Na szczęście nastąpił już kwiecień. Jest ciepło, słońce świeci, a ja uwielbiam wiosnę i czuje sie cudownie. Obudziłam się z samego rana, mój synek coraz dłużej śpi w nocy, więc nie wstaje do niego po kilka razy. Po drugiej stronie łóżka o dziwo nie było mojego męża, więc szybko poderwałam się z łóżka, założyłam sweter i zeszłam na dół.
-Marco - zawołałam
Nic. Zero odpowiedzi
Poszłam do kuchni, gdzie znalazłam śniadanie i świeżą kawę, a obok krótki liścik na kartce wyrwanej z notesu.
"Poszedłem zaprowadzić Nico do żłobka i Sophie do przedszkola. Kocham Cię. M."
Przez chwile się musiałam zastanowić czy on nie ma przypadkiem treningu, ale przypomniało mi się, że ma, ale dopiero na 10, więc zdąży wrócić. Szybko zjadłam przygotowany przez niego posiłek, wypiłam kawę i poszłam na górę. Wykąpałam się w kilka minut, wyszłam z kabiny i od razu założyłam bieliznę. Wysuszyłam włosy, zrobiłam make - up i poszłam do garderoby. Założyłam czarną, wąską spódnice przed kolano, białą bluzkę na grubych ramiączkach z baskinką, cieliste rajstopy i czarne, wysokie szpilki. Wzięłam do tego białą torbę Celine, którą dostałam od męża i jakąś biżuterie. Zeszłam na dół, gdzie przygotowałam sobie lunchbox i włożyłam go to torebki razem z butelką wody mineralnej.
-Jestem ! - usłyszałam
-Cześć - weszłam do przedpokoju i pocałowałam go szybko w usta
-Hej - uśmiechnął się - wyglądasz niesamowicie
-Normalnie - przewróciłam oczami - jedziemy razem ?
-Pewnie, o której kończysz ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - mam sporo roboty
-To najwyżej wrócę z Mario
-Albo weźmiesz auto i wrócisz po mnie - zaśmiałam się
-Tak też możemy zrobić
-Lewy ma urlop jeszcze, prawda ?
-Tak
-Biedak
-Czemu ?
-Od ponad tygodnia jest na urlopie, a Anka jeszcze nie urodziła
-No tak, ale było zagrożenie
-Wiem wiem
-Ile ona jest po terminie ?
-Tylko kilka dni
-Ty urodziłaś w terminie - pocałował mnie w dłoń
-To prawda - zachichotałam
-Gotowa ? Lecimy ?
-Tak, już tak
-To chodźmy
-Moim czy Twoim ?
-Moim - przewrócił oczami
-Może jednak moim ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Bo ? - zaśmiał się
-Bo mój kochany mąż kupił mi nowy samochód - podeszłam blisko niego - i bardzo mi się podoba
-Cieszę się - pocałował mnie - ale i tak jedziemy moim
-Gdybyśmy mieli więcej czasu to bym podyskutowała - puściłam mu oczko
Przeszliśmy do garażu, gdzie wsiedliśmy do auta mojego męża i pojechaliśmy w miejsce naszej pracy. Przez większość czasu blondyn trzymał mnie za rękę, a ja patrzyłam za widoki za oknem.
-Kotku
-Hmm ?
-Pytałem czy dzieci odbieramy razem ?
-Nie wiem. Jeżeli faktycznie wyjdziesz wcześniej to możesz zgarnąć chociaż Nico
-Wiesz, że dzisiaj nawet nie płakał jak go odprowadzałam
-Och - wyrwało mi się - przyzwyczaił się już
-W końcu już od jakiegoś czasu tam jest
-No tak, ale teraz chodzi regularnie i czasem wpadał w histerie
-Z dnia na dzień jest coraz lepiej
-Korki ? - zdziwiłam się
-Cholera - warknął
-To dziwne o tej porze
-Spóźnimy się na pewno - spojrzał na zegarek
-Pojedź bocznymi
-Nie mam, gdzie skręcić tutaj - rozejrzał się - tutaj bokami wyjdzie dużo dużej
-Jedź tędy - wskazałam
-Musiałbym się wrócić
-To zawróć - westchnęłam - i pojedziemy na około
-Dobra, ale zadzwoń do trenera
-Jasne - wyjęłam z torby telefon
Szybko wyszukałam numer do Jurgena i czekałam aż odbierze.
-Halo ?
-Dzień dobry trenerze
-Dzień dobry Emmo
-Mamy problem z Marco - westchnęłam - są straszne korki i spóźnimy się
-Tobie mogę odpuścić, ale jemu nie - zaśmiał się - mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę
-Tak - również się zaśmiałam - ale jedziemy razem, więc ...
-Rozumiem - przerwał mi - mam nadzieje, że będziecie jak najszybciej
-Postaramy się
-Do zobaczenia
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
Spojrzałam na mojego męża, który coraz bardziej się denerwował.
-Ile mamy czasu ? - spytał zamykając oczy
-Trening zaczyna się za niecałe pół godziny
-Nie zdążę
-Zastanówmy się co możemy zrobić
-Mam pewien pomysł - otworzył oczy i spojrzał na mnie
-Jaki ?
-Przebiorę się z tyłu i pobiegnę na stadion
-Marco - warknęłam - oszalałeś
-To nie jest daleko, zrobię sobie rozgrzewkę. Przecież normalnie biegam dużo więcej
-Dobra - westchnęłam - zamieniamy się
-Dasz radę w tych szpilkach - przyjrzał mi się
-Boisz się o mnie czy o samochód ?
-O samochód oczywiście
-Wracać też będziesz biegnąc - zażartowałam
-Dla Ciebie wszystko - pocałował mnie
-Pośpiesz się
Zamieniliśmy się miejscami, blondyn przebrał się z tyłu i pobiegł. Oczywiście zostawił mi torbę, bo wtedy już na pewno by nie zdążył. Ja stałam w korku jeszcze dobre czterdzieści minut, aż wreszcie coś się ruszyło. Jak dotarłam do pracy to wszyscy już trenowali. Zostawiłam rzeczy w swoim gabinecie i poszłam na murawę, jednak nie wchodziłam za daleko ze względu na moje szpilki.
-Jestem już trenerze - dzień dobry
-Dzień dobry - uśmiechnął się - jednak Marco się nie spóźnił
-Tak - zaśmiałam się - ale jakby jechał ze mną to miałby spore opóźnienia
-Wiadomo już co było powodem korków ?
-Wypadek - westchnęłam - jakiś motocyklista
-To przykre - skrzywił się - na prawdę przykre
-Chyba zmarł, bo wydawało mi się, że widziałam ciało w czarnym worku
-Tylu młodych ludzi teraz umiera
-To prawda, a teraz lecę pracować
-Powodzenia
-Dzięki
Wróciłam do swojego gabinetu, zaparzyłam sobie zieloną herbatę i zasiadłam do papierów. Było tego tak dużo, że nie wiedziałam czym mam się zająć w pierwszej kolejności. Chciałam nawet losować, ale się powstrzymałam. Na początku zabrałam się za wpisywanie niektórych informacji do komputera, ale zajęło mi to więcej czasu niż się spodziewałam. Sterta papierów, która leżała na moim biurku wcale się nie zmniejszała, a niektóre z nich musiałam jeszcze wpiąć do odpowiednich segregatorów. Robiłam to dokładnie, ale w miarę szybko, bo nie za bardzo uśmiechało mi się siedzenie tu do wieczora. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, więc od
odłożyłam wszystko co miałam w rękach i wyprostowałam się na fotelu.
-Proszę
-To ja - moim oczom ukazał się Reus
-Co tam ?
-Gdzie jest moja torba treningowa ?
-Tam - wskazałam palcem na kanapę - skończyliście już ?
-Nie, mamy chwile przerwy, a tutaj mam wodę
-Okej - uśmiechnęłam się
-A jak Tobie idzie ?
-Jak widzisz - westchnęłam - tona papierów, która wcale nie znika
-Zanim się obejrzysz to już skończysz
-Chciałabym
-Przynieść Ci coś do zjedzenia ? - zapytał niespodziewanie
-Mam lunchbox'a w torbie
-W porządku - uśmiechnął się delikatnie
-Leć, bo stracisz przerwę
-Wpadnę potem
-Ok - zaśmiałam się
Mój mąż wyszedł z pomieszczenia, a ja wróciłam do pracy. Bardzo powoli cała sterta się zmniejszała i miałam większy porządek. W między czasie zjadłam wcześniej przygotowany posiłek, włożyłam wszystkie niepotrzebne segregatory do szafy. Marco oczywiście skończył wcześnie, więc dałam mu kluczyki od auta i pojechał po dzieci albo po dziecko. Sama nie wiem.
Udało mi się skończyć wszystko jakoś przed 15, szybko się zebrałam i wyszłam ze stadionu. Czekał już na mnie blondyn, którego prosiłam, żeby po mnie przyjechał.
-Hej - pocałował go i odwróciłam się do tyłu, gdzie spał nasz syn
-Cześć - uśmiechnął się
-Od dawna śpi ?
-Zasnął zanim wyszliśmy z domu
-Rozumiem, to jedźmy po Sophie
-Moja mama ją odebrała
-Twoja mama ? - zdziwiłam się
-Przyjechała do Dortmundu
-Szkoda, że nas nie uprzedziła - westchnęłam - zrobiłabym wcześniej jakiś obiad
-Zabrała Sophie do zoo, mają jeszcze iść na plac zabaw i pewnie do wesołego miasteczka, więc zdążysz
-To dobrze - zaśmiałam się
-Wszystko udało Ci się skończyć ?
-Tak, na szczęście tak
-Czyli nie będziesz pracowała wieczorem ?
-Nie - pokręciłam przecząco głową - jestem cała Twoja jak dzieci pójdą spać
-Trzeba je zmęczyć - wybuchł śmiechem - to szybciej padną
-A co takiego masz w planach, że chcesz mieć mnie tylko dla siebie ?
-Zobaczysz - puścił mi oczko
-Mam nadzieje, że to jest przyjemne
-Bardzo przyjemne - uśmiechnął się szeroko - spodoba Ci się
-Nie wątpię - oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy
Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu. Weszłam szybko i się rozebrałam, a mój ukochany przeszedł z naszym synem. Delikatnie wyjęłam go z nosidełka, rozebrałam z ciepłych ubrań i ruszyłam na górę. Włożyłam go do łóżeczka, włączyłam nianie elektroniczną i zeszłam na dół. Od razu udałam się do kuchni, założyłam fartuch, żeby się nie pobrudzić i zabrałam się za robienie obiadu.
-Pomóc Ci coś ?
-Nakryj do stołu
-Dobrze
-Twoja mama u nas nocuje ?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - a co ?
-Musiałabym jej pościelić w sypialni gościnnej
-Mamy jeszcze dużo czasu - westchnął
-Wiem
Zanim moja teściowa ze swoją wnuczką wróciły do domu zdążyłam zrobić obiad, nakarmić mojego synka, który sie obudził.
-Sophie padnie spać jak wrócą - zaśmiałam się patrząc na zegarek
-Możliwe - przytaknął
Nagle dostałam sms, więc posadziłam Nico mojemu mężowi na kolanach i szybko wzięłam do ręki telefon. Wiadomość była od Roberta i jak tylko ją przeczytałam to uśmiechnęłam się szeroko.
"Wiktoria Lewandowska. 23.04.2015, 16:02, 2864g, 53cm."
-Ania urodziła - podałam telefon mojemu mężowi-Wykrakaliśmy - uśmiechnął się
-Śliczna jest - jeszcze raz spojrzałam na wiadomość, gdzie do tych informacji dołączone było zdjęcie ich małej córeczki
-Podoba do Roberta
-Moim zdaniem jest podoba do ich obojga
-Może się nie znam - puścił mi oczko
-Odpisze mi - szybko wystukałam wiadomość zwrotną
"Jest śliczna ! Gratulacje !"
-Jesteśmy '! - usłyszeliśmy, a zaraz do salonu wpadła moja córka-Cześć malutki - od razu podeszła do Nico, który po swojemu się z nią witał
-Dzień dobry mamo - uśmiechnęłam się podchodząc do teściowej - co za niespodzianka
-Mam nadzieje, że Ci nie przeszkadza mój przyjazd - przytuliła mnie
-Oczywiście, że nie - zaprzeczyłam - zaraz podam obiad
Poszłam do kuchni, ale kątem oka widziałam jak również Marco wita się ze swoją mamą. Szybko podałam obiad, postawiłam na stole, każdą porcje i zawołałam ich
-Chodź do mamusi - wzięłam na ręce mojego syna i włożyłam go do krzesełka, podałam mu też jakieś zabawki i zabrałam się za jedzenie
-Nocujesz u nas mamo ?
-Nie dziękuje, już umówiłam się z Melą
-Na pewno ? - wolałam się upewnić
-Tak, dziękuje Wam bardzo
-Czemu nie zabrałaś ze sobą taty ? - spytał blondyn
-Przyjechałam tylko na dzisiaj, a jutro już jadę, więc nie było sensu
-A co tak nagle ?
-Jakoś tak mnie naszło - zaśmiała się - od czasu do czasu trzeba odwiedzić dzieci i wnuki
-Bardzo się cieszymy, że nas odwiedziłaś babciu - powiedziała dziewczynka
-Miło mi kochanie - pogłaskała ją po główce
Po obiedzie posiedzieliśmy chwile na dworze, a następnie mój mąż pojechał odwiedź mamę do swojej siostry. Ja w tym czasie trochę ogarnęłam po obiedzie i robiłam zdjęcia córce, która skakała na trampolinie.
*****
Przyznam szczerze, że planuje niedługo zakończyć historie Emmy i Marco. Planuje jeszcze ok. 12 rozdziałów (75 będzie ostatni) chyba, że dopisze mi wena to pomęczycie się ze mną jeszcze przez 17 rozdziałów (wtedy 80 będzie ostatni). Z jednej strony to jeszcze sporo, ale będę starała się to zakończyć przed wakacjami.
Zapraszam na trwające nadal blog:
A już niedługo odsłona kolejnego bloga. Cieszycie się ?