piątek, 26 września 2014

Rozdział 52.

~Sunday~
Wczoraj odbyły się nasze poprawiny i bardzo się cieszę, że ślub był w piątek, bo jakby odbył się wczoraj to chyba bym dziś nie wstałam. Razem z dziećmi lecimy na kilka dni do Rzymu. We trójkę spakowaliśmy się do jednej walizki, a całą drugą zajęły rzeczy Nico. Tak to jest jak się ma takie małe dziecko.
-Mamo, a kiedy będzie nasza kolej ?
-Patrz skarbie, jeszcze tylko kilka osób
-A potem oddamy nasze rzeczy
-Tak - uśmiechnęłam się do niej
-Potem coś mi kupisz ?
-A co byś chciała ?
-Nie wiem
-Zobaczymy jeszcze - pocałowałam ją w czoło
Wreszcie nadeszła nasza kolej, oddaliśmy nasze bagaże, Marco wziął nosidełko z Nico w środku i swoją walizkę podręczną, a ja prowadziłam swoją i Sophie. Zostało nam jeszcze trochę formalności, ale minęły one w miarę szybko. Już tylko wejście do samolotu i krótki lot.
-Jak się pani ma pani Reus ? - mój mąż spojrzał na mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam
-Dziękuje bardzo dobrze - patrzyłam mu w oczy - bardzo podoba mi się bycie pana żoną panie Reus
-Miło to słyszeć - złożył na moich ustach niewinny pocałunek
-Dzieci tu są i mnóstwo innych ludzi
-Oj tam - machnął lekceważąco ręką
-Jesteś niemożliwy
-Wiesz co też mi się podobało ?
-Hmm ?
-Nasza noc poślubna
-Marco ! - szturchnęłam go - zachowuj się
-Przy Tobie nie potrafię
-Zakochany wariat
-Mogę to chyba już tylko potwierdzić
-Co ja z Tobą zrobiłam ?
-Uszczęśliwiłaś mnie
-Chciałbym, żeby tak było
-Jest tak - usłyszeliśmy, że wywołują nasz lot
-Chodźmy, nie chce mi się stać długo w kolejce
Mimo, że w samolocie wszyscy byliśmy przed czasem to ten miał jakieś opóźnienia. Nie podobało mi się to, ale co poradzę ? Ja z Nico siedzieliśmy w jednym rzędzie, a Marco z Sophie w rzędzie obok. Stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej.
-Tato, a czy w Rzymie jest fajnie ? - usłyszałam jak zapinałam swoje pasy
-Oczywiście, na pewno Ci się spodoba
-I będziemy dużo zwiedzać ?
-Tego jeszcze nie wiem
-Nie lubię chodzić
-Wiem słoneczko
Przerwali rozmowę, bo obsługa samolotu wyjaśniła wszystko co i jak, a potem samolot wystartował. O dziwo dzieci nie miały z tym problemu, chociaż szczerze mówiąc bardziej martwiłam się o Nico, to jest trzecia podróż samolotem, a Sophie jest już przyzwyczajona. Moja dzielna dziewczynka.
-Mogę coś pani zaproponować ? Kawa, herbata, woda, sok ? Może coś do jedzenia ?
-Nie dziękuje
-W porządku, a jakby co to proszę wołać
-Oczywiście
~Later~
Po ponad trzech godzinach byliśmy wreszcie w hotelu, w tym samym co w zeszłym roku, tylko tym razem pokoje się nie zgadzały. Włożyłam śpiącego Nico do hotelowego łóżeczka i z grubsza rozpakowałam walizki. Nasza córka od razu wyciągnęła piłkarza na basen, więc i tak nie miałam co robić. A zmęczona nie byłam, bo niby czym ? Wyjęłam z torebki telefon i napisałam do mamy i Ani, że dolecieliśmy, żeby się nie martwiły. Zdjęłam swoje białe conversy, skarpetki w tym samym kolorze i na bosaka wyszłam na balkon. Było gorąco, ale to świetnie, bo lubię taką pogodę. Z balkonu miałam idealny widok na basen, gdzie przebywał mój mąż i nasza córka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu jesteśmy razem, że wzięliśmy ślub. Po raz kolejny wszystko idealnie się układa, ale teraz nie może się spieprzyć. Jesteśmy prawdziwą rodziną, nic nas nie rozdzieli.
Przyglądałam im się tak jakiś czas, ale mój synuś zaczął płakać, więc z powrotem weszłam do środka. Wzięłam go na ręce i zaczęłam powoli bujać. Kątem oka zerknęłam na zegar wiszący na ścianie i okazało się, że jest głodny, bo to jego idealna pora na jedzenie. Usiadłam, więc na łóżku, podwinęłam koszulkę, a zaraz dałam mu jeść. Musiał być biedak bardzo głodny, podróż go wykończyła, bo jeszcze jak jadł to oczka mu się zamknęły.
-Mój mały synek - pocałowałam go w czoło
Razem z nim położyłam się na szerokim łóżku i dookoła zabezpieczyłam łóżko, gdyby jakimś cudem się przekręcił. Sama delikatnie go objęłam i przymknęłam powieki. Już prawie odpływałam jak usłyszałam, że drzwi się otwierają.
-Musisz być cichutko, bo mamusia śpi - usłyszałam szept mojego ukochanego
-Dobrze
Chciałam wstać, ale poczułam czyjeś, jak nie trudno się domyślić czyje ręce na biodrach
-Śpij
-Nie jestem aż taka zmęczona - powiedziałam z dalej zamkniętymi oczami
-Przyda Ci się odpoczynek
-Dzięki - przykrył mnie cienkim kocykiem i odszedł, a ja po prostu zasnęłam
Jak się obudziłam to Marco i Sophie siedzieli na podłodze i grali w spadające małpki, a Nico leżał obok nich w nosidełku. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam, potem wstałam i usiadłam obok nich. Każde z moich dzieci pocałowałam w czoło, a męża w usta.
-Mamusiu grasz z nami ?
-Nie jestem w to dobra - skrzywiłam się - na razie popatrzę
-Zagraj z nami, proszę proszę
-No dobrze
-Teraz Ty - podała mi kostkę
Wyrzuciłam odpowiedni kolor i spróbowałam, ale tak jak przewidywałam prawie wszystkie małpki spadły. Sophie zaczęła się śmiać, a ja i Marco razem z nią
-Mamo nie umiesz w to grać
-Sophie nie mów tak, bo mamie będzie przykro - stwierdził jej tata
-No co Ty - puściłam mu oczko, a potem zwróciłam się do niej - niestety wiem kochanie
-To jest gra dla małych dzieci, a tata sobie radzi
-Wiem - westchnęłam i spojrzałam w rozbawione oczy piłkarza, jego też to bawi ! Mimowolnie kąciki moich ust wygięły się w uśmiech
-Dajesz sobie radę ? - kiwnęłam głową na naszego syna
-Pewnie, że tak
-Idealny ojciec
-Staram się
-Tato Twoja kolej - przerwała nam dziewczynka
-Zaraz wracam - szepnęłam podczas gdy on rzucał
Poszłam do łazienki, gdzie poprawiłam swój wygląd po krótkiej drzemce, a potem umyłam zęby i wypakowałam resztę kosmetyków z mojej ulubionej, beżowej kosmetyczki.
Jak wróciłam to blondynka akurat sprzątała po grze, a Marco chodził po pokoju z chłopcem na rękach
-Stało się coś ?
-Nie, po prostu się obudził
-Śliczny mój - podeszłam bliżej, a on się uśmiechnął i coś tam gaworzył pod nosem
-Pięknie - zaśmiał się Marco
-Zdolny mój synuś - pocałowałam go w nosek, a on delikatnie zachichotał - jest cudowny, mam ochotę go schrupać
-Zostaw coś dla innych
-Zostawię zostawię - pocałowałam go w policzek
-Mogę go na rączki ? - spytała słodziutko nasza córka
-Za mały jest skarbie, ale ja Cię mogę wziąć na rączki - zaproponowałam
-Tak - wyciągnęła ręce w górę, a ja ją wzięłam
Teraz staliśmy we czwórkę tak blisko siebie, dziewczynka zaczepiała Nico, a on posyłał jej przesłodkie uśmiechy. To jest takie urocze. Teraz możemy przez te kilka dni spędzać całe dnie razem, a potem ? Potem trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Sophie idzie do przedszkola, Marco wraca co treningów, a ja zostaje w domu z Nico, chociaż powinnam powoli przygotować się na powrót do pracy.
-On jest chyba znowu śpiący - nasza córka pogłaskała go po główce, a on ziewnął
-Daj, położę go - postawiłam ją na ziemi i zwróciłam się do blondyna
-Ja to zrobie, a Ty zamów nam coś do zjedzenia
-Do pokoju ?
-Yhmm
-Okej - zadzwoniłam do recepcji i zamówiłam dla nas kolacje. Powiedzieli mi, że będzie za jakieś pół godziny, więc zgarnęłam córkę do łazienki i szybko ją umyłam, a potem przebrałam w piżamkę.
-Po kolacji umyjemy jeszcze ząbki
-A co mi zamówiłaś ?
-Naleśniki z serem i owocami, może być ?
-Tak, bardzo je lubię
-Pamiętam - pocałowałam ja w czoło
-Mamusiu, a czy ja muszę chodzić do przedszkola ? Wolałabym zostać z babcią albo Alex mogłaby się znowu mną zajmować
-Kochanie rozmawiałyśmy już o tym przecież. Jesteś dużą dziewczynką i musisz zacząć chodzić do przedszkola, będziesz tam z innymi dziećmi.
-Mamo - jęknęła - proszę
-Skarbie - ukucnęłam przy niej - babcia na stałe mieszka w Polsce, a Alex nie zajmuje się już dziećmi, bo poszła na studia. A po za tym idziesz do polsko-niemieckiego przedszkola, byłaś tam i bardzo Ci się podobało
-No tak, ale nie chce tam chodzić codziennie
-Dobrze to jak wrócimy do domu to zadzwonię tam i może na przykład w piątki nie będziesz chodziła, może być ?
-Tylko w piątki ?
-Sophie nie narzekaj już proszę - przytuliłam ją - porozmawiamy o tym jak wrócimy do Dortmundu
-No dobrze
-Idź zobacz czy Twój brat już śpi, a ja pójdę otworzyć - puściłam ją gdy usłyszałam pukanie do drzwi
Obsługa rozstawiła nam kolacje na stole, a potem wyszła. Podziękowałam im i szybko poszłam zawołać moją rodzinkę. Chciałam wejść do naszej sypialni, ale akurat oni wychodzili
-Śpi ?
-Tak, już od jakiegoś czasu
-To dobrze
-Chodźcie jeść, bo wystygnie
-Idziemy - wziął dziewczynkę ma ręce, a ona się zaśmiała
Usiedliśmy we trójkę przy stole i każde z nas zabrało się za jedzenie swojego dania. Mam szczęście, że znam moje ukochane osoby i zamówiłam im to co lubią, a nie strzelałam.
-Smakuje ? - uśmiechnęłam się
-Pyszne - powiedzieli równocześnie
-Cieszę się
-Mamo, a poczytasz mi dzisiaj Ty ?
-Poczytam, ale musisz coś wybrać
-Już wybrałam
-To jak zjesz i umyjesz ząbki to pójdziemy się położyć
-Dobrze
Jak obie skończyłyśmy to znowu udałyśmy się do łazienki, pomogłam jej umyć ząbki, związałam jej włosy z warkoczyka i razem poszłyśmy do sypialni. Obok naszego łóżka i łóżeczka Nico stało osobne, pojedyncze łóżko dla Sophie. Położyłam się z nią i przeczytałam jej dwie bajki, ale w połowie drugiej dziewczynka już zasnęła. Pocałowałam ją w czoło, a potem wstałam i wyszłam na balkon. Usiadłam mojemu mężowi na kolanach, a on mnie objął i pocałował subtelnie w czoło.
-Nareszcie sami - szepnęłam
-O tak - uśmiechnął się - jest cudownie, ale jak już śpią to też jest bosko
-Jakoś nie mogę sobie wyobrazić jak wrócimy do rzeczywistości. Ty do treningów, ja do pracy, będziemy się mijali
-Em nie będziemy - pogładził mnie po plecach - jesteśmy małżeństwem, mamy dwójkę świetnych dzieci, mieszkamy razem, pracujemy w tym samym miejscu. Nie ma opcji, żebyśmy się mijali
-A co jak będziemy mieli siebie dość ? Dwadzieścia cztery godziny na dobę razem, w domu, w pracy. Boję się, że znowu się zepsuje
-Kochanie przesadzasz. Nic złego się nie stanie, będziemy razem do końca życia i będzie super i nie masz się czym przejmować
-Tak ?
-Pewnie, że tak. Zobacz jesteśmy w Rzymie, trochę ponad rok temu się tu pogodziliśmy, a teraz jesteśmy tuż jako małżeństwo i w dodatku teraz mamy dwójkę dzieci. Rok temu nie pomyślałbym, że po raz kolejny zostanę ojcem
-Ale nie żałujesz ?
-Nie ! Oczywiście, że nie !
-To dobrze - wtuliłam się w niego bardziej
-Kocham Cię żono - pocałował mnie w czoło
-Ja też Cię kocham mężu - cicho zachichotałam
-Coś Cię bawi ?
-Nie - odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam go
-Jesteś najlepszą żoną pod słońcem
-Kochanie jesteśmy małżeństwem dopiero od dwóch dni
-To mi wystarcza
-Jeszcze będziesz na mnie narzekał
-Ja ? Nigdy - zaśmiał się
-Jeszcze zobaczymy
-Chcesz dać mi popalić ?
-Ja ? Nigdy - powiedziałam to samo co on
-Ukradłaś mi kwestie
-Przepraszam - uśmiechnęłam się do niego słodko - nie gniewasz się ?
-Nie potrafię się na Ciebie gniewać
-Całe szczęście
-Idziemy spać ?
-Tak, ale możemy się wykąpać rano ? Zasnę pod tym prysznicem chyba - ziewnęłam
-Dla Ciebie wszystko
-To tylko zęby umyje i do łóżka. Marze o łóżku
-Czytasz mi chyba w myślach
-Myślałam o spaniu zboczeniu
-Patrząc na to, że w promieniu dwóch metrów śpią nasze dzieci to i tak nie mógłbym Cię dotkną
-Dotknąć możesz, ale nie próbuj nic więcej - szepnęłam mu do ucha
-No i się zaczyna - mruknął
-Nie narzekaj - wstałam - idę do łazienki
-Poczekaj idę z Tobą - razem weszliśmy do środka, Marco zamknął drzwi balkonowe, a ja w tym czasie zgarnęłam z łóżka nasze piżamy, a potem razem poszliśmy do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam zmywać makijaż, piłkarz objął mnie od tyłu, a głowę położył na moim ramieniu.
-Ślicznie wyglądasz
-Yhmm
-Jesteś moja i jesteś przepiękna
-Jestem Twoja
-Nikomu Cię nie oddam
-Spróbowałbyś - pogroziłam mu palcem
-Chyba żartujesz - spojrzał na mnie z groźną miną
-Żartuje - pocałowałam go
Umyliśmy jeszcze zęby, przebraliśmy się i poszliśmy na reszcie do łóżka. Było już dość późno, ale ani Nico ani Sophie się nie obudzili
-Niedługo będzie pewnie pobudka
-Dlatego śpij już - objął mnie mocno
-Dobranoc
-Dobranoc skarbie

2 komentarze:

  1. cuuuudo! Idealna para, mąż i żona do tego świetne dzieci :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaah, para idealna, nooo!! <3 cuuudo!! ;3 czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń