~Next Week~
Dzisiaj wreszcie wychodzę ze szpitala. Umówiłam się z Marco na 11, bo o 11:30 mam dostać wypis.
-Cześć kotku - mój ukochany mnie pocałował
-Hej - uśmiechnęłam się
-Przyniosłem Ci rzeczy
-Super, dziękuje - wyjęłam ciuchy z torby - zaraz wracam
-Jasne, poczekam - weszłam do łazienki, przebrałam się i opuściłam pomieszczenie - ślicznie wyglądasz
-Zabawne kochanie zabawne
-Czemu Ty mi nigdy nie wierzysz ? - objął mnie
-Bo Cię znam
-Widocznie za mało - zaśmiał się
-Yhmm - westchnęłam. Ukucnęłam przy szafeczce, wyjęłam z niej wszystkie swoje rzeczy, dopakowałam je do torby i akurat przyszedł lekarz.
-Powtórzę po raz kolejny - zaśmiał się - co najmniej miesiąc leżenia, zero stresu, tylko odpoczynek
-Dobrze - uśmiechnęłam się
-W takim razie oddaje wypis i do zobaczenia za miesiąc
-Do zobaczenia - westchnęłam. Marco pomógł mi ubrać kurtkę, zabrał torbę i opuściliśmy szpital.
Położyłam się w sypialni, a dookoła mnie walały się papiery, laptop, telefon, gazety ślubne. Postanowiłam, że skoro i tak muszę leżeć to zrobię coś pożytecznego.
-Kotek miałaś odpoczywać
-Odpoczywam, przecież
-Kochanie - westchnął
-Marco jeszcze jedno zdanie, a przysięgam, że Cię zabije
-Dobra już nic nie mówię, chcesz coś do jedzenia ?
-Nie, dziękuje
-Lece do Sophie, jakby co to wołaj
-Jasne - zaśmiałam się
~Some Time Later~
Ta męka nareszcie się skończyła, będę mogła wszystko normalnie robić. Jasne będę musiała się trochę bardziej oszczędzać i mało stresować. Przez ten cały czas wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem, Marco chuchał na mnie i dmuchał, Sophie spała ze mną, ale nie bawiła się przy mnie, żeby nie było mi przykro, że ona może, a ja nie. Ania przychodziła i robiła mi obiady, jakbym mój narzeczony nie mógł. Reszta przyjaciół też bardzo nam pomogła. Mój ukochany jest taki cudowny, że urządził pokój naszego syna, postanowiliśmy, że nazwiemy go Nico. Nico Reus.
Dzisiaj jest dwunasty lutego dwa tysiące czternastego roku, jestem w 21 tygodniu ciąży czyli minęłam połowę. Lekarz powiedział mi, że mam dużo spacerować, a jeżeli chce to przy pomocy Ani, która skończyła kurs mogę wykonywać odpowiednie ćwiczenia. Oczywiście jak kiedyś mieściłam się w rozmiar 34 to teraz te ciuchy są delikatnie mówiąc przy małe. Jednak plus jest taki, że nie przytyłam aż tak bardzo dużo, ale przez te 19 tygodni może się jeszcze dużo zmienić.
-Kochanie spóźnisz się na trening - obudziłam chłopaka
-Zaraz wstaje
-To ja idę zrobić śniadanie
-Nie musisz
-Za 15 minut na dole
-Yhmm
-Potem jedziesz na trening bez śniadania
-Wstaje - usłyszałam, że drzwi od łazienki się zamknęły, więc pewnie poszedł pod prysznic. On jest w sumie chyba jakiś nienormalny, bo kto normalny bierze prysznic przed treningiem ? Dobra może kilka osób się znajdzie, ale on brał prysznic wieczorem, późnym wieczorem, a może już nawet w nocy. Kilka godzin wcześniej. Z kim ja jestem ...
Zeszłam na dół, zrobiłam mu odżywcze śniadanie, bo swoje zjadłam wcześniej. Sophie była już w swojej opiekunki, bo Marco miał trening na 10, a ja ją odwiozłam na 8.
-Jestem - usiadł przy stole
-To ja idę się ubrać - postawiłam przed nim talerz i poszłam do garderoby. Ubrałam się, uczesałam i wróciłam do jadalni. Postanowiłam, że dzisiaj wpadnę na stadion i zobaczę jak idzie Evie, całe szczęście, że nie dostała mojego gabinetu. Zabiłabym ją wtedy, zresztą nie tylko ją, Jurgena też.
-Kotek to ja lecę - pocałował mnie
-Poczekaj ja też idę
-Żartujesz ?
-Lekarz powiedział, że mogę
-Miałaś się nie przemęczać
-Pójdę, zobaczę jak sobie radzi, a potem wracam spacerem do domu
-Czemu spacerem ?
-Bo lekarz i Ania kazali mi spacerować
-Racja
-Chodź już, bo się spóźnimy
-Idę - mruknął. Opuściliśmy dom, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na Idune. Bez słowa rozeszliśmy się po stadionie. On do szatni, ja do gabinetu. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi były zamknięte, no tak dawno mnie tu nie było. Skierowałam się na murawę gdzie Klopp czekał na chłopaków.
-Witaj Em - przytulił mnie
-Dzień dobry - zaśmiałam się
-Coś się stało ?
-Mój gabinet jest zamknięty
-Ach tak zapomniałem, że wczoraj ktoś go zamknął
-Gdzie znajdę klucze ?
-U mnie w gabinecie, poradzisz sobie ?
-Tak jasne. Dziękuje - poszłam w stronę korytarzy, a potem do gabinetu trenera. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, przeszukiwałam biurko aż trafiłam na pewne dokumenty dotyczące Marco. To była propozycja transferu. Transferu do Chelsea. Była już przygotowana wstępna umowa. Wzięłam wszystkie te papiery i wściekła wróciłam na murawę.
-To prawda ? - pokazałam to Jurgenowi
-Marco Ci nie powiedział ?
-Nie
-Emma myślę, że z nim powinnaś pogadać
-Czy ja w ogóle miałam się dowiedzieć ?! Cholera od kiedy to rozważacie ? - krzyknęłam, a chłopaki przerwali trening. Marco podszedł i położył mi rękę na ramieniu - nie dotykaj mnie !
-Co się stało ?
-Jedź i miej się dobrze - rzuciłam w niego papierami i wyszłam. Wiedziałam, że pobiegnie za mną, dlatego wsiadłam do autobusu i odjechałam. Starałam się opanować łzy i myśleć o tym spokojnie. Wiedziałam, że nie ma opcji, żebym wróciła do domu, do Ani i Ann nie pojadę, bo Marco bardzo szybko na to wpadnie, więc ruszyłam do domu Piszczków. Nie chciałam przeszkadzać Agacie Błaszczykowskiej, bo ona też jest w ciąży.
-Emma coś się stało ?
-Ewa on chce odejść - pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach
-O czym Ty mówisz ? - zmartwiła się - wchodź
-On chce podpisać kontrakt z Chelsea
-Może to jakieś nieporozumienie
-Niemożliwe - opowiedziałam jej wszystko co przeczytałam w dokumentach
-Kochana wszystko będzie dobrze
-Nic nie będzie dobrze, to koniec. Nie będę z kimś kto mnie oszukuje
-Em jesteś zdenerwowana, przemyślisz to na spokojnie, pogadacie
-Jestem - Łukasz wrócić - Marco wszędzie Cię szuka
-Nie mów mu, że tu jestem. Proszę
-Nie ma sprawy. Możesz zostać tak długo jak chcesz
-Muszę wrócić do domu, on ma się wyprowadzić
-Emma spokojnie
-Łukasz pojedziesz ze mną ?
-Jasne
-Ewa mogę go zabrać ?
-Oczywiście, jakby co to dzwoń
-Dzięki - wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę naszego domu
-Emma jesteś ? - Reus przybiegł do przedpokoju
-Gdzie Sophie ?
-U Lewandowskich
-To dobrze - minęłam go i poszłam na górę. Wyjęłam walizki i zaczęłam pakować jego rzeczy
-Co Ty robisz ?
-Pakuje Cię
-Em kotku porozmawiajmy
-Nie mamy o czym. To koniec
-Kotku przepraszam
-Zamknij się - krzyknęłam - spakuj się, za pół godziny ma Cię tu nie być
-Ale ... - nie dokończył, bo przerwałam mu trzaśnięciem drzwi. Zeszłam na dół gdzie Piszczek siedział w salonie
-Przepraszam, że ściągnęłam Cię bez powodu
-Spokojnie, zrobić dla Ciebie coś jeszcze ?
-Mógłbyś przywieźć Sophie ?
-Nie ma najmniejszego problemu - uśmiechnął się
-Dziękuje - Łukasz wyszedł i akurat w tym momencie Marco zszedł z góry ze swoimi walizkami
-Pogadajmy
-Od teraz będziemy rozmawiali tylko w sprawie dzieci
-Emma
-Teraz nie mam na to ochoty, ale trzeba ustalić kiedy możesz odwiedzać Sophie
-Poczekaj chwile
-A teraz wyjdź
-Możesz chwile poczekać ? - uniósł głos
-Wynoś się ! - krzyknęłam, a on posłusznie opuścił nasz dom. Mój dom.
Za chwile jego kolega z drużyny przywiózł moją córkę, ale razem z nią panią Lewandowską.
-Chodź Sophie pójdziemy się umyć, zjemy coś i położymy się spać - no tak czas szybko zleciał - a mamusia sobie odpocznie
-Dziękuje Aniu
-Daj spokój, połóż się, a ja potem przyjdę - tak jak powiedziała tak zrobiłam. A ona pojawiła się za niecałą godzinę
-Jestem beznadziejną matką, narzeczoną i w ogóle jestem beznadziejna
-Emma nie płacz - przytuliła mnie - i nie opowiadaj takich głupot
-Co teraz będzie ?
-Wrócicie do siebie, weźmiecie ślub, urodzi się Nico zobaczysz, że się ułoży
-Ślubu nie będzie ...
No to ja pierwsza :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
Szczerze nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji
Może to dobrze bo było za słodko
Ale mają do siebie wrócić
Pozdrawiam/julka;**
Oby jednak był ten ślub :) A tak na serio to nie wyobrażam sobie Borussi bez Marco
OdpowiedzUsuńTo się porobiło, ale mają do cb wrócić <3 Inaczej sb tego nie wyobrażam czekam na następny papapaa :D
OdpowiedzUsuńJuż wiesz co Cie czeka prawda ?
OdpowiedzUsuńOj kochana to żeś nakombinowała ... Oj ni ładnie nie ładnie ...
Ale cóż ja mogę poradzić? Nic ..
Rozdział najbardziej podoba mi się na początku i chyba każdy wie dlaczego xD
Czekam na next
Pozdrawiam/Nikola ;*
robilo sie za slodko..... widze ze postanowilas namieszac... nie dziwie sie reakcji Emmy szczrosc w zwiazku to podstawa.... tak waznej sprawy jak zmiana klubu nie powinno sie podejmowac samemu jak sie ma rodzine... czekam na kolejny rozdzial pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie dziwie się Emmie. Marco powinien powiedzieć o zmianie klubu.. !
OdpowiedzUsuńNamieszałaś.. :D
Nie mogę sie doczekać następnego ! :)
Dodaję do obserwowanych ! ;**
Zapraszam w wolnej chwili do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/
Pozdrawiam.♥