piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 48.

~July 8, Belo Horizonte - Hotel~
Wczoraj przylecieliśmy do Brazyli na me z półfinałowy Niemcy-Brazylia. To była nasza pierwsza podróż bez dzieci i jak tylko wsiadłam do samolotu to dopadły mnie wyrzuty sumienia.
-Jestem beznadziejną matką
-Nie kochanie - mój narzeczony mnie przytulił - jesteś najlepszą matką na świecie
-Zostawiłam półtora tygodniowe dziecko i poleciałam do Brazylii
-Kotku Nico ma na prawdę bardzo dobrą opiekę, jesteś pod telefonem i przyleciałaś tu tylko na dwa dni
-A jak coś mu się stanie ?
-Em nic mu nie będzie
-Mam nadzieje, że ten mecz będzie dobry, bo inaczej będę żałowała do końca życia
-Będzie dobrze - pocałował mnie w czoło
-Chyba musimy się zbierać
-No chyba tak
-Pójdę pod prysznic
-Szybciej będzie jak weźmiemy prysznic razem - złapał mnie za ręke
-Nie Marco nie
-Co się stało ?
-Ja ... nie ... to nie jest najlepszy pomysł - jąkałam się
-Em spójrz na mnie - podniósł moją brodę tak, że patrzyłam mu prosto w oczy - o co chodzi ?
-Ja nie wyglądam jeszcze dobrze po ciąży - westchnęłam
-Dla mnie zawsze wyglądasz dobrze
-Nie chce, żebyś na mnie patrzył
-Jeżeli masz się z tym źle czuć to leć sama - puścił moją dłoń
-Przepraszam
-Nie gniewam się
-Daj mi kilka minut
-Poczekam tyle ile będzie trzeba
Weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i wysuszyłam swoje długie, ciemne włosy. Wymodelowałam je, założyłam bieliznę i ubranie na mecz. Jak wyszłam do byłam już gotowa
-Kilka minut - wybuchł śmiechem patrząc na mnie
-Nie wiem o czym mówisz
-Pięknie wyglądasz - pocałował mnie
-Dziękuje
-Jakie masz nazwisko na koszulce ?
-A jak myślisz ? - obróciłam się tyłem do niego
-Podoba mi się pani Reus - objął mnie
-Mnie również panie Reus
-Też zakładam koszulke
-Swoją meczową ?
-Tak, miałem ją mieć teraz podczas mundialu
-Zagrasz za 4 lata
-A co jak nie ?
-Marco nie psujmy sobie humoru tą rozmową - odwróciłam się tak, że teraz stałam przodem do niego - idź się ogarnij, bo niedługo trzeba wychodzić
-Tak jest kochanie - szybko czmychnął do łazienki
Usiadłam na łóżku i wyjęłam telefon z torebki. Szybko wystukałam numer mojej mamy i zadzowniłam
-Cześć córeczko
-Hej mamo
-Sprawdzasz nas
-Wcale nie
-Znam Cię - zaśmiała się
-Jak Nico ?
-Świetnie, śpi, już jadł, jest spokojny
-Płakał ?
-Jak był głodny to trochę, ale Sophie mu dała butelkę i się uspokoił
-Powinnam tam być
-Em skarbie jesteś młoda masz czasem się zabawić, a takie wydarzenie jest raz na cztery lata
-No tak, ale on ma półtora tygodnia
-Prawie dwa
-Ale jest jeszcze za mały
-Jest pod na prawde dobrą opieką
-Wiem, ale się o niego martwię
-To przestań się martwić i baw się dobrze na meczu
-Okej
-A teraz muszę kończyć, bo smażymy z Sophie naleśniki
-Uważaj na nią
-Uważam spokojnie
-Pa mamo
-Pa córeczko
Zdążyłam się rozłączyć i schować telefon, a z łazienki wyszedł Reus. Miał na sobie szorty i swoją koszulke meczową. Uśmiechnęłam się, bo zawsze świetnie w niej wygląda
-Dzwoniłaś do mamy ?
-Skąd wiesz ?
-Coś tam słyszałem
-Chciałam się upewnić czy wszystko jest w porządku
-Nadopiekuńcza mama - przyciągnął mnie do siebie
-Nie prawda
-Prawda - zamknął mi usta pocałunkiem
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się między pocałunkami
-Ja też Cię kocham - trzymał ręce na moich biodrach
-Nie chce tego przerywać, ale która jest godzina ?
-W pół do drugiej - zerknął na zegarek
-To powinniśmy się zbierać na stadion
-Tak masz racje
-Wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy - wrzuciłam do torebki telefon, karte od pokoju, portfel, chusteczki i jakieś kosmetyki
-Wszystko ?
-Tak, możemy iść
-Musimy iść na pieszo
-Dobrze, przecież to nie daleko
Wyszliśmy z hotelu i powoli poszliśmy w strone stadionu. Jak wreszcie dotarliśmy na nasze miejsca to piłkarze mieli trening
-Świetne są te miejsca - uśmiechnęłam się
-Poczekaj chwile - pocałował mnie i zszedł na dół, porozmawiał chwile z ochroniarzem i ten w końcu go wpuścił. Podszedł do lini boiska i pomachał do chłopaków. Ci od razu do niego podbiegli i się na niego rzucili, chwile rozmawiali i mój narzeczony wskazał na trybuny. Pomachałam do nich, ale nie chciało mi się już do nich schodzić. Jednak mnie namawiali
-Wy lepiej ćwiczcie, a nie tu z nami gadacie
-Zobaczymy się po meczu
-Pewnie - pociągnęłam Reusa za ręke i wróciliśmy na swoje miejsca
-Dobrze ich widzieć - stwierdził
-Tak - uśmiechnęłam się
-Wiesz cieszę się, że jestem z Wami - objął mnie - może nie zagrałem na mundialu, ale byłem przy Tobie jak urodził się nasz syn, a rodzina jest dla mnie najważniejsza
-Miło to słyszeć
-Nie mogę się doczekać dnia naszego ślubu
-Ja też - od razu się uśmiechnęłam
-Jak Twoja suknia ?
-Jeszcze nie gotowa
-A jak nie zdąży Ci jej uszyć ?
-Zdąży, a jak nie to ślubu nie będzie
-Nawet tak nie mów - spojrzał mi w oczy - dla mnie możesz iść nawet w dresie
-Oo tak pędzę - zaśmiałam się
-Ciekawe czy nam się uda
-Mam nadzieje, że tak, plan jest dobry
-Będziemy mieli cudowny ślub bez żadnych paparazzi
-Obyś miał racje - mocniej się do niego przytuliłam
-Zaczyna się
-To już cicho - wstaliśmy z miejsc i oglądaliśmy mecz
Od początku było widać przewagę Niemców. Grali spokojnie, dużo podań, a w Reprezentacji Brazylii bardzo się motali, nie wiedzieli co robić, jak odebrać przeciwnikom piłkę. Nagle jedenasta minuta, Thomas Muller przy piłce i GOOOL !
-Taak ! - ucieszyłam się
-To dopiero początek, wszystko może się zdarzyć - Marco delikatnie ostudził mój zapał
Za kilkanaście minut znowu zrobiło się gorąco. Miroslav Klose przy piłce, zbliża się do bramki przeciwnika, precyzyjny strzał i GOOOL. Jest juz 2:0. Minutę póżniej Kroos strzela,a za raz potem udaje mi się strzelić kolejnego w 26 minucie
-Marco jest 4:0
-5:0 będzie - patrzył skupiony na boisko
Miał razie ! W 29 minucie piłkę przejął Sami Khedira i strzelił już kolejnego gola. Po 30 minutach Niemcy objęli prowadzenie 5:0. Cały stadion oszalał, Niemcy się cieszyli, a Brazylijczycy byli zrozpaczeni.
Ja też płakałam, ale ze szczęści
-Nie płacz
-To ze szczęścia
-Wiem - pocałował mnie w czoło
-Jestem z nich dumna
-Dalej żałujesz ?
-Nie, cieszę się, że widzę to na żywo
Do końca pierwszej połowy gra była zacięta, ale żadna z drużyn nic nie strzeliła. Jak tylko sędzia zakończył pierwszą połowę gwizdkiem to usiadłam na krzesełku i zamknęłam oczy
-Zadowolona ?
-Nawet nie wiesz jak bardzo
-Ciekawe co trener im teraz mówi
-Nie domyślasz się ? - spojrzałam na niego
-Domyślam, ale nie mogę mieć pewności
-To powiedz
-Najpierw pewnie im pogratuluje, a potem zacznie im gadać, że to nie koniec i tak dalej
-Czyli najpierw spokojnie, a potem ostro ?
-Dokładnie
-No pewnie dlatego, żeby im się w tyłkach nie przewróciło
-Masz racje - zaśmiał się
-Pójdę po coś do picia, chcesz ? - uśmiechnęłam się
-Ja pójdę, a Ty sobie siedź
-Dziękuje - zostałam sama i obserwowałam boisko, trybuny
Wszystko było takie magiczne, zawsze uwielbiałam tą atmosferę, a teraz to są Mistrzostwa Świata, najważniejsze wydarzenie w tym roku. Niemcy mają ogromną szanse, żeby to wygrać. Są świetnie przygotowani i na prawdę im na tym bardzo zależy
-Proszę - Marco podał mi butelkę zimnej wody
-Oo dzięki - szybko ją odkręciłam i wzięłam łyka
-Chcesz się napić ?
-Na razie nie
-No i koniec przerwy - piłkarze wyszli na murawę
Z powrotem wstaliśmy ze swoich miejsc i obserwowaliśmy wszystko. Marco co jakiś czas mówił pod nosem co mają robić. Widziałam w jego oczach, że chciałby być tam z nimi i im pomóc, ale nie może.
Powoli wszystko jeszcze się rozkręcało i w 69 minucie Andre Schuerrle strzelił kolejnego już szóstego gola dla reprezentacji Niemiec.
-Brazylia poniosła totalną klęskę
-To jeszcze nie koniec meczu
-Byłoby miło jakby strzelili honorowego gola
-To i tak nic im nie da - zaśmiał się mój narzeczony
-No niby nie, ale wiesz to byłby chociaż jakiś gol
Po dziesięciu minutach Andre strzelił znowu gola. Byłam w niebowzięta. Ten mecz jest magiczny.
Tak jak się spodziewałam Brazylia strzeliła honorowego gola, ale sam fakt, że mecz zakończył się wynikiem 7:1 jest cudownym uczuciem.
-Są w finale ! - przytuliłam się do Marco
-Wiedziałem, że im się uda - szepnął mi do ucha
-Chodźmy do nich - pociągnęłam go za ręke i zeszliśmy na dół
Przywitaliśmy się ze wszystkimi i pogratulowaliśmy im
-Robimy imprezę ?
-Pewnie
-Będziecie ?
-No oczywiście - uśmichnęłam się
-Dobrze Was widzieć
-I nawzajem
-A jak Nico ?
-Bardzo dobrze
-Tęsknisz ?
-Bardzo - westchnęłam
-Nie mówmy o tym, bo ona zaraz mi wsiądzie w samolot - zaśmiał się mój przyszły mąż
-Nie prawda - szturchnęłam go

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 47.

-Em ! - otworzyłam oczy, a Marco siedział nade mną
-Tak ?
-Nico się obudził i chyba jest głodny
-Nico ?
-Nie obudziłaś się jeszcze ? - zaśmiał się
-Zaraz zejdę
-Czekamy w salonie - pocałował mnie w czoło
-Yhmm
Usiadłam na łóżku i powoli wracałam do rzeczywistości. To wszystko był tylko sen, mój Nico jest na dole cały i zdrowy, nic mu nie jest. Jezu jak dobrze, jak ja się ciesze. Szybko wstałam i zeszłam na dół. Mój synek mój marudna, więc wzięłam do na ręce i usiadłam na kanapie. Nakarmiłam go, poczekałam aż mu się odbije i powoli chodziłam po salonie, aby zasnął. Mój śpioch malutki.
-Spał tyle czasu, może już nie jest zmęczony ?
-Jest - uśmiechnęłam się jak zobaczyłam, że mały ziewnął
-Śpioch - Marco cicho się zaśmiał
-Cieszę się, że jesteśmy razem - odłożyłam malucha do kołyski
-Ja też - objął mnie
-Sophie jeszcze nie ma ?
-Melanie dzwoniła i zaraz będą
-To dobrze - ukazałam rządek śnieżnobiałych zębów
-Jesteś głodna ?
-Troszeczkę
-To chodź do kuchni
-Zaraz przyjdę, chce jeszcze chwile tu posiedzieć
-Pewnie - pocałował mnie w policzek i poszedł do kuchni
Stanęłam nad kolyską i wpatrywałam się w mojego syna. Jak ja się cieszę, że on tu jest, że mogę go przytulić, dotknąć, pocałować. Widzę jak spokojnie i równomiernie oddycha. Jest taki słodki i malutki.
-Skarbie chodź zrobiłem kanapki
-Idę - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, a potem razem poszliśmy do kuchni
-Chcesz herbate ?
-Nie dziękuje
-Coś się stało ?
-Nie nie
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - spojrzałam mu w oczy
-Pójdę otworzyć - usłyszeliśmy dzwonek do drzwi
-To pewnie Sophie
-Jedz spokojnie - zniknął mi z pola widzenia
Po chwili słyszałam już jakieś głosy, a do kuchni weszła siostra mojego narzeczonego
-Cześć mamuśko
-Cześć - pocałowałam ją w policzek
-Jak się czujesz ?
-Dobrze dziękuje
-Zajrzałam do niego, jest śliczny
-Dziękuje
-Jest podobny do Ciebie
-Wiem - uśmiechnęłam się zadowolona
-Bije od Ciebie takie szczęście
-Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi
-Domyślam się
-Mamo - Sophie do mnie podeszła
-Widziałaś Nico ?
-Tak ! Mamo on jest taki malutki
-Wiem słoneczko
-Może u mnie spać
-Jak będzie starszy to pomyślimy - pocałowałam ją w czoło
-No dobrze
-Idę jeszcze na niego popatrzeć - zaśmiała się Mela
-Chodźmy wszystkie - moja córka pociągnęła nas obie do salonu
Dziewczyny stanęły przy kołysce, a ja przytuliłam się do Marco i patrzyłam na to wszystko
-Już zawsze tak będzie - szepnął mi do ucha
-Będzie lepiej - uśmiechnęłam się
-Na pewno
-Braciszku, a Twoi fani wiedzą, że masz syna ?
-Nie na pewno nie - uśmiechnął się Marco
-To poinformuj ich - zabrałam głos
-No dobrze - zrobił zdjęcie jego małych stópek i wstawił na Facebooka i Instagrama z podpisem "Witamy w domu Nico :D"
-Idealnie
-Cieszę się
-Mamo, a może pójdziemy na spacer ?
-Jeszcze nie teraz kochanie
-To kiedy ?
-Za kilka dni
-A pójdziesz ze mną na lody ?
-Ja z Tobą pójdę - Marco wziął ją na ręce, a ona się zaśmiała
-Zostawie Was - stwierdziła Mela
-Jak chcesz to zostań
-Innym razem - pocałowała mnie, a potem Marco i Sophie w policzek - do zobaczenia
-Pa - odprowadziłam ją do drzwi i wróciłam do salonu
-Mamo, a mogę go powozić w wózku ?
-Jutro dobrze ? Już teraz nie będziemy szli po wózek na gore
-Dobrze
Po jakimś czasie Nico się obudził i trzeba było go przewinąć, a potem jeszcze jakiś czas go nosiłam, bo marudził.
-Mamo czemu on tak płacze ?
-Już nie płacze przecież
-No, ale płakał
-Sophie on będzie płakał
-Tak dużo ?
-Powiedzmy, że tak
-No trudno - westchnęła niezadowolona - i tak go kocham
Jak to usłyszałam to na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, przytuliłam ją i pocałowała w czoło. Dla takich chwil warto żyć.
-Chcesz go powozić ? - spytał Reus
-Tak tak
-To proszę - przyniósł wózek, a ja włożyłam do niego małego
-Tylko powoli - szepnęłam jej do ucha - i nie rozbij się nigdzie
-Wiem
-Co Ci powiedziała, że masz taki dobry humor ?
-Powiedziała, że trudno, że Nico płacze, bo i tak go kocha
-No widzisz
-Miałam głupi sen
-Jaki ?
-Śniło mi się, że jak się obudziłam to Was nie było, bo wyszedłeś z nim na spacer i go porwali
-Ej nie przejmuj się tym - przytulił mnie - nigdy nie pozwolę, żeby coś takiego się stało
-Obiecujesz ?
-Obiecuje - pocałował mnie
-Dzwoniła Ania i strasznie nam gratulowała
-Kiedy wracają ?
-Niedługo, ale chyba jeszcze w Polsce Ania musi być
-Rozumiem
-Stęskniłam się za nią
-Myślę, że przylecą tu nawet na jeden dzień, żeby zobaczyć swojego chrześniaka
-To byłoby bardzo miłe
-Wszyscy chcą nas odwiedzić i go zobaczyć
-Jest jeszcze za mały, ale szybko zleci
-Prawie to samo powiedziałem
-Teraz już myślimy podobnie
-Czasami się zastanawiam co by było jakbym wtedy nie wyjechała
-Nie wracajmy do tego
-Gdzie ona poszła ? - zaśmiałam się
-W kuchni się pewnie kręci
-Spryciula
-Po tatusiu
-Po mamusi
-Nie !
-Tak !
-Nie - pocałował mnie jak chciałam się odezwać
-Zrobiłeś to specjalnie
-Mogę to zrobić jeszcze raz
-Nie - zaśmiałam się - obejdzie się
-Tato !
-Słucham ?
-Dlaczego ten pan z aparatem siedzi na naszym drzewie ?
-Co ? - poderwaliśmy się z miejsca i podbiegliśmy do okna
Ja zabrałam Nico i Sophie, a Marco wyszedł z domu.
-Chodź pójdziemy na górę do pokoju Nico
-Dobrze - poczłapała na górę, a ja wzięłam syna na ręce i zrobiłam to samo
Położyłam małego do łóżeczka, bo zdążył zasnąć, a sama usiadłam na fotelu i wzięłam Sophie na kolana. Zdenerwowałam się ! Nawet we własnym domu nie można czuć się swobodnie.
-Już załatwione
-Kto to był ?
-Jakiś paparazzi, ale już go pogoniłem
-Nie zostawisz tego tak, prawda ?
-Oczywiście, że nie. Zaraz pojadę do tej jego redakcji
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się
-Mamo zrobisz mi coś do jedzenia ?
-Pewnie, chodźmy na dół
-Włączę nianie elektroniczną
-Okej - zeszłyśmy na dół i poszłyśmy od razu do kuchni
-Mam ochote na naleśniki ?
-Może być, a z czym ?
-Z owocami i twarożkiem
-Dobrze - uśmiechnęłam się promiennie
Po dwudziestu może dwudziestu pięciu minutach naleśniki były gotowe. Sophie wciągnęła je szybko jak odkurzacz, a my z Marco dopiero zaczynaliśmy jeść.
-A kiedy Nico będzie mógł takie naleśniki jeść ?
-Nie prędko
-Szkoda
-Na razie jest więcej dla Ciebie
-Ale jak Nico będzie mogł jeść to mama będzie robiła więcej
-Inteligentna po mnie - zaśmiałam się
-Po nas
-Chciałbyś
-Tato zagramy w piłkę ?
-Zagramy, ale jak zjemy
-Ja już zjadłam - odstawiła talerz do zlewu
-To znajdź piłkę, a ja zaraz przyjdę
-Dobrze !
-Pójdę na górę do Nico i tam poczytam książek
-Jesteś pewna ?
-Tak, nie mogę się na niego napatrzeć
-Oj mam to samo
-Boję się, żeby Sophie nie czuła się odsunięta
-Em spokojnie, nie martw się na zapas
-Postaram się
-Idziesz tato ?
-Idę idę - wstał od stołu
-Idź, ja posprzątam
-Dzięki - powiedział i już go nie było
Schowałam brudne talerze do zmywarki, a naleśniki, które zostały włożyłam do zmywarki. Jak byłam już przy drzwiach to zadzwonił dzwonek do drzwi. Powoli do nich podeszłam i otworzyłam.
-Dzień dobry mam przesyłkę
-Dzień dobry dla kogo ?
-Dla pana Marco Reusa
-Odbiore
-Proszę tu podpisać - wskazał na jakiś papierek
-Już - uśmiechnęłam się, a on podał mi paczkę
-Miłego wieczoru pani Reus - odszedł zanim zdążyłam go poprawić
-Dziękuje - zaśmiałam się i weszłam do domu
Wyszłam na dwór przez taras i chwile patrzyłam jak grają
-Marco paczka do Ciebie
-Dzięki - podszedł i zaczął ją otwierać
-Właściwie to dla Ciebie
-Co to ?
-Prezent ślubny
-Ślubny ?
-Niech będzie, że przed ślubny
-Dziękuje - pocałowałam go
Otworzyłam pudełeczko i wyjęłam z niego piękny zegarek od Michaela Korsa
-Podoba Ci się ?
-Tak, jest boski
-Ciesze się, że Ci się podoba
-Bardzo - jeszcze raz go pocałowałam

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 46.

~Monday - June 30~
Dzisiaj razem z Nico wychodzimy już ze szpitala. Nie mogę się doczekać aż wreszcie będziemy w domu. Razem obejrzymy mecz, chociaż w piątek też oglądaliśmy, ale w szpitalu i tylko ja i Marco. Niemcy grają dzisiaj pierwszy mecz fazy pucharowej. Wierzę, że uda im się wygrać.
Byłam już gotowa, ubrana czekałam tylko na Marco no i na pielęgniarkę, która przyniesie nam Nico.
-Cześć kochanie - pocałował mnie
-Hej - uśmiechnęłam się
-Gdzie Nico ?
-Pielęgniarka zaraz go przyniesie
-To dobrze - postawił nosidełko na łóżku
-Jak Sophie ?
-Już się nie może doczekać, aż zobaczy Nico
-Och moja kochana
-Em powiedzieć Ci coś ?
-No jasne - uśmiechnęłam się
-W piątek też rano Agata Błaszczykowska i Ania Peszko urodziły
-Na prawdę ?
-Tak - zaśmiał się
-No ładnie się dobrałyśmy
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy i za raz pani Natalie czyli pielęgniarka przyniosła naszego syna. Położyliśmy go do nosidełka i przykryliśmy cienką pieluchą, żeby jego zdjęcia nigdzie nie trafiły.
-Nie zdziw się, bo przed szpitalem jest kilku fotografów
-No faktycznie jakoś mnie to nie dziwi
-Masz wszystkie dokumenty ?
-Tak
-To chodźmy - wziął nosidełko, a wolną ręką złapał moją dłoń
-Mela jest z Sophie ?
-Tak, ale chyba wyszły gdzieś na spacer
-Okej - westchnęłam
-Co zmęczona ?
-Trochę tak
-W domu sobie odpoczniesz
-Jak ten brzdąc mi pozwoli
-Ja się nim zajmę
-A co jak będzie głodny ?
-To wtedy do Ciebie przyjdziemy
-No chyba, że tak - wyszliśmy ze szpitala i jak najszybciej dotarliśmy do samochodu przy okazji omijając paparazzi
Na szczęście nie było żadnych korków, więc szybko dotarliśmy do domu. Drzwi były zamknięte, a dziewczyn w środku nie było, więc jeszcze nie wróciły
-Zaniosę go na górę
-Poczekaj kupiłem kołyskę
-Na prawdę ? - ucieszyłam się
-Jasne, jest w salonie
-To dobrze - poszłam do salonu, delikatnie wyjęłam śpiącego chłopca z nosidełka i położyłam go do kołyski. Usiadłam na kanapie i zamknęłam na chwile oczy
-Połóż się w sypialni - szepnął mój narzeczony
-Nie śpię
-Widzę, że jesteś zmęczona
-Dam radę
-Marsz na górę - cicho się zaśmiał
-Czy pan mi rozkazuję panie Reus ?
-Oczywiście, że tak
-A co jak się postawię ?
-Nie będzie dobrze - przelotnie pocałował mnie w usta i wziął na ręcę
-Marco - westchnęłam
-Cii - powoli wniósł mnie na górę i położył do łóżka - jakby co to Cię obudzę
-Poradzisz sobie ?
-Pewnie
-Marco - złapałam go za rękę - nie jestem aż tak bardzo zmęczona
-Śpij i nie dyskutuj - pocałował mnie w czoło
-Yhmm - zamknęłam oczy, a on mnie jeszcze przykrył. Szybko odpłynęłam, miał racje, byłam mega zmęczona
~Later~
Obudziłam się, wszędzie było ciemno. Jak to możliwe, że tyle spałam, a Nico nie był głodny ? No trudno. Wstałam z łóżka i zapaliłam światło, okazało się, że było ciemno przez zasłony. Marco pewnie chciał, żeby było mi lepiej, ale już je odsłoniłam. Wyszłam z pokoju, było wyjątkowo cicho, zeszłam na dół, obeszłam różne pomieszczenia, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Dopiero w kuchni na blacie znalazłam karteczkę.
"Nie martw się. M."
Jak mam się nie martwić ? Jest jeszcze za wcześnie na spacery, a po za tym mały może by głodny. Cholera czy on jest jakiś nieodpowiedzialny ?!
Postanowiłam o tym nie myśleć, usiadłam spokojnie na kanapie i czekałam. Ale ten czas tak się dłużył, każda minuta trwała tak długo.
-Trzeba się czymś zająć - pomyślałam
Wzięłam byle jaką książkę o małych dzieciach i zaczęłam ją czytać. Doszłam chyba do piątego rozdziału kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Powoli poszłam do drzwi, otworzyłam je i ujrzałam zapłakaną Melą z moją córką na rękach
-Co sie stało ?
-Sophie idź do siebie - dziewczynka posłusznie weszła wgłąb domu
-Mela co się stało ? - objęłam ją
-Em błagam nie możesz się denerwować
-No, ale co się stało ?
-Marco był z Nico na spacerze
-Domyśliłam się
-Porwali go - wybuchała płaczem, a ja zalałam się łzami - Marco nie wie jak to się stało, dostał czymś w głowe
-Gdzie on jest ?
-Marco na komisariacie
-Gdzie jest mój syn ?! - potrząsnęłam nią
-Znajdą go, Em na pewno go znajdą
-Jezu, ja ... ja muszę tam jechać
-Taksówka jest przed domem, nie powinnaś prowadzić
-Zajmij się Sophie - wybiegłam z domu i wsiadłam do taksówki
Przez całą drogę ryczałam, to nie może być prawda, przecież on jest taki mały. Widziałam, że coś się stanie jak się położę, po prostu wiedziałam
-Gdzie on jest ?! - podbiegłam do Marco, który rozmawiał z policjantem
-Em ... ja ... cholera znają go - widziałam na twarzy blondyna załamanie
-Jak mogłeś z nim wyjść ?! Oszalałeś ?!
-Nie chciałem
-Nie chciałeś ?! Jesteś nieodpowiedzialny ! - popchnęłam go i usiadłam na krzesełku
-Em - usiadł obok i mnie objął
-Nie dotykaj mnie teraz
-Znajdą go, obiecuje Ci to
-Jak mogłeś go tego dopuścić ?
-Nie wiele pamiętam
-Marco - coraz bardziej płakałam - nienawidzę Cię
-Nie mów tak, błagam Cię
-Zostaw mnie ! Jak mu się coś stanie to Cię zabije, rozumiesz ?
-Sam to zrobię
-No i bardzo dobrze - schowałam twarz w dłoniach
Cholerny idiota, zachciało mu się spacerów z takim małym dzieckiem, no po prostu perfekcyjny ojciec. Miało być wszystko super, pięknie, ale nie zawsze musi się coś schrzanić. Dlaczego to się przytrafia akurat nam ? Nie życzę tego nikomu, ale nie mogło nas tym razem obejść. Mało już przeszliśmy ? Rozstanie, wypadek jeden drugi, szpital jak byłam w ciąży i inne. To wszystko jest, przecież niczym, więc musieli mi porwać mojego syna, malutkiego, idealnego. Cały czas coraz bardziej płakałam, on musi się znaleźć, ja nie przeżyje tego jak go nie będzie.
-Będzie dobrze
-Nie będzie - spojrzałam na niego - nie będzie
-Znajdą go, a jak nie to ja go znajdę
-Mogli go gdzieś wywieźć
-Bez dokumentów ?
-Nie słyszałeś nigdy o tym ? Marco to nie powinno się nigdy wydarzyć
-Wiem kochanie - przytulił mnie, a ja usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka w swojego ojca
-Znajdą go, muszą - powtarzałam w kółko
-Już cii
-Obiecaj mi, że go znajdą
-Obiecuje - wyszeptał
-Przepraszam za to co powiedziałam
-To już jest nie ważne - cały czas trzymał mnie w swoich ramionach
-Znajdą go, na pewno - wyszeptałam
-Oczywiście, że go znajdą
-Marco, a jak oni mu coś zrobią ?
-Nie, na pewno nie
-Ale ...
-Nie myśl o tym - przerwał mi
-Yhmm - zamknęłam oczy, ale cały czas go widziałam płaczącego ma rękach jakiś obcych ludzi
-Trzęsiesz się, zimno Ci ?
-Boję się o niego
-Ja też cholernie się boję
-Kocham go, nie dam sobie rady bez niego
-Nie będziesz musiała, znajdą go
-Kiedy ? Teraz ? Za parę dni, tygodni ?
-Em nie myśl o najgorszych rzeczach
-Może zrobili to dla okupu ?
-Policjant mówił, że pewnie tak
-To dlaczego jeszcze nie dzwonili ?
-Nie wiem, ale odezwą się
-A co jak wezmą pieniądze i nie oddadzą nam Nico ?
-Kotku policja ich złapie
-Oni na pewno nie wiedzą nic o niemowlętach, on na pewno jest już głodny, płacze
-Nie myśl o tym błagam
-Nie potrafię, cały czas o nim myślę
-Co Ci się śniło jak spałaś ?
-Byliśmy we czwórkę - przełknęłam ślinę - na wakacjach, był upał, cudownie, wszyscy byliśmy zadowoleni
-Zobaczysz, że to się spełni
-Chciałabym - cicho westchnęłam
-Poczekaj, telefon mi dzwoni - pomógł mi się podnieść
-To na pewno oni
-Mela - odrzucił połączenie
-Miałam nadzieje - kolejna porcja łez wylała się z moich oczu
-Cichutko, już cichutko - wróciliśmy do poprzedniej pozycji - nie płacz, znajdą go
-Panie Reus - podszedł do nas policjant
-Wiecie już coś ? - poderwaliśmy się na równe nogi
-Przykro mi, jeszcze nie, ale powinni państwo wrócić do domu. Damy Wam znać
-Ja się stąd nie ruszam
-Zostaniemy - zdecydowałam mój przyszły mąż, a policjant pokiwał głową i odszedł
-Oni nic nie robią
-Robią więcej niż myślisz
-Tak ? To czemu go jeszcze nie znaleźli
-Em to nie jest takie łatwe
-Wiem, ale ja już chce mojego syna z powrotem
-Ja też tego chce, musimy jeszcze trochę poczekać
-Czekać ? Czekamy już tak długo
-Prześpij się
-Nie chce
-A chcesz się napić albo coś zjeść ?
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-Na pewno ?
-Tak - westchnąłem
-Nic mu nie będzie, zobaczysz
-Obyś miał racje
-Na pewno mam
-Boje się, on na pewno też się boi - chlipałam
-Nie płacz, obiecuje Ci, że go znajdziemy
-A jak go gdzieś wywiozą ?
-Em zjeżdżę cały świat, żeby go znaleźć
-Dobrze - położyłam głowę na jego ramieniu
-Uspokój się proszę - delikatnie gładził mnie ręką po plecach
-Nie umiem
-Nic już nie mów - pocałował mnie czule
-Może dodzwoń do Meli
-Po co ?
-Może coś z Sophie albo coś się stało
-Dobrze, zadzwonię - zsunął mnie ze swoich kolan i odszedł kawałek
W mojej głowie co chwila pojawiały się kolejne myśli. Co jest z moim synem ? Żyje ? Może jest głodny ? Kiedy go odzyskam ? Kto się nim zajmuje ? Jak mam o tym nie myśleć ? Boże, przecież on jest tak mały. Tak strasznie go kocham, tęsknie, ja go muszę zobaczyć.
-Mela po prostu się martwi - usiadł z powrotem na krzesełku i schował twarz w dłoniach
-Marco ja go muszę zobaczyć - wybuchłam płaczem
-Ja też - przytulił mnie - musimy trochę poczekać
-Ja już nie chce czekać, chce go po prostu przytulić
-Zrobisz to, obiecuje - pocałował mnie w czoło
-Nie mogę, ja już nie mogę. Nie wytrzymam
-Spokojnie
-Zawsze się wszystko pieprzy
-Em zaraz się znowu ułoży, na pewno, obiecuje
-Ufam Ci - spojrzałam w jego zaczerwienione oczy - ale nie masz pewności
-Już nie mów, odpocznij - pogładził mnie po plecach

*****
PRZEPRASZAM ! NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO ;o WYBACZCIE :*

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 45.

~Wednesday - June 25~
Dzisiaj jest jeden z lepszych dni w moim życiu. Dzisiaj mija 5 lat od kiedy poznałam Marco.
-Dzień dobry - Marco pocałował mnie w usta
-Dzień dobry - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego
-Śniadanko - usiadłam, a on na moich nogach postawił tace ze śniadaniem
-Jaka cudowna pobudka - uśmiechnęłam się
-To jeszcze nie wszystko - podał mi ogromny bukiet róż
-Są śliczne - zachwycałam się
-Cieszę się, że Ci się podobają
-Dziękuje - pocałowałam go
-Smacznego - włożył kwiaty do wazonu i usiadł obok mnie
-To już 5 lat - uśmiechnęłam się promienne
-Dopiero pięć
-Dopiero - powtórzyłam
-Kocham Cię - szepnął mi do ucha
-Ja też Cię kocham - spojrzałam mu w oczy
-Zjadaj mam jeszcze jedną niespodziankę
-Jaką ?
-Dzisiaj wieczorem zabieram Cię na kolacje
-A co z Sophie ?
-Melanie się nią zajmie
-Wszystko zaplanowałeś
-Starałem się
-Jesteś ideałem
-Na prawdę ?
-Oczywiście
-Miło mi to słyszeć
-Co będziemy robili przed kolacją ?
-A co byś chciała ?
-Zdaje się na Ciebie
-Zapewne najchętniej zostałabyś w domu
-Oj tak
-To chyba już wiem co będziemy robili
-Zrobisz obiad ? - uśmiechnęłam się
-Zrobię
-Uhuhuh
-Wstawaj, a ja idę ogarnąć Sophie
-Dobra to wezmę prysznic - chciałam się podnieść, ale jestem taka ciężka, że z trudem mi to wychodziło
-Chodź pomogę Ci - wyciągnął w moją stronę ręce i pomógł mi wstać
-Dziękuje - cicho się zaśmiałam
-Polecam się na przyszłość
-Jak na razie to ta przyszłość będzie krótka
-Oj tam - cmoknął mnie w policzek
-Jest wspaniale - stwierdziłam jak mnie objął - ale czas ucieka
-Widzimy się na dole
-Okej - weszłam do łazienki
Rzuciłam ciuchy na ziemie i weszłam pod prysznic. Najpierw spłukałam całe ciało wodą, żeby przyzwyczaić się do jej temperatury, a potem namydliłam ciało jagodowym płynem do kąpieli. Włosy umyłam dwa razy swoim ulubionym szamponem i nałożyłam odżywkę. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Włosy związałam w koka, bo nie chciało mi się tracić czasu na suszenie. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do garderoby gdzie wybrałam sobie ubranie, a potem je założyłam. Delikatnie się umalowałam, żeby jakoś wyglądać i zeszłam na dół. Moja córka leżała na kanapie i oglądała jakąś bajkę, a narzeczony robił coś w kuchni.
-Cześć księżniczko - pocałowałam ją w czoło
-Cześć mamo - przytuliła się do mnie jak usiadłam obok niej
-Jadłaś śniadanko ?
-Tata mi robi
-To dobrze
-Mamo kiedy urodzi się mój braciszek ?
-Już niedługo - uśmiechnęłam się
-Bardzo niedługo ?
-Mam nadzieje, że tak
-Mamo, a dzisiaj przyjedzie do mnie ciocia Mela ?
-Tak kochanie
-To super - wstała i zaczęła skakać po kanapie
-Nie skacz Sophie - zaśmiałam się
-Przepraszam - usiadła już spokojnie
-Sophie chodź już na śniadanie - zawołał blondyn
-Idę - wstała
-Ja też idę - powiedziałam do siebie i ruszyłam do drugiego pomieszczenia
-A pani jest jeszcze głodna ? - objął mnie
-Nie - zaśmiałam się - przyszłam dla towarzystwa
-To bardzo miło
-Wiadomo
-Mówiłem już pani, że ładnie pani wygląda ?
-Jeszcze nie
-W takim razie bardzo ładnie pani wygląda
-Bardzo panu dziękuje
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Ja Ciebie też - odwzajemniłam pocałunek
-Już się nie mogę doczekać jak będziemy we czwórkę
-Ja też - przytuliłam się do niego
-Mamo, a Ty nie jesz ?
-Już jadłam
-No dobrze
-A chcesz jeszcze zjeść ?
-Nie, już się najadłam
-Idziemy na dwór ?
-A może na spacer ?
-Możemy iść - uśmiechnęłam się
-No to chodźmy
-Wiesz na co wpadłem ?
-Hmm ?
-Mógłbym pójść sam z Sophie i wziąć wózek
-Marco jak zrobią Ci zdjęcia to będzie, że urodziłam
-Wiem
-Nie ma takiej opcji - zaśmiałam się
-No, ale taki mały żarcik ?
-Zapomnij
-No wiesz co
-Nie fochaj się - szturchnęłam go
-Przekonaj mnie
-Wystarczy - pocałowałam go
-Nie
-Nie ? - zdziwiłam się i zrobiłam to drugi raz tylko bardziej namiętnie
-Chociaż w sumie
-Jestem gotowa - Sophie wkroczyła do kuchni
-To idziemy - pociągnęłam narzeczonego za rękę
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi, a klucze włożyłam do torebki.
-Jezu jaki upał
-Czy ja wiem - westchnął Reus
-To było stwierdzenie, a nie pytanie
-Tak wiem wiem
-Mamo
-Słucham
-A może pójdziemy na zakupy ?
-To już nie dzisiaj kochanie
-A co byś chciała kupić ? - spytał jej ojciec
-Nie wiem, chciałbym coś kupić
-Jak się zastanowisz to może pojedziemy - powiedział, a potem spojrzał na mnie - ma to po Tobie
-Jasne, to akurat ma po Tobie
-No na pewno nie
-Wesołe miasteczko ! - ucieszyła się mała
-Faktycznie - uśmiechnęłam się
-Pójdziemy ?
-Tak chodźmy
-Tato pójdziesz ze mną na tą dużą karuzele ?
-Wiesz kochanie jesteś jeszcze za mała
-Nie jestem mała
-Dobrze jesteś duża, ale nie wpuszczą Cię tam
-No, ale ja bym chciała - zaczęła marudzić
-Sophie nie marudź, bo wrócimy do domu
-No dobrze - powiedziała nadąsana
-Hej nie dąsaj się - kucnęłam i spojrzałam jej w oczy - jak będziesz starsza to ja z Tobą pójdę
-Niech będzie - przytuliła mnie, a ja pocałowałam ją w głowę
-To co idziemy ?
-Tak - wstałam i złapałam ją za rączkę
Marco objął mnie i razem weszliśmy do wesołego miasteczka
Ja usiadłam na ławce, a oni poszli kupić bilety, ale chyba od razu na kilka atrakcji, żeby nie latać po kilka razy. Siedzieliśmy tam tak długo, wszystkie możliwe karuzele, zjeżdżalnie, samochodziki i inne zaliczyliśmy, a raczej mała zaliczyła. Jak wracaliśmy to była już pora obiadowa, więc my wyszłyśmy na dwór, a Marco zabrał się za robienie obiadu. Sophie poszła skakać na trampolinie, a ja myślałam, że jest zmęczona. Ja natomiast usiadłam w fotelu, położyłam nogi na drugim i czytałam książkę. Już dawno temu miałam ją przeczytać, ale w kółko brakowało mi czasu.
-Za chwile będzie obiad
-Cieszę się - odłożyłam książkę
-Przeszkodziłem Ci, przepraszam
-Nie no co Ty
-Jak się ma mój syn - położył mi rękę na brzuchu
-Kopie
-No mały piłkarz
-Po tatusiu - uśmiechnęłam się
-Raczej nie po mamusi
-No jaki bezczelny
-Przepraszam, mam dzisiaj dobry humor
-Nawet wiem czemu
-To chyba dobrze
-Mam dziwne przeczucia
-Jak to ?
-Nie wiem po prostu czuje, że dzisiaj się coś stanie
-Wy kobiety i te,Wasze przeczucia
-Oj nie czepiaj się
-Nie czepiam się
-Marco czy właśnie spaliłeś nasz obiad ?
-Cholera ! Nie ! - poderwał się z miejsca i wbiegł do środka
-Hahahaha - śmiałam się - no ładnie ładnie
-Wszystko jest okej - krzyknął jak mniemam z kuchni
-To dobrze, bo jestem głodna
-Już nakrywam do stołu
-Sophie chodź już
-Czemu ?
-Umyjemy ręce i idziemy zjeść obiad
-Już idę - widziałam jak powoli zeszła, a potem założyła buciki
-Chodź kochanie - razem udałyśmy się do łazienki, umyłyśmy i wytarłyśmy ręcę, a potem poszłyśmy do kuchni. Usiadłyśmy do stołu, a piłkarz nałożył nam obiad
-Dobre tato
-Dziękuje córeczko
-No w sumie nie jest złe - zaśmiałam się
-Grunt, że Ci smakuje
-Smakuje - posłałam mu ciepły uśmiech
~Evening~
Zaczęłam się szykować na naszą kolację. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, a potem je upięłam. Zrobiłam makijaż, założyłam biżuterię, w tym duże kolczyki. Wybrałam sobie buty na niewielkim obcasie, a do tego piękną suknie. Założyłam je, a buty i kopertówkę wzięłam w rękę. Zeszłam na dół, założyłam buty. Mela już była i siedziała w salonie. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko,
-Ślicznie wyglądasz
-Mój brzuch jest tak ogromny, że to jedyna suknia w jaką się mieszczę
-To dobrze, bo na prawdę wyglądasz cudownie
-Dziękuje - przytuliłam ją
-Pięknie wyglądasz kochanie - Marco przytulił mnie od tyłu
-Ty również wyglądasz świetnie - obróciłam się przodem do niego
-Jedziemy ?
-Oczywiście
-Bawcie się dobrze
-Poradzisz sobie ?
-Pewnie, jeździe
-Do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek
-Paa - odprowadziła nas do drzwi
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z pod domu. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w restauracji. Marco wręczył mi tam kolejny bukiet kwiatów i śliczną srebrną bransoletką. Po jeden stronie jest napisane "Marco", a po drugiej "25.06.2009".
Po tej cudownej chwili zamówiliśmy dania na kolacje. Restauracja jest bardzo dobra, więc jedzenie również jest pyszne.
-Smakuje Ci ?
-Bardzo - uśmiechnęłam się - dziękuje
-To ja Ci dziękuje za to, że jesteś
-Kocham Cię - szepnęłam
-Ja Ciebie też - złapał mnie za rękę
-Przejdziemy się potem na spacer ?
-Pewnie, jeżeli chcesz
-Pięć lat temu zaszłam z Tobą w ciąże, teraz też jestem z Tobą w ciąży
-No widzisz - zaśmiał się
-To nie jest przypadek
-Przeznaczenie
-Dokładnie
-Mogę zaproponować państwu deser ?
-Nie dziękujemy
-Och ja też dziękuje, bardzo się najadłam
-Oczywiście
-Poprosimy rachunek
-Dobrze już przynoszę
-Dziękujmy - uśmiechnęłam się
-To gdzie idziemy potem ?
-Nie wiem, zdaje się na Ciebie
-Bardzo mnie to cieszy
-Co kombinujesz ?
-Nic, spokojnie
-Ufam Ci kochanie - puścił mi oczko
Było już późno, bo po 1, a my dopiero wracaliśmy ze spaceru. Niby jest już prawie lipiec, ale zrobiło się trochę chłodno i Marco dał mi swoją marynarkę. Szłam przytulona do niego i rozmyślałam o tym jakie mam szczęście. Jak dotarliśmy na parking to stanęłam przy drzwiach od strony pasażera podczas gdy Marco wyjmował kluczyki z kieszeni spodni. Nagle poczułam skurcz, a zaraz potem odeszły mi wody.
-Marco
-Tak ? - spytał uśmiechnięty
-Tylko się nie denerwuj, spokojnie
-Co ? - zaśmiał się
-Zaczęło się
-O Boże - po chwili znalazł się obok mnie
Szybka droga do szpitala, telefon do Melanie, że nie wracamy i w kółko gadający Marco. Nie wiem ile to trwało, potem już było go obok mnie. Z każdą chwilą było coraz gorzej, chociaż się domyślałam jak to będzie wyglądało.
Minęło pięć długich godzin, chociaż Sophie rodziłam dużo dłużej. O 7:04 mój syn przyszedł na świat. Waży 3200 gramów i ma 54 centymetry. Dostał 10 punktów w skali Apgar.
Podczas gdy on był na badaniach ja zostałam przewieziona do sali. Byłam wykończona, ale szczęśliwa.
-Dałaś radę - do sali wszedł Marco i pocałował mnie w czoło
-Jestem strasznie zmęczona
-Odpocznij
-Zaraz przywiozą Nico
-Wiem, pielęgniarka mi powiedziała
-Waży 3200 i ma 54 centymetry
-Już się nie mogę doczekać aż go zobaczę
-Ja też - uśmiechnęłam się
-Ile punktów ?
-Dziesięć
-No tak mogłem się domyślić
-Dzień dobry - do sali weszła pielęgniarka z naszym synem - państwa syn
-Jest śliczny - podała mi Nico
-Gratuluje
-Dziękujemy - powiedział Reus, a kobieta wyszła
-Hej maluszku - pocałowałam go w czoło
Marco usiadł na łóżku i mnie objął. Och jaki Nico jest cudowny. Taki malutki, słodziutki, jest po prostu idealny.
-Trzeba poinformować resztę
-Sms ?
-Chyba nie mam innego wyjścia
Zrobił małemu zdjęcie, dodał podpis z jego imieniem i wszystkimi informacjami. Wysłał je rodzinie i wszystkim naszym bliskim znajomym
-Dziękuje - pocałował mnie
-To ja Ci dziękuje - uśmiechnęłam się
*****
Po 26 rozdziałach wreszcie urodziła :D już nie chciałam jej dłużej męczyć, mam nadzieje, że się cieszycie :D liczę na komentarze, nawet te negatywne 

Nowy blog będzie o Robercie Lewandowskim 

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 44.

~Monday~
Cały weekend siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy mecze Mundialu. Marco kupił Sophie trampolinę, więc teraz, żeby ją wieczorem zabrać do łóżka albo do kąpieli to trzeba się mocno postarać.
-Będę Ci do znudzenia powtarzała, że ją rozpieszczasz
-Dobrze mi z tym
-Marco - zaśmiałam się
-Emma - pocałował mnie
-Głupek - szturchnęłam go
-Tato !

-Słucham ?
-Poskaczesz ze mną ?'
-Potem, dobrze ?
-No dobrze
-Zrobię kanapki
-Pomogę Cię - przytulił mnie
-Chyba przeszkodzisz
-Kotku - cmoknął mnie w policzek - zwał jak zwał
-Chodź - pociągnęłam go za rękę do kuchni
-To co mam robić ?
-Możesz smarować chleb masłem
-Niech Ci będzie
-Z serem i szynką ?
-Yhmm
-Ok - wyjęłam z lodówki wszystko co będzie nam potrzebne do kanapek
-Jakiś duży talerz się przyda
-Na górnej półce - pokazałam
-Tak wysoko ?
-Dosięgniesz
-A Ty dosięgasz ?
-Nie - wybuchłam śmiechem
-Brawo
-A idź Ty
-Proszę - podał mi talerzy, który postawiłam na blacie
-Głodna jestem
-Robimy już kanapki, przecież
-Wiem wiem
-Mam zrobić herbatę ?
-Nie
-Lemoniada ?
-Oo tak - pokiwałam twierdząco głową
-Poradzisz sobie już ? - wskazał na kanapki
-Tak, rób napój
-Dobrze - uśmiechnął się
W ciągu 15 minut kanapki były już gotowe, lemoniada zresztą też. Zanieśliśmy wszystko na taras, ustawiliśmy talerze i szklanki na stole.
-Kto po nią idzie ?
-Ty
-Myślisz, że mnie posłucha ?
-Nosisz u brzuchu jej ukochanego brata
-Ok spróbuje - zeszłam po schodkach z tarasu i ruszyłam w stronę trampoliny
-Sophie zrobiliśmy kanapki i lemoniadę, chodź do stołu
-Nie chce
-Kochanie jak zjesz to tutaj wrócisz
-Ale potem jest mecz i nie będę mogła skakać
-Do meczu jest jeszcze sporo czasu
-No dobrze, idę - zeszła, założyła buciki i razem usiadłyśmy przy stole obok blondyna
-Smacznego
-Dziękuje - mała powiedziała już z pełną buzią
-Nie mów z pełną buzią
-Przepraszam
-Nic się nie stało - stwierdził Reus
Gdyby mój wzrok mógł zabijać to Marco leżałby już trupem. Jak tylko powiem coś Sophie to Marco to przekręca. Matko jak on mnie czasami wkurza.
-Dziękuje - odstawiła talerzyk, a potem pustą szklankę
-Na zdrowie
-Mogę już iść na trampolinę ?
-Jasne leć - pocałowałam ją w czoło
-Dziękuje - pobiegła dalej skakać
-Marco ja Cię kiedyś zabije
-Wiem wiem, rozpieszczam ją
-Trzeba wyznaczyć jakieś granice
-Em skarbie ona wie jakie są granice
-Nie możesz jej odpuszczać we wszystkich rzeczach
-Wiesz, że tego nie robię
-Dobra nie kłóćmy się
-Nie denerwuj się już - objął mnie i pocałował w czoło
-Już mi przeszło - zaśmiałam się
-Ach te Twoje zmiany humoru
-Jeszcze tylko trochę. Wytrzymasz
-Kocham Cię i wytrzymałbym dużo dłużej
-Ja też bardzo Cię kocham - pocałowałam go - i to da się załatwić
-Co ?
-Moje humorki dużo dłużej
-Chyba jednak zrezygnuje
-Jesteś pewny ?
-Jak najbardziej
-Okej, ale jakby co to nie będzie trudne
-Już trochę Cię znam
-Trochę ?
-Za tydzień minie już 5 lat
-Dużo czasu - uśmiechnęłam się
-A my nawet nie jesteśmy małżeństwem
-Jeszcze tylko 2 miesiące
-Aż dwa miesiące
-To tak szybko minie
-Po ślubie będziemy jeszcze szczęśliwsi
-Wypadałoby wybrać miejsce podróży poślubnej
-Mam już pomysł kochanie
-Tak ?
-Od razu po ślubie kilkudniowy wyjazd z dziećmi
-Przecież w ostatnią sobotę macie mecz. Marco jak wszystko dobrze pójdzie to zagrasz
-Wrócimy przed meczem
-A przygotowanie przed meczem ?
-Dam radę - pocałował mnie - dla rodziny wszytko
-Okej, zgadzam się
-Musimy tylko wybrać miejsce i datę
-To jeszcze ustalimy
-Cudownie - uśmiechnęłam się promiennie
-A tuż na początku września pojedziemy razem gdzieś na tydzień
-Tydzień ?
-Kochanie nic się nie stanie podczas naszego tygodniowego wyjazdu
-No, ale Marco, przecież Nico
-Nico będzie pod dobrą opieką
-Nie chce go zostawiać
-Em błagam Cię
-Dobrze pojedziemy, ale tylko na tydzień
-Obiecuje
-I nie za daleko
-Em będziesz miałam internet, zasięg i wszystko co będziesz chciała
-To ma być nasz wyjazd - uśmiechnęłam się - wystarczy mi jeden telefon, żeby zobaczyć co u nich
-Będzie dobrze
-Wiem
-Nasze dziecko jest wyjątkowo cichutko - odwróciłam się
-Bawi się grzecznie
-Czy ona się nie męczy - zaśmiałam się patrząc jak cały czas skacze
-Szybciej padnie
-To bardzo przyjemna wizja na wieczór
-Kuszące
-Jak zamierzasz świętować dzisiejszą wygraną Niemców ?
-Wygraną, przegraną, remis tylko z Tobą zamierzam to przeżywać
-Wygraną kochanie wygraną
-Nie przyjmujesz innej opcji do wiadomości ?
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-Gdyby Mario to usłyszał to załamałby się z radości
-To lepiej mu tego na razie nie mów
-Jak sobie pani życzy
-Pić mi się chce - Sophie wgramoliła się na kolana Marco
-Proszę - podałam jej szklankę z lemoniadą
-Dziękuje - wypiła całą szklankę i odstawiła się ja na stół
-Idziesz dalej skakać ?
-Tak
-Nie chcesz odpocząć ?
-Jeszcze się nie zmęczyłam
-To biegnij
-Mamo, a za ile zaczyna się mecz ?
-Poczekaj - wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę - za dwie godziny
-Dopiero ?
-Zobaczysz, że zanim się obejrzysz to będzie się zaczynał
-Zawołasz mnie ?
-Oczywiście
-Super - odprowadziłam ją wzrokiem do trampoliny, a potem spojrzałam na Marco
-Ona się już nie odczepi od tej trampoliny
-No i dobrze - zaśmiał się
-Ty się nie śmiej, bo zaczniesz trenować i Cię nie będzie
-Tak dobrze to nie będziesz miała
-Zabawne - powiedziałam sarkastycznie
-Ciskasz sarkazmem kochanie
-Ja Ci zaraz dam kochanie
-Tak ? Dasz mi ? - poruszył brwiami
-Zboczeniec
-Oj nie mogłem się powstrzymać
-Ja nie wiem w ogóle co Ty sobie wyobrażasz
-Ja Ci mogę pokazać - przybliżył się do mnie
-Nie dziękuje - odsunęłam się
-Uciekasz ?
-Daleko nie ucieknę - powiedziałam wskazując na swój ogromny już brzuch
-Zawsze możesz próbować
-Choć byś nie wiem jak długo nie ćwiczył to i tak byś mnie dogonił
-To jest tak oczywiste, że nie ma sensu o tym gadać - znowu się przybliżył
-Odniosę talerze - wstałam i szybko zgarnęłam naczynia ze stołu
Odniosłam je do kuchni, włożyłam do zmywarki, a potem z szafki wyjęłam dzbanek. Włożyłam do niego trochę lodu i wlałam wodę, pokroiłam cytrynę, która również się tam znalazła. Lemoniada już się kończyła, a jest na tyle gorąco, że co chwile chce się pić
-Jednak uciekłaś - Marco przyciągnął mnie do siebie
-Nie prawda
-Zaraz Ci pokaże - posadził mnie na blacie, a ja zaczęłam się śmiać
-Puść mnie
-Kiedyś to zrobię - pocałował mnie
-Marco - pisnęłam jak lekko mnie łaskotał
-Hmm ?
-Przestań - wierciłam się
-Nie przekonujesz mnie za bardzo
-Bardzo proszę, żebyś przestał
-Jak bardzo ?
-Bardzo - pocałowałam go długo i namiętnie
-Chyba mnie przekonałaś
-Cieszę się - przytuliłam się do niego, a on mnie zdjął
-Jeszcze do tego wrócimy
-Z pewnością - uśmiechnęłam się słodko
-Kocham Cię piękna - spojrzał mi w oczy i już by mnie pocałował, ale przerwał nam płacz Sophie
Marco pobiegł szybko, a ja poszłam za nim
-Co się stało ? - piłkarz wziął ją na rękę
-Chciałam do Was przyjść, ale się potknęłam - cały czas płakała
-Pokaż - delikatnie podniosłam jej rękę do góry - nie wygląda to najgorzej
Jej ręka była trochę otarta, ale to nic poważnego
-Zaraz to opatrzymy - tata pocałował ją w czoło
-Boli - wtuliła się w niego
-Zaraz przestanie - pogłaskałam ją po plecach
Weszliśmy do środka, oni poszli do salonu, a ja do łazienki po apteczkę. Wróciłam, obmyłam jej to wodą utlenioną, a potem nakleiłam duży plaster. Pocałowałam ją delikatnie w plaster i uśmiechnęłam do niej.
-Już po strachu
-Dziękuje
-Pójdę zrobić jakieś przekąski, a Wy tu siedźcie - uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni.
Za chwile zaczyna się mecz, więc postanowiłam zrobić coś do jedzenia. W końcu żadne nas nie będzie chciało się ruszyć do kuchni w trakcie trwania meczu.
Mecz zakończył się cudowną wygraną Niemców. Nasi przyjaciele zakończyli mecz z Portugalią wynikiem 4:0. Sophie tak się cieszyła, że prawie cały czas skakała tuż przed telewizorem, ja prawie płakałam, a Marco wysłał wszystkim chłopakom i trenerowi sms z gratulacjami.
-Dobry początek Mundialu
-Świetnie się spisali
-Jestem z nich dumna
-Ja też - pocałował mnie - to jak świętujemy ?
-Najpierw zanieś naszą księżniczkę na górę - wskazałam na naszą córkę
-Zaraz wracam - puścił mi oczko

*****

Ach ta sielanka xd Może coś powinnam namieszać ? 

Jest pytanko moje drogie ! Co byście powiedziały gdybym założyła NOWEGO BLOGA ?
Chciałybyście ?