~Three Weeks Later~
Dzisiaj byłam umówiona z Ann na zakupy, a ponieważ Ani Lewandowskiej nie ma w Dortmundzie to idziemy same. Marco zadeklarował, że zajmie się Sophie, a Gotze podobno ma mu pomóc.
-Cześć - przytuliłam blondynkę
-Dobrze Cię widzieć
-To co idziemy ?
-Jasne - zaczęłyśmy naszą rundę po sklepach. Myślałam, że będzie sprawiało mi to przyjemność, ale od rana nie najlepiej się czułam. Chodziłyśmy po tych sklepach chyba ze trzy godziny, potem zjadłyśmy obiad i każda z nas rozeszła się w inną stronę. Ann pojechała do domu, a ja ... no właśnie ja pojechałam do lekarza. A dokładniej do kliniki ginekologicznej, miesiączka spóźnia mi się dwa tygodnie, mam mdłości i kiepsko się czuje. Po wszystkich formalnościach usiadłam na korytarzu i czekałam na swoją kolej.
-Emma Clark - usłyszałam - pani doktor czeka
-Dziękuje - weszłam do pomieszczenia, za biurkiem siedziała ładna, kobieta w średnim wieku
-Witam
-Dzień dobry
-Słucham, co panią do mnie sprowadza ?
-Wydaje mi się, że jestem w ciąży
-Pierwsza ciąża ?
-No właśnie nie, dlatego jestem prawie pewna
-Zaraz się przekonamy, zrobimy usg
-Dobrze - delikatnie się uśmiechnęłam, położyłam się, podciągnęłam koszulkę do góry, a pani doktor nalała mi chłodny żel na brzuch
-Miała pani racje, jest pani w ciąży, szósty tydzień. Gratuluje
-Na prawdę - poczułam łzy szczęścia spływające po moich policzkach
-Jeżeli pani chce to zostanę pani lekarzem prowadzącym
-Oczywiście, że chce
-Niech się pani wytrze, a ja wydrukuje pani zdjęcie
-Dziękuje - wytarłam brzuch ręcznikiem papierowym, opuściłam koszulkę i usiadłam przy biurku na przeciwko mojej pani doktor
-Zapraszam na kontrole za trzy tygodnie - wręczyła mi zdjęcie usg
-Do zobaczenia - opuściłam jej gabinet, wsiadłam do swojego samochodu, ale nie odjechałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer Ani Lewandowskiej
-Halo ?
-Ania - chlipałam ze szczęścia
-Em coś się stało ?
-Tak
-No mów, nie trzymaj mnie w niepewności - prawie krzyczała
-Jestem w ciąży - krzyknęłam szczęśliwa
-Na prawdę ? - uspokoiła się trochę
-Tak - popłakałam się na dobre
-Gratuluje - chyba też płakała - jutro wsiadam w samolot i u Ciebie będę
-Jesteś najlepsza
-Jedź do Marco i mu powiedz
-Yhmm - uśmiechnęłam się - do zobaczenia
-Paaa - rozłączyłam się, rzuciłam telefon na siedzenie pasażera, wytarłam mokre policzki i ruszyłam w drogę do domu. Dojechałam w 20 minut, wykonałam jeszcze telefon do Meli czy mogłaby zabrać Sophie, bo to na prawdę bardzo ważna sprawa, spotkałyśmy się na podjeździe.
-Mela dziękuje - przytuliłam ją
-Nie ma sprawy, ale chce wiedzieć o co chodzi - puściła mi oczko
-Powiem Ci wszytko, ale nie teraz
-Okey - ona odjechała z małą, a ja wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu
-Maaarco ! Jeeestem !
-Gdzie Ty byłaś tyle czasu i czemu Melanie zabrała Sophie ?
-Bo ja muszę Ci coś powiedzieć - uśmiechnęłam się
-Słucham ? - przytulił mnie
-Jestem w ciąży, szósty tydzień
-Będę ojcem, po raz drugi ? - podniósł mnie i obrócił
-Tak - zaśmiałam się - cieszysz się ?
-Czy się cieszę ? Jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem - trzymał mnie mocno
-Kocham Cie - pocałowałam go
-Ja Ciebie też - uklęknął, podwinął moją koszulkę do góry i całował mnie po brzuchu - Ciebie też kocham maluchu
-Marco przestań proszę - zaśmiałam się - pokazać Ci coś ?
-A co ?
-Zdjęcie usg
-Masz ?
-Mam - uśmiechnęłam się, wyjęłam z torebki zdjęcie i wręczyłam je Marco
-Poczekaj - wyjął z kieszeni telefon, zrobił zdjęcie, wstawił na swój fan page na Facebooka i podpisał "Jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi"
-Marco wariacie - przytuliłam się do niego
-Wszyscy muszą wiedzieć jaki jestem szczęśliwy
-Chłopaki Cie zabiją, że nie dowiedzieli się pierwsi
-Trudno. Teraz liczycie się tylko Wy
-My ?
-Ty, Sophie i nasz maluszek
-Trzeba powiedzieć Sophie
-Poczekajmy jeszcze trochę
-Tak myślisz ? - on nic nie powiedział, tylko pokiwał twierdząco głową. Po około 10 minutach od wstawienia zdjęcia telefony się urywały. Dzwonili wszyscy. Chłopaki z klubu, trener, rodzice, przyjaciele, znajomi, dziennikarze. Tych ostatnich Marco spławiał, a reszcie wszystko tłumaczył.
~Some Time Later - December 23~
Jestem w trzecim miesiącu ciąży, jestem bardzo szczęśliwa. Mam kochającego narzeczonego, tak właśnie narzeczonego, cudowną córkę i kolejne dziecko w drodze. Jutro nasz pierwsza wspólna Wigilia, którą spędzimy w rodzinnym domu Marco. Ze względu na mój stan, wszyscy uparli się, że nie muszę nic robić, nie działały, żadne argumenty. Reus bardzo mi pomagał, było wręcz idealnie, nie żałuje niczego. Spakowałam nam rzeczy, bo będziemy tam nocować, przygotowałam odświętne ubranie dla siebie, Sophie no i dla Marco garnitur. Korzystając z tego, że jestem sama w domu postanowiłam spakować wszystkie prezenty, a było ich na prawdę dużo, już myślałam, że nie zmieszczą się pod choinką, ale jakoś dałam rade. Zmęczona ułożyłam się wygodnie na kanapie, położyłam ręce na moim widocznym już trochę brzuszku ciążowym.
Dzisiaj byłam umówiona z Ann na zakupy, a ponieważ Ani Lewandowskiej nie ma w Dortmundzie to idziemy same. Marco zadeklarował, że zajmie się Sophie, a Gotze podobno ma mu pomóc.
-Cześć - przytuliłam blondynkę
-Dobrze Cię widzieć
-To co idziemy ?
-Jasne - zaczęłyśmy naszą rundę po sklepach. Myślałam, że będzie sprawiało mi to przyjemność, ale od rana nie najlepiej się czułam. Chodziłyśmy po tych sklepach chyba ze trzy godziny, potem zjadłyśmy obiad i każda z nas rozeszła się w inną stronę. Ann pojechała do domu, a ja ... no właśnie ja pojechałam do lekarza. A dokładniej do kliniki ginekologicznej, miesiączka spóźnia mi się dwa tygodnie, mam mdłości i kiepsko się czuje. Po wszystkich formalnościach usiadłam na korytarzu i czekałam na swoją kolej.
-Emma Clark - usłyszałam - pani doktor czeka
-Dziękuje - weszłam do pomieszczenia, za biurkiem siedziała ładna, kobieta w średnim wieku
-Witam
-Dzień dobry
-Słucham, co panią do mnie sprowadza ?
-Wydaje mi się, że jestem w ciąży
-Pierwsza ciąża ?
-No właśnie nie, dlatego jestem prawie pewna
-Zaraz się przekonamy, zrobimy usg
-Dobrze - delikatnie się uśmiechnęłam, położyłam się, podciągnęłam koszulkę do góry, a pani doktor nalała mi chłodny żel na brzuch
-Miała pani racje, jest pani w ciąży, szósty tydzień. Gratuluje
-Na prawdę - poczułam łzy szczęścia spływające po moich policzkach
-Jeżeli pani chce to zostanę pani lekarzem prowadzącym
-Oczywiście, że chce
-Niech się pani wytrze, a ja wydrukuje pani zdjęcie
-Dziękuje - wytarłam brzuch ręcznikiem papierowym, opuściłam koszulkę i usiadłam przy biurku na przeciwko mojej pani doktor
-Zapraszam na kontrole za trzy tygodnie - wręczyła mi zdjęcie usg
-Do zobaczenia - opuściłam jej gabinet, wsiadłam do swojego samochodu, ale nie odjechałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer Ani Lewandowskiej
-Halo ?
-Ania - chlipałam ze szczęścia
-Em coś się stało ?
-Tak
-No mów, nie trzymaj mnie w niepewności - prawie krzyczała
-Jestem w ciąży - krzyknęłam szczęśliwa
-Na prawdę ? - uspokoiła się trochę
-Tak - popłakałam się na dobre
-Gratuluje - chyba też płakała - jutro wsiadam w samolot i u Ciebie będę
-Jesteś najlepsza
-Jedź do Marco i mu powiedz
-Yhmm - uśmiechnęłam się - do zobaczenia
-Paaa - rozłączyłam się, rzuciłam telefon na siedzenie pasażera, wytarłam mokre policzki i ruszyłam w drogę do domu. Dojechałam w 20 minut, wykonałam jeszcze telefon do Meli czy mogłaby zabrać Sophie, bo to na prawdę bardzo ważna sprawa, spotkałyśmy się na podjeździe.
-Mela dziękuje - przytuliłam ją
-Nie ma sprawy, ale chce wiedzieć o co chodzi - puściła mi oczko
-Powiem Ci wszytko, ale nie teraz
-Okey - ona odjechała z małą, a ja wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu
-Maaarco ! Jeeestem !
-Gdzie Ty byłaś tyle czasu i czemu Melanie zabrała Sophie ?
-Bo ja muszę Ci coś powiedzieć - uśmiechnęłam się
-Słucham ? - przytulił mnie
-Jestem w ciąży, szósty tydzień
-Będę ojcem, po raz drugi ? - podniósł mnie i obrócił
-Tak - zaśmiałam się - cieszysz się ?
-Czy się cieszę ? Jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem - trzymał mnie mocno
-Kocham Cie - pocałowałam go
-Ja Ciebie też - uklęknął, podwinął moją koszulkę do góry i całował mnie po brzuchu - Ciebie też kocham maluchu
-Marco przestań proszę - zaśmiałam się - pokazać Ci coś ?
-A co ?
-Zdjęcie usg
-Masz ?
-Mam - uśmiechnęłam się, wyjęłam z torebki zdjęcie i wręczyłam je Marco
-Poczekaj - wyjął z kieszeni telefon, zrobił zdjęcie, wstawił na swój fan page na Facebooka i podpisał "Jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi"
-Marco wariacie - przytuliłam się do niego
-Wszyscy muszą wiedzieć jaki jestem szczęśliwy
-Chłopaki Cie zabiją, że nie dowiedzieli się pierwsi
-Trudno. Teraz liczycie się tylko Wy
-My ?
-Ty, Sophie i nasz maluszek
-Trzeba powiedzieć Sophie
-Poczekajmy jeszcze trochę
-Tak myślisz ? - on nic nie powiedział, tylko pokiwał twierdząco głową. Po około 10 minutach od wstawienia zdjęcia telefony się urywały. Dzwonili wszyscy. Chłopaki z klubu, trener, rodzice, przyjaciele, znajomi, dziennikarze. Tych ostatnich Marco spławiał, a reszcie wszystko tłumaczył.
~Some Time Later - December 23~
Jestem w trzecim miesiącu ciąży, jestem bardzo szczęśliwa. Mam kochającego narzeczonego, tak właśnie narzeczonego, cudowną córkę i kolejne dziecko w drodze. Jutro nasz pierwsza wspólna Wigilia, którą spędzimy w rodzinnym domu Marco. Ze względu na mój stan, wszyscy uparli się, że nie muszę nic robić, nie działały, żadne argumenty. Reus bardzo mi pomagał, było wręcz idealnie, nie żałuje niczego. Spakowałam nam rzeczy, bo będziemy tam nocować, przygotowałam odświętne ubranie dla siebie, Sophie no i dla Marco garnitur. Korzystając z tego, że jestem sama w domu postanowiłam spakować wszystkie prezenty, a było ich na prawdę dużo, już myślałam, że nie zmieszczą się pod choinką, ale jakoś dałam rade. Zmęczona ułożyłam się wygodnie na kanapie, położyłam ręce na moim widocznym już trochę brzuszku ciążowym.
-Jesteśmy - usłyszałam głos Marco
-Jestem w salonie
-Cesc mamo - przytuliła mnie moja córeczka
-Cześć kochanie - ucałowałam ją w czoło - tęskniłam za Tobą
-Ja tes, a jak dzidzia ?
-Dobrze - pociągnęłam koszulkę, a mała zaczęłam oglądać mój brzuch
-Mamo on lośnie - powiedziała z lekkim strachem w oczach
-Rośnie skarbie i będzie jeszcze większy, ale nie ma się czego bać
-Na pewnio ?
-Tak - przytuliłam ją do siebie
-Cześć kotku - Marco wszedł do salonu, schylił się nade mną i pocałował mnie w czoło - jak się czujesz ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się - od rana nic się nie zmieniło
-Mamo ! Święty Mikołaj pzyniósł plezenty
-Wiem widziałam, musieliśmy być grzeczni skoro jest ich tak dużo
-Ja zawse jestem gzecna
-Oczywiście - zaśmiałam się - pewnie jesteście głodni, podgrzeje Wam obiad
-Daj spokój, ja to zrobię, a Ty odpocznij
-Marco, ale ja nie jestem chora, tylko jestem w ciąży
-Oj kochanie, przecież wiem
-To nie marudź
-Nie marudzę - pocałował mnie w czoło - jutro jest długi dzień, prześpij się, a ja podgrzeje sobie i Sophie obiad
-Dobrze
-Chyba, że Ty też jesteś głodna ?
-Nie, spokojnie już jadłam
-To śpij dobrze - przykrył mnie kocem. Zamknęłam oczy i odpłynęłam, mój ukochany jak zwykle miał racje, potrzebowałam tego.
Obudziły mnie jakieś rozmowy, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że w salonie jest Mario. Nie chciałam im przeszkadzać, więc z powrotem zamknęłam oczy, obróciłam się na drugi bok i udawałam, że śpię. Za chwile młodszy piłkarz opuścił nasz dom.
-Wiem, że nie śpisz - blondyn szepnął mi do ucha
-Za dobrze mnie znasz - odwróciłam się do niego - gdzie mała ?
-Śpi u siebie w pokoju
-Dobrze - uśmiechnęłam się - Marco zaniesiesz rzeczy, które spakowałam ? Są w naszej sypialni
-Jasne, a potem wezmę prezenty
-Pomóc Ci ?
-Chyba żartujesz. Poradzę sobie sam
-Ok - wstałam z kanapy, poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Wzięłam do ręki gazetę, którą kupił wczoraj Reus. Przeglądałam ją na szybko, ale moją uwagę przykuły zdjęcia z naszego spaceru i artykuł.
-Jestem w salonie
-Cesc mamo - przytuliła mnie moja córeczka
-Cześć kochanie - ucałowałam ją w czoło - tęskniłam za Tobą
-Ja tes, a jak dzidzia ?
-Dobrze - pociągnęłam koszulkę, a mała zaczęłam oglądać mój brzuch
-Mamo on lośnie - powiedziała z lekkim strachem w oczach
-Rośnie skarbie i będzie jeszcze większy, ale nie ma się czego bać
-Na pewnio ?
-Tak - przytuliłam ją do siebie
-Cześć kotku - Marco wszedł do salonu, schylił się nade mną i pocałował mnie w czoło - jak się czujesz ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się - od rana nic się nie zmieniło
-Mamo ! Święty Mikołaj pzyniósł plezenty
-Wiem widziałam, musieliśmy być grzeczni skoro jest ich tak dużo
-Ja zawse jestem gzecna
-Oczywiście - zaśmiałam się - pewnie jesteście głodni, podgrzeje Wam obiad
-Daj spokój, ja to zrobię, a Ty odpocznij
-Marco, ale ja nie jestem chora, tylko jestem w ciąży
-Oj kochanie, przecież wiem
-To nie marudź
-Nie marudzę - pocałował mnie w czoło - jutro jest długi dzień, prześpij się, a ja podgrzeje sobie i Sophie obiad
-Dobrze
-Chyba, że Ty też jesteś głodna ?
-Nie, spokojnie już jadłam
-To śpij dobrze - przykrył mnie kocem. Zamknęłam oczy i odpłynęłam, mój ukochany jak zwykle miał racje, potrzebowałam tego.
Obudziły mnie jakieś rozmowy, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że w salonie jest Mario. Nie chciałam im przeszkadzać, więc z powrotem zamknęłam oczy, obróciłam się na drugi bok i udawałam, że śpię. Za chwile młodszy piłkarz opuścił nasz dom.
-Wiem, że nie śpisz - blondyn szepnął mi do ucha
-Za dobrze mnie znasz - odwróciłam się do niego - gdzie mała ?
-Śpi u siebie w pokoju
-Dobrze - uśmiechnęłam się - Marco zaniesiesz rzeczy, które spakowałam ? Są w naszej sypialni
-Jasne, a potem wezmę prezenty
-Pomóc Ci ?
-Chyba żartujesz. Poradzę sobie sam
-Ok - wstałam z kanapy, poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Wzięłam do ręki gazetę, którą kupił wczoraj Reus. Przeglądałam ją na szybko, ale moją uwagę przykuły zdjęcia z naszego spaceru i artykuł.
"GWIAZDA BORUSSII DORTMUND NA ROMANTYCZNYM SPACERZE!
W ostatnią sobotę przed Świętami Bożego Narodzenia piłkarz Borussii Dortmund
Marco Reus (24 l.) został przyłapany na spacerze ze swoją ciężarną narzeczoną
Emmą Clark (23 l.). Piłkarz obejmował ukochaną przez cały spacer i nie
szczędził jej czułości. Para wydawała się szczęśliwa i zadowolona z faktu, że
za niespełna pół roku przywitają na świecie swoje drugie dziecko. Życzymy
szczęścia pięknej parze"
-Co czytasz ? - chłopak przytulił się do moich pleców i położył głowę na moim
ramieniu-Uroczy artykuł
-Czytałem go już - cmoknął mnie w policzek
-Zaniosłeś już wszystko ?
-Tak - uśmiechnął się - myślałem, że się nie zmieści
-No ciekawe kto kupił tyle prezentów
-No ciekawe - patrzył na mnie
-Tak ja - powiedziałam sarkastycznie
-Nie denerwuj się - zaśmiał się - dobra ja tyle kupiłem
-Ciesze się, że się rozumiemy
-Przygotowałaś mi garnitur, dziękuje
-Nie ma za co - uśmiechnęłam się - skoro nic innego nie mogę robić
-Trener powiedział, że możesz mieć tydzień dłuższy urlop
-No tak i co jeszcze. Marco to, że jestem w ciąży nie znaczy, że nie mogę pracować, a po za tym to dopiero 3 miesiąc
-Martwię się o Was, to źle ?
-Nie, ale też nie przesadzaj
-Yhmm - westchnął - zobaczę czy mała śpi
-Ok - odpuściłam, sprzątnęłam kubek, odłożyłam gazetę i zobaczyłam, że jest już po 18, zrobiłam szybką kolacje, a za chwilkę na dole pojawili się moi kochani - siadajcie zrobiłam kolacje
-Mamo a gdzie są plezenty ?
-Tata zaniósł je do samochodu, bo musimy zawieźć je do babci.
-Mikołaj ma tyle spraw, że przywiózł je do nas, a nie do babci - dodał Marco
-Lozumiem - uśmiechnęła się i zaczęła jeść kanapki z Nutellą
-Ty nie jesz ? - spytał blondyn
-Nie jestem głodna
-Em coś się stało, źle się czujesz ?
-Nie - zaśmiałam się - zjem potem
-Yhmm
-Dobra zjem teraz - zjadłam dwie kanapki, popiłam herbatą. Sophie poszła obejrzeć bajkę, a ja zabrałam się za sprzątanie
-Ja posprzątam
-Ja to zrobię, a Ty wykąp małą
-No tak, Ty nie możesz dźwigać
-Ona nie jest ciężka
-Em nie kłóćmy się
-Przesadzasz
-Nie prawda
-Nie rób tego, nie rób tam tego, nie dźwigaj, odpocznij, ja to zrobię - wkurzyłam się - nie jestem małym dzieckiem, które trzeba niańczyć, to nie jest moja pierwsza ciąża, wiem co mogę, a czego nie
-To, że Ci pomagam jak mogę, staram się, zaniedbuje kolegów to dla Ciebie nic ?!
-Ja Ci kazałam wracać do domu od razu po treningach ?! Sam tak zdecydowałeś, nie zwalaj winy na mnie
-Gdybyś nie była w ciąży to bym się tak nie starał
-No jasne, bo to ja sama zrobiłam sobie dziecko
-Tego nie powiedziałem
-Śpisz w gościnnym i w ogóle odpuść sobie, mam Cię dość - zabrałam Sophie na górę, wykąpałam ją, przeczytała bajkę i położyłam spać. Sama wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę, zamknęłam drzwi do sypialni i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon do ręki, weszłam w wiadomości i napisałam do Ani.
"Pokłóciłam się z Marco ;/ znowu"
"Nie przejmuj się :* o co poszło ?"
"O moją ciąże. On chyba nie chce tego dziecka"
"Przestań ! To oczywiste, że chce, tylko się martwi"
"Jasne -,-"
"Pogadać z nim ?"
"Nie dziękuje :*"
"Nie ma sprawy <3 połóż się spać, odpocznij. Jutro wszystko sobie
wyjaśnicie"
"Dzięki :* dobranoc"
"Dobranoc :*"
Odłożyłam telefon na szafkę nocną, zgasiłam światło i zasnęłam.
*****
NIESPODZIANKA !!! :D Mam nadzieje, że Wam się podoba, starałam się, żeby wyszło jak najlepiej i chyba bardzo źle nie jest ... pozdrawiam