piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 43.

~Some Time Later~
Dzisiaj jest czwartek 12 czerwca 2014r. Rozpoczęcie Mistrzostw Świata. Mecz Brazylia - Chorwacja rozpoczyna się o godzinie 22:00. Marco oczywiście nadal trochę przeżywa, że nie jest teraz w Brazylii, ale powoli mu przechodzi.
-Kochanie
-Hmm ?
-Zabieram Sophie na plac zabaw, poradzisz sobie ?
-Jasne
-Jakby co to dzwoń
-Jeszcze nie rodzę - pocałowałam go
-Wiem wiem - uśmiechnął się
-Lećcie, poradzę sobie
-Ok, kocham Cię
-Marco !
-Tak ?
-Pojedziemy potem na zakupy, bo lodówka jest pusta
-Dobrze
-Pa ! - krzyknęłam jak byli już w przedpokoju
-Papa - wyszli, a ja mogłam sobie spokojnie odpocząć
Och to już 38 tydzień ciąży, za równo 2 tygodnie rodzę, a raczej mam termin porodu. Marco chucha na mnie i dmucha. Sophie jest wyjątkowo grzeczna. Normalnie żyć nie umierać. Ania i Robert są na wakacjach, ale oczywiście Ania dzwoni co jakiś czas, bo się martwi.
Wszystko już jest gotowe, posprzątane, kupione, wyprane. W sumie to przed porodem już nie mam, żadnych wizyt u lekarza ani nic innego. Teraz żyjemy już tylko narodzinami Nico i Mundialem.
Jeszcze zostały oczywiście przygotowania do naszego ślubu, ale zostało już niewiele spraw do załatwienia. Wszystko się układa. Zostanę matką po raz drugi, panią Reus. Tym razem już nic się nie stanie.
Zrobiłam listę zakupów, a potem poszłam się trochę ogarnąć. Wzięłam prysznic, mokre włosy związałam w koka, pomalowałam się i wreszcie ubrałam.
-Jesteśmy !
-Już schodzę
-Ładnie wyglądasz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się promienne
-Mamo jestem głodna
-To chodź zrobię Ci kanapki
-Wolałabym coś innego
-To musimy jechać najpierw do sklepu
-Wytrzymam
-To jedziemy - uśmiechnął się Marco
-Okej - wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Marco. Zapięłam małą w foteliku, a sama usiadłam na miejscu pasażera, jednak nie zapinałam pasów. W końcu kobiety w ciąży nie powinny
-Co ciekawego się działo na placu zabaw ?
-Tata mnie tak wysoko bujał
-Na prawdę?
-Tak ! Było super !
-To bardzo się cieszę, będziecie mi musieli pokazać jak wysoko Cię bujał
-Pokaże Ci jak razem pójdziemy na plac zabaw
-Już się nie mogę doczekać
-Tato, a kiedy wujek Mario gra mecz ?
-W poniedziałek księżniczko
-Dopiero ?
-Szybko zleci
-A wygrają ?
-Oczywiście
-Pojedziemy do nich ?
-Chciałabyś ?
-Tak
-Jak Nico będzie miał paszport to pojedziemy
-A jak nie to co ?
-To będziemy oglądali mecz w domu
-Nie fajnie
-Pomyślimy jeszcze kochanie
-A po za tym nie wiadomo jak daleko dojdzie drużyna z wujkiem - dodał Marco, a ja się zaśmiałam
-Ja bym chciała, żeby wygrali
-Też bym chciał, żeby wygrali, ale nigdy nic nie wiadomo
-Jak Ty byś grał tato to byśmy byli z Tobą w Brazylii
-Nie wiem aniołku
-Szkoda
-Nie ma co się smucić - odwróciłam się do niej
-Nie smucę się - na jej twarzy zagościł uśmiech
-To dobrze - puściłam jej oczko
-Jesteśmy
-Odepniesz ją, a ja pójdę po koszyk ? - zaproponowałam
-Oczywiście
-Widzimy się przy wejściu - wysiadłam z samochodu i poszłam po koszyk. Wyjęłam z portfela drobne, włożyłam i wzięłam koszyk. Marco jak podszedł z Sophie to przejął koszyk, a ja wzięłam dziewczynkę za rękę. Wkładaliśmy do koszyka wszystkie rzeczy, które były na liście, no jeszcze jakieś inne, ale nie dużo.
-Kupimy lody ?
-Chyba mamy jeszcze w domu - spojrzałam na narzeczonego
-Wątpię
-Dobrze to weźmiemy, jakie chcesz ?
-Może czekoladowe
-Okej - otworzyłam sklepową zamrażarkę i wyjęłam z niej pudełko lodów
-Coś jeszcze ?
-Chyba wszystko już mamy
-To chodźmy do kasy
-Mogę prowadzić wózek ?
-Sophie on jest za ciężki
-Nie prawda
-Jak już zapakujemy wszystko do bagażnika to razem go odprowadzimy, dobrze ?
-No dobrze
-Jest tak samo uparta jak Ty - szepnął piłkarz
-Taa yhmm
-No widzisz złośnico
-Pff - zaśmiałam się
-No tak zabawne
-Tylko uważaj, żeby Nico taki nie był
-Broń Boże
-Nigdy nic nie wiadomo
-Nico to będzie grzeczniutki aniołek
-Tak z pewnością
-Zobaczysz
-Mam nadzieje, że nie będzie takim aniołkiem jak Ty
-Dziękuje Ci kochanie za ten uroczy komplement
-Jak zwykle cała przyjemność po mojej stronie
Nadeszła nasza kolej, więc kasjerka zaczęła liczyć wszystko po kolei, a my pakowaliśmy to do siatek. Potem wszystko do koszyka, blondyn zapłacił i wszyscy razem wyszliśmy z marketu. Zapakowaliśmy wszystkie siatki do bagażnika, odprowadziłam z małą koszyk i wróciłyśmy.
W domu przygotowałam nam coś do zjedzenia, a zaraz potem rozpakowałam reszte zakupów.
-Gdzie Sophie ?
-Bawi się w basenie
-Znowu ?
-Polubiła go
-Wiem wiem
-Poza tym jest gorąco
-Za gorąco
-Bez przesady
-Nic nie rozumiesz
-Przykro mi
-Idziemy na dwór ?
-Przecież jest gorąco
-Usiądziemy od parasolem
-To chodź - objął mnie
-Zastanawiam się nad tym wyjazdem do Brazylii
-A nad czym konkretnie ?
-Nico będzie taki malutki, nie wiem czy to dobry pomysł
-Em nic mu nie będzie
-Wyobrażasz go sobie na meczu ? Głośno, niebezpiecznie
-Zabierzemy Melanie
-Marco - westchnęłam
-A co Ty na to, żeby go zostawić ? Pojedziemy dzień przed meczem, wrócimy po
-Nie chce go zostawiać
-Kotku zastanów się - pocałował mnie
-Okej, przemyśle to
-Zobaczmy co ta nasza córka robi
-Pewnie jak zwykle rozrabia
-Nie prawda
-No popatrz - zaśmiałam się jak wyszliśmy na dwór. Woda w basenie była brudna, a nasze dziecko całe mokre, chociaż Marco powiedział jej, że ma nie moczyć włosów
-Kąpiesz ją i zmieniasz wodę w basenie
-Czemu ja ?
-Ja nie mogę się przemęczać
-Jakoś nigdy nie lubiłaś tej wymówki
-Kobieta zmienną jest, szczególnie w ciąży
-Nie pomożesz mi ?
-Pomogę pomogę
-Dziękuje
-Widzimy się na górze w łazience
Wstałam i poszłam na górę, a chłopak za chwile przyniósł dziewczynkę. Włożył ją do wanny, w której już było trochę ciepłej wody i razem zaczęliśmy ją kąpać. Poszło nam sprawnie i już po niedługim czasie wytarliśmy i przebraliśmy ją.
-Wysuszę jej włosy, a Ty ogarnij basen
-Dobrze - pocałował mnie i Sophie w policzek i wyszedł
Najpierw rozczesałam jej blond włosy, a potem zaczęłam suszyć jej różową, małą suszarką.
-Mamo, a Nico też będziesz suszyła włosy ?
-Jak będzie starszy to tak, ale na razie nie
-A czemu ?
-Bo będzie za malutki
-On na wszystko będzie za mały
-Zobaczysz, że szybko urośnie
-Nie prawda
-Proszę mi tutaj nie strzelać fochów
-Dlaczego ?
-Bo się pogniewam
-Nie !
-To nie będziesz się już obrażała ?
-Nie będę
-To dobrze - dałam jej pstryczka w nos
-Ej !
-Grzeczniej - zaśmiałam się
-Przepraszam
-Chciałabyś gdzieś jechać na wakacje ?
-Nie
-Czemu nie ?
-Bo nie chce jechać bez Nico
-Pojechałabyś z babcią i dziadkiem
-Ale ja nie chce
-Kochanie potem to pojedziesz tylko na kilka dni ze mną i z tatusiem
-I z Nico ?
-Tak z Nico
-A kiedy ?
-Po moim i taty ślubie
-Może być
-Na pewno nie chcesz wcześniej nigdzie jechać ?
-Nie
-No dobrze - odpuściłam. Marco miał racje, ona jest uparta. Chociaż nie koniecznie po mnie
-Zjemy coś ?
-Jedliśmy nie dawno
-Coś słodkiego
-Możemy zrobić jakieś ciasteczka
-Tak tak ! Tylko szybko
-Dobrze to zwiążemy Ci włosy
-W warkocza
-Dobrze niech będzie - spełniłam jej prośbę
Wspólnie we trójkę zrobiliśmy ciasteczka. Potem oczywiście szybko je zjedliśmy. Poszliśmy na jakiś spacer, pobawiliśmy się i po 20 mała padła. Ze względu na mecz wzięłam szybko prysznic, ubrałam się w piżamę i zeszłam do Marco, który siedział w salonie.
-Komu kibicujesz ?
-Brazylii - uśmiechnął się
-Dobra drużyna
-Niemcy najlepsi
-Wiadomo - wybuchłam śmiechem
-Jak się ma mój syn ?
-Dziwnie spokojny
-Odpoczywa
-No i dobrze
-Nie męczył się dzisiaj ?
-Męczył przez chwile
-Grzeczny chłopak
-Tak tak - pokazałam mu język - wmawiaj sobie
-Nie muszę sobie niczego wmawiać
-Okej - ucięłam temat śmiejąc się
-Kochanie jaki obstawiasz wynik ?
-Hmm - zamyśliłam się - 1:1
-Będzie 2:1 dla Brazylii
-Zobaczymy
-Ciekawe czy chłopaki oglądają mecz
-Z tego co wiem to mają oglądać
-Poznają przeciwników
-Nie wiadomo czy się spotkają w jakimś meczu jako przeciwnicy
-Lepiej dmuchać na zimę
-Niby tak
-Zmęczona ?
-Tylko trochę
-Nie musisz oglądać
-Chcę oglądać
-Dobrze już nie denerwuj się
-Napiłabym się wina
-Na weselu się napijesz
-Szczerze w to wątpię
-Czemu ?
-Bo mi nie pozwolą
-Od jednego kieliszka nic Ci się nie stanie
-Mi nie, ale nie zapominaj, że będę karmiła
-Nie zapominam
Do momentu rozpoczęcia meczu cały czas gadaliśmy. Potem już trochę nam przeszło. Skupiliśmy się bardziej na grze niż rozmowie. No niestety reprezentacja Chorwacji objęła prowadzenie w 11 minucie meczu, ponieważ jeden z Brazylijczyków strzelił samobója. W 29 minucie padł pierwszy gol dla drużyny Brazylii. Strzelił go Neymar. Uśmiechnęłam się, fajny z niego piłkarz i w dodatku dobry. Do końca I połowy nie padł już żadnej gol, chociaż sędzia doliczył 2 minuty.
-Co się tak uśmiechnęłaś jak Neymar strzelił ?
-Po prostu się uśmiechnęłam
-Yhmm
-Chyba nie jesteś zazdrosny
-Nawet jeśli to co ?
-Nie masz o co
-Na pewno
-Zazdrosny Marco Reus - zaśmiałam się i go pocałowałam - kocham Ciebie, a nie jakiegoś Neymara. On jest młodszy ode mnie, ma dziecko i chyba dziewczynę.
-Ty też masz dziecko, nawet dwoje
-Marco ja mam nawet narzeczonego
-Zabawne
-To nie miało być zabawne, to miało być szczere
-Było - przytulił mnie
Mecz wygrali Brazylijczycy 3:1, ale jak tylko sędzia zakończył spotkanie to zasnęłam. Marco zaniósł mnie (czy jego kręgosłup jeszcze żyje ?) do sypialni, a sam chyba poszedł się ogarnąć. Nie pamiętam.

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 42.

~Next Day~
Kładąc się wczoraj do łóżka czułam się cudownie. Znowu mogłam wtulić się w Marco i bez problemu zasnęłam. Rano obudził mnie coś, a raczej ktoś. Mój narzeczony delikatnie gładził mnie po plecach. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając.
-Nie chciałem Cię obudzić
-Nie przejmuj się
-Jak chcesz to śpij - pocałował mnie w czoło
-Nie, zrobię śniadanie - chciałam wstać
-Ja zrobię - przyciągnął mnie do siebie
-Ty chyba powinieneś odpoczywać
-Ja możliwe, Ty na pewno - przykrył mnie kocem, a sam wstał
-Marco
-Hmm ?
-Zrobisz mi herbatkę ?
-Zrobię Ci - zaśmiał się
-Jeszcze dla Sophie
-Wiem - puścił mi oczko
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się
-Ja bardziej - wyszedł z sypialni
Zadowolona odczekałam chwile i wstałam. Założyłam na siebie szlafrok, a potem po ciuchu zeszłam na dół. Przytuliłam się do pleców Marco, który robił dla nas śniadanie.
-A Ty przypadki nie miałaś leżeć w łóżku - odwrócił się w moją strone
-Nie wydaje mi się
-Twoja herbata - podał mi kubek
-Dziękuje - pocałowałam go
-Na zdrowie
-Co dobrego robisz ?
-Przepyszne kanapki
-Skromnie mówiąc
-Tak, chciałem to dodać
-Mała śpi ?
-Nie, bawi się na dworze
-Znowu w basenie ?
-Tak - uśmiechnął się
-Chora będzie
-Nalałem jej ciepłej wody, nie panikuj - przytulił mnie
-Jak będzie chora to przysięgam Ci, że Ty będziesz się nią zajmował
-Dobrze - zaśmiał się
-Nie śmiej się
-Już przestaje
-Zabieram talerze na taras - wyjęłam z szafki trzy talerze
-Zaraz przyniosę śniadanie
-Sophie - zostawiłam talerze i podeszłam do niej - śniadanie
-Mi się tu podoba
-Potem się wykąpiesz - wyjęłam ją z baseniku i zawinęłam w ręcznik
-Idziemy się ubrać ?
-Chodź tatuś z Tobą pójdzie - piłkarz wziął ją na ręcę - kanapki są na stole
-Ok, dzięki - usiadłam przy stole i nałożyłam sobie jedzenie na talerz. Za chwile dołączyli do mnie moi kochani
-Tak szybko się przebrałaś ?
-Tata mi pomógł
-Widzisz jaki dobry jest ten tata
-Zjadajcie - przerwał nam pan domu
-Na prawdę pyszne - uśmiechnęłam się
-Dziękuje
-Co będziemy dzisiaj robili ?
-Mi jest obojętnie - stwierdziłam
-A co byś chciała ? - Marco wziął ją na kolana
-Pójdziemy do zoo ?
-Pójdziemy
-Super
-Gdzie byś chciała jeszcze iść ?
-Na lody !
-Dobrze
-Teraz ? Pójdziemy teraz ?
-Trochę później kochanie - pogłaskałam ją po główce
-Niech będzie
-Najadłaś się ?
-Tak, już więcej nie mogę
-To już nie jedz
-Tato włączysz mi bajkę ? - wgramoliła mu się na kolana
-Jasne - wziął ją na ręce i weszli do środka, a ja zaczęłam sprzątać
-Mamy chwile spokoju ? - uśmiechnęłam się do niego jak wrócił
-Chodź - pociągnął mnie za rękę i wstałam
-Co robisz ?
-Wole tutaj - posadził mnie na dużym dwuosobowym leżaku, a sam usiadł za mną i mnie objął. Wtuliłam się w niego bardziej zamykając oczy
-Idealnie
-Lepiej by było na plaży
-Nie narzekaj, tu też jest dobrze
-Odbijemy sobie w Brazylii
-Przecież lekarz Ci nie pozwolił na udział w Mistrzostwach
-Wiem, ale moglibyśmy pojechać na jakiś mecz
-Marco pojedziesz na Mistrzostwa Europy za 2 lata, a za 4 na kolejne Mistrzostwa Świata
-Cholera zależało mi
-To nie Twoja wina
-Pewnie i tak nie mógłbym się skupić, cały czas bym się zastanawiał co u Was
-Wiem jak bardzo chciałbyś tam być
-Zamiast tego pojadę z drużyną do Austrii
-Dobrze wiesz, że nie musisz jechać
-Wiem - westchnął
-Pojedziemy na finał - uśmiechnęłam się - jeden weekend w Brazylii
-To komu będziemy kibicowali w finale ?
-Niemcom kochanie Niemcom - zaśmiałam się
-Widzę, że bardzo w nas wierzysz
-Nie w Was kotku w nich - podkreśliłam mocno ostatnie słowo
-Dziękuje Ci bardzo
-Oj no przepraszam
-A co jak Niemcy nie dojdą do Finału ?
-Marco nie wierzysz w swoich kolegów ? - oburzyłam się
-Wierzę - pocałował mnie - ale Mistrzostwa jeszcze nawet się nie zaczęły
-A ja wiem, że wygrają
-Jesteś idealna - po raz kolejny złożył na moich ustach czuły pocałunek
-Nikt nie jest idealny
-Jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę
-Cieszę się, że Cię mam
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę
-Tato ! Bajka się skończyła !
-No i koniec uroczej chwili - zaśmiałam się
-Idę - krzyknął i zwrócił się zaraz do mnie - daj mi kilka minut
-Tylko szybko - zachichotałam, a jak wstał to się położyłam. Jezu mój kręgosłup, jeszcze tylko chwila
-Co to za grymas na Twojej pięknej twarzy ?
-Widzę, że mój książę szybko wrócił
-Najszybciej jak się dało, to co się stało ?
-Kręgosłup mnie boli
-Masażyk
-Tak poproszę - pomógł mi się podnieść i znowu usiadł za mną
-Zaraz Ci przejdzie - delikatnie pocałował mnie w szyje
-Jesteś najcudowniejszy
-Staram się - idealnie mnie masował, och jak cudownie
-Takie masaże to ja poproszę codziennie
-Kochanie nawet dwa razy dziennie
-Ciekawa jestem czy po ślubie też będziesz taki chętny - zaśmiałam się
-Oczywiście, a Ty co myślałaś ?
-Facetom po ślubie odbija
-Wymiękasz ? - zaśmiał się
-Chciałbyś
-No właśnie bym nie chciał
-Masz szczęście - uśmiechnęłam się
-Obiecałem naszej córce, że jak bajka się skończy to pójdziemy do tego zoo
-To trzeba się ogarnąć
-Zawsze możemy iść w piżamach
-To byłaby sensacja
-Oj tak
-Idę się ubrać - pocałowałam go
-Nie potrzebujesz pomocy ?
-W ubieraniu nie
-A pod prysznicem ?
-Oj przydałoby się - zażartowałam
-Zaraz przyjdę
-Nie Marco żartowałam
-Dobra nie to nie
-Niedługo wracam - weszłam do środka i od razu poszłam na górę. Wzięłam prysznic, a potem się ubrałam. Włosy związałam w wysokiego kucyka, żeby nie było mi za gorąco.
-Mogę teraz ja ? - do łazienki wszedł mój niedługo już mąż
-Tak, już skończyłam
-Bajka będzie trwała jeszcze czterdzieści minut
-Jezu jaką Ty jej bajkę włączyłeś ? - zaśmiałam się
-Długą
-Dla dzieci ?
-Nie dla dorosłych
-Masz takie filmy ?
-Jesteś nienormalna - pocałował mnie
-Jestem też Twoja - uśmiechnęłam się promiennie
-Tylko moja - szepnął mi do ucha
-Nie tylko, będziesz musiał się mną dzielić
-Z nikim nie będę się Tobą dzielił
-A Nico i Sophie ?
-Z dziećmi się podziele
-Och jakiś Ty łaskawy
-Podczas podróży poślubnej nie wychodzimy z hotelu
-Chcesz siedzieć cały czas w pokoju
-W pokoju, w łóżku gdzie chcesz. Będę miał Cię tylko dla siebie
-Jesteś głupszy niż myślałam - pstryknęłam go w nos
-Mów co chcesz, ja i tak Cię kocham
-Możemy to dokończyć potem ?
-Tak - cmoknął mnie w nos - lece pod prysznic
-Okej - wyszłam z łazienki
Jak skończyła się bajka i Marco się ogarnął to ruszyliśmy do zoo. Postanowiliśmy iść na pieszo, bo jest ciepło. Nie wiem czy przeszliśmy chociaż kilometr, a już jakiś paparazzi robił mam zdjęcia. Staraliśmy się nie zwracać na to uwagi, bo czym mieliśmy się przejmować ? Nie pierwszy i nie ostatni raz.
-Tato weźmiesz mnie na rączki ?
-Oczywiście - uśmiechnął się i spełnił jej prośbę
-A mnie nie weźmiesz na rączki ?
-Potem Cię wezmę
-Och jak cudownie - zaśmiałam się
-Mamo
-Słucham ?
-A jak Nico się urodzi to też pójdziemy do zoo ?
-Pójdziemy, ale jak będzie trochę starszy, bo i tak nic nie zrozumie
-I będę mogła mu wtedy wszystko pokazywać ?
-Oczywiście - zaśmiałam się
-I będziemy chodzili razem na mecze taty
-Oczywiście
-Dam Wam nawet koszulki - uśmiechnął się blondyn
-A jakie ?
-Klubowe, takie żółte jak lubisz
-A będziemy mieli Twoje nazwisko czy nasze imiona ?
-Jakie byś wolała ?
-Takie i takie - uśmiechnęła się tak słodko
-Dobrze - pocałował ją w czoło
-Tato, a kiedy będziesz znowu grał w piłke
-Już niedługo
-To super
-Kupie bilety - stwierdziłam jak byliśmy już
-Wyczuwam autografy - zaśmiał się jak w naszym kierunku ruszyła grupka dziewczyn
-Chodź niuniu, pójdziemy po bilety - przejęłam ją
-Nie dźwigaj
-Jeszcze jedno słowo i pójdziemy same - podeszłam do kasy
-Dzień dobry - uśmiechneła się kasjerka
-Dzień dobry. Poroszę dwa normalne i jeden ulgowy
-To będzie razem 12 euro
-Oczywiście - wyjęłam z torebki portfel i zapłaciłam, a kobieta podała mi trzy bilety
-Dziękujemy - powiedziała Sophie
-Do widzenia - odeszłam
-Już ? - podszedł do nas piłkarz i zabrał mi córkę
-Tak, chodźmy
Weszliśmy na teren zoo, więc Sophie postanowiła sama chodzić, nie wiem ile razy była w tym zoo, ale za każdym razem się cieszy. Co jakiś czas oczywiście musieliśmy robić przerwy, bo ciężarówka musi odpocząć.
-Wody ? - mój Marco podał mi butelkę
-Takiego faceta to tylko ze świecą szukać
-Dziękuje bardzo
-Mamo mamo ! Tam jest lew ! Widzisz ? Lew ! Taki prawdziwy ! - Sophie zaczęła skakać
-Widzę kochanie - podeszliśmy bliżej
-Patrz tam są małe lwiątka - jej tata ją podniósł i pokazał
-Są takie malutkie - zachwycała się
-Chodźcie pójdziemy do lam - wskazałam
-Takich jak wujek Mario ?
-Hahahaha - śmiałam się głośno a Marco razem ze mną
-Dokładnie
-Nie mów tego wujkowi - pogłaskałam ją po główce
-Dobrze mamo
Łaziliśmy po tym zoo chyba ze trzy godziny. Zrobiliśmy dużo zdjeć, bo Sophie bardzo chciała jakieś mieć. My zresztą też chcieliśmy mieć jakieś aktualne wspólne zdjęcia. Po tej wycieczce udaliśmy się na lody tak jak jej obiecaliśmy. Oczywście musiały być z polewą i posypką.
-Pyszne - powiedziała jak skończyła
-Jesteś cała umorusana - zaczęłam wycierać jej brudną od lodów czekoladowych buźkę
-Może zjemy jeszcze ?
-Kochanie następnym razem, bo będziesz chora
-No dobra
-Wracamy ?
-Tak, już po 15
-Mamy coś na obiad ?
Tak, spokojnie
Po jakimś czasie byliśmy w domu. Sophie zasnęła u Marco na rękach, więc od razu zaniósł ją do pokoju. Ja natomiast udałam się do kuchni. Wyjęłam wszystkie najpotrzebniejsze składniki i postanowiłam zrobić szybkie spaghetti. Gdy skończyłam to postawiłam wszystko na stole i zawołałam swojego narzeczonego.
-Pomógłbym Ci
-Oj daj spokój
-Powinnaś trochę odpocząć
-Bla bla bla - zaśmiałam się - jest w porządku
-To źle, że się martwię ?
-Oczywiście, że nie
-A to, że jestem zazdrosny ?
-To jest akurat słodkie
-Bawi Cię to ?
-Oj kochanie, przecież nie daje Ci powodów do zazdrości. A jeżeli już jesteś zazdrosny to to jest na prawde urocze
-Jak Ty jesteś zazdrosna to już nie jest tak uroczo
-A idź Ty
-Też Cię kocham
-Wiem - puściłam mu oczko
*****
Chciałam Wam powiedzieć, że stylizacja Emmy to zdjęcie Anny Peszko (z jej osobistego konsta Instagram) i Ania zgodziła się, aby jej zdjęcia pojawiły się na moim blogu :) 

poniedziałek, 14 lipca 2014

UDAŁO SIĘ !

13.07.2014 r. - niedziela :D
ta data zostanie w mojej pamięci na długo. Od początku Mundialu kibicowałam Reprezentacji Niemiec, oglądałam każdy mecz, stresowałam się przed i cieszyłam po <3 Po meczu z Brazylią byłam w siódmym niebie, z niecierpliwością czekałam na Finał. Wczoraj już nie było tak kolorowo, bo Argentyna bardzo dobrze grała i stwarzała mnóstwo akcji. Jednak mój ukochany pulpecik (tak mowa o Mario Götze) wszedł na boisko, a potem w dogrywce strzelił gola. Tym samym został bohaterem finału i jego drużyna WYGRAŁA MISTRZOSTWA ŚWIATA <3 NIEZMIERNIE SIĘ Z TEGO POWODU CIESZĘ <3 BRAWO !



JESTEM RÓWNIEŻ DUMNA Z MARIO ZA TO JEGO CUDOWNY GEST. POKAZUJĄC KOSZULKĘ MARCO ZACHOWAŁ SIĘ JAK PRAWDZIWY PRZYJACIEL <3 BRAWO ! GOTZEUS FOREVER ! 


JESTEM Z WAS DUMNA <3 















piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 41.

~A Few Days Later~
Dzisiaj jest wielki dzień. Mój upragniony. Marco wychodzi ze szpitala. Wreszcie będę miała go tylko dla siebie. A co do mojej mamy to ... hmm ... wyjechała. Nie prosiłam jej o to. Sama tak zdecydowała. Wstałam z samego rana i zjadłam śniadanie w towarzystwie swojej cudownej córeczki.
-Mamusiu o której będzie tata ?
-Oj nie wiem kochanie, muszę do niego zadzwonić
-A zrobisz to teraz ?
-Tak za chwilkę
-Teraz proszę teraz
-Dobrze już - sięgnęłam po telefon i wykręciłam jego numer
-Tak ?
-Hej kochanie.
-Cześć kotku
-Co tam ?
-O której Cię odebrać ?
-Zadzwonię
-Okej - zachichotałam
-Jak się czujesz ?
-W porządku
-Na pewno ?
-Oczywiście
-Do zobaczenia Em
-Pa, kocham Cię - rozłączyłam połączenie
-No i co ? Mamo !
-Zadzwoni kochanie
-No nie - westchnęła
-Zjadaj śniadanie szybciutko
-Już nie chce
-Na pewno ?
-Tak - wstała i odniosła talerz
-Potem włożę do zmywarki
-Mogę iść na dwór ?
-Jasne, leć
-Zawołasz mnie jak tata zadzwoni
-Oczywiście
-Wezmę sobie piłkę
-Dobrze - krzyknęłam. Mała wypadła jak z procy na dwór, a ja posprzątałam po naszym śniadaniu. Zamówiłam już suknie, jest gotowy projekt, a po porodzie ostro ćwiczę i tuż przed ślubem moja suknia będzie uszyta. Ryzykowne to fakt, ale ta kobieta jest cudowna i ufam jej w 100 procentach. Zrobiłam mrożoną herbatę, wyjęłam dwie szklanki i wyniosłam je na tacy na taras. Usiadłam na jednym z foteli, aby móc dobrze obserwować swoją córkę, która bawiła się piłką. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam z miejsca i weszłam do środka. Zanim otworzyłam drzwi to ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Otworzyłam i nie mogłam uwierzyć.
-Miałam po Ciebie przyjechać
-Niespodzianka
-Marco - prawie pisnęłam i się do niego przytuliłam
-Dobrze być znowu w domu
-Sophie jest na dworze, czeka na Ciebie
-To chodźmy - złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy na taras
-Sophie - zawołał
-Tata ! - zostawiła piłkę i podbiegła do nas. Rzuciła mu się na szyje, a on wziął ją na ręce i przytulił.
-Stęskniłem się za Tobą
-Ja też - uśmiechnęła się
-Chcesz coś zjeść ?
-Nie jestem głodny, ale dziękuje
-Zagrasz ze mną ? Proszę
-Jasne, weź piłkę, a ja zaraz przyjdę
-Nie powinieneś odpoczywać ? - spytałam jak przyciągnął mnie do siebie
-Nie - zaśmiał się - wydaje mi się czy trochę przytyłaś
-Jesteś beznadziejny, wiesz ? - wybuchłam śmiechem
-Taki żarcik - pocałował mnie
-Idź do Sophie
-Wrócę tu
-No ja myślę - ułożyłam się na fotelu i zrobiłam im kilka zdjęć. Tak świetnie razem wyglądali, jak bardzo tęskniłam za tym widokiem.
-Nie kop mamusi - uśmiechnęłam się głaszcząc delikatnie swój brzuch
-Będzie mały piłkarz - podszedł do mnie mój narzeczony
-Nie prawda to tylko mój brat
-Chodź do mnie malutka - położyła się obok mnie, a ja mocno ją przytuliłam
-Mamo
-Słucham ?
-Jaką będę miała sukienkę na Waszym ślubie ?
-Nie wiem, jeszcze zobaczymy
-A Ty jaką będziesz miała sukienkę ?
-Pokaże Ci potem, dobrze ?
-Yhmm - uśmiechnęła się
-Mi też pokażesz ?
-Oczywiście, zobaczysz 22 sierpnia
-A jak nie wytrzymam ?
-Dasz radę
-Mamo ! Tato !
-Co wymyśliłaś ?
-A jakby Nico zamieszkał u mnie w pokoju ?
-Może jak będzie starszy
-Czemu nie teraz ?
-Bo będzie za malutki
-Ja bym chciała teraz
-Niuniu, ale on będzie się budził w nocy, będzie płakał
-Nie będzie
-Sophie kochanie już nie wymyślaj
-No, ale jeżeli on woli spać ze mną
-Kochanie znudzi Ci się od razu, a nie ma czasu, żeby cały czas przestawiać jego łóżeczko
-On ma dwa łóżeczka
-Ma jedno łóżeczko
-Będzie mu smutno samemu
-Nie będzie kochanie
-To nie fair
-Co jest nie fair kochanie ?
-Bo nie chcecie, żeby on spał u mnie w pokoju
-Sophie porozmawiamy o tym jak Nico się urodzi
-No dobrze
-To co robimy dziewczyny ?
-Ja odpoczywam - westchnęłam
-Tato napompujesz mi basen ?
-A nie jest jeszcze za wcześnie ?
-Czemu ? - zdziwiła się
-Jest dopiero maj
-Już jest gorąco
-No dobrze, chodź pójdziemy do garażu
Za chwile wrócili już z niewielkim basenem na dzieci, napompowali go, a potem nalał tam ciepłej wody. Nasza córka była tak zadowolona, że pobiegła do swojego pokoju przebrać się w kostium.
-No to mamy ją z głowy na chwile
-Jak lekarz powiedział mi, że jest tylko 40% szans na to, że przeżyjesz to byłam załamana, nie poradziłabym sobie bez Ciebie. I pewnie większość medii pomyślałoby, że chodzi mi o Twoje pieniądze to tak nie jest. Kocham Ciebie i mógłbyś być biedny, ważne, że Ty jesteś obok
-Kochanie - objął mnie - dałem radę, przeżyłem, jestem obok i nic złego już nam się nie przydarzy
-Ile razy tak mówiłeś ? Marco nie masz pewności
-Zaufaj mi - pocałował mnie w czoło
-Mam nadzieje, że teraz będzie już tylko lepiej
-Na pewno będzie lepiej
-Tato ! Mogę już wejść do basenu ?
-Chodź włożę Cię - wziął ją na ręce i zaniósł do wody, wcześniej sprawdził jeszcze czy woda jest na pewno ciepła. Basen jest dość mały i płytki, więc nie musimy jej pilnować, zresztą z tarasu dobrze widać.
-Kochanie co powiesz na mały wypad za miasto ?
-Kiedy ?
-W weekend
-Marco trzeba ogarnąć szczegóły na ślub
-Jeden weekend nas nie zbawi
-Odrobimy sobie podczas podróży poślubnej
-Mam taki pomysł
-Hmm ?
-Pojedziemy na tydzień sami, a na drugi tydzień zabierzemy dzieciaki
-Mamy zostawić Nico na cały tydzień ?
-Nic mu się bez Ciebie nie stanie
-No, ale będzie taki malutki
-Pojedziemy we wrześniu
-A jak sobie nie poradzą bez nas ?
-Na pewno sobie poradzą - pocałował mnie
-Pogadamy jeszcze o tym
-Dobrze jak chcesz
-Wybrałam obrączki
-Tak ? Jakie ?
-Od Tiffany'ego - uśmiechnęłam się
-Muszą być ładne
-Są
-Pokażesz mi ?
-Jeszcze nie mam, będą z grawerką
-Jaką ?
-Taką jak chcieliśmy na początku
-Data i imię ?
-Tak, ma mojej będzie Marco, a na Twojej Emma
-I serduszko
-Tak - pocałowałam go
-Będą idealne
-Będziesz ściągał na mecze ?
-Nigdy nie będę ściągał - przyciągnął mnie do siebie
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham
-Pomożesz mi ?
-W czym ?
-Muszę schudnąć po porodzie
-Nie musisz
-Marco chce wyglądać idealnie
-Dla mnie zawsze jesteś idealna
-Ale pomożesz mi ?
-Pod jednym warunkiem
-Jakim ?
-Nie będziesz robiła nic na siłę
-Marco - jęknęłam
-Obiecujesz ?
-Obiecuje - westchnęłam

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 40.

Jak to usłyszałam to miałam milion myśli na minutę. Obudził się. Czy to oznacza koniec naszych problemów ? Nie wiem jak to zrobiłam, ale raczej mechanicznie ubrałam się, powiedziałam mamie, że wychodzę i wsiadłam do auta. Bardzo szybko dojechałam na miejsce, weszłam, a nawet powoli wbiegłam do środka. Jak już doszłam pod sale to zatrzymała mnie pielęgniarka.
-Poczekaj, na razie tam są lekarze
-Ale ja muszę go zobaczyć
-Spokojnie, zaraz Cię wpuszczą
-Jak to się stało ?
-Po prostu się wybudził, od razu zajęli się nim lekarze no i zadzwoniliśmy do Ciebie
-Co za ulga - uśmiechnęłam się
-Pani Emmo
-Doktorze co z nim ?
-Wszystko jest w porządku, na wszystko reaguje, nie ma żadnego problemu
-Mogę do niego wejść ?
-Tak oczywiście - uśmiechnął się
-Dziękuje
-Powodzenia - weszłam niepewnie do sali
-Marco - podeszłam i nachyliłam się nad nimi
-Em - szepnął
-Nie przemęczaj się, już cicho - delikatnie go pocałowałam - tęskniłam za Tobą
-Przepraszam
-Nie wygłupiaj się, to nie Twoja wina. Już jest wszystko dobrze
-Długo byłem nieprzytomny ?
-Trochę ponad 2 tygodnie
-Jak się czujesz ?
-Nawet dobrze
-Tęskniłem - położył rękę na moim brzuchu
-Jak Ty się czujesz ?
-Jak tu jesteś to jest dobrze
-Boże jak ja Cię kocham - wtuliłam się w niego
-Nie płacz skarbie
-Tak strasznie się bałam, że zostanę sama, że mi nie pomożesz. Marco tak strasznie się bałam - już nie panowałam nad emocjami, rozkleiłam się
-Wiem, ale spokojnie. Już jestem i nigdy nie zostaniesz sama
-Niestety musicie się pożegnać, pacjent musi odpocząć - do sali wszedł lekarz
-Jedź do domu, odpocznij
-Przyjadę jutro
-Tylko nie rano, masz odpocząć
-Ale ...
-Nie ma żadnego ale
-Kocham Cię, dobranoc
-Ja Ciebie też - wyszłam ze szpitala i wróciłam do domu. Byłam mega padnięta, ale szczęśliwa. Położyłam się do łóżka w ubraniach i zasnęłam.
~Next Day~
Jak tylko pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać przez okno do mojej sypialni postanowiłam wstać. Nie spałam długo, ale teraz to się nie liczyło. Wzięłam prysznic, przebrałam się i za pomocą makijażu zakryłam wory pod oczami. Byłam zmęczona, obolała i głodna. Właśnie głodna. Zeszłam na dół, zjadłam jakieś szybkie śniadanie i wyszłam. Jasne Marco zabronił mi być z samego rana, ale trudno, nie obchodzi mnie to za bardzo. Jak byłam już w samochodzie to przypomniało mi się, że nikomu nie powiedziałam, że Reus się wybudził. Wyjęłam szybko z torebki telefon, napisałam wiadomość i wysłałam do wszystkich przyjaciół.
"Marco wczoraj się wybudził ;D"
Schowałam telefon i ruszyłam w stronę szpitala. Dotarłam do niego po niecałych 25 minutach, pokonałam tą samą trasę co zwykle i weszłam do jego sali. Już nie spał.
-Dzień dobry - pocałowałam go
-A co Ty tu robisz ?
-Miłe powitanie nie ma co
-Em miałam odpocząć
-Odpoczęłam - skłamałam
-Właśnie widzę
-Jak się czujesz ? - usiadłam na krzesełku obok łóżka
-Jest coraz lepiej, ale nie ważne
-Ważne Marco
-Emma przestań ! Widzę, że jesteś zmęczona, a moje wyniki są w porządku
-Jest w porządku - uśmiechnęłam się, ale chyba trochę za sztucznie
-Na pewno ?
-Tak
-Co w domu ?
-Jest dobrze, moja mama cały czas jest, zajmuje się Sophie
-A co jej powiedziałaś ?
-Prawdę
-Jak to przyjęła ?
-Zaskakująco dobrze
-To się cieszę
-Wiesz zaraz wracam - wstałam z miejsca
-Czekam - uśmiechnął się
-Daj mi chwilkę - wyszłam z sali i oparłam się o ścianę. Nie czułam się najlepiej, ale nie chciałam mówić o tym Marco, bo nie chciałam go martwić.
-Emma wszystko ok ?
-Tak - uśmiechnęłam się do pielęgniarki
-Chodź usiądź - pomogła mi przejść do krzesełka
-Dziękuje
-Wiesz wydaje mi się, że powinien Cię obejrzeć lekarz
-Nie nie, zaraz mi przejdzie
-No nie wiem
-Jest ok, wracam do Marco
-Uważaj na siebie
-Jasne - z powrotem weszłam do sali i jak gdyby nigdy nic usiadłam na poprzednim miejscu
-Stało się coś ?
-Nie nie - zaśmiałam się
-Wracaj do domu
-Pozbywasz się mnie ?
-Nie o to chodzi, po prostu się o Ciebie martwię
-Przyniosę Ci może coś do picia ?
-Może być woda, jeżeli już koniecznie chcesz iść
-Okej - poderwałam się z miejsca i zaraz się zachwiałam
-Em - Reus mnie przytrzymał
-Jest w porządku
-Właśnie widzę
-Marco plis daj spokój
-Nie ma nawet takiej opcji. Na początku ciąży może przesadzałem, ale teraz to nie przelewki
-Nie miałam czasu, cały czas krążyłam między domem, a szpitalem
-Wiem, dlatego teraz masz odpoczywać, a jak tylko wrócę do domu to Ci pomogę
-Nie chce Cię zostawiać
-Kochanie - przytulił mnie - zadzwonię do Ani i ona po Ciebie przyjedzie
-Poradzę sobie
-Nie będę ryzykował - wziął z szafki nocnej telefon, więc wstałam i podeszłam do okna, a on gadał z Anią
-I co ?
-Będzie za kilka minut
-Co tak szybko ?
-Jest gdzieś tutaj w pobliżu
-Będę jutro - przytuliłam go
-Nie chce Cię tutaj widzieć, masz odpoczywać w domu i weź urlop w pracy
-Sezon się kończy, mam dużo roboty
-Em nie interesuje mnie to
-Nie przesadzasz ?!
-Nie - odparł stanowczo
-Ok - odpuściłam - wygrałeś
-Robię to dla Was, nie dla siebie
-Wiem - uśmiechnęłam się - za to Cię kocham
-Marco ! Jak ja się ciesze, że wróciłeś - dołączyła do nas Ania
-Cześć Aniu
-Jak się masz ?
-Ja dobrze, ale ta to szkoda gadać
-Już ją zabieram do domu
-Dzięki
-Odwiedzimy Cię jutro z Robertem
-Super, będę czekał
-Pa kochanie - pocałowałam go i wyszłyśmy
-No to moja droga teraz sobie odpoczniesz
-Nie doczekanie Wasze
-Em czemu Ty się tak zachowujesz ?
-Ania ja mam tego dość, wszystko się psuje. Jak wreszcie jest ok, to zaraz już nie jest
-Teraz już będzie dobrze - przytuliła mnie
-Jedźmy do tego domu
-Oki - wyszłyśmy ze szpitala, a potem wsiadłyśmy do jej auta
-Nie mój mojej mamie
-Jeżeli tego chcesz
-Ej Ania a co z moim autem ?
-Robert odbierze, tylko daj mi kluczyki
-Jasne - pogrzebałam trochę w torebce i je wyjęłam
-Sophie woli siedzieć z babcią w domu ?
-W sumie to tak, wiesz mama zabiera ją wszędzie gdzie chce i ma luz
-Gorzej będzie jak wyjedzie
-Oj tak - zaśmiałam się
-Długo jeszcze zostaje ?
-Nie wiem, w sumie to chciałabym zostać sama z Marco, ale głupio mi. Ona nam tak dużo pomogła
-Twoja mama bardzo dobrze Cię zna, więc lepiej nie kłam
-Jak coś zauważy to szczerze z nią pogadam
-No i dobrze, najlepszy plan
-Muszę pogadać z trenerem - uśmiechnęłam się
-On też się martwi o Ciebie, więc na pewno da Ci wolne
-Nie ma to jak spędzić 6 tygodni odpoczywając
-Nikt Ci nie każe leżeć, tylko masz o siebie dbać
-Nie znasz Marco ? - zaśmiałam się - on mi nie da spokoju
-Pogadam z nim
-Spoko dam sobie radę
-Jakby co to daj mi znać
-Jak będę miała z nim problem to go wyśle do Was
-Żaden problem, już kiedyś z nami mieszkał
-No widzisz, będziesz miała 2 facetów
-Kuszące, ale Robert mi wystarczy - wybuchłyśmy śmiechem
-Ej, ale Reus jest dobry
-Nie wątpię - posłała mi uśmiech
-Jak dobrze, że już jesteśmy - wysiadłam z auta
-Wchodzić z Tobą ?
-Nie no poradzę sobie
-Na pewno ?
-Tak, do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek. Dziewczyna z powrotem wsiadłam do samochodu i odjechała, a ja podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, bo chyba nikogo nie było, odłożyłam torebkę i klucze na szafę i weszłam dalej.
-Jestem !
Nic. Cisza. Czyli jestem sama. Weszłam do kuchni, zabrałam sobie sok, jedzenie i poszłam do sypialni. Rozłożyłam wszystko na łóżku, a sama położyłam się na wolnej przestrzeni. Włączyłam sobie telewizor, a potem puściłam jakiś film z dysku, który był przypięty do telewizora.