wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 16.

~Next Day~
W pracy miałam być dopiero o 10, więc wstałam sobie po 8, odwiozłam córkę. Wróciłam, zjadłam śniadanko, wypiłam kawkę, ubrałam się, ogarnęłam troszkę i o 9:30 byłam w drodze na stadion. O 10:15 mieliśmy mieć wszyscy spotkanie, a mówiąc wszyscy miałam na myśli trenera, piłkarzy, mnie, lekarzy kluby i kilka osób z zarządu. Rzuciłam swoją torebkę na kanapę, wyjęłam z niej tylko telefon i kalendarz, wyszłam z gabinetu i kierowałam się w stronę pomieszczenia, w którym miało odbyć się spotkanie.
-Tęskniłem - podszedł do mnie Reus, oparł mnie delikatnie o ścianę i całował
-Wczoraj się widzieliśmy
-Wiem wiem
-Kochany dokończymy innym razem, a teraz idziemy
-Nienawidzę takich spotkań
-Dasz rade - pocałowałam go przelotnie w usta, pociągnęłam za rękę i poszliśmy. Usiadłam między nim, a Mario co nie było najlepszym pomysłem, ale trudno. Za chwile wszyscy się zeszli no i się zaczęło.
-To już na zakończenie chciałbym przypomnieć, że w najbliższą sobotę jest bankiet, na którym wszyscy mają się pojawić
-Wszyscy to znaczy kto ?
-To znaczy wszyscy
-Jak mamy być ubrani ? - inteligentne pytanie zadał Mario
-Elegancko Gotze elegancko
-Super - westchnął
-O której to się zaczyna ?
-O 20 wszyscy macie być na miejscu
-Jezu nie wytrzymam tam - szepnął mi na ucho Mario
-Nie przesadzaj
-To miałbyć nasz wieczór - Marco położył mi rękę na kolanie
-Zabieraj łapkę jesteśmy w pracy
-Bez przesady i tak wszyscy o nas wiedzą
-To wszystko. Rozejść się
-Jak miło - wyszliśmy stamtąd, ja poszłam do swojego gabinetu, a chłopcy do szatni, bo mieli trening. Zdążyłam usiąść na fotelu i do mojego gabinetu wszedł Kuba Błaszczykowski.
-Cześć, przeszkadzam ?
-Nie, wchodź
-Mogę Ci zająć chwilkę ?
-Jasne, a Ty nie na treningu ?
-Trener mnie zwolnił
-Spoko, siadaj
-Em miałaś racje
-Tak, z czym ? - uśmiechnęłam się
-Kocham Agatę, nie chce jej stracić
-A co z tą fizjoterapeutką ?
-Nie widziałem się z nią od ostatniego zgrupowania
-A rozmawiałeś z nią ?
-Nie i nie mam z tym problemu
-To dobrze, a jak z Agatą ? Dalej się kłócicie ?
-Tak, ale już coraz mniej
-Ciesze się
-Idziesz na bankiet z Marco ?
-Raczej tak
-Dobrana z Was para
-Możliwe - zaśmiałam się
-Dobra ja muszę iść na trening
-Do zobaczenia później
-Paa - znowu zostałam sama. Wypełniłam wszystkie papiery, dokończyłam wszystko co miałam zrobić i wyszłam. Przez korki do domu dotarłam dopiero po 14, młodą miał odebrać Reus, więc zrobiłam nam obiad.
-Jesteśmy
-To myjcie rączki i siadajcie do stołu
-Zaraz będziemy - postawiłam talerze na stole, usiadłam o czekałam na nich.
-Cesc mamo
-Cześć skarbie
-Hej kotku - Marco cmoknął mnie w policzek
-Ja chcie na plać zabaw
-Obiecuje, że jutro pójdziemy
-Na pewno ?
-Tak - zaśmiałam się. Po obiedzie mała wyszła na dwór, a my siedzieliśmy w salonie.
-Musze się zbierać
-Już ?
-Mario ma przyjechać
-Pozdrów go - odprowadziłam go do drzwi, pożegnaliśmy się i poszłam na górę do Sophie. Pobawiłyśmy się do 19, potem ją wykąpałam i położyłam spać. Sama położyłam się dopiero po 22.
~Next Day~
Rano obudziły mnie straszne mdłości, w łazience siedziałam chyba z pół godziny, zmęczona wróciłam do łóżka, spojrzałam na zegarek 5:03. Świetnie ... Dzisiaj Melanie miała się zająć Sophie, bo jej opiekunka nie mogła, a Mela jedzie dzisiaj do rodziców i zaproponowała, że ją ze sobą weźmie, a odwiezie ją DOPIERO w niedziele. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, ale w końcu wyszło na to, że nie mam w tej sprawie do gadania. O 8 przekazałam Sophie jej cioci, a sama wróciłam do łóżka, niby powinnam się szykować do pracy, ale tak kiepsko się czułam, że to olałam.
* Marco *
Wstałem o 7, zjadłem śniadanie, ogarnąłem się na trening i o 9 miałem wychodzić, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Ania Lewandowska.
-Hej, coś się stało ?
-Cześć, masz klucze do domu Em ?
-No mam, a co jest grane ?
-Stałam pod jej domem 20 minut, nikt mi nie otworzył
-Może pojechała już na stadion
-Na pewno nie, w sypialni pali się światło, a na podjeździe stoi jej auto
-Dobra już tam jadę
-Jak się już się zorientujesz to daj znać
-Ok, to pa
-Pa - rozłączyłem się, zabrałem klucze do domu mojej dziewczyny i tam pojechałem. Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem na górę, uchyliłem drzwi do jej, a może już naszej sypialni. Szatynka leżała w łóżku i spała, ale telewizor był włączony. Zszedłem na dół, zrobiłem jej śniadanie i powiadomiłem trenera, że nas dzisiaj nie będzie. Zaniosłem wszystkie rzeczy na górę, położyłem się obok dziewczyny, wysłałem jeszcze krótką wiadomość do Ani, że wszystko jest dobrze i zasnąłem.
* Emma *
Jak się obudziłam to Marco spał obok mnie, a na szafce nocnej stała taka chyba ze śniadanie dla mnie. Delikatnie wstałam, żeby nie obudzić blondyna, zjadłam posiłek i wzięłam jakieś leki.
-Hej - usłyszałam głos Reusa
-Cześć, jak się tutaj znalazłeś ?
-Ania dzwoniła, że nie może się dostać do Ciebie, więc przyjechałem to sprawdzić.
-Zapomniałam zadzwonić na stadion, że mnie nie będzie
-Spokojnie - objął mnie - wszystko załatwiłem
-Dziękuje - pocałowałam go
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, rano było kiepsko, ale teraz jest ok
-A gdzie Sophie ?
-Pojechała z Melanie do Twoich rodziców, nie pamiętasz ?
-Faktycznie już sobie przypominam
-Nie będzie jej do niedzieli - zrobiłam smutną minkę
-Wytrzymasz
-No nie wiem
-Masz mnie
-No to rzeczywiście mnie przekonałeś
-No widzisz - posłał mi uśmiech
-Marco co byś zrobił jakbym była w ciąży ?
-A jesteś ? - uśmiechnął się
-Nie - zaśmiałam się, a potem cicho dodałam - chyba
-Na pewno byłbym zadowolony
-Kocham Cie - przytuliłam się do niego
-Wiem głuptasie, ja też bardzo Cie kocham
-Pojedziemy jeszcze kiedyś do Rzymu ? Razem z Sophie
-Jasne, że tak
-Co dzisiaj robimy ?
-Siedzimy w domu
-No, ale czemu ?
-Bo rano źle się czułaś i nie chce, żebyś była chora
-No tak, bo nie będziesz miał z kim iść w sobotę
-Przejrzałaś mnie
-Ma się ten niesamowity dar
-Oj tak, to prawda
-Wprowadźcie się do mnie
-No, ale po co ?
-Bo to co jest teraz jest bez sensu i tak spędzamy razem prawie całe dnie
-To może Ty do nas ?
-Nie, ja mam więcej miejsca
-To co ja mam zrobić z tym domem ?
-Wynajmiesz
-No nie wiem
-Możemy teraz wszystko załatwić jak małej nie ma
-Ale ona u Ciebie nie ma swojego pokoju, trzeba będzie się tym zająć
-A kto powiedział, że tam nie ma dla niej pokoju
-No niby nikt, ale myślałam, że nie ma
-To źle myślałaś. Jak mógłbym nie mieć dla niej pokoju, przecież to moja córka
-Dobra mój błąd, nie pomyślałam o tym
-Następnym razem po prostu spytaj
-Zapamiętam
-To co wprowadzisz się ?
-Na razie nie, ale obiecuje, że poważnie się nad tym zastanowię
-No dobra może jakoś to przeżyje
-Nie chce mi się iść na ten bankiet
-Mi też nie, ale obecność obowiązkowa - westchnął
-Pójdziemy, posiedzimy trochę, a potem się zmyjemy
-Nie wierze, że akurat Ty to mówisz
-A co spodziewałeś się tego po Mario ?
-On to już kombinuje jak się z tego wymigać
-Wątpię, żeby mu się to udało
-Ja też, ale on dalej ma nadzieje
-Nadzieja matką głupich
-Ale umiera ostatnia - zaśmiał się
-To na prawdę pocieszające
-Zamawiamy pizze na obiad
-To pytanie czy stwierdzenie ?
-Stwierdzenie
-Ty dzwonisz
-I ja płace
-A może pół na pół ?
-Nie ma nawet takiej opcji
-Musisz być taki uparty ?
-Nie jestem uparty, ale akurat w tej kwestii zdania nie zmienię
-Jeszcze zobaczymy
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, bo to nic nie da
-Dobra dobra
-Szantaż też nie zadziała
-Spadaj !
-Z łóżka wystarczy ?
-No, ale to było zabawne
-Że aż wcale, wiem
-Jaki domyślny jesteś - zaśmialiśmy się
*****
Przepraszam, że dopiero teraz, ale od niedzieli mam gości i się nie wyrobiłam :/ wiem, że miałam namieszać, ale ten rozdział miałam napisany wcześniej i już nie chciało mi się go zmieniać :D taki jestem leń <3 ale coś wymyślę, obiecuje :* na drugim blogu postaram się dodać jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro :* Pozdrawiam 

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 15.

~Evening~
Marco jak zwykle musiał postawić na swoim. Nie poszedł na imprezę, bo mu się nie opłaca, skoro ja nie idę. Nie powiem, żeby to mi się nie podobało, ale z drugiej strony trochę głupio wyszło. Teraz wszyscy będą myśleli, że ja mu nie pozwoliłam i on we wszystkim musi mnie słuchać.
-Kochanie może pokrój wreszcie tego pomidora, a nie tak się na niego patrzysz
-Słucham ? Tak tak, przepraszam. Zamyśliłam się
-Sophie już śpi
-Żartujesz sobie ? Tak szybko ?
-No wiesz postarałem się
-Jestem dumna - uśmiechnęłam się
-Pomóc Ci coś ?
-Nie, chociaż w sumie możesz nakryć do stołu
-Dobrze szefowo - zaśmialiśmy się. Dokończyłam robić sałatkę, postawiłam wszystko na stole i zaczęliśmy jeść.
-Kotek Ty masz mecz za tydzień ?
-Nie, mamy mecz za dwa tygodnie
-No tak faktycznie - zaśmiałam się - pracuje w klubie, a nie wiem
-Od tego masz mnie
-Twoi rodzice są bardzo mili
-Mówiłem, niepotrzebnie się stresowałaś
-No wiem wiem
-Tak właściwie to jak się czujesz ?
-Dobrze, nie martw się to na pewno stres
-Może pójdziesz jednak do lekarza ?
-Oj Marco, przecież to bez sensu
-Dobrze jak chcesz, ale jak coś się będzie działo to masz mi natychmiast powiedzieć
-Powiem Ci na pewno - dokończyliśmy kolacje, posprzątaliśmy i poszliśmy na górę.
-Może wspólny prysznic ? Po co marnować wodę
-Ja jestem jednak za tym, żeby marnować wodę
-Ty nie dobra
-Bywa - zaśmiałam się i korzystając z nieuwagi Marco poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi, weszłam pod prysznic, a biedak dobijał się do łazienki. Wysuszyłam włosy, przebrałam się w coś odpowiedniego do spania no i oczywiście opuściłam łazienkę - łazienka wolna
-Nie zauważyłem - cmoknął mnie w czoło i poszedł się umyć. Wpakowałam się do łóżka, zgasiłam górne światło i zostawiłam tylko lampki. W sumie nie wiedziałam czy mam czytać jakąś książkę czy włączyć telewizor. W końcu stwierdziłam, że coś przeczytam, sięgnęłam do swojej szafki nocnej. Miałam tam kilka książek, spojrzałam na wszystkie tytuły i postanowiłam przeczytać "Ps. Kocham Cie". Nie zdążyłam przeczytać nawet jednej strony, a przyszedł mój ukochany.
-No to sobie nie poczytam
-Przy mnie się nie da
-Wiem - zaśmiałam się
-To co robimy ?
-Idziemy spać
-No nie, zgłaszam sprzeciw
-Marco jest już po 22, mieliśmy dzień pełen wrażeń, więc idziemy spać
-No ok, ale następnym razem porobimy coś ciekawszego
-Zobaczymy jeszcze
-Nie ma żadnego zobaczymy - pocałował mnie, a potem zgasił światło i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego rozgrzane ciało, słyszałam bicie jego serca i zasnęłam.
* Marco *
Obudziłem się około 1, leżałem sam, więc trochę się zdziwiłem. Wstałem z łóżka, miałem już wyjść z sypialni, ale zauważyłem, że w łazience pali się światło. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem siedzącą na podłodze Emme
-Co się stało ?
-Źle się czuje - powiedziała cichutko, a potem się do mnie przytuliła
-Pojedziemy rano do lekarza
-Nie, proszę Cie - spojrzała na mnie swoimi smutnymi i zmęczonymi oczami - to na pewno grypa
-Em martwię się o Ciebie
-Jeszcze nie umieram
-Nawet tak nie żartuj - zdążyłem powiedzieć, a dziewczyna się poderwała i zaraz zwymiotowała. Wziąłem ręcznik papierowy, ukucnąłem przy niej, a potem wytarłam jej buzie.
-Dziękuje
-Dasz rade się położyć ?
-Wezmę jakieś leki i powinno być dobrze
-To połóż się, a ja Ci przyniosę
-Są w kuchni, w szafce
-Znajdę - zaniosłem ją do łóżka, a potem poszedłem po jakieś leki. Nalałem jej wodę do szklanki o zaniosłem wszystko do sypialni. Po 2 udało jej się zasnąć, ale ja już nie chciałem spać, bo bałem się o nią. Gdzieś tak po 5 przysnąłem, ale nie na długo.
-Aaaaaa - panna Clark zerwała się z łóżka
-Em co jest ? - delikatnie ją objąłem, a ona wtuliła się we mnie jak w misia i płakała - już jest dobrze. To tylko sen, nie płacz już
-Marco ja nie chce, żebyś odchodził. Proszę Cię, nie zostawiaj mnie
-Kotku nigdzie się nie wybieram. Już spokojnie - głaskałem ją po plecach - spróbuj jeszcze zasnąć
-Ale będziesz tu cały czas ?
-Oczywiście, że tak
~Kilka Godzin Później~
Było już po 10, delikatnie wstałem z łóżka, żeby nie obudzić ukochanej. Ubrałem się, zszedłem do kuchni, zrobiłem Sophie śniadanie i postawiłem na stole.
-Tato
-Słucham ? - uśmiechnąłem się do niej
-Ciemu mama jesce śpi ?
-Bo późno się położyła
-Tiak nie mozna
-Wiem księżniczko, zjemy śniadanko ?
-Yhmm - wgramoliła mi się na kolana, zjedliśmy wspólny posiłek, ubrałem ją, a potem włączyłem jakieś bajki. Wziąłem telefon i wykręciłam numer swojej kochanej siostrzyczki.
-No heeeej
-Mela jesteś już może w Dortmundzie ?
-No jestem jestem
-Mogłabyś się zająć małą ? Em się źle czuje, muszę się nią zająć
-Jasne, rozumiem. Będę po nią za 15 minut
-Znasz adres ? - zdziwiłem się
-Tak, Emma mi dała
-Spoko, to czekamy
-Oki, papa - rozłączyłem się.
-Sophie zaraz przyjedzie ciocia Melanie i zabierze Cie do siebie. Dobrze ?
-Dobzie - rzuciła mi się na szyje. Poszliśmy do przedpokoju, założyłem jej buciki, wyszliśmy na dół. Przekazałem ją mojej siostrze, a sam wróciłem do domu. Poszedłem na górę, położyłem się obok dziewczyny i zasnąłem jak małe dziecko, ale to pewnie dlatego, że w nocy spałem trochę więcej niż 3-4
godziny.
~Hours Later~
To sobie pospałem. Najpierw usłyszałem dzwonek do drzwi, ale go olałem. Potem odezwała się moja komórka. Odebrałem, żeby nie obudzić swojej cudownej dziewczyny.
-Halo ?
-Marco otwórz nam - usłyszałem głos Lewego
-Już idę - wstałem z łóżka, zszedłem na dół i niechętnie otworzyłem drzwi. Za nimi stali państwo Lewandowscy
-Cześć
-Hej, wchodźcie
-Gdzie Emma ?
-Śpi, miała ciężką noc
-Nie pytamy - zaśmiał się piłkarz
-Robert bez żartów, serio to nie to o czym myślisz
-No dobra skoro tak
-Aaaaaaa - pisk z góry. Emma
-Zaraz wracam - pobiegłem szybko na górę, wpadłem do sypialni i znowu ten sam obrazek. Płacząca Emma, jak ja nienawidzę jak kobiety płaczą
-Marco - rzuciła się na mnie cały czas płacząc
-Kotku nie płacz, błagam Cię. Znowu miałaś koszmar ?
-Marco proszę nie zostawiaj mnie już
-Jasne, ale muszę zejść na chwilkę na dół, bo Ania i Robert są
-Poczekam - zostawiłem ją na chwilkę, na dole nie zastałem nikogo, ale na stoliku leżała karteczka
"Spotkamy się innym razem. Zajmij się Emmą. Buziaki A&R"
~Next Day~
* Emma *
Reus od rana był na treningu, a ja siedziałam w domu, bo on mi kazał. Cały wczorajszy dzień się mną opiekował, dzisiaj odwiózł naszą córkę, bo ja mam siedzieć w domu. O 11 miała przyjechać do mnie Ania, więc poszłam się troszeczkę ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, związałam je w niedbałego koczka, ubrałam się i zeszłam, bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej kochana
-Cześć, zapraszam do środka - wpuściłam ją do środka
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, Marco trochę przesadza
-Kocha Cie, więc się martwi
-Aniu ja to wszystko wiem
-Em co tak właściwie się działo ?
-Wiesz kiepsko się czułam, rano wymiotowała, bolał mnie brzuch. Grypa
-Biedna moja - przytuliła mnie, a ja się zaśmiałam
-Daje rade. Spokojnie
-Em słuchaj mam sprawę
-Zamieniam się w słuch
-Pomożesz mi ?
-W czym ?
-Chciałam urządzić pokoik dla dziecka
-Jesteś w ciąży ?
-Nie, ale wiesz stwierdziliśmy z Robertem, że to dobry czas i ...
-I chcecie się postarać
-Tak - uśmiechnęła się
-Jasne, że Ci pomogę. Kiedy chcesz jechać po rzeczy ?
-Pasuje Ci w środę ?
-Jasne
-Kiedy wracasz do pracy ?
-Jutro, przecież nic mi nie jest
-Powiedz o tym Marco
-On najchętniej by nas zabrał do siebie i nie wypuszczał
-Zauważyłam, a czemu Was nie było w sobotę ?
-Ja nie miałam ochoty, a Marco nie chciał iść sam
-Kiedyś nie odpuścił by imprezy u Mario, a teraz wybrał wieczór z Tobą
-Nie chce, żeby ktoś pomyślał, że ja kazałam mu zostać
-Daj spokój, wszyscy widzą, jak on Cie kocha. Nikt tak nie pomyśli, nie przejmuj się
-Dziękuje - przytuliłam ją
-Mam coś dla Ciebie
-Żartujesz ?
-Nieee - wyjęła z torebki koszulkę Healthy Plan by Ann i mi ją wręczyła
-Śliczna, na pewno będą ją nosiła
-Ciesze się, że Ci się podoba
-Jaka ja jestem głupia. Nie zaproponowałam Ci nic do picia
-O matko straszne
-Czego byś się napiła ?
-Na razie niczego, ale dziękuje
-Spoko, ale jakby co to mów
-Telefon Ci chyba dzwoni
-Faktycznie, zaraz wracam - pobiegłam na górę, złapałam iPhona i odebrałam - halo ?
-Cześć kochanie
-No hej, a Ty co już po treningu ?
-Tak, właśnie wracam. Jest u Ciebie jeszcze Ania ?
-Jest
-To będziemy za 15 minut z Robertem
-Ok, czekamy - rozłączyłam się, schowałam telefon do kieszeni i zeszłam na dół do boskiej pani Lewandowskiej - chłopaki wracają z treningu, zaraz będą
-No to fajnie - posłała mi uśmiech
-Zaraz się zacznie - zaśmiałam się - jak się czujesz ? czemu nie leżysz w łóżku ? jadałaś coś ?
-Wariatko - rzuciła we mnie poduszką - biedak się martwi, a Ty się śmiejesz
-Bywa - tym razem ja w nią rzuciłam
-Wojna ?
-Oczywiście - uciekłam do kuchni. Ganiałyśmy się po całym domu i nawet nie zauważyłyśmy, że piłkarze weszli
-Jak dzieci - stwierdził brunet
-Odezwali się dorośli
-Jak się czujesz kochanie ? - objął mnie blondyn
-Wiedziałam - zaśmiałam się - dobrze, nic mi nie jest
-O której mam jechać po Sophie ?
-Ja pojadę - cmoknęłam go w policzek
-Nie ma nawet takiej opcji, Ty dzisiaj nie wychodzisz z domu
-Dobrze nich Ci będzie, to o 15
-Ok, to do tego czasu gramy w Fife. Chodź Robert
-Lece - rozsiedli się na mojej kanapie i grali na Xboxie
*****
Taki sobie, ale obiecałam ;) Sama nie wiem co ja robię z Emmą :D myślę, że trzeba trochę namieszać, co Wy na to ? Pozdrawiam :* 

5 Komentarzy - Następny Rozdział (jeszcze przed Sylwestrem)

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 14.

~Saturday~
O 15 mamy być u rodziców Marco, więc przyjedzie po nas o 13. Ubrałam Sophie w różową sukieneczkę, a włosy spięłam jej w warkoczyka. Stałam w swojej garderobie i zastanawiałam się w co ja mam się ubrać. W końcu się zdecydowałam, zrobiłam sobie luźnego kłosa, który opadał na moje prawe ramie, ubrałam się, umalowałam i gotowa zeszłam na dół. Zjadłyśmy z małą śniadanie, a potem poszłyśmy oglądać bajki, bo jej obiecałam.
-Mamo, ja chcie kakao
-Dobrze, już Ci przynoszę - wstałam z kanapy, poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam swojej córce kakao. Z powrotem poszłam do salonu.
-Mamo, a gdzie jest tata ?
-Powinien niedługo być - uśmiechnęłam się, bo zegarek wskazywał 12:39
-Supel
-Koteczku ja pójdę szybko po swoją torebkę do sypialni
-Pocekam
-Mam nadzieje - zaśmiałam się, a potem szybko pobiegłam na górę, zabrałam z garderoby buty, do torebki wrzuciłam telefon, złapałam ją i zeszłam na dół. Postawiłam torebkę w przedpokoju, założyłam buty i wróciłam po Sophie.
-Sophie idziemy założyć buty
-Dobzie - dziewczynka pobiegła do przedpokoju, a ja wyłączyłam telewizor i do niej dołączyłam. Założyłam jej buciki i sweterek, zamknęłam drzwi i ruszyłam z Sophie do nowego (?!) samochodu Marco. Włożyłam małą do fotelika, zapięłam ją, a sama zajęłam miejsce pasażera.
-Cześć - pocałowałam Marco w policzek
-Hej kochanie
-Nowy samochód ?
-Tak - uśmiechnął się jak małe dziecko
-Kiedy kupiłeś ?
-Wczoraj
-Oj Marco Marco - zaśmiałam się
-Dobra jedziemy - powiedział, a ja poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku - wszystko ok ?
-Nie wiem
-Em kochanie nie denerwuj się - położył rękę na moim kolanie - obiecuje Ci, że wszystko będzie dobrze
-Yhmm - westchnęłam, a za chwile poczułam, że robi mi się nie dobrze - Marco nie dobrze mi
-Daj mi minutkę, zaraz się zatrzymam - zatrzymał auto na poboczu, a ja z niego wybiegłam i stanęłam przy najbliższym drzewie. Dalej źle się czułam, ale świeże powietrze działało na mnie dobrze. Stałam tam chyba z 10 minut, a potem wróciłam do samochodu. Przy moich drzwiach stał Marco, więc podeszłam do niego i przytuliłam się.
-Sophie śpi, więc możemy tu chwilkę postać
-Przepraszam
-Em co się dzieje ? Od dawna tak masz ?
-Nie, to chyba z nerwów. Nie wiem dlaczego na prawdę
-Jesteś pewna ? Chyba nigdy tak nie miałaś, nawet z nerwów
-Masz racje, pierwszy raz mi się to zdarzyło
-Mogę odwołać ten obiad jak tak się denerwujesz
-Nie, jedźmy
-Jesteś pewna ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową. Wsiedliśmy do samochodu i z powrotem ruszyliśmy w drogę. Dziwnie się czułam, ale jestem prawie pewna, że to z nerwów co prawda nigdy tak się nie działo, ale teraz na prawdę się zestresowałam.
-Spróbuj się przespać, obudzę Cię jak będziemy dojeżdżać
-Ok, dzięki - oparłam głowę o szybę, zamknęłam oczy i odleciałam.
* Marco * 
Cholernie się bałem o Emme, niby powiedziała, że to tylko z nerwów, ale boje się, że to może być coś poważniejszego. Warunki na drodze były dobre, ale wiedziałem, że nie dojedziemy na 15, więc wysłałem swojej siostrze sms-a, żeby przekazała to rodzicom. Chciałem włączyć radio, ale bałem się, że obudzę dziewczyny, więc sobie odpuściłem. Po niespełna 2 godzinach dojechaliśmy na miejsce, obudziłem Em, która wzięła nasze rzeczy, a ja wyjąłem małą z fotelika i wziąłem ją na ręce.
* Emma * 
Podeszliśmy do drzwi, chciałam zapukać, ale Marco tylko pokiwał głową, żebym weszła, więc delikatnie otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
-Nareszcie jesteście - do pomieszczenia weszła Melanie
-Cicho - powiedział Marco - nie widzisz, że Sophie śpi
-Przepraszam, daj ją. Zaniosę ją na górę - uśmiechnęła się, a za chwile przejęła naszą córkę. Zostaliśmy, więc na chwilkę sami.
-Em jak się czujesz ?
-Chyba dobrze
-Chyba ?
-Powinno być dobrze, nie martw się
-Spróbuj - objął mnie w pasie i zaprowadził do jadalni, gdzie siedzieli jego rodzice
-Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało
-Witajcie - mama Marco nas przytuliła
-Thomas Reus - podał mi dłoń jego ojciec
-Emma Clark - uśmiechnęłam się - miło mi poznać
-Mnie również
-Em, a to moja mama Manuela - podałam jej dłoń
-Dużo o Tobie słyszałam, Emmo
-Mam nadzieje, że dobre rzeczy
-Same dobre - posłała mi uśmiech - siadajcie do stołu, na pewno jesteście głodni
-Masz racje mamo. Jestem strasznie głodny, nie zjadłem śniadania
-No to siadaj, już podaje - usiedliśmy do stołu, mama Marco podała obiad i dołączyła do nas Melanie
-Położyłam ją u rodziców w sypialni
-Bardzo dobrze - odparł Reus
-I tak zaraz się obudzi
-Możliwe, w końcu zasnęła jak wyjechaliśmy z Dortmundu
-Coś się stało, że się spóźniliście ?
-Emma trochę źle się czuła
-Już wszystko w porządku ?
-Tak tak - uśmiechnęłam się
-To dobrze - zjedliśmy obiad, siostra Marco poszła po deser, a my z Marco na górę do Sophie, bo zaczęła płakać
-Chodź kochanie - wyciągnęłam ręce w jej stronę
-Ja chcie do taty
-No dobrze - westchnęłam, a chłopak wziął małą
-Pójdziemy teraz na dół i poznasz babcie i dziadka
-Babcia Malia ?
-Nie, babcia Maria poszła do nieba do aniołków
-A wlóci ?
-Niestety nie - pogłaskałam ją po główce
-Skoda
-Idziemy ? - spytał blondyn
-Tiak - jego wierna kopia się uśmiechnęła. Zeszliśmy na dół, z powrotem usiedliśmy przy stole.
-Chcesz coś do jedzenia skarbie ?
-Nie chcie
-To jak będziesz chciała to powiedz
-Dobzie
-Cześć śliczna - podeszła do niej moja przyszła szwagierka
-Ciocia ! - mała strasznie się ucieszyła i wpadła jej w ramiona
-Uważaj trochę - zaśmiałam się
~One Hour Later~
Przeszliśmy z jadalni do salonu, Sophie poszła z Marco i Thomasem na dwór, a my z jego mamą i siostrą rozmawiałyśmy.
-Ciesze się, że w końcu mogę Cię poznać Emmo
-To miłe, dziękuje
-Nie masz za co - posłała mi uśmiech
-Długo jesteście razem z Marco ? Teraz po tej 3 letniej przerwie - pytanie zadała Melanie
-O matko nie wiem - zaśmiałam się - dwa tygodnie albo coś koło tego
-Dużo czasu - zaśmiałyśmy się
-No nie wiem jak no ze mną tyle wytrzymał
-Prędzej Ty z nim
-No tak, pomyliło mi się
-Myślicie już o wspólnym mieszkaniu ?
-Marco chciał, żebym się do niego wprowadziła, ale dla mnie to za wcześnie
-Macie przed sobą jeszcze całe życie
-Mam taką nadzieje
-Em kochanie Mario robi dzisiaj imprezę i nas zapraszał
-Jak chcesz to idź, ale ja zostanę z Sophie
-Dobra to powiem mu, że następnym razem
-Daj spokój - machnęłam ręką - idź i baw się dobrze
-Ok pogadamy o tym jeszcze w samochodzie
-Jak chcesz - wzruszyłam ramionami
-Mamo - przybiegła nasza mała księżniczka
-Słucham
-Ja chcie do domu
-Może jeszcze zostaniemy z babcią i dziadkiem ?
-Nie - złapała piłkarza za nogę
-Dobra może faktycznie się już zbierajmy
-No dobrze - wstałam z kanapy - miło było państwa poznać
-Nam Ciebie również Emmo
-Przyjeżdżajcie do nas częściej
-Na pewno - uśmiechnęłam się. Poszliśmy do przedpokoju, ubraliśmy się, pożegnaliśmy i udaliśmy do samochodu Marco. Zdążyliśmy odjechać, a mała już zasnęła.
-Marco jak chcesz to na prawdę idź na tą imprezę
-Zostanę z Wami
-Ja i tak nocuje u siebie, ale jak chcesz to przyjedź
-Chyba wole z Wami zostać
-Chcesz być ze mną do końca ?
-Jeszcze więc nad tym zastanawiam
-No wiesz co nie spodziewałem się tego po Tobie
-Ja też nie - zaśmialiśmy się
-Kotku, a może pójdziesz ze mną ?
-Marco proszę Cie zapomnij o mnie, jedź, baw się dobrze
-Em bez Ciebie nie idę
-Przepraszam, ale ja na prawdę nie mam ochoty
-Wiem, dlatego ja też nie idę
-Kocham Cie
-Ja Ciebie też - położył rękę na moim udzie
-Patrz na drogę
-Przecież patrzę
-Zerkasz na mnie co chwila
-Bo jesteś piękna
-Dziękuje - zarumieniłam się
*****
Przepraszam za to opóźnienie, ale miałam dużo roboty przed świętami i się nie wyrobiłam. Dlatego dzisiaj jak tylko wstałam to usiadłam do komputera, żeby dodać rozdział. Mam nadzieje, że Wam się spodoba ;) Pozdrawiam :*

Z OKAZJI ŚWIĄT ŻYCZĘ WAM ZDROWIA, SZCZĘŚCIA, MIŁOŚCI. OSOBOM, KTÓRE TAK JAK JA PROWADZĄ BLOGA WIELU OBSERWATORÓW I KOMENTARZY :* 

5 Komentarzy - Następny Rozdział (w Piątek 27.12)

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 13.

~Next Day - Evening~
Zaraz ma przyjechać do nas Marco i wtedy powiemy Sophie, że jest on jej tatą. Przygotowałam dla nas kolacje na zewnątrz, przebrałam się i czekałam na Reusa.
-Mamo, ja chcie Malco ! - mała kręciła mi się między nogami
-Już za chwile przyjdzie, poczekaj chwilkę
-Nie chcie cekać - tupnęła nóżką
-Sophie nie wymuszaj, Marco musi załatwić coś w klubie, a potem do nas przyjedzie
-Dobla, pocekam - usiadłam w salonie na kanapie i oglądała bajki. O 19:30 zadzwonił dzwonek do drzwi, wstałam, żeby otworzyć, a Sophie czekała już przy drzwiach. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się.
-Cześć - pocałował mnie w policzek
-Hej, dobrze, że jesteś
-Tak ? - ucieszył się
-Sophie nie mogła się doczekać
-A Ty ?
-Co ja ? - udawałam,
-Czekałaś na mnie ?
-Troszeczkę - delikatnie się uśmiechnęłam. Weszliśmy do jadalni i zasiedliśmy do kolacji, Marco karmił Sophie, bo ona się uparła, a ja siebie i jego :) Jak już zjedliśmy to zapakowałam naczynia do zmywarki, a oni poszli się bawić do pokoju młodej. Wzięłam głęboki wdech i poszłam, w końcu musimy jej powiedzieć.
-Co robicie ?
-Bawimy się, chcesz się dołączyć ? - odparł Reus
-Bardzo chętnie
-Teraz jej mówimy ? - szepnął do mnie blondyn
-Myśle, że tak
-Ty czy ja ?
-Ja
-Ok, jak wolisz
-Sophie
-Tiak mamo ?
-Pamiętasz jak Ci obiecałam, że kiedyś poznasz swojego tatusia ?
-Tiak - pokiwała główką
-Wiesz, bo to właśnie Marco jest Twoim tatą - powiedziałam spokojnie i powoli, żeby jej nie przestraszyć
-Na plawde ? - uśmiechnęła się
-Tak - powiedzieliśmy równocześnie
-Cyli moge mówic do Malco tato ? - spytała nie pewnie, obawiając się naszej reakcji
-Jasne, że możesz - piłkarz wziął ją na ręce, a ona się do niego przytuliła.
~Two Hours Later~
Pobawiliśmy się z małą, a potem ją wykąpaliśmy i położyliśmy spać. Usiedliśmy w salonie, ale nic nie oglądaliśmy. Po prostu spędzaliśmy wspólnie wolne chwile.
-Jutro Musze iść do pracy - westchnęłam
-Ja mam trening na 9
-Ja jadę na 9:30 - zaśmiałam się
-Szczęściara
-To tylko 30 minut różnicy
-No i co z tego ? Ważne, że jest
-Kocham Cię - przytuliłam się do niego bardziej
-Ja Ciebie też - cmoknął mnie w czoło
-Dobrze, że powiedzieliśmy Sophie, nie będziemy musieli się ukrywać
-Ciesze się, że spodobała jej się ta informacja
-Od początku Cię polubiła, więc to było pewne, że będzie się cieszyła
-Jakaś obawa zawsze jest
-Jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży to strasznie się bałam, że sobie nie poradzę
-Gdybym wiedział, że wtedy wyjedziesz to nie poszedłbym na trening
-To była trudna decyzja
-Dlaczego akurat Berlin, a nie Warszawa ?
-Bo jest bliżej
-Nie rozumiem
-Odeszłam, ale chciałam być bliżej Ciebie, chyba nie potrafiłabym wyjechać z Niemiec
-Czyli jednak troszeczkę Ci zależało - uśmiechnął się
-Troszeczkę tak - droczyłam się
-Tylko troszeczkę czy troszeczkę bardziej ?
-No może troszeczkę bardziej
-I tak wiem, że bardzo Ci zależało - pocałował mnie
-Jaki domyślny - zaśmiałam się
-Wiem wiem - uśmiechnął się - jestem geniuszem
-Chyba muszę to potwierdzić
-Mam dla Ciebie pewną propozycje
-Słucham ?
-Pojedziemy do moich rodziców na obiad za 3 dni
-W sobotę ?
-Tak, to co Ty na to ?
-No mogę pojechać, a co jak mnie nie polubią ?
-Em Ciebie nie da się nie lubić
-Tylko mnie pocieszasz
-Nie prawda, kotek - przytulił mnie mocno - kocham Ciebie, kocham Sophie, Melanie Cie polubiła i moi rodzice też Cie polubią
-Dobrze pojadę - westchnęłam - ale jak mnie nie polubią to musisz mi coś obiecać
-Na pewno Was nie zostawię
-Nienawidzę Cie - zaśmiałam się
-A ja Cię kocham - pocałował mnie
-Nocujesz dzisiaj ?
-Chciałbym, ale jadę do siebie, musze się spakować na trening i w ogóle się ogarnąć
-Spoko
-Nie będziesz zła ?
-Oczywiście, że nie, ja to rozumiem
-To ja będę się zbierał
-Marco - złapałam go za rękę
-Tak ?
-Poczekasz, aż zasnę ?
-Jasne, ale nie zostawię Cię w otwartym domu, samej z dzieckiem
-Weźmiesz klucze, wiszą w szafeczce przy drzwiach wejściowych
-Dobrze - poszliśmy na górę, Marco czekał w sypialni, a ja poszłam się wykąpać. Jak skończyłam to od razu się przebrałam i z powrotem wróciłam do sypialni. Położyłam się do łóżka i przytuliłam się do piłkarza, on zgasił światło i delikatnie mnie przytulił. Już prawie zasnęłam i usłyszałam cichy szept.
-Kocham Cię - wyszeptał, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Uśmiechnęłam się, a zaraz usnęłam.
~Next Day~
Obudziłam się o 6:30, Sophie jeszcze spała, więc szybko się wykąpałam, zrobiłam śniadanie i poszłam się ubrać. Wybrałam odpowiedni strój do pracy, zrobiłam sobie makijaż i poszłam do pokoju swojej córki. Okazało się, że już nie spała, ale dalej leżała w łóżeczku.
-Czemu nie wstajesz ?
-Mamo, cy tata mnie nie kochał ?
-Skąd taki pomysł kochanie ? - przytuliłam ją - kochał Cię, ale nie mógł z nami być
-Ciemu ?
-Jak będziesz starsza to Ci powiem, a teraz wstajemy, bo jest już 8
-Dobzie - ubrałam ją, uczesałam i zeszłyśmy na dół zjeść śniadanie. O 8:30 wyjechałyśmy z domu, odwiozłam dziewczynkę do opiekunki, a potem pojechałam na stadion. Byłam o 19:15, wiec poszłam popatrzeć chwilkę na chłopaków.
-Dzień dobry trenerze
-Cześć Emmo, jesteś trochę za wcześnie
-Tylko kilka minut
-Kilka ? Powinnaś być o 10:30
-Jak to ?
-Nie dostałaś sms-a ?
-Nie - westchnęłam - nie ważne, jakoś przeżyje
-Może chcesz ćwiczyć z chłopakami ?
-Nie dziękuje - uśmiechnęłam się - pójdę do siebie do gabinetu
-Dobrze, nie ma problemu - weszłam do swojego gabinetu, dawno tu nie byłam. Miałam na biurku jakieś teczki, wiec je otworzyłam i sprawdziłam. Były tam opinie chłopaków jeszcze od poprzedniego psychologa. Przejrzałam je, porównałam z moimi opiniami, niektóre zmieniły się tylko trochę, a inne bardzo ... Na przykład opinia pani Becker o Marco sprzed 2 lat nie była najlepsza. Zresztą nie ważne. Zrobiłam wszystko bardzo szybko, można powiedzieć, że wyjątkowo szybko. Zabrałam swój notatnik, długopis i poszłam jeszcze na trening. Usiadłam na trybunach, ale w mało widocznym miejscu. Obserwowałam chłopaków i wszystko notowała, co innego z nimi rozmawiać, a co innego obserwować ich z ukrycia. Siedziałam do końca ich treningu, poczekałam aż pójdą do szatni i powoli zeszłam do swojego gabinetu. Zdążyłam usiąść i ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę
-Hej, możemy chwile pogadać ? - zobaczyłam kapitana reprezentacji polskiej
-Cześć, jasne. Wchodź
-Dziękuje
-Co Cię do mnie sprowadza ?
-Emma mam problem
-Siadaj - wskazałam na kanapę - i opowiadaj
-Ok, ale nie wiem od czego zacząć
-Najlepiej od początku
-Nic mi nie wychodzi. Poznałem kogoś, nie zakochałem się, ale coś mnie ciągnie do tej kobiety. Ciągle kłócę się z Agatą, Oliwka cały czas przez nas płacze. Ostatnio mam jakiś kryzys w piłce, nigdy nie mogę trafić do bramki, nie potrafi się skoncentrować. Zaniedbuje rodzinę i karierę, a najgorsze jest to, że nie wiem jak mam to naprawić.
-Kuba zacząłeś od tego, że kogoś poznałeś. O co chodzi ?
-Pracuje jako fizjoterapeutka dla naszej reprezentacji
-Kiedy ją poznałeś ?
-Na początku czerwca, podczas zgrupowania
-Kuba masz żonę nie spieprz tego
-Wiem, ale cholera coś mnie do niej ciągnie
-Rozumiem tylko musisz sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań
-Zadasz mi je ?
-Nie, musisz je sobie sam zadać
-Ok - delikatnie się uśmiechnął
-A co do Twojej gry to jestem pewna, że to tylko przejściowe
-Dzięki, będę już spadał do domu
-Polecam się na przyszłość
-To papa
-Pa - spojrzałam na swój zegarek 14:30, trochę się zdziwiłam, ale trudno. Czas szybko leci. Przepisałam swoje notatki na laptopa, zrobiłam sprawozdanie z rozmowy z Kubą. Zabrałam swoje rzeczy, zamknęłam gabinet i opuściłam stadion. Przy moim samochodzie stał Marco.
-Cześć - pocałowałam go - długo czekasz ?
-No trochę - uśmiechnął się
-Przepraszam
-Nie ma sprawy, tak na serio to jakieś 20 minut temu przywiózł mnie tu Mario i jakby Ci to powiedzieć. Potrzebuje podwózki
-Hahah - zaśmiałam się - Ty prowadzisz
-Skoro nalegasz to spoko - wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się po Sophie.
-Kochanie może jednak odpuścimy sobie obiad u Twoich rodziców ?
-Em - położył dłoń na moim kolanie - przysięgam Ci, że nie masz co się stresować
-Obiecujesz ?
-Obiecuje
-No dobrze
Po odebraniu młodej pojechaliśmy na krótkie zakupy. Marco prowadził Sophie, a ja wózek. Pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, ale oni oczywiście musieli dokładać słodycze.
-Dobra koniec - zaśmiałam się - idziemy do kasy
-Ja zapłacę
-Marco nie, moje zakupy, ja płace
-Nie dyskutuj
-Dobrze - zaśmiałam się

*****
Taki tam o niczym :) Rozdział 13 dodany 13 w piątek xD mam nadzieje, że nie będzie pechowy 

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 12.

~Next Day~
Jak się obudziłam to Marco już nie spał, tylko bawił się moimi włosami. Uśmiechnęłam się do niego, a za chwile poczułam na jego usta na swoich.
-Dzień dobry
-Cześć
-Co dzisiaj robimy ?
-Zdaje się na Ciebie - puściłam mu oczko
-W takim razie cały dzień spędzimy dzisiaj w pokoju
-W pokoju czy w łóżku ?
-No wiesz, myślałem o łóżku, ale nie chciałem Cię spłoszyć
-W sumie możemy zostać w pokoju, ale tak szczerze to Mario nas stąd wygoni
-Będziemy udawali, że nas nie ma - pocałował mnie
-Hahahaha - zaczęłam się śmiać, a Marco mnie łaskotał - przestań !
-Nie zamierzam - nie wiem jak, ale udało mi się uciec, chciałam zamknąć się w łazience, ale Reus mnie wyprzedził i złapał - nie uciekniesz mi
-Nie łaskocz już - zrobiłam słodką minkę
-Dobrze - położył mnie na łóżku, a potem położył się obok
~One Week Later~
Wczoraj wróciliśmy do Dortmundu, a jutro rano wyjeżdżamy do Warszawy po małą. Ustaliliśmy, że po powrocie do Niemiec powiemy Sophie, że Marco jest jej ojcem.
-Em gdzie jest moja duża torba ?
-Rozpakowałam ją już
-Super, dziękuje - cmoknął mnie w policzek
-Co robimy na obiad ?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - możemy iść do jakiejś restauracji
-Nie wydziwiaj, ja musze jeszcze jechać do siebie i się rozpakować, zrobić pranie
-Czemu ? Wprowadź się do mnie, to bez sensu mieszkać osobno
-Reus proszę Cię nie zaczynaj tego tematu, jesteśmy razem, ale na razie mieszkamy osobno
-Kiedyś Cię przekonam, zobaczysz jeszcze
-Kiedyś na pewno, ale na razie nie :p
-Jesteś kochana, ale wredna
-Po Tobie kochanie, po Tobie - pocałowałam go - przebieraj się idziemy biegać
-Nie wierze, że to powiedziałaś
-Ja też - zaśmialiśmy się - ale powiedziałam, więc ruszaj tyłek
-Ty chyba też musisz się przebrać
-Serio ? Myślałam, że dam rade w sukience i szpilkach
-Myślę, że wątpię
-Dobra już cicho - poszłam na górę, wyjęłam ze swojej walizki rzeczy do biegania, przebrałam się i gotowa zeszłam na dół
-Chcesz biegać w takim stroju ?
-Tak, a czemu nie ?
-Wszyscy będą się na Ciebie patrzyli
-To niech się patrzą, ważne, że ja na nich nie patrzę
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się, wyszliśmy z domu, Marco zamknął drzwi i biegliśmy. W sumie nie miałam takiej złej kondycji, fakt, że Reus dawał mi fory, ale bez przesady. Wróciliśmy do domu po 1,5 h, wykąpaliśmy się, przebraliśmy i chłopak odwiózł mnie do domu. Rozpakowałam się, wstawiłam pranie, ogarnęłam dom i z powrotem się spakowałam, ale tym razem tylko kilka ciuchów do małej walizki. Było po 17, a ja siedziałam sobie w salonie i oglądałam polskie seriale w internecie, już miałam włączyć kolejny odcinek Przepisu na Życie i zadzwonił mój telefon, na ekranie wyświetliło się "Marco <3", z uśmiechem na twarzy odebrałam.
-Cześć kotku
-Hej, co tam ?
-Co Ty na to, żebym przyjechał po Ciebie, zabiorę Cię do siebie i będziesz u mnie nocowała
-Bardzo chętnie, ale jednak nie, przepraszam
-No dobra, do niczego nie zmuszam, będę po Ciebie jutro o 7
-Ok, kocham Cię, papa
-Ja Ciebie też, pa - rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na stolik, wzięłam z powrotem laptopa na kolana, patrzyłam na zdjęcie, które miałam ustawione na tapecie. Przedstawiło ono mnie i Marco z przed trzech lat, trochę sentymentalne, ale tak bardzo mi się podoba, że musze je mieć na tapecie. W telefonie mam ustawione zdjęcie Sophie, w gabinecie na komputerze mnie i Sophie jak była malutka, ale na laptopie, którego używam tylko ja, więc wybrałam osobiste, najlepsze zdjęcie. Spojrzałam na zegarek 23, no ładnie, wyłączyłam laptopa, odstawiłam go i poszłam na górę. Szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
~Next Day~
Budzik dzwoniący o 5:30 to czysta przyjemność. Bardzo niechętnie wstałam z łóżka, chłodny prysznic na pobudzenie, wysuszyłam porządnie włosy, związałam je w miarę luźnego kucyka, założyłam wygodne ciuchy, zniosłam walizkę na dół i poszłam przygotować się do drogi. Zrobiłam sobie najpierw kanapki do zjedzenia,a potem przygotowałam jakieś przekąski na drogę. O 06:55 wyszłam z domu, zamknęłam go, a za chwile przyjechał Marco, schował moją walizkę do bagażnika, zajęłam miejsce pasażera i ruszyliśmy w drogę. Jakoś nie miałam ochoty na żadną rozmowę, więc włożyłam słuchawki, puściłam muzykę i odpłynęłam. Byłam w swoim zamkniętym świecie, tylko ja, muzyka i ciągłe myśli. Poczułam, że ktoś mną potrząsa, wyjęłam słuchawki i spojrzałam na Marco.
-Em wszystko ok ?
-Tak - uśmiechnęłam się - wszystko jest w porządku
-To dobrze, jak chcesz to się zdrzemnij
-Nie dzięki, na razie jest ok
-Jakby co to mi nie będzie przeszkadzało, jak pójdziesz spać
-To bardzo dobrze, puść jakąś muzykę
-Na przykład jaką ?
-Masz płytę Justina ?
-Mam - zaśmiał się - puścić ?
-Może być - uśmiechnęłam się, wzięłam swój telefon do ręki, a na nim godzina 10:27 - o której mniej więcej będziemy w Warszawie ?
-Powinniśmy być ok. 15
-O matko, a zatrzymamy się gdzieś na chwile ?
-Nie ma sprawy, zatrzymam się na najbliższej stacji benzynowej
-Super - blondyn położył rękę na moim kolanie, ale za chwile z powrotem ją zabrał bo zadzwonił jego telefon, włączył głośnomówiący, ale trochę głupio sie czułam, że musiał rozmawiać przy mnie
-Dzień dobry trenerze
-Witaj Marco, posłuchaj mam sprawę
-Słucham ?
-Musisz być jutro o 18 w klubie
-No, ale przecież trener wie, że jestem w drodze do Warszawy
-Wiem wiem, ale to ważne spotkanie i musisz się na nim pojawić
-A jak nie ?
-To nawet nie pytaj
-Marco będzie na pewno - wtrąciłam
-Dziękuje Emmo, w takim razie to wszystko, do zobaczenia jutro
-Do widzenia - Reus się rozłączył - Em kotek przepraszam Cię
-Przestań, rozumiem, na prawdę rozumiem - posłałam mu buziaka w powietrzu
-Pojadę jutro do Dortmundu, a Wy możecie zostać i zarezerwuje Wam bilet lotniczy
-Marco proszę Cię nie wymyślaj, spakuje dzisiaj małą, a jutro rano wyjedziemy do Niemiec
-Na pewno ?
-Tak
-No ok, nie będę się z Tobą kłócił
~Kilka Godzin Później~
Właśnie podjechaliśmy pod mieszkanie moich rodziców, zostawiliśmy na razie walizki w aucie, wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro, a potem zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła nam moja mama, nic nie powiedziała, tylko wskazała ręką, żebyśmy weszli do środka.
-Później mnie przedstawisz, Sophie jest w salonie
-Dzięki - pociągnęłam Marco za rękę i weszliśmy do salonu - cześć kochanie
-Mama ! - podbiegła do mnie, a ja wzięłam ją na ręce
-Stęskniłam się - pocałowałam ją w czoło
-Ja tes - przytuliła mnie mocno, za chwile postawiłam ją na podłodze, a ona poszła przywitać się z Reusem
-Malco pzywiozles do mnie mamę ?
-Tak, cieszysz się ?
-Baldzo - zostawiłam ich w salonie i poszłam się przywitać z mamą do kuchni
-Cześć mamusiu - przytuliłam ją
-Opowiadaj jak było
-Cudownie, daliśmy sobie z Marco szanse
-Nareszcie, bardzo się z tego cieszę
-Ja też - uśmiechnęłam się
-Ma długo zostajecie ?
-Jutro rano musimy jechać
-Szkoda, ale jak trzeba to trzeba
-Chodźmy do salonu
-Jasne - weszłyśmy do drugiego pokoju, mała bawiła się z chłopakiem, więc usiadłam obok nich i dołączyłam
-Mamo
-Słucham ?
-Spac
-To chodź - wyciągnęłam ręce w jej stronę - już idziemy
-Malco chodz z nami
-Ide - wziął ją na ręce, weszliśmy do sypialni gościnnej, oni położyli się co łóżka, a ja poszłam po książeczkę. Za chwile wróciłam, położyłam się obok nich i zaczęłam czytać, przeczytałam całą i nawet nie wiem kiedy zasnęłam razem z Sophie.
* Marco *
Delikatnie wstałem z łóżka, na którym, spały moje dziewczyny, wyszedłem po cichu zamykając drzwi i udałem się do salonu do mamy Em. Dziewczyna mówiła, że jej matka mówi po niemiecku i angielsku, więc się dogadamy.
-Marco - podałem jej dłoń
-Lena - posłała mi uśmiech - wiele o Tobie słyszałam
-Mam nadzieje, że same dobre rzeczy
-Oczywiście - zaśmialiśmy się - jak Wam się układa ?
-Em pani powiedziała ?
-Tak, ale dopiero dzisiaj
-Jest dobrze, zaczynamy od nowa, mam nadzieje, że nam się uda
-Na pewno, dużo razem przeszliśmy, przez 3 lata się nie widzieliście
-Strasznie dużo czasu
-Żałujesz, że nie wiedziałeś o Sophie ?
-Tak, oddałbym wszystko, żeby nie pojechać wtedy na trening i ją zatrzymać
-Niestety czasu nie da się cofnąć
-To prawda
-Kiedy powiecie Sophie, że jesteś jej tatą ?
-Jutro po powrocie do Dortmundu
-Ucieszy się
-A skąd ta pewność ?
-Cały czas mówiła o Tobie i Em, pokochała Cie
-Miło to słyszeć
-Sama prawda
-A gdzie jest tata Em ?
-Musiał wyjechać, wraca za 3 dni
-No trudno, może innym razem go poznam
-Przyjeżdżajcie częściej z Emmą
-Postaramy się
-Liczę na to
-Przepraszam, zejdę po nasz walizki do samochodu i zaraz wracam
-To ja zabiorę się za obiad
-Dobrze - uśmiechnąłem się, założyłem buty i poszedł do auta, wyjąłem z bagażnika dwie podręczne walizki i z powrotem wróciłem do mieszkania państwa Clark.
*****
Pozdrawiam 

piątek, 6 grudnia 2013

...

Przepraszam, ale rozdział na każdym blogu pojawi się jutro, bo dzisiaj jestem bardzo zajęta i nie dam rady dodać :* obiecuje, że jutro dodam, a może nawet w nocy ;)