piątek, 31 października 2014

Rozdział 54.

~Two Weeks Later~
No niestety każdy wyjazd kiedyś się kończy i trzeba wrócić do rzeczywistości. Nie powiem, bo cieszyłam się, że wracam do dzieci, do domu, ale z drugiej strony tak strasznie mi się tam podobało. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tam pojedziemy, może z dziećmi. Jak na razie od tygodnia jesteśmy w domu, chociaż nie mogłam się na początku do tego przyzwyczaić. Marco codziennie ma treningi, Sophie chodzi do przedszkola, a ja siedzę w domu z Nico. Mój kochany maluszek rośnie jak na drożdżach i już jest taki cudowny.
Spałam spokojnie w ramionach mojego męża, ale mój syn się obudził. Powoli się obudziłam i wstałam, a kątem oka zerknęłam na zegarek. Pobudka przed 6 rano to moje marzenie. Poszłam szybko do pokoju naszego syna i wyjęłam go z łóżeczka. Usiadłam na fotelu i nakarmiłam go, a potem przewinęłam. Miałam nadzieje, że chłopiec jeszcze na chwile zaśnie, ale niestety nie chciał już spać.
-Nie zaśniesz jeszcze na chwileczkę skarbeczku ?
Maluch zaczął się uśmiechać i gaworzyć, a ja zaśmiałam się na ten widok. Wyjęłam z szafy ubranko dla niego, a potem położyłam go na przewijaku i go przebrałem. Wzięłam go z powrotem na ręce i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku do szklanki i szybko ją opróżniłam
-Też masz ochotę ? - spojrzałam na zaciekawionego Nico - to jeszcze nie teraz kochany mój
-Mamo - usłyszałam i odwróciłam się
-Sophie co się stało ?
-Nie mogłam spać
-To zrobię Ci śniadanko
-Poproszę
-Możesz mi przyprowadzić wózek z przedpokoju ?
-Tak - uśmiechnęła się - a będę mogła powozić Nico ?
-Oczywiście
-Już idę - zniknęła z pola mojego widzenia, a zaraz wróciła powoli pchając wózek. Ja włożyłam do niego Nico i trochę opuściłam jej jeszcze rączkę
-Tylko ostrożnie i nie hałasuj
-Dobrze mamo
Dziewczynka zaczęła zajmować się bratem, a ja szybko przygotowałam dla nas śniadanie. Postawiłam wszystko na stole, zrobiłam jeszcze herbatę dla dziewczynki i kawę dla siebie i Marco.
-Sophie śniadanie !
-Idę - weszła, postawiła wózek i usiadłam na krześle - Nico zasnął
-To dobrze - uśmiechnęłam się - pójdę obudzić tatę
-A mogę już jeść ?
-Pewnie, zjadaj
Wspiełam się po schodach na górę i weszłam do naszej sypialni. Usiadłam na łożku po stronie mojego męża i delikatnie go pocałowałam, a on się uśmiechnął
-Kochanie zrobiłam śniadanie
-Mhm - przewrócił się na drugi bok
-Marcoo - przytuliłam go - wstawaj kochanie
-Jeszcze 5 minutek
-Kawa wystygnie
-Kawa ? - mruknął
-Tak - zaśmiałam się
-Zaraz zejdę
-Lepiej, żebyś zrobił to szybko - pocałowałam go jeszcze raz i wstałam z łóżka
-Tak jest żono
Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Usiadłam obok Sophie przy stole i zabrałam się za jedzenie
-Mamusiu kto mnie dzisiaj zaprowadzi do przedszkola ?
-Chyba ja z Nico, może tak być ?
-Może, a tata ma dzisiaj trening ?
-Ma, ale dzisiaj trochę na późniejszą godzinę
-Szkoda
-Innym razem z nim pójdziesz
-W piątek ?
-Zobaczymy
-Dzień dobry - dołączył do nas piłkarz
-Cześć tato
-Mogę ? - wskazał na miejsce na przeciwko dziewczynki
-Tak - słodziutko się uśmiechnęła - mogę jechać kiedyś z Tobą na trening ?
-Kiedyś na pewno, ale na razie chodzisz do przedszkola
-No, ale mogę czasami nie chodzić
-Skarbie rozmawialiśmy już o tym
-Nie lubię tam chodzić
-Teraz tak mówisz, a przecież wracasz zadowolona - zabrałam głos
-Tylko czasami
-Nie wymyślaj już proszę
-No dobrze
-Śpi Nico ?
-Tak, ja go położyłam - pochwaliła się blondyneczka
-To dobrze, że pomagasz mamie
-Staram się
-Kochanie za miesiąc gramy w Warszawie z Polską mecz
-Wiem
-Będziecie ?
-Oczywiście, a Ty będziesz grał ?
-Mam nadzieje, że tak
-Tatusiu będziesz grał przeciwko wujkom ?
-Przeciwko wujkowi Robertowi i Łukaszowi
-A wujek Kuba ?
-Kuba raczej nie będzie grał
-Szkoda
-No niestety - skrzywił się
Dokończyliśmy śniadanie, Reus poszedł się ubrać i przy okazji pomóc Sophie, a ja sprzątnęłam. Gdzieś tak po 8 wyszłam z Nico i Sophie z domu i we trójkę ruszyliśmy w stronę przedszkola. Jedną ręką pchałam wózek, a drugą ręką trzymałam rączkę mojej córki
-A kto mnie odbierze ?
-Pewnie ja skarbie
-Czemu nie tata ?
-Chcesz, żeby tata Cię odebrał ?
-Tak
-Dobrze to zobaczymy - pocałowałam ją w czoło
-Niech będzie
Odprowadziłam ją, porozmawiałam chwile z jej wychowawczynią, a potem wyszliśmy. Nico powoli był już marudny i nie spał, więc pewnie był głodny. Jak najszybciej wróciłam do domu, po drodze mijając natrętnych paparazzi, którzy robili mi zdjęcia. Trochę bardziej zakryłam syna i przyspieszyłam. Jak na połowe września to było ciepło i oby zostało tak jak najdłużej.
Weszłam na naszą posesje, a zaraz potem do domu, wyjęłam wózka Nico i weszłam dalej.
-Jesteśmy !
-Chodź do salonu, mamy gościa
-Idę - zaśmiałam się - Mela ? Cześć
-Hej - przytuliła mnie - dawno Was nie widziałam
-Och to prawda
-Kochanie weźmiesz go
-Pewnie daj - przejął ode mnie małego
-Zaraz to nakarmię, ale pójdę do łazienki i umyje ręce
-W porządku
Podczas tego krótkiego spaceru jakoś dziwnie ubrudzilam sobie ręce, musiałam czegoś dotknąć, albo raczka była jakaś brudna. Umyłam je waniliowym mydłem i wytarłam w szary ręczniczek.
-Chcesz coś do picia ? - uśmiechnęłam się do dziewczyny
-Marco się już mną zajął
-To dobrze - usiadłam obok niego i wzięłam na ręce syna
-Nie będzie Ci przeszkadzało jak go nakarmię ?
-Nie no co Ty
Posłałam jej uśmiech w ramach podziękowania i zajęłam się karmieniem mojego głodomorka
-Co Cię do nas sprowadza ?
-Może porwe Wam dzisiaj dzieci ?
-Och to miło z Twojej strony, ale nie chcemy Cię tak wykorzystywać
-To będzie dla mnie przyjemność, mogę odebrać Sophie z przedszkola razem z Nico i gdzieś je zabiorę
-Brzmi miło - stwierdził mój mąż
-Na pewno ? - chciałam się upewnić - w sumie musimy zrobić zakupy, a bez dzieci będzie łatwiej
-No widzisz
-To może umówmy się pod stadionem o 14, bo kończę trening
-O akurat Nico będzie najedzony i będzie się zbliżała pora jego spania
-Czyli moge zabrać Wam dzieci na 2 godzinki
-Jeżeli chcesz to proszę bardzo
-Super - uśmiechnęła się - to będę leciała, nie chce Wam przeszkadzać
-Nie przeszkadzasz
-I tak widzimy się potem
-Do zobaczenia - nachyliła się nade mną i pocałowała mnie w policzek
-Paa
-Odprowadzę Cię - Marco podniósł się z miejsca
Dokończyłam karmić malucha i położyłam go na kanapie. Zdjęłam z niej poduszki i ułożyłam je na podłodze.
-To będziemy mieli dwie godziny dla siebie - przytulił mnie
-Przyniesiesz mi kocyk z wózka
-Yhmm - pocałował mnie w czoło
-Dziękuje
-Kochanie dla Ciebie wszystko
-Miło to słyszeć
-Wiem
-Ależ Ty jesteś zabawny
-Uznam to za komplement żono - podał mi kocyk, a ja przykryłam nim chłopca
-Mam teraz dwóch przystojniaków w domu
-Nie lubię się z Tobą dzielić - pomógł mi wstać i przyciągnął mnie do siebie
-Jesteś zazdrosny o dzieci ?
-Jestem zazdrosny o wszystko
-Och to niedobrze
-Nie narzekam - pocałował mnie
-Nie daje Ci powodów do zazdrości
-Masz szczęście
-A Ty masz wszystko na trening ?
-Mam dopiero za półtorej godziny
-Tak się tylko mówi
Marco zajmował się Nico, a ja w tym czasie przygotowałam obiad, bo potem mogę nie mieć czasu i jakoś ogarnęłam dom. Wstawiłam też pranie, bo coś tam się uzbierało
-Kochanie ja już lecę
-Dobrze
-Widzimy się o 14
-Możliwe, że będziemy wcześniej
-Chcesz zobaczyć jak trenujemy ?
-Może - puściłam mu oczko
-Okej
-No idź już, bo się spóźnisz
-Kocham Was, pa !
-My Ciebie też - zaśmiałam się - paa !
No i zostaliśmy sami, zeszłam do Nico, który leżał sobie w wózeczku i oglądał zawieszki. Poszłam z nim do kuchni, postawiłam na środku stołu leżaczek do bujania i tam włożyłam malucha. Mojemu synkowi bardzo podobało się to, że leżał w leżaczku, a ja w tym czasie miałam czas, żeby zrobić listę zakupów. Niestety jak nie patrzyłam na niego to się zdenerwował i zaczął płakać
-No i po co płaczesz synku - pogłaskałam go po policzku - przecież jestem tutaj skarbie. Nie ma co płakać
Udało się, mały znowu zaczął się uśmiechać. On to dopiero lubi być w centum uwagi, ma to chyba po ojcu. Jak skończyłam do zabrałam go do salonu, położyłam go na miękkim kocu na podłodze, a on próbował przekręć się na brzuch. Zrobiłam mu kilka zdjeć, a potem zlitowałam się nad nim i mu pomogłam, bo już prawie płakał. Jak on szybko rośnie, zanim się obejrzę, a już będzie dużym chłopcem. Maluch podpierał się na przedramionach i przyglądał mi się, a ja robiłam do niego głupie miny.
Przed trzynastą zaczęłam się zbierać, spakowałam najważniejsze rzeczy chłopca, włożyłam go do wózka, przykryłam i wyszliśmy z domu. Droga na SIP zajęła nam nie dużo ponad 20 minut, pokazałam ochroniarzowi przepustkę i weszłam dalej. Nico leżał spokojnie w wózku, więc miałam pewność, że nikt nas nie usłyszy. Powoli dotarłam na murawę i podeszłam do trenera
-Dzień dobry
-Witaj Em, dobrze Cię widzieć
-Dziękuje bardzo
-Widzę, że maluch szybko rośnie
-Oj tak - uśmiechnęłam się
-Podobny do Ciebie
-Przynajmniej on - zażartowałam
Piłkarze zobaczyli nas dopiero po chwili i wszyscy podbiegli. Marco przywitał mnie namiętnym całusem, a potem stanął za mną i mnie objął, a reszta zaglądała do wózka
-Mój chrześniak już sporo urósł
-Ostatnio go widziałeś
-Jak z nim zajmowaliśmy to tego nie widzieliśmy, ale teraz widzę, że urósł
-No tak już jest
-Nico jest bardziej podobny do Em - stwierdził Mats
-Na szczęście - uśmiechnęłam się
-Chłopaki koniec treningu, ale jeszcze po sobie posprzątajcie
-Tak jest - posłusznie poszli ogarnąć
-Trenerze ja chciałabym wrócić do pracy jakoś po nowym roku
-Jeżeli tego chcesz
-Znajdzie się jeszcze dla mnie jakieś miejsce ?
-Oczywiście, że tak
-Dziękuje
Pożegnałam się z mężczyzną i poszłam pod szatnie. Kilkanaście minut później opuścił ją mój mąż, złapał mnie za rękę i razem opuściliśmy stadion. Przed nim czekała już na nas siostra blondyna, podeszliśmy do niej i ją uściskaliśmy
-Na pewno chcesz się nimi zając ?
-Oczywiście
-To widzimy się za dwie godziny
-Tak, do zobaczenia
We dwójkę wsiedliśmy do naszego, a raczej jego auta i ruszyliśmy w stronę marketu. Udało nam się szybko dojechać i zaparkować w dobrym miejscu. Piłkarz wziął koszyk, a ja z kieszeni w torbie wyjęłam listę zakupów. Chodziliśmy tak między regałami i trochę sobie żartowaliśmy. Dokładnie jak kiedyś
-Marco ! - odwróciliśmy się automatycznie
-Kate ? - zdziwił się - dawno się nie widzieliśmy
-Już ponad pięć lat
-Dobrze Cię spotkać - przytulił ją - co słychać ?
-W porządku, nie dawno wróciłam do Dortmundu
-Nie przedstawisz mnie ? - wtrąciłam, bo zdecydowanie o mnie zapomniał
-Oczywiście - wyglądał na lekko zakłopotanego - Kate to jest Emma, Emma to jest Kate
-Hej - zaśmiała się podając mi dłoń
-Cześć - uśmiechnęłam się
-Od dawna się spotykacie ?
-Ponad pięć lat - posłałam jej mordercze spojrzenie
-W sierpniu wzięliśmy ślub - czy on właśnie spojrzał na nią przepraszająco ?!
-Och to gratulacje
-Dziękujemy, przepraszam, ale trochę się śpieszymy
-Mam nadzieje do zobaczenia
-Pewnie, może wymienimy się numerami ?
-Jasne - podała Marco wizytówkę, a on wpisał jej do białego Samsunga swój numer - paa
-Cześć - pomachał jej i odwrócił się w moją stronę
-Kto to był ?
-Moja była dziewczyna
-Nigdy mi o niej nie wspominałeś
-Rozstaliśmy się zanim Cię poznałem
-Tego samego roku ?
-Tak
-Kiedy ?
-Na początku kwietnia
-Ahaa - uśmiechnęłam się sztucznie - pośpieszmy się

3 komentarze:

  1. OBSTAWIAM,ŻE KATE NAMIESZA I TO NIE MAŁO TĘSKNIŁAM ZA TWOIMI BLOGAMI, A TERAZ LECĘ NA RESZTĘ. POZDRAWIAM I CZEKAM NA NEXTA

    OdpowiedzUsuń
  2. nioo i pewnie Kate sporo namiesza... xd ughh. -,- zazdrosna Emma! ^^ super rozdział, czekam na nn. ;3

    OdpowiedzUsuń