piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 31.

Późnym wieczorem wróciliśmy do swojego pokoju, od razu położyłam się do łóżka, bo byłam wyczerpana.
-Chcesz coś zjeść ?
-Jedliśmy na mieście
-Wiem, ale wolałem zapytać
-Miło z Twojej strony
-Staram się
-Nie mam na nic siły
-Prysznic ?
-Nie dam rady
-Czemu ?
-Bo przy wielkości mojego brzucha za długo mi to zajmie
-To przygotuje Ci kąpiel
-To jeszcze gorzej - zaśmiałam się
-Spokojnie umyje Ci plecy
-Nie ma takiej opcji
-Em widziałem Cię nago
-Dawno temu
-Chcesz ze mną dyskutować ?
-Rano wezmę prysznic
-Ok, to ja teraz idę
-Wybacz, ale mogę się nie doczekać
-Spokojnie wybaczam - pocałował mnie w policzek. Wstałam ostatkiem sił, przebrałam się w jakąś luźną bluzkę, którą zapewne spakowała mi Ania i położyłam się z powrotem. Bardzo szybko zasnęłam, bo byłam mega zmęczona.
~Next Day~
Sobota. Dzisiaj i jeszcze jutro cały dzień w Paryżu. Bardzo się z tego ciesze, ale z drugiej strony boje się tego, że jestem tu tylko z Marco. On jeszcze spał, więc ja powoli wstałam z łóżka, wyjęłam sobie ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się, wysuszyłam i związałam włosy, uzupełniłem wszystko delikatnym makijażem i wyszłam z łazienki.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Bałem się, że uciekłaś
-Nie śmiałabym
-To co idziemy na śniadanie ?
-Jasne, tylko się pośpiesz
-Zaraz wracam - zamknął się w łazience, a ja włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki, wodę z lodówki i schowałam kartę od pokoju - jestem
-To chodźmy - zaśmiałam się i wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół, zjedliśmy pyszne śniadanie, a potem od razu wyszliśmy na spacer i zakupy. Tylko Marco jeszcze o tym nie wie.
-Mamy jakieś plany ?
-Spacer - uśmiechnęłam się
-I ... ?
-I co ?
-No widzę ten uśmiech
-Zakupy ? - spytałam z uśmiechem i zrobiłam oczy à la kot ze Shreka
-Nie rób tak
-Jak ?
-Wiesz, że nie umiem Ci odmawiać
-Wiem
-Czyli zakupy - zaśmiał się
-To chodźmy szybciej
-Spokojnie, masz jeszcze dwa dni
-Cicho
-Ok, już nic nie mówię
-Przynajmniej będzie chwila spokoju
Po jakimś czasie weszliśmy do pierwszego sklepu, wzięłam kilka no może trochę więcej ciuchów i poszłam do przymierzalni.
-Maaarco ?
-Hmm ?
-Zapniesz mnie - wyszłam z przymierzalni i stanęłam do niego tyłem, a on delikatnie zasunął suwak
-Ślicznie wyglądasz
-Dziękuje
-Kupujemy ?
-Najpierw przymierze resztę
-Weź pod uwagę, że po ciąży będziesz szczuplejsza
-Czyli nie opłaca mi się nic kupować
-Tego nie powiedziałem
-To co ?
-Nie wiem, może nie kupuj ciuchów, tylko na przykład torebki, buty albo coś - zaśmiał się - nie znam się
-Może masz racje - westchnęłam
-Przymierzasz resztę ?
-Nie
-No przymierz jak chcesz
-Nie, idziemy dalej. Kupimy coś Sophie
-Może dla Nico coś znajdziemy
-Fajnie by było
-A dla rodziny i przyjaciół może kupimy małe breloczki z wieżą Eiffla - zaproponował
-To jest jakiś pomysł - uśmiechnęłam się
-Wybaczysz mi ?
-Przebiorę się - zmieniłam temat, weszłam z powrotem do przymierzalni, ubrałam się w swoje ciuchy i wyszłam. Odwiesiłam ubrania i wyszliśmy ze sklepu, Reus chyba ogarnął, że ja nie chce o nas gadać, więc więcej nie pytał. Jak chciał się odezwać to mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam, że Ania napisała, więc szybko weszłam w sms.

"Cześć słońce ;* jak się podoba niespodzianka ? Mam nadzieje, że dobrze się bawcie"
"Hej :* jesteśmy na mieście :3 jest cudownie, ale i tak Cię zabije <3"
"Oj tam oj tam xdd ważne, że Ci się podoba"
"Chyba mu nie wybaczę, na razie"
"Czemu, przecież się stara, dobrze się bawicie. Jest fajnie. O co chodzi ?"
"Ania ja się po prostu boje"
"Rozmawiałyśmy o tym :3"
"Wiem, ale mimo wszystko mam jakąś blokadę :/ dobra kończę :* paa <3"
"Paaa <3 pozdrów Marco :*"
-Ania ?
-Tak, masz od niej pozdrowienia
-Dziękuje bardzo - uśmiechnął się w moją stronę. Jak ja kocham jego uśmiech
-O czym tak dumasz ?
-Kocham Twój uśmiech - wypaliłam, a zaraz potem miałam buraka na twarzy
-A ja kocham Ciebie
-Zapomnijmy o tym - posłałam mu błagalne spojrzenie
-Na razie mogę zapomnieć - puścił mi oczko
-Spadaj - szturchnęłam go, a potem wzięłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu - kopie
-Mały piłkarz
-Nie będzie piłkarzem - droczyłam się z nim
-Będzie
-Nie będzie
-Chcesz się założyć ?
-Nieee
-No właśnie
-Tylko dlatego, że boje się, że przegram
-Oj miałbym wtedy dla Ciebie odpowiednią karę
-Przykro mi, że nie będziesz miał możliwości, żeby mi ją dać
-Już ja znajdę taką możliwość
-Z pewnością
-No tak - wybuchliśmy śmiechem - ja już swoje wiem
-Porozmawiamy jeszcze o tym - starałam się być poważna
-Już nie udawaj, bo kiepsko Ci to wychodzi
-Mam usg w poniedziałek
-Idziesz sama ?
-Nie, Ania ze mną idzie
-Może pogadam z nią i to ja z Tobą pójdę ?
-Nie wiem zobaczymy jeszcze

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 30.

Po mojej skończonej pracy poszłam z Sophie na płac zabaw. Ona bawiła się, a ja akurat rozmawiałam przez telefon z Anią.
-Przyjadę i pomogę Ci się spakować
-Oj tam, poradzę sobie
-Nalegam - zaśmiała się
-No dobrze
-O której będziesz w domu ?
-Myślę, że niedługo, nie jest najcieplej
-No tak, ale w Polsce będzie zimniej
-Damy radę
-Jak się czujesz ?
-Aniu nie musicie mnie wszyscy o to pytać
-Martwię się o Was
-Jest w porządku
-Jeżeli chcesz to pójdę z Tobą na badania
-Będzie mi bardzo miło
-Kończę kochana, będę u Was za godzinkę
-Ok - schowałam telefon do torebki
-Mamo !
-Tak kochanie ?
-Pobujas mnie ?
-Tak, już idę - podeszłam do niej, posadziłam ją i zaczęłam ją powoli bujać
-Kiedy jedziemy do babci ?
-Wieczorem kochanie
-Dopielo ?- zasmuciła się
-Szybko zleci
-Głodna jestem
-Wracamy już ? - zatrzymałam huśtawkę
-Niee
-Przecież jesteś głodna - zaśmiałam się
-Dobla to wlacamy
-To chodź - złapałam ją za rękę, wzięłam torebkę z ławki i ruszyłyśmy do samochodu. Zapięłam ją z tyłu w foteliku, sama usiadłam z przodu i ruszyłam. Nie uprzedzałam moich rodziców, że przyjeżdżam, ale raczej na pewno będą w domu.
Dojechałyśmy do domu, zabrałam wszystkie rzeczy z auta, otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Jak już się rozebraliśmy to skierowałyśmy się do kuchni gdzie przygotowałam ciasto na naleśniki, a potem je usmażyłam.
-Z dżemem ? - uśmiechnęłam się do małej
-Coo ?
-Chcesz naleśniki z dżemem ?
-Tak, poplose
-Ok - nałożyłam jej trochę dżemu, zawinęłam, pokroiłam i postawiłam przed nią talerz. Sama też coś zjadłam, wzięłam leki i usiadłam przy stole - chodź kochanie pójdziemy na górę, weźmiemy walizki
-Idę
-Kochana moja - przytuliłam ją, a potem weszłyśmy na górę po schodach. Wzięłam jakąś walizke z garderoby, położyłam ją na łóżku, powyjmowałam jakieś ciuchy, a Sophie przyniosłam z jej pokoju.
-Pocekaj
-Co się stało ?
-Ja chcie Kapciuszka
-To kładź się do łóżka, a ja Ci włączę
-Supel - włączyłam jej tą bajkę, a potem poszłam na dół, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i wpuściłam swoją przyjaciółkę do środka
-Cześć piękna mamusiu
-Hej kochana - przytuliłam ją
-Kwitniesz
-Widzisz mnie codziennie - puściłam jej oczko
-Mam świetny pomysł
-Tak ?
-Idziesz teraz na górę, bierzesz długą, relaksacyjną kąpiel, a ja Was spakuje
-Aniu nie musisz tego dla mnie robić
-Ale chce - zaśmiała się - marsz na górę
-Dobra idę już - weszłyśmy razem na górę
-Poczekaj tu, a ja Ci przygotuje tą kąpiel
-Sam miałam to zrobić
-Zmieniłam zdanie
-Dobra jak wolisz - odpuściłam. Po 10 albo 15 minutach Ania zasłoniła mi oczy apaszką i zaprowadziła mnie do pomieszczenia. Zamknęłam drzwi i odsłoniłam oczy, to co tam zobaczyłam było świetne. Wszędzie paliły się zapachowe świeczki, w wannie była woda z pianą, a całe pomieszczenie pachniało cudownie, wszystko dzięki świeczką. Jeżeli się nie mylę to świeczki są o zapachu brzoskwini. Rozebrałam się, związałam włosy w wysokiego koka i weszłam do wanny, rozluźniłam się, zamknęłam oczy i myślałam o samych przyjemnych rzeczach. Ach jak jest mi przynajmniej, cudownie. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale jak woda zrobiła się zimna to wyszłam. Wytarłam się ręcznikiem, posmarowałam balsamem i założyłam ciuchy od razu na lot. Poprawiłam makijaż, fryzurę i wyszłam.
-Marco co Ty tu robisz ?
-Mam dla Ciebie niespodziankę
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł - westchnęłam
-Spakowałam Was - uśmiechnęła się Ania
-Super, dziękuje - cmoknęłam ją w policzek
-Jedziemy ?
-Marco ja lecę dzisiaj do Polski
-Ubieraj się - podał mi kurtkę
-Dobra, ale masz mnie odwieźć z powrotem - założyłam kurtkę, buty, wzięłam torebkę, a Reus zawiązał mi oczy chustką
-Marco ! - podniosłam głos
-To jest potrzebne
-Ok - uśmiechnęłam się delikatnie. Pomógł mi wsiąść do samochodu, ruszył i jechaliśmy chyba z 30, 40 minut.
~Two Hours Later~
-Gotowa ?
-Tak - westchnęłam, a on odsłonił mi oczy, byliśmy w samolocie (?!) - Marco gdzie my jesteśmy ?
-W samolocie
-Reus do cholery co Ty robisz ?!
-Porywam Cię
-A Sophie, Ania, wyjazd ?
-Ania wie, zajmie się Sophie no i Twoja mama jest w Dortmundzie
-To wszystko było zaplanowane ?
-Tak
-Świetnie - odwróciłam się - zostałam porwana, prywatnym samolotem, nie wiem gdzie
-Paryż - spojrzałam na niego zdziwiona - marzyłaś o tym
-Jak byliśmy razem, a nie jak się rozstaliśmy
-Em kotku
-Marco przestań tak do mnie mówić
-Nie możesz zrozumieć, że Was kocham, zależy mi, staram się i odmówiłem. Co mam jeszcze zrobić ?
-Nie potrafię - spojrzałam na niego, a łzy, które gromadziły się w moich oczach spłynęły po moich policzkach
-Nie płacz - usiadł obok mnie i mnie przytulił - wybacz mi, obiecuje, że nigdy więcej nie zrobię nic tak głupiego, zaufaj mi. Proszę Cię
-Nie mogę - odparłam, a on spojrzał mi w oczy i pocałował mnie. Nie opierałam się, podobało mi się, ale nie powinniśmy. Nie teraz - przestań
-Skoro mnie kochasz to, dlaczego uciekasz ?
-Nie uciekam
-To o co chodzi ?
-Nie chce, żebyś mnie znowu zranił
-Em nie zranię Cię
-Obiecasz mi to ?
-Tak - objął mnie
-Daj mi się zastanowić, proszę
-Jasne, dla Ciebie wszystko - cmoknął mnie w czoło
Po jakimś czasie dolecieliśmy do Paryża, chłopak wziął nasze rzeczy i pojechaliśmy do hotelu. Jak tu jest pięknie, a to dopiero taka krótka droga, bez zwiedzania.
-Mamy jeden pokój ? - jak zobaczyłam nasz apartament
-Jedno łóżko
-Nie przeginasz ?
-Nie - zaśmiał się, odłożył nasze rzeczy, a potem pociągnął mnie za rękę - idziemy na miasto
-Dobra - uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z hotelu, a potem od razu skierowaliśmy się do centrum, Reus chciał złapać mnie za rękę, ale odsunęłam ją.

*****

WESOŁEGO ALLELUJA <33 

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 29.

Skończyłam jeść i ktoś zadzwonił do drzwi, wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Okazało się, że to Marco przyjechał po małą.
-Sophie śpi, chcesz poczekać ?
-Mogę ?
-Tak, wchodź - otworzyłam szerzej drzwi
-Dzięki - odwiesił kurtkę
-Chcesz coś do picia ?
-Em daj spokój - zaśmiał się - chodź usiądziemy sobie w salonie
-Yhmm - uśmiechnęłam się
-Daj mi szanse
-Marco - westchnęłam - przestań
-Mamy zostać tak po prostu przyjaciółmi ?!
-Marco daj mi trochę czasu
-Dam Ci tyle czasu ile będziesz chciała
-Pójdę po wodę
-Źle się czujesz ?
-Nie, spokojnie - weszłam do kuchni, nalałam sobie do szklanki wodę i usiadłam z powrotem na kanapie. Nie czułam się najlepiej w towarzystwie Marco, cały czas go kocham, ale między nami, przynajmniej z mojej strony jest jakaś bariera. Której nie potrafię się pozbyć, nawet jakbym bardzo chciała. Nie straciłam do niego całego zaufania, ale wiem, że będzie mi trudno całkowicie mu zaufać. W końcu z jakieś przyczyny mi nie powiedział, a ja nie wierze w to, że po prostu się o mnie martwił.
-O czym myślisz ?
-O niczym ważnym
-Zawiesiłaś się przez chwile
-Tak, przepraszam
-Tata ! - Sophie zeszła ze schodów i przybiegła do Reusa
-Cześć słoneczko
-Ciemu Cię nie było ?
-Wiesz kochanie nie będzie mnie przez jakiś czas, ale będę Cię zabierał
-Ciemu ?
-Jak będziesz starsza to Ci powiem
-A cio jak dzidzia się ulodzi ?
-Kochanie jest jeszcze dużo czasu - cmoknęłam ją w czoło
-Idziesz ze mną ? - zapytał Marco
-Tiak, a mama idzie ?
-Nie skarbie, ja zostaje w domu
-Ja chcie, żebyś poszła
-Sophie nie czuje się się najlepiej - skłamałam - następnym razem
-No dobzie - odpuściła
-Idź się ubrać, a ja porozmawiam chwile z mamą
-Yhmm - poszła do przedpokoju, a chłopak przysunął się do mnie
-Jakby co to dzwoń
-Nie ma takiej potrzeby, mam numer do Ani
-Jak zwykle uparta
-Tato !
-Idę już
-Zadzwoń jak będziecie wracali
-Jasne - wstał z kanapy, zabrał swój telefon ze stolika i poszedł do Sophie. Zamknęłam za nimi drzwi, posprzątałam w kuchni. Nie chciałam, żeby tak było albo jesteśmy razem albo nie. I on musi to zrozumieć, ja chyba też, ale na razie to jest strasznie trudne. Nie wybaczę mu tego, bo zawiodłam się na nim, myślałam, że jesteśmy rodziną, wszystko sobie mówimy, a teraz okazało się coś zupełnie innego. Ciekawa jestem kiedy by mi powiedział jakbym nie znalazła tych dokumentów. Ja rozumiem jakby mi powiedział "Emma dostałem propozycje, chce to na razie przemyśleć sam, ale pogadamy o tym i razem podejmiemy decyzje", ale nie. On by mi powiedział dopiero po podpisaniu, a ja jako ta dobra narzeczona pojechała bym z nim i wszystko byłoby cudownie. Nie rozumiem jak on mógł tego nie przemyśleć. Normalnie w takich momentach mam ochotę zrobić coś głupiego, ale jestem w ciąży, mam córkę i jestem odpowiedzialna, a przynajmniej się staram.
W domu było tak pusto, smutno, ale mimo wszystko czułam ulgę, że jestem sama, mogę odpocząć. A raczej popracować, posprzątać, więc zaczęłam od dołu. Sprzątałam z grubsza, ale jak dotarłam już do garderoby to postanowiłam ogarnąć swoje ciuchy. Wszystkie, które były na mnie za małe włożyłam do kartonów, a reszte uporządkowałam na półkach. Postanowiłam wykorzystać Reusa i jak przyjedzie to postawi mi te kartony na najwyższych półkach w pomieszczeniu. Minęło sporo czasu od kiedy oni wyszli i od kiedy zaczęłam sprzątać, więc zmęczona położyłam się do łóżka. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
*Marco*
Świetnie się bawiłem ze swoją córką, ale cały czas myślałem o jej mamie. Zdaje sobie sprawę, że schrzaniłem, ale robiłem to dla jej dobra. Nie postawiłbym jej przed faktem dokonanym, ale przecież nie było potrzeby, żebym jej mówił od razu, że dostałem taką propozycje. Emma wie, że mam mnóstwo takich propozycji i nad każdą z nich się zastanawiam, ale nie o każdej rozmawiamy.
Wieczorem dojechaliśmy pod dom, wyjąłem małą z fotelika i chciałem wejść do domu, ale drzwi były zamknięte, miałem jeszcze swoje klucze w samochodzie, więc szybko je wziąłem i weszliśmy do środka.
-Usiądź w salonie, a ja pójdę zobaczę gdzie jest mama
-Dobzie - uśmiechnęła się, a ja cmoknąłem ją w czoło. Po cichu wszedłem na górę, a potem do sypialni, Emma spała po prawej stronie naszego łóżka. Wziąłem koc, przykryłem ją i pocałowałem w czoło, niestety w tym samym momencie kobieta się obudziła.
-Jesteście już ?
-Tak, śpij - uśmiechnąłem się
-Nie, potem się położę - wstała - zanim wyjdziesz to mam do Ciebie prośbę
-Tak ?
-W garderobie na podłodze stoją kartony. Mógłbyś je włożyć na najwyższą półkę ?
-Jasne - otworzyłem drzwi od garderoby i spełniłem prośbę pani Clark - coś jeszcze ?
-Chyba nie
-Jakby co to dzwoń
-Dziękuje - uśmiechnęła się. Zeszliśmy na dół, pożegnałem się z córką i wyszedłem z domu. Mieszkam u Mario i Ann, ale modelka jest teraz na sesji w Hiszpanii czy gdzieś, więc jesteśmy sami. Jak za dawnych czasów, zanim jeszcze w naszym życiu pojawiły się dziewczyny
*Emma*
-Jesteś głodna ?
-Nie - usiadła tyłem do mnie
-Skarbie nie obrażaj się na mnie
-Ja chcie do taty
-Wiem, ale teraz musimy z tatusiem od siebie odpocząć
-Ciemu ?
-Bo tak czasami w życiu bywa
-Nie chcie, zieby tak bywało
-Ja też nie chce - przytuliłam się
-To ciemu tak jest ?
-Jak będziesz starsza to Ci wytłumaczę
-Tata mnie kocha ?
-Oczywiście skarbie - uśmiechnęłam się - ja Cię kocham, tatuś Cię kocha i to się nigdy nie zmieni
-A jak ulodzi się Nico ?
-To wtedy będziemy kochali Was tak samo
-Zawse ?
-Zawsze
-Obiecujes ?
-Obiecuje kochanie, obiecuje - wzięłam ją na kolana - nie masz się o co martwić
-Dobzie
-To może jednak coś zjemy ?
-Pizza - krzyknęła
-Sophie to jest nie zdrowe, ciocia Ania by nam nie pozwoliła
-To cio ?
-Upieczemy łososia
-No dobla
-To chodź mi pomożesz - posadziłam ją na blacie, wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i razem wszystko przygotowałyśmy. Potem włożyłam naczynie żaroodporne do nagrzanego piekarnika, ustawiłam czas i zdjęłam swoją córę z blatu - jutro zabieram Cię na plac zabaw
-Na plawde ?
-Oczywiście - zaśmiałam się
-A w sobotę ?
-A w sobotę będziemy u babci
-Jak to ?
-Jutro wieczorem pojedziemy do babci do Warszawy
-Z tatą ??
-Tata musi zostać w Dortmundzie
-Skoda
-Może następnym razem
-Yhmm - ruszyła w stronę schodów
-Gdzie się wybierasz ?
-Idę się pobawić
-Przyjść potem do Ciebie ?
-Nie trzeba
-Na pewno ?
-Tak - pobiegła na górę, a ja nakryłam do stołu i zrobiłam sałatkę
~Next Day~
Wstałam z samego rana, najpierw przygotowałam śniadanie i ubranko dla Sophie. Wzięłam prysznic, ubrałam się i spakowałam torebkę.
-Kochanie wstajemy
-Jesce nie telaz
-Sophie musimy - ucałowałam ją w czoło - zabieram Cię na stadion, a potem idziemy na płac zabaw
-Dobla, wstanę
-To szybciutko - zaśmiałam się
-Mamo ?
-Słucham ?
-W cio mam się ublać ?
-Już coś wybrałam
-Supel - usiadła na łóżku, a ja uklęknęłam przy niej, pomogłam jej się ubrać, związałam jej włosy w kucyka i zeszłyśmy na dół. Wzięłam jakieś zabawki dla małej, kredki, kolorowanki i spakowałam wszystko do drugiej torebki. Zjadłyśmy śniadanie, przygotowałam coś na drugie, wzięłam wszystko i położyłam w przedpokoju. Założyłam małej kurteczkę, buty, szalik, czapkę, rękawiczki. Sama założyłam płaszcz, szalik, zabrałam rzeczy i wyszłyśmy z domu. Najpierw zapakowałam zabawki i torebkę do bagażnika, zapięłam Sophie w foteliku i dopiero poszłam zamknąć dom.
Na stadionie byłyśmy dość szybko, zostawiłyśmy wszystko w moim gabinecie i poszłyśmy na murawę.
-Tata !
-Sophie nie przeszkadzaj tacie - nie zdążyłam jej zatrzymać, a ta była już w ramionach Marco
-Witaj Em
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Dzisiaj z Sophie ?
-Tak, obiecałam jej plac zabaw, a wieczorem lecimy do Warszawy
-Na długo ?
-Tylko na weekend, w poniedziałek mam wizytę u lekarza
-Czyli nie będzie Cię w pracy ?
-Będę, oczywiście, że będę
-Emmo pamiętaj, że dla nas to nie problem
-Wiem wiem, ale to jest moja praca, a nie jakaś zabawa
-Z tego co wiem to jesteś w ciąży i miałaś zwolnienie lekarskie
-Dobrze dobrze - zaśmiałam się - wracamy do środka, a Wy trenujcie
-I tak mieliśmy zrobić przerwę
-Ok
-Chłopaki dzielimy się na dwa zespoły i gramy - krzyknął, a ja zabrałam Sophie i wróciłyśmy do mojego gabinetu

*****
ZAPRASZAM NA MOJEGO KOLEJNEGO BLOGA, NA KTÓRYM DZISIAJ POJAWIŁ SIĘ PROLOG. 

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 28.

~Next Day~
-Mamo mamo - Sophie próbowała mnie obudzić
-Słucham słoneczko ?
-Gdzie tata ?
-Nie wiem kochanie
-Mamo - rozpłakała się
-Cii - przytuliłam ją - nie płacz
-Ja chcie do taty
-Dobrze kochanie
-Na pewno ?
-Tak - uśmiechnęłam się sztucznie - chodź na dół, zrobimy śniadanko
-Ciocia Ania tam jest
-To pójdziemy do niej - wzięłam ją na ręce, chociaż nie powinnam i zeszłyśmy na dół
-Em oszalałaś ?! - Lewandowska zabrała ode mnie małą - siadaj do stołu
-Dziękuje - dziewczyna usiadła na przeciwko mnie, a Sophie obok niej
-Zostanę jeżeli chcesz
-Nie, wracam do pracy
-Jesteś pewna ?
-Tak
-On tam będzie
-Wiem, ale muszę odreagować
-Ok, zajmę się Sophie
-Zawiozę ją do opiekunki
-Daj spokój to dla mnie czysta przyjemność
-Dziękuje
-Em daj spokój, jesteś dla mnie jak siostra
-Ciociu
-Słucham ?
-Za miesiąc mam ulodziny
-Wiem - zaśmiała się - a które ?
-Nie wies ?
-Chyba nie pamiętam
-Czwalte
-To świetnie
-Aniu ja pójdę się ogarnąć - wstałam od stołu
-Nie tknęłaś śniadania
-Zjem na stadionie - poszłam na górę, wzięłam prysznic, ogarnęłam się i zeszłam z powrotem - na pewno sobie poradzicie ?
-Tak, spokojnie
-Dziękuje Ci jeszcze raz - przytuliłam ją
-Leć - zaśmiała się - tylko zjedz coś
-Dobrze - ubrałam się w wierzchnie ubranie, wsiadłam do swojego auta i pojechałam w strone stadionu. Na parkingu nie było jeszcze żadnego auta, ale w sumie chłopaki mają dzisiaj trening na późniejszą godzine. Zanim wysiadłam z samochodu wzięłam kilka głębokich wdechów i weszłam. Przeszłam przez wszystkie korytarze i dostałam do swojego gabinetu. Wszystko nadrabiałam w domu, więc tylko dzisiaj musiałam uzupełnić kilka dokumentów. Kończyłam uzupełniać papiery Lewandowskiego jak usłyszałam jakieś krzyki, wstałam od biurka i spojrzałam przez okno na murawę. Chłopaki się wygłupiali, tylko Marco stał z boku, ale to tylko i wyłącznie jego wina. Muszę pogadać z nim o Sophie i oddać papiery trenerowi, więc dokończyłam uzupełniać wszystko, wzięłam ten plik papierów i ruszyłam na murawę.
-Emma co Ty tu robisz ?
-Miłe powitanie trenerze - zaśmiałam się
-Daj nie będziesz dźwigała
-To i tak dla trenera
-Dziękuje, ale nie musiałaś dzisiaj przychodzić
-Nie chciałam siedzieć w domu
-Rozumiem - uśmiechnął się
-Muszę porozmawiać z Marco
-Teraz ?
-A mogę go porwać na chwilkę ?
-Nie ma problemu
-Dziękuje, poczekam w gabinecie - ruszyłam w stronę korytarza
-Marco ! Pozwól na chwile
-Tak ?
-Emma na Ciebie czeka w gabinecie
-Na prawdę ?
-Tak, idź już - za chwilkę usłyszałam pukanie do drzwi i zaraz zobaczyłam Reusa
-Hej - uśmiechnął się
-Sophie chce się z Tobą spotkać
-To wszystko ?
-Trzeba jej coś kupić na urodziny
-Przyjęcie też ?
-Możemy zrobić
-Kiedy mniej więcej ?
-Urodziny ma 19 marca to może ... - spojrzałam w kalendarz - 22 w sobotę ?
-Pasuje mi - westchnął
-To szczegóły ustalimy potem
-Mogę zabrać Sophie dzisiaj ?
-Po treningu ?
-Tak - uśmiechnął się
-Jasne, ale zadzwoń najpierw do Ani, bo ona się nią zajmuje
-Ok
-Wracaj na trening
-Em ...
-Tak ?
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, w poniedziałek mam kontrole
-Emma ja tak nie potrafię - podszedł do mnie - kocham Cię
-A ja nie potrafię zrozumieć czemu mnie okłamałeś
-Nie okłamałem Cię
-Dobrze w takim razie ukryłeś to przede mną
-Nie chciałem, żeby się denerwowała
-To się nazywa zaufanie
-Emma wiesz, że Ci ufam
-A ja Tobie już nie - odwróciłam wzrok
-Kochasz mnie ?
-Wiesz, że tak
-To daj mi szanse
-Nie potrafię
-Nie podpisałem jeszcze
-No właśnie jeszcze
-Jeżeli nie chcesz to nie podpisze
-Tu chodzi o to czego Ty chcesz
-Nie Emma jesteśmy rodziną i ja sam nie podejmę tej decyzji
-Na papierku masz tylko córkę
-A już niedługo będę miał syna i żonę
-Nie Marco
-Co nie ?
-Ślubu nie będzie
-Em nie gadaj takich głupot
-Przemyślałam to - wstałam z miejsca i stanęłam dalej od niego
-Nie przemyślałaś tego, znam Cię, byłaś i jesteś na mnie zła, dlatego podjęłaś taką decyzje
-Marco Ty mi nie ufasz, wszystkiego mi zabraniasz, myślisz, że mi pomagasz, ale tak nie jest
-Czy Ty słyszysz co mówisz ?! Kocham Cie, jestem gotowy wszystko dla Ciebie poświęcić, mamy dzieci
-To dlaczego na prawdę nie powiedziałeś mi o transferze ?
-Nie chciałem, żeby coś Wam się stało. Tobie i Nico. Wiem jakbyś zareagowała
-Wszystko zepsułeś
-Chce to naprawić
-Jest już za późno
-Nie mów tak, proszę
-Idź wreszcie na ten trening
-Pogadamy potem - opuścił mój gabinet. Zabrałam swoje rzeczy, ubrałam się i pojechałam do domu. Byłam zmęczona i nie czułam się najlepiej, no tak miałam się nie stresować.
-Jestem
-Sophie śpi
-O tej porze ?
-Dużo się działo przez te 3 godziny
-Bardzo mnie to cieszy - zaśmiałam się
-Chcesz coś do jedzenia ?
-Tak, jestem strasznie głodna - uśmiechnęłam się - sama sobie zrobię, spokojnie
-Jadłaś na stadionie ?
-Nie
-Emma - westchnęła - proszę Cię
-Najpierw pracowałam, a potem gadałam z Marco
-I co ?
-Nie chce o tym gadać
-Ok, rozumiem
-Aniu jedź do domu, nie możesz cały czas ze mną być
-Na pewno ?
-Tak
-Dobra to lecę teraz, a jakby co to będę wieczorem
-Ok - przytuliłam ją - dziękuje
-Do zobaczenia - cmoknęła mnie w policzek, zabrała rzeczy i wyszła, a ja poszłam do kuchni coś zjeść. Zrobiłam coś szybkiego i zdrowego, bo inaczej karateczka coś by mi zrobiła. To takie magiczne, że Twoja przyjaciółka czasami przeżywa Twoją ciąże bardziej niż Ty.