piątek, 23 maja 2014

Rozdział 35.

~April 24, 2014~
* Emma*
Coraz bliżej porodu, coraz bliżej lata, coraz większy brzuch. Zresztą co tu dużo gadać, to już 31 tydzień ciąży, powoli robi się ciepło. Mój kręgosłup wysiada, na szczęście moja mama bardzo mi pomaga. Co prawda wyjechała na jakiś czas, ale od jakiegoś tygodnia znowu u nas mieszka. Gdyby nie ona to chyba bym nie pogodziła tych wszystkich obowiązków. Ciekawe jakich obowiązków ? To mogę wymieniać tak w kółko. Nasz ślub zbliża się wielkimi krokami, do tego dochodzą narodziny Nico, które są jeszcze bliżej, koniec sezonu co oznacza wszystkie opinie, rozmowy, mecze i większością zajmuje się ja, trzeba przygotować dla malucha wyprawkę, jest jeszcze Sophie, ale spokojnie nie zapomniałam o niej. Pewnie gdyby nie mama, Marco, Ania to miałabym problem, żeby to wszystko pogodzić. Ja i Ania zajmujemy się ślubem, mama Sophie, Marco pracą, a sprawy klubowego psychologa załatwiam na stadionie, ale też czasami w domu, bo nie wyrabiam. Na szczęście jeszcze tylko trochę Marco jest taki cudowny, ale czasami tak mnie wkurza, że mam ochotę wystawić mu walizki za drzwi. Kilka tygodni temu, dosłownie kilka wymyślił, że powinnam oglądać mecze w telewizji, bo na stadionie może być niebezpiecznie. No, ale przecież jakby miało mi się coś stać to by mi się stało. Nie rozumiem go.
-Em śniadanie !
-Idę mamo ! - krzyknęłam z sypialni
-Na którą dzisiaj idziesz ? - Marco mnie objął
-Nie wiem czy w ogóle idę
-Jak to ?
-Mam kilka spraw do załatwienia
-Sama będziesz ?
-Nie spokojnie, wyciągnęłam Anie
-To dobrze - pocałował mnie w policzek
-Em ile mam na Ciebie czekać ? Wystygnie Ci
-Ide już - zachichotałam. Zeszliśmy razem na dół, usiadłam przy stole, zjadłam jajecznicę i popiłam gorącą herbatą
-Sophie jeszcze śpi ? - zapytał mój przyszły mąż
-Tak
-Ja lecę - pocałował nas obie w policzki - będę wieczorem
-Dopiero ?
-Przepraszam
-Nie gniewam się, spokojnie
-Uff - wyszedł z kuchni
-Marco - zawołałam jak był w przedpokoju
-Tak ?
-Uważaj na siebie
-Oczywiście, jak zawsze - usłyszałam tylko zamykające się drzwi
-Mamo ja jadę z Anią do jubilera obejrzeć obrączki i biżuterię ślubną
-Oczywiście
-Zostaniesz z Sophie ? Czy masz jakieś plany ?
-Kochanie jestem tu po to, żeby Wam pomagać
-Kocham Cię mamo - przytuliłam ją
-Na którą umówiłaś się z Anią ?
-Będzie po mnie za - spojrzałam na wyświetlacz telefonu - godzinę
-To leć się ogarnąć
-Ok, dzięki za śniadanie, było pyszne - poszłam na górę, zabrałam jakieś ciuchy z garderoby, a potem od razu poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wytarłam się porządnie ręcznikiem, a potem ubrałam się. Puściłam włosy luźno na ramiona, dobrałam jakaś biżuterię i zeszłam na dół. Założyłam buty, zarzuciłam na siebie jakiś cienki płaszczyk i wyszłam. Uśmiechnięta wsiadłam do auta swojej przyjaciółki.
-Hej piękna
-Witaj kochanie
-Ej Ania
-No ?
-Musisz zostać moim osobistym trenerem
-Cały czas nim jestem
-Ne teraz
-To kiedy ?
-Po porodzie, bo zostaną mi 2 miesiące do ślubu, ale przez miesiąc nie będę mogła robić żadnych gwałtownych ćwiczeń
-Dla Marco zawsze byłaś i będziesz idealna
-No wiem, ale i tak muszę schudnąć do lata
-Nie przytyłaś dużo
-O wiele za dużo - westchnęłam
-Pamiętasz jak byłam z Tobą u lekarza ?
-Jasne, że pamiętam
-A co wtedy powiedział ?
-Że dziecko dobrze się rozwija i jak na to, że jestem w zaawansowanej ciąży nie przytyłam wiele
-No właśnie
-Ale przytyłam
-A co Ty byś chciała schudnąć ? - zaśmiała się
-Tak się da ?
-Szczerze wątpię
-Szkoda - zażartowałam
-Dobra wysiadka
-Myślisz, że to jest tak łatwo ? - wygramoliłam się z samochodu i razem weszłyśmy do jubilera
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc ?
-W zasadzie to przyszłyśmy zobaczyć obrączki i biżuterię ślubną
-Tutaj proszę - kobieta wskazała nam gdzie mamy podejść
-O super, dziękujemy
-Tego jest tak dużo, w życiu niczego nie wybiorę
-Mówiłaś, że oglądaliście już coś z Marco
-Tak - westchnęłam - patrzyliśmy na kilka z tych par
-Na które ?
-Te, te, te i tamte pierwsze z lewej w środkowym rzędzie - pokazałam jej
-No i dobrze, to mamy mniej do oglądania
-Które są najlepsze ?
-A o których mówił Reus ?
-Powiedział, że jak wybiorę, któreś z tych 4 to będzie idealnie
-Czyli masz sama wybrać ?
-Tak, ale te 4 to on wybrał, więc jest sprawiedliwie
-Jacy zgodni
-Żebyś wiedziała - uśmiechnęłam się - wiesz na początku się bałam, że wybierze jakieś, które mi się nie spodobają, ale wstrzelił się idealnie w mój gust
-Zna Cię
-Jak nikt inny
-Mam tak z Robertem
-Oj Wy jesteście chyba jeszcze bardziej zgodni
-Nie prawda
-Prawda prawda - u jubilera spędziłyśmy jeszcze ponad godzinę przymierzałam obrączki, biżuterię, ale stwierdziłyśmy że jeszcze zobaczymy i pomyślimy. Jak wracałyśmy to na drodze był straszny korek, podobno był jakiś wypadek, więc pojechałyśmy boczną ulicą. Pod naszym domem stało kilka samochodów i reporterzy, więc obie weszłyśmy mocno zdziwione.
-Jestem
-Czemu nie odbierasz telefonu
-Miałam wyciszony, a Ani się rozładował
-Em, teraz spokojnie - Mario mnie objął
-Co się stało ?
-Marco, on ... cholera jasna
-Mario co się stało ?
-...
-Robert ?
-...
-Powiecie mi wreszcie ? - spojrzałam na kilku chłopaków z drużyny, aż w końcu zobaczyłam trenera - Jurgen ? Co się stało ?
-Musisz być spokojna
-Jestem spokojna - prawie krzyczałam
-Marco miał wypadek godzinę temu
-Co ? - wrzasnęłam przerażona - gdzie on jest ? To ten ogromny wypadek na głównej ? Co z nim ?
-Spokojnie, jest w szpitalu
-Co z nim ?
-Nie wiem, nikt nie chciał nam nic powiedzieć
-Ja muszę tam jechać
-Już jedziemy - opuściłam dom w towarzystwie Ani, trenera, Roberta i Mario. Razem wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę szpitala. Reszta chłopaków chyba też wyszła i pojechała za nami, ale nie byłam pewna. Nie płakałam, bo byłam za bardzo przestraszona, nie wiedziałam co robić, co z nim jest, jak to się w ogóle stało. Miał uważać, zawsze mu to mówię.
-Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze - Lewandowska obejmowała mnie i razem przemierzałyśmy korytarze. Pielęgniarka pokierowała nas pod gabinet lekarza. Zapukałam tam, a on zaprosił mnie do środka.
-Witam, proszę usiąść
-Co z nim ? - usiadłam na krześle
-Nie będę ukrył, jego stan jest krytyczny
-Przeżyje ?
-Nie mogę pani tego zagwarantować
-Jak to ?
-Jest w śpiączce, nie może sam oddychać, więc podłączyliśmy go do respiratora
-Mogę go zobaczyć ? - byłam coraz bardziej przestraszona, a co jeżeli on umrze ? Nie to nie możliwe, to mi się tylko śni, zaraz się obudzę
-Niestety tylko przez szybę. Pacjent jest na oddziale intensywnej opieki medycznej. Może rano, jeżeli przeżyje
-Jak pan może ? - oburzyłam się
-Bardzo mi przykro, ale on może nie przeżyć tej doby
-Jakie są szanse, że przeżyje
-Trudno jest mi to mówić, ale 40 %
-Tylko ? - poczułam jak ściska mi żołądek, serce wali mocniej. Mój Marco.
-Przykro mi
-Do zobaczenia - pośpiesznie opuściłam jego gabinet
-No i co ?
-OIOM - z trudem powiedziałam
-Ale co z nim ?
-Jest tylko 40% szans, że przeżyje do rana - krzyknęłam i wpadłam w histerie. Jestem całkowicie bezradna. Nic nie mogę robić. Muszę czekać. Tylko czekać ...
*****
Jestem okropna ? Przepraszam :/ ale tak już sobie wymyśliłam, że trochę namieszam :D
Dacie radę jeszcze więcej komentarzy ? Liczę na Was <3

14 komentarzy - Następny Rozdział 

18 komentarzy:

  1. Mam nadzieje że Marco przeżyje ! Przecież on musi żyć !
    Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś okropna :/ no jak tak można przed ślubem i jeszcze dziecko w drodze... Mam nadzieje, że to 40% wystarczy i Marco bd mógł dalej żyć jak do tej pory :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje że wszystko się będzie dobrze
    :) pozdrowienia z Paryża :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak smutno się zrobiło, mam nadzieję że szybko sie wybudzi marco i będzie wszystko dobrze

    OdpowiedzUsuń
  5. nie, Marco . ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no Marco nie może zginąć. On musi żyć do Em, Spohi i Nico . Nie ma innego wyjścia <3 Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, jestes okropna :D No ale wszyscy dobrze wiemy że Marco musi przeżyć! <3 ja się bardziej boję że coś wymyślisz z nico a nie marco... Pozdr./Gretha

    OdpowiedzUsuń
  8. Blagam niech przeżyje

    OdpowiedzUsuń
  9. Super oby przeżył

    OdpowiedzUsuń
  10. 11 komentarz :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg Zuza ... Oj Zuza Zuza ...
    Jezus Maria co Ty znowu wymyśliłaś ? Ja tu się boję, że być może Em urodzi przed terminem a tu co? Nie no to byłby mały pikuś (pan pikuś haha xdd ) Marco w szpitalu w śpiączce, stan krytyczny ...
    Czekam na next omg
    Weny ;3 pozdrawiam/Nikola ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oby Marco przeżył... Rozdział cudowny :) Czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oby przeżył, nie może odejść, czekam na nowy :) ;')

    OdpowiedzUsuń
  15. Miało być 14 i rozdział, a tu nadal nic :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Już jest 17 komentarzy, dodaj w końcu rozdział. Mam propozycję. Dodawaj rozdziały krótsze, a np. 2. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest piątek, 18 komentarzy, a rozdział gdzie?? :D :)

    OdpowiedzUsuń