środa, 25 marca 2015

Rozdział 62.

~New Year's Eve~
Święta jak to święta bardzo szybko minęły i dzisiaj jest już sylwester. Od rana szykowałam jakieś pyszności do zjedzenia, bo nie chciałam wykorzystywać Ani. Dzieciaki poleciały z moimi rodzicami do Warszawy, a wracają dopiero w niedziele 4 marca. A Marco jak to Marco stara się mi pomóc, ale chyba wole jak mi nie przeszkadza.
-Em skarbie - wszedł do kuchni
-Tak ?
-Gdzie jest ta lista zakupów ?
-Tutaj - wzięłam z blatu kartkę papieru i mu podałam - a jedziesz już ?
-Chyba tak, teraz będzie najlepiej
-Okej - westchnęłam - to ja w tym czasie posprzątam
-Wszystko jest już gotowe ? Czy będziesz kończyła potem ?
-Nie mama kilku składników, więc dokończę jak Ty wrócisz
-W porządku - pocałował mnie w czoło - będę niedługo
-Do zobaczenia - posłałam mu uśmiech
Widziałam przez okno w kuchni jak mój ukochany wyjeżdża z mojej posesji i jak tylko zamknęła się za nim brama to poszłam na górę. Wzięłam odkurzacz i jakieś duperele do sprzątania, a następnie zeszłam na dół. Posprzątałam w dolnej łazience, przedpokoju, salonie, jadalni, a kuchnie na razie zostawiłam, bo przecież jeszcze zdążę tam troche nagrodzić. Choinka, która ma honorowe miejsce w naszym salonie trzyma się jeszcze dobrze, na szczęście nic się z niej nie sypie, więc mam pewność, że do wieczora wszystko będzie dobrze utrzymane. Odstawiłam odkurzacz w miejsce, gdzie nie będzie na razie przeszkadzał i poszłam z powrotem do kuchni. Ciasto marchewkowe akurat się piekło, ale na moje oko za kilka minut będę musiała je już wyjąć z piekarnika.
Po niecałych dwóch godzinach sprzątania, ogarniania dół był gotowy na przybycie gości. Przygotowałam również wszystkie potrzebne naczynia, stół z jadalni wylądował w salonie, gdzie wszystko stało.
-Jestem - usłyszałam
-Pomóc Ci ? - weszłam do przedpokoju
-Nie trzeba - wziął wszystkie reklamówki i minął mnie
-Kupiłeś wszystko ? - poczłapałam za nim do kuchni
-Tak - uśmiechnął się
-To świetnie
-Widzę, że nie nudziłaś się jak mnie nie było
-Ani trochę - westchnęłam
-To może odpocznij
-Mam jeszcze kilka rzeczy do przygotowania
-Bardzo chętnie Ci pomogę
-W takim razie rozpakuj zakupy
-Oczywiście - zaśmiał się
-Co ?
-Nic nie mówię - przewrócił oczami
-No, ale z czego się śmiejesz ?
-Tak po prostu, a co nie mogę ?
-Możesz, pewnie, że możesz
-Pójdziemy na spacer ? - objął mnie
-Nie wiem czy się wyrobimy
-Kto jak nie my - pocałował mnie w policzek
-Ciesze się, że Cię mam - wtuliłam się w niego
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo
-Koniec z kłopotami - szepnęłam - teraz już wszystko musi być dobrze
-Chyba wyczerpaliśmy limit nieszczęść
-Mam taką nadzieje - westchnęłam
-Wszystko dookoła może się walić, ale nie my
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się delikatnie
-Ja też Cię kocham - szepnął mi do ucha - jesteś całym moim światem
-Zdecydowanie Twoim
Odkleiliśmy się od siebie, szybko rozpakowaliśmy zakupy, dokończyliśmy przygotowywać wszystkie potrawy i poszłam na górę. Ubrałam się w coś mniej domowego, związałam włosy w kucyka i zgarnęłam z szafki nocnej telefon. Mój mąż stał już gotowy w przedpokoju i czekał, aż ubiorę się w wierzchnie ubranie. Jak tylko to zrobiłam złapał mnie za rękę, wyszliśmy z domu, zamknęłam go na klucz i ruszyliśmy przed siebie. Dortmund otulony był białą, puchową kołdrą i wyglądał wprost cudownie.
-Jest tak pięknie - zachwycałam się
-Tak - mruknął
-Musisz polubić śnieg - zaśmiałam się
-Po co ? - spytał rozbawiony
-Wtedy lepiej będziesz się czuł w zimę
-Postaram się, ale nie obiecuje
-Zrób to dla mnie - puściłam mu oczko
-To nie fair - zaśmiał się - wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko
-No właśnie
-Wariatka - pocałował mnie
-Przeszkadza Ci to ?
-Ani trochę - pokręcił przecząco głową
-Wiesz co - spojrzałam przed siebie - jak się do Ciebie wprowadzałam to ten dom wydawał mi się spory, a teraz to już sama nie wiem
-Mam to samo. Jak mieszkałem sam to dom był ogromny, potem jak się wprowadziłyście to nadal było dużo miejsca, ale mimo wszystko mniej, a teraz jak jesteśmy we czwórkę to ten dom jest taki średni
-Dokładnie - przytaknęłam
-A Sophie chce psa
-O nie ! Na żadnego psa się nie zgadzam
-Obiecałaś jej, że się zastanowisz
-Tak, ale Nico jest jeszcze mały, a po za tym zgadnij kto się będzie zajmował tym psem - przewróciłam oczami - oczywiście, że ja, bo Sophie po kilku dniach się znudzi opieka i będzie chciała się tylko z nim bawić, a ja będę musiała go wypuszczać, karmić, wychodzić z nim na spacery jak mu się znudzi podwórko i jeździć do weterynarza
-Chyba zapomniałaś o mnie
-Nie zapomniałam - posłałam mu mordercze spojrzenie - nie udawaj, że będziesz mi w tej kwestii pomagał
-Zawsze możemy kupić jej dużego psa i będzie mieszkał na dworze
-Chyba oszalałeś - wybuchałam śmiechem
-Dlaczego ?
-Jak byś nie zauważył dom jest średni i ogródek też jest średni. Gdzie chcesz trzymać na podwórku psa skoro w lato stoi tam trampolina, basen i piaskownica ? No chyba, że chcesz poświęcić moje rośliny, ale wtedy to chyba Cię zamorduje
-No dobrze, ale musimy podjąć jakąś decyzje w tej sprawie
-Sophie jest za mała na psa i tak jej powiedzmy
-Czyli jak będzie starsza to się zgodzisz ?
-Możliwe - uśmiechnęłam się
-Przecież lubisz zwierzęta - pocałował mnie delikatnie
-Bo lubię
-No widzisz
-Dobra dobra, jest za wcześnie na psa - dźgnęłam go łokciem
-Jesteś pewna ?
-Yhmm - zachichotałam - która jest godzina ?
-Mamy czas
-Zawsze tak mówisz
-Dobrze - westchnął i spojrzał na zegarek - jest już prawie 17
-Wracajmy, do domu mamy kawałek, a ja muszę się ogarnąć
-Dobrze - objął mnie - wracamy
-Mówiłam Ci już dzisiaj, że Cię kocham
-Co najmniej kilka razy
-W takim razie powtórzę
-Tak ?
-Tak - spojrzałam mu w oczy - Kocham Cię
-Kocham Cię - odpowiedział - od zawsze na zawsze
-Razem - szepnęłam wtulając się w niego
-Razem - uśmiechnął się
-Robert jest taki szczęśliwy, że będzie miał dziecko
-Ma nadzieje na syna
-Z małej księżniczki też będzie się cieszył
-Na pewno
-Myślisz czasem o tym co by było jakbym nie wyjechała ?
-Em po co w kółko do tego wracamy ? Nie myślę o tym, bo jesteś tu i razem jesteśmy szczęśliwi
-No tak, ale może bylibyśmy dłużej małżeństwem
-Nie ma co gdybać, teraz też jesteśmy małżeństwem
-Wiem
-Em równie dobrze moglibyśmy się rozstać, więc nie myśl o tym za dużo
-Dobra już ogarnęłam
-Kochanie - spojrzał mi w oczy - nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało
-Marco wróćmy do domu, bo chce się przygotować i nie gadajmy o tym
-Czy to będzie koniec tematu już na zawsze ?
-Przynajmniej na razie na pewno
-Pocieszyłaś mnie - zaśmiał się
O dziwo w dość krótkim czasie udało nam się dotrzeć do domu, rozebraliśmy się w przedpokoju i od razu poszłam na górę. Nie wiedziałam za bardzo w co mam się ubrać dzisiaj wieczorem. Postawiłam na szarą ołówkową spódnice, czarną bluzkę z większym dekoltem na plecach i jakąś biżuterie. W końcu będziemy tylko we czwórkę, więc po co mam się specjalnie stroić.
Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie wyszłam z kabiny. Założyłam bieliznę, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Włosy już mi trochę odrosły, ale dalej niewiele mogłam z nimi zrobić, więc zostawiłam je tak jak były. Powoli wyszłam z sypialni, na szczęście mojego męża w niej nie było, więc mogłam się w spokoju ubrać. Jak byłam już gotowa na sto procent to spojrzałam na zegarek według którego była godzina 18:52, więc lada chwila pojawią się nasi goście. Poszłam na dół, upewniłam się, że wszystko jest gotowe, a następnie usiadłam na kanapie obok mojego ukochanego.
-Rok temu to ja byłam w ciąży - zachichotałam - a teraz Ania
-Jak to się wszystko zmienia
-Może za rok to Ann będzie w ciąży
-Możliwe
-Jesteś jakiś zamyślony
-Wydaje Ci się - posłał mi uśmiech
-Nie wydaje mi się - przyjrzałam mu się - o co chodzi ?
-Kate wysłała mi pocztówkę
-Och - poczułam się dziwnie
-Em ... - przerwał mu dzwonek do drzwi
-Idę otworzyć - poderwałam się z miejsca
Z uśmiechem, choć lekko wymuszonym podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Wpuściłam państwa Lewandowskich i zanim się z nimi przywitałam to stanęłam z boku i patrzyłam jak Robert pomaga się rozebrać Ani. Odwiesiłam ich płaszcze do szafy, a następnie oboje mocno przytuliłam.
-Dobrze Was widzieć
-Wzajemnie
-Ślicznie wyglądasz - zwróciłam się do Ani - kwitniesz
-Tyje - wybuchała śmiechem
-Nadal masz świetną figurę
-Bo ćwiczy - jej mąż przewrócił oczami przez co ja zareagowałam śmiechem
-Dobra dobra koniec o mnie - zarządziła
-Chodźcie dalej
-Marco nie ma ?
-Jest w salonie
-Już się przestraszyłam
-Nie, spokojnie
Blondyn przywitał się z małżeństwem, coś do nich szepnął, a potem podszedł do mnie i pociągnął mnie do kuchni. Oparł mnie o lodówkę i po obu moich stronach położył dłonie.
-Co Ty wyprawiasz ? - zapytałam
-Ona nic dla mnie nie znaczy
-Wiem
-To nie zachowuj się tak
-Jak ?!
-Obraziłaś się
-Nie prawda
-Znam Cię
-Po prostu poczułam się dziwnie i tyle
-To przestań Em. Nie odpisałem jej, włożyłem tą cholerną pocztówkę do niszczarki i to wszystko. Nie mam wpływu na to co ona do mnie pisze
-Doskonale to rozumiem
-I jest już ok ?
-Tak
-Nie chce psuć tego dnia - pocałował mnie namiętnie - ani nie chce, żeby cokolwiek miedzy nami się psuło
-Wiem - zarzuciłam mu ręce na szyje - ja też nie chce
Wróciliśmy do naszych gości, puściliśmy muzykę i rozsiedliśmy się spokojnie. Głównie rozmawialiśmy o świętach, opowiadali nam jak było w ich nowym domu. Oczywiście zaprosili nas do siebie na krótki weekend, ale na razie chłopaki i tak nigdzie nie wyjadą. W między czasie coś tam zjedliśmy, Marco polał Ani wodę, dla siebie i Roberta wziął wódkę, a dla mnie wino. Oglądaliśmy jakieś zdjęcia, sami też jakieś robiliśmy. Było na prawdę świetnie.
Do północy zjedliśmy prawie wszystko, oprócz ciężarnej byliśmy lekko podpici, ale dawaliśmy radę. Kilka minut przed końcem roku wyszliśmy na zewnątrz, piłkarze przygotowali fajerwerki, a my stałyśmy sobie z boku.
-10 ! 9 ! 8 ! 7 ! 6 ! 5 ! 4 ! 3 ! 2 ! 1 ! Szczęśliwego nowego roku ! - krzyczeliśmy wspólnie
Mój mąż najpierw bardzo namiętnie mnie pocałował, a potem oderwał się ode mnie, ale mocno mnie obejmował
-Wszystkiego dobrego w nowym roku skarbie
-Wzajmnie kochanie - posłałam mu uśmiech

1 komentarz: