poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 67.

~December~
Już za dwa tygodnie są Święta Bożego Narodzenia. Na szczęście wszystko udało nam się ogarnąć i już od niedługiego czasu mieszkamy w naszym nowym domu. Czas szybko leci, jestem już w 24 tygodniu ciąży, ale na szczęście obyło się bez niespodzianek takich jak byłam w ciąży z Nico. Dzisiaj jest środa, Sophie jest w przedszkolu, Nico w żłobku, a Marco ma trening. A ja po południu wybieram się do lekarza na wizytę kontrolną i poznam płeć mojego dziecka. Oczywiście mój mąż obiecał mi towarzyszyć, ale boję się, że może się nie wyrobić. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Ubrałam czarne ciążowe spodnie, ciepły granatowy sweter i czarne skarpetki. Do dużej torby wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy i zamówiłam taksówkę. Wzięłam do ręki jeszcze jabłko, bo od ostatniego posiłku zdążyłam zgłodnieć i poszłam do przedpokoju. Wyjęłam z szafki czarne botki na płaskim obcasie, a z szafy płaszcz w kolorze butów, blado różowy komin, czapkę i rękawiczki. Wzięłam torbę i wyszłam z domu zamykając jeszcze drzwi na klucz. Wsiadłam do taksówki i podałam adres kliniki, a potem wyjęłam z torby telefon i nerwowo zerkałam na godzinę, która się na nim wyświetlała. Miałam jeszcze sporo czasu, ale Marco nawet jeszcze nie skończył treningu, na pewno się nie wyrobi.

-Jesteśmy proszę Pani 
-Dziękuje - wręczyłam kierowcy banknot - do widzenia
-Do widzenia 
Wysiadłam z auta i szybko przemknęłam do środka budynku, bo na zewnątrz było dość zimno. Wjechałam na odpowiednie piętro, ogarnęłam wszystkie formalności w rejestracji i usiadłam na krzesełku czekając na swoją kolei. Obracałam w dłoniach białego iPhone i czekałam, aż piłkarz do mnie dojedzie. 
-Pani Emma Reus - zawołała pielęgniarka 
-Tak już idę - westchnęłam podnosząc się z miejsca
-Pani doktor czeka w gabinecie
-Dziękuje - wzięłam swoje rzeczy i kierowałam się w stronę gabinetu
Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na przeciwko mojej lekarki. Wypytywała mnie o różne rzeczy jak to bywa, przepisała jakieś witaminy, ustaliłyśmy datę następnej wizyty, a potem zrobiła mi usg.
-Zdecydowaliście się poznać płeć dziecka ?
-Tak, chcielibyśmy wiedzieć
-Dobrze - przyjrzała się - będziecie mieli córkę
-Dziewczynka - uśmiechnęłam się 
-Dokładnie, gratuluje
-Dziękuje bardzo 
Kobieta wydrukowała mi najnowsze zdjęcia usg, podała mi wszystkie recepty i mogłam opuścić jej gabinet. Na korytarzu o dziwo siedział mój mąż i poderwał się z miejsca jak tylko mnie zobaczył.
-Przepraszam - pocałował mnie w policzek 
-Nie ma sprawy - westchnęłam przytulając się do niego 
-I co ?
-Będziesz miał córkę - uśmiechnęłam się
-Córkę ? - spojrzał na mnie
-Yhmm 
-To świetna wiadomość - złożył na moich ustach buziaka 
-Wiem, a teraz wracajmy do domu
-Pewnie - pomógł mi się ubrać i opuściliśmy szpital 
-Jedziemy po dzieci ?
-Tak, chyba, że wolisz wrócić do domu to pojadę sam
-Nie, obojętnie mi 
-Okej
-Tak się zastanawiałam nad tym remontem pokoju dziecinnego i może dokończmy go po Świętach
-Też o tym myślałem, niby nie zostało dużo, ale chyba lepiej tego teraz nie rozgrzebywać 
-Tym bardziej, że Święta będą u nas
-Jak zwykle musisz postawić na swoim - przewrócił oczami 
-Oj daj spokój - zaśmiałam się 
-Uparciuch - pocałował mnie w dłoń nie odrywając wzroku od drogi 
-Twój - szepnęłam
Najpierw pojechaliśmy odebrać małego, który zasnął od razu jak Marco włożył go do fotelika, a potem pojechaliśmy po Sophie, która całą drogę gadała jak najęta.
-Mamo 
-Słucham ?
-Będę miała braciszka czy siostrzyczkę ?
-Siostrzyczkę - uśmiechnęłam się
-Naprawdę ?
-Yhmm
-Nareszcie - pisnęła
-Cii - położyłam palec na ustach - obudzisz Nico
-Przepraszam
Jak tylko dojechaliśmy do domu to zabrałam się za robienie obiadu, bo wszyscy byliśmy głodni. Dla siebie i mojego męża zrobiłam makaron ze szpinakiem, a dla Sophie naleśniki. 
-Obiad - zawołałam 
-Idziemy 
-Rączki umyte ? - uśmiechnęłam się
-Nie - moja córka pokiwała przecząco głową 
-To do łazienki już 
-Dobrze - westchnęła 
-A Ty ? - zwróciłam się do męża 
-Co ja ?
-Umyłeś ręce ?
-Miałem czyste
-Jasne - zaśmiałam się
-Dobra już dobra umyje - pocałował mnie w czoło i umył ręce w kuchennym zlewie
-Siadaj do stołu
-Wygląda pysznie 
-Mam nadzieje, że tak samo smakuje
-Na pewno 
-Jestem - dziewczynka weszła do kuchni i usiadła na swoim miejscu
-Smacznego - powiedziałam 
-Wzajemnie
Wspólnie zjedliśmy posiłek, oczywiście to ja po nim posprzątałam, a potem usiedliśmy w salonie. Ja grałam z Sophie w chińczyka, a Marco oglądał powtórkę meczu.
-Mamo, a możemy iść na plac zabaw ?
-Jest za zimno skarbie
-Możemy się ciepło ubrać
-Pewnie, że możemy, ale mimo wszystko będzie za zimno i może być ślisko
-Szkoda - rzuciła kostką
-Szybko zrobi się ciepło i pójdziemy 
-Obiecujesz ?
-Obiecuje
-A kiedy urodzi się moja siostra ?
-W kwietniu 
-Dopiero ?
-Niedużo czasu nam już zostało
-Bardzo dużo - jęknęła, a ja się zaśmiałam 
Jak usłyszeliśmy płacz mojego małego królewicza to chciałam wstać i do niego pójść, ale wtedy mój ukochany machnął ręką, podniósł się z kanapy i sam poszedł na górę. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do gry, bo teraz była moja kolej na rzut kostką. Zastanawiałam się jak mam dać mojej córce fory w tej grze, ale niestety nie umiałam. Starałam się tak rzucać kostką, żeby wypadało jak najmniej oczek, ale raz miałam 1, a raz 6 i wtedy Sophie się denerwowała. Chociaż na szczęście nauczyła się już przegrywać, no może nadal się jeszcze uczy. 
-Patrz co robią dziewczyny - usłyszałam za plecami i od razu się odwróciłam 
-Cześć kochany - uśmiechnęłam się do syna, a on zachichotał 
-Chcesz iść do mamy na kolana ?
-Chodź tutaj - wyciągnęłam ręce przed siebie i wzięłam go na kolana 
-Mamo Twoja kolej
-Już już - rzuciłam kostką i przesunęłam swój pionek o 4 pola do przodu 
-Przygotuje mu coś do zjedzenia
-Dzięki 
-W lodówce czy spiżarce ?
-Lodówce, wystarczy podgrzać
-Okej
Po kilku minutach o dziwo skończyłyśmy grać, sprzątnęłyśmy grę i włączyłam młodej bajkę. Ja natomiast z Nico na rękach poszłam do kuchni, włożyłam go do krzesełka i wzięłam od Marco miseczkę z obiadem naszego syna. 
-Ja mogłem go nakarmić - prychnął 
-Dam sobie radę - puściłam mu oczko 
-Zawsze dajesz - pocałował mnie w czoło 
-Dzięki Tobie - uśmiechnęłam się szeroko
-Mamy jakieś plany na wieczór ?
-Nie, a co ?
-Chciałem się spotkać z Mario
-Mam nadzieje, że nie nazywa się Kate - wybuchłam śmiechem 
-Em - przewrócił oczami - odpuść sobie
-Tylko żartowałam 
-Minął ponad rok, długo będziesz to jeszcze wyciągała ?
-Ej wziąłeś to na poważnie ? - spojrzałam na niego
-Tak - warknął i wyszedł z kuchni 
-Marco ! 
-Wychodzę 
-Poczekaj - poszłam za nim, ale jak doszłam do przedpokoju to on zdążył wyjść trzaskając drzwiami 
Niewiele myśląc wybiegłam za nim i nie zwracałam uwagi na to, że jestem nieubrana, bez butów i w ciąży. Chciałam go po prostu dogonić. 
-Marco poczekaj ! - ledwo go dogoniłam 
-Co Ty wyprawiasz ?! - wrzasnął 
-Nie chce się kłócić - szepnęłam 
-Em wracaj do domu ! 
-Nie ! 
-Em do jasnej cholery natychmiast wracaj do domu 
-Bez Ciebie nie wracam 
-Odbiło Ci ?! Zostawiłaś dzieci same w domu, wybiegłaś bez butów i kurtki w 5 miesiącu ciąży ! - krzyczał - wracaj do domu, nie mam ochoty na rozmowy 
-Dobrze - burknęłam 
-Em 
-Tak ?
-Masz - podał mi swoją kurtkę 
-A Ty ?
-Dam sobie radę - odwrócił się i odszedł 
Najszybciej jak się dało wróciłam do domu, odwiesiłam jego kurtkę do szafy i poszłam do kuchni. Nico zjadł całą zupkę i ubrudził większość rzeczy dookoła, ale był zadowolony.
-Sophie skarbie bajka jeszcze trwa ?
-Tak
-To ja pójdę umyć Nico, będziemy na górze 
-Dobrze 
Wzięłam chłopca na ręce i biło od niego takie ciepło, że mocno go do siebie przytuliłam. Zmarzłam niemiłosiernie przez te kilka minut, a w dodatku było mi tak głupio i źle. Skąd mogłam wiedzieć, że tak to do niego dotrze ? Może faktycznie mogłam wcześniej o tym pomyśleć w końcu gadaliśmy o tym jak trudno mu było wtedy i, że Kate to skończony temat. A jak pokłóciliśmy się w dniu naszej rocznicy z jej powodu to tylko zaogniło jej temat. To miał być tylko żart ... cholera. 
Umyłam Nico, zmieniłam mu ubranko i zeszliśmy na dół. Włożyłam go do kojca z zabawkami, a sama usiadłam na kanapie obok małej. 
-Mamo, a gdzie poszedł tata ?
-Przejść się
-Mogłam iść z nim
-Nie pomyślał o tym
-Szkoda
-Kończy się zaraz bajka ?
-Tak - westchnęła 
-Okej
-Musimy iść spać ?
-Jeszcze nie idziemy - spojrzałam na zegarek - jeszcze chwilka
-A Nico ?
-Nico niedawno spał 
-Zapomniałam 
W końcu wyszło na to, że zagrałyśmy jeszcze w kilka gier, obejrzałyśmy jakieś krótkie bajki, a potem razem wykąpałyśmy młodego. Przeczytałam mu na dobranoc jakąś bajkę, chociaż to mu nie robi różnicy, a następnie poszłam się zająć córką. Pomogłam jej się umyć, przebrałam ją w piżamę i razem położyłyśmy się do jej łóżeczka. Najpierw przeczytałam jej jedną bajkę, potem drugą, a w połowie trzeciej zasnęła. Powoli podniosłam się, żeby jej nie obudzić, szczelniej przykryłam ją kołdrą i wyszłam z pokoju. Poszłam do naszej sypialni, wzięłam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się i wróciłam do łóżka. Zgarnęłam swój telefon i szybko wystukałam wiadomość do męża. 
"Gdzie jesteś ?"
Cały czas trzymałam w ręku telefon czekając na odpowiedź, ale ta niestety nie przychodziła. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale oczywiście ode mnie nie odbierał. Zirytowana wybrałam numer do Ann, która odebrała prawie natychmiast.
-Hej, co tam ?
-Hej. Jest Mario w domu ?
-Jest
-A Marco u Was jest ?
-Nie ma - westchnęła - coś się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Mario był umówiony z Marco, ale Twój mąż odwołał spotkanie 
-To świetnie 
-Może czegoś potrzebujesz ?
-Nie dziękuje Ann
-Odezwij się rano
-Napiszę Ci sms jak wróci 
-Okej
-Pa
-Dobranoc - rozłączyła się 
Postanowiłam zadzwonić do Lewego, bo Ania z Wiką są już w Polsce, więc to może właśnie do niego poszedł. Szybko wystukałam numer Polaka i czekałam aż odbierze.
-Hej Em
-Cześć Robert. Jest może u Ciebie Marco ?
-Nie przykro mi
-A gadaliście ?
-Tylko na treningu. Coś się stało ?
-Pokłóciliśmy się
-Mam do niego zadzwonić ?
-Nie, poradzę sobie 
-Ok jak wolisz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - dobranoc
-Dobranoc - zakończył połączenie 
Zmęczona i zawiedziona odłożyłam telefon na szafkę nocną i starałam się zasnąć. Jednak zniknięcie mojego ukochanego nie dawało mi spokoju. Przekręcałam się z boku na bok i było mi strasznie niewygodnie. Ani na chwile nie zmrużyłam oka, aż nagle dostałam sms. Szybko weszłam w wiadomości i ujrzałam krótki przekaz od siostry mojego męża.
"Jest u mnie totalnie pijany Marco. Zostanie na noc"
Nie za bardzo wiedziałam co mam odpisać, więc wystukałam tylko dwie literki. 
"Ok"
Z powrotem telefon wylądował na szafce, a ja powoli odpłynęłam w ramiona Morfeusza. 
*****
Kochane już niedługo czyli w maju planuje start nowego bloga znowu z Marco w roli głównej. Wiem, że pewnie chciałybyście o kimś innym, ale ja zaczęłam pisać tego bloga już na początku grudnia i teraz nie za bardzo mogę zmieniać wszystko tym bardziej, że zaczynam pisać już 17 rozdział. Chcecie już w maju czy mam jeszcze poczekać ? 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 66.

Marco powoli otworzył pudełko, a ja wstrzymałam oddech. Mój mąż wziął do ręki test ciążowy, na którym widoczne były dwie małe kreski. Chwile się w niego wpatrywał, a potem podniósł na mnie wzrok.
-Jesteś w ciąży - szepnął
-Jestem w ciąży - potwierdziłam przerażona - nie cieszysz się ?
-O Boże - wpatrywał się we mnie intensywnie - będziemy mieli dziecko
-Marco - poczułam jak moje oczy wypełniają się łzami
Nie białym bladego pojęcia czy się cieszy czy nie, ale jego reakcja strasznie mnie zaskoczyła. Podniosłam się z kanapy i chciałam iść do sypialni spokojnie się wypłakać.
-Em - złapał mnie za rękę
-Co ? - rzuciłam od niechcenia
-Jak mogłaś pomyśleć, że się nie cieszę ?! - złapał mnie delikatnie za brodę i podniósł ją tak, żebym patrzyła mu w oczy - zaskoczyłaś mnie
-Wiem - po raz kolejny spuściłam wzrok
-Bardzo się ciesze - uśmiechnął się i mnie pocałował - to jest najlepszy prezent jaki mogłem dostać
-Cieszysz się ? - spojrzałam na niego
-Oczywiście - podniósł mnie i obrócił - jestem mega szczęśliwy
-Marco - szepnęłam wtulając się w niego i pozwalając, żeby łzy spłynęły po moich policzkach
-Nie płacz proszę - objął mnie mocno - nie chciałem Cię doprowadzić do takiego stanu
-To nie Twoja wina - westchnęłam - ja po prostu myślałam, że nie będziesz chciał tego dziecka
-Emma - pokręcił z niedowierzaniem głową - chce tego dziecka, bardzo chce
-Teraz już wiem
-Chodź usiądziemy - powoli posadził mnie na kanapie i usiadł obok
-Muszę iść do lekarza - oglądałam swoje paznokcie
-Kiedy zrobiłaś test ?
-Niecałe dwa tygodnie temu
-Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś ?
-Pomyślałam, że zrobię Ci niespodziankę jako prezent
-Udała Ci się
-Mam taką nadzieje
-Zapisz się do lekarza, a ja z Tobą pójdę - pocałował mnie delikatnie
-Marco czy my damy radę ? - spojrzałam na niego niepewnie
-Oczywiście, że damy radę
-Sophie jest już duża, ale Nico - westchnęłam - przecież on dalej potrzebuje dużo uwagi
-Kochanie oczywiście, że damy sobie radę. Nico chodzi do żłobka, Sophie chodzi do przedszkola, a my w tym czasie jesteśmy na stadionie. Ja ich potem odbieram, zabieram do domu i tyle
-To nie jest takie proste - oparłam się głową o jego ramie
-My zawsze dajemy radę - pocałował mnie - a teraz chyba pora ogłosić światu, że będę ojcem
-Znowu wszyscy będę chcieli Cię rozszarpać - zaśmiałam się
-Trudno - machnął ręką - Ty ich powstrzymasz
-Jak zawsze - pocałowałam go
Piłkarz znowu wziął do ręki mały test, zrobił zdjęcie swoim telefon i wrzucił na swoje portale społecznościowe z podpisem "Najlepszy prezent od żony na pierwszą rocznice ślubu !".
-Och kochanie - wybuchłam śmiechem po raz kolejny - jak na rocznice ślubu to wiadomo, że nie od kochanki
-Cicho - również się zaśmiał - już nic nie będę zmieniał
-Możemy iść spać ? - spytałam niepewnie - chyba jestem strasznie zmęczona
-Głupie pytanie - przewrócił oczami - oczywiście, że możemy iść spać
-Świetnie - uśmiechnęłam się i wstałam
-Nie wygłupiaj się skarbie - sprawnie mnie podniósł na ręce, zgasił światła i ruszył ze mną na górę.
-Prysznic ?
-Przydałoby się - jęknęłam
-Okej - postawił mnie w naszej łazience - pomóc Ci ?
-Nie dziękuje - zachichotałam
-W takim razie poczekam w łóżku
-Dobrze - zamknęłam drzwi
Rozebrałam się, rozpuściłam włosy i zmyłam makijaż. Potem weszłam do kabiny prysznicowej, całe ciało namydliłam żelem pod prysznic, spłukałam pianę i zabrałam się za mycie włosów. Umyłam je dwukrotnie, potem nałożyłam odżywkę i spłukałam. Zakręciłam kurek z wodą, zawinęłam włosy w ręcznika, a potem drugim owinęłam swoje nagie ciało. Wytarłam się szybko i przemknęłam z sypialni do garderoby. Założyłam krótkie dresowe szorty i jaką koszulkę mojego męża, a następnie wróciłam do łazienki. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je i wyszłam z pomieszczenia.
-Łazienka wolna - oznajmiłam
-Okej, wezmę szybki prysznic i do Ciebie wracam
-Super - uśmiechnęłam się szczerze
Położyłam się do łóżka, podwinęłam koszulkę i położyłam ręce na brzuchu. Już się nie moge doczekać, aż będę czuła ruchy tej małej istotki, która się we mnie znajduje. Nagle telefon mojego męża zaczął dzwonić jak oszalały, a potem coś pisnęło. Wzięłam iPhone do ręki, odblokowałam go i wyświetliło mi się, że właśnie dostał wiadomość od ... Kate. Przełknęłam ślinę i otworzyłam ją.
"No szkoda szkoda, jednak mimo wszystko gratuluje. Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy <3 buziaki K."
Czytałam to, a słone łzy spływały po moich policzkach. Szybko odłożyłam telefon na miejsce, podniosłam się z łóżka i wybiegłam z sypialni. Zeszłam na dół i po ciemku doszłam do garażu. Usiadłam na zimnej podłodze i płakałam w samotności. Czy on dalej utrzymuje z nią kontakt ? Przecież chyba nie byłaby taka wylewna, gdyby ze sobą nie rozmawiali, prawda ?
-To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda - powtarzałam sobie w kółko jak mantrę
Było mi tak strasznie zimno i cała się trzęsłam. Z jednej strony dobrze, że zobaczyłam tą wiadomość, ale z drugiej przeczytałam coś co nie było zaadresowane do mnie. Nie powinnam tak robić. Przecież ufam mojemu mężowi. Ufam mu bezgranicznie.
-Em ! - usłyszałam - kochanie !
Siedziałam cicho, bo bałam się tej rozmowy. Łzy coraz szybciej spływały po moich policzkach, więc schowałam twarz w dłonie. Powinnam się uspokoić.
-Emma ! Em ! Gdzie jesteś ? - był coraz bardziej zdenerwowany
Nagle drzwi do garażu otworzyły się, a światło zapaliło. Spojrzałam na drzwi, w których teraz stał blondyn.
-Em - uklęknął przy mnie - kochanie co się stało ?
-Czy Ty dalej utrzymujesz kontakt z Kate ?
-Skąd Ci to przyszło do głowy ?
-Przysłała do Ciebie wiadomość - szepnęłam
-Potem Ci wyjaśnię - przewrócił oczami - jesteś cała zmarznięta
-Wiem - przełknęłam ślinę
-Chodź tutaj - wziął mnie na ręce i podniósł się
Zgasił światło, zamknął drzwi i po raz kolejny zaniósł mnie na górę. Tym razem położył mnie do łóżka, przykrył kołdrą, a sam położył się za mną i objął mnie najmocniej jak potrafił.
-Wiem, że nie powinnam tego czytać - kolejny raz wybuchłam płaczem - ale myślałam, że to ktoś inny, a potem zobaczyłam, że to od niej
-Już Em, spokojnie - szepnął mi do ucha - jedyne za co jestem zły to to, że siedziałaś w tym zimnym garażu i narażasz się na chorobę
-Wiem, przepraszam
-Proszę - podał mi swój telefon - zobacz co jej odpisałem zanim zacząłem Cię szukać
"Kate daj spokój. Jestem teraz szczęśliwy i nie zamierzam tego psuć. Nie spotkam się z Tobą, więc odpuść sobie. Nie pisz więcej ani nie dzwoń. Usuń mój numer"
-Zachowałam się jak idiotka, co ? - westchnęłam
-Nie skarbie. Miałaś prawo się zdenerwować tym bardziej, że zdarza jej się do mnie pisać
-Tak ?
-Tak, ale chyba ani razu nie odpisałem
-Może wreszcie da sobie spokój
-Mam taką nadzieje - pocałował mnie - jezu Em cały czas się trzęsiesz
-Bo cały czas jest mi zimno
-Pójdę zrobić Ci herbatę
-Nie, zostań ze mną. Proszę
-Kochanie zaraz będę z powrotem, nie chce żebyś była chora
-No dobrze - odpuściłam
-Przynieść Ci jakieś leki ?
-Nie dziękuje
-W porządku
Mój ukochany wyszedł z naszej sypialni, a ja bardziej odkryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Nie byłam już jakoś specjalnie zmęczona, więc nie odpłynęłam. Zresztą nie wiem czy dałabym radę usnąć jak jest mi tak strasznie zimno.
-Śpisz ?
-Nie nie - otworzyłam oczy
-Proszę - wręczył mi kubek
-Dziękuje - uśmiechnęłam się i usiadłam
Zaczęłam się powoli ogrzewać pijąc gorącą herbatę, a Marco siedział obok mnie i mi się przyglądał. Szybko opróżniłam naczynie i o wiele lepiej się czułam.
-To co teraz spać ?
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową
Oddałam połowę kołdry piłkarzowi, ale on nas odkrył, podciągnął moją koszulkę tak jak wcześniej sama to zrobiłam i położył głowę na moim brzuchu.
-Kocham Was - szepnął - bardzo Was kocham
-My też bardzo Cię kochamy - pogładziłam go po głowie
-Ciekawy jestem czy tym razem będę miał małą księżniczkę czy małego księcia
-Okaże się za jakiś czas - westchnęłam
-Już się nie mogę doczekać - pocałował mnie tuż nad pępkiem - a teraz spać
-Tak jest - zaśmiałam się
-Dobranoc - zgasił światło i mnie przytulił
-Dobranoc - zamknęłam oczy wtulając się w niego
~Next Day~
Jak się obudziłam to byłam już sama w sypialni. Powoli się przeciągnęłam i wstałam z łóżka. Narzuciłam na ramiona jakiś sweter i powoli zeszłam na dół, gdzie urzędował już Marco.
-Robisz śniadanie ?
-Tak - uśmiechnął się
-To dobrze, bo jestem strasznie głodna
-Będziemy mieli dzisiaj gości
-Tak ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Wpadną Lewandowscy i Gotze
-Czyżby zobaczyli zdjęcie ?
-Oczywiście - zaśmiał się
-A dzwonił ktoś jeszcze ?
-Wszyscy - westchnął - Twoi rodzice, moi rodzice, Melanie, trener, chłopaki z drużyny
-Dostałeś duży opieprz ?
-Od mamy tak - wybuchnął głośnym śmiechem - zapowiedziała, że niedługo do nas przyjedzie
-Cieszę się - uśmiechnęłam się delikatnie
-Będzie ciekawie
-A Lewi będą z małą ?
-Na pewno. Mama Roberta już wyjechała
-Rozumiem
-Stęskniłaś się za takim maluchem ?
-Sama nie wiem, już myślałam, że większość za nami
-No widzisz, przejdziemy przez to jeszcze raz
-Już ostatni - zapewniłam
-Wiesz co nie spodziewałem się, że przed trzydziestką będę miał troje dzieci i żonę
-No co Ty nie powiesz - przewróciłam oczami
-Ale mimo wszystko się cieszę - pocałował mnie
-Ja też - uśmiechnęłam się szeroko
-Co masz ochotę dzisiaj robić ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - poszperam w internecie i może znajdę jakiś architektów
-Dobrze by było, trzeba się tym wreszcie zająć
-Dokładnie tak
-Gości będziemy mieli dopiero około 13
-To mamy jeszcze dużo czasu
Usiedliśmy przy stole, zjedliśmy śniadanie, po którym posprzątał Marco, a ja położyłam się z laptopem na kolanach i otworzyłam przeglądarkę.
-Wchodzisz na Facebooka ?
-Boje się - zaśmiałam się - co ja tam zastane ?!
-Ja wyłączyłem chwilowo powiadomienia
-Aż tak dużo ?
-Niestety
-Trudno - machnęłam ręką - może zaraz się to skończy
-No nie takie zaraz
-Dobra cichutko
-Chcesz coś do picia ?
-Wodę z cytryną
-Okej
Przejrzałam bardzo dużo ofert i znalazłam dwie najlepsze. Jedna z nich była architekta wnętrz, a druga architekta krajobrazu. Do obojga napisałam maila, a teraz pozostało mi tylko czekać na odpowiedź.
-Proszę - mój mąż podał mi szklankę
-Ooo dziękuje
-I co znalazłaś coś ?
-Tak, napisałam maila
-To super - usiadł koło mnie na podłodze
-Chcesz się tu wcisnąć ? - wskazałam na kanapę
-Nie, tu też mi wygodnie
-Jak chcesz - pocałowałam go w policzek
-Sprawdźmy czy jest coś w telewizji - włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach
-Może jakiś film będzie 
-Nie o tej porze - skrzywił się
-Bo o tej porze to chyba tylko bajki znajdziemy
-Oj tam - zaśmiał się - damy radę 
-Koniec - wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na stolik
-Moglibyśmy obejrzeć telewizje na górze
-Nie za bardzo chce mi się iść 
-Okej
-Połóż się ze mną - poprosiłam 
-Nie zmieścimy się 
-Proszę - spojrzałam na niego 
-No dobrze - wstał i położył się obok mnie
Ja podniosłam się trochę, a potem położyłam się bardziej na nim i wtuliłam się w niego. Marco uśmiechnął się pod nosem całując mnie w czoło i dalej szukał jakiegoś dobrego programu. 
-Może po prostu włącz kanał muzyczny i tyle
-No, ale miałem ochotę coś obejrzeć
-To wieczorem obejrzysz - zachichotałam
-Wieczorem to ja będę robił coś innego
-Zboczeniec - wyszeptałam mu do ucha 
-Nie wiem o czym mówisz
-Jasne jasne
W końcu znaleźliśmy jakiś film, który nie był może jakiś świetny, ale przynajmniej mieliśmy co robić. Zanim się obejrzeliśmy było już późno i trzeba się było ogarnąć przed przyjściem gości.
-Skoczę na górę się ogarnąć - powoli się podniosłam 
-W porządku 
-Zaraz będę - pocałowałam go
-Mam nadzieje - pogroził mi palcem - bo inaczej po Ciebie pójdę
-Dobrze - zaśmiałam się 
Poszłam szybko pod prysznic, wysuszyłam włosy, umalowałam się i miałam dylemat w co mam się ubrać. W końcu założyłam białą bokserkę i czerwoną długą spódnice. Włosy związałam w kucyka, żeby za bardzo mi nie przeszkadzały. Jak tylko zeszłam na dół to od razu zabrałam się za ogarnianie czegoś dla gości. Pokroiłam ciasto, dołożyłam jakieś ciastka oczywiście z przepisu Aniu i zaniosłam na taras. Na stole postawiłam też talerzyki, łyżeczki i filiżanki, a herbatę albo coś innego zrobię później. 
-Em 
-Słucham ?
-Telefon nie przestaje Ci dzwonić
-Trudno, zaraz oddzwonię
-Okej 
Weszłam do środka zostawiając otwarte drzwi tarasowe i podeszłam do mojego ukochanego, który podał mi mój telefon. Szybko oddzwoniłam do osoby, która się do mnie dobijała czyli do mojej mamy.
-Cześć - uśmiechnęłam się - dzwoniłaś
-Cześć córeczko
-Co u Was ?
-A u nas wszystko w porządku 
-To bardzo się cieszę
-Gratuluje kochanie, to cudowna wiadomość
-Dziękuje mamo
-Wiesz, który tydzień ?
-Nie, robiłam tylko test
-Ach rozumiem
-Jak dzieci, grzeczne ?
-Jak zwykle - zaśmiała się 
-Czyli pewnie nie za bardzo 
-Daj spokój, są bardzo grzeczne
-To dobrze
-Sophie nie za bardzo chce wracać 
-Nie ma wyjścia na szczęście
-Moglibyśmy przedłużyć wyjazd
-Mamo ona za tydzień wraca do przedszkola
-Wiem 
-I tak była długo, bo przecież wcześniej byli z rodzicami Marco
-Masz racje
-A po za tym Wy też musicie odpocząć
-Nami się nie przejmuj
-Tak się tylko mówi
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi,, więc szybko pożegnałam się z mamą i poszłam otworzyć. Jak się okazało blondyn był pierwszy. Do przedpokoju weszli Ania, Mario i Ann, ale nigdzie nie było Lewego.
-A gdzie zgubiłaś męża ?
-Poszedł od razu do ogrodu, bo może uda mu się uśpić Wikę
-Okej, to chodźmy do niego
-Poczekaj - przytuliła mnie - gratulacje
-Dziękuje  pocałowałam ją w policzek 
-Proszę - Mario wręczył mi bukiet żółtych tulipanów - no i oczywiście gratulacje
-Dokładnie tak ! - oboje z Ann mnie przytulili 
-Dziękuje Wam bardzo - zarumieniłam się 
-Chodźcie do ogrodu 
Przeszliśmy na taras, gdzie przebywał już Robert, który również nam gratulował.
-Co chcecie do picia ?
-Ja zrobię - zaoferował się mój mąż
-Okej - odpuściłam 
-Jak tam rocznica się udała ?
-Udała się udała - uśmiechnęłam się szeroko
-Od kiedy wiesz ?
-Niecałe dwa tygodnie
-Tak długo to ukrywałaś ?!
-No przykro mi, najpierw chciałam powiedzieć mężowi
-Chyba będziemy musieli Ci wybaczyć
-Chyba tak - zachichotałam 
-Powiem Ci, że przeskrobaliście sobie tym zdjęciem
-Czemu ?
-Bo nie powiedzieliście najpierw nam, tylko od razu na portale społecznościowe 
-Przecież to tylko i wyłącznie pomysł mojego męża
-Nie mogłaś go powstrzymać ?
-Nie potrafię - zaśmiałam się
-A jak się czujesz ?
-Normalnie - przewróciłam oczami 
-Nie wiesz jeszcze, który tydzień ?
-Nie, muszę się zapisać do lekarza
-Rozumiem 
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy w bardzo miłej atmosferze aż się ściemniło, a potem nasi goście niestety zebrali się do domu. Posprzątałam po nas, naczynia wstawiłam do zmywarki i poszłam na górę do sypialni. Przebrałam się w koszulkę mojego męża i wyszłam na balkon. Oparłam się o balustradę i uświadomiłam sobie, że to ostatnie lato w tym domu, ostatnie miesiące. Będzie mi go brakowało aczkolwiek nasz nowy dom jest dużo większy tak samo jak ogród. Zmieścimy się we czwórkę ... wróć w piątkę. 
*****
Miałyście racje ... czy ja jestem, aż tak przewidywalna ? :c Następny albo około weekendu albo w przyszłym tygodniu :) Komentujcie, bo to duża motywacja :* 

PS. O dziwo mam strasznie dużo weny, ale pewnie zauważyłyście. W końcu 3 rozdziały w ciągu niecałego tygodnia. Szok. 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 65.

~August~
Dzisiaj jest bardzo ważny dzień dla mnie i dla mojego męża. To właśnie dzisiaj 22 sierpnia 2015 roku obchodzimy naszą pierwszą rocznice ślubu. Oj na początku zdecydowanie nie było zbyt kolorowo, ale teraz jest już świetnie. Kupiłam dla Marco spinki do koszuli z naszymi inicjałami i przygotowałam mu filmik z naszymi wspólnymi zdjęciami. Nawet udało mi się znaleźć kilka fotek z tego okresu jak byliśmy parą przez dwa miesiące. Wszystko zapakowałam do jednego średniej wielkości pudełka, a do drugiego małego włożyłem prezent niespodziankę. Najważniejszy prezent. Dzieci od tygodnia są na wakacjach z moimi rodzicami nad polskim morzem, więc jesteśmy w domu tylko we dwójkę. 
Obudziłam się pierwsza, przygotowałam śniadanie dla blondyna, które postawiłam na szafce nocnej w sypialni i poszłam się kąpać. Włosy myłam wczoraj wieczorem, więc dzisiaj już sobie odpuściłam. Szybko się umyłam, wytarłam i ubrałam. Założyłam prostą białą sukienkę z krótkim rękawem, a do tego dobrałam czarne sandałki na obcasie. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone, umalowałam się jeszcze delikatnie i byłam gotowa. Nagle za moimi plecami znalazł się piłkarz, objął mnie w pasie i położył głowę na moim ramieniu. Patrzyłam na nasze wspólne odbicie w lustrze i od razu się uśmiechnęłam,
-Dzień dobry - pocałował mnie w policzek
-Dzień dobry - posłałam mu słodki uśmiech
-Wszystkiego najlepszego z okazji naszej pierwszej rocznicy ślubu - sprawnie mnie obrócił przodem do siebie i pocałował czule w usta
-Wzajemnie kochanie - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Mamy już jakieś plany na dziś ?
-Chyba nie - pokiwałam przecząco głową - chyba, że coś wymyśliłeś
-Musisz mi wybaczyć, ale nie - posłał mi przepraszające spojrzenie
-W porządku, razem coś wymyślimy
-Ale prezenty dajmy sobie wieczorem
-Dlaczego ? - zaśmiałam się
-Taki mam kaprys - puścił mi oczko
-Okej, pasuje mi
-Daj mi kwadrans to się ogarnę
-Ile tylko chcesz - pocałowałam go - będę na dole 
-Będę pamiętał
-Ach Em jeszcze jedno - powiedział jak już wychodziłam 
-Tak ?
-Dziękuje za śniadanie 
-Na zdrowie
-Jadłaś już ?
-Nie, jeszcze nie
-W takim razie ja Ci coś zrobię 
-Taką miałam nadzieje - wybuchłam śmiechem, a on razem ze mną
Wyszłam z łazienki, pościeliłam jeszcze tylko nasze łóżko, a potem zeszłam na dół. Odgłos moich obcasów stukających o podłogę roznosił się po całym domu, ale ja lubię ten dźwięk. Usiadłam w salonie na kanapie, wzięłam do ręki swojego laptopa i włączyłam go. Od razu, żeby nie tracić czasu zalogowałam się na Facebooka, ale to chyba był błąd, bo miałam jeszcze więcej wiadomości i powiadomień niż zwykle. Szybko przebiegłam po nich wzrokiem i prawie wszystkie dotyczyły naszej rocznicy. Fani pisali mi nam życzenia, niektórzy wstawiali jakieś nasze zdjęcia. Starałam się polubić wszystkie takie posty, które pojawiły się na mojej tablicy, ale niestety nie dałam rady, bo było ich tak dużo. Nie podejmowałam się już nawet odpisywania na wiadomości, więc wszystkie z nich wrzuciłam do skrzynki "inne", może kiedyś na nie odpowiem. W między czasie weszłam też na moją skrzynkę mailową i miałam jedną nieodczytaną wiadomość od mojej mamy. Bardzo szybko ją przeczytała i otworzyłam zdjęcia, które mi wysłała.
"Em, 
U nas jest wszystko w porządku. Pogoda dopisuje, dzieci dobrze się bawią i są zadowolone. Trochę tęsknią, ale pewnie tak samo jak Wy, więc spokojnie - niedługo się zobaczycie. Mam nadzieje, że chociaż trochę odpoczęłaś od codzienności. W załączniku wysyłam Ci zdjęcia dzieciaków na plaży.
Kocham Cię mama
PS. Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu. Ucałuj Marco."
-Co tam robisz ? - usłyszałam 
-Przejrzałam szybko Facebooka i moja mama napisała maila
-Co u nich ?
-Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się - mam Cię ucałować
-To na co czekasz ? - pochylił się nade mną
-Na nic - cmoknęłam go w policzek
-Zrobię Ci śniadanie, pewnie jesteś głodna
-Zdecydowanie - zachichotałam 
-Kawa, herbata czy sok ?
-Herbata 
-Jak sobie Pani życzy
-Dziękuje
-Jeszcze nie ma za co - poszedł do kuchni 
-Marco kochanie - poszłam za nim
-Tak ?
-Myślisz, że zdążymy do Świąt ?
-Z czym ?
-Z przeprowadzką - przewróciłam oczami
-Na pewno, chcesz się wybrać na budowę ?
-Dzisiaj ? - upewniłam się 
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową
-Oczywiście, że mam - uśmiechnęłam się szeroko 
-To już mamy jakieś plany 
-Myślałam o tym, żebyśmy może zatrudnili jakiegoś architekta, żeby zaprojektował nam ogród i wnętrza - powiedziałam ostrożnie - ja wiem, że wszystkim miałam się sama zająć i, że to kolejny spory wydatek, ale chyba nie dam rady 
-Spokojnie - podszedł do mnie - znajdziesz kogoś czy mam się tym zająć ?
-Nie, ja mogę się tym zająć 
-Bałaś się zapytać ? - spojrzał mi w oczy 
-Troszeczkę - zarumieniłam się
-Dlaczego ?
-Bo ten dom jest taki drogi - jęknęłam - a to kolejny wydatek no i zostało tak mało czasu
-Em - westchnął - nie przejmuj się pieniędzmi, dobrze ?
-Dobrze 
-Zdecydowanie nas stać - pocałował mnie 
-Okej - uśmiechnęłam się i postanowiłam zmienić temat - co z tym śniadaniem ?
-Robi się - zaśmiał się
-Poczekam - usiadłam przy stole 
-Myślałem, że fajnie byłoby gdzieś wyjechać, ale to chyba kiepski pomysł, co ?
-Nie - skrzywiłam się - teraz w ogóle nie jest na to dobry czas
-Może jakoś na sylwestra - podrapał się po lekkim zaroście
-Może - westchnęłam i spojrzałam za okno - dzisiaj jest taka ładna pogoda
-Idealna na spacer
-Dokładnie - zgodziłam się z nim
-Proszę - postawił przede mną talerz - smacznego
-Dziękuje - posłałam mu buziaka w powietrzu 
Szybko zjadłam przepyszne śniadanie przygotowane przez mojego, a potem wstawiłam naczynia do zmywarki.
-Najpierw spacer czy budowa ?
-Spacer, bo już nie chce mi się zmieniać butów - puściłam mu oczko 
-To chodźmy 
-Poczekaj wezmę torebkę 
-Będę na zewnątrz
-Ok - poszłam szybko na górę
Wzięłam czarną małą torebkę na rękę, włożyłam do niej telefon, portfel i klucze, a następnie zeszłam na dół. Zamknęłam za sobą drzwi, a potem mój ukochany złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z naszej posesji. 
-To gdzie idziemy ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - przed siebie 
-Ten klub w którym się poznaliśmy nadal istnieje 
-Wiem- zaśmiałam się - ale nigdy mnie am nie zabrałeś
-Nie czułem takiej potrzeby - puścił moją dłoń i zamiast tego mnie objął 
-A to dlaczego ?
-Są lepsze kluby w Dortmundzie
-To prawda - uśmiechnęłam się szeroko - przynajmniej było klimatycznie
-Powiedzmy - zaśmiał się szczerze
-Chociaż z drugiej strony to chyba nie wyglądałoby dobrze, gdybyśmy pojawili się w takim miejscu
-Masz racje skarbie
-To były jedne z lepszych wakacji w moim życiu
-A czemu nie najlepsze ? - uniósł pytająco jedną brew
-Bo najlepsze były w zeszłym roku jak polecieliśmy we czwórkę do Rzymu
-Tak, było świetnie
-Trzeba to będzie kiedyś powtórzyć - posłałam mu uśmiech
-Jak najszybciej - pocałował mnie w policzek
-To jakaś propozycja ?
-Może - powiedział tajemniczo 
-Hm ... - zamilkłam na chwile - zaskakujesz mnie
-Powinnaś się przyzwyczaić
-Tak chyba zrobię
Chodziliśmy sobie normalnie jak wszyscy ludzie po mieście, zjedliśmy obiad, a nawet dostałam kwiaty od męża. Świetnie się bawiliśmy i o dziwno bardzo mało ludzi podchodziło do piłkarza po autograf czy po zdjęcie. Muszę przyznać, że byłam tym faktem zdziwiona, ale też zadowolona. Cieszę się, że ludzie potrafią uszanować naszą prywatność. 
-Wracamy ?
-Myślę, że tak
-Zmieniasz buty w domu ?
-Tak
-Ja muszę wziąć kluczę od naszego domu
-Nie masz ich przypadkiem w samochodzie ?
-Nie, wyjąłem 
-Okej
Po jakimś czasie dotarliśmy do domu, zmieniłam szpilki na białe Converse, wzięliśmy kluczę od naszego nowego domu i wsiedliśmy do auta Marco. 
-Tak sobie myślałam, że może nie będziemy nigdzie wychodzili wieczorem, tylko sama mogę coś zrobić albo możemy coś zamówić
-Mówisz o kolacji ?
-Dokładnie tak
-No to pewnie, że możemy zostać
-Tylko pytanie czy ja gotuje czy coś zamawiamy 
-Zamówmy. Co powiesz na sushi ?
-Bardzo chętnie 
-No to postanowione
-Super - uśmiechnęłam się
Już po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Nasz dom był już pobudowany, ale trzeba go jeszcze dokończyć w środku, urządzić, zająć się ogrodem. Najgorsze za nami na szczęście. 
-Trochę się chyba zmieniło od kiedy byłam tu ostatnim razem
-Ale niewiele - blondyn otworzył mi drzwi - zapraszam
-Dziękuje bardzo - weszłam do środka
-Będzie pięknie - objął mnie
-To prawda
-Podobno prawdziwy mężczyzna musi pobudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo
-I co ? - zachichotałam - posadzisz drzewo ?
-Już dawno temu posadziłem
-Gdzie ? - zdziwiłam się
-W lesie, jak byłem nastolatkiem
-Nigdy mi nie mówiłeś 
-Było minęło
-Czyli wszystko już masz odhaczone z listy - uśmiechnęłam się
-Tak to prawda - zaśmiał się
-Kocham Cię głupku - stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach pocałunek
-Ja też Cię kocham 
-Wiesz co ? To są bzdury, nawet bez tego byłbyś prawdziwym mężczyzną
-Tak myślisz ? - uśmiechnął się
-Jestem tego pewna - szturchnęłam go
-Dobrze to teraz pozwiedzajmy trochę ten nasz dom
-Bardzo chętnie - złapałam go za rękę jak mnie prowadził - już się nie mogę doczekać, aż tu zamieszkamy 
-Ja też, to będzie nasz prawdziwy dom
-A tam ten nie był ? 
-Był i jest, ale chodzi mi o to, że ten razem urządzimy, już z myślą o naszych dzieciach 
-To zdecydowanie prawda
-Może uwzględnimy jakieś miejsce dla psa 
-Spadaj - pokazałam mu język
-Kiedyś może się pojawi 
-Na pewno nie w najbliższym czasie
-Dobra dobra - uniósł ręce w geście poddania się
-I tak ma być - pogroziłam mu palcem
Jeszcze jakiś czas pochodziliśmy po tym dużym domu, a potem postanowiliśmy się zbierać. Zamiast do domu pojechaliśmy jeszcze do kina, gdzie poszliśmy na jakąś nową komedie romantyczną. Film skończył się po ponad dwóch godzinach, więc w drodze do domu zamówiliśmy sobie naszą kolacje. 
-Pójdę się przebrać - oznajmiłam jak tylko weszliśmy do domu - nie będzie Ci przeszkadzało jak wystąpię w mniej eleganckim wydaniu 
-Ani trochę - uśmiechnął się 
-To świetnie 
Poszłam na górę do garderoby, gdzie zdjęłam sukienkę, a zamiast niej założyłam szare, obcisłe spodnie dresowe i czarny t-shirt z krótkim rękawem. Włosy związałam w kucyka i byłam gotowa, żeby zejść na dół. 
-Kotku przywieźli sushi - zawołał mój ukochany
-W porządku. Nakryje do stołu
Nakryłam do stołu dla dwóch osób, zapaliłam świece i podałam wodę. Zadowolona z efektu usiadłam przy jednym z nakryć i czekałam, aż piłkarz do mnie dołączy. On jeszcze tylko przełożył sushi na talerze i postawił je na stole.
-Podano do stołu
-Bardzo dziękuje - zachichotałam 
Zaczęliśmy jeść i na prawdę cieszyłam się, że zamówiliśmy w jednej z lepszych restauracji, bo wszystko było takie pyszne. 
-Cudowne - wzięłam do ust kolejny kawałek 
-Tak, dawno nie jedliśmy sushi
-Niestety 
-Trzeba będzie teraz trochę nadrobić 
-Czytasz mi w myślach - posłałam mu uśmiech 
-Nie żałujesz ? - zapytał nagle
-Czego ?
-No wiesz, że nie zabrałem Cię nigdzie, że nie wymyśliłem żadnej niespodzianki
-Oj Marco - westchnęłam - nie mam czego żałować, bo dzisiejszy dzień był niesamowity
-Niesamowity ? - przyjrzał mi się
-Tak, na prawdę świetnie się bawiłam. Nie potrzebuje wiele do szczęście, tylko Ciebie
-Ja też - złapał mnie za rękę - tylko Ty i dzieciaki 
-I piłka
-Z piłki kiedyś będę musiał zrezygnować
-A z nas nie zamierzasz ? - zapytałam głupio
-Nigdy - spojrzał mi w oczy 
-Cieszę się - posłałam mu buziaka 
-To co czas na prezenty ?
-Pewnie, tylko posprzątam
-Pomogę Ci
-Nie nie, dam sobie radę sama
-Jesteś pewna ? 
-Oczywiście 
Szybko posprzątałam po naszej kolacje, odłożyłam świeczki na miejsce i włączyłam zmywarkę, w której od wczoraj zgromadziło się sporo brudnych naczyń. Potem poszłam na górę do sypialni i ze swojej szafki nocnej wyjęłam dwa pudełeczka. Zeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział mój mąż. 
-Gotowa ?
-Jak zawsze
-W takim razie siedź tutaj, a ja zaraz wracam 
-Hmm, okej 
Za chwile wrócił z kolejnym bukietem kwiatów i jakimś pakunkiem. 
-Proszę - podał mi wszystko - jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy 
-Dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko ukazując przy tym białe zęby - wstawię szybko kwiaty do wazonu i zaraz będę
-Okej
Dość szybko dotarłam do kuchni, nalałam do wazonu zimnej wody i wstawiłam tam kwiaty, które postawiłam na blacie. Po chwili znowu siedziałam na kanapie i otwierałam pakunek. Zobaczyłam śliczną, srebrną bransoletkę z dwoma małymi zawieszkami - serduszkiem i literką M.
-Jest śliczna - rzuciłam mu się na szyje - dziękuje 
-Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie
-To dla Ciebie - wręczyłam mu większy pakunek
-Poczekaj - zapiął mi bransoletkę na prawym nadgarstku - odwróć zawieszkę
-Serce ?
-Tak
-W porządku - odwróciłam zawieszkę, a tam był napisz "Na zawsze"
-Podoba Ci się ?
-Jeszcze bardziej niż wcześniej - pocałowałam go - teraz otwórz mój
-Dobrze 
-I jak ?
-Wow - wziął do ręki spinki -są niesamowite, od dzisiaj moje ulubione
-Bałam się, że Ci się nie spodobają
-Są świetnie kochanie
-Uff - zaśmiałam się
-A co to ? - wziął do ręki płytę
-Zobaczysz 
-Teraz ?
-Jeżeli chcesz
-Chce - uśmiechnął się
Wziął laptopa, włączył go i zaraz oglądaliśmy filmik. Przytuliłam się mocniej do niego, a po kilku minutach filmik się skończył.
-Dziękuje Em, to cudowny prezent
-Na prawdę Ci się podoba ? 
-Oczywiście, to świetny prezent
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się
-Kocham Cię - powtórzył i mnie pocałował 
-Mam coś jeszcze - westchnęłam 
-Tak ?
-Yhmm
-To daj 
-Proszę - podałam mu mniejsze pudełko
-Na pewno mam otwierać ?
-Tak, a co ?
-Dziwnie się patrzysz 
-Nie - machnęłam ręką - otwieraj
-Okej
Marco powoli otworzył pudełko, a ja wstrzymałam oddech ...
*****
Wiem, że uwielbiacie jak kończę w takim momencie ! ;p A, więc jak myślicie co to za prezent ? Wzięłam się wreszcie za siebie i postanowiłam, że będę częściej pisała. W końcu do wakacji zostało tylko dwa miesiące z kawałkiem, a ja mam do napisania jeszcze co najmniej 10 rozdziałów. 

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 64.

~June~
Dzisiaj wyprawiamy pierwsze urodziny naszego syna. Co prawda jest sobota 27 czerwca, ale ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. Gości będzie sporo, bo będą moi rodzice, rodzice Marco, siostry mojego męża, nasi przyjaciele i oczywiście trener. Tydzień temu Mario i Ann wzięli ślub, ale w podróż poślubną lecą dopiero w najbliższy poniedziałek. Od rana szykowałam różne rzeczy do jedzenia, a mój ukochany razem z dziećmi szykował nasz dom.
-Em !
-Słucham ?
-Stół z jadalni do salonu ?
-Tak
-A kanapa ?
-Gdzieś pod ścianę
-Okej
-Mamo !
-Słucham ?
-Nico zabrał mi mojego misia
-Daj mu się trochę pobawić, przecież i tak pomagasz tacie
-No, ale to mój ulubiony miś - jęczała
-Trudno - westchnęłam - na pewno zaraz mu się znudzi i Ci odda
-Ja chce teraz, a on mi przeszkadza !
Wzięłam kilka głębokich wdechów, a potem wyszłam z kuchni kierując się do salonu. Wzięłam Nico na ręce, zabrałam mu misia Sophie i wróciłam z nim do kuchni. Posadziłam go w krzesełku, dałam mu jakieś zabawki i wróciłam do przygotowywania ciasteczek.
-Skarbie - piłkarz objął mnie od tyłu
-Hmm ?
-Nie przejmuj się
-Nie przejmuje się - posłałam mu uśmiech
-Przecież ja się nim zajmę
-Zajmij się Sophie, a my sobie poradzimy
-O której mam jechać po tort ?
-A która w ogóle jest ?
-Za piętnaście dziesiąta - zerknął na zegarek
-W porządku, to powinieneś około 11 pojechać
-A goście przychodzą o ... ?
-14:30 - uśmiechnęłam się
-Będę musiał wcześniej rozpalić grilla
-Jedzenie na grilla postawie Ci na stole na tarasie
-Okej
-Nakryje tam ten duży stół, oby tylko pogoda dopisała
-Sprawdzałem prognozę i będzie słońce
-To dobrze
-Coś Cię gryzie Em, widzę to
-Nie, ja po prostu jestem zmęczona
-To leć odpocznij - pocałował mnie w czoło - zajmę się wszystkim
-Nie - pokręciłam przecząco głową - dam radę
-Kochanie - spojrzał na mnie troskliwie
-Potem odpocznę - posłałam mu uśmiech
-W porządku, pójdę dokończyć
-Yhmm - zachichotałam - tylko szybko
-Tak jest proszę pani - przelotnie pocałował mnie w usta
Szybko dokończyłam ciasteczka i zabrałam się za szykowanie jedzenia na grila. Zrobiłam kilka sałatek, a potem zabrałam się za kiełbaski i karkówkę.
-Mamo - do kuchni wpadła Sophie
-Tak ?
-Mogę iść na dwór ?
-Możesz
-A na trampolinę ?
-Możesz, ale poproś tatę, żeby otworzył Ci drzwi tarasowe
-I mogę wziąć Nico ?
-Nie kochanie
-Dlaczego ?
-Bo ja nie mogę z Wami iść, a zaraz tata jedzie po tort Nico
-Ale ja się nim zajmę
-Kochanie potem go weźmiesz jak przyjdą goście
-Ciocia Ania będzie ?
-Będzie
-Z wujkiem Robertem ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-I z małą Wiką ?
-Dokładnie tak - zaśmiałam się
-Dobrze - ruszyła do wyjścia - idę na dwór
-Idź idź
Jak tylko moja córka opuściła kuchnie to zabrałam się za robienie szaszłyków, zrobiłam ich całe dwa talerze. Potem zrobiłam kilka sosów, które wstawiłam do lodówki i zajęłam się chwile moim synem, który marudził.
-Chcesz już wyjść z tego krzesła ? - wzięłam go na ręce, ale zaczął mi się wyrywać, więc postawiłam go na podłodze, a on zaczął mi uciekać - Marco !
-Tak kochanie ?
-Nico do Ciebie biegnie
-Widzę - zaśmiał się
-Uważaj na niego
-Oj tam, bawi się
Skończyłam robić jedzenia na grilla i poszłam po salonu, gdzie byli mężczyźni mojego życia. Usiadłam obok mojego męża, który co chwila podawał zabawki naszemu synowi.
-Byłeś ostatnio u Sophie ?
-Tak, cały czas skacze
-Wulkan energii
-To po Tobie - puścił mi oczko
-Tak jasne, nabijaj się oj nabijaj
-Przecież ja mówię serio
-Ahaa - zachichotałam
-Muszę lecieć - zerknął na zegarek - dasz sobie radę ?
-Tak, ale weźmiesz ze sobą małą ?
-Mogę ją wziąć jak będzie chciała ze mną jechać
-Jakoś ją przekonasz - zaśmiałam się
-Okej - pocałował mnie - miej oko na mojego przystojniaka
-To mój przystojniak - pogroziłam mu palcem
-Okej - przewrócił oczami
Piłkarz wraz z dziewczynką wyszli z domu, a ja włożyłam mojego syna do dużego kojca z zabawkami i dokończyłam wszystkie rzeczy, które powinnam zrobić wcześniej. Chłopiec grzecznie się bawił, więc zdążyłam jeszcze się przebrać. Postawiłam przede wszystkim na wygodę i założyłam poszarpane jeansy, czarny top na ramiączka i białe Converse. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a makijaż już miałam, więc nic nie poprawiałam. Zeszłam na dół, dokonałam wszystkich poprawek i wzięłam mojego syna na ręce.
-Niedługo przyjdą do Ciebie goście synku - pocałowałam go w czoło
Chłopczyk uśmiechał się do mnie wesoło wymachując rączkami w górę i w dół. Nico uwielbia ciągnąć mnie za włosy, a teraz jak związałam włosy to nie może dosięgnąć.
-Nie tym razem - puściłam mu oczko
Usiedliśmy razem na podłodze i zaczęłam czytać mu książeczkę pokazując przy okazji obrazki jego ulubionych zwierzątek. Tam gdzie tekstu było dużo to niecierpliwił się, bo chciał już zobaczyć co będzie na następnej stronie.
-Jesteśmy !
-Nico przywiozłam Ci tort - Sophie wbiegła do salonu, a jej brat zadowolony zaczął piszczeć na jej widok
-Pójdę pomóc tacie - podniosłam się z miejsca
-Dobrze - mała usadowiła się obok chłopca
-Tylko go nie podnoś ! - przypomniałam jej
-Wiem mamo
Po kilkunastu sekundach pojawiłam się w kuchni, gdzie mój ukochany wkładał akurat tort do lodówki.
-Wszystko widzę gotowe
-Tak - uśmiechnęłam się
-Przebrałaś się - zamknął lodówkę i przyciągnął mnie do siebie
-Nie trudno zauważyć - zaśmiałam się
-Wyglądasz jak zwykle ślicznie - pocałował mnie - kocham Cię
-Ja Ciebie też - szepnęłam prosto w jego usta
-Ile mamy czasu ?
-Półtorej godziny
-W takim razie pójdę się ogarnąć
-Okej, my chyba wyjdziemy na dwór
-W porządku
Wróciłam do dzieci, które grzecznie się bawiły. Wzięłam młodego na ręce, zabrałam jakieś zabawki i razem z Sophie wyszliśmy na podwórko. Dziewczynka pobiegła od razu na trampolinę, a my z maluchem rozłożyliśmy sobie koc na trawniku, zabawki i posadziłam go tam. Bawiliśmy się jakimiś grającymi pluszakami, a w pewnym momencie spojrzałam w górę i zauważyłam, że mój mąż stoi na balkonie z sypialni i nam się przypatruje. Pomachałam mu, a on tylko się zaśmiał.
-Przyjdziesz do nas ?
-Zaraz, tylko się ubiorę
-Czekamy
-Muszę grilla rozpalić
-To tym bardziej - zachichotałam
Blondyn zniknął za drzwiami balkonowymi, które zostawił uchylone, a ja wróciłam do zabawy z Nico.
-Sophie nie jesteś jeszcze zmęczona ? - zawołałam
-Nie
-A może chcesz się czegoś napić ?
-Nie chce
-No dobrze - westchnęłam - zamierzasz się przebrać zanim przyjdą goście ?
-A muszę ? - jęknęła
-Nie musisz
-To super
Kilkanaście minut później mój syn chodził po ogrodzie, mój mąż rozpalał grilla, moja córka dalej skakała na trampolinie, a ja sprzątałam zabawki, koc i nakryłam do stołu. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc poszłam szybko otworzyć i zobaczyłam rodziców Marco.
-Dzień dobry - przytuliłam ich oboje po kolei
-Witaj Emmo
-Zapraszam - wskazałam ręką, żeby weszli do środka
-Gdzie nasz wnuk ?
-W ogrodzie
-Jesteśmy pierwsi ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-Jesteśmy przed czasem kochanie - powiedział mój teść do swojej żony
-Ach to wszystko wyjaśnia
-Zapraszam do ogrodu, a potem przejdziemy do domu
-Pomóc Ci coś ?
-Nie dziękuje mamo
Razem poszliśmy na zewnątrz, Nico podszedł powoli do dziadków tak samo jak jego ojciec, a ja poszłam po ich wnuczkę.
-Sophie babcia z dziadkiem przyjechali, chodź się przywitać
-Już idę - powoli zeszła i pobiegła do dziadków
Powoli wszyscy zaczęli się schodzić, przynosili prezenty dla naszego małego jubilata i rozsiadali się przy stole. W pewnym momencie przyjechali państwo Lewandowscy z małą Wikusią.
-Hej - przytuliłam moją przyjaciółkę
-Cześć - uśmiechnęła się
-Pięknie wyglądasz
-Dziękuje
-Pokaż tą ślicznotkę - przejęłam od Roberta ich córkę - urosła
-Troszeczkę tak
-A gdzie Nico ?
-W ogrodzie
-Dużo ludzi jest ?
-No niektórzy są, a innych jeszcze nie ma
-To chodźmy do nich
-Czekaj Em, włożę ją do wózka, bo pewnie zaraz będzie zmęczona
-Oczywiście - podałam mu jego córkę, a on włożył ją do głębokiego wózka - no i jak się czujesz jako młody tatuś ?
-Świetnie - zaśmiał się
Wszyscy świetnie się bawiliśmy, zjedliśmy powiedzmy, że obiad, a potem przyszedł czas na jakieś ciasteczka i ciasta. Po kilku godzinach przenieśliśmy się do salonu, a ja zaniosłam tort. Tort był prosty, a na nim napisane było "Nico. 1 rok"" i paliła się jedna mała świeczka. Marco trzymał naszego syna i pomógł mu zdmuchnąć świeczkę, a wszyscy bili brawo.