czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 27.

~Next Week~
Dzisiaj wreszcie wychodzę ze szpitala. Umówiłam się z Marco na 11, bo o 11:30 mam dostać wypis.
-Cześć kotku - mój ukochany mnie pocałował
-Hej - uśmiechnęłam się
-Przyniosłem Ci rzeczy
-Super, dziękuje - wyjęłam ciuchy z torby - zaraz wracam
-Jasne, poczekam - weszłam do łazienki, przebrałam się i opuściłam pomieszczenie - ślicznie wyglądasz
-Zabawne kochanie zabawne
-Czemu Ty mi nigdy nie wierzysz ? - objął mnie
-Bo Cię znam
-Widocznie za mało - zaśmiał się
-Yhmm - westchnęłam. Ukucnęłam przy szafeczce, wyjęłam z niej wszystkie swoje rzeczy, dopakowałam je do torby i akurat przyszedł lekarz.
-Powtórzę po raz kolejny - zaśmiał się - co najmniej miesiąc leżenia, zero stresu, tylko odpoczynek
-Dobrze - uśmiechnęłam się
-W takim razie oddaje wypis i do zobaczenia za miesiąc
-Do zobaczenia - westchnęłam. Marco pomógł mi ubrać kurtkę, zabrał torbę i opuściliśmy szpital.
Położyłam się w sypialni, a dookoła mnie walały się papiery, laptop, telefon, gazety ślubne. Postanowiłam, że skoro i tak muszę leżeć to zrobię coś pożytecznego.
-Kotek miałaś odpoczywać
-Odpoczywam, przecież
-Kochanie - westchnął
-Marco jeszcze jedno zdanie, a przysięgam, że Cię zabije
-Dobra już nic nie mówię, chcesz coś do jedzenia ?
-Nie, dziękuje
-Lece do Sophie, jakby co to wołaj
-Jasne - zaśmiałam się
~Some Time Later~
Ta męka nareszcie się skończyła, będę mogła wszystko normalnie robić. Jasne będę musiała się trochę bardziej oszczędzać i mało stresować. Przez ten cały czas wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem, Marco chuchał na mnie i dmuchał, Sophie spała ze mną, ale nie bawiła się przy mnie, żeby nie było mi przykro, że ona może, a ja nie. Ania przychodziła i robiła mi obiady, jakbym mój narzeczony nie mógł. Reszta przyjaciół też bardzo nam pomogła. Mój ukochany jest taki cudowny, że urządził pokój naszego syna, postanowiliśmy, że nazwiemy go Nico. Nico Reus.
Dzisiaj jest dwunasty lutego dwa tysiące czternastego roku, jestem w 21 tygodniu ciąży czyli minęłam połowę. Lekarz powiedział mi, że mam dużo spacerować, a jeżeli chce to przy pomocy Ani, która skończyła kurs mogę wykonywać odpowiednie ćwiczenia. Oczywiście jak kiedyś mieściłam się w rozmiar 34 to teraz te ciuchy są delikatnie mówiąc przy małe. Jednak plus jest taki, że nie przytyłam aż tak bardzo dużo, ale przez te 19 tygodni może się jeszcze dużo zmienić.
-Kochanie spóźnisz się na trening - obudziłam chłopaka
-Zaraz wstaje
-To ja idę zrobić śniadanie
-Nie musisz
-Za 15 minut na dole
-Yhmm
-Potem jedziesz na trening bez śniadania
-Wstaje - usłyszałam, że drzwi od łazienki się zamknęły, więc pewnie poszedł pod prysznic. On jest w sumie chyba jakiś nienormalny, bo kto normalny bierze prysznic przed treningiem ? Dobra może kilka osób się znajdzie, ale on brał prysznic wieczorem, późnym wieczorem, a może już nawet w nocy. Kilka godzin wcześniej. Z kim ja jestem ...
Zeszłam na dół, zrobiłam mu odżywcze śniadanie, bo swoje zjadłam wcześniej. Sophie była już w swojej opiekunki, bo Marco miał trening na 10, a ja ją odwiozłam na 8.
-Jestem - usiadł przy stole
-To ja idę się ubrać - postawiłam przed nim talerz i poszłam do garderoby. Ubrałam się, uczesałam i wróciłam do jadalni. Postanowiłam, że dzisiaj wpadnę na stadion i zobaczę jak idzie Evie, całe szczęście, że nie dostała mojego gabinetu. Zabiłabym ją wtedy, zresztą nie tylko ją, Jurgena też.
-Kotek to ja lecę - pocałował mnie
-Poczekaj ja też idę
-Żartujesz ?
-Lekarz powiedział, że mogę
-Miałaś się nie przemęczać
-Pójdę, zobaczę jak sobie radzi, a potem wracam spacerem do domu
-Czemu spacerem ?
-Bo lekarz i Ania kazali mi spacerować
-Racja
-Chodź już, bo się spóźnimy
-Idę - mruknął. Opuściliśmy dom, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na Idune. Bez słowa rozeszliśmy się po stadionie. On do szatni, ja do gabinetu. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi były zamknięte, no tak dawno mnie tu nie było. Skierowałam się na murawę gdzie Klopp czekał na chłopaków.
-Witaj Em - przytulił mnie
-Dzień dobry - zaśmiałam się
-Coś się stało ?
-Mój gabinet jest zamknięty
-Ach tak zapomniałem, że wczoraj ktoś go zamknął
-Gdzie znajdę klucze ?
-U mnie w gabinecie, poradzisz sobie ?
-Tak jasne. Dziękuje - poszłam w stronę korytarzy, a potem do gabinetu trenera. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, przeszukiwałam biurko aż trafiłam na pewne dokumenty dotyczące Marco. To była propozycja transferu. Transferu do Chelsea. Była już przygotowana wstępna umowa. Wzięłam wszystkie te papiery i wściekła wróciłam na murawę.
-To prawda ? - pokazałam to Jurgenowi
-Marco Ci nie powiedział ?
-Nie
-Emma myślę, że z nim powinnaś pogadać
-Czy ja w ogóle miałam się dowiedzieć ?! Cholera od kiedy to rozważacie ? - krzyknęłam, a chłopaki przerwali trening. Marco podszedł i położył mi rękę na ramieniu - nie dotykaj mnie !
-Co się stało ?
-Jedź i miej się dobrze - rzuciłam w niego papierami i wyszłam. Wiedziałam, że pobiegnie za mną, dlatego wsiadłam do autobusu i odjechałam. Starałam się opanować łzy i myśleć o tym spokojnie. Wiedziałam, że nie ma opcji, żebym wróciła do domu, do Ani i Ann nie pojadę, bo Marco bardzo szybko na to wpadnie, więc ruszyłam do domu Piszczków. Nie chciałam przeszkadzać Agacie Błaszczykowskiej, bo ona też jest w ciąży.
-Emma coś się stało ?
-Ewa on chce odejść - pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach
-O czym Ty mówisz ? - zmartwiła się - wchodź
-On chce podpisać kontrakt z Chelsea
-Może to jakieś nieporozumienie
-Niemożliwe - opowiedziałam jej wszystko co przeczytałam w dokumentach
-Kochana wszystko będzie dobrze
-Nic nie będzie dobrze, to koniec. Nie będę z kimś kto mnie oszukuje
-Em jesteś zdenerwowana, przemyślisz to na spokojnie, pogadacie
-Jestem - Łukasz wrócić - Marco wszędzie Cię szuka
-Nie mów mu, że tu jestem. Proszę
-Nie ma sprawy. Możesz zostać tak długo jak chcesz
-Muszę wrócić do domu, on ma się wyprowadzić
-Emma spokojnie
-Łukasz pojedziesz ze mną ?
-Jasne
-Ewa mogę go zabrać ?
-Oczywiście, jakby co to dzwoń
-Dzięki - wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę naszego domu
-Emma jesteś ? - Reus przybiegł do przedpokoju
-Gdzie Sophie ?
-U Lewandowskich
-To dobrze - minęłam go i poszłam na górę. Wyjęłam walizki i zaczęłam pakować jego rzeczy
-Co Ty robisz ?
-Pakuje Cię
-Em kotku porozmawiajmy
-Nie mamy o czym. To koniec
-Kotku przepraszam
-Zamknij się - krzyknęłam - spakuj się, za pół godziny ma Cię tu nie być
-Ale ... - nie dokończył, bo przerwałam mu trzaśnięciem drzwi. Zeszłam na dół gdzie Piszczek siedział w salonie
-Przepraszam, że ściągnęłam Cię bez powodu
-Spokojnie, zrobić dla Ciebie coś jeszcze ?
-Mógłbyś przywieźć Sophie ?
-Nie ma najmniejszego problemu - uśmiechnął się
-Dziękuje - Łukasz wyszedł i akurat w tym momencie Marco zszedł z góry ze swoimi walizkami
-Pogadajmy
-Od teraz będziemy rozmawiali tylko w sprawie dzieci
-Emma
-Teraz nie mam na to ochoty, ale trzeba ustalić kiedy możesz odwiedzać Sophie
-Poczekaj chwile
-A teraz wyjdź
-Możesz chwile poczekać ? - uniósł głos
-Wynoś się ! - krzyknęłam, a on posłusznie opuścił nasz dom. Mój dom.
Za chwile jego kolega z drużyny przywiózł moją córkę, ale razem z nią panią Lewandowską.
-Chodź Sophie pójdziemy się umyć, zjemy coś i położymy się spać - no tak czas szybko zleciał - a mamusia sobie odpocznie
-Dziękuje Aniu
-Daj spokój, połóż się, a ja potem przyjdę - tak jak powiedziała tak zrobiłam. A ona pojawiła się za niecałą godzinę
-Jestem beznadziejną matką, narzeczoną i w ogóle jestem beznadziejna
-Emma nie płacz - przytuliła mnie - i nie opowiadaj takich głupot
-Co teraz będzie ?
-Wrócicie do siebie, weźmiecie ślub, urodzi się Nico zobaczysz, że się ułoży
-Ślubu nie będzie ...

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 26.

* Marco *
Będąc u państwa Lewandowskich odebrałem niepokojący telefon od Emmy. Zostawiłem córkę pod opieką przyjaciół i wybiegłem z ich domu, a po kilkunastu minutach byłem już pod naszym domem. W kuchni leżała Em, starałem się coś do niej mówić, ale ona po chwili straciła przytomność, więc próbowałam ją ocucić, ale bez skutku. Zadzwoniłem po pogotowie, które przybyło już po kwadransie, zabrali ją, a ja pojechałem za nimi swoim samochodem.
Usiadłem na korytarzu chowając twarz w dłonie i czekałem na jakąkolwiek informacje.
-Panie Reus
-Tak ? - wstałem i spojrzałem na lekarza
-Proszę do mnie do gabinetu
-Dobrze - weszliśmy do pomieszczenia
-Ciąża pana narzeczonej jest zagrożona, dlatego pani Emma ma leżeć, odpoczywać i ograniczać stres do minimum.
-Jasne, zajmę się nią
-Sala numer 17
-Dziękuje - przeszedłem przez różne korytarze, aż w końcu dotarłem pod odpowiednią sale. Po cichu wszedłem do środka, moja ukochana leżała bez ruchu i patrzyła tępo w sufit. Na jej policzkach były ślady tuszu do rzęs, więc byłem pewny, że płakała
-Marco - szepnęła, a ja ją przytuliłem
-Już cichutko, wszystko będzie dobrze, zobaczysz
-To moja wina
-Em, ale nic się nie stało - głaskałem ją po plecach
-Wiem, ale mogłam stracić dziecko - popłakała się
-Cii, spokojnie - spojrzałem jej w oczy - zabiorę Cię do domu, odpoczniesz
-Obiecujesz ?
-Oczywiście, że obiecuje - pocałowałem ją
-Mógłbyś zapytać lekarza kiedy będę mogła wyjść ?
-Zaraz wracam - wyszedłem z sali, a za chwile zaczepiłem na korytarzu lekarza
-Coś się stało ?
-Nie, chciałem tylko zapytać kiedy Emma będzie mogła opuścić szpital ?
-Za tydzień
-Ok, dziękuje - uśmiechnąłem się i z powrotem poszedłem do swojej ukochanej - tydzień kochanie
-Nie wytrzymam tyle
-Dasz radę, kotku będę tu codziennie
-Nie musisz - delikatnie się uśmiechnęła
-Ale chce
-Jedź do domu, odpocznij
-Na pewno ?
-Tak, a Sophie została u Ani i Roberta ?
-Yhmm - uśmiech pojawił się na mojej twarzy - jutro ją odbiorę
-Ok, to leć już
-Będę jutro po treningu - cmoknąłem ją w czoło i wyszedłem. Opuściłem szpital, minąłem dziennikarzy bez żadnego komentarza i wsiadłem do samochodu. Było już po 21, więc nie było dużego ruchu, włączyłem głośnomówiący i zadzwoniłem do Ani.
-Marco co z nią ?
-Ciąża jest zagrożona, więc musi odpoczywać i ograniczyć stres
-Zostaje w szpitalu ?
-Tak, przez tydzień - westchnąłem - jutro rano przyjadę po małą
-Daj spokój, zajmę się nią, a potem pojedziemy do Em
-Dzięki
-Od tego ma się przyjaciół - zaśmiała się - odpocznij, jutro trening
-Dobra to pa
-Pa - rozłączyłem się i akurat podjechałem pod dom. Zostawiłem auto w garażu, rozebrałem się z wierzchnego ubrania i poszedłem do sypialni. Światło było tam nadal zapalone, telewizor włączony, więc wszystko wyłączyłem. Zapaliłam tylko lampkę przy naszym łóżku.
Wziąłem szybki prysznic, spakowałem torbę na trening i położyłem się do łóżka. Znowu niestety poczułem się jak wtedy kiedy nie było przy mnie Emmy i Sophie.
* Emma *
Nie mogłam zasnąć, cały czas bałam się, że w nocy może mi się coś stać. Byłam sama w sali, było ciemno, dziwnie się czułam. Wzięłam z szafki telefon, odblokowałam go i wybrałam numer mojego przyszłego męża.
-Obudziłam Cię ?
-Trochę tak, ale nie ważne
-Przepraszam
-Nie ma sprawy, coś się stało ?
-Nie mogę zasnąć, boję się, że coś się stanie
-Spróbuj, jesteś pod dobrą opieką
-Wiem
-Em zaufaj mi - mówił łagodnie - nic się nie stanie
-Ehh - westchnęłam - dam radę, a Ty śpij. Masz trening
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też
-Dobranoc. Śpij dobrze - zakończyłam rozmowę. Odłożyłam telefon, zamknęłam oczy i zasnąłem.
~Next Day~
Obudziłam się dość wcześnie, na zegarku była dopiero 6 rano. Nie mogłam, a raczej nie powinnam wstawać, więc chcąc nie chcąc musiałam leżeć. Dostałam potem leki, śniadanie, ale tak strasznie mi się nudziło, nie wytrzymam tutaj tygodnia, a potem jeszcze w domu mam leżeć.
-Dzień dobry, jak się pani czuje ? - do mojej sali wszedł lekarz
-Dzień dobry, jak na razie dobrze
-Bardzo się ciesze
-Na prawdę muszę leżeć tu przez tydzień ?
-Tydzień w szpitalu, a potem co najmniej miesiąc w domu
-Czyli na razie nie muszę leżeć do porodu ?
-Nie ma takiej potrzeby
-To dobrze - uśmiechnęłam się
-Jakby pani czegoś potrzebowała to są pielęgniarki
-Ok, dziękuje - mężczyzna wyszedł z pomieszczenie, a ja zaczęłam bawić się iPhonem. Nie miałam tam żadnych gier, ale na szczęście miałam internet, więc poszperałam w nim trochę. Odpisałam na maile, ogarnęłam sprawy biznesowe na tyle na ile mogłam i zanim się obejrzałam, to było już po 11.
-Cześć mamo - Sophie i Ania mnie odwiedziły
-Cześć skarbie - usiadła na moim łóżku, a ja ją przytuliłam - cześć Aniu
-Hej piękna - cmoknęła mnie w policzek - jak się czujesz ?
-Dobrze
-Mamo, a kiedy wlocisz do domu ?
-Za tydzień kochanie, szybko zleci
-Tata ze mną będzie ?
-Tak słoneczko
-To dobzie - uśmiechnęła się
-Potrzebujesz czegoś ?
-Ładowarkę do telefonu, jakąś książkę, ale to już pogadam z Marco
-Daj spokój, bardzo chętnie Ci pomogę
-Aniu na prawdę nie musisz, Marco i tak musi mi dostarczyć parę rzeczy
-Ok, ale jakby co to masz dać mi znać
-Oczywiście - zaśmiałam się
-Masz leżeć do końca ciąży ?
-Nie, na razie przez miesiąc
-Może przestań pracować, na pewno ktoś Cię może zastąpić
-Tak Eva tylko o tym marzy
-Em błagam Cię, przecież ona nie jest dla Ciebie żadną konkurencją
-Niby nie, ale popatrz na mnie. Jestem coraz grubsza
-Dlatego, że jesteś w ciąży
-Ania wszędzie można przeczytać, że jakiś facet zdradził swoją ciężarną dziewczynę, narzeczoną czy żonę
-Nie dołuj się tym błagam
-Dobra pewnie masz rację
-Takie nastawienie mi się podoba
-Nie damy rady z tym ślubem, ja muszę się oszczędzać, on ma treningi
-Emma błagam uspokój się, macie dużo czasu. My z Ann Ci pomożemy
-Nie musicie
-Jak to nie musimy ? Ja muszę się zająć moim przyszłym chrześniakiem, a Ann jest świadkową
-No tak - uśmiechnęłam się - jak mogłam o tym nie pomyśleć
-Właśnie nie wiem
-Ania Ty nie wiesz ?
-Zabawne Em zabawne
-Staram się
-Cześć kochanie
-Marco ? Co tak szybko ?
-Śpieszyłem się - pocałował mnie, a potem cmoknął w policzek Sophie i Anie
-Trening się skończył ... - spojrzałam na zegarek w iPhonie - ... pół godziny temu
-Wiem wiem
-To ja już pójdę
-Dziękuje Aniu - przytuliła mnie i wyszła
-Mamo jeśtem zmencona
-To połóż się tutaj obok mnie - przykryłam ją kołdrą, a ona zasnęła
-Jak się czujesz ?
-Jest na prawdę dobrze
-Powiedz mi co Ci przywieźć
-Ładowarkę do telefonu, książkę z mojej szafki nocnej ... - wymieniałam mu po kolei
-Dobra zapisałem - zaśmiał się
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się, a on po całował mnie w nos, przez co cichutko zachichotałam
-Ja Was też bardzo kocham
-Co ciekawego na treningu ?
-Trener chodzi wkurzony, bo Eva się nie pojawiła, chłopaki się o Ciebie martwią, masz pozdrowienia, a tak w ogóle to był luzik
-To dobrze, też ich pozdrów
-Trener powiedział, że ściągnie kogoś na zastępstwo za Ciebie, a jak będziesz chciała wrócić to nie będzie problemu
-To super
-Mam nadzieje, że nie zamierzasz już pracować
-Marco proszę Cię, jeżeli z ciążą będzie wszystko w porządku to nie zamierzam siedzieć w domu
-Nie chce, żebyś się denerwowała, nie musisz pracować
-Tu nie chodzi o pieniądze, ja po prostu nie wytrzymam w domu tyle czasu
-Szybko zleci, zobaczysz
-Marco - westchnęłam
-Koniec tematu
-Dobra jak chcesz

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 25.

Od rana źle się czułam, ale stwierdziłam, że to z wczorajszego stresu. Zeszłam na dół, przyrządziliśmy nam śniadanie, minęłam się na schodach z Marco, który skradł mi buziaka, a potem poszłam do Sophie.
-Skarbie wstawaj - pogłaskałam ją po główce
-Jesce nie
-Musimy zawieźć Cię do Alex
-Dobzie - ziewnęła i wstała z łóżeczka, a ja podeszłam do szafy i wyjęłam jej ubranko. Pomogłam jej się ubrać, zrobiłam jej warkocza i stanęłyśmy przed lustrem.
-Mamo kiedy ulodzi się dzidzia ?
-Jeszcze trochę skarbie
-Ale jus jest duzy bzuch
-Będzie większy niż teraz - cmoknęłam ją w czoło
-Kochas mnie jesce ? - spojrzała na mnie smutnymi oczami
-Zawszę będę Cię kochała - przytuliła ją mocno
-Nie psestanies ?
-Nigdy - uśmiechnęłam się
-Idziemy do taty ?
-Kochania Ty leć do taty, a ja pójdę się ubrać
-Dobzie - poczekałam aż zejdzie ze schodów, a potem poszłam się ubrać. Dzisiaj miała być jakaś konferencja, a potem spotkanie z mediami. Jako psycholog nie muszę w tym uczestniczyć, ale trener mnie o to prosił, bo mam zobaczyć jak piłkarze reagują na różne pytania.
Założyłam jakiś odpowiedni strój, związałam włosy w koka, zrobiłam makijaż, w tym czarne kreski i szminka. Spakowałam torebkę, złapałam buty w rękę i zeszłam na dół. Na samym końcu schodów się potknęłam i już sobie wyobraziłam jak upadam, strasznie się przestraszyłam, że dziecku coś się stało. Na szczęście mój anioł stróż - Marco w ostatniej chwili mnie złapał.
-Wszystko jest dobrze ? Boli Cię coś ?
-Nie, nic mi nie jest - westchnęłam - dziękuje
-Nie ma sprawy - minęliśmy się, zjadłam śniadanie, wzięłam torbę i zaczęłam sie ubierać w przedpokoju.
-Marco, Sophie chodźcie !
-Idziemy już - zaraz do mnie dołączyli, ubrali się, wsiadłam do auta, a piłkarz zapiął ją w fotelik. Po 20 minutach byliśmy pod domem Alex, opiekunki Sophie, zaprowadziłam ją, pogadałam chwile z młodą dziewczyną.
-Kto został wytypowany do wywiadu ? - spytałam jak byłam już w aucie
-Robert, Mats i Nuri
-Ty nie ?
-Nie - zrobił smutną minkę
-To nawet lepiej
-Czemu ?
-Wcześniej skończysz, odbierzesz małą
-Potem wrócę po Ciebie
-Kotek ja dam sobie radę
-Jest zimno
-Nie ma śniegu i jest na plusie
-Dobra to zostawię Ci auto
-Zamówię sobie taksówkę - zaśmiałam się
-Ok - odpuścił, a potem się uśmiechnął
-Będę w gabinecie jakby co - opuściłam auto, minęłam chłopaków, do których się uśmiechnęłam promiennie, weszłam na stadion i doszłam do swojego gabinetu. Rozebrałam się z kurtki i dodatków, położyłam torebkę na kanapę, jak siedziałam przy swoim biurku, próbując uruchomić swojego laptopa to wszedł nasz rzecznik prasowy - Tom.
-Hej Tom, co Cię do mnie sprowadza
-Chciałem zapytać czy będziesz nam towarzyszyła na konferencji ?
-Tak - uśmiechnęłam się - ale to dopiero potem
-Wiem wiem - zaśmiałam się
-Jak się zacznie to dołączę
-Ok - opuścił mój gabinet, a ja wstawałam z miejsca i spojrzałam na murawę. Miałam świetne średniej wielkości okno, z którego było widać boisko. Chłopaki już ćwiczyli, więc wzięłam swój notes, długopis, ubrałam się i wyszłam z pomieszczenia.
-Witam trenerze - podeszłam do Kloppa
-Dzień dobry Emmo - uśmiechnął się - jak się czujesz ?
-Nie jest źle, dziękuje
-Jakbyś potrzebowała wolnego to nie ma problemu
-Dziękuje, na razie daję radę
-A gdzie jest Eva ?
-Nie mam pojęcia - westchnęłam
-Emma jeżeli będziesz miała jeszcze jakiś problem z Evą to mów
-Zapamiętam - uśmiechnęłam się
-Usiądź sobie na ławce, a ja do nich idę - przeszłam kawałek, usiadłam, ale to nie był najlepszy pomysł, bo nie było mi za ciepło. Zapięłam kurtkę, poprawiłam szalik i naciągnęłam czapkę na głowę.
-Proszę - Mario przyniósł ciepły, klubowy koc
-Dziękuje - posłałam mu buziaka w powietrzu
-Wracam do treningu
-Ok - okręciłam się kocem, otworzyłam notes i zaczęłam wszystko notować. W pewnym momencie zaczęło się tam coś dziać, a zaraz Kuba i Łukasz zaczęli się bić. Chłopaki próbowali ich rozdzielić, trener też, ale oni nadal się tłukli.
-Ej spokój - rzuciłam koc na ziemie i tam poszłam
-Em nie wtrącaj się - Marco próbował mnie odciągnąć
-Marco proszę Cię - westchnęła
-Chłopaki uspokójcie się - krzyknął Jurgen, ale to nic nie dało
-Kuba, Łukasz spokój ! - wrzasnęłam tak głośno, że aż mi się słabo zrobiło - do mnie gabinetu, natychmiast !
-Dziękuje Emmo
-Nie ma sprawy - wróciłam po swoje rzeczy, a potem razem z piłkarzami poszłam do swojego gabinetu - o co poszło ?
-O nic
-Najlepsi przyjaciele nie biją się bez powodu
-Przespał się z moją żoną
-To nie prawda
-Kuba skąd te wnioski ?
-Agata cały czas gdzieś znika, a najczęściej jeździ do Piszczków
-Przyjaźni się z Ewką
-Sypia z Tobą
-Spokój
-Em, ale to prawda
-Agata jest w ciąży, debilu - krzyknął - a Ewa jej pomaga, bo Twoja żona myśli, że to Ty ją zdradzasz
-Co ?!
-Pstro - Piszczek poderwał się z krzesła z wyszedł z mojego gabinetu, a Błaszczykowski pobiegł za nim
-Jak z dziećmi - pomyślałam, ale byłam ostro wkurzona. Zdążyłam napić się wody i ochłonąć, a Kuba po raz kolejny pojawił się w moim gabinecie
-Em przepraszam, wyjaśniłem sobie wszystko z Łukaszem, jest już ok, ale mimo wszystko przeprosiny należą się też Tobie. Jesteś w ciąży, nie powinnaś się tak denerwować
-To moja praca - delikatnie się uśmiechnęłam - jedź lepiej do Agaty, przeproś ją i cieszcie się nowym członkiem rodziny. Tak w ogóle to gratuluje
-Dzięki, to lecę
-Klopp zwolnił Was z treningu ?
-Tak, jutro mamy mieć z nim rozmowę
-Powodzenia - zaśmiałam się
-Paa - opuścił mój gabinet, a ja zabrałam potrzebne dokumenty i poszłam do sali konferencyjnej. Wszystko już się zaczęło, więc spokojnie usiadłam sobie z tyłu i obserwowałam chłopaków. Dziennikarze zadawali przeróżne pytania, o klub, mecze, piłkę, rodzinę, życie prywatne. Nie widziałam żadnych niepokojących reakcji na pytania do chłopaków, co chwila się uśmiechali, żartowali, mówili pewnie. Jedna dziennikarka cały czas pytała Lewego o transfer do Bayernu, piłkarz był trochę zirytowany, ale mu się nie dziwie.
~Later~
Wróciłam do domu, przebrałam się w coś luźnego, zjedliśmy obiad i wylegiwaliśmy się w naszym łóżku, a po środku leżała Sophie, która co chwila przytulała się do mojego brzucha.
-Em pojadę do Lewego, jedziesz ze mną ?
-Nie chce mi się - zaśmiałam się
-Ja chcie - mała usiadła na Reusie
-Nie chcesz zostać z mamą ?
-Chcie do cioci Ani
-To jedźcie, tylko wróćcie wcześnie
-Obiecuje - cmoknął mnie w czoło
-Pa mamo - moja córa też ucałowała mnie w czoło, a potem zeszli z łóżka i opuścili sypialnie. Polatałam po kanałach, znalazłam jakiś ciekawy program, ale jakoś zgłodniałam. Ostatnio mam ogromny apetyt, włożyłam telefon do kieszeni i postanowiłam pójść do kuchni. Pokroiłam warzywa, zrobiłam sobie jakiś sos, herbatę, tosty i postawiłam wszystko na stole. Zjadłam, aż przestałam być głodna, sprzątnęłam i chciałam iść na górę, ale źle się poczułam. Brzuch strasznie mnie bolał, było mi słabo, skuliłam się i nie widziałam co mam zrobić. Usiadłam na podłodze i wybrałam numer do Marco.
-Hej kochanie, coś się stało ?
-Marco zostaw Sophie i przyjedź
-Em co jest ?
-Nie wiem, przyjedź błagam
-Będę za 10 minut
-Yhmm - rozłączyłam się.
Czułam się coraz gorzej, bałam się o dziecko, nigdy nie czułam się tak źle będąc w ciąży w Sophie.
Pamiętam tylko jak Marco wbiegł do domu, mówił coś do mnie, a potem straciłam przytomność.

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 24.

~Wednesday~
Cały wczorajszy dzień spędziliśmy w domu, bo Marco miał kaca. Miałam z niego niezłą beke, bo biedak prawie nie wstawał z łóżka. Jeżeli już mu się udało to tylko pod prysznic, na śniadanie i reszte posiłków. Oczywiście nie byłby sobą gdyby się o mnie nie martwił i ciągle nie pytał jak się czuje itd.
-Emma wstajemy
-Już - otworzyłam niechętnie oczy
-Wstawaj kotku - pocałował mnie
-Yhmm - wstałam z łóżka, wzięłam sobie ciuchy z garderoby i poszłam się wykąpać. Włosy myłam wieczorem, więc teraz już mi się nie chciało. Ubrałam się, umalowałam i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Marco. Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy wszystko i o 11 wyjechaliśmy do rodziców Marco.
-Tak sobie myślałem, że może wyjedziemy sobie gdzieś na początku czerwca
-Będę wyglądała jak ciężarówka
-Kochanie zawsze wyglądasz ślicznie
-Zastanowimy się nad tym, ale nie obiecuje
-Jasne - uśmiechnął się
-Rozmawiałam z trenerem na bankiecie
-I co ?
-Podobno ta nowa ma mi pomóc
-To dobrze czy źle
-Sam mi powiedz
-Czemu ja ?
-Bo to Ciebie mi zabiera
-Nie rozumiem
-Ne mogę być Twoim psychologiem
-Cały czas mogłaś
-Teraz nie mogę - odwróciłam się do okna
-Em chyba Cię nie to martwi - położył rękę na moim brzuchu
-Jesteś facetem
-Co to ma do rzeczy ?
-Ona jest ładna, szczupła, młoda, a ja jestem w ciąży, robie się coraz grubsza
-Jesteś w ciąży ze mną, cieszy mnie to i nie zwracam uwagi na inne
-Co nie zmienia faktu, że akurat Ciebie ona musi przejąć
-Jesteś zazdrosna ?
-Tak, jestem cholernie zazdrosna
-Nie masz o co - zaśmiał się
-To nie jest zabawne - uśmiechnęłam się
-A jednak się uśmiechasz
-Idiota
-Tak w ogóle to Ty też jesteś młoda
-Jestem starsza od niej
-Jesteś młodsza ode mnie
-O rok
-Przestań truć
-Dobra - westchnęłam, a potem się uśmiechnęłam
-Jesteśmy - zatrzymał samochód na podjeździe, weszliśmy do domu, rozebraliśmy się i weszliśmy do salonu.
-Mama - podbiegła do nas Sophie, ukucnęłam przy niej i ją przytuliłam. Potem przywitałam się z moimi przyszłymi teściami, a mała z Marco.
-Jak się czujesz dziecko ?
-Dobrze, na razie jest w porządku
-Bardzo się cieszę - objęła mnie
-Mieliśmy Wam coś powiedzieć
-No tak - zaśmiałam się
-Ustaliliśmy datę ślubu
-To cudownie
-Kiedy ? - uśmiechnął się mój teść
-22 sierpnia
-Czyli już po porodzie
-Tak, stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej
-No i dobrze
-Wybraliście już świadków ?
-Tak - uśmiechnęłam się - Ann i Mario
-Wybraliśmy też chrzestnych. Ania i Robert
-To dobry wybór
-Też nam się tak wydaje
-Zostaniecie na obiedzie ?
-Niestety nie
-No szkoda
-Następnym razem
-Trzymam Was za słowo
-Nie ma problemu - posiedzieliśmy jeszcze troche i tuż przed obiadem wyruszyliśmy w drogę powrotną.
~Some Time Later~
Dzisiaj wracam do pracy, a chłopakom zaczynają się treningi. Wstaliśmy o 6, zrobiłam śniadanie, ogarnęliśmy sie, założyłam odpowiedni strój i razem pojechaliśmy na stadion. Pożegnałam się namiętnym pocałunkiem z Marco i poszłam do swojego gabinetu. Od samego rana miałam jakieś dziwne przeczucia, nie wiedziałam o co chodzi, ale w niektórych momentach się bałam. Nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać, więc "odsunęłam" od siebie wszytkie złe myśli i zabrałam się za prace. Przerwało mi pukanie do drzwi, a zaraz przede mną stanęła nowa praktykantka - Eva.
-Dzień dobry, co Cię do mnie sprowadza ?
-Chciałam Cię podpytać o Marco
-Co chcesz wiedzieć ? - westchnęłam
-Ma kogoś ? - spojrzałam na nią jak na idiotkę
-Czy Ty jesteś ślepa czy sobie żartujesz ?
-Pytam serio
-Tak ma - powiedziałam spokojnie, ale w środku się we mnie gotowało - narzeczoną w ciąży i córkę, a dla ścisłości to ja jestem jego narzeczoną
-Co ?! - krzyknęła
-Nie krzycz na mnie
-Jak możesz z nim być ?!
-Eva nie zachowuj się jak dziecko
-Nie zasługujesz na niego - trzasnęła moimi drzwiami. Nie wiem czy to przez hormony czy z bezsilności, ale usiadłam na podłodze i się popłakałam.
* Marco *
Staliśmy sobie na zbiórkę jak z gabinetu Em usłyszeliśmy krzyk, a zaraz potem trzaśnięcie drzwiami.
-To było u Emmy ?
-Tak
-Pójdź sprawdź co z nią
-Dzięki trenerze - poszedłem do jej gabinetu, delikatnie zapukałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi, więc wszedłem
-Em wszystko ok ? - podbiegłem do niej
-Nie, nie jest ok
-Co się stało ?
-Ta nowa, ona nie wiedziała, że jesteśmy razem i zaczęła na mnie krzyczeć
-Cii - przytuliłem ją
-Marco ona chce mi Ciebie odebrać
-Emma daj spokój, wiesz, że ja chce tylko Ciebie
-Wracaj na trening
-Na pewno ?
-Tak - cmoknęła mnie w policzek
* Emma*
Marco wrócił do ćwiczeń, a ja wytarłam mokre policzki, poprawiłam makijaż i wróciłam do poprzednich zajęć. Starałam się wymazać z pamięci to co stało się przed kilkunastoma minutami. Po prostu pogadam z trenerem, żeby Eva miała kogoś innego niż Reus. Wyjaśnie mu wszystko od początku do końca, a jak się nie zgodzi to po prostu zwolnie się z pracy i dam mojemu narzeczonemu wolną rękę. Jak głupio to nie brzmi. Jak będzie chciał to mnie zdradzi, tylko niech potem nie liczy, że mu wybaczę, na kontakt z dziećmi też niech nie liczy. Dokończyłam wszystko co miałam zrobić, zabrałam swoje rzeczy, ubrałam się i wyszłam. Teoretycznie powinnam być tam jeszcze 2 godziny, ale zarząd powiedział, że mam pracować tylko tyle ile muszę zrobić. Nie chciałam czekać na Marco, nie zamówiłam taksówki, tylko postanowiłam wrócić na pieszo. Po drodze, chociaż tak na prawdę musiałam iść w drugą stronę poszłam po Sophie.
-Mamo kupis mi coś ?
-Kochanie musimy wracać do domu
-Po cio ?
-Zrobić obiadek
-Dobzie - stanęła na chwile i przytuliła się do mojego brzucha, za chwile się odkleiła i poszłyśmy dalej. Kiedy wreszcie dotarłyśmy, pomogłam córce się rozebrać, włożyłam do szafy nasze kurtki i buty. Poszłam do kuchni, znalazłam jakiś przepis, przygotowałam składniki. Wszystko poszło mi dość szybko, tak jak sobie zaplanowałam, nakryłam do stołu i czekałam na Marco. Przeszłam do salonu, na kanapie leżała Sophie, ale jak się przyjrzałam to zauważyłam, że śpi. Przykryłam ją kocykiem, usiadłam obok i wyłączyłam telewizor. Zamiast tego wzięłam ze stolika laptopa i realizowałam ten sam schemat co zawsze. Praca, wesele, praca, wesele, praca. Cały czas to samo, kiedyś oszaleje z tego powodu. Oczywiście jeżeli chodzi o cały schemat mojego życia to wygląda on trochę inaczej. Marco i Sophie, ciąża, dom, przyjaciele, wesele i dopiero na końcu praca.
-Emma !
-W salonie - powiedziałam - ale cicho, bo Sophie śpi
-Yhmm - podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek
-Nałożę obiad
-Zaniosę torbę na górę
-Ok - uśmiechnęłam się, przeszłam do kuchni, nałożyłam nam obiad, postawiłam na stole w jadalni i usiadłam na swoim miejscu.
-Czemu nie poczekałaś na mnie ?
-Skończyłam wcześniej
-Mogłaś wziąć samochód
-Spokojnie dałam radę
-Rozmawiałem z trenerem i Eva dostanie kogoś innego
-Na prawde ?
-Tak - uśmiechnął się
-Kocham Cię - usiadłam mu na kolanach i namiętnie pocałowałam
-Lubie takie podziękowania
-Uwierz mi, ja też - zaśmiałam się, za chwile wróciłam na swoje miejsce, dokończyliśmy posiłek i poszliśmy do salonu. Mała cały czas spała, a my wybieraliście różne "duperele" na nasz ślub.
-Trzeba Ci wybrać garnitur ?
-Nie mogę iść w jakimś swoim ?
-Marco - westchnęłam - nie możesz
-Mam jakieś nowe albo mało chodzone
-Chcesz iść w jakimś starym garniturze na własny ślub ?!
-No nie chce
-To nie marudź - zaśmiałam się
-Dobrze wygrałaś, kupimy coś
-Od razu lepiej - uśmiechnęłam się
-A Ty kiedy kupujesz suknie ?
-W sierpniu jak schudnę
-Dla mnie zawsze jesteś idealna
-Nie kokietuj
-Mówie samą prawde - bronił się