piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 23.

~New Year Eve~
Od samego rana biegałam jak szalona. Nie miałam sukienki, butów, dodatków na imprezę. Zazdroszczę Marco, że on nie musi się męczyć z wyborem stroju.
-Kochanie co chcesz na obiad ?
-Marco ja zrobię
-Dobra szukaj sobie tej sukienki
-Mam jeszcze trochę czasu
-A potem będziesz krzyczała, że się nie wyrobisz - zaśmiał się
-Zabawne - stanęłam przy blacie - możemy zrobić zapiekankę warzywną
-To ja pokroję ziemniaki
-Najpierw je obierz
-Em proszę Cię - przewrócił oczami
-Dobrze już nic nie mówię
-Cieszę się
-Podasz mi warzywa ?
-Yhmm - sięgnął do lodówki, podał mi warzywa, umyłam je, pokroiłam i wszystko ułożyłam w naczyniu żaroodpornym. Chłopak wstawił to do piekarnika, a ja usiadłam sobie na blacie i piłam herbatę.
-Mamusia nie uczyła, że na blacie się nie siada ? - na jego słowa się zaśmiałam
-Za krótko mnie znasz ?
-Nie, a co ?
-Powinieneś wiedzieć, że uwielbiam siedzieć na blacie
-Wiem i nie przeszkadza mi to - podszedł do mnie i mnie pocałował
-Kocham Cię - wymruczałam jak całował mnie po szyi
-Może jednak spędzimy sylwestra w łóżku ?
-Brzmi zachęcająco, ale jednak nie
-Przykuje Cię kiedyś do łóżka i cały dzień spędzimy w sypialni
-Obawiam się, że jeszcze sobie poczekasz
-Byle do sierpnia - zaśmiał się, a ja zaraz za nim
-Oj kochanie boje się, że w sierpniu to będzie tylko noc poślubna
-Ha ha ha
-Nie wyjedziemy w podróż poślubną
-Czemu ?
-A co chcesz zrobić z naszym synem ?
-Zabierzemy go ze sobą
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł
-Sophie zrozumie to duża dziewczynka
-Tak wiem, ale chodzi o to, że nie chce ciągać małego ze sobą
-Em damy sobie rade, spokojnie
-Ostatnio to Twoje ulubione zdanie - uśmiechnęłam się
-Wolałabyś jakby Cię olewał ?
-Wiesz, że nie - westchnęłam
-Nakryj do stołu, a ja wyjmę nasz obiad - powiedział jak piekarnik zaczął pikać. Ześlizgnęłam się z blatu, odłożyłam kubek do zmywarki, zabrałam talerze i sztućce, a po chwili jedliśmy już obiad. W sumie była prawie 17, więc zostały mi tylko 2 godziny, bo ostatnia godzina to dojazd, ostatnie poprawki itd.
-Idę się ogarnąć
-Dobrze - cmoknął mnie w policzek. Poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, założyłam bieliznę, pomalowałam paznokcie u stóp i rąk. Tak sobie uświadomiłam, że niedługo to już sobie sama nie pomaluje paznokci, Marco raczej też nie, więc może poproszę Anie. Ona na pewno mi pomoże. Weszłam w samej bieliźnie do garderoby i szukałam odpowiedniej kreacji, w końcu rzuciła mi się w oczy świetna sukienka. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ją miałam, ale teraz idealnie się sprawdzi. Jest rozszerzana, więc zakryje mój brzuch, ale jest też długa i asymetryczna, a ja takie lubię. Dobrałam odpowiednią biżuterię, buty, torebkę. Spakowałam sobie kilka drobnych kosmetyków, telefon, kartę i klucze do domu. Umalowałam się, żeby było dobrze, włosy uczesałam, delikatnie podpięłam, ale reszta była luźno puszczone. Założyłam na siebie sweter i zeszłam na dół
-Kochanie masz jeszcze 1,5 godziny
-Wiem, dlatego się nie ubrałam
-Znalazłaś sukienkę ?
-Tak - cmoknęłam go w policzek - a Ty jesteś gotowy ?
-Tak, muszę się tylko ubrać
-Kąpałeś się na dole ?
-Tak - zaśmiał się
-O której jedziemy ?
-Zamówię taksówkę na wpół do 20
-Po co Ci taksówka ?
-Żeby tam jakoś dojechać
-Marco, przecież ja nie piję
-Nie chce, żebyś prowadziła nad ranem, zmęczona, w szpilkach i sukni
-Kochanie, przecież to nie jest daleko
-Em jesteś w ciąży, nie możesz tak ryzykować
-A może po prostu chodzi Ci o samochód ?! - wybuchłam
-Czy Ty sama siebie słyszysz ? - powiedział spokojnie i złapał mnie za ramiona, patrząc mi prosto w oczy
-Słyszę - próbowałam odwrócić wzrok
-Emma proszę Cię, spójrz na mnie - delikatnie złapał mnie za brodę i obrócił tak, że musiałam spojrzeć w jego oczy
-Nie patrz tak na mnie
-Ja wiem, że masz teraz humorki i muszę z Tobą wytrzymać - zaśmiał się - ale nie opowiadaj już takich głupot
-Idę się ubrać - próbowałam się wyrwać, ale on mnie cały czas trzymał
-Czy Ty nigdy nie przyznasz się do błędu ? - pocałował mnie namiętnie
-Zamknij się już - zaśmiałam się - ja prowadzę i koniec kropka
-Ok - uśmiechnął się - teraz idziemy się ubrać
-Tylko szybko, bo została nam godzina
-W sumie pół
-No tak - zaśmiałam się - ważne, że zrozumiałeś o co mi chodzi
-Zawsze rozumiem - weszliśmy na górę, założyłam sukienkę, biżuterię, wzięłam do ręki buty i torebkę. Zeszłam na dół, założyłam buty, płaszcz i czekałam na chłopaka.
-Ślicznie wyglądasz - objął mnie od tyłu i położył ręce na moim brzuchu
-Dziękuje - odwróciłam się - Ty też wyglądasz dobrze
-Tylko dobrze ? - uśmiechnął się
-Idealnie - pocałowałam go
-To jedziemy - założył kurtkę i wyszliśmy z domu. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy - kochanie mogę Cię o coś spytać ?
-Oczywiście, że tak - zaśmiałam się
-Czy te buty nie są za wysokie ?
-Nie są - uśmiechnęłam się
-Ok, nie wnikam - zaśmiał się. Dojechaliśmy przed 20, ominęliśmy fotografów i weszliśmy do środka, gdzie na szczęście już ich nie było. Przy naszym stoliku siedziało 10 osób. Ja z Marco, Ania z Lewym, Ann z Mario, Tugba z Nurim i trener z żoną. Po mojej lewej stronie siedział Robert, a po prawej Marco.
-Robert zamień się ze mną - powiedziała Lewandowska
-Tu mi dobrze - uśmiechnął się
-Jak się ze mną zamieniasz to ja będę obok Ann, a Ty obok Mario
-Ehh - westchnął - niech Ci będzie. Zamienili się miejscami i mogłam sobie spokojnie poplotkować z młodą brunetką.
-Em ślicznie wyglądasz, ciąża Ci służy
-Troszeczkę tak - zaśmiałam się
-Co z tą niespodzianką ? - przypomniało się Lewemu
-Nic się nie zmieniło
-No powiedzcie nam
-To chodźcie na balkon - wstaliśmy od stołu i w szóstkę udaliśmy się na górę gdzie wyszliśmy na ogromny balkon.
-Ja powiem Mario - uśmiechnął się blondyn
-Ok - zaśmiałam się
-A my ? - odezwali się Lewandowscy
-A wam ja - posłałam im swój uśmiech
-Jak dobrze wiecie 22 sierpnia bierzemy ślub i chcielibyśmy, żebyście byli naszymi świadkami - zwrócił się do Ann i Mario - zgadzacie się ?
-Tak - powiedzieli wspólnie, a potem nas uściskali
-Aniu, Robercie chcielibyśmy z Marco, żebyście zostali rodzicami chrzestnymi naszego syna
-Syna ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-To będzie dla nas czysta przyjemność
-Cieszę się - przytuliłam ich
-Dobra wracamy bo zimno - blondyn mnie objął i wróciliśmy do środka. Akurat jak usiedliśmy do stolika to podali nam ciepły posiłek, nie byłam za bardzo głodna, ale zjadłam. Robert polał wszystkim oprócz mnie alkohol, pierwszy toast, potem drugi i na parkiet. Tańczyłam chyba, a każdym mężczyzną na sali, z moim narzeczonym oczywiście najwięcej, ale zaraz potem był Mario i Lewy.
Impreza skończyła się przed 7, założyłam płaszcz, nagrzałam auto i wróciłam się po Marco. Na szczęście albo i na nie szczęście był strasznie pijany, więc słuchał się mnie i grzecznie wsiadł do samochodu. Dojechaliśmy po 25 minutach, wjechałam do garażu i zaprowadziłam chłopaka do sypialni. Rozebrałam go do samych bokserek, przykryłam kołdrą, a sama poszłam pod prysznic. Przebrałam się w piżamę, wzięłam witaminy i położyłam się obok blondyna.

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 22.

~Sunday~
Obudziłam się w środku nocy, bo nie mogłam spać. Było jakoś przed 3 nad ranem, usiadłam na łóżku i tak sobie myślałam. Zaczyna się 15 tydzień ciąży, z dnia na dzień mój brzuch będzie coraz większy, niedługo trzeba wracać do pracy.
-Coś się stało ? - Marco się przebudził
-Nie - uśmiechnęłam się - jakoś nie moge spać
-To posiedze z Tobą - objął mnie
-Daj spokój - zaśmiałam się - śpij, a ja zejdę na dół
-Nie będziesz sobie marnowała kręgosłupa na kanapie
-Bez przesady, nie zamierzam tam spać, tylko siedzieć
-Nie odpuścisz ?
-Nie - wstałam z łóżka, a wcześniej go pocałowałam - jak będe zmęczona to wrócę
-Już tęsknię - westchnął. Wyszłam z sypialni, powoli zeszłam na dół, zapaliłam światło w salonie, wzięłam laptopa i dokończyłam listę rzeczy na ślub. Szukałam sali weselnej, cateringu, obrączek, muzyki i innych dupereli. Niekończąca się lista obowiązków, rzeczy, wszystko było przerażające.
Zajmowałam się tym nie patrząc na mijający czas, jakoś po 6 zaczęłam być zmęczona, więc zostawiłam wszystko i wróciłam do sypialni. Położyłam się obok blondyna, a ten objął mnie z uśmiechem na twarzy, ale wiedziałam, że zrobił to podświadomie przez sen. Znam go. W końcu to miłość mojego życia. Wtuliłam się w niego bardziej, zamknęłam oczy i zasnęłam.
* Marco *
Obudziłem się po 8, powoli wstałem, żeby nie obudzić szatynki. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół zjeść śniadanie, zrobiłem na razie tylko dla siebie, bo Emma pewnie jeszcze sobie pośpi. Kończyłem już jeść, jak zadzwonił mój telefon.
-Cześć Robert
-No hej, jesteście dzisiaj w domu ?
-Dzisiaj tak, a co jesteście już w Dortmundzie ?
-Za chwile startujemy z Warszawy, więc będziemy za 2 godziny
-O której mamy się Was spodziewać ?
-Pewnie będziemy około 12
-No dobra, to do zobaczenia
-Do zobaczenia - rozłączył się, schowałem telefon, wziąłem kluczyki od auta i wyszedłem z domu. Pojechałem do sklepu budowlanego, założyłem czapkę z daszkiem, okulary i wszedłem do budynku. Wybrałem dwa opakowania białej farby i ładną tapetę. Jeszcze jakieś dodatki typu pędzle, taśmy, folie. Obładowany torbami wyszedłem ze sklepu, schowałem wszystko do bagażnika i wróciłem do domu. Było po 10, ale Em jeszcze spała. Wszedłem ze wszystkimi torbami do jednego z pustych pomieszczeń, położyłem reklamówki na podłogę. Zakleiłem drzwi, ogarnąłem troche i zacząłem malować. W między czasie napisałem wiadomość do Lewego, że drzwi są otwarte i w razie czego mają poczekać. To co miałem pomalować na biało to pomalowałem, posprzątałem i opuściłem pomieszczenie. Przebrałem się, zrobiłem dla przyszłej pani Reus śniadanie i usiadłem w salonie. Nie zdążyłem się porządnie rozłożyć i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Wchodźcie - wpuściłem Lewandowskich
-Hej - przytuliła mnie Ania
-Jak tam w Polsce ?
-Dobrze - zaśmiał się Robert
-Nie ma Emmy ?
-Jest, ale śpi
-O tej porze ?
-Nie mogła spać w nocy i w końcu nie wiem o której się położyła
-No tak ciąża - uśmiechnęła się karateczka
-Chcecie coś do picia ?
-Może jakiś sok
-Pomarańczowy ?
-O tak, najlepszy
-To już idę - poszedłem do kuchni, wziąłem trzy szklanki, karton soku i usiadłem obok Lewego na kanapie.
-Opowiadaj co się działo jak nas nie było
-Nic ciekawego w sumie
-Byliście u lekarza ?
-Tak - uśmiechnąłem się
-I co ?
-Wszystko jest w porządku
-A płeć ?
-Wszystkiego się niedługo dowiecie
-Nie możesz nam powiedzieć od razu ?
-Nie - zaśmiałem się
-Jesteś okropny
-Dobra Ania daj mu spokój
-Ty też przeciwko mnie ?! Gdzie jest Emma ?! - zawyła, a my się zaśmialiśmy
-Mamy dla Was w sumie trzy niespodzianki. Jedna jak Em wstanie, a dwie w Sylwestra
-Coraz bardziej kusisz
-O to chodzi
-Na którą jest ten bal ? - zapytał Robert
-Chyba na 20
-Dobra zapytamy Emmy, ona na pewno będzie wiedziała
-Wy też powinniście - stwierdziła Ani
-My to co innego
* Emma *
Po 12, a może już przed 13 usłyszłam czyjeś głosy na dole, przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, posmarowałam całe ciało balsamem i założyłam jakieś ciuchy, bo i tak nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Pościeliłam łóżko, wyszłam z sypialni i zeszłam na dół, a tu niespodzianka w salonie siedzieli państwo Lewandowscy.
-Cześć - najpierw przytuliłam Anie, a potem Roberta
-Hej kochanie - pocałowałam Marco
-Śniadanie masz w kuchni - uśmiechnął się
-Dziękuje - zaśmiałam się, zabrałam z kuchni talerz z kanapkami i usiadłam na kanapie obok pana Reusa.
-To mówcie co to za niespodzianka
-W sensie, że sierpień ? - spojrzałam na Marco
-Tak - uśmiechnął się
-Ja czy Ty ?
-Ty - cmoknął mnie w policzek
-Ustaliliśmy datę ślubu na sierpień
-To super - ucieszyli się
-Na kiedy ?
-Robercie bardzo mi przykro, ale dzień po Twoich urodzinach - zaśmiał się blondyn
-22 sierpnia ?
-Tak - uśmiechnęłam sie
-Spokojnie, damy rade
-A te dwie pozostałe niespodzianki ?
-To w sylwestra
-Nie możecie nam teraz powiedzieć ?
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-To co może zarezerwuje stolik i pójdziemy gdzieś na obiad ?
-My z Anią coś zrobimy - zaproponowałam - nie chce mi się dzisiaj nigdzie wychodzić
-To jest dobry pomysł - uśmiechnęła się brunetka
-To my sobie zagramy w Fife
-Grajcie ile chcecie
-Ja zaraz wracam, zadzwonie i zapytam jak Sophie
-Ok - usiadłam w gabinecie i wybrałam numer do swojej przyszłej teściowej
-Halo ?
-Dzień dobry mamo
-Dzień dobry Emmo - wyczułam, że się uśmiecha
-Chciałam zapytać jak sobie radzicie z Sophie ?
-Bardzo dobrze, jest grzeczna jak zwykle
-Ciesze się - uśmiechnęłam się
-Jak wizyta u lekarza ?
-Wszystko jest w porządku
-Poznaliście płeć ?
-Tak, będziesz miała wnuka
-Czyli chłopiec ?
-Tak
-Nawet nie wiesz jak się ciesze
-Ja też, mamy jeszcze jedną niespodziankę, ale nie chce o tym mówić przez telefon
-W takim razie czekamy aż przyjedziecie i nam powiecie
-Powinniśmy być we wtorek ewentualnie w środe
-Nie możemy się już doczekać
-Mamo ja musze kończyć
-W takim razie do zobaczenia
-Do zobaczenia - rozłączyłam się, a potem napisałam sms do swojej mamy, w końcu ją też musze poinformoważ, że będzie miała wnuka.
"Mamo wejdź na Skypa po 22. Musze Ci coś powiedzieć :*"
"Dobrze, wejdę na pewno kochanie :*"
Odłożyłam telefon na biurko, wstałam z krzesła i wróciłam do gości.
-I co ?
-Grzeczna jest
-Jak zwykle - zaśmiał się - powiedziałaś jej ?
-O ślubie nie
-Dobra to powiemy im razem
-Chodź idziemy zrobić ten obiad - pociągnęła mnie Ania za rękę
-Co proponujesz ?
-Kurczak w sosie curry z ryżem
-Brzmi pysznie
-To robimy - uśmiechnęła się - ugotuj ryż, a ja przygotuje kurczaka
-Ryż sam się ugotuje
-Cicho - zaśmiała się
O 15 zasiedliśmy we czwórkę do obiadu. Oni pili czerwone wino, a ja musiałam się zadowolić soczkiem pomarańczowym. Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie, ale niestety po obiedzie małżeństwo musiało się zbierać do domu. Posprzątaliśmy po obiedzie i usiedliśmy na kanapie, chociaż w sumie to ja leżałam.
-O której się położyłaś ?
-Po 6 - westchnęłam
-I tak krótko spałaś
-Siedem godzin
-To nie dużo
-Wiem - uśmiechnęłam się - jest ok, spokojnie
-Pięknie wyglądasz, wiesz ?
-Tak bardzo - zaśmiałam się - ledwo mieszczę się w jeansy
-Nie powinnaś ich nosić
-Wiem wiem
-Damy rade kochanie - pocałował mnie
-Znalazłam fajną sale weselną
-Tak ? - uśmiechnął się
-Tak - ukazałam rządek śnieżnobiałych zębów - potem Ci pokaże
-Ok
-Co robimy ?
-Nudzi Ci się ?
-Żebyś wiedział
-Mogę coś na to poradzić
-A idź Ty - zaśmiałam się
-Nie to nie - zrobił smutną mine
-Chyba się nie obrazisz, prawda ?
-Czy ja się kiedyś na Ciebie obraziłem ?
-Kiedyś tak
-No dobra, ale to kiedyś
-Powiedzmy, że tak
-Nie lubię zimy
-Kochanie nie marudź, jeszcze tylko kilka miesięcy
-Mam nadzieje, że w marcu już nie będzie śniegu
-Możliwe
-Chce stąd wyjechać
-Kochanie masz treningi od 6 stycznia
-Mam jeszcze tydzień
-Marco - westchnęłam
-Dobra masz racje
-Musimy zrobić zakupy
-Dzisiaj ?
-Nie, nie chce mi się dzisiaj wychodzić
-Czyli spędzamy reszte dnia w domu
-Jak chcesz to możesz gdzieś iść
-Bez Ciebie nie idę
-Tylko, żebyś potem nie miał pretensji
-Będziesz mi to wypominała do końca życia ?
-Oczywiście
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Ja Ciebie też głupku
-Dzięki, grunt to komplement od narzeczonej
-Cieszę się, że Ci się podoba
-Ha ha ha
-Cii - położyłam mu palec na ustach

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 21.

~Next Day~
Obudził mnie ciche chlipanie, po chwili zorientowałam się, że to Sophie, wstałam z łóżka, żeby nie obudzić Marco, założyłam sweter i poszłam do pokoju obok. Położyłam się obok niej, przytuliłam ją i obie ponownie zasnęłyśmy.
* Marco *
Jak się obudziłem to mojej narzeczonej nie było obok mnie. Wstałem, ogarnąłem się troche i opuściłem naszą tymczasową sypialnie. Zajrzałem do pokoju, w którym spała moja córka i zobaczyłem, że razem w nią w tym małym łóżku leży Emma, podszedłem do niej, najdelikatniej jak tylko mogłem wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego łóżka, potem wróciłem po Sophie. Stwierdziłem, że w dużym łóżku będzie im o wiele wygodniej. Zszedłem na dół do kuchni gdzie urzędowała już moja mama.
-A gdzie zgubiłeś dziewczyny ?
-Śpią jeszcze
-Dobrze niech się wyśpią, odpoczną
-Mamusiu - przytuliłem ją - głodny jestem
-Skąd ja wiedziałam - zaśmiała się - zaraz Ci coś zrobie
-Dziękuje - pocałowałem ją w policzek - pomóc Ci ?
-Nie, poradzę sobie
-Dobra - nalałem sobie kawy do kubka, usiadłem przy stole i wziąłem jaką gazetę mojego taty.
-Witaj synu
-Cześć tato - podałem mu rękę
-Siadaj do stołu - powiedziała mama - zaraz podam śniadanie
-Dziękuje - usiadł obok mnie, a zaraz mama podała nam dwa talerze z jajecznicą, zabraliśmy się za jedzenie. Mój tata już prawie kończył, a mi przerwał dźwięk małych stópek, a zaraz na dole pojawiła się moja córeczka
-Tato - przetarła rączkami oczy
-Chodź słoneczko - wziąłem ją na kolana - masz ochote na coś do jedzenia ?
-Platki
-To ja zrobie - odparła jej babcia, a ja podziękowałem jej uśmiechem
-To może pójdziemy się ubrać ?
-Nie chcie - przytuliłam się do mnie
-Mama jeszcze śpi ?
-Tiak
-To nie będziemy jej budzili
-Skoda
-Hahaha - zaśmiałem się, a potem pocałowałem ją w czoło. Nakarmiłem ją, potem sam dokończyłem swój posiłek i poszliśmy do jej pokoiku się ubrać. Wybrałem jej elegancki, ale ciepły strój, założyłem buciki i zrobiłem jej kucyka. - ślicznie wyglądasz księżniczko
-Wiem - uśmiechnęła się słodziutko
* Emma *
Obudziłam się w naszym łóżku, a przecież zasnęłam jeszcze z Sophie na chwile. Wstałam, wzięłam kąpiel, oganęłam się i ubrałam w miarę ciepło, żeby się nie przeziębić. W końcu teraz odpowiadam nie tylko za siebie, ale również za tego maluszka.
-Wstałaś już ?
-Ja już się nawet ogarnęłam - zaśmiałam się i go pocałowałam, a za chwile skuliłam się
-Em co jest ? - przestraszył się
-Marco - uśmiechnęłam się - rusza się
-Co ? - zaśmiał się - to dopiero 14 tydzień
-Marco, ale ja to czuje, nie jestem głupia, a po za tym to nie jest moja pierwsza ciąża
-Wierze Ci - położył rękę na moim brzuchu - ale ja nic nie czuje
-Bo jest za wcześnie - pocałowałam go - wystarczy, że na razie ja czuje
-Ehh - westchnął - poczekam
-Ej w piątek idziemy na usg - cmoknęłam go w policzek - poznamy płeć i usłyszymy serduszko
-Nie moge się doczekać - przytulił mnie
-Chodźmy na śniadanie - pociągnęłam go za rękę
-Uważaj, bo się przewrócisz - zaśmiał się
-Bardzo zabawne - prychnęłam, opuściliśmy sypialnie i zeszliśmy po schodach na dół - dzień dobry
-Dzień dobry Em - uśmiechneła się moja teściowa - siadaj podam Ci śniadanie
-Dziękuje bardzo
-Dzieci mamy dla Was propozycje
-Jaką ? - spytał Marco
-Pewnie chcecie wyjechać gdzieś na sylwestra
-Tak, musze tylko zadzwonić do Roberta
-My w tym czasie zajmiemy się Sophie
-Nie chcemy robić problemu
-Ależ to, żaden problem, to nasza wnuczka
-No dobrze - poddałam się - będzie nam bardzo miło jeśli Sophie z Wami zostanie
-Dobrze to pojedziemy z Em do Dortmundu, wezmę rzeczy dla małej i przywiozę je z powrotem
-Tak będzie idealnie
-To ogarnijcie się
~Three Hours Later~
Marco przywiózł mnie do domu, a sam przed chwilą pojechał do swoich rodziców. Zostałam sama na co najmniej dwie godziny, może troche dłużej. Przebrałam się w jakieś luźne rzeczy, wzięłam laptopa i położyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam telewizje, potem laptopa i tak sobie siedziałam, nie lubie tych nudnych filmów, które zawsze lecą w święta, więc puściłam sobie komedie z płyty i przy okazji pogrzebałam troche po internecie. W miedzyczasie przypomniało mi się, że przecież musze dokończyć kilka rzeczy do pracy, więc się za to zabrałam. Dzieki temu szybko mi minął czas i zanim się obejrzałam wrócił Marco.
-Co robisz ? - stanął za mną i położył głowe na moim ramieniu
-Pracuje - zaśmiałam się - ktoś musi
-Bardzo zabawne kochanie na prawde
-Przepraszam - schylił się i mnie pocałował
-Dobra nie potrafie się na Ciebie gniewać - uśmiechnął się - a teraz koniec pracy
-Marco ! - krzyknęłam gdy zamknął mi laptopa
-Nie denerwuj się
-Ciekawe kto mnie denerwuje
-Ok, koniec tematu - zaśmiał się - co dzisiaj robimy ?
-Siedzimy w domu
-Jak to ?
-Tak to - odłożyłam laptopa - dzwoniłeś do Roberta ?
-Nie
-No to szybko - on poszedł zadzwonić, a ja do kuchni po coś do jedzienia. Nie wiem czemu, ale nic nie chciało mi się robić, więc postawiłam na coś szybkiego. Wyjęłam z lodówki pierś z kurczaka, warzywa, sałatę i zrobiłam sałatkę z grilowanym mięsem.
-Marco chcesz sałatkę ?
-Tak, zaraz przyjdę
-Ok, czekam - usiadłam przy stole, nałożyłam sobie i zaczęłam jeść
-Wyglada pysznie
-Starałam się - nałożyłam jemu również - co powiedział Robert ?
-Przyjadą z Anią do Dortmundu
-To fajnie
-Idą na ten sam bal co Mario z Ann, trener
-Ten klubowy, tak ?
-Yhmm - pokiwał głową - to co skusimy się ?
-Jasne - zaśmiałam się
~Friday~
Dzisiaj mam wizytę u lekarza, idzie ze mną Marco i obydwoje nie możemy się doczekać, bo poznamy płeć naszego dziecka. Ubrałam się, przyszykowałam, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szpitala.
-Mówie Ci, że będzie syn - Reus mówił jak czekaliśmy na naszą kolej
-Będzie druga córka, koniec kropka
-Twoja intuicja Cię zawodzi
-Nie prawda - prychnęłam
-Emma Clark - weszliśmy do gabinetu, przywitaliśmy się z lekarką i położyłam się, żeby pani mogła zdobić mi usg.
-Chcecie poznać płeć ?
-Tak - odpowiedzieliśmy zgodnie
-Syn - uśmiechnęła się
-Mówiłem - zaśmiał się Marco
-A możemy dostać płytę z biciem serduszka ?
-Oczywiście, zapraszam na kontrole za miesiąc, jakby coś się działo to jestem pod telefonem no i oczywście musimy zrobić testy na cukrzyce
-Dobrze, zapamiętam
-W takim razie do zobaczenia
-Do widzenia - uśmiechnęłam się i razem z piłkarzem opuściliśmy pomieszczenie, a zaraz potem szpital. Marco cały czas gadał jak najęty, a ja się tylko z niego śmiałam.
-Mogłem się z Tobą założyć
-Oj Marco jesteś nienormalny
-Po prostu się ciesze
-Podjedź do apteki, musze kupić kilka witamin
-Dobrze, jak sobie życzysz
-Dzięki
-Daj spokój - zaśmiał się - przecież nie masz za co dziękować
-No wiem Marco
-Em kochanie - położył rękę na moim udzie
-Słucham ?
-Kocham Was
-Oj przystojniaku - uśmiechnęłam się - my też bardzo Cię kochamy
-Jesteśmy
-To poczekaj tutaj, nie będziemy robili, przecież sensacji. Marco Reus w aptece - zaśmiałam się
-Masz racje poczekam - wyszłam z samochodu, weszłam do budynku i stanęłam w kolejce do kasy.
-Marta patrz to narzeczona Marco Reusa - usłyszałam cichy szept
-Faktycznie
-Przepraszam czy pani jest ... - przerwałam jej
-Tak jestem narzeczoną Marco - uśmiechnęłam się
-A możemy prosić o autograf i zdjęcie ?
-Jasne - podpisałam się na dwóch karteczkach, a potem zrobiłyśmy zdjęcie. Kupiłam wszystko co potrzebowałam, zapłaciłam i wróciłam do samochodu.
-Długo Ci to zajęło
-Jakiś Twoje fanki poprosiły o zdjęcie i autografy, a po za tym była kolejka
-To miło, że Cię poznały
-Tak - zaśmiałam się
-Jakoś pusto jest bez Sophie
-To prawda - westchnęłam
-Nareszcie w domu - Reus zostawił auto w garażu, weszliśmy do domu i rozebraliśmy się - kotek trzeba zrobić remont
-Jaki remont ?!
-No pokój dla naszego syna
-Marco - zaśmiałam się - mamy jeszcze pół roku
-Za pół roku to Ty rodzisz, a mamy co najwyżej 4 miesiące
-Dobrze, ale to też dużo czasu
-Im szybciej wszystko zrobimy tym lepiej
-Błagam Cię, musimy to załatwiać teraz ?!
-Tak sie zastanawiam jaki kolor wózka byłby najlepszy - olał mnie
-Marco - westchnęłam - przestań prosze
-Dobrze, wrócimy do tego po nowym roku
-Wreszcie - uśmiechnęłam się - kocham Cię
-Moja kochana - wziął mnie na ręce
-Puść mnie kochanie
-Przytyłaś troche - zażartował
-Jak tak bardzo Ci się to podoba to możesz mnie nosić - uśmiechnęłam się - w dziewiątym miesiącu ciąży
-Wtedy w szczególności
-Jeszcze zobaczymy
-Nie marudź
-Marco trzeba pogadać o ślubie
-To chodźmy do salonu - posadził mnie na kanapie
-Lipec odpada
-Czemu ?
-Po pierwsze masz wyjazd, po drugie nasz syn będzie za mały i po trzecie nie ma literki r w nazwie
-Jesteś przesądna ?
-Oczywiście - zaśmiałam się
-Sierpień ?
-Najlepiej końcówka
-Połowa
-Czemu ?
-W ostatnią sobotę mamy mecz
-Faktycznie
-Dobra zbieraj się
-Po co ?!
-Pojedziemy do kościoła i zarezerwujemy termin
-No dobra - uśmiechnęłam się
Po niecałej godzinie byliśmy w kościele, załatwiliśmy wszystko i ku naszemu zadowoleniu zarezerwowaliśmy termin. 22 sierpnia 2014 r. zostanę panią Reus.
-Zadowolona ?
-Bardzo - uśmiechnęłam sie
-Emma wiesz, że dzień wcześniej są urodziny Roberta ?
-Na prawde ?
-Tak - zaśmiał się
-Z czego się śmiejesz ?
-Nie będzie imprezy
-A nasz ślub to co ?
-Kochanie wiesz o co mi chodzi
-No wiem wiem
-Tak sobie myślałem, że naszymi świadkami mogą być Ann i Mario, a chrzestnymi naszego syna Ania i Robert
-Też o tym myślałam
-To ustalone ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-To kiedy ich spytamy ?
-Może w sylwestra
-Dobry pomysł, ale na początku imprezy
-Oj tak, bo potem to mogą nie skojarzyć
-Bez przesady, aż tyle nie piją
-Niby tak, ale lepiej dmuchać na zimne
-Skoro tak - zaśmiałam się - Marco w co ja się ubiorę ?
-W białą suknie zapewne
-Na sylwestra kochanie
-No to w jakąś sukienkę
-No wiem, ale jaką
-Zobaczmy, masz jeszcze trochę czasu
-Sylwester jest w poniedziełek
-No właśnie, a jest piątek
-Wy faceci myślicie, że to tak łatwo wybrać sukienkę
-Zawsze dawałaś rade
-No tak, ale teraz jestem w ciąży
-Jak byłaś w ciąży z Sophie to miałaś większy brzuch
-Bo wtedy byłam w 6 miesiącu, a po za tym nie wiesz jaki miałam brzuch
-Wiem
-Niby skąd ?!
-Widziałem zdjęcia
-No tak, wtedy dużo ich robiłam
-Był jakiś konkretny powód ?
-Chciałam to zapamiętać jak najlepiej, a po za tym chciałam Ci kiedyś pokazać
-Czyli od początku wiedziałaś, że do mnie wrócisz ?
-Nie, bardziej chodziło o to, że chciałam Ci przedstawić małą
-A ja ?
-Nie wykluczałam, że kogoś sobie znajdziesz
-Nie potrafiłem - westchnął
-Teraz to wiem i bardzo żałuje, że wyjechałam. Przepraszam
-Em kochanie nie masz mnie za co przepraszać, zapomnijmy o tym
-Ok - uśmiechnęłam się smutno
-Ej nie smuć się - spojrzał mi w oczy - liczy się teraźniejszość, a nie przeszłość. Teraz jesteśmy razem, będziemy mieli drugie dziecko, bierzemy ślub
-Masz racje
-Ale ten dzień szybko zleciał
-Która jest ?
-19:30
-Zrobie kolacje
-Nie, ja zrobię
-Na pewno ?
-Tak - posłał mi uśmiech
-Dzięki - wzięłam ze stolika laptopa, włączyłam go i zabrałam się za utworzenie listy rzeczy do zrobienia na ślub. Stwierdziłam, że suknie kupie w ostatniej chwili, bo postaram się schudnąć, w końcu muszę jakoś wyglądać na swoim ślubie. Niby zostało jeszcze sporo czasu, ale przecież ja jestem w ciąży, na przyjście dziecka też trzeba się przygotować, do tego dochodzi Sophie, praca, mecze Marco.
-Em !
-Idę - odłożyłam z powrotem laptopa, ale nie wyłączyłam go. Przemieściłam się do jadalni, zajęłam miejsce na przeciwko swojego przyszłego męża i zajęłam się jedzeniem.
-Jak Ci smakuje ?
-Pyszne - uśmiechnęłam się
-Przepis Ani
-Byłeś na blogu Healthy ?
-Tak - zaśmiał się. Od jakiegoś czasu mówimy na Anie "Healthy" ze względu na jej bloga, ale nie przeszkadza jej to, wręcz przeciwnie.
-Trzeba znaleźć sale, wybrać zaproszenia, jeździć do znajomych
-Em damy rade, spokojnie
-Wiem, ale przerażają mnie niektóre rzeczy
-Kotek o co chodzi ? - zmartwił się
-Chciałabym załatwić wszystko zanim będe wyglądała jak ciężarówka, ale to niemożliwe
-Emma jak będziesz w zaawansowanej ciąży to biorę na siebie większość obowiązków
-Nie o to chodzi
-To o co ?
-Boje się, że coś się schrzani
-Nic się nie stanie - złapał mnie za dłoń
-Ok - uśmiechnęłam się - damy rade
-I takie podejście mi się podoba
-Ciesze się - zaśmiałam się

*****
Nie wiem czy następny pojawi się za tydzień, bo wyjeżdżam :*

środa, 12 lutego 2014

INFORMACJA

Tralalala jestem szalona :D 
ZAŁOŻYŁAM NOWEGO BLOGA <3 


TAK, WIEM WIEM KOLEJNY O MARCO, PEWNIE NIE CHCECIE, ALE TEN BLOG BĘDZIE SIĘ RÓŻNIŁ OD POZOSTAŁYCH. W PROWADZENIU GO BĘDZIE MI POMAGAŁA NIKOLA <3 

WIĘCEJ INFORMACJI NA NOWYM BLOGU

ZAPRASZAM DO ZAPOZNANIA SIĘ Z BOHATERAMI, A PROLOG JUŻ WKRÓTCE

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 20.

~Next Day - Christmas Eve~
Obudziło mnie cichutkie pukanie do drzwi, myślałam, że to Sophie, więc szybko poderwałam się z łóżka i otworzyłam. Jednak to nie mała, tylko Marco.
-Spałam jeszcze - prychnęłam
-Przepraszam
-Trudno, prześpię się potem w aucie
-Za wszystko - dodał za chwile
-Weź sobie rzeczy z garderoby, a ja zrobię śniadanie
-Em pogadamy ?
-Dobra mów - usiadłam na łóżku
-Nie chciałem się kłócić
-Marco Ty w ogóle chcesz tego dziecka ?!
-Nie gadaj głupot, oczywiście, że chce
-Nikt Ci nie kazał nigdy z niczego rezygnować
-Wiem, nie chciałem tego powiedzieć. Przepraszam
-Nie kłóćmy się już - przytuliłam się do niego
-Kocham Was
-My Ciebie też kochamy
-Em o której mamy być na kolacji ?
-Twoja mama powiedziała, że na 16
-Czyli musimy wyjechać o 13:30, bo może być ślisko
-A, która jest ?
-7:30
-Obudziłeś mnie o 7:30 ?!
-Wcześniej
-Nie wiesz, że kobieta w ciąży musi się wyspać ?!
-Przepraszam - pocałował mnie długo i namiętnie
-Zrobię śniadanie
-To ja wezmę prysznic
-Ok, czekam na dole - opuściłam naszą sypialnie, zeszłam do kuchni, zrobiłam nam jajecznicę, sobie herbatę i dla Marco kawę. Postawiłam wszystko na stole, posprzątałam w kuchni i zabrałam się za jedzenie.
-Pachnie już na dole - uśmiechnął się Marco
-Ciesze się
-Kawa ? - spytał z wyrzutem
-Dla Ciebie - westchnęłam, chociaż samym swoim tonem mnie wkurwił
-No tak, mogłem najpierw pomyśleć
-Nie da się ukryć - zaniosłam brudny talerz do kuchni, włożyłam go do zmywarki i bez słowa poszłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się, założyłam bieliznę i stanęłam przed lustrem i przyglądałam się mojemu brzuszkowi, który nie był dużym ale w obcisłych ubraniach można było go dostrzec. Zresztą nie tylko brzuch mi się zmienił, mój biust również trochę się powiększył, ale to normalne. Woda z mokrych jeszcze włosów zaczęła kapać mi na ramiona, więc dość szybko je wysuszyłam, przebrałam się i opuściłam łazienkę. Poszłam po cichu do pokoju naszej córki, wyjęłam jej z szafy ubranko, odsłoniłam do połowy rolety i wyszłam. Wiedziałam, że zaraz się obudzi, bo było przed 9, dlatego zeszłam na dół, przygotowałam jej śniadanie.
-Em chodź na chwile - usłyszałam głos piłkarza
-Gdzie jesteś ?
-Gabinet
-Ok - przeszłam do gabinetu, a tam Marco szukał czegoś w internecie
-Zastanawiam się nad jakimś wyjazdem na sylwestra
-Pogadaj z Robertem on też coś planował
-Sophie możemy podrzucić moim rodzicom
-Jak się zgodzą
-Jasne, że się zgodzą. Zadzwonię do Lewego
-To już nie dzisiaj
-Masz racje
-Wiem - zaśmiałam się
-Kochanie ...
-Słucham ?
-Kocham Cie
-Oj Marco wiem, ja Ciebie też
-Sophie się obudziła
-Pójdę do niej
-Ja pójdę - szepnął mi do ucha i opuścił pomieszczenie. Wyszłam chwile po nim tyle, że ja skierowałam się do kuchni. Postawiłam na stole wcześniej przygotowane dla niej śniadanie.
-Cześć kochanie - ukucnęłam przy niej jak zeszła już gotowa na dół
-Cesc - przytuliła mnie
-Zrobiłam Ci śniadanko
-A cio ?
-Płatki z mlekiem
-Supel - oderwała się ode mnie i usiadła przy stole, ja usiadłam na przeciwko niej i przyglądałam się jej. Zaraz dołączył do nas mój narzeczony.
-Gdzie byłeś ?
-Poszedłem jeszcze na chwile do łazienki
-Rozumiem
-Mamo obejzymy baje ?
-A może pójdziemy na spacer ? - zaproponowałam
-To jest dobry pomysł, jak wrócimy to zjemy obiad, przebierzemy się i pojedziemy do babci
-Tiak - mała zaczęła skakać
-To idźcie się ubrać, a ja posprzątam po Twoim śniadanku
-Dobla - pociągnęła swojego tatę do przedpokoju, ja zapakowałam zmywarkę, włączyłam ją i też poszłam się ubrać. Założyłam buty, płaszcz, szalik, rękawiczki, czapkę. Gotowy wyszliśmy z domu, zamknęłam go, schowałam klucz i ruszyliśmy na spacer. Marco i Sophie rzucali się śnieżkami, ulepili bałwana w parku, robili aniołki.
-Mamo ciemu nie bawiś się z nami ?
-Nie mogę, ale za rok na pewno będziemy się razem bawić
-Ok
-Nie jest Wam zimno ?
-Nie tato
-Nie tato - zaśmiałam się
-Bardzo zabawne
-Oj no żartowałam
-Wiem - pocałował mnie
-Fuuuu
-Zobaczymy jak Ty będziesz się całowała z chłopakami - zażartowałam
-Nie będzie - zaśmiał się Marco
-Yhmm - westchnęłam - kochany tatuś przypilnuje
-Żebyś wiedziała
-Wracamy już ? - spytałam
-Możemy wracać, która jest ?
-11:46, więc wracamy, bo musimy zrobić jeszcze obiad, ogarnąć się
-Chodź Sophie idziemy - wziął ją na ręce i szliśmy w stronę domu, dotarliśmy po niecałych 2 kwadransach. Chłopak poszedł przebrać małą, a ja zabrałam się za przygotowanie posiłku. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty na blat, pokroiłam warzywa, mięso i po niecałej godzinie wszystko było gotowe. Zjedliśmy i zaczęliśmy się szykować, wykąpałam Sophie, ubrałam ją i podrzuciłam ją Marco, bo on był gotowy. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, rozpuściłam je, umalowałam się i ubrałam. Zeszłam na dół, ubraliśmy wierzchnie ubrania i ruszyliśmy w drogę. Marco martwił się, że będzie ślisko co prawda nie było, ale dobrze, że wyjechaliśmy wcześniej, bo był mały korek. Na szczęście nie spóźniliśmy się, zostawiliśmy samochód, my poszłyśmy się rozbierać, a Marco musiał wziąć nasze rzeczy i prezenty.
-Dzień Dobry - uśmiechnęłam się do mamy Marco
-Witam kochanie - przytuliła mnie - jak się czujesz ?
-Dobrze, dziękuje
-Cesc babciu
-Cześć - zabrała ją do salonu, a ja powiesiłam nasze kurtki do szafy, zdjęłam buty i dołączyłam. Przy stole  siedziała Melanie, jej chłopak, tata Marco i najstarsza siostra Marco - Yvonne wraz ze swoim mężem - Otto  i synem - Iwo.
-Em - Melanie się na mnie rzuciła
-Mela - zaśmiałam się
-Jak się masz ?
-Dobrze
-Pamiętasz co mi obiecałaś ?
-Pamiętam - wyjęłam z torebki najnowsze zdjęcie usg
-Ja też chce zobaczyć - powiedziała jej starsza siostra
-Proszę bardzo - zaśmiałam się, przywitałam się ze wszystkimi, w między czasie mój narzeczony zdążył wszystko przynieść i o 17 zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Złożyłam prawie wszystkim życzenia, został mi już tylko Marco.
-Kochanie życzę Ci, żebyś była szczęśliwa ze mną, Sophie i naszym małym maluszkiem, żebyśmy się nie kłócili, zdrowia, dużo miłości ode mnie i samych przyjemnych chwil
-A ja Ci życzę sukcesów w piłce, miłości ze mną, pociechy z dzieci i dużo wytrwałości
-Zapomniałem wspomnieć. Dużo i jeszcze więcej sexu - szepnął mi na ucho na co cichutko zachichotałam
-Z Tobą oczywiście
-To jest taka oczywistość, że już nie mówię
Spróbowałam wszystkich potraw przygotowanych przez mamę Marco, nakarmiłam małą i około 19 zgodziliśmy się, żeby Iwo z Sophie mogli odpakować prezenty. Każdy z nas dostał po kilka prezentów, ale najwięcej dostały oczywiście dzieci. My z Marco dostaliśmy kilka prezentów dla naszego maluszka. Ja natomiast dostałam ubrania, perfumy, nowego laptopa, buty, biżuterię, torebkę i jeszcze kilka drobiazgów.
-Marco syn czy córka ? - uśmiechnęła się Mela
-Córka - powiedziałam
-Syn - zaśmiał się
-Jaka zgodność - uśmiechnęła się moja przyszła teściowa
-W piątek idziemy na usg
-Na prawdę ?
-Tak i poznamy płeć - uśmiechnął się Marco
-Em Ty jesteś w 14 tygodniu ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-A kiedy planujecie ślub ?
-Jakoś w lipcu lub sierpniu
-Czyli już po porodzie
-Tak - uśmiechnęłam się
-A na kiedy masz termin dokładnie ?
-26 czerwca
-Czyli nigdzie nie wyjedziecie
-Może uda mi się gdzieś wysłać Marco i Sophie na weekend, a potem mała jedzie na 2 tygodnie do moich rodziców
-Jeszcze ja wyjeżdżam na tydzień w lipcu
-Poradzę sobie
-Wiem wiem
-Normalnie musiałabym jechać z nimi jako psycholog, ale, że nie będę miała jak to ma mnie ktoś zastąpić
-Pewnie ta młoda, która była we wrześniu
-Jak ona jedzie to Ty zostajesz - zaśmiałam się - nie no żartuje, miła jest
-Strasznie głupia
-Nie prawda
-Dzieci idziecie z nami na Pasterkę ?
-Nie, ja zostanę - uśmiechnęłam się
-Ja też - stwierdził Marco - położymy Sophie spać
-To my wszyscy idziemy
-Dobrze - uśmiechnęliśmy się, oni zaczęli się zbierać, a my poszliśmy położyć małą spać. Wykąpaliśmy ją, przebraliśmy w piżamkę i wystarczyło, że położyliśmy ją do łóżka i zasnęła.
-Za rok będziemy we czwórkę świętować Boże Narodzenie - chłopak objął mnie od tyłu i położył ręce na moim brzuchu
-Szybko zleci - westchnęłam
-Em tak sobie dzisiaj pomyślałem, że może pojedziesz z nami na ten obóz
-Marco jak Ty to sobie wyobrażasz ? Ja z małym dzieckiem na obozie przygotowawczym piłkarzy
-Pogadam z trenerem
-Kochanie poradzę sobie, nie będzie Cię tylko tydzień. Będzie Ania, Melanie, Twoja mama, damy rade
-Na pewno ?
-Tak, a po poza tym jest jeszcze dużo czasu
-Wiem, ale sama powiedziałaś, że szybko zleci
-Chodźmy już spać, proszę
-Jasne - posłał mi troskliwy uśmiech - prysznic ?
-Jutro rano, nie mam już siły
-Rozumiem - pocałował mnie, szybko się przebraliśmy i położyliśmy do łóżka. Wyczerpujący dzień ...