-Która godzina ?
-Po 19
-Już ? Muszę jechać do szpitala
-Spokojnie, najpierw coś zjedz
-Łatwo Wam mówić - zjadłam przygotowany przez państwa Lewandowskich obiad, a raczej kolacje i poszłam na górę się przebrać. Wybrałam cokolwiek, związałam włosy, żeby było mi wygodniej i zadowolona zeszłam na dół.
-Zawieziecie mnie ?
-Jasne
-Dzwonili ? Zmieniło się coś ?
-Jeszcze nie
-Cholera
-Em to dopiero pierwsza doba
-Wiem, ale już mam dość
-My Ci pomożemy - wyszliśmy z domu
-Ej gdzie jest Sophie ? - przeraziłam się - jestem beznadziejna, zapomniałam o własnym dziecku
-Nie panikuj - zaśmiała się karateczka - mała jest na basenie z Twoją mamą
-Co ja bym bez niej zrobiła - westchnęłam
-Dobra wysiadka
-Super, dzięki - jako pierwsza opuściłam auto i od razu "pobiegłam" w miarę możliwości oczywiście po OIOM
-Już jesteś ?
-Chyba dopiero
-Odpoczęłaś trochę ?
-Tak, tak - podeszłam do szyby, położyłam na niej dłonie i przyglądałam mu się
-Lekarz Cię szukał
-Kocham Cię - szepnęłam, a potem zwróciłam się do przyjaciół - idę już
-Em !
-Hmm ?
-Bądź dobrej myśli
-Jasne - sztuczny uśmiech zagościł na mojej twarzy. Opuściłam korytarz i bez pukania weszłam do gabinetu lekarza - przepraszam, nie zapukałam
-Nic się nie stało, proszę usiąść
-Coś ważnego ?
-Przenosimy go jutro po południu
-Ordynator mówi, że rano
-Tak, ale jedne wyniki nie wyszły najlepiej
-Co to znaczy ?
-Musimy podać mu jeszcze kilka kroplówek, zwiększyć dawkę leków i do południa powinno być dobrze
-Czyli nie mam się czym martwić ?
-Nie spokojnie, jego stan jest dobry
-Dobrze, do widzenia
-Do widzenia - wyszłam z gabinetu. Pod OIOM-em nie zostało już dużo osób, tylko rodzice, Mela, Lewandowscy i Gotze
-Przeniosą go jutro po południu
-Widzisz, będziesz mogła z nim być tyle czasu ile będziesz chciała
-Wreszcie - kolejne łzy wypłynęły z moich oczu. Jest tam coś jeszcze ?
-Ej mała - Robert mnie objął, a Ania stanęła tuż obok - nie płacz, przecież się układa. Jego stan się polepsza, minęło tak mało czasu, a oni pozbywają się go z OIOM-u
-Pewnie masz racje - cichutko się zaśmiałam
-No i taki uśmiech ma być - uśmichnęła się Ania
-Tak jest !
-A jak ma się mój chrześniak ? - ukucnęła przede mną
-Och wstawaj, nie wygłupiaj się
-Kopie - zaśmiała się
-Mogę ? - Lewy spytał niepewnie
-Jasne, nawet nie musisz pytać - położył rękę na moim brzuchu
-Będzie piłkarz mały
-Zobaczymy
-A Ty wiesz jaki Sophie ma talent ?
-Do piłki ?
-No tak
-Wiem, w końcu moja córka - zażartowałam
-Jakby Marco to usłyszał
-Usłyszy jeszcze nie raz - puściłam mu oczko
-No popatrz będzie go dręczyła
-Ania i tak będzie po naszej stronie - wskazałam na siebie i swój brzuch
-Och Nico współczuje Ci - Lewy szepnął do mojego brzucha
-Dziękuje - przytuliłam ich oboje - poprawiliście mi trochę humor
-Zobaczysz, że jeszcze będziecie się z tego śmiali
-Wątpię, ale zobaczymy
-Marco zawsze był silny, a teraz ma jeszcze więcej siły. Ma dla kogo żyć, ma rodzinę, ma Was
-Wiem, nie pozwolę mu nas zostawić
-Zawsze możesz liczyć na nasze wsparcie
-Bardzo Wam dziękuje, ale jedźcie do domu
-Em daj spokój, zostaniemy. To nasz przyjaciel - odezwał się Mario
-Jedźcie, jutro macie trening
-Poradzisz sobie ?
-Spokojnie, my tu będziemy - głos zabrała Melanie
-Będę miała dobrą opiekę
-Do zobaczenia - pożegnałam się z przyjaciółmi
-Jak się czujesz ?
-Dobrze mamo
-Pamiętaj, że nie możesz się denerwować
-Staram się
-Wody ? - szwagierka podała mi plastikową butelkę
-Tak, dzięki - odkręciłam sobie i się napiłam
-Przynieść Ci coś do zjedzenia ?
-Jadłam w domu, przed wyjściem
-To minęło troszkę czasu
-Jak będę głodna to coś zjem
-Jasne uparciuchu
-Coś Ci wibruje w torebce
-O Boże - wyjęłam z torby telefon, ale nikt nie dzwonił, tylko dostałam sms. Od mamy.
"Co z nim Córciu ? Sophie się pyta czemu Was nie ma"
"Jest lepiej, jutro przeniosą go z OIOM-u. Przepraszam, jak wrócę to się nią zajmę"
"Nie przepraszaj, damy sobie rade. Zajmij się nim"
"Dziękuje <3 jak go przeniosą, to powiem małej. Musi go odwiedzać"
"Pamiętaj, że ona go bardzo kocha. Lepiej poczekaj jeszcze trochę"
"Dobrze, obgadamy to jeszcze w domu"
"Do zobaczenia :* daj znać jakby co"
"Ok, paa <3"
-Mama ?
-Tak, podobno Sophie się martwi
-I co ?
-Powiem jej, ale jak przeniosą Marco i jego stan będzie stabilny
-Nie wiem czy powinna wiedzieć
-No, a co mam jej powiedzieć ? Że tatuś wyjechał ?
-No nie, nie wiem
-Przepraszam
-A Ty za co ?
-Nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać
-Doskonale Cię rozumiem
-Najgorszemu wrogowi nie życzę czegoś takiego
-Emma ! Co Ty tu robisz ? - odwróciłam się i zobaczyłam Eve
-Eva, cześć - westchnęłam niezadowolona - raczej ja powinnam spytać, nie pojawiałaś się na stadionie, nie dałaś znaku życia
-Och wybacz - zachichotała - miałam ważniejsze sprawy do zrobienia
-Nie wnikam w Twoje życie prywatne
-A Ty co tu robisz ? Coś jest nie tak z dzidziusiem ?
-Marco miał wypadek - szepnęłam
-O jezu ! Jak to ? Co z nim ?
-To nie jest Twoja sprawa - burknęłam zła
-Jak to nie ?! Miałam z nim pracować
-Ale nie pracowałaś !
-Powiedz mi co z nim !
-Żyje, ale jest w śpiączce. Więcej Ci nie powiem, więc odpuść sobie
-Jak go przeniosą - spojrzała przez szybę - to go odwiedzę
-Nawet nie próbuj
-Zobaczymy jeszcze - odeszła, a ja zła usiadłam na krzesełku
-Och nie przejmuj się
-Łatwo mówić, ona od początku miała chęć na Marco
-Czy on chociaż raz jej uległ ?
-No nie
-To nie masz się czym przejmować - przytuliła mnie - znam swojego brata
-Wiem, też go znam
-No to uśmiech proszę
-Niech będzie - wysiliłam się na krzywy uśmiech
-Na początek wystarczy - puściła mi oczko
-Tak, podobno Sophie się martwi
-I co ?
-Powiem jej, ale jak przeniosą Marco i jego stan będzie stabilny
-Nie wiem czy powinna wiedzieć
-No, a co mam jej powiedzieć ? Że tatuś wyjechał ?
-No nie, nie wiem
-Przepraszam
-A Ty za co ?
-Nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać
-Doskonale Cię rozumiem
-Najgorszemu wrogowi nie życzę czegoś takiego
-Emma ! Co Ty tu robisz ? - odwróciłam się i zobaczyłam Eve
-Eva, cześć - westchnęłam niezadowolona - raczej ja powinnam spytać, nie pojawiałaś się na stadionie, nie dałaś znaku życia
-Och wybacz - zachichotała - miałam ważniejsze sprawy do zrobienia
-Nie wnikam w Twoje życie prywatne
-A Ty co tu robisz ? Coś jest nie tak z dzidziusiem ?
-Marco miał wypadek - szepnęłam
-O jezu ! Jak to ? Co z nim ?
-To nie jest Twoja sprawa - burknęłam zła
-Jak to nie ?! Miałam z nim pracować
-Ale nie pracowałaś !
-Powiedz mi co z nim !
-Żyje, ale jest w śpiączce. Więcej Ci nie powiem, więc odpuść sobie
-Jak go przeniosą - spojrzała przez szybę - to go odwiedzę
-Nawet nie próbuj
-Zobaczymy jeszcze - odeszła, a ja zła usiadłam na krzesełku
-Och nie przejmuj się
-Łatwo mówić, ona od początku miała chęć na Marco
-Czy on chociaż raz jej uległ ?
-No nie
-To nie masz się czym przejmować - przytuliła mnie - znam swojego brata
-Wiem, też go znam
-No to uśmiech proszę
-Niech będzie - wysiliłam się na krzywy uśmiech
-Na początek wystarczy - puściła mi oczko
*****
WIEM, ŻE KRÓTKI, ALE TERAZ TAKIE BĘDĄ :* niedługo to się zmieni ;D
jak nie ma szantażu to nie ma też komentarzy ;// komentujcie !!
jak nie ma szantażu to nie ma też komentarzy ;// komentujcie !!
Magnifiko, jak zawsze z resztą, czekam z niecierpliwością na nexta. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńkrótki czy nie zawsze fantastycznie! <3 och ta eva jeszcze musi ją denerwować :D pozdr./Gretha
OdpowiedzUsuńSuper ! Czekam na nexta :) Pozdro. :)))
OdpowiedzUsuńCudny *-* Jak zawsze zresztą :*
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny ! <3
Pozdrawiam Fanka.:)
ciekawe ile jeszcze Marco będzie w śpiączce.. :P czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńUgh ta Eva -,-
OdpowiedzUsuńJa nie mogę Marco ... ;//
Rozdział super
Czekam na next
Weny i pozdrawiam/Nikola ;*