piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 20.

~Next Day - Christmas Eve~
Obudziło mnie cichutkie pukanie do drzwi, myślałam, że to Sophie, więc szybko poderwałam się z łóżka i otworzyłam. Jednak to nie mała, tylko Marco.
-Spałam jeszcze - prychnęłam
-Przepraszam
-Trudno, prześpię się potem w aucie
-Za wszystko - dodał za chwile
-Weź sobie rzeczy z garderoby, a ja zrobię śniadanie
-Em pogadamy ?
-Dobra mów - usiadłam na łóżku
-Nie chciałem się kłócić
-Marco Ty w ogóle chcesz tego dziecka ?!
-Nie gadaj głupot, oczywiście, że chce
-Nikt Ci nie kazał nigdy z niczego rezygnować
-Wiem, nie chciałem tego powiedzieć. Przepraszam
-Nie kłóćmy się już - przytuliłam się do niego
-Kocham Was
-My Ciebie też kochamy
-Em o której mamy być na kolacji ?
-Twoja mama powiedziała, że na 16
-Czyli musimy wyjechać o 13:30, bo może być ślisko
-A, która jest ?
-7:30
-Obudziłeś mnie o 7:30 ?!
-Wcześniej
-Nie wiesz, że kobieta w ciąży musi się wyspać ?!
-Przepraszam - pocałował mnie długo i namiętnie
-Zrobię śniadanie
-To ja wezmę prysznic
-Ok, czekam na dole - opuściłam naszą sypialnie, zeszłam do kuchni, zrobiłam nam jajecznicę, sobie herbatę i dla Marco kawę. Postawiłam wszystko na stole, posprzątałam w kuchni i zabrałam się za jedzenie.
-Pachnie już na dole - uśmiechnął się Marco
-Ciesze się
-Kawa ? - spytał z wyrzutem
-Dla Ciebie - westchnęłam, chociaż samym swoim tonem mnie wkurwił
-No tak, mogłem najpierw pomyśleć
-Nie da się ukryć - zaniosłam brudny talerz do kuchni, włożyłam go do zmywarki i bez słowa poszłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się, założyłam bieliznę i stanęłam przed lustrem i przyglądałam się mojemu brzuszkowi, który nie był dużym ale w obcisłych ubraniach można było go dostrzec. Zresztą nie tylko brzuch mi się zmienił, mój biust również trochę się powiększył, ale to normalne. Woda z mokrych jeszcze włosów zaczęła kapać mi na ramiona, więc dość szybko je wysuszyłam, przebrałam się i opuściłam łazienkę. Poszłam po cichu do pokoju naszej córki, wyjęłam jej z szafy ubranko, odsłoniłam do połowy rolety i wyszłam. Wiedziałam, że zaraz się obudzi, bo było przed 9, dlatego zeszłam na dół, przygotowałam jej śniadanie.
-Em chodź na chwile - usłyszałam głos piłkarza
-Gdzie jesteś ?
-Gabinet
-Ok - przeszłam do gabinetu, a tam Marco szukał czegoś w internecie
-Zastanawiam się nad jakimś wyjazdem na sylwestra
-Pogadaj z Robertem on też coś planował
-Sophie możemy podrzucić moim rodzicom
-Jak się zgodzą
-Jasne, że się zgodzą. Zadzwonię do Lewego
-To już nie dzisiaj
-Masz racje
-Wiem - zaśmiałam się
-Kochanie ...
-Słucham ?
-Kocham Cie
-Oj Marco wiem, ja Ciebie też
-Sophie się obudziła
-Pójdę do niej
-Ja pójdę - szepnął mi do ucha i opuścił pomieszczenie. Wyszłam chwile po nim tyle, że ja skierowałam się do kuchni. Postawiłam na stole wcześniej przygotowane dla niej śniadanie.
-Cześć kochanie - ukucnęłam przy niej jak zeszła już gotowa na dół
-Cesc - przytuliła mnie
-Zrobiłam Ci śniadanko
-A cio ?
-Płatki z mlekiem
-Supel - oderwała się ode mnie i usiadła przy stole, ja usiadłam na przeciwko niej i przyglądałam się jej. Zaraz dołączył do nas mój narzeczony.
-Gdzie byłeś ?
-Poszedłem jeszcze na chwile do łazienki
-Rozumiem
-Mamo obejzymy baje ?
-A może pójdziemy na spacer ? - zaproponowałam
-To jest dobry pomysł, jak wrócimy to zjemy obiad, przebierzemy się i pojedziemy do babci
-Tiak - mała zaczęła skakać
-To idźcie się ubrać, a ja posprzątam po Twoim śniadanku
-Dobla - pociągnęła swojego tatę do przedpokoju, ja zapakowałam zmywarkę, włączyłam ją i też poszłam się ubrać. Założyłam buty, płaszcz, szalik, rękawiczki, czapkę. Gotowy wyszliśmy z domu, zamknęłam go, schowałam klucz i ruszyliśmy na spacer. Marco i Sophie rzucali się śnieżkami, ulepili bałwana w parku, robili aniołki.
-Mamo ciemu nie bawiś się z nami ?
-Nie mogę, ale za rok na pewno będziemy się razem bawić
-Ok
-Nie jest Wam zimno ?
-Nie tato
-Nie tato - zaśmiałam się
-Bardzo zabawne
-Oj no żartowałam
-Wiem - pocałował mnie
-Fuuuu
-Zobaczymy jak Ty będziesz się całowała z chłopakami - zażartowałam
-Nie będzie - zaśmiał się Marco
-Yhmm - westchnęłam - kochany tatuś przypilnuje
-Żebyś wiedziała
-Wracamy już ? - spytałam
-Możemy wracać, która jest ?
-11:46, więc wracamy, bo musimy zrobić jeszcze obiad, ogarnąć się
-Chodź Sophie idziemy - wziął ją na ręce i szliśmy w stronę domu, dotarliśmy po niecałych 2 kwadransach. Chłopak poszedł przebrać małą, a ja zabrałam się za przygotowanie posiłku. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty na blat, pokroiłam warzywa, mięso i po niecałej godzinie wszystko było gotowe. Zjedliśmy i zaczęliśmy się szykować, wykąpałam Sophie, ubrałam ją i podrzuciłam ją Marco, bo on był gotowy. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, rozpuściłam je, umalowałam się i ubrałam. Zeszłam na dół, ubraliśmy wierzchnie ubrania i ruszyliśmy w drogę. Marco martwił się, że będzie ślisko co prawda nie było, ale dobrze, że wyjechaliśmy wcześniej, bo był mały korek. Na szczęście nie spóźniliśmy się, zostawiliśmy samochód, my poszłyśmy się rozbierać, a Marco musiał wziąć nasze rzeczy i prezenty.
-Dzień Dobry - uśmiechnęłam się do mamy Marco
-Witam kochanie - przytuliła mnie - jak się czujesz ?
-Dobrze, dziękuje
-Cesc babciu
-Cześć - zabrała ją do salonu, a ja powiesiłam nasze kurtki do szafy, zdjęłam buty i dołączyłam. Przy stole  siedziała Melanie, jej chłopak, tata Marco i najstarsza siostra Marco - Yvonne wraz ze swoim mężem - Otto  i synem - Iwo.
-Em - Melanie się na mnie rzuciła
-Mela - zaśmiałam się
-Jak się masz ?
-Dobrze
-Pamiętasz co mi obiecałaś ?
-Pamiętam - wyjęłam z torebki najnowsze zdjęcie usg
-Ja też chce zobaczyć - powiedziała jej starsza siostra
-Proszę bardzo - zaśmiałam się, przywitałam się ze wszystkimi, w między czasie mój narzeczony zdążył wszystko przynieść i o 17 zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Złożyłam prawie wszystkim życzenia, został mi już tylko Marco.
-Kochanie życzę Ci, żebyś była szczęśliwa ze mną, Sophie i naszym małym maluszkiem, żebyśmy się nie kłócili, zdrowia, dużo miłości ode mnie i samych przyjemnych chwil
-A ja Ci życzę sukcesów w piłce, miłości ze mną, pociechy z dzieci i dużo wytrwałości
-Zapomniałem wspomnieć. Dużo i jeszcze więcej sexu - szepnął mi na ucho na co cichutko zachichotałam
-Z Tobą oczywiście
-To jest taka oczywistość, że już nie mówię
Spróbowałam wszystkich potraw przygotowanych przez mamę Marco, nakarmiłam małą i około 19 zgodziliśmy się, żeby Iwo z Sophie mogli odpakować prezenty. Każdy z nas dostał po kilka prezentów, ale najwięcej dostały oczywiście dzieci. My z Marco dostaliśmy kilka prezentów dla naszego maluszka. Ja natomiast dostałam ubrania, perfumy, nowego laptopa, buty, biżuterię, torebkę i jeszcze kilka drobiazgów.
-Marco syn czy córka ? - uśmiechnęła się Mela
-Córka - powiedziałam
-Syn - zaśmiał się
-Jaka zgodność - uśmiechnęła się moja przyszła teściowa
-W piątek idziemy na usg
-Na prawdę ?
-Tak i poznamy płeć - uśmiechnął się Marco
-Em Ty jesteś w 14 tygodniu ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-A kiedy planujecie ślub ?
-Jakoś w lipcu lub sierpniu
-Czyli już po porodzie
-Tak - uśmiechnęłam się
-A na kiedy masz termin dokładnie ?
-26 czerwca
-Czyli nigdzie nie wyjedziecie
-Może uda mi się gdzieś wysłać Marco i Sophie na weekend, a potem mała jedzie na 2 tygodnie do moich rodziców
-Jeszcze ja wyjeżdżam na tydzień w lipcu
-Poradzę sobie
-Wiem wiem
-Normalnie musiałabym jechać z nimi jako psycholog, ale, że nie będę miała jak to ma mnie ktoś zastąpić
-Pewnie ta młoda, która była we wrześniu
-Jak ona jedzie to Ty zostajesz - zaśmiałam się - nie no żartuje, miła jest
-Strasznie głupia
-Nie prawda
-Dzieci idziecie z nami na Pasterkę ?
-Nie, ja zostanę - uśmiechnęłam się
-Ja też - stwierdził Marco - położymy Sophie spać
-To my wszyscy idziemy
-Dobrze - uśmiechnęliśmy się, oni zaczęli się zbierać, a my poszliśmy położyć małą spać. Wykąpaliśmy ją, przebraliśmy w piżamkę i wystarczyło, że położyliśmy ją do łóżka i zasnęła.
-Za rok będziemy we czwórkę świętować Boże Narodzenie - chłopak objął mnie od tyłu i położył ręce na moim brzuchu
-Szybko zleci - westchnęłam
-Em tak sobie dzisiaj pomyślałem, że może pojedziesz z nami na ten obóz
-Marco jak Ty to sobie wyobrażasz ? Ja z małym dzieckiem na obozie przygotowawczym piłkarzy
-Pogadam z trenerem
-Kochanie poradzę sobie, nie będzie Cię tylko tydzień. Będzie Ania, Melanie, Twoja mama, damy rade
-Na pewno ?
-Tak, a po poza tym jest jeszcze dużo czasu
-Wiem, ale sama powiedziałaś, że szybko zleci
-Chodźmy już spać, proszę
-Jasne - posłał mi troskliwy uśmiech - prysznic ?
-Jutro rano, nie mam już siły
-Rozumiem - pocałował mnie, szybko się przebraliśmy i położyliśmy do łóżka. Wyczerpujący dzień ...

4 komentarze:

  1. Super że EM z Marco się pogodzili nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. 26.06 ? haha trafiłaś idealnie w dzień moich urodzin :D świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. 26.06 ?? Kilka dni po Twoich urodzinach xd
    Moja Sophie *--*
    Rozdział świetny
    Czekam na next
    Życzę weny i pozdrawiam/ Nikola ;*

    OdpowiedzUsuń