poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 67.

~December~
Już za dwa tygodnie są Święta Bożego Narodzenia. Na szczęście wszystko udało nam się ogarnąć i już od niedługiego czasu mieszkamy w naszym nowym domu. Czas szybko leci, jestem już w 24 tygodniu ciąży, ale na szczęście obyło się bez niespodzianek takich jak byłam w ciąży z Nico. Dzisiaj jest środa, Sophie jest w przedszkolu, Nico w żłobku, a Marco ma trening. A ja po południu wybieram się do lekarza na wizytę kontrolną i poznam płeć mojego dziecka. Oczywiście mój mąż obiecał mi towarzyszyć, ale boję się, że może się nie wyrobić. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Ubrałam czarne ciążowe spodnie, ciepły granatowy sweter i czarne skarpetki. Do dużej torby wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy i zamówiłam taksówkę. Wzięłam do ręki jeszcze jabłko, bo od ostatniego posiłku zdążyłam zgłodnieć i poszłam do przedpokoju. Wyjęłam z szafki czarne botki na płaskim obcasie, a z szafy płaszcz w kolorze butów, blado różowy komin, czapkę i rękawiczki. Wzięłam torbę i wyszłam z domu zamykając jeszcze drzwi na klucz. Wsiadłam do taksówki i podałam adres kliniki, a potem wyjęłam z torby telefon i nerwowo zerkałam na godzinę, która się na nim wyświetlała. Miałam jeszcze sporo czasu, ale Marco nawet jeszcze nie skończył treningu, na pewno się nie wyrobi.

-Jesteśmy proszę Pani 
-Dziękuje - wręczyłam kierowcy banknot - do widzenia
-Do widzenia 
Wysiadłam z auta i szybko przemknęłam do środka budynku, bo na zewnątrz było dość zimno. Wjechałam na odpowiednie piętro, ogarnęłam wszystkie formalności w rejestracji i usiadłam na krzesełku czekając na swoją kolei. Obracałam w dłoniach białego iPhone i czekałam, aż piłkarz do mnie dojedzie. 
-Pani Emma Reus - zawołała pielęgniarka 
-Tak już idę - westchnęłam podnosząc się z miejsca
-Pani doktor czeka w gabinecie
-Dziękuje - wzięłam swoje rzeczy i kierowałam się w stronę gabinetu
Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na przeciwko mojej lekarki. Wypytywała mnie o różne rzeczy jak to bywa, przepisała jakieś witaminy, ustaliłyśmy datę następnej wizyty, a potem zrobiła mi usg.
-Zdecydowaliście się poznać płeć dziecka ?
-Tak, chcielibyśmy wiedzieć
-Dobrze - przyjrzała się - będziecie mieli córkę
-Dziewczynka - uśmiechnęłam się 
-Dokładnie, gratuluje
-Dziękuje bardzo 
Kobieta wydrukowała mi najnowsze zdjęcia usg, podała mi wszystkie recepty i mogłam opuścić jej gabinet. Na korytarzu o dziwo siedział mój mąż i poderwał się z miejsca jak tylko mnie zobaczył.
-Przepraszam - pocałował mnie w policzek 
-Nie ma sprawy - westchnęłam przytulając się do niego 
-I co ?
-Będziesz miał córkę - uśmiechnęłam się
-Córkę ? - spojrzał na mnie
-Yhmm 
-To świetna wiadomość - złożył na moich ustach buziaka 
-Wiem, a teraz wracajmy do domu
-Pewnie - pomógł mi się ubrać i opuściliśmy szpital 
-Jedziemy po dzieci ?
-Tak, chyba, że wolisz wrócić do domu to pojadę sam
-Nie, obojętnie mi 
-Okej
-Tak się zastanawiałam nad tym remontem pokoju dziecinnego i może dokończmy go po Świętach
-Też o tym myślałem, niby nie zostało dużo, ale chyba lepiej tego teraz nie rozgrzebywać 
-Tym bardziej, że Święta będą u nas
-Jak zwykle musisz postawić na swoim - przewrócił oczami 
-Oj daj spokój - zaśmiałam się 
-Uparciuch - pocałował mnie w dłoń nie odrywając wzroku od drogi 
-Twój - szepnęłam
Najpierw pojechaliśmy odebrać małego, który zasnął od razu jak Marco włożył go do fotelika, a potem pojechaliśmy po Sophie, która całą drogę gadała jak najęta.
-Mamo 
-Słucham ?
-Będę miała braciszka czy siostrzyczkę ?
-Siostrzyczkę - uśmiechnęłam się
-Naprawdę ?
-Yhmm
-Nareszcie - pisnęła
-Cii - położyłam palec na ustach - obudzisz Nico
-Przepraszam
Jak tylko dojechaliśmy do domu to zabrałam się za robienie obiadu, bo wszyscy byliśmy głodni. Dla siebie i mojego męża zrobiłam makaron ze szpinakiem, a dla Sophie naleśniki. 
-Obiad - zawołałam 
-Idziemy 
-Rączki umyte ? - uśmiechnęłam się
-Nie - moja córka pokiwała przecząco głową 
-To do łazienki już 
-Dobrze - westchnęła 
-A Ty ? - zwróciłam się do męża 
-Co ja ?
-Umyłeś ręce ?
-Miałem czyste
-Jasne - zaśmiałam się
-Dobra już dobra umyje - pocałował mnie w czoło i umył ręce w kuchennym zlewie
-Siadaj do stołu
-Wygląda pysznie 
-Mam nadzieje, że tak samo smakuje
-Na pewno 
-Jestem - dziewczynka weszła do kuchni i usiadła na swoim miejscu
-Smacznego - powiedziałam 
-Wzajemnie
Wspólnie zjedliśmy posiłek, oczywiście to ja po nim posprzątałam, a potem usiedliśmy w salonie. Ja grałam z Sophie w chińczyka, a Marco oglądał powtórkę meczu.
-Mamo, a możemy iść na plac zabaw ?
-Jest za zimno skarbie
-Możemy się ciepło ubrać
-Pewnie, że możemy, ale mimo wszystko będzie za zimno i może być ślisko
-Szkoda - rzuciła kostką
-Szybko zrobi się ciepło i pójdziemy 
-Obiecujesz ?
-Obiecuje
-A kiedy urodzi się moja siostra ?
-W kwietniu 
-Dopiero ?
-Niedużo czasu nam już zostało
-Bardzo dużo - jęknęła, a ja się zaśmiałam 
Jak usłyszeliśmy płacz mojego małego królewicza to chciałam wstać i do niego pójść, ale wtedy mój ukochany machnął ręką, podniósł się z kanapy i sam poszedł na górę. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do gry, bo teraz była moja kolej na rzut kostką. Zastanawiałam się jak mam dać mojej córce fory w tej grze, ale niestety nie umiałam. Starałam się tak rzucać kostką, żeby wypadało jak najmniej oczek, ale raz miałam 1, a raz 6 i wtedy Sophie się denerwowała. Chociaż na szczęście nauczyła się już przegrywać, no może nadal się jeszcze uczy. 
-Patrz co robią dziewczyny - usłyszałam za plecami i od razu się odwróciłam 
-Cześć kochany - uśmiechnęłam się do syna, a on zachichotał 
-Chcesz iść do mamy na kolana ?
-Chodź tutaj - wyciągnęłam ręce przed siebie i wzięłam go na kolana 
-Mamo Twoja kolej
-Już już - rzuciłam kostką i przesunęłam swój pionek o 4 pola do przodu 
-Przygotuje mu coś do zjedzenia
-Dzięki 
-W lodówce czy spiżarce ?
-Lodówce, wystarczy podgrzać
-Okej
Po kilku minutach o dziwo skończyłyśmy grać, sprzątnęłyśmy grę i włączyłam młodej bajkę. Ja natomiast z Nico na rękach poszłam do kuchni, włożyłam go do krzesełka i wzięłam od Marco miseczkę z obiadem naszego syna. 
-Ja mogłem go nakarmić - prychnął 
-Dam sobie radę - puściłam mu oczko 
-Zawsze dajesz - pocałował mnie w czoło 
-Dzięki Tobie - uśmiechnęłam się szeroko
-Mamy jakieś plany na wieczór ?
-Nie, a co ?
-Chciałem się spotkać z Mario
-Mam nadzieje, że nie nazywa się Kate - wybuchłam śmiechem 
-Em - przewrócił oczami - odpuść sobie
-Tylko żartowałam 
-Minął ponad rok, długo będziesz to jeszcze wyciągała ?
-Ej wziąłeś to na poważnie ? - spojrzałam na niego
-Tak - warknął i wyszedł z kuchni 
-Marco ! 
-Wychodzę 
-Poczekaj - poszłam za nim, ale jak doszłam do przedpokoju to on zdążył wyjść trzaskając drzwiami 
Niewiele myśląc wybiegłam za nim i nie zwracałam uwagi na to, że jestem nieubrana, bez butów i w ciąży. Chciałam go po prostu dogonić. 
-Marco poczekaj ! - ledwo go dogoniłam 
-Co Ty wyprawiasz ?! - wrzasnął 
-Nie chce się kłócić - szepnęłam 
-Em wracaj do domu ! 
-Nie ! 
-Em do jasnej cholery natychmiast wracaj do domu 
-Bez Ciebie nie wracam 
-Odbiło Ci ?! Zostawiłaś dzieci same w domu, wybiegłaś bez butów i kurtki w 5 miesiącu ciąży ! - krzyczał - wracaj do domu, nie mam ochoty na rozmowy 
-Dobrze - burknęłam 
-Em 
-Tak ?
-Masz - podał mi swoją kurtkę 
-A Ty ?
-Dam sobie radę - odwrócił się i odszedł 
Najszybciej jak się dało wróciłam do domu, odwiesiłam jego kurtkę do szafy i poszłam do kuchni. Nico zjadł całą zupkę i ubrudził większość rzeczy dookoła, ale był zadowolony.
-Sophie skarbie bajka jeszcze trwa ?
-Tak
-To ja pójdę umyć Nico, będziemy na górze 
-Dobrze 
Wzięłam chłopca na ręce i biło od niego takie ciepło, że mocno go do siebie przytuliłam. Zmarzłam niemiłosiernie przez te kilka minut, a w dodatku było mi tak głupio i źle. Skąd mogłam wiedzieć, że tak to do niego dotrze ? Może faktycznie mogłam wcześniej o tym pomyśleć w końcu gadaliśmy o tym jak trudno mu było wtedy i, że Kate to skończony temat. A jak pokłóciliśmy się w dniu naszej rocznicy z jej powodu to tylko zaogniło jej temat. To miał być tylko żart ... cholera. 
Umyłam Nico, zmieniłam mu ubranko i zeszliśmy na dół. Włożyłam go do kojca z zabawkami, a sama usiadłam na kanapie obok małej. 
-Mamo, a gdzie poszedł tata ?
-Przejść się
-Mogłam iść z nim
-Nie pomyślał o tym
-Szkoda
-Kończy się zaraz bajka ?
-Tak - westchnęła 
-Okej
-Musimy iść spać ?
-Jeszcze nie idziemy - spojrzałam na zegarek - jeszcze chwilka
-A Nico ?
-Nico niedawno spał 
-Zapomniałam 
W końcu wyszło na to, że zagrałyśmy jeszcze w kilka gier, obejrzałyśmy jakieś krótkie bajki, a potem razem wykąpałyśmy młodego. Przeczytałam mu na dobranoc jakąś bajkę, chociaż to mu nie robi różnicy, a następnie poszłam się zająć córką. Pomogłam jej się umyć, przebrałam ją w piżamę i razem położyłyśmy się do jej łóżeczka. Najpierw przeczytałam jej jedną bajkę, potem drugą, a w połowie trzeciej zasnęła. Powoli podniosłam się, żeby jej nie obudzić, szczelniej przykryłam ją kołdrą i wyszłam z pokoju. Poszłam do naszej sypialni, wzięłam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się i wróciłam do łóżka. Zgarnęłam swój telefon i szybko wystukałam wiadomość do męża. 
"Gdzie jesteś ?"
Cały czas trzymałam w ręku telefon czekając na odpowiedź, ale ta niestety nie przychodziła. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale oczywiście ode mnie nie odbierał. Zirytowana wybrałam numer do Ann, która odebrała prawie natychmiast.
-Hej, co tam ?
-Hej. Jest Mario w domu ?
-Jest
-A Marco u Was jest ?
-Nie ma - westchnęła - coś się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Mario był umówiony z Marco, ale Twój mąż odwołał spotkanie 
-To świetnie 
-Może czegoś potrzebujesz ?
-Nie dziękuje Ann
-Odezwij się rano
-Napiszę Ci sms jak wróci 
-Okej
-Pa
-Dobranoc - rozłączyła się 
Postanowiłam zadzwonić do Lewego, bo Ania z Wiką są już w Polsce, więc to może właśnie do niego poszedł. Szybko wystukałam numer Polaka i czekałam aż odbierze.
-Hej Em
-Cześć Robert. Jest może u Ciebie Marco ?
-Nie przykro mi
-A gadaliście ?
-Tylko na treningu. Coś się stało ?
-Pokłóciliśmy się
-Mam do niego zadzwonić ?
-Nie, poradzę sobie 
-Ok jak wolisz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - dobranoc
-Dobranoc - zakończył połączenie 
Zmęczona i zawiedziona odłożyłam telefon na szafkę nocną i starałam się zasnąć. Jednak zniknięcie mojego ukochanego nie dawało mi spokoju. Przekręcałam się z boku na bok i było mi strasznie niewygodnie. Ani na chwile nie zmrużyłam oka, aż nagle dostałam sms. Szybko weszłam w wiadomości i ujrzałam krótki przekaz od siostry mojego męża.
"Jest u mnie totalnie pijany Marco. Zostanie na noc"
Nie za bardzo wiedziałam co mam odpisać, więc wystukałam tylko dwie literki. 
"Ok"
Z powrotem telefon wylądował na szafce, a ja powoli odpłynęłam w ramiona Morfeusza. 
*****
Kochane już niedługo czyli w maju planuje start nowego bloga znowu z Marco w roli głównej. Wiem, że pewnie chciałybyście o kimś innym, ale ja zaczęłam pisać tego bloga już na początku grudnia i teraz nie za bardzo mogę zmieniać wszystko tym bardziej, że zaczynam pisać już 17 rozdział. Chcecie już w maju czy mam jeszcze poczekać ? 

5 komentarzy:

  1. to się porobiło... nie spodziewałam się, że Marco tak się obrazi, no ale cóż... mam nadzieję, że szybko się pogodzą, fajnie, że będzie druga córeczka Reusa, rodzinka się powiększa, cudownie, kocham ich, hahahaha pozdrawiam xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze super z niecierpliwością czekam na kolejny to super, że znów piszesz o Marco. Dodaj nowy blog w maju proszę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. JUŻ W MAJU. Koniecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaaaa znowu się pokłócili ???? NIEEEE mam nadzieję, że szybko pogodzisz ich coooooooo??????????????? A teraz kiedy nastepny bo my tu juz czekamy z niecierpliwością. A nowy blog oczywiście, że chcemy już w maju./////pozdrawiam andzelika

    OdpowiedzUsuń