środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 59.

Rozmowa z Anią na prawdę dużo mi dała, pocieszała mnie, ale też próbowała mi wiele wyjaśnić. Akurat jak wychodziła to Marco przywiózł Sophie, pomógł jej się rozebrać, a potem od razu wyszedł.
Mario zabrał mi dzieci na spacer, a Ann przyszła do mnie, żeby pogadać.
-Em nie musisz wszystkiego brać na siebie
-Co masz na myśli ?
-Prawie wcale nie prosisz nas o pomoc, a to, że pozwoliłaś Mario wziąć dzieci na spacer to prawie cud. Nie przeszkadza nam to, że tutaj mieszkasz i na prawdę zawsze możesz nas poprosić o pomoc, nie musisz wszystkiego robić sama, ok ?
-Ok - powiedziałam ostrożnie przyglądając jej się
-Nie patrz tak - zaśmiała się - po prostu wszyscy chcemy Wam pomóc
-Ja w to po prostu nadal nie wierze, nie potrafię wymazać tego z pamięci. Ta z pozoru głupia sytuacja spowodowała, że moje zaufanie do niego zmalało
-Tak, ale nadal go kochasz, trochę mu ufasz, macie dzieci, jesteście małżeństwem, długo się znacie
-Ann to wszystko prawda, tylko związek powinien opierać się przede wszystkim na zaufaniu
-Zaufanie można odbudować, a przynajmniej spróbować
-Co masz na myśli ?
-Moim zdaniem powinnaś dać mu szanse, przynajmniej ze względu na dzieci
-Czyli mam wrócić do domu ?
-Em ja Cię broń Boże nie wyrzucam, ale zastanawiam się co będzie dla Was najlepsze
-Ta dzisiejsza kłótnia dała mi do myślenia
-O co poszło ?
-Długa historia
-Chyba go dotknęła ta kłótnia
-Bo mu nawrzucałam
-Mam nadzieje, że miałaś konkretny powód
-Ja potrzebuje czasu, a on najwidoczniej tego nie rozumie i na siłę chce mnie odzyskać co jeszcze bardziej utrudnia sytuacje
-Zmieniłaś wygląd dla niego ?
-Bardziej dla siebie, ale chciałam mu coś udowodnić
-Udało Ci się
-Chciałabym
-A co z Kate ?
-Cały czas próbuje nas poróżnić
-Wierzysz jej ?
-Nie bardzo
-Ona podróżuje, więc może kiedyś wyjedzie
-Kiedyś - westchnęłam - oby szybko
-Daliście radę jak wyjechałaś to daliście radę i teraz też dacie
-Chciałabym być taką optymistką jak Ty
-Em wystarczy, że będziesz realistką
-Tak z pewnością - wybuchłam śmiechem
Jakiś czas później wrócił szatyn, świeże powietrze sprawiło, że Nico zasnął, a Sophie co chwile ziewała. Najpierw przebrałam chłopczyka i włożyłam go do kołyski, a następnie wykąpałam dziewczynkę i położyłam ją spać.
Było jeszcze wcześnie, a ja nie byłam, aż taka zmęczona. Nie wiedziałam za bardzo co mam robić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zeszłam na dół, żeby zrobić sobie herbatę, a tam Ann i Mario jedli kolacje
-Przyłącz się do nas
-Nie jestem głodna, ale dziękuje
-Niewiele jesz
-Zdaje Ci się - posłałam jej uśmiech
-W porządku
-Smacznego i dobranoc
-Dobranoc Em
Szybkim krokiem wróciłam na górę, postawiłam na szafce nocnej kubek z gorącym napojem, a sama przebrałam się w piżamę.
Położyłam się na jednej połówce łóżka tak, żeby nie obudzić Sophie. Obracałam w rękach telefon, bo chciałam zadzwonić do męża, ale w końcu zrezygnowałam. Dopiłam herbatę, zgasiłam lampkę i zasnęłam.
~Saturday - Match~
Dzisiaj Borussia gra mecz przeciwko Bayernowi. Z samego rana zadzwonił do mnie trener z prośbą, żebym porozmawiała z chłopakami przed meczem, bo psycholog nawalił. Zgodziłam się, bo co miałam zrobić ? Obawiałam się trochę spotkania z Marco, bo od tamtego czasu się nie widzieliśmy, ale będę jakoś musiała dać radę. Ann miała zabrać ze sobą Sophie na trybuny, a Melanie zgodziła się zająć Nico.
Ogarnęłam się, ubrałam i ruszyłam na stadion. Najpierw przejrzałam papiery chłopaków, a o odpowiedniej porze poszłam do szatni. Piłkarze byli już ubrani, siedzieli na ławkach i czekali na mnie, a potem mieli zrobić rozgrzewkę.
-Cześć - uśmiechnęłam się
-Wracasz do nas ?
-Nie, dzisiaj jestem na zastępstwo
-Szkoda
-To ważny mecz i trudny przeciwnik. Musicie skupić się tylko na piłce i wygranej. Zapomnijcie o bólu, problemach. Sprawy rodzinne, kłótnie z partnerką, ząbkującego dziecko zostawcie w szatni. Na boisku musicie być spokojni, opanowani i przede wszystkim skupieni. Gracie na swoim boisku, na trybunach siedzi większość waszych kibiców, dlatego pokażcie Bayernowi kto tu rządzi - zakończyłam - do zobaczenia potem
Spojrzałam w oczy Marco, a potem wyszłam. Miałam siedzieć na ławce razem ze sztabem szkoleniowym, więc dyskretnie tam przemknęłam. Mecz zaczął się punktualnie i od początku to Borussia była na szczycie. Mieli dobre akcje, podania, idealnie kiwali zdziwionych piłkarzy drużyny przeciwnej. Jedyną osobą na boisku, która się wyróżniała był Marco. Niby walczył i się starał, ale był jakiś rozkojarzony. Kilka razy był sfaulowany z głupiego powodu, jednak za każdym razem dzielnie się podnosił. Wszystko działo się tak szybko. Mój mąż biegł w kierunku bramki, mijał kolejnych przeciwników, aż w końcu został sam na sam z bramkarzem. Oddał strzał i trafił. Cały stadion oszalał z radości.
Kilka minut przed końcem I połowy padła kolejna bramka dla Borussii. Tym razem strzelił ją Lewy.
Druga połowa była bardziej udana, bo Marco strzelił jeszcze jedną bramkę, a Gotze dwie, dzięki czemu wygrali 5:0. Zadowoleni piłkarze ruszyli do szatni, a ja starałam się przemknąć niezauważona
-Przepraszam czy poświeci mi pani kilka minut na rozmowę ?
-Pewnie
-Jest pani żoną sławnego piłkarza, wiele osób rozpoznaje panią ja ulicy, przeszkadza to pani ?
-Nie przeszkadza mi to - zaśmiałam się - jest to bardzo miłe, a biorąc ślub z Marco wiedziałam z czym to się łączy
-Kilka dni temu widziano panią w galerii, gdzie zmieniła pani fryzurę
-Tak to prawda, zresztą jak widać - uśmiechnęłam się
-Mąż panią namawiał ?
-Nie, to była niespodzianka
-Wraca pani na stanowisko psychologa w klubie ?
-Na razie jeszcze nie, dzisiaj byłam tylko na zastępstwie
-To prawda, że wyprowadziła się pani z domu razem z dziećmi ?
-Tak to prawda
-Zdradzi nam pani sekret
-Marco niedawno był chory, a nasz syn ma niedługo szczepienie. Nie mogłam ryzykować jest za mały
-Dało się zauważyć, że odwiedzał panią i dzieci
-Tak, tęsknił - zaśmiałam się - ale zawsze uważaliśmy
-Kiedy wróci pani do domu ?
-Jak tylko Nico będzie po szczepieniu - skłamałam
-Dziękuje, że poświęciła mi pani chwile
-Nie ma problemu - odeszłam od niej
Szybko poszłam do szatni, zapukałam, a potem odnalazłam wzrokiem Marco
-Gratulacje chłopaki - uśmiechnęłam się - Marco mogę Cię prosić do mnie do gabinetu ?
-Jasne, zaraz przyjdę
-Dzięki
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do swojego gabinetu. Na biurku stało moje zdjęcie z Reusem i zdjęcie Sophie jak była malutka. Jak wrócę do pracy to muszę tu przynieść zdjęcie Nico.
-Jestem - usłyszałam za plecami
-Siadaj jak chcesz
-Postoje
-Ok - westchnęłam
Opowiedziałam mu w skrócie moją rozmowę z dziennikarką, nie był chyba za bardzo zadowolony, ale to przemilczał
-Zaskoczyła mnie, a wolałam nie mówić prawdy
-Dobrze zrobiłaś
-Dziękuje
-Przegiąłem ostatnio. Przepraszam
-To ja przepraszam
-Zapomnijmy o tym
-Masz racje
-Co u dzieci ?
-W porządku
-A u Ciebie ?
-Stabilnie - uśmiechnęłam się
-Schudłaś
-Wydaje Ci się
-Za dobrze Cię znam
-Po prostu jestem trochę zmęczona
-Kiedy ostatni raz coś jadłaś
-Niedawno
-Wybierzemy się na obiad ?
-Wolałabym nie - skrzywiłam się - na prawdę jestem zmęczona. Zjem w domu, ok ?
-Ok, jak chcesz
-Dziękuje
-Idę po swoje rzeczy
-Gratuluje - złapałam go za rękę - bramkę
-Bardzo dziękuje
-Do zobaczenia
-Pa, ucałuj dzieci - wyszedł
Zabrałam swoje rzeczy i również opuściłam pomieszczenie. Okazało się, że Mario na mnie czekał i razem ruszyliśmy na parking. Do domu dojechaliśmy po kilkudziesięciu minutach. Okazało się, że moje dzieci śpią w sypialni, więc zostałam w salonie z Ann
-Mela przywiozła Nico ?
-Tak
-Sophie była grzeczna ?
-Zawsze jest
-Ann pytam serio
-A ja tak odpowiadam
-Ok - westchnęłam
-Zjesz coś ?
-Nie, dzięki
-Powinnaś
-Nic mi nie będzie
-Schudłaś
-Już to gdzieś słyszałam
-Gadałaś z Marco ?
-Yhmm
-I co ?
-Bez zmian
-Szkoda
-Zjem potem
-Trzymam Cię za słowo
-Ok - zaśmiałam się
-Riri o Ciebie pytała
-Dawno jej nie widziałam
-Długo była u rodziców
-Ania coś wspominała
-Em mogę Ci coś powiedzieć ?
-Pewnie
-Pierwsza się dowiesz, więc nikomu nie mów
-Ok
-Planujemy z Mario ślub w czerwcu
-Gratulacje - przytuliłam ją
-W poniedziałek jedziemy zobaczyć sale i zarezerwować datę
-Super, cieszę się
-Ja też
-Będzie dobrze
-Trochę mało czasu
-Oj tam wyrobicie się
-Myślisz ?
-Jestem tego pewna
-Dziękuje
Trochę później dołączył do nas Mario, obejrzeliśmy sobie film, wygłupialiśmy się. Przez chwile zapomniałam o tych wszystkich problemach.
-Wiecie, że Ania jest w ciąży ? - spytał Gotze
-Wiemy
-Robert mówił nam dzisiaj w szatni
-Przez chwile myślałam, że po golu coś zrobi
-Podobno chcą powiedzieć to w połowie października
-Tak, na premierze książki Ani
-Super
Tak jak obiecałam potem coś małego zjadłam i udałam się do siebie na piętro. Zajęłam się moimi mały,i szkrabami i wyszłam z nimi na spacer.

1 komentarz:

  1. Boże Em jest taka uparta, Marco też. Ech oby się pogodzili.
    Cudny rozdział
    Czekam na next
    /Nikola

    OdpowiedzUsuń