piątek, 31 października 2014

Rozdział 54.

~Two Weeks Later~
No niestety każdy wyjazd kiedyś się kończy i trzeba wrócić do rzeczywistości. Nie powiem, bo cieszyłam się, że wracam do dzieci, do domu, ale z drugiej strony tak strasznie mi się tam podobało. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tam pojedziemy, może z dziećmi. Jak na razie od tygodnia jesteśmy w domu, chociaż nie mogłam się na początku do tego przyzwyczaić. Marco codziennie ma treningi, Sophie chodzi do przedszkola, a ja siedzę w domu z Nico. Mój kochany maluszek rośnie jak na drożdżach i już jest taki cudowny.
Spałam spokojnie w ramionach mojego męża, ale mój syn się obudził. Powoli się obudziłam i wstałam, a kątem oka zerknęłam na zegarek. Pobudka przed 6 rano to moje marzenie. Poszłam szybko do pokoju naszego syna i wyjęłam go z łóżeczka. Usiadłam na fotelu i nakarmiłam go, a potem przewinęłam. Miałam nadzieje, że chłopiec jeszcze na chwile zaśnie, ale niestety nie chciał już spać.
-Nie zaśniesz jeszcze na chwileczkę skarbeczku ?
Maluch zaczął się uśmiechać i gaworzyć, a ja zaśmiałam się na ten widok. Wyjęłam z szafy ubranko dla niego, a potem położyłam go na przewijaku i go przebrałem. Wzięłam go z powrotem na ręce i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku do szklanki i szybko ją opróżniłam
-Też masz ochotę ? - spojrzałam na zaciekawionego Nico - to jeszcze nie teraz kochany mój
-Mamo - usłyszałam i odwróciłam się
-Sophie co się stało ?
-Nie mogłam spać
-To zrobię Ci śniadanko
-Poproszę
-Możesz mi przyprowadzić wózek z przedpokoju ?
-Tak - uśmiechnęła się - a będę mogła powozić Nico ?
-Oczywiście
-Już idę - zniknęła z pola mojego widzenia, a zaraz wróciła powoli pchając wózek. Ja włożyłam do niego Nico i trochę opuściłam jej jeszcze rączkę
-Tylko ostrożnie i nie hałasuj
-Dobrze mamo
Dziewczynka zaczęła zajmować się bratem, a ja szybko przygotowałam dla nas śniadanie. Postawiłam wszystko na stole, zrobiłam jeszcze herbatę dla dziewczynki i kawę dla siebie i Marco.
-Sophie śniadanie !
-Idę - weszła, postawiła wózek i usiadłam na krześle - Nico zasnął
-To dobrze - uśmiechnęłam się - pójdę obudzić tatę
-A mogę już jeść ?
-Pewnie, zjadaj
Wspiełam się po schodach na górę i weszłam do naszej sypialni. Usiadłam na łożku po stronie mojego męża i delikatnie go pocałowałam, a on się uśmiechnął
-Kochanie zrobiłam śniadanie
-Mhm - przewrócił się na drugi bok
-Marcoo - przytuliłam go - wstawaj kochanie
-Jeszcze 5 minutek
-Kawa wystygnie
-Kawa ? - mruknął
-Tak - zaśmiałam się
-Zaraz zejdę
-Lepiej, żebyś zrobił to szybko - pocałowałam go jeszcze raz i wstałam z łóżka
-Tak jest żono
Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Usiadłam obok Sophie przy stole i zabrałam się za jedzenie
-Mamusiu kto mnie dzisiaj zaprowadzi do przedszkola ?
-Chyba ja z Nico, może tak być ?
-Może, a tata ma dzisiaj trening ?
-Ma, ale dzisiaj trochę na późniejszą godzinę
-Szkoda
-Innym razem z nim pójdziesz
-W piątek ?
-Zobaczymy
-Dzień dobry - dołączył do nas piłkarz
-Cześć tato
-Mogę ? - wskazał na miejsce na przeciwko dziewczynki
-Tak - słodziutko się uśmiechnęła - mogę jechać kiedyś z Tobą na trening ?
-Kiedyś na pewno, ale na razie chodzisz do przedszkola
-No, ale mogę czasami nie chodzić
-Skarbie rozmawialiśmy już o tym
-Nie lubię tam chodzić
-Teraz tak mówisz, a przecież wracasz zadowolona - zabrałam głos
-Tylko czasami
-Nie wymyślaj już proszę
-No dobrze
-Śpi Nico ?
-Tak, ja go położyłam - pochwaliła się blondyneczka
-To dobrze, że pomagasz mamie
-Staram się
-Kochanie za miesiąc gramy w Warszawie z Polską mecz
-Wiem
-Będziecie ?
-Oczywiście, a Ty będziesz grał ?
-Mam nadzieje, że tak
-Tatusiu będziesz grał przeciwko wujkom ?
-Przeciwko wujkowi Robertowi i Łukaszowi
-A wujek Kuba ?
-Kuba raczej nie będzie grał
-Szkoda
-No niestety - skrzywił się
Dokończyliśmy śniadanie, Reus poszedł się ubrać i przy okazji pomóc Sophie, a ja sprzątnęłam. Gdzieś tak po 8 wyszłam z Nico i Sophie z domu i we trójkę ruszyliśmy w stronę przedszkola. Jedną ręką pchałam wózek, a drugą ręką trzymałam rączkę mojej córki
-A kto mnie odbierze ?
-Pewnie ja skarbie
-Czemu nie tata ?
-Chcesz, żeby tata Cię odebrał ?
-Tak
-Dobrze to zobaczymy - pocałowałam ją w czoło
-Niech będzie
Odprowadziłam ją, porozmawiałam chwile z jej wychowawczynią, a potem wyszliśmy. Nico powoli był już marudny i nie spał, więc pewnie był głodny. Jak najszybciej wróciłam do domu, po drodze mijając natrętnych paparazzi, którzy robili mi zdjęcia. Trochę bardziej zakryłam syna i przyspieszyłam. Jak na połowe września to było ciepło i oby zostało tak jak najdłużej.
Weszłam na naszą posesje, a zaraz potem do domu, wyjęłam wózka Nico i weszłam dalej.
-Jesteśmy !
-Chodź do salonu, mamy gościa
-Idę - zaśmiałam się - Mela ? Cześć
-Hej - przytuliła mnie - dawno Was nie widziałam
-Och to prawda
-Kochanie weźmiesz go
-Pewnie daj - przejął ode mnie małego
-Zaraz to nakarmię, ale pójdę do łazienki i umyje ręce
-W porządku
Podczas tego krótkiego spaceru jakoś dziwnie ubrudzilam sobie ręce, musiałam czegoś dotknąć, albo raczka była jakaś brudna. Umyłam je waniliowym mydłem i wytarłam w szary ręczniczek.
-Chcesz coś do picia ? - uśmiechnęłam się do dziewczyny
-Marco się już mną zajął
-To dobrze - usiadłam obok niego i wzięłam na ręce syna
-Nie będzie Ci przeszkadzało jak go nakarmię ?
-Nie no co Ty
Posłałam jej uśmiech w ramach podziękowania i zajęłam się karmieniem mojego głodomorka
-Co Cię do nas sprowadza ?
-Może porwe Wam dzisiaj dzieci ?
-Och to miło z Twojej strony, ale nie chcemy Cię tak wykorzystywać
-To będzie dla mnie przyjemność, mogę odebrać Sophie z przedszkola razem z Nico i gdzieś je zabiorę
-Brzmi miło - stwierdził mój mąż
-Na pewno ? - chciałam się upewnić - w sumie musimy zrobić zakupy, a bez dzieci będzie łatwiej
-No widzisz
-To może umówmy się pod stadionem o 14, bo kończę trening
-O akurat Nico będzie najedzony i będzie się zbliżała pora jego spania
-Czyli moge zabrać Wam dzieci na 2 godzinki
-Jeżeli chcesz to proszę bardzo
-Super - uśmiechnęła się - to będę leciała, nie chce Wam przeszkadzać
-Nie przeszkadzasz
-I tak widzimy się potem
-Do zobaczenia - nachyliła się nade mną i pocałowała mnie w policzek
-Paa
-Odprowadzę Cię - Marco podniósł się z miejsca
Dokończyłam karmić malucha i położyłam go na kanapie. Zdjęłam z niej poduszki i ułożyłam je na podłodze.
-To będziemy mieli dwie godziny dla siebie - przytulił mnie
-Przyniesiesz mi kocyk z wózka
-Yhmm - pocałował mnie w czoło
-Dziękuje
-Kochanie dla Ciebie wszystko
-Miło to słyszeć
-Wiem
-Ależ Ty jesteś zabawny
-Uznam to za komplement żono - podał mi kocyk, a ja przykryłam nim chłopca
-Mam teraz dwóch przystojniaków w domu
-Nie lubię się z Tobą dzielić - pomógł mi wstać i przyciągnął mnie do siebie
-Jesteś zazdrosny o dzieci ?
-Jestem zazdrosny o wszystko
-Och to niedobrze
-Nie narzekam - pocałował mnie
-Nie daje Ci powodów do zazdrości
-Masz szczęście
-A Ty masz wszystko na trening ?
-Mam dopiero za półtorej godziny
-Tak się tylko mówi
Marco zajmował się Nico, a ja w tym czasie przygotowałam obiad, bo potem mogę nie mieć czasu i jakoś ogarnęłam dom. Wstawiłam też pranie, bo coś tam się uzbierało
-Kochanie ja już lecę
-Dobrze
-Widzimy się o 14
-Możliwe, że będziemy wcześniej
-Chcesz zobaczyć jak trenujemy ?
-Może - puściłam mu oczko
-Okej
-No idź już, bo się spóźnisz
-Kocham Was, pa !
-My Ciebie też - zaśmiałam się - paa !
No i zostaliśmy sami, zeszłam do Nico, który leżał sobie w wózeczku i oglądał zawieszki. Poszłam z nim do kuchni, postawiłam na środku stołu leżaczek do bujania i tam włożyłam malucha. Mojemu synkowi bardzo podobało się to, że leżał w leżaczku, a ja w tym czasie miałam czas, żeby zrobić listę zakupów. Niestety jak nie patrzyłam na niego to się zdenerwował i zaczął płakać
-No i po co płaczesz synku - pogłaskałam go po policzku - przecież jestem tutaj skarbie. Nie ma co płakać
Udało się, mały znowu zaczął się uśmiechać. On to dopiero lubi być w centum uwagi, ma to chyba po ojcu. Jak skończyłam do zabrałam go do salonu, położyłam go na miękkim kocu na podłodze, a on próbował przekręć się na brzuch. Zrobiłam mu kilka zdjeć, a potem zlitowałam się nad nim i mu pomogłam, bo już prawie płakał. Jak on szybko rośnie, zanim się obejrzę, a już będzie dużym chłopcem. Maluch podpierał się na przedramionach i przyglądał mi się, a ja robiłam do niego głupie miny.
Przed trzynastą zaczęłam się zbierać, spakowałam najważniejsze rzeczy chłopca, włożyłam go do wózka, przykryłam i wyszliśmy z domu. Droga na SIP zajęła nam nie dużo ponad 20 minut, pokazałam ochroniarzowi przepustkę i weszłam dalej. Nico leżał spokojnie w wózku, więc miałam pewność, że nikt nas nie usłyszy. Powoli dotarłam na murawę i podeszłam do trenera
-Dzień dobry
-Witaj Em, dobrze Cię widzieć
-Dziękuje bardzo
-Widzę, że maluch szybko rośnie
-Oj tak - uśmiechnęłam się
-Podobny do Ciebie
-Przynajmniej on - zażartowałam
Piłkarze zobaczyli nas dopiero po chwili i wszyscy podbiegli. Marco przywitał mnie namiętnym całusem, a potem stanął za mną i mnie objął, a reszta zaglądała do wózka
-Mój chrześniak już sporo urósł
-Ostatnio go widziałeś
-Jak z nim zajmowaliśmy to tego nie widzieliśmy, ale teraz widzę, że urósł
-No tak już jest
-Nico jest bardziej podobny do Em - stwierdził Mats
-Na szczęście - uśmiechnęłam się
-Chłopaki koniec treningu, ale jeszcze po sobie posprzątajcie
-Tak jest - posłusznie poszli ogarnąć
-Trenerze ja chciałabym wrócić do pracy jakoś po nowym roku
-Jeżeli tego chcesz
-Znajdzie się jeszcze dla mnie jakieś miejsce ?
-Oczywiście, że tak
-Dziękuje
Pożegnałam się z mężczyzną i poszłam pod szatnie. Kilkanaście minut później opuścił ją mój mąż, złapał mnie za rękę i razem opuściliśmy stadion. Przed nim czekała już na nas siostra blondyna, podeszliśmy do niej i ją uściskaliśmy
-Na pewno chcesz się nimi zając ?
-Oczywiście
-To widzimy się za dwie godziny
-Tak, do zobaczenia
We dwójkę wsiedliśmy do naszego, a raczej jego auta i ruszyliśmy w stronę marketu. Udało nam się szybko dojechać i zaparkować w dobrym miejscu. Piłkarz wziął koszyk, a ja z kieszeni w torbie wyjęłam listę zakupów. Chodziliśmy tak między regałami i trochę sobie żartowaliśmy. Dokładnie jak kiedyś
-Marco ! - odwróciliśmy się automatycznie
-Kate ? - zdziwił się - dawno się nie widzieliśmy
-Już ponad pięć lat
-Dobrze Cię spotkać - przytulił ją - co słychać ?
-W porządku, nie dawno wróciłam do Dortmundu
-Nie przedstawisz mnie ? - wtrąciłam, bo zdecydowanie o mnie zapomniał
-Oczywiście - wyglądał na lekko zakłopotanego - Kate to jest Emma, Emma to jest Kate
-Hej - zaśmiała się podając mi dłoń
-Cześć - uśmiechnęłam się
-Od dawna się spotykacie ?
-Ponad pięć lat - posłałam jej mordercze spojrzenie
-W sierpniu wzięliśmy ślub - czy on właśnie spojrzał na nią przepraszająco ?!
-Och to gratulacje
-Dziękujemy, przepraszam, ale trochę się śpieszymy
-Mam nadzieje do zobaczenia
-Pewnie, może wymienimy się numerami ?
-Jasne - podała Marco wizytówkę, a on wpisał jej do białego Samsunga swój numer - paa
-Cześć - pomachał jej i odwrócił się w moją stronę
-Kto to był ?
-Moja była dziewczyna
-Nigdy mi o niej nie wspominałeś
-Rozstaliśmy się zanim Cię poznałem
-Tego samego roku ?
-Tak
-Kiedy ?
-Na początku kwietnia
-Ahaa - uśmiechnęłam się sztucznie - pośpieszmy się

piątek, 10 października 2014

Rozdział 53.

~September 3 - Chania, Crete~
Od dwóch dni jesteśmy z Marco na Krecie w cudownym mieście Chania. Jest to nasza druga podróż poślubna, ale tym razem już bez dzieci. Oczywiście zanim mój mąż mnie na to namówił to minęło trochę czasu, ale w końcu Sophie i Nico będą mieli dobrą opiekę, a to tylko tydzień. Do weekendu będą się nimi zajmowali Lewandowscy, a potem przyjeżdża moja mama, bo Ania leci do Warszawy.
Tu jest cudownie, ciepło, klimatycznie. Mieszkamy w pięciogwiazdkowym hotelu i mamy do dyspozycji piękny apartament. Jest wprost idealnie.
-Na co ma dzisiaj moja żona ochotę ?
-Nie wiem - odwróciłam się w jego stronę - może pójdziemy na plaże ?
-Pewnie, jeżeli chcesz - uśmiechnął się
-Spakuje nam rzeczy
-Poczekaj - pociągnął mnie za rękę - to nie musi być na już
-A co chcesz w tym czasie robić ?
-Coś się wymyśli - pocałował mnie
-Jesteś niewyżyty - zaśmiałam się
-Tylko jeśli chodzi o Ciebie
-Dobra dobra - delikatnie go odetchnęłam - to możemy robić w domu, a teraz idź się ogarnij, bo idziemy na plaże
-Tak jest - po raz kolejnej mnie pocałował
-Masz 10 minut - puściłam mu oczko
-Co do sekundy proszę pani
-No ja myślę - odeszłam od niego
Wyjęłam z szafy torbę plażową i po kolei włożyłam do niej ręczniki, kremy z filtrem, nasze kostiumy, jego czapkę z daszkiem, mój kapelusik, książkę i jakieś inne duperele. Położyłam ją na łóżku, a sama wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i oglądałam okolice, po chwili spojrzałam na zegarek i zaśmiałam się pod nosem
-Marco ! Masz 2 minuty
-Już wychodzę
Faktycznie szybko wyszedł, więc ja wróciłam do środka
-Może zadzwonię do Ani i sprawdzę jak sobie radzą ?
-Kochanie jakby coś się działo to by zadzwonili
-Wątpię
-Em zadzwonimy wieczorem
-No dobrze - westchnęłam
-Jeszcze będziesz mnie błagała, żebyśmy gdzieś wyjechali bez dzieci
-Na razie to strasznie za nimi tęsknie
-Ja też tęsknie
-Cieszysz się, że wracasz do treningów ?
-Pewnie, że tak
-To dobrze
-Czemu pytasz ?
-Tak z ciekawości
-A Ty kiedy chcesz wrócić do pracy ?
-Nie wiem sama - wzruszyłam ramionami - niby Klopp powiedział, że na moje zastępstwo kogoś znajdą, ale nie chce, żeby potem było, że nie mam gdzie wrócić
-Jesteś świetnym pracownikiem i wszyscy rozumieją, że masz dziecko
-No tak, ale jak będę siedziała z Nico długo w domu to potem nie będę chciała wrócić do pracy
-Może do końca roku zostaniesz w domu, a potem wrócisz ? Nico będzie miał pół roku, Ty za bardzo się nie przyzwyczaisz
-To jest jakiś pomysł
-Nie myśl teraz o tym - przyciągnął mnie do siebie - wyluzuj się, mamy wakacje
-Już masz mnie dość ?
-Nigdy nie mam Cię dość. Po prostu nie chce, żebyś w kółko się zamartwiała
-W porządku - przytuliłam się do niego - idziemy ?
-Pewnie, wezmę torbę
-Ja wezmę - uśmiechnęłam się - nie jest ciężka
-Nalegam - złapał mnie za rękę, zgarnął torbę z łóżka i razem wyszliśmy z pokoju
Z naszego hotelu było na prawdę bardzo blisko na plaże. Wystarczyło wyjść z hotelu i przejść przez ulice.
-Może znajdziemy jakieś miejsce przy samej wodzie
-Nie wydaje mi się, ale możemy spróbować
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech
-Dla mojej cudownej żony wszystko
-Nie mów hop
-Czy pani próbuje mnie do siebie zniechęcić ?
-Po ślubie ? - prychnęłam - teraz musisz ze mną wytrzymać do końca życia
-Muszę i chce - pocałował mnie, a niektórzy na nas patrzyli
-Głupku jeszcze ktoś nas zobaczy
-Wstydzisz się mnie ? - zażartował
-No strasznie, nie wiem czemu w ogóle tu jestem z Tobą
-Bo mnie kochasz - szepnął
-Chyba muszę się z Tobą zgodzić
Po jakimś czasie udało nam się znaleźć miejsce prawie przy samej wodzie. Rozłożyliśmy koc, a potem się ogarnęliśmy. Posmarowaliśmy się wzajemnie kremami z filtrem, żeby się nie spalić.
-Idę do wody, idziesz ze mną ?
-Nie, wole się poopalać
-Okej
Położyłam się na plecach, zamknęłam oczy i po prostu leżałam. Dookoła mnie było trochę ludzi, słychać było rozmowy w rożnych językach, śmiech dzieci, jakieś sprzeczki, ale chyba też dzieciaków. Jednym słowem chaos, ale nie przeszkadzało mi to, w sumie to było nawet przyjemne
-Tylko nie zaśnij - obok mnie położył się mój mokry mąż
-Mokry jesteś
-Byłem w wodzie
-Wiem - zaśmiałam się
-Podoba mi się tutaj
-Mi też. Dziękuje, że mnie tu zabrałeś
-Nie ma za co - pochylił się nade mną i mnie pocałował
-Ej ej - przerwałam, bo krople z jego ciała na mnie kapały -'zaraz będę mokra
-Przepraszam
-No dobra jakoś przeżyje - przyciągnęłam go do siebie i wpiłam się w jego usta
-To właśnie lubię
-Och ja też - uśmiechnęłam się promiennie
-I nie przeszkadza Ci, że ludzie się gapią ?
-Niech się gapią i zazdroszczą
-Jesteś okropna
-No trudno - puściłam mu oczko
-Czy ten krem był wodoodporny czy muszę się smarować drugi raz ?
-Był wodoodporny
-To dobrze
-Ale posmaruj się jeszcze raz - zaśmiałam się
-To posmaruj mnie - podał mi buteleczkę z kremem
-Bardzo chętnie - usiadłam na nim i zaczęłam smarować mu plecy przy okazji robiąc mu masaż
-Tak mi dobrze
-Ma się ten talent - szepnęłam mu do ucha lekko je przygryzając
-Nie rób tak
-Ale o co chodzi ?
-Kochanie Ty już doskonale wiesz o co mi chodzi
-Skoro tak - wstałam z niego - skończyłam
-Dziękuje - pocałował mnie
-Dzisiaj też coś wymyśliłeś na wieczór ?
-Zobaczysz
-Nie powiesz mi ? - położyłam się na brzuchu, aby opalić trochę plecy
-Nie - mimo, że miałam zamknięte oczy to wiedziałam, że się uśmiechnął
-Dziękuje Ci bardzo - powiedziałam sarkastycznie
-Zaufaj mi
-Okej - westchnęłam
-Zaraz wracam
-Co się stało ?
-Mario dzwonił, więc pójdę i oddzwonię
-Przy okazji zapytaj czy widział się z Anią i Lewym
-Dobrze - oddalił się ode mnie
Zastanawiałam się czy przypadkiem coś się nie stało, ale przecież Gotze mógł się po prostu stęsknić. Czy ja zawsze muszę myśleć o złych rzeczach ? Niby się układa i wszystko jest super, pięknie, ale to może być cisza przed burzą. W każdej chwili może być kolejny wypadek, zdrada, a może mój sen był prawdziwy ? Może ktoś będzie chciał porwać Sophie albo Nico. Nie nie nie ! Nie mogę o tym myśleć !
-Jestem
-I jak ?
-Wszystko w porządku, Mario chciał sprawdzić co u nas - uśmiechnął się - był wczoraj u Roberta i z dzieciakami wszystko dobrze
-To świetnie
-Coś się dręczy
-Nie, po prostu bałam się, że dzwonił, bo coś się stało
-Nie spokojnie
-Zbieramy się ?
-Pewnie
Zebraliśmy szybko nasze rzeczy i ruszyliśmy w stronę hotelu. Jak byliśmy już w naszym pokoju to mój mąż wziął szybki prysznic, a ja ogarnęłam sobie jakieś cichy. Potem sama wzięłam kąpiel, żeby zmyć z siebie piasek i się ubrałam w świeże ubrania. Akurat jak wyszłam z łazienki to Marco leżał na łóżku i robił coś na komputerze
-Może zjemy w pokoju ? - zaproponowałam - w sumie to jestem zmęczona
-Oczywiście - spojrzał na mnie - kochanie co Cię męczy ?
-To chyba nadmiar słońca - uśmiechnęłam się blado
-Yhmm - za dobrze mnie zna, żeby uwierzyć - chodź tutaj
Odłożył laptopa i poklepał miejsce obok siebie, powoli tam podeszłam i położyłam się obok, a on przyciągnął mnie do siebie
-Musisz mi powiedzieć, mieliśmy być ze sobą szczerzy
-Nie uważasz, że wszystko jest dziwne ?
-Nie rozumiem
-No popatrz zawsze jak zaczynało się nam układać to coś się działo, a teraz jest dobrze od tak dawna. Może to cisza przed burzą ?
-O nie ! Na pewno nie - przytulił mnie - prosiłem Cię już, żebyś wyluzowała
-Ok - zaśmiałam się - to gdzie idziemy ?
-Mówiłaś, że jesteś zmęczona
-No to co z tego ? - spojrzałam na niego uśmiechnięta - potem odpocznę
-No dobra, to chodźmy - wstaliśmy z łóżka i razem wyszliśmy z pokoju
Przy windzie piłkarz złapał mnie za rękę, a ja poczułam urocze motylki w brzuchu
-Jesteśmy już małżeństwem, a ja nadal mam motylki w brzuchu
-Mam nadzieje, że szybko nie zniknął
-Już ja się o to postaram - mocniej ścisnęłam jego dłoń
-Zabieram Cię na pyszną kolacje, a potem spacer po plaży
-Brzmi bardzo romantycznie
-Starałem się
-Dziękowałam Ci już ?
-Za co ?
-Za to, że jesteś, że tak się starasz, że mnie kochasz - wzięłam szybki oddech - że mnie tu zabrałeś, że nasz ślub i wesele było takie cudowne ...
-Dziękowałaś - przerwał mi - nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie
-Tak strasznie Cię kocham - powiedziałam patrząc mu w oczy
-Ja też bardzo Cię kocham - już miał mnie pocałować, ale winda zatrzymała się na parterze, więc ją opuściliśmy
-Ach te windy - zaśmiałam się, a on razem ze mną
-A żebyś wiedziała
-Kochanie - zamruczałam
-Słucham ?
-Idziemy do tej restauracji co pierwszego wieczoru ?
-Nie - pokiwał przecząco głową
-A gdzie ?
-Cierpliwości, zaraz zobaczysz
-Nie należę do osób cierpliwych
-To chyba od niedawna
-Możliwe - zamyśliłam się
-Ta da ! - zatrzymaliśmy się przed uroczą małą restauracją
-Och jak tu pięknie
-Podoba Ci się ? - upewnił się
-Oczywiście, że tak
Weszliśmy do środka, zajęliśmy miejsce w kącie i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Kelner podszedł, zapalił świeczkę, która stała na stole i podał nam menu. Podziękowałam mu uśmiechem i poczekałam, aż się oddali
-Masz ochotę na wino ?
-Yhmm - kiwnęłam głową
Po chwili złożyliśmy zamówienie, młody chłopak zabrał karty, a my zostaliśmy sami
-Tu jest tak cudownie - rozejrzałam się
-Miałem nadzieje, że Ci się spodoba
-Bardzo dobrze mnie znasz
-To prawda, ale czasami potrafisz mnie zaskoczyć
-To dobrze, nie ma nudy - zachichotałam
W restauracji spędziliśmy trochę ponad godzinkę, jedzenie było przepyszne. Zaraz po kolacji udaliśmy się na spacer i szybko trafiliśmy na plaże. Szliśmy po wilgotnym piasku trzymając się za ręce.
-Nie jest Ci zimno ?
-No co Ty - pokiwałam przecząco głową
-To dobrze - pocałował mnie w czoło
-Dlaczego pytałeś mnie o nowy dom ?
-Kiedy ?
-Jak byliśmy w Rzymie
-Aaa już pamiętam - podrapał się po głowie - myślałem czy nie przyda nam się coś większego
-Ten dom jest duży
-Wiem, to był tylko taki luźny pomysł
-Pomyślimy o tym na spokojnie
-Pewnie, że tak - objął mnie
-Muszę pogadać z Anią - westchnęłam - już dawno temu gadałyśmy, że planują z Robertem dziecko, my się doczekaliśmy Nico, a u nich ten temat totalnie ucichł
-Nie ucichł
-Co masz na myśli ?
-Podejrzewamy z chłopakami, że spodziewają się dziecka
-Żartujesz ? - pisnęłam zadowolona - ale jak ? mówili coś ?
-Nie, ale Lewy się urwał z treningu i pojechali z Anią do kliniki, a potem widziałem jak odjeżdżają z parkingu tej Twojej kliniki tacy zadowoleni
-Czemu mi nic nie powiedziałeś ?
-Jakoś wyleciało mi z głowy
-A co Ty tam robiłeś, że widziałeś ? - spytałam zdziwiona
-Wracałem z zakupów
-No chyba, że tak - dźgnęłam go delikatnie w brzuch - jeżeli Ania jest w ciąży to świetnie
-Zgadzam się
-Tylko teraz mi głupio, że zrzuciliśmy na nich opiekę nad dziećmi
-Myślałem o tym, ale przecież mogli nam odmówić
-No niby tak - westchnęłam
-Nie przejmuj się
-Jest w porządku - pocałowałam go
Chodziliśmy tak bez żadnego celu po prostu rozmawiając, żartując. Czas szybko mijał i do hotelu wróciliśmy jakoś po trzeciej, ale nie byłam aż tak bardzo zmęczona. Uwielbiam spędzać czas z moim mężem. Tylko moim.
W hotelu szybko wzięliśmy wspólny prysznic, on założył spodnie od piżamy, a ja jego koszulkę. Umyłam zęby, zmyłam makijaż, a potem położyłam się obok chłopaka w łóżko. Jednak zanim zgasiłam lampkę to szybko wyszukałam wiadomość do pani Lewandowskiej
"Hej :) radzicie sobie ? Dzieci mocno dają w kość ? Dziękuje, że się nimi zajmujecie <3 buziaki :*"
 
-Idziemy spać, koniec z telefonami - Marco zabrał mi go delikatnie, odłożył na szafeczkę i zgasił światło. Całe pomieszczenie skąpane było w ciemnościach pośród których mój mąż mocno mnie objął. Zamknęłam oczy i się w niego wtuliłam
-Dobranoc - szepnęłam sennie
-Słodkich snów