piątek, 26 września 2014

Rozdział 52.

~Sunday~
Wczoraj odbyły się nasze poprawiny i bardzo się cieszę, że ślub był w piątek, bo jakby odbył się wczoraj to chyba bym dziś nie wstałam. Razem z dziećmi lecimy na kilka dni do Rzymu. We trójkę spakowaliśmy się do jednej walizki, a całą drugą zajęły rzeczy Nico. Tak to jest jak się ma takie małe dziecko.
-Mamo, a kiedy będzie nasza kolej ?
-Patrz skarbie, jeszcze tylko kilka osób
-A potem oddamy nasze rzeczy
-Tak - uśmiechnęłam się do niej
-Potem coś mi kupisz ?
-A co byś chciała ?
-Nie wiem
-Zobaczymy jeszcze - pocałowałam ją w czoło
Wreszcie nadeszła nasza kolej, oddaliśmy nasze bagaże, Marco wziął nosidełko z Nico w środku i swoją walizkę podręczną, a ja prowadziłam swoją i Sophie. Zostało nam jeszcze trochę formalności, ale minęły one w miarę szybko. Już tylko wejście do samolotu i krótki lot.
-Jak się pani ma pani Reus ? - mój mąż spojrzał na mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam
-Dziękuje bardzo dobrze - patrzyłam mu w oczy - bardzo podoba mi się bycie pana żoną panie Reus
-Miło to słyszeć - złożył na moich ustach niewinny pocałunek
-Dzieci tu są i mnóstwo innych ludzi
-Oj tam - machnął lekceważąco ręką
-Jesteś niemożliwy
-Wiesz co też mi się podobało ?
-Hmm ?
-Nasza noc poślubna
-Marco ! - szturchnęłam go - zachowuj się
-Przy Tobie nie potrafię
-Zakochany wariat
-Mogę to chyba już tylko potwierdzić
-Co ja z Tobą zrobiłam ?
-Uszczęśliwiłaś mnie
-Chciałbym, żeby tak było
-Jest tak - usłyszeliśmy, że wywołują nasz lot
-Chodźmy, nie chce mi się stać długo w kolejce
Mimo, że w samolocie wszyscy byliśmy przed czasem to ten miał jakieś opóźnienia. Nie podobało mi się to, ale co poradzę ? Ja z Nico siedzieliśmy w jednym rzędzie, a Marco z Sophie w rzędzie obok. Stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej.
-Tato, a czy w Rzymie jest fajnie ? - usłyszałam jak zapinałam swoje pasy
-Oczywiście, na pewno Ci się spodoba
-I będziemy dużo zwiedzać ?
-Tego jeszcze nie wiem
-Nie lubię chodzić
-Wiem słoneczko
Przerwali rozmowę, bo obsługa samolotu wyjaśniła wszystko co i jak, a potem samolot wystartował. O dziwo dzieci nie miały z tym problemu, chociaż szczerze mówiąc bardziej martwiłam się o Nico, to jest trzecia podróż samolotem, a Sophie jest już przyzwyczajona. Moja dzielna dziewczynka.
-Mogę coś pani zaproponować ? Kawa, herbata, woda, sok ? Może coś do jedzenia ?
-Nie dziękuje
-W porządku, a jakby co to proszę wołać
-Oczywiście
~Later~
Po ponad trzech godzinach byliśmy wreszcie w hotelu, w tym samym co w zeszłym roku, tylko tym razem pokoje się nie zgadzały. Włożyłam śpiącego Nico do hotelowego łóżeczka i z grubsza rozpakowałam walizki. Nasza córka od razu wyciągnęła piłkarza na basen, więc i tak nie miałam co robić. A zmęczona nie byłam, bo niby czym ? Wyjęłam z torebki telefon i napisałam do mamy i Ani, że dolecieliśmy, żeby się nie martwiły. Zdjęłam swoje białe conversy, skarpetki w tym samym kolorze i na bosaka wyszłam na balkon. Było gorąco, ale to świetnie, bo lubię taką pogodę. Z balkonu miałam idealny widok na basen, gdzie przebywał mój mąż i nasza córka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu jesteśmy razem, że wzięliśmy ślub. Po raz kolejny wszystko idealnie się układa, ale teraz nie może się spieprzyć. Jesteśmy prawdziwą rodziną, nic nas nie rozdzieli.
Przyglądałam im się tak jakiś czas, ale mój synuś zaczął płakać, więc z powrotem weszłam do środka. Wzięłam go na ręce i zaczęłam powoli bujać. Kątem oka zerknęłam na zegar wiszący na ścianie i okazało się, że jest głodny, bo to jego idealna pora na jedzenie. Usiadłam, więc na łóżku, podwinęłam koszulkę, a zaraz dałam mu jeść. Musiał być biedak bardzo głodny, podróż go wykończyła, bo jeszcze jak jadł to oczka mu się zamknęły.
-Mój mały synek - pocałowałam go w czoło
Razem z nim położyłam się na szerokim łóżku i dookoła zabezpieczyłam łóżko, gdyby jakimś cudem się przekręcił. Sama delikatnie go objęłam i przymknęłam powieki. Już prawie odpływałam jak usłyszałam, że drzwi się otwierają.
-Musisz być cichutko, bo mamusia śpi - usłyszałam szept mojego ukochanego
-Dobrze
Chciałam wstać, ale poczułam czyjeś, jak nie trudno się domyślić czyje ręce na biodrach
-Śpij
-Nie jestem aż taka zmęczona - powiedziałam z dalej zamkniętymi oczami
-Przyda Ci się odpoczynek
-Dzięki - przykrył mnie cienkim kocykiem i odszedł, a ja po prostu zasnęłam
Jak się obudziłam to Marco i Sophie siedzieli na podłodze i grali w spadające małpki, a Nico leżał obok nich w nosidełku. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam, potem wstałam i usiadłam obok nich. Każde z moich dzieci pocałowałam w czoło, a męża w usta.
-Mamusiu grasz z nami ?
-Nie jestem w to dobra - skrzywiłam się - na razie popatrzę
-Zagraj z nami, proszę proszę
-No dobrze
-Teraz Ty - podała mi kostkę
Wyrzuciłam odpowiedni kolor i spróbowałam, ale tak jak przewidywałam prawie wszystkie małpki spadły. Sophie zaczęła się śmiać, a ja i Marco razem z nią
-Mamo nie umiesz w to grać
-Sophie nie mów tak, bo mamie będzie przykro - stwierdził jej tata
-No co Ty - puściłam mu oczko, a potem zwróciłam się do niej - niestety wiem kochanie
-To jest gra dla małych dzieci, a tata sobie radzi
-Wiem - westchnęłam i spojrzałam w rozbawione oczy piłkarza, jego też to bawi ! Mimowolnie kąciki moich ust wygięły się w uśmiech
-Dajesz sobie radę ? - kiwnęłam głową na naszego syna
-Pewnie, że tak
-Idealny ojciec
-Staram się
-Tato Twoja kolej - przerwała nam dziewczynka
-Zaraz wracam - szepnęłam podczas gdy on rzucał
Poszłam do łazienki, gdzie poprawiłam swój wygląd po krótkiej drzemce, a potem umyłam zęby i wypakowałam resztę kosmetyków z mojej ulubionej, beżowej kosmetyczki.
Jak wróciłam to blondynka akurat sprzątała po grze, a Marco chodził po pokoju z chłopcem na rękach
-Stało się coś ?
-Nie, po prostu się obudził
-Śliczny mój - podeszłam bliżej, a on się uśmiechnął i coś tam gaworzył pod nosem
-Pięknie - zaśmiał się Marco
-Zdolny mój synuś - pocałowałam go w nosek, a on delikatnie zachichotał - jest cudowny, mam ochotę go schrupać
-Zostaw coś dla innych
-Zostawię zostawię - pocałowałam go w policzek
-Mogę go na rączki ? - spytała słodziutko nasza córka
-Za mały jest skarbie, ale ja Cię mogę wziąć na rączki - zaproponowałam
-Tak - wyciągnęła ręce w górę, a ja ją wzięłam
Teraz staliśmy we czwórkę tak blisko siebie, dziewczynka zaczepiała Nico, a on posyłał jej przesłodkie uśmiechy. To jest takie urocze. Teraz możemy przez te kilka dni spędzać całe dnie razem, a potem ? Potem trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Sophie idzie do przedszkola, Marco wraca co treningów, a ja zostaje w domu z Nico, chociaż powinnam powoli przygotować się na powrót do pracy.
-On jest chyba znowu śpiący - nasza córka pogłaskała go po główce, a on ziewnął
-Daj, położę go - postawiłam ją na ziemi i zwróciłam się do blondyna
-Ja to zrobie, a Ty zamów nam coś do zjedzenia
-Do pokoju ?
-Yhmm
-Okej - zadzwoniłam do recepcji i zamówiłam dla nas kolacje. Powiedzieli mi, że będzie za jakieś pół godziny, więc zgarnęłam córkę do łazienki i szybko ją umyłam, a potem przebrałam w piżamkę.
-Po kolacji umyjemy jeszcze ząbki
-A co mi zamówiłaś ?
-Naleśniki z serem i owocami, może być ?
-Tak, bardzo je lubię
-Pamiętam - pocałowałam ja w czoło
-Mamusiu, a czy ja muszę chodzić do przedszkola ? Wolałabym zostać z babcią albo Alex mogłaby się znowu mną zajmować
-Kochanie rozmawiałyśmy już o tym przecież. Jesteś dużą dziewczynką i musisz zacząć chodzić do przedszkola, będziesz tam z innymi dziećmi.
-Mamo - jęknęła - proszę
-Skarbie - ukucnęłam przy niej - babcia na stałe mieszka w Polsce, a Alex nie zajmuje się już dziećmi, bo poszła na studia. A po za tym idziesz do polsko-niemieckiego przedszkola, byłaś tam i bardzo Ci się podobało
-No tak, ale nie chce tam chodzić codziennie
-Dobrze to jak wrócimy do domu to zadzwonię tam i może na przykład w piątki nie będziesz chodziła, może być ?
-Tylko w piątki ?
-Sophie nie narzekaj już proszę - przytuliłam ją - porozmawiamy o tym jak wrócimy do Dortmundu
-No dobrze
-Idź zobacz czy Twój brat już śpi, a ja pójdę otworzyć - puściłam ją gdy usłyszałam pukanie do drzwi
Obsługa rozstawiła nam kolacje na stole, a potem wyszła. Podziękowałam im i szybko poszłam zawołać moją rodzinkę. Chciałam wejść do naszej sypialni, ale akurat oni wychodzili
-Śpi ?
-Tak, już od jakiegoś czasu
-To dobrze
-Chodźcie jeść, bo wystygnie
-Idziemy - wziął dziewczynkę ma ręce, a ona się zaśmiała
Usiedliśmy we trójkę przy stole i każde z nas zabrało się za jedzenie swojego dania. Mam szczęście, że znam moje ukochane osoby i zamówiłam im to co lubią, a nie strzelałam.
-Smakuje ? - uśmiechnęłam się
-Pyszne - powiedzieli równocześnie
-Cieszę się
-Mamo, a poczytasz mi dzisiaj Ty ?
-Poczytam, ale musisz coś wybrać
-Już wybrałam
-To jak zjesz i umyjesz ząbki to pójdziemy się położyć
-Dobrze
Jak obie skończyłyśmy to znowu udałyśmy się do łazienki, pomogłam jej umyć ząbki, związałam jej włosy z warkoczyka i razem poszłyśmy do sypialni. Obok naszego łóżka i łóżeczka Nico stało osobne, pojedyncze łóżko dla Sophie. Położyłam się z nią i przeczytałam jej dwie bajki, ale w połowie drugiej dziewczynka już zasnęła. Pocałowałam ją w czoło, a potem wstałam i wyszłam na balkon. Usiadłam mojemu mężowi na kolanach, a on mnie objął i pocałował subtelnie w czoło.
-Nareszcie sami - szepnęłam
-O tak - uśmiechnął się - jest cudownie, ale jak już śpią to też jest bosko
-Jakoś nie mogę sobie wyobrazić jak wrócimy do rzeczywistości. Ty do treningów, ja do pracy, będziemy się mijali
-Em nie będziemy - pogładził mnie po plecach - jesteśmy małżeństwem, mamy dwójkę świetnych dzieci, mieszkamy razem, pracujemy w tym samym miejscu. Nie ma opcji, żebyśmy się mijali
-A co jak będziemy mieli siebie dość ? Dwadzieścia cztery godziny na dobę razem, w domu, w pracy. Boję się, że znowu się zepsuje
-Kochanie przesadzasz. Nic złego się nie stanie, będziemy razem do końca życia i będzie super i nie masz się czym przejmować
-Tak ?
-Pewnie, że tak. Zobacz jesteśmy w Rzymie, trochę ponad rok temu się tu pogodziliśmy, a teraz jesteśmy tuż jako małżeństwo i w dodatku teraz mamy dwójkę dzieci. Rok temu nie pomyślałbym, że po raz kolejny zostanę ojcem
-Ale nie żałujesz ?
-Nie ! Oczywiście, że nie !
-To dobrze - wtuliłam się w niego bardziej
-Kocham Cię żono - pocałował mnie w czoło
-Ja też Cię kocham mężu - cicho zachichotałam
-Coś Cię bawi ?
-Nie - odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam go
-Jesteś najlepszą żoną pod słońcem
-Kochanie jesteśmy małżeństwem dopiero od dwóch dni
-To mi wystarcza
-Jeszcze będziesz na mnie narzekał
-Ja ? Nigdy - zaśmiał się
-Jeszcze zobaczymy
-Chcesz dać mi popalić ?
-Ja ? Nigdy - powiedziałam to samo co on
-Ukradłaś mi kwestie
-Przepraszam - uśmiechnęłam się do niego słodko - nie gniewasz się ?
-Nie potrafię się na Ciebie gniewać
-Całe szczęście
-Idziemy spać ?
-Tak, ale możemy się wykąpać rano ? Zasnę pod tym prysznicem chyba - ziewnęłam
-Dla Ciebie wszystko
-To tylko zęby umyje i do łóżka. Marze o łóżku
-Czytasz mi chyba w myślach
-Myślałam o spaniu zboczeniu
-Patrząc na to, że w promieniu dwóch metrów śpią nasze dzieci to i tak nie mógłbym Cię dotkną
-Dotknąć możesz, ale nie próbuj nic więcej - szepnęłam mu do ucha
-No i się zaczyna - mruknął
-Nie narzekaj - wstałam - idę do łazienki
-Poczekaj idę z Tobą - razem weszliśmy do środka, Marco zamknął drzwi balkonowe, a ja w tym czasie zgarnęłam z łóżka nasze piżamy, a potem razem poszliśmy do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam zmywać makijaż, piłkarz objął mnie od tyłu, a głowę położył na moim ramieniu.
-Ślicznie wyglądasz
-Yhmm
-Jesteś moja i jesteś przepiękna
-Jestem Twoja
-Nikomu Cię nie oddam
-Spróbowałbyś - pogroziłam mu palcem
-Chyba żartujesz - spojrzał na mnie z groźną miną
-Żartuje - pocałowałam go
Umyliśmy jeszcze zęby, przebraliśmy się i poszliśmy na reszcie do łóżka. Było już dość późno, ale ani Nico ani Sophie się nie obudzili
-Niedługo będzie pewnie pobudka
-Dlatego śpij już - objął mnie mocno
-Dobranoc
-Dobranoc skarbie

piątek, 19 września 2014

Info.

Moje kochane ! 
Niestety dzisiaj na blogu NIE pojawi się rozdział. Jestem aktualnie na imprezie, nie wyrobiłam się i jestem strasznie zajęta. Rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie, bo muszę napisać kilka dodatkowych, a jak już będzie ich troche to będe dodawała co tydzień. Przepraszam :c wiem, że zawaliłam, ale oprócz blogów mam też swoje życie i nie mogę wszystkiego poświęcać :/ do zobaczenia za tydzień :* Zuz. 

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 51. + 1 ROK BLOGA !

~August 22, 2014 - The Day Of The Wedding~
To już dzisiaj. Wielki dzień. Dzień naszego ślubu. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Zaproszenia już dawno zostały rozesłane. Msza zaczyna się o 15:00, a nie całą godzinę później będę już żoną Marco. Na dobre i złe. Na zawsze. Ja, Ania i Ann szykujemy się u nas w domu, Marco, Mario i Robert w domu Gotze, a moja mama zajmuje się dziećmi w domu Lewego. Kochana Ania zrobiła mi śniadanie, które właśnie konsumowałam
-Denerwowałaś się przed swoim ślubem ?
-Trochę, ale wiedziałam, że Robert jest tym jednym
-Boję się, że coś pójdzie nie tak
-Em wszystko jest sprawdzone i nic złego się nie stanie
-Przed domem stoi mnóstwo fotografów, nie będziemy mieli spokoju
-Jest ochrona, a sala jest tak schowana, że nie masz się o co bać
-Niby tak, ale wiesz - westchnęłam
-To jest Wasz dzień i nic go nie zepsuje
-Chciałabym
-Uśmiechnij się - puściła mi oczko, a ja to zrobiłam - widzisz od razu lepiej
-Dobrze, że makijażystka, manicurzystka i fryzjerka przyjadą tutaj
-Innej opcji nie brałam pod uwagę
-Ile mamy czasu ?
-Wystarczająco spokojnie
-Stresuje się
-Musisz wyluzować
-Wiem wiem
-Chcesz zielonej herbaty ?
-Nie dziękuje
-To leć pod prysznic, bo za pół godziny przyjedzie pani zrobić Ci paznokcie
-Dobra to lecę - szybko poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Założyłam jakieś dresy i zwykły top, a potem zeszłam na dół
-Kate - uśmiechnęła się mnie młoda dziewczyna
-Emma
-Siadaj i powiedz mi co być chciała
-Zdaje się na Ciebie, ma być po prostu idealnie
-W porządku - zajęła się moimi paznokciach
Skończyła po godzinie, a zaraz potem przejęła mnie fryzjerka. Jej się niestety dłużej zeszło, ale nadal było trochę czasu. Podziękowałam jej i miałam chwile spokoju
-Nie denerwuj się tak - zaśmiała się Ann
-Łatwo powiedzieć
-Em spójrz na mnie - naprzeciwko mnie usiadła Lewandowska - sama mówiłaś, że jesteś pewna, kochasz go, macie dzieci, dzisiejszy dzień to tylko formalność. Za niecałe trzy godziny spotkasz się w Marco w kościele i zostaniecie małżeństwem
-A jak się pomylę albo popłacze i zmyje mi się makijaż ?
-To zrobi Ci wodoodporny
-Na wszystkie moje pytania będziesz miała odpowiedź ?
-Tak, bo ja już to przechodziłam i uwierz mi, że też się stresowałam
-Domyślam się
-Będzie dobrze
-Wiem - uśmiechnęłam się - mama wzięła ubranka dzieci ?
-Tak, na pewno wiszą w naszej sypialni
-Aniu dziękuje, że pozwoliłaś jej tam przebywać
-Nie masz za co piękna - pocałowała mnie w policzek
-Za ile będzie makijażystka ?
-Za jakieś czterdzieści pięć minut
-To dobrze
-Potrzebujesz czegoś ?
-Zrobisz mi herbaty ? Pójdę na taras, muszę się przewietrzyć
-Pewnie - wyszłam na taras, a potem po schodkach zeszłam na trawę
Tam usiadłam na jednym z leżaków i przymknęłam na chwile oczy. Za chwile brunetka podała mi herbatę w moim ulubionym kubku. Chciałabym już być tą panią Reus i żeby cały stres ze mnie zszedł. Po prostu mam go dość. Boje się, że coś nie wyjdzie, że się pomylę, że Marco mnie zostawi przed ołtarzem. Tego bym chyba nie przeżyła, to byłoby na prawdę straszne. Ponad cztery lata temu to ja go zostawiłam, ale jakbym mogła cofnąć czas to nigdy bym tego nie zrobiła. To był błąd, cholerny błąd, którego będę żałowała do końca życia
-Em przyszła pani Leila
-Dobrze już idę - powoli się podniosłam z miejsca i weszłam do środka
Usiadłam na wskazanym miejscu i zamknęłam oczy. Kobieta zaczęła mnie malować, to było takie przyjemne. Już prawie zasnęłam kiedy usłyszałam jej głos
-Skończyłam
-Proszę lusterko - podała mi moja druhna
-Och jak pięknie - zachwycałam się - dziękuje Ci bardzo
-Nie ma za co. Szczęścia na nowej drodze życia
-Dziękuje - przytuliłam się i odprowadziłam do drzwi
Jeszcze kilka razy przejrzałam się w lustrze, a potem poszłam na górę. W sypialni założyłam nową, białą bieliznę, psiknęłam się perfumami, a potem przy pomocy dziewczyn założyłam suknie. Ann wpięła mi we włosy długi, biały welon, a potem założyłam buty. Zeszłam powoli na dół gdzie stanęłam przed ogromnym lustrem. Piękna sukniacudowne butymakijażfryzura i paznokcie wszystko się ze sobą idealnie komponowało. Potem Ann ubrana już w równie piękną suknie podała mi mój bukiet
-Chyba czas jechać - uśmiechnęłam się
-To jedźmy - wyszłyśmy z domu i przy pomocy ochrony wsiadłyśmy do samochodu
Kierowca ruszył i za pięć trzecia byłyśmy już pod kościołem, wiedziałam, że Marco już jest, więc nadal zestresowana wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi kościoła. Do ołtarza miał mnie poprowadzić mój tata, czekał już na mnie, wziął mnie pod rękę i razem wkroczyliśmy do kościoła. Drzwi zostały zamknięte, ale to już się nie liczyło. Teraz liczył się tylko ON, stał przy ołtarzu i uśmiechał się w moją stronę. Teraz już się nie stresowałam. Cały stres uciekł ode mnie. Powoli dotarłam do niego, mój ojciec przekazał mnie jemu i podał mu rękę.
-Wyglądasz oszałamiająco - pocałował mnie w policzek
-Dziękuję
Stanęliśmy przodem do ołtarza, a ksiądz rozpoczął msze. Uśmiechałam się delikatnie w stronę mojego narzeczonego, zaraz męża. Po kilkunastu minutach ksiądz do nas podszedł i zadał trzy pytania.
-Emmo i Marco czy chcecie bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński ?
-Chcemy - odpowiedzieliśmy wspólnie
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobre i złej doli, aż do końca życia ?
-Chcemy
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy ?
-Chcemy

Podaliśmy sobie prawe dłonie i patrzyliśmy sobie w oczy, a ksiądz przemówił.
-Wobec Boga i kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej - zwrócił się do nas, ale pierwszy przemawiał piłkarz - ja Marco ...
-Ja Marco
-Biorę Ciebie Emmo za żonę ...
-Biorę Ciebie Emmo za żonę
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci - uśmiechnął się do mnie promiennie
-Ja Emma ... - spojrzał na mnie
-Ja Emma
-Biorę Ciebie Marco za męża ...
-Biorę Ciebie Marco za męża
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - dokończyłam drżącym głosem
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen

-Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie nałożyć jako znak miłości i wierności. Amen
-Emmo przyjmij tą obrączkę ...
-Emmo przyjmij tą obrączkę
-Jako znak mojej miłości i wierności ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - wsunął mi obrączkę na serdeczny palec prawej dłoni
-Marco przyjmij tą obrączkę ...
-Marco przyjmij tą obrączkę - uśmiechnęłam się delikatnie do niego
-Jako znak mojej miłości i wierność ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - dokończyłam wsuwając mu obrączkę na palec

Po zakończonej mszy my i nasi świadkowie podpisaliśmy dokumenty, a potem już jako Państwo Reus wyszliśmy z Kościoła. Przy pomocy ochrony przemknęliśmy do auta ślubnego, którym ruszyliśmy w stronę dworku, w którym miało się odbyć nasze wesele. Tam też goście mieli nam składać życzenia, bo będzie bardziej kameralnie. Chociaż nie wiem czy można powiedzieć kameralnie jak mamy ponad 300 gości.
-Kocham Cię - Marco mnie pocałował jak już jechaliśmy
-Ja też Cię kocham
Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już na miejscu. Potem przez godzinę wszyscy składali nam gratulacje i życzenia. Wreszcie przed 18 weszliśmy na piękną sale i zajęliśmy wyznaczone miejsca.
-Pójdę do dzieci - uśmiechnęłam się wstając
-Idę z Tobą - mój mąż ... nareszcie mąż złapał mnie za rękę
Wymknęliśmy się z sali i poszliśmy na górę, gdzie w jednym w pokoju miała być moja mama. Zapukaliśmy i otworzyła mi nasza córcia
-Ślicznie wyglądasz myszko - Reus wziął ją na ręce
-Wy też
-A gdzie Nico ?
-Przed chwilą się obudził
-To pójdę do niego - weszłam dalej i moja mam akurat trzymała małego na rękach
-Zaraz zejdziemy
-Dobrze mamo
-Wyglądasz przepięknie
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Lećcie już, a my zaraz dojdziemy
-Na pewno ?
-Oczywiście
-Dobra to weźmiemy Sophie, a Ty przyjdź z Nico
-Pewnie
Marco cały czas trzymał dziewczynkę na rękach, więc zgarnęłam ich i szybko wróciliśmy na sale. Każdy z nas dostał pyszny obiad i zaczęły się pierwsze toasty. Potem zostaliśmy poproszeni o wyjście na środek, bo nadszedł czas na nasz pierwszy taniec.
-Gorzko ! Gorzko ! Gorzko ! - usłyszeliśmy jak skończyliśmy
-Z największą przyjemnością - stwierdził mój mąż i mnie namiętnie pocałował
Czułam wzrok wszystkich na nas, więc się zarumieniłam. Aby to jakoś ukryć po prostu się przytuliłam do Marco
-Dzisiaj my jesteśmy główną atrakcją - szepnął do mnie
-Wiem - delikatnie się uśmiechnęłam - cieszę się z tego
-Ja też - pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do stolika
Wszyscy zaczęli tańczyć, więc my oczywiście też. Wszystko jak na razie szło idealnie, żadnych problemów same przyjemności.
-Czy mogę zatańczyć z moją piękną synową ?
-Oczywiście - złapałam dłoń ojca Marco
-Bardzo się cieszę, że jesteś żoną mojego syna
-Dziękuje bardzo, ja też bardzo się cieszę
-Jesteś dla niego idealna Em
-Nikt nie jest idealny
-To nie prawda - uśmiechnął się
-Kocham Marco, dlatego jesteśmy dobrą parą
-On też Cię kocha, jesteście świetną rodziną
-Wiem - powiedziałam z przekonaniem
-Tato porywam moją żonę
-Oczywiście synu
Marco mnie objął i wyszliśmy na zewnątrz
-Coś się stało ?
-Chciałem pobyć z Tobą sam na sam
-Będziesz miał mnie przez całe życie
-To jest świetne uczucie
-Wiem o czym mówisz - uśmiechnęłam się
-Jesteś już teraz tylko moja
-Zawsze byłam tylko Twoja
-Ale teraz jesteś moją żoną i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo
-Nie przeszkadza mi to ani trochę - pocałowałam go
W pół do dwunastej w nocy podano nasz tort, ukroiliśmy wspólnie pierwszy kawałek, którym się nakarmiliśmy wzajemnie, a potem kelnerki się tym zajęły. Był przepyszny, dokładnie taki jaki chciałam, żeby był.
-Jest idealnie ? - szepnął mi do ucha blondyn
-Jest lepiej - pocałowałam go - kocham Cię bardzo
-Ja też bardzo bardzo Cie kocham
-Na zawsze razem - uśmiechnęłam się
-Na zawsze

*****
Przez ten cały rok bywało różnie, raz lepiej, a raz gorzej. Czasami rozdziały były wesołe, radosne, a niektóre smutne i dobijające. Były też dłuższe i krótsze rozdziały, ale zawsze ze mną byłyście.  Przygotowałam dla Was małą statystykę, chociaż nie wiem czy Was to interesuje.
Posty - 60
Wyświetlenia - 53 337 ! DZIĘKUJE ! 
Komentarze - 279 (bez tego posta oczywiście)
Obserwatorzy - 21 ! DZIĘKUJE !

A tak komponowały się ciasteczka z okazji 1 urodzin bloga <3



Macie takie skromne kolaże :D 






DZIĘKUJE WAM ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ JUŻ OD ROKU ! GDYBY NIE WY TO PEWNIE TO BY MI NIE WYSZŁO ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE !

piątek, 12 września 2014

Rozdział 50.

~July 13, Rio de Janeiro - Stadium~
Tak jak ustaliliśmy z Marco przylecieliśmy na Finał XX Mistrzostw Świata w piłce nożnej 2014. Już za kilkanaście minut rozpocznie się mecz Niemcy - Argentyna, mecz o wszystko. Razem z narzeczonym i córką siedzę na stadionie w Rio i obserwuje zachowanie innych kibiców. Całą rodziną ubraliśmy się w koszulki Reprezentacji Niemiec z numerem 21 i nazwiskiem Reus na plecach
-Mamo kiedy oni zaczną grać ?
-Już za chwile
-Nie denerwuj się tak - szepnął mi do ucha Marco - będzie dobrze. Wygrają
-Wiem - westchnęłam
-Trzeba być dobrej myśli - uśmiechnęła się Sophie
-Dokładnie - poparł ja blondyn
-Jestem dobrej myśli
-Mamo, a będę mogła potrzymać puchar ?
-Wątpię kochanie
-Czemu ?
-Bo to jest puchar piłkarzy
-Szkoda - zasmuciła się
-Zobaczę co da się zrobić - chciałam jej poprawić humor
-Tak ?
-Postaram się
-Dobrze - trochę się uśmiechnęła
-Może napiszę do mamy ? - spojrzałam na piłkarza
-Em Twoja mama sobie poradzi
-No tak, ale się martwię
-Nico już pewnie śpi
-Tak często go zostawiamy
-Kochanie, ale potem już będziemy z nim w domu
-A podróż poślubna ?
-Kotku to dopiero we wrześniu
-Oj no wiem - uśmiechnęłam się
-Wcześniej będzie nasze wesele
-Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się już doczekać
-Domyślam się
-Cicho - skarciła nas nasza córka - zaczyna się
Piłkarze stanęli na murawie, odśpiewaliśmy oba hymny i główne atrakcje dzisiejszego dnia się przywitali. Potem rozstawiliśmy się na boisku, pierwszy gwizdek i gra rozpoczęta. Od samego początku walka była zacięta, co jakiś czas wstrzymywałam oddech. Nie mogłam, ale chyba nie tylko ja usiedzieć na miejscu. Sophie była na rękach u Marco, ale w końcu i tak wylądowała na chwile u mnie
-Czemu wujek Mario nie gra ?
-Nie wiem, może jeszcze wejdzie
-A jak nie wejdzie
-Nie martw się na zapas - pocałowałam ją w czoło
Mecz leciał szybko jak z procy. Pierwsza połowa zleciała strasznie szybko, niestety żadna z drużyn nie strzeliła gola. Usiadłam na krzesełku tuląc do siebie Sophie
-Nie płacz - szepnęłam jej do ucha - to dopiero koniec pierwszej połowy
-Wiem - mocniej się we mnie wtuliła
-Sophie tak to czasami bywa - Marco obok nas ukucnął
-Ja chce, żeby wygrali
-Ja też tego chce - westchnął - ale to jest sport, walka trwa do końca i nie mogę Ci obiecać, że wygrają
-Dobrze - spojrzała najpierw na mnie, a potem na niego
-Nie płacz już - uśmiechnął się do niej
-Kocham Cię tato - oderwała się ode mnie i go przytuliła
-Ja też Cię kocham słoneczko
Uśmiechnęłam się i zrobiłam swoim telefonem. Zalogowałam się i dodałam na oficjalny profil Marco na Facebooku z podpisem "Kocham Cię tato <3"
-Wstawiłam zdjęcie na Twój profil
-Dobrze
Posadził małą na swoich kolanach, a kilka minut później zaczęła się już druga połowa. Zacięta walka była już od pierwszej minuty. Było kilka akcji, ale żadna nie zakończyła się golem. Bardzo nad tym ubolewałam i bałam się, bo zbliża się koniec. Wibiła dziewiędziesiąta minuta i dalej nic. Chwila przerwy, a potem dogrywka. Cieszyłam się, że Mario grał, a Sophie to była wniebowzięta. Widziałam jak Marco coraz bardziej się denerwuje, ale starał się tego nie okazywać. Nagle Mario dostał piłke, wytrzymałam oddech i GOOOL ! 113 minut i 1:0 dla Reprezentacji Niemiec. Mario Gotze bohaterem meczu ! Na szczęście w ostatnich minutach przeciwnikom nie udało się strzelić. Udało się ! Reprezentacja Niemiec Mistrzem Świata w Piłce Nożnej 2014. W przypływie emocji rzuciłam się na Marco, a on namiętnie mnie pocałował. Potem wziął na ręce naszą córkę i razem zeszliśmy po schodkach na dół. Weszliśmy na murawę, Marco poszedł do trenera, a my do Mario
-Gratulacje - przytuliłam go - zostałeś bohaterem meczu
-To zasługa drużyny, a nie tylko moja
-Skromny
-Wujku
-Słucham ? - kucnął przed nią
-Chciałam, żebyś zagrał
-Zagrałem
-I strzeliłeś - przytuliła go
-Dla Ciebie - cmoknął ją w czoło
-Na prawde ?
-Pewnie
-Dziękuje - uśmiechnęła się - a będę mogła dotknąć pucharu ?
-Myślę, że tak
-To super
-Wiem - podniósł ją
-Mario ! Gratuluje - Reus do nas podszedł
-Dzięki, szkoda, że Cię nie było
-Też żałuje - westchnął
-Następnym razem - posłałam mu uśmiech
-Tak mam nadzieje
-Świetnie się spisaliście
-Staraliśmy się
-Tato, a mogę iść z wujkiem ?
-A gdzie ?
-Po puchar
-Nie kochanie nie możesz
-Ale czemu ? - tupnęła nóżką
-Nie rób tak - upomniałam ją
-Ale ja bym chciała
-Kochanie tylko piłkarze mogą iść, a Ty możesz patrzeć z dołu
-Tato ja chce iść
-Sophie proszę Cię
-Ja chce tam iść - próbowała nas przekonać
-Sophie nie wymuszaj, bo zaraz to się źle skończy
-Dobrze ! - obraziła się
-Zaczyna się - zaśmiałam się
-Coraz częściej marudzi
-Wiem - westchnęłam
-Przepraszam Was - stwierdził Mario - lecę do Ann
-Idź idź - poklepałam go po ramieniu
Jakoś udało nam się namówić naszą córkę, żeby się już nie obrażała. Piłkarze odebrali puchar, gratulacje i wszystko inne. My cały czas staliśmy na murawie, kilku dziennikarzy przeprowadziło wywiad z Marco, a my z Sophie w tym czasie gadałyśmy z różnymi osobami.
-Mamo spać mi się chce
-Zaraz jak tata przyjdzie to wrócimy do hotelu - wzięłam ją na ręce
-Dobrze - ziewnęła
-Marco - zawołałam go ja był już kawałek od nas
-Słucham ?
-Trzeba młodą odstawić do hotelu
-Daj wezmę ją - przejął ją
Udało nam się jakoś wydostać ze stadionu i po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już w hotelu. Po cichu weszliśmy do pokoju, mój narzeczony zaniósł małą do łóżka, a ja poszłam zajrzeć do Nico
-Cześć mamo - pocałowałam ją w policzek
-Witaj córciu, oglądałam mecz
-Och były emocje
-A jak mój synuś ? - pochyliłam się nad kołyską i pocałowałam go w czoło
-Grzeczny jak zawsze
-Mamo mam nadzieje, że się nie gniewasz, że tak Cię wykorzystuje
-No coś Ty - zaśmiała się - uwielbiam moje wnuki
-Dziękuje mamo - przytuliłam ją
-Idziecie świętować ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami
-Leć pogadaj z Marco
-Może jednak zostanę z moim drugim przystojniakiem
-Oj Emma Emma
-Oj mamo mamo - zaśmiałam się
-Powinnaś się mnie słuchać, a nie sobie ze mnie żartować
-Przepraszam - pocałowałam ją w policzek - idę zobaczyć co robi mój narzeczony
-Już niedługo mąż
-Nareszcie - uśmiechnęłam się
Poszłam do drugiego pomieszczenia i zobaczyłam śpiącą Sophie, a obok niej leżał Marco
-Odpoczywasz ?
-Yhmm
-Mama się pytała czy idziemy świętować
-W sumie to nie wiem czy mi się chce
-Dawno nie byliśmy nigdzie we dwoje - położyłam się na nim
-Chcesz gdzieś wyjść ?
-Jeżeli masz ochotę to możemy iść
-Jeżeli Ty masz ochotę to oczywiście - pocałował mnie
-Daj mi chwile to się ogarnę
Po dwudziestu minutach znowu opuściliśmy hotel. Postanowiliśmy się przejść, a potem może gdzieś wejść na coś do jedzenia albo na jakiś deser. Szliśmy za rękę cały czas się śmiejąc
-Myślisz, że po ślubie będzie tak samo ?
-Nic się nie zmieni
-Boisz się ? - spojrzałam na niego
-Jeszcze nie
-Jeszcze - zaśmiałam się
-Może w dniu ślubu się przestraszę
-I uciekniesz
-Nigdy nie ucieknę
-Nigdy ?
-Nigdy - pocałował mnie
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też
-Ej - szturchnęłam go - idziemy na tam to wesołe miasteczko ?
-Serio ?
-Chodź na tą dużą karuzele
-Dziecko moje - objął mnie
-Mówię serio - uśmiechnęłam się - ile ona ma ? 20 metrów ?
-Możliwe
Okazało się, że karuzela na której byliśmy była świetna ! Darłam się bardzo, ale nie żałuje. Takie atrakcje są to trzeba korzystać. A przecież wygraliśmy, więc jakoś trzeba było to uczcić
*****
To już 50 rozdział ... nie mogę w to uwierzyć <3 a w poniedziałek będzie niespodzianka !!
! KONIECZNIE ZAJRZYJCIE W PONIEDZIAŁEK NA BLOGA ! 

piątek, 5 września 2014

Rozdział 49.

Po cudownej wygranej Reprezentacji Niemiec z Reprezentacją Brazylii w półfinale XX Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2014 i świetnej imprezie to wygranej na reszcie wróciliśmy do Dortmundu. To były niecałe trzy dni, ale tak się stęskniłam za moimi ukochanymi dzieciakami.
-Jesteśmy ! - otworzyłam drzwi i od razu rzuciłam na ziemie wszystkie
Sophie wbiegła do przedpokoju i rzuciła mi się w ramiona, a moja mama przyszła zaraz za nią
-Stęskniłam się mamo - mocno mnie przytulała
-Ja też się bardzo stęskniłam - pocałowałam ją w czoło
-A ze mną się nie przywitasz ? - uśmiechnął się Marco
-Przywitam się - tym razem on wziął ją na ręce
Odeszłam kawałek i pocałowałam moją mamę w policzek
-Cześć mamo
-Witaj Em, dobrze wyglądasz
-Odpoczęłam troszeczkę
-To dobrze
-Pójdę do Nico
Weszłam do salonu, gdzie w kołysce słodko spał mój maluszek. Właśnie dzisiaj kończy dwa tygodnie, może to nie jest jakoś dużo, ale ja jakoś liczę. Delikatnie pocałowałam go w czoło, a potem poprawiłam mu cieniutki kocyk, którym był przykryty.
-Urósł - poczułam na biodrach ręce swojego narzeczonego
-Trochę tak
-Stęskniłem się za nim
-Ja też - cały czas byłam w niego wpatrzona jak w obrazek
-Dziękuje za ten wyjazd - obróciłam się przodem w jego stronę i go pocałowałam - było idealnie
-Tak, mi też bardzo się podobało
-Jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie
-A Ty jesteś idealną kobietą
-Kocham Cię - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy, w których tańczyły radosne iskierki
-Kocham Cię - powtórzył i delikatnie musnął moje wargi - mam dla Ciebie niespodziankę
-Jaką ?
-Jedziemy na finał z Sophie
-Żartujesz ?
-Cieszysz się ?
-Tak, ale znowu mamy zostawić Nico ?
-Kochanie wszystko jest ustalone i zależy od Ciebie
-To znaczy ?
-Możemy zabrać jego i Twoją mamę i oni na czas meczu zostaną w hotelu albo zabieramy tylko Sophie
-A może weźmy moją mamę i Nico to wrócimy potem z chłopakami do Berlina i pokażemy im Nico
-Zadzwonię do trenera
-Dobrze, a ja jeszcze to przemyśle
-Zaraz będę
Mały zaczął się powoli budzić, więc delikatnie wzięłam go na ręce i zaczęłam z nim chodzić powoli po salonie. Uspokoił się, ale mimo wszystko otworzył swoje piękne oczy.
-Stęskniłam się za Tobą przystojniaku - powiedziałam bardzo cicho
-Mamo - Sophie podeszła do nas
-Słucham ?
-Kiedy Nico będzie umiał mówić tak jak ja ?
-Oj jeszcze nie teraz
-No, ale kiedy
-Za rok, a może dłużej - westchnęłam
-Dopiero ?
-Niestety
-Ale będę się mogła z nim wcześniej bawić ?
-Oczywiście
-A możemy iść na spacer ?
-Możemy - uśmiechnęłam się - ale idź po tatę i powiedz, żeby mi wózek przygotował
-Dobrze - pobiegła tam
-Mamuś przynieś mi dla niego jakieś ubranko na przebranie na spacer ?
-Tak córciu już Ci niosę
-W porządku
Z domu wyszliśmy po dwudziestu może trzydziestu minutach. Marco dumnie prowadził wózek z naszym synem, a ja trzymałam za rękę naszą starszą córkę. Ona co chwila zaglądała do wózka i sprawdzała czy Nico, aby na pewno dalej tam jest
-Rodzinna sielanka - stwierdziłam
-Dokładnie - uśmiechnął się piłkarz
-Szkoda tylko, że pan z aparatem za nami chodzi - marudziła mała
Zaśmialiśmy się z jej odpowiedzi, bo faktycznie od momentu opuszczenia domu idzie za nami fotograf, ale ma szczęście, że trzyma się w bezpiecznej odległości, a ja pieluchą tetrową zakryłam wszytko tak, że zdjęcie naszego syna nie trafi nigdzie.
-Chodźmy na plac zabaw
-Skąd ja wiedziałam, że tak się skończy
-Proszę - spojrzała na nas błagalnie
-Niech będzie
-Dziękuje - przytuliła mnie
-Dla Ciebie wszystko skarbie
-Mamo, a babcia na razie nie wraca do Polski ?
-Nic mi o tym nie wiadomo
-Ja bym chciała, żeby jeszcze trochę została
-Jak ją poprosisz to na pewno przyjedzie
-Szkoda, że dziadek nie przyjeżdża
-Dziadek ma bardzo dużo pracy niestety
-I nie może wziąć wolnego ?
-Najwidoczniej nie
-A jak go poproszę to przyjedzie ?
-Myślę, że jak go poprosisz to może jakoś mu się uda - uśmiechnęłam sie pocieszająco
-Mogę iść tam już ? - wskazała na plac zabaw, którego furtka była oddalona od nas o jakieś 3-4 metry
-Pewnie, biegnij - zaśmiałam się - tylko ostrożnie
-Dobrze - po chwili już jej nie było
-Boże jest tak idealnie - przytuliłam się do Marco
Weszliśmy na teren placu i usiedliśmy na jednej z wolnych ławeczek
-Jak jestem z Wami to mniej osób podchodzi po autografy
-Dlaczego ?
-Może sie wstydzą jak mnie widzą z narzeczoną i dziećmi
-Jak jesteśmy we dwójkę to faktycznie częściej podchodzą
-Przyzwyczaili się do Ciebie
-To chyba dobrze
-Bardzo dobrze - pocałował mnie w nos
-Tak w miejscu publicznym ?
-A kto mi zabroni ? - rozejrzał się
-Na przykład ja
-Nie odważysz się ?
-Sprawdzimy ?
Chciał już coś powiedzieć, ale Nico zaczął marudzić. Marco bez słowa się podniósł i zaczął kołysać wózkiem, a potem, żeby mały zasnął robił kółka wokół palcu zabaw. Wyjęłam z kieszeni telefon i zrobiłam mu kilka zdjęć. Moja kochana rodzinka. Do pełni szczęścia już chyba tylko brakuje mi tej obrączki i papierku dzięki, któremu stanę się oficjalnie panią Reus.
-Mamusiu dasz mi wody ?
-Proszę - wyjęłam z torebki butelkę i podałam blondyneczce
-Dziękuje - oddała mi ją i pobiegła z powrotem
Ona ma tyle energii, jest przy tym urocza, śliczna, jest cała moja
-Śpi spokojnie
-Za jakiś czas będzie głodny
-Wcześniej na pewno wrócimy do domu
-Mam taką nadzieje
-Jestem z Tobą cholernie szczęśliwy
-Ja z nikim nie byłam i nigdy nie będę tak szczęśliwa jak z Tobą
-Już nic nam nie przeszkodzi
-Oby - westchnęłam przypominając sobie wszystkie nieszczęścia, które nas spotkały
-Nie myśl o tym
-Skąd wiesz o czym myślę ?
-Widzę Twoją minę. To przeszłość, nie cofniesz czasu, a teraz musimy skupić się na wspólnej przyszłości
-Innej nie biorę pod uwagę
-Ja też nie - objął mnie
-Jesteś świetnym ojcem
-Dziękuje
-I pomyśleć, że w tym roku obchodziłeś jeszcze to święto z jednym dzieckiem
-Teraz już zawsze będzie nas szczęśliwa czwórka
-Chciałbyś mieć jeszcze dziecko ?
-Nie myślałem o tym, ale może
-Pytam z ciekawości
-Jakbyś zaszła w ciąże to bardzo bym się cieszył
-Ja też - powiedziałam po chwili - na pewno bym się cieszyła
-A jak byłaś w ciąży z Sophie ?
-Na początku byłam przerażona, ale potem powoli to do mnie docierało, powoli sie cieszyłam
-Chciałaś usunąć ?
-Szczerze mówiąc ani przez moment o tym nie pomyślałam
-Tak mi się własnie wydawało
-Nie jestem taka
-Wiem - pocałował mnie

*****

Jest kilka spraw organizacyjnych:
1) KOMENTARZE, których jest śladowa ilość i bardzo mi się to nie podoba ! Wszystko działa na zasadzie "Wy komentujecie ja piszę", więc jeżeli Wy prawie nie komentujecie to ja pisze krótkie i nudne rozdziały.
2) Nie wiem czy rozdziały będą się pojawiały co tydzień czy co dwa tygodnie
3) ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA !!!