzewać będziesz po czterdziestce
-Czyli mogę jeszcze poszaleć ?
-Z umiarem możesz. Masz moja zgodę
-Nawet nie wiesz jak się cieszę - uśmiechnąłem się szeroko
Osoby, które znajdowały się blisko nas to przysłuchiwały się naszej rozmowie z rozbawieniem. Emma w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym, wesołym śmiechem, a ja schowałem twarz w jej włosach.
-Już nie udawaj, że się tak wstydzisz
-Nie wstydzę się i nie udaje
-Z pewnością
-O której ma być tort ?
-Przed północą
-Dziękuje, że mi ze wszystkim pomogłaś
-Cała przyjemność po mojej stronie
Straciłem z oczu moją ukochaną jak tylko rozdzieliliśmy się na parkiecie. Co chwila zmieniałem partnerki do tańca, bo w końcu musiałem się jakoś zając moimi gośćmi. Z facetami piłem to z kobietami tańczyłem. Układ idealny !
-Aniu widziałaś Em ?
-Poszła się przewietrzyć
-Dawno ?
-Nie, przed chwilą
-Pójdę do niej
-W porządku
Przepchnąłem się przez tłum i już po chwili byłem na zewnątrz. Nie musiałem się zbytnio oglądać, od razu ją zauważyłem. Siedziała na ławce i wpatrywała się w gwiazdy. Wieczór, a może już noc na szczęście był ciepły, ale mimo wszystko bałem się, że zmarzła
-Jest ok ?
-Tak - spojrzała mnie - czemu pytasz ?
-Bo wyszłaś i nic nie mówiłaś
-Przepraszam, nie chciałam Ci przeszkadzać - uśmiechnęła się nieśmiało
-Nie jest Ci zimno ?
-Nie - pokręciła przecząco głową - zaraz wracam, chciałam się tylko trochę przewietrzyć
-Rozumiem
-Ania Ci nie mówiła ?
-Mówiła, dlatego tu jestem
-Okej
-Co ja bym bez Ciebie zrobił ?
-To samo - zaśmiała się - tylko z inną
-Mylisz się - pocałowałem ją w dłoń - cieszę się, że Cię mam
-Ja też się ciesze
-Że Cię mam ? - zażartowałam
-Nie, że ja Cię mam głuptasie
-Kocham Twój uśmiech
-A ja kocham całego Ciebie
-To dobrze - uśmiechnąłem się - nawet bardzo dobrze
-Okej, przewietrzyłam się i możemy wracać
-To idziemy
Pomogłem jej wstać, a potem wspólnie wróciliśmy do środka. Impreza trwała, aż do zamknięcia, a potem wszyscy wróciliśmy do swoich domów. Nie byłem jakoś zbytnio pijany, ale jak tylko położyłem się do swojego łóżka to zasnąłem. Tak to jest jak się wstaje bardzo wcześnie, żeby zawieźć dzieci do babci, a kładzie się bardzo późno. Może powiedzieć, że byłem na nogach przez całe 24 godziny. Rekord. Och co ta trzydziestka robi z ludźmi.

*****
Napisałam, wydawał się długi, dodaje na bloggera, robię normalne poprawki (usunięcie formatowania, pogrubienie), biorę podgląd i co ? Dupa !!! Krótki ... Jestem załamana. To już kolejny rozdział dzisiejszego dnia. Co się dzieje z moją weną ? Niech zostanie ze mną jak najdłużej. Ok, zaczynam pracować nad nowym rozdziałem i będę go pisała i pisała i pisała, aż w końcu będzie długi i pewnie nudny. Ostatnio wszystko co piszę jest nudne jak falki z olejem ... Dobra koniec. Liczę na komentarze ! To już prawie koniec bloga. 

DO KOŃCA OPOWIADANIA ZOSTAŁO 5 ROZDZIAŁÓW + EPILOG.  

Rozdział 69.

*Emma*
~Two Weeks Later~
Już dzisiaj wychodzimy razem z Leą do domu, ma nas odebrać oczywiście mój ukochany mąż. A Nico i Sophie czekają na nas w domu, ale nie jestem pewna z kim. Pielęgniarka przywiozła mi mojego malucha i postawiła łóżko noworodkowe przy moim szpitalnym łóżku. Usiadłam wpatrując się w mojego malucha i czekałam, aż mój mąż się pojawi. Drzwi się otworzyły, ale okazało się, że to lekarz.
-Dzień dobry - uśmiechnął się
-Dzień dobry - odwzajemniłam uśmiech
-Jak się pani czuje ?
-Bardzo dobrze, dziękuje
-Mam pani wypis, receptę i wszystkie wyniki badań pani i córki
-W porządku
-Musi pani dużo wypoczywać i na siebie uważać
-Wiem, dużo razy już to słyszałam
-I pewnie jeszcze nie raz pani usłyszy - zaśmiał się
-Wszystko wiem i wszystko pamiętam. I obiecuje, że zastosuje się do wszystkich zaleceń
-Musi się też pani stawiać na wizyty kontrolne
-Oczywiście, co ile ?
-Co najmniej co dwa tygodnie
-Dobrze, czy mam się wcześniej umawiać na wizytę ?
-Nie, proszę po prostu przyjść
-Okej, zapamiętam
-W takim razie to już wszystko
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Proszę bardzo - podał mi kopertę z dokumentami - życzę zdrowia i radości
-To bardzo miło z pana strony, dziękuje
Lekarz wyszedł z mojej sali, a ja położyłam się na łożku. Drzwi po raz kolejny otworzyły się, ale tym razem to już z całą pewnością był mój mąż.
-Witaj kochanie - pocałował mnie
-Cześć - uśmiechnęłam się szeroko
-Proszę - podał mi torbę - pomóc Ci ?
-Nie, zajmij się Leą
-W porządku
-Zaraz wracam - poszłam do łazienki
Ubrałam się w ciuchy, które przyniósł mi blondyn, umalowałam się delikatnie i uczesałam. Po kilkunastu minutach wyszłam z pomieszczenia, a tam czekała na mnie cudowna niespodzianka. Wszystkie moje rzeczy były spakowane, Lea była ubrana i spała grzecznie w nosidełku.
-Gotowa ?
-Tak, wracajmy wreszcie do domu
-Nawet nie wiesz jak się ciesze, że do nas wracasz
-Ale daliście radę ? - uśmiechnęłam się
-Staraliśmy się, ale bez Ciebie to nie to samo
-Mam wziąć coś od Ciebie ?
-Nie, dam radę
-Ok
-Tylko zasłoń twarz Lei
-Czekają na dole ?
-Oczywiście, że tak - zaśmiał się
-Jak zwykle - przewróciłam oczami
Zakryłam nosidełko i moją malutką córeczkę pieluchą tetrową i razem we trójkę opuściliśmy szpital. Zdziwił mnie fakt, że aż tylu fotoreporterów stało pod budynkiem i wszyscy robili nam tak dużo zdjęć, że aż mnie oślepiło. Zamontowałam nosidełko z tyłu, usiadłam obok i ruszyliśmy do domu.
-Kto jest z dziećmi ?
-Zobaczysz
-Ale nie są same ? - zaśmiałam się
-Ha ha ha, bardzo zabawne - mruknął
-Żartowałam kochanie
-Masz szczęście - puścił mi oczko w lusterku
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - uśmiechnął się
W końcu dojechaliśmy do domu, torbę ze szpitala Marco zostawił w przedpokoju, więc dalej szedł tylko niosąc tylko nosidełko. Na środku salonu wisiał napis "Witamy w domu !", już miałam rzucić się mężowi w ramiona, ale ten spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. To nie jego sprawka ?
-Niespodzianka - gości wyskoczyli z rożnych miejsc
-Mamo ! - Sophie podbiegła do mnie
-Cześć skarbie - uklęknęłam i przytuliłam ją mocno - byłaś grzeczna ?
-Tak, opiekowałam się też Nico - szepnęła mi do ucha
-To dobrze - pocałowałam ją w czoło
-A moją siostrzyczką też będę się opiekowała ?
-Oczywiście
Wszyscy zaczęli do mnie podchodzić i mi gratulować, ale szczerze mówiąc wcale nie sprawiało mi to jakieś wielkiej przyjemności. Byłam zmęczona i nie chciałam nawet udawać, że jest inaczej.
-Kochani przepraszam Was bardzo, ale ja idę się położyć
-Pewnie, odpoczywaj - uśmiechnęła się Ania
-Zaniosę Leę - mój mąż poderwał się z miejsca
-Dam radę - puściłam mu oczko
Wzięłam nosidełko z moją małą księżniczką i razem ruszyłyśmy na górę. Położyłam ją na środku łóżka, a sama zajęłam miejsce obok. Zaraz przyszła Sophie przyprowadzając ze sobą brata i w taki oto sposób leżeliśmy we czwórkę.
-Mamo ona jest mniejsza niż Nico jak był malutki
-Tak, to prawda
-Urośnie jeszcze ?
-Oczywiście, że tak. Nie masz się co przejmować
-To dobrze
I nagle na chwile dołączył do nas Marco. Położyliśmy się wszyscy wspólnie na łożku. Z lewej ja, potem Sophie, Lea, Nico i na końcu Marco. Ustawiliśmy aparat naprzeciwko łóżka i za chwile mieliśmy fotkę. Oczywiście blondyn wstawił je na wszystkie swoje portale społecznościowe z podpisem "Wreszcie w komplecie", a potem zszedł na dół pożegnać resztę gości. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale już na pewno po tym jak Nico i Sophie poszli się bawić u niej w pokoju.
Jak się obudziłam po jakimś czasie to leżałam w łóżku sama z moim mężem. Nieśmiało się do niego uśmiechnęłam, a on delikatnie mnie pocałował.
-Nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym co się stało
-To był koszmar - westchnęłam
-Wiem - objął mnie
-Tak strasznie się bałam
-Nawet nie wiesz jak ja się bałem, że Was stracę
-Ale nas nie straciłeś - westchnęłam
-Chwała Bogu - pocałował mnie - wiesz, że nie dałbym sobie rady bez Ciebie
-Jeszcze przez długi czas będziesz się ze mną męczył
-Mam nadzieje - zaśmiał się
-Teraz mam bliznę
-Która jest śliczna
-Nie, jest okropna
-Jest śliczna i koniec - pocałował mnie z niezwykłą czułością
-Będziesz mnie z nią kochał ?
-Oczywiście ! Dodaje Ci uroku
-Nie prawda - mruknęłam
-Musisz się zgodzisz
-Oj tam, wcale nie muszę
-Jak będziesz w pełni sił to pokaże Ci, że musisz
-Już się nie mogę doczekać
-No raczej - zaśmialiśmy się oboje
-Lea się nie budziła ?
-Nie, ale pewnie niedługo będzie głodna
-Pewnie tak - spojrzałam na zegarek
-Jak się czujesz Em ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się, ale widząc jego wzrok dodałam - na prawdę bardzo dobrze
-Z czasem będzie jeszcze lepiej
Dopóki nasza córka nie zaczęła płakać to leżeliśmy sobie wspólnie i rozmawialiśmy. Piłkarz poderwał się z miejsca, a za chwilkę przyniósł mi małą do łóżka, żebym mogła ją nakarmić. To też właśnie uczyniłam, sprawdziłam, że nie muszę jej przewijać i poczekałam, aż zaśnie. Dopiero wtedy Marco odniósł ją do łóżeczka. W końcu od początku musimy ją do tego przyzwyczajać.
-Jesteś głodna albo chcesz coś do picia ?
-Nie, dziękuje
-To na co masz ochotę ?
-Nie wiem, możemy leżeć i odpoczywać
-Może pójdę zobaczyć co dzieci robią
-Bawią się u Sophie w pokoju
-Jakoś wyjątkowo cicho są
-Bez przesady - zachichotałam
-Mówię Ci Em oni coś kombinują
-Możliwe, ale znasz ich, tak źle nie będzie
-Nico już coraz więcej gada
-Tak ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Yhmm
-To cudownie !
-Wiem
-Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś ?
-Nie było okazji, a po za tym to tak szybko się dzieje
-Zdecydowanie - poparłam go - czas szybko leci
-W Twoim towarzystwie jeszcze szybciej niż zwykle - pocałował mnie
-To dobrze czy źle ?
-Najlepiej
-Uwielbiam jak taki jesteś
-Taki czyli jaki ?
-Słodki, kochany
-Nie jesteś taki na co dzień ?
-Czasem nie, ale wtedy i tak Cię kocham
-Uff - zaśmiał się - już się bałem
-No i bardzo dobrze - uśmiechnęłam się szeroko
-Tak strasznie się za Tobą stęskniłem
-Widywaliśmy się
-To nie to samo. Zdecydowanie wole zasypiać i budzić się koło Ciebie
-Masz to jak w banku do końca życia
-To obietnica ?
-Oczywiście, że tak
-W takim razie trzymam Cię za słowo
Naszym kochanym dzieciom znudziła się zabawa tylko we dwójkę, więc wpakowali się nam do łóżka, a ich tatuś włączył jakąś bajkę. Oglądaliśmy ją we czwórkę dopóki chłopiec nie zasnął. Blondyn odniósł go do jego pokoju, a ja mocno przytuliłam Sophie.
-Mamo
-Słucham
-Czy teraz już nie będziesz w szpitalu tak długo
-Nie, teraz tylko będę musiała jeździć co jakiś czas na wizytę kontrolne
-Z Leą ?
-Trochę z Leą, a trochę sama
-Aha
-Tęskniłaś za mną ?
-Tak, bardzo
-To dobrze, bo ja też bardzo tęskniłam - pocałowałam ją w czoło
-Czy tata dał Ci wszystkie laurki, które Ci narysowałam ?
-Pewnie, że tak skarbie

*****
Wiem, że zawaliłam długością rozdziału i przepraszam, ale po prostu znalazłam chwile czasu, trochę weny przyszło i postanowiłam coś napisać. 
Mogę Was zapewnić, że ten blog będzie miał 75 rozdziałów + epilog. 

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 68.

~Next Day~
Obudziłam się jak Nico zaczął płakać, czyli około 6:30, przeciągnęłam się, założyłam sweter i poszłam do jego pokoju. Wzięłam go na ręce i od razu się uspokoił.
-Pójdziemy obudzić Sophie ? - pogilgotałam go po brzuszku, a on zaczął chichotać
Przeszliśmy do pokoju obok czyli do mojej najstarszej córki, postawiłam chłopczyka na podłodze, a on poczłapał do łóżka, w którym spała jego siostra.
-Sophie wstawaj - pogłaskałam ją po głowie
-Nie chce
-Kochanie musimy iść do przedszkola
-Wiem - przekręciła się
-Wstawaj misiu wstawaj

-Za chwilkę - jęknęła
-Pójdę zrobić śniadanie na dół - pocałowałam ją w głowę - zawołam Cię za chwile
-Dobrze
Zeszłam na dół, już przy schodach postawiłam syna na podłodze, a sama ruszyłam do kuchni. Kątem oka widziałam jak chłopczyk idzie za mną, ale dużo wolniej oczywiście. W dużej kuchni zaczęłam przygotowywać śniadanie dla siebie i dzieci. Ponieważ Nico cały czas plątał mi się pod nogami i był marudny to od razu go nakarmiłam. 
-Sophie ! Chodź na śniadanie księżniczko ! 
-Idę - usłyszałam cichy krzyk
Postawiłam na stole talerz z tostami, ostudzoną herbatę i czekałam, aż moja córka łaskawie zejdzie na dół. 
-Mamo 
-Słucham ?
-Nie chce iść dzisiaj do przedszkola
-Dlaczego ?
-Wolałabym zostać w domu - usiadła przy stole 
-Dobrze Sophie, ale powiedz mi dlaczego
-Bo tutaj jest fajniej
-Kochanie, ale co tu będziesz robiła ?
-Pobawię się z Nico 
-Nico idzie do żłobka
-Szkoda - westchnęła
-Zjadaj śniadanie i pójdziemy się ubrać, ok ?
-Ok
Sama też zjadłam jakieś szybkie śniadanie, zapakowałam po wszystkim zmywarkę i we trójkę poszliśmy na górę. Najpierw ubrałyśmy młodego, potem pomogłam się ubrać małej, a na końcu wzięłam ekspresowy prysznic i sama się ubrałam. Postawiłam na wygodę, dlatego ubrałam obcisłe spodnie dresowe i dużą bluzę. Włosy związałam w kucyk, wzięłam torebkę i zeszłam na dół do dzieci.
-Możemy już jechać ?
-Tak
-To ubieramy się
-Mogę ubrać Nico ?
-Możesz
Podczas, gdy moja córka ubierała swojego młodszego brata, a potem siebie to ja założyłam czarną puchową kurtkę i botki w tym samym kolorze. Wyszliśmy z domu, zamknęłam i wsiedliśmy do mojego auta. W pierwszej kolejności Sophie pojechała do przedszkola, a potem ruszyłam w stronę żłobka Nico. Chłopiec cały czas płakał, więc położyłam mu dłoń na czole i od razu wyczułam, że chyba ma gorączkę. Niewiele myśląc zatrzymałam się na poboczu i wybrałam numer do lekarze.
-Dzień dobry, z tej strony Emma Reus
-Dzień dobry pani Emmo
-Chciałam zapytać czy znajdzie pan dla mnie czas ? Nico jest chyba chory
-Niestety jestem na urlopie
-Aha, rozumiem 
-Niech pani jedzie do szpitala, teraz dyżur ma mój kolega. Zadzwonię, żeby od razu panią przyjął  
-Dziękuje bardzo
-Do widzenia
-Do widzenia - rozłączyłam się, a potem wybrałam numer Melanie
-Hej Em 
-Cześć, jest jeszcze u Ciebie Marco ?
-Tak, jeszcze śpi 
-To powiedz mu, żeby potem odebrał Sophie z przedszkola, bo ja jadę do szpitala
-Wszystko w porządku ?
-Tak
-Pokłóciliście się, prawda ?
-Tak, ale powiem Ci innym razem
-Okej
-Paa
-Do zobaczenia - zakończyła połączenie
Po kilkudziesięciu minutach siedziałam już z synem w gabinecie lekarza. Mężczyzna dokładnie zbadał chłopca i zaczął coś pisać na kartce.
-Czy to coś poważnego ?
-Nie, proszę się nie martwić - uśmiechnął się - przepisze dla małego leki i za kilka dni powinno mu przejść
-Chwała Bogu 
-Tylko proszę uważać, żeby się pani od niego nie zaraziła. To nie jest wskazane w pani stanie 
-Postaram się
-W takim razie to wszystko
-Ile płace ?
-Nic - zaśmiał się - jakby coś się działo to proszę dzwonić
-Zapamiętam - ubrałam syna i wyszliśmy z gabinetu
Od razu poszliśmy do apteki, która znajdowała się tuż przy szpitalu, wykupiłam wszystkie przepisane leki, a potem wsadziłam Nico do samochodu i odjechałam w stronę domu. Jak tylko weszłam do środka to rozebrałam chłopca i puściłam go, żeby sobie pobiegał i sama również zdjęłam ubranie wierzchnie. 
-Em - usłyszałam głos mojego męża, a potem go zobaczyłam
-Nie odebrałeś jeszcze małej, prawda ?
-Nie, jest za wcześnie
-To dobrze
-Wszystko w porządku ? Mela mówiła, że jedziesz do szpitala
-Byłam z Nico, przeziębił się
-Jasne
-Przepraszam - chciałam go minąć 
-Pewnie - puścił mnie
Minęłam go bez słowa, a on nawet nie zareagował. Nie chciałam wywoływać kolejnej kłótni, więc po prostu usiadłam na kanapie, wzięłam na kolana Nico i włączyłam mu bajkę. Leki, które podał mu jeszcze lekarz na szczęście zaczęły działać i chłopiec był już spokojny. 
-Pójdę pod prysznic
-Dobrze - nawet na niego nie spojrzałam 
-Ty się na mnie gniewasz ? 
-Słucham ?
-Nie uważasz, że masz mnie za co przepraszać ? 
-Może trochę przegięłam, ale to Ty mnie zostawiłeś 
-Trochę ? - prychnął - uważasz, że to ja zawsze jestem ten najgorszy, tak ?
-Dokładnie tak uważam - warknęłam 
-To gratulacje
-To Twoja wina i doskonale o tym wiesz ! Twoja wina, że mam problem z Kate, Twoja wina, że się zdenerwowałam, Twoja wina, że zostawiłeś mnie samą z dziećmi i nie raczyłeś się odezwać !
-Na prawdę ? A nie uważasz, że to Twoja wina ?
-Moja ?! 
-To Ty sprowokowałaś, Ty przesadziłaś. Ty wyszłaś za mną nie ubrana i zła na dwór, to przez Ciebie nie chciałem wracać do domu !
-Aż tak bardzo Ci przeszkadzam ?!
-Tego nie powiedziałem 
-Nie wcale - wstałam, wzięłam syna na ręce i poszłam na górę. Weszłam do garderoby, postawiłam syna na podłodze, a sama zaczęłam się pakować.
-Co Ty wyprawiasz ?
-Wyprowadzam Cię, skoro aż tak bardzo Ci przeszkadzam 
-Emma przestań 
-Zostaw mnie - dopakowałam małą walizkę i ruszyłam w stronę schodów
-Em uspokój się !
-A daj mi spokój - chciałam spokojnie zejść z walizką na dół
-Zostaw to - próbował mi wyrwać walizkę z rąk, aż nagle ta z hukiem spadła na dół 
-No i zobacz co zrobiłeś ! 
-To na pewno nie była moja wina
-Oczywiście, że Twoja 
-Dobrze Em przestańmy się kłócić - złapał mnie za ramiona 
-Powiedziałam Ci, żebyś mnie zostawił - próbowałam się wyrwać
-Za bardzo Cię kocham złośnico - pocałował mnie i chociaż na początku się opierałam wcale mu to nie przeszkadzało - i przepraszam 
-Jesteś głupi - szturchnęłam go
-I ?
-I przepraszam - pokazałam mu język
-Nie lubię się z Tobą kłócić - znowu mnie pocałował 
-A ja nie lubię jak mnie zostawiasz
-Wiem - mocno mnie objął 
-Ty sprzątasz tą walizkę
-Co tylko chcesz skarbie 
-Muszę dać małemu leki 
-A w szpitalu nie dostał ?
-Dostał
-To odpuść mu na razie
-Ok - westchnęłam - Marco
-Tak ?
-Wali od Ciebie alkoholem - zaśmiałam się
-Miałem iść pod prysznic - podrapał się po głowie
-To idź, zdecydowanie idź
-Niedługo do Ciebie wracam
-Już się nie mogę doczekać
Zgarnęłam syna, który plątał się gdzieś po piętrze i poszłam z nim do swojej sypialni. Położyliśmy się na dużym łóżku, przytuliłam do siebie chłopca, a po chwili maluch już spał. Delikatnie przeniosłam go do jego pokoju do łóżka, a potem wróciłam do siebie i sama zasnęłam.
~March 30, 2016~
*Marco* 
W nocy Em zaczęła rodzić, więc Ania przyjechała zająć się dziećmi, a ja zabrałem moją żonę do szpitala. Dokładnie od dwunastu godzin siedzę pod salą porodową i czekam, aż ktoś wyjdzie i powie mi co z moją ukochaną. Wypiłem już trzy kawy, ale dalej byłem zmęczony. Co chwila dostawałem wiadomości od osób, które wiedzą, że jestem w szpitalu z pytaniem czy Emma już urodziła. Nie, nie urodziła. Ile to jeszcze potrwa ?! Nagle z sali wyszedł lekarz, więc szybko do niego podszedłem.
-Czy moja żona już urodziła ?
-Jeszcze nie
-Ile to jeszcze potrwa ?
-Musimy wykonać cesarkę, nastąpiły pewne komplikacje 
-Jakie komplikacje ?
-Dziecko i matka mogą umrzeć podczas porodu naturalnego 
-Ale ...
-Jestem tu, ponieważ pana żona prosiła, żeby panu coś przekazać 
-Tak ? -zapytałem drżącym głosem 
-Prosiła, żeby pan się nie załamywał, gdyby nie przeżyła - powiedział spokojnie 
-Niech pan ją ratuje - warknąłem 
-Pielęgniarka będzie pana informować na bieżąco - wszedł z powrotem na blok operacyjny 
Załamany usiadłem na krzesełku i schowałem twarz w dłoniach. Cały czas powtarzałem cicho jedno zdanie "Niech oni przeżyją. Niech oni przeżyją. Niech oni przeżyją". Mijały minuty, godziny, a ja dalej nie wiedziałem co z moją córką i żoną. Kilka minut po godzinie 15 z bloku wyszła pielęgniarka i podeszła do mnie.
-Co z nimi ?
-Gratuluje, ma pan córkę. Waży 2650 gram i mierzy 52 centymetry, jest na prawdę malutka
-A moja żona ?
-Wszystko jest w porządku - uśmiechnęła się - odpoczywa
Byłem tak szczęśliwy, że się popłakałem. Nie straciłem ich. Nie straciłem moich kobiet ... 

wtorek, 5 maja 2015

...

Z wielką przyjemnością chciałam zaprosić Was na mojego nowego bloga ! Mam nadzieje, że zajrzycie, przeczytacie i zostaniecie ze mną na dłużej.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 67.

~December~
Już za dwa tygodnie są Święta Bożego Narodzenia. Na szczęście wszystko udało nam się ogarnąć i już od niedługiego czasu mieszkamy w naszym nowym domu. Czas szybko leci, jestem już w 24 tygodniu ciąży, ale na szczęście obyło się bez niespodzianek takich jak byłam w ciąży z Nico. Dzisiaj jest środa, Sophie jest w przedszkolu, Nico w żłobku, a Marco ma trening. A ja po południu wybieram się do lekarza na wizytę kontrolną i poznam płeć mojego dziecka. Oczywiście mój mąż obiecał mi towarzyszyć, ale boję się, że może się nie wyrobić. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Ubrałam czarne ciążowe spodnie, ciepły granatowy sweter i czarne skarpetki. Do dużej torby wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy i zamówiłam taksówkę. Wzięłam do ręki jeszcze jabłko, bo od ostatniego posiłku zdążyłam zgłodnieć i poszłam do przedpokoju. Wyjęłam z szafki czarne botki na płaskim obcasie, a z szafy płaszcz w kolorze butów, blado różowy komin, czapkę i rękawiczki. Wzięłam torbę i wyszłam z domu zamykając jeszcze drzwi na klucz. Wsiadłam do taksówki i podałam adres kliniki, a potem wyjęłam z torby telefon i nerwowo zerkałam na godzinę, która się na nim wyświetlała. Miałam jeszcze sporo czasu, ale Marco nawet jeszcze nie skończył treningu, na pewno się nie wyrobi.

-Jesteśmy proszę Pani 
-Dziękuje - wręczyłam kierowcy banknot - do widzenia
-Do widzenia 
Wysiadłam z auta i szybko przemknęłam do środka budynku, bo na zewnątrz było dość zimno. Wjechałam na odpowiednie piętro, ogarnęłam wszystkie formalności w rejestracji i usiadłam na krzesełku czekając na swoją kolei. Obracałam w dłoniach białego iPhone i czekałam, aż piłkarz do mnie dojedzie. 
-Pani Emma Reus - zawołała pielęgniarka 
-Tak już idę - westchnęłam podnosząc się z miejsca
-Pani doktor czeka w gabinecie
-Dziękuje - wzięłam swoje rzeczy i kierowałam się w stronę gabinetu
Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na przeciwko mojej lekarki. Wypytywała mnie o różne rzeczy jak to bywa, przepisała jakieś witaminy, ustaliłyśmy datę następnej wizyty, a potem zrobiła mi usg.
-Zdecydowaliście się poznać płeć dziecka ?
-Tak, chcielibyśmy wiedzieć
-Dobrze - przyjrzała się - będziecie mieli córkę
-Dziewczynka - uśmiechnęłam się 
-Dokładnie, gratuluje
-Dziękuje bardzo 
Kobieta wydrukowała mi najnowsze zdjęcia usg, podała mi wszystkie recepty i mogłam opuścić jej gabinet. Na korytarzu o dziwo siedział mój mąż i poderwał się z miejsca jak tylko mnie zobaczył.
-Przepraszam - pocałował mnie w policzek 
-Nie ma sprawy - westchnęłam przytulając się do niego 
-I co ?
-Będziesz miał córkę - uśmiechnęłam się
-Córkę ? - spojrzał na mnie
-Yhmm 
-To świetna wiadomość - złożył na moich ustach buziaka 
-Wiem, a teraz wracajmy do domu
-Pewnie - pomógł mi się ubrać i opuściliśmy szpital 
-Jedziemy po dzieci ?
-Tak, chyba, że wolisz wrócić do domu to pojadę sam
-Nie, obojętnie mi 
-Okej
-Tak się zastanawiałam nad tym remontem pokoju dziecinnego i może dokończmy go po Świętach
-Też o tym myślałem, niby nie zostało dużo, ale chyba lepiej tego teraz nie rozgrzebywać 
-Tym bardziej, że Święta będą u nas
-Jak zwykle musisz postawić na swoim - przewrócił oczami 
-Oj daj spokój - zaśmiałam się 
-Uparciuch - pocałował mnie w dłoń nie odrywając wzroku od drogi 
-Twój - szepnęłam
Najpierw pojechaliśmy odebrać małego, który zasnął od razu jak Marco włożył go do fotelika, a potem pojechaliśmy po Sophie, która całą drogę gadała jak najęta.
-Mamo 
-Słucham ?
-Będę miała braciszka czy siostrzyczkę ?
-Siostrzyczkę - uśmiechnęłam się
-Naprawdę ?
-Yhmm
-Nareszcie - pisnęła
-Cii - położyłam palec na ustach - obudzisz Nico
-Przepraszam
Jak tylko dojechaliśmy do domu to zabrałam się za robienie obiadu, bo wszyscy byliśmy głodni. Dla siebie i mojego męża zrobiłam makaron ze szpinakiem, a dla Sophie naleśniki. 
-Obiad - zawołałam 
-Idziemy 
-Rączki umyte ? - uśmiechnęłam się
-Nie - moja córka pokiwała przecząco głową 
-To do łazienki już 
-Dobrze - westchnęła 
-A Ty ? - zwróciłam się do męża 
-Co ja ?
-Umyłeś ręce ?
-Miałem czyste
-Jasne - zaśmiałam się
-Dobra już dobra umyje - pocałował mnie w czoło i umył ręce w kuchennym zlewie
-Siadaj do stołu
-Wygląda pysznie 
-Mam nadzieje, że tak samo smakuje
-Na pewno 
-Jestem - dziewczynka weszła do kuchni i usiadła na swoim miejscu
-Smacznego - powiedziałam 
-Wzajemnie
Wspólnie zjedliśmy posiłek, oczywiście to ja po nim posprzątałam, a potem usiedliśmy w salonie. Ja grałam z Sophie w chińczyka, a Marco oglądał powtórkę meczu.
-Mamo, a możemy iść na plac zabaw ?
-Jest za zimno skarbie
-Możemy się ciepło ubrać
-Pewnie, że możemy, ale mimo wszystko będzie za zimno i może być ślisko
-Szkoda - rzuciła kostką
-Szybko zrobi się ciepło i pójdziemy 
-Obiecujesz ?
-Obiecuje
-A kiedy urodzi się moja siostra ?
-W kwietniu 
-Dopiero ?
-Niedużo czasu nam już zostało
-Bardzo dużo - jęknęła, a ja się zaśmiałam 
Jak usłyszeliśmy płacz mojego małego królewicza to chciałam wstać i do niego pójść, ale wtedy mój ukochany machnął ręką, podniósł się z kanapy i sam poszedł na górę. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do gry, bo teraz była moja kolej na rzut kostką. Zastanawiałam się jak mam dać mojej córce fory w tej grze, ale niestety nie umiałam. Starałam się tak rzucać kostką, żeby wypadało jak najmniej oczek, ale raz miałam 1, a raz 6 i wtedy Sophie się denerwowała. Chociaż na szczęście nauczyła się już przegrywać, no może nadal się jeszcze uczy. 
-Patrz co robią dziewczyny - usłyszałam za plecami i od razu się odwróciłam 
-Cześć kochany - uśmiechnęłam się do syna, a on zachichotał 
-Chcesz iść do mamy na kolana ?
-Chodź tutaj - wyciągnęłam ręce przed siebie i wzięłam go na kolana 
-Mamo Twoja kolej
-Już już - rzuciłam kostką i przesunęłam swój pionek o 4 pola do przodu 
-Przygotuje mu coś do zjedzenia
-Dzięki 
-W lodówce czy spiżarce ?
-Lodówce, wystarczy podgrzać
-Okej
Po kilku minutach o dziwo skończyłyśmy grać, sprzątnęłyśmy grę i włączyłam młodej bajkę. Ja natomiast z Nico na rękach poszłam do kuchni, włożyłam go do krzesełka i wzięłam od Marco miseczkę z obiadem naszego syna. 
-Ja mogłem go nakarmić - prychnął 
-Dam sobie radę - puściłam mu oczko 
-Zawsze dajesz - pocałował mnie w czoło 
-Dzięki Tobie - uśmiechnęłam się szeroko
-Mamy jakieś plany na wieczór ?
-Nie, a co ?
-Chciałem się spotkać z Mario
-Mam nadzieje, że nie nazywa się Kate - wybuchłam śmiechem 
-Em - przewrócił oczami - odpuść sobie
-Tylko żartowałam 
-Minął ponad rok, długo będziesz to jeszcze wyciągała ?
-Ej wziąłeś to na poważnie ? - spojrzałam na niego
-Tak - warknął i wyszedł z kuchni 
-Marco ! 
-Wychodzę 
-Poczekaj - poszłam za nim, ale jak doszłam do przedpokoju to on zdążył wyjść trzaskając drzwiami 
Niewiele myśląc wybiegłam za nim i nie zwracałam uwagi na to, że jestem nieubrana, bez butów i w ciąży. Chciałam go po prostu dogonić. 
-Marco poczekaj ! - ledwo go dogoniłam 
-Co Ty wyprawiasz ?! - wrzasnął 
-Nie chce się kłócić - szepnęłam 
-Em wracaj do domu ! 
-Nie ! 
-Em do jasnej cholery natychmiast wracaj do domu 
-Bez Ciebie nie wracam 
-Odbiło Ci ?! Zostawiłaś dzieci same w domu, wybiegłaś bez butów i kurtki w 5 miesiącu ciąży ! - krzyczał - wracaj do domu, nie mam ochoty na rozmowy 
-Dobrze - burknęłam 
-Em 
-Tak ?
-Masz - podał mi swoją kurtkę 
-A Ty ?
-Dam sobie radę - odwrócił się i odszedł 
Najszybciej jak się dało wróciłam do domu, odwiesiłam jego kurtkę do szafy i poszłam do kuchni. Nico zjadł całą zupkę i ubrudził większość rzeczy dookoła, ale był zadowolony.
-Sophie skarbie bajka jeszcze trwa ?
-Tak
-To ja pójdę umyć Nico, będziemy na górze 
-Dobrze 
Wzięłam chłopca na ręce i biło od niego takie ciepło, że mocno go do siebie przytuliłam. Zmarzłam niemiłosiernie przez te kilka minut, a w dodatku było mi tak głupio i źle. Skąd mogłam wiedzieć, że tak to do niego dotrze ? Może faktycznie mogłam wcześniej o tym pomyśleć w końcu gadaliśmy o tym jak trudno mu było wtedy i, że Kate to skończony temat. A jak pokłóciliśmy się w dniu naszej rocznicy z jej powodu to tylko zaogniło jej temat. To miał być tylko żart ... cholera. 
Umyłam Nico, zmieniłam mu ubranko i zeszliśmy na dół. Włożyłam go do kojca z zabawkami, a sama usiadłam na kanapie obok małej. 
-Mamo, a gdzie poszedł tata ?
-Przejść się
-Mogłam iść z nim
-Nie pomyślał o tym
-Szkoda
-Kończy się zaraz bajka ?
-Tak - westchnęła 
-Okej
-Musimy iść spać ?
-Jeszcze nie idziemy - spojrzałam na zegarek - jeszcze chwilka
-A Nico ?
-Nico niedawno spał 
-Zapomniałam 
W końcu wyszło na to, że zagrałyśmy jeszcze w kilka gier, obejrzałyśmy jakieś krótkie bajki, a potem razem wykąpałyśmy młodego. Przeczytałam mu na dobranoc jakąś bajkę, chociaż to mu nie robi różnicy, a następnie poszłam się zająć córką. Pomogłam jej się umyć, przebrałam ją w piżamę i razem położyłyśmy się do jej łóżeczka. Najpierw przeczytałam jej jedną bajkę, potem drugą, a w połowie trzeciej zasnęła. Powoli podniosłam się, żeby jej nie obudzić, szczelniej przykryłam ją kołdrą i wyszłam z pokoju. Poszłam do naszej sypialni, wzięłam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się i wróciłam do łóżka. Zgarnęłam swój telefon i szybko wystukałam wiadomość do męża. 
"Gdzie jesteś ?"
Cały czas trzymałam w ręku telefon czekając na odpowiedź, ale ta niestety nie przychodziła. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale oczywiście ode mnie nie odbierał. Zirytowana wybrałam numer do Ann, która odebrała prawie natychmiast.
-Hej, co tam ?
-Hej. Jest Mario w domu ?
-Jest
-A Marco u Was jest ?
-Nie ma - westchnęła - coś się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Mario był umówiony z Marco, ale Twój mąż odwołał spotkanie 
-To świetnie 
-Może czegoś potrzebujesz ?
-Nie dziękuje Ann
-Odezwij się rano
-Napiszę Ci sms jak wróci 
-Okej
-Pa
-Dobranoc - rozłączyła się 
Postanowiłam zadzwonić do Lewego, bo Ania z Wiką są już w Polsce, więc to może właśnie do niego poszedł. Szybko wystukałam numer Polaka i czekałam aż odbierze.
-Hej Em
-Cześć Robert. Jest może u Ciebie Marco ?
-Nie przykro mi
-A gadaliście ?
-Tylko na treningu. Coś się stało ?
-Pokłóciliśmy się
-Mam do niego zadzwonić ?
-Nie, poradzę sobie 
-Ok jak wolisz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - dobranoc
-Dobranoc - zakończył połączenie 
Zmęczona i zawiedziona odłożyłam telefon na szafkę nocną i starałam się zasnąć. Jednak zniknięcie mojego ukochanego nie dawało mi spokoju. Przekręcałam się z boku na bok i było mi strasznie niewygodnie. Ani na chwile nie zmrużyłam oka, aż nagle dostałam sms. Szybko weszłam w wiadomości i ujrzałam krótki przekaz od siostry mojego męża.
"Jest u mnie totalnie pijany Marco. Zostanie na noc"
Nie za bardzo wiedziałam co mam odpisać, więc wystukałam tylko dwie literki. 
"Ok"
Z powrotem telefon wylądował na szafce, a ja powoli odpłynęłam w ramiona Morfeusza. 
*****
Kochane już niedługo czyli w maju planuje start nowego bloga znowu z Marco w roli głównej. Wiem, że pewnie chciałybyście o kimś innym, ale ja zaczęłam pisać tego bloga już na początku grudnia i teraz nie za bardzo mogę zmieniać wszystko tym bardziej, że zaczynam pisać już 17 rozdział. Chcecie już w maju czy mam jeszcze poczekać ?