~Next Day~
W pracy miałam być dopiero o 10, więc wstałam sobie po 8, odwiozłam córkę. Wróciłam, zjadłam śniadanko, wypiłam kawkę, ubrałam się, ogarnęłam troszkę i o 9:30 byłam w drodze na stadion. O 10:15 mieliśmy mieć wszyscy spotkanie, a mówiąc wszyscy miałam na myśli trenera, piłkarzy, mnie, lekarzy kluby i kilka osób z zarządu. Rzuciłam swoją torebkę na kanapę, wyjęłam z niej tylko telefon i kalendarz, wyszłam z gabinetu i kierowałam się w stronę pomieszczenia, w którym miało odbyć się spotkanie.
-Tęskniłem - podszedł do mnie Reus, oparł mnie delikatnie o ścianę i całował
-Wczoraj się widzieliśmy
-Wiem wiem
-Kochany dokończymy innym razem, a teraz idziemy
-Nienawidzę takich spotkań
-Dasz rade - pocałowałam go przelotnie w usta, pociągnęłam za rękę i poszliśmy. Usiadłam między nim, a Mario co nie było najlepszym pomysłem, ale trudno. Za chwile wszyscy się zeszli no i się zaczęło.
-To już na zakończenie chciałbym przypomnieć, że w najbliższą sobotę jest bankiet, na którym wszyscy mają się pojawić
-Wszyscy to znaczy kto ?
-To znaczy wszyscy
-Jak mamy być ubrani ? - inteligentne pytanie zadał Mario
-Elegancko Gotze elegancko
-Super - westchnął
-O której to się zaczyna ?
-O 20 wszyscy macie być na miejscu
-Jezu nie wytrzymam tam - szepnął mi na ucho Mario
-Nie przesadzaj
-To miałbyć nasz wieczór - Marco położył mi rękę na kolanie
-Zabieraj łapkę jesteśmy w pracy
-Bez przesady i tak wszyscy o nas wiedzą
-To wszystko. Rozejść się
-Jak miło - wyszliśmy stamtąd, ja poszłam do swojego gabinetu, a chłopcy do szatni, bo mieli trening. Zdążyłam usiąść na fotelu i do mojego gabinetu wszedł Kuba Błaszczykowski.
-Cześć, przeszkadzam ?
-Nie, wchodź
-Mogę Ci zająć chwilkę ?
-Jasne, a Ty nie na treningu ?
-Trener mnie zwolnił
-Spoko, siadaj
-Em miałaś racje
-Tak, z czym ? - uśmiechnęłam się
-Kocham Agatę, nie chce jej stracić
-A co z tą fizjoterapeutką ?
-Nie widziałem się z nią od ostatniego zgrupowania
-A rozmawiałeś z nią ?
-Nie i nie mam z tym problemu
-To dobrze, a jak z Agatą ? Dalej się kłócicie ?
-Tak, ale już coraz mniej
-Ciesze się
-Idziesz na bankiet z Marco ?
-Raczej tak
-Dobrana z Was para
-Możliwe - zaśmiałam się
-Dobra ja muszę iść na trening
-Do zobaczenia później
-Paa - znowu zostałam sama. Wypełniłam wszystkie papiery, dokończyłam wszystko co miałam zrobić i wyszłam. Przez korki do domu dotarłam dopiero po 14, młodą miał odebrać Reus, więc zrobiłam nam obiad.
-Jesteśmy
-To myjcie rączki i siadajcie do stołu
-Zaraz będziemy - postawiłam talerze na stole, usiadłam o czekałam na nich.
-Cesc mamo
-Cześć skarbie
-Hej kotku - Marco cmoknął mnie w policzek
-Ja chcie na plać zabaw
-Obiecuje, że jutro pójdziemy
-Na pewno ?
-Tak - zaśmiałam się. Po obiedzie mała wyszła na dwór, a my siedzieliśmy w salonie.
-Musze się zbierać
-Już ?
-Mario ma przyjechać
-Pozdrów go - odprowadziłam go do drzwi, pożegnaliśmy się i poszłam na górę do Sophie. Pobawiłyśmy się do 19, potem ją wykąpałam i położyłam spać. Sama położyłam się dopiero po 22.
~Next Day~
Rano obudziły mnie straszne mdłości, w łazience siedziałam chyba z pół godziny, zmęczona wróciłam do łóżka, spojrzałam na zegarek 5:03. Świetnie ... Dzisiaj Melanie miała się zająć Sophie, bo jej opiekunka nie mogła, a Mela jedzie dzisiaj do rodziców i zaproponowała, że ją ze sobą weźmie, a odwiezie ją DOPIERO w niedziele. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, ale w końcu wyszło na to, że nie mam w tej sprawie do gadania. O 8 przekazałam Sophie jej cioci, a sama wróciłam do łóżka, niby powinnam się szykować do pracy, ale tak kiepsko się czułam, że to olałam.
* Marco *
Wstałem o 7, zjadłem śniadanie, ogarnąłem się na trening i o 9 miałem wychodzić, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Ania Lewandowska.
-Hej, coś się stało ?
-Cześć, masz klucze do domu Em ?
-No mam, a co jest grane ?
-Stałam pod jej domem 20 minut, nikt mi nie otworzył
-Może pojechała już na stadion
-Na pewno nie, w sypialni pali się światło, a na podjeździe stoi jej auto
-Dobra już tam jadę
-Jak się już się zorientujesz to daj znać
-Ok, to pa
-Pa - rozłączyłem się, zabrałem klucze do domu mojej dziewczyny i tam pojechałem. Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem na górę, uchyliłem drzwi do jej, a może już naszej sypialni. Szatynka leżała w łóżku i spała, ale telewizor był włączony. Zszedłem na dół, zrobiłem jej śniadanie i powiadomiłem trenera, że nas dzisiaj nie będzie. Zaniosłem wszystkie rzeczy na górę, położyłem się obok dziewczyny, wysłałem jeszcze krótką wiadomość do Ani, że wszystko jest dobrze i zasnąłem.
* Emma *
Jak się obudziłam to Marco spał obok mnie, a na szafce nocnej stała taka chyba ze śniadanie dla mnie. Delikatnie wstałam, żeby nie obudzić blondyna, zjadłam posiłek i wzięłam jakieś leki.
-Hej - usłyszałam głos Reusa
-Cześć, jak się tutaj znalazłeś ?
-Ania dzwoniła, że nie może się dostać do Ciebie, więc przyjechałem to sprawdzić.
-Zapomniałam zadzwonić na stadion, że mnie nie będzie
-Spokojnie - objął mnie - wszystko załatwiłem
-Dziękuje - pocałowałam go
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, rano było kiepsko, ale teraz jest ok
-A gdzie Sophie ?
-Pojechała z Melanie do Twoich rodziców, nie pamiętasz ?
-Faktycznie już sobie przypominam
-Nie będzie jej do niedzieli - zrobiłam smutną minkę
-Wytrzymasz
-No nie wiem
-Masz mnie
-No to rzeczywiście mnie przekonałeś
-No widzisz - posłał mi uśmiech
-Marco co byś zrobił jakbym była w ciąży ?
-A jesteś ? - uśmiechnął się
-Nie - zaśmiałam się, a potem cicho dodałam - chyba
-Na pewno byłbym zadowolony
-Kocham Cie - przytuliłam się do niego
-Wiem głuptasie, ja też bardzo Cie kocham
-Pojedziemy jeszcze kiedyś do Rzymu ? Razem z Sophie
-Jasne, że tak
-Co dzisiaj robimy ?
-Siedzimy w domu
-No, ale czemu ?
-Bo rano źle się czułaś i nie chce, żebyś była chora
-No tak, bo nie będziesz miał z kim iść w sobotę
-Przejrzałaś mnie
-Ma się ten niesamowity dar
-Oj tak, to prawda
-Wprowadźcie się do mnie
-No, ale po co ?
-Bo to co jest teraz jest bez sensu i tak spędzamy razem prawie całe dnie
-To może Ty do nas ?
-Nie, ja mam więcej miejsca
-To co ja mam zrobić z tym domem ?
-Wynajmiesz
-No nie wiem
-Możemy teraz wszystko załatwić jak małej nie ma
-Ale ona u Ciebie nie ma swojego pokoju, trzeba będzie się tym zająć
-A kto powiedział, że tam nie ma dla niej pokoju
-No niby nikt, ale myślałam, że nie ma
-To źle myślałaś. Jak mógłbym nie mieć dla niej pokoju, przecież to moja córka
-Dobra mój błąd, nie pomyślałam o tym
-Następnym razem po prostu spytaj
-Zapamiętam
-To co wprowadzisz się ?
-Na razie nie, ale obiecuje, że poważnie się nad tym zastanowię
-No dobra może jakoś to przeżyje
-Nie chce mi się iść na ten bankiet
-Mi też nie, ale obecność obowiązkowa - westchnął
-Pójdziemy, posiedzimy trochę, a potem się zmyjemy
-Nie wierze, że akurat Ty to mówisz
-A co spodziewałeś się tego po Mario ?
-On to już kombinuje jak się z tego wymigać
-Wątpię, żeby mu się to udało
-Ja też, ale on dalej ma nadzieje
-Nadzieja matką głupich
-Ale umiera ostatnia - zaśmiał się
-To na prawdę pocieszające
-Zamawiamy pizze na obiad
-To pytanie czy stwierdzenie ?
-Stwierdzenie
-Ty dzwonisz
-I ja płace
-A może pół na pół ?
-Nie ma nawet takiej opcji
-Musisz być taki uparty ?
-Nie jestem uparty, ale akurat w tej kwestii zdania nie zmienię
-Jeszcze zobaczymy
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, bo to nic nie da
-Dobra dobra
-Szantaż też nie zadziała
-Spadaj !
-Z łóżka wystarczy ?
-No, ale to było zabawne
-Że aż wcale, wiem
-Jaki domyślny jesteś - zaśmialiśmy się
W pracy miałam być dopiero o 10, więc wstałam sobie po 8, odwiozłam córkę. Wróciłam, zjadłam śniadanko, wypiłam kawkę, ubrałam się, ogarnęłam troszkę i o 9:30 byłam w drodze na stadion. O 10:15 mieliśmy mieć wszyscy spotkanie, a mówiąc wszyscy miałam na myśli trenera, piłkarzy, mnie, lekarzy kluby i kilka osób z zarządu. Rzuciłam swoją torebkę na kanapę, wyjęłam z niej tylko telefon i kalendarz, wyszłam z gabinetu i kierowałam się w stronę pomieszczenia, w którym miało odbyć się spotkanie.
-Tęskniłem - podszedł do mnie Reus, oparł mnie delikatnie o ścianę i całował
-Wczoraj się widzieliśmy
-Wiem wiem
-Kochany dokończymy innym razem, a teraz idziemy
-Nienawidzę takich spotkań
-Dasz rade - pocałowałam go przelotnie w usta, pociągnęłam za rękę i poszliśmy. Usiadłam między nim, a Mario co nie było najlepszym pomysłem, ale trudno. Za chwile wszyscy się zeszli no i się zaczęło.
-To już na zakończenie chciałbym przypomnieć, że w najbliższą sobotę jest bankiet, na którym wszyscy mają się pojawić
-Wszyscy to znaczy kto ?
-To znaczy wszyscy
-Jak mamy być ubrani ? - inteligentne pytanie zadał Mario
-Elegancko Gotze elegancko
-Super - westchnął
-O której to się zaczyna ?
-O 20 wszyscy macie być na miejscu
-Jezu nie wytrzymam tam - szepnął mi na ucho Mario
-Nie przesadzaj
-To miałbyć nasz wieczór - Marco położył mi rękę na kolanie
-Zabieraj łapkę jesteśmy w pracy
-Bez przesady i tak wszyscy o nas wiedzą
-To wszystko. Rozejść się
-Jak miło - wyszliśmy stamtąd, ja poszłam do swojego gabinetu, a chłopcy do szatni, bo mieli trening. Zdążyłam usiąść na fotelu i do mojego gabinetu wszedł Kuba Błaszczykowski.
-Cześć, przeszkadzam ?
-Nie, wchodź
-Mogę Ci zająć chwilkę ?
-Jasne, a Ty nie na treningu ?
-Trener mnie zwolnił
-Spoko, siadaj
-Em miałaś racje
-Tak, z czym ? - uśmiechnęłam się
-Kocham Agatę, nie chce jej stracić
-A co z tą fizjoterapeutką ?
-Nie widziałem się z nią od ostatniego zgrupowania
-A rozmawiałeś z nią ?
-Nie i nie mam z tym problemu
-To dobrze, a jak z Agatą ? Dalej się kłócicie ?
-Tak, ale już coraz mniej
-Ciesze się
-Idziesz na bankiet z Marco ?
-Raczej tak
-Dobrana z Was para
-Możliwe - zaśmiałam się
-Dobra ja muszę iść na trening
-Do zobaczenia później
-Paa - znowu zostałam sama. Wypełniłam wszystkie papiery, dokończyłam wszystko co miałam zrobić i wyszłam. Przez korki do domu dotarłam dopiero po 14, młodą miał odebrać Reus, więc zrobiłam nam obiad.
-Jesteśmy
-To myjcie rączki i siadajcie do stołu
-Zaraz będziemy - postawiłam talerze na stole, usiadłam o czekałam na nich.
-Cesc mamo
-Cześć skarbie
-Hej kotku - Marco cmoknął mnie w policzek
-Ja chcie na plać zabaw
-Obiecuje, że jutro pójdziemy
-Na pewno ?
-Tak - zaśmiałam się. Po obiedzie mała wyszła na dwór, a my siedzieliśmy w salonie.
-Musze się zbierać
-Już ?
-Mario ma przyjechać
-Pozdrów go - odprowadziłam go do drzwi, pożegnaliśmy się i poszłam na górę do Sophie. Pobawiłyśmy się do 19, potem ją wykąpałam i położyłam spać. Sama położyłam się dopiero po 22.
~Next Day~
Rano obudziły mnie straszne mdłości, w łazience siedziałam chyba z pół godziny, zmęczona wróciłam do łóżka, spojrzałam na zegarek 5:03. Świetnie ... Dzisiaj Melanie miała się zająć Sophie, bo jej opiekunka nie mogła, a Mela jedzie dzisiaj do rodziców i zaproponowała, że ją ze sobą weźmie, a odwiezie ją DOPIERO w niedziele. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, ale w końcu wyszło na to, że nie mam w tej sprawie do gadania. O 8 przekazałam Sophie jej cioci, a sama wróciłam do łóżka, niby powinnam się szykować do pracy, ale tak kiepsko się czułam, że to olałam.
* Marco *
Wstałem o 7, zjadłem śniadanie, ogarnąłem się na trening i o 9 miałem wychodzić, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Ania Lewandowska.
-Hej, coś się stało ?
-Cześć, masz klucze do domu Em ?
-No mam, a co jest grane ?
-Stałam pod jej domem 20 minut, nikt mi nie otworzył
-Może pojechała już na stadion
-Na pewno nie, w sypialni pali się światło, a na podjeździe stoi jej auto
-Dobra już tam jadę
-Jak się już się zorientujesz to daj znać
-Ok, to pa
-Pa - rozłączyłem się, zabrałem klucze do domu mojej dziewczyny i tam pojechałem. Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem na górę, uchyliłem drzwi do jej, a może już naszej sypialni. Szatynka leżała w łóżku i spała, ale telewizor był włączony. Zszedłem na dół, zrobiłem jej śniadanie i powiadomiłem trenera, że nas dzisiaj nie będzie. Zaniosłem wszystkie rzeczy na górę, położyłem się obok dziewczyny, wysłałem jeszcze krótką wiadomość do Ani, że wszystko jest dobrze i zasnąłem.
* Emma *
Jak się obudziłam to Marco spał obok mnie, a na szafce nocnej stała taka chyba ze śniadanie dla mnie. Delikatnie wstałam, żeby nie obudzić blondyna, zjadłam posiłek i wzięłam jakieś leki.
-Hej - usłyszałam głos Reusa
-Cześć, jak się tutaj znalazłeś ?
-Ania dzwoniła, że nie może się dostać do Ciebie, więc przyjechałem to sprawdzić.
-Zapomniałam zadzwonić na stadion, że mnie nie będzie
-Spokojnie - objął mnie - wszystko załatwiłem
-Dziękuje - pocałowałam go
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, rano było kiepsko, ale teraz jest ok
-A gdzie Sophie ?
-Pojechała z Melanie do Twoich rodziców, nie pamiętasz ?
-Faktycznie już sobie przypominam
-Nie będzie jej do niedzieli - zrobiłam smutną minkę
-Wytrzymasz
-No nie wiem
-Masz mnie
-No to rzeczywiście mnie przekonałeś
-No widzisz - posłał mi uśmiech
-Marco co byś zrobił jakbym była w ciąży ?
-A jesteś ? - uśmiechnął się
-Nie - zaśmiałam się, a potem cicho dodałam - chyba
-Na pewno byłbym zadowolony
-Kocham Cie - przytuliłam się do niego
-Wiem głuptasie, ja też bardzo Cie kocham
-Pojedziemy jeszcze kiedyś do Rzymu ? Razem z Sophie
-Jasne, że tak
-Co dzisiaj robimy ?
-Siedzimy w domu
-No, ale czemu ?
-Bo rano źle się czułaś i nie chce, żebyś była chora
-No tak, bo nie będziesz miał z kim iść w sobotę
-Przejrzałaś mnie
-Ma się ten niesamowity dar
-Oj tak, to prawda
-Wprowadźcie się do mnie
-No, ale po co ?
-Bo to co jest teraz jest bez sensu i tak spędzamy razem prawie całe dnie
-To może Ty do nas ?
-Nie, ja mam więcej miejsca
-To co ja mam zrobić z tym domem ?
-Wynajmiesz
-No nie wiem
-Możemy teraz wszystko załatwić jak małej nie ma
-Ale ona u Ciebie nie ma swojego pokoju, trzeba będzie się tym zająć
-A kto powiedział, że tam nie ma dla niej pokoju
-No niby nikt, ale myślałam, że nie ma
-To źle myślałaś. Jak mógłbym nie mieć dla niej pokoju, przecież to moja córka
-Dobra mój błąd, nie pomyślałam o tym
-Następnym razem po prostu spytaj
-Zapamiętam
-To co wprowadzisz się ?
-Na razie nie, ale obiecuje, że poważnie się nad tym zastanowię
-No dobra może jakoś to przeżyje
-Nie chce mi się iść na ten bankiet
-Mi też nie, ale obecność obowiązkowa - westchnął
-Pójdziemy, posiedzimy trochę, a potem się zmyjemy
-Nie wierze, że akurat Ty to mówisz
-A co spodziewałeś się tego po Mario ?
-On to już kombinuje jak się z tego wymigać
-Wątpię, żeby mu się to udało
-Ja też, ale on dalej ma nadzieje
-Nadzieja matką głupich
-Ale umiera ostatnia - zaśmiał się
-To na prawdę pocieszające
-Zamawiamy pizze na obiad
-To pytanie czy stwierdzenie ?
-Stwierdzenie
-Ty dzwonisz
-I ja płace
-A może pół na pół ?
-Nie ma nawet takiej opcji
-Musisz być taki uparty ?
-Nie jestem uparty, ale akurat w tej kwestii zdania nie zmienię
-Jeszcze zobaczymy
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, bo to nic nie da
-Dobra dobra
-Szantaż też nie zadziała
-Spadaj !
-Z łóżka wystarczy ?
-No, ale to było zabawne
-Że aż wcale, wiem
-Jaki domyślny jesteś - zaśmialiśmy się
*****
Przepraszam, że dopiero teraz, ale od niedzieli mam gości i się nie wyrobiłam :/ wiem, że miałam namieszać, ale ten rozdział miałam napisany wcześniej i już nie chciało mi się go zmieniać :D taki jestem leń <3 ale coś wymyślę, obiecuje :* na drugim blogu postaram się dodać jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro :* Pozdrawiam
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
Świetny , również Szczęśliwego i Jeszcze Lepszego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńCudownie! <3 kocham to czytać :) również szczęśliwego nowego roku i czekam na next. :) pozdr./Gretha
OdpowiedzUsuńAjajaj martwię się o Em ;// biedactwo musi być zmęczona ;cc ale Marco tak się o nią troszczy *---*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
Czekam na next
Pozdrawiam/ Nikola ;/
+zapraszam do siebie na nowy
kiedy mozna sie spodziewac kolejnego rozdzialu ?? pozdrawiam i czekam na odpowiedz :)
OdpowiedzUsuńW najbliższy piątek ;) pozdrawiam :*
Usuńdziekuje za informacje... juz nie moge sie doczekac.... czytanie twojego bloga jest najmilsza czescia dnia.. a wiec odliczanie do piatku :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń