-Już zaraz wstaje
-Telefon Ci dzwoni
-Och no już dobrze - cmoknęła mnie w czoło, a ona położyła się obok mnie i przykryła kołdrą
-Halo ? - odebrałam telefon
-Hej Em
-Cześć Mela, co tam ?
-Obudziłam Cię, strasznie przepraszam
-Nie no i tak miałam już wstawać
-Mam prośbę
-Mów śmiało
-Możemy się dzisiaj spotkać ?
-Ok, a gdzie ?
-Nie chce Cię fatygować to powiedz mi gdzie możesz ?
-Jadę na stadion, lecę po Sophie i zabieram ją do szpitala
-Dobra to wpadnę na stadion
-Okej, to będę czekała
-Dobrze, paa
-Pa, do zobaczenia - rozłączyłam się
-Mamo pojadę z Tobą do taty ?
-Jeżeli chcesz to tak
-Chce ! Tak chce ! - zaczęła skakać po moim łóżku
-Już spokojnie - zaśmiałam się
-Idę się ubrać - zeskoczyła i pobiegła do drzwi
-Sophie, ale ja najpierw jadę do pracy
-Musisz ?
-Muszę słoneczko - wstałam, a potem ją przytuliłam
-Dobrze, ale pośpieszysz się ?
-Oczywiście - uśmiechnęłam się. Mała poleciała do siebie, a ja wyjęłam jakieś ciuchy z garderoby, założyłam je, a potem ogarnęłam coś ze swoimi włosami. Moja mama jak zwykle już nie spała i zrobiła mi pyszne śniadanko.
-Mamuś zabieram Sophie do szpitala
-To puść mi sygnał jak będziesz po nią jechała to ją ubiorę
-Dzięki
-A teraz skończ wreszcie to śniadanie
-No przecież kończę - uśmiechnęłam się, a potem odłożyłam talerz do zlewu
-O której wrócicie ?
-Pewnie wcześniej niż ja normalnie
-To dobrze, zrobię obiado-kolacje
-Może chcesz jechać z nami ?
-Nie, ja tu trochę posprzątam
-Mamo - złapałam ją delikatnie za ramiona - nic nie musisz robić
-Em, ale sprawia mi to przyjemność
-Sprzątanie ? - zaśmiałam się
-Pomaganie mojej córce
-Dziękuje
-Jedź już, to szybciej będziesz
-Do zobaczenia - założyłam buty i wyszłam z domu. Ledwo zamieściłam się w samochodzie, chociaż może trochę przesadzam. Bardzo szybko dojechałam na miejsce swojej pracy. Zostawiłam rzeczy w gabinecie, a potem poszłam na murawę gdzie odbywał się już trening.
-Hej - uśmiechnęłam się - gdzie trener ?
-Cześć - okrążyli mnie - w gabinecie
-A Wy nie ćwiczycie ?
-Ćwiczymy, a co z Marco ?
-Lepiej - westchnęłam
-Ej no będzie dobrze - Gotze mnie objął
-Wiem - uśmiechnęłam się - wracam do pracy, a Wy ćwiczycie dalej
-Tak jest - zaśmiałam się i poszłam do swojego gabinetu. Nie wiem jak to możliwe, że jest tego aż tak dużo, miałam spory problem z tym, żeby to wszystko ogarnąć. Co jakiś czas robiłam sobie krótkie przerwy, aby chociaż na chwile od tego odsapnąć. Gdzieś tak po 13 przyszła do mnie Mela.
-Chcesz coś do picia ?
-Nie dziękuje
-No to mów co tam masz do mnie za sprawę
-Wiesz chodzi o ślub, Marco, Nico
-Mela powiedz mi dokładnie
-Nie odwołałaś przygotowań
-Nie - westchnęłam
-Nie mówię, że to źle, ale boję się, że sobie nie poradzisz
-Spokojnie, pomaga mi Ania
-Jakbyś potrzebowała jeszcze jakieś pomocy to dzwoń
-Zapamiętam - uśmiechnęłam się
-A powiedz mi jak Ty się czujesz ?
-Dobrze, wszystko jest w porządku
-Jeszcze chwilka i będziesz mogła odpocząć
-Myślę, że jak mały się urodzi to nie odpocznę
-Oj będziesz miała dużo osób do pomocy
-Mam nadzieje - zaśmiałam się
-Co z Marco ?
-Z dnia na dzień jest coraz lepiej
-Kiedy go wybudzają ?
-Nie wiem, lekarze nie są w stanie mi tego powiedzieć
-A jaka jest szansa na to, że wróci do sportu
-Jeżeli wybudzi się i będzie okej to bardzo duża
-Mam nadzieje, on tak kocha sport
-Nie miał żadnych złamań, więc myślę, że to będzie tylko kwestia czasu czy rehabilitacji
-A co Ci powiedział lekarz ?
-Jak Marco się wybudzi, nie będzie miał problemu z poruszaniem się i tak dalej to będzie dobrze
-To mnie pocieszyłaś - uśmiechnęła się
-Cieszę się
-Wiesz będę leciała, umówiłam się z Maxem
-Powodzenia - puściłam jej oczko
Dziewczyna wyszła z mojego gabinetu, a ja wróciłam do pracy. W mieczy czasie nalałam sobie wody do szklanki, która zaraz stała na biurku akurat pod ręką.
-Nie kop mamy - pogłaskałam się po brzuchu - ale Ty ruchliwy dzisiaj jesteś
No tak od kilku dni Nico szaleje i nie daje mi czasu chwili spokoju. Śmieje się, że pcha się na świat, chociaż wcale nie byłoby mi do śmiechu jakby się teraz urodził, bo to dopiero 33 tydzień, jeszcze mam ponad miesiąc do terminu.
Gdzieś tak po 15 puściłam mamie sygnał, zabrałam rzeczy i wyszłam. Ogarnęłam prawie wszystko i na szczęście jeszcze tylko jakiś czas i będę miała wolne.
-Jestem - weszłam do domu
-Jestem gotowa mamo !
-Tak ? - uśmiechnęłam się
-Tak, jedźmy już !
-No dobrze, to chodź - wzięłam ją za rączkę i wyszłyśmy z domu. Powoli włożyłam ją do fotelika, a potem przypięłam.
-Słoneczko, ale wiesz tata teraz sobie śpi, żeby wyzdrowieć - zaczęłam jak byłyśmy już w drodze - ale na pewno Cię słyszy
-Wiem, babcia już mi mówiła
-Tak ? To bardzo się ciesze
-A mogę mu zostawić swoje rysunki ?
-Jasne, na pewno bardzo się ucieszy
-A jak się obudzi to je zobaczy ?
-Tak, zobaczysz, że mu się spodobają
-A Ty chcesz zobaczyć ?
-Pokażesz mi w szpitalu
-Tak tak, na pewno Ci pokaże
-Co dzisiaj robiłaś jak byłaś z babcią ?
-Rysowałyśmy, byłyśmy na dworku
-Fajnie było ?
-Bardzo, mamo a czemu babcia wyjeżdża ?
-Nie wyjeżdża skarbie
-Czyli zostanie z nami na zawsze ?
-Myślę, że wróci kiedyś do dziadka
-A czemu on nie przyjechał ?
-Musi pracować
-Tak jak Ty i tata ?
-Tak właśnie jak my
-Jesteśmy już jesteśmy - pisnęła zadowolona
-Już cichutko - wyjęłam ją z fotelika i razem weszłyśmy do budynku. Wjechałyśmy windą na 4 piętro, przeszłyśmy przez kilka korytarzy i weszłyśmy do jego taty.
-Tato ! - mała podbiegła do jego łóżka - wiesz mam dla Ciebie rysunki, mama pozwoliła mi do Ciebie przyjechać, bardzo się stęskniłam. A Ty ? Też trochę tęsknisz ?
-Na pewno tęskni - uśmiechnęłam się pocieszająco
-Tato mama ma już taaki duży brzuch, a mój brat się niedługo urodzi. Musisz przyjechać do domu !
-Tęsknimy - szepnęłam, aby nie przeszkadzać mojej córce w monologu
-I babcia robi takie dobre jedzonko, zasmakuje Ci, a wiesz tato, że musisz strzelać jeszcze bramki dla mnie, mamusi i dla Nico. Widziałam jego zdjęcie, będzie podobny do mnie - zaśmiałam się po cichu, zdjęcie usg Nico jest u Sophie w pokoju, bo tak się w nim zakochała
Mała cały czas trajkotała, opowiadała, dotykała go, łaskotała. Śmiałyśmy się, a Marco dalej spał. Wierzę jednak, że słyszał to wszystko, bo bardzo bym tego chciała. Rozmawiałam też z lekarzem, jest bardzo dobrze, wyniki ma świetne, mała zjadła tam coś, a ja postanowiłam poczekać, aż wrócimy do domu. Kiedy Sophie po raz kolejny śpiewała Marco piosenkę, to ja napisałam do Anki.
"Kiedy będziesz w Dortmundzie ?"
"Będę jutro rano, bo musiałam tylko coś załatwić w Warszawie"
"Rozumiem :*"
"Jak tam w ogóle ?"
"Dobrze, właśnie siedzimy w szpitalu z Sophie"
"Jak ona to znosi ?"
"Na szczęście bardzo dobrze"
"W takim razie trzeba się tylko cieszyć"
"Cieszę się, tylko tęsknie"
"Kochana ułoży się na pewno"
"Wiesz ile razy dziennie to słyszę ?"
"Domyślam się, ale zaufaj nam :*"
"Ufam ;D"
Ledwo udało mi się wyciągnąć Sophie ze szpitala, w domu byłyśmy dopiero po 20, zjadłyśmy kolacje i położyłam ją spać. Już jej nawet nie kąpałam, bo była taka zmęczona, że nie było sensu. Opowiedziałam mamie co się działo w pracy i w szpitalu, dokończyłam kilka rzeczy i sama położyłam się do łóżka.Jednak długo nie mogłam zasnąć, a jak wreszcie udało mi się przysnąć to zadzwonił mój telefon.
-Halo ? - spytałam zaspanym głosem
-Pani Emma Clark ?
-Przy telefonie
-Pani narzeczony się wybudził ...
no w takim momencie! dlaczego?! czeksm z niecietpliwością na następny. Zapraszam do mnie dopiero startuje :)http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńUrwalas w taki momencie i jak ja mam wytrzymac do następnego piątku pytam się jak??? /julka
OdpowiedzUsuńMarcooo nareszcie! <3
OdpowiedzUsuńtak tak tak :) Marco <3 Czekam niecierpliwie :) pozdr./Gretha
OdpowiedzUsuńNo nareszcie teraz ma być wszystko dobrze nie ma innej opcji. Pisz szybko kolejny :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, po prostu wiedziałam. Już nie mogę doczekać się nexta. Kiedy dodasz 40 rozdział? Rozdział jak zawsze genialny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń