piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 45.

~Wednesday - June 25~
Dzisiaj jest jeden z lepszych dni w moim życiu. Dzisiaj mija 5 lat od kiedy poznałam Marco.
-Dzień dobry - Marco pocałował mnie w usta
-Dzień dobry - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego
-Śniadanko - usiadłam, a on na moich nogach postawił tace ze śniadaniem
-Jaka cudowna pobudka - uśmiechnęłam się
-To jeszcze nie wszystko - podał mi ogromny bukiet róż
-Są śliczne - zachwycałam się
-Cieszę się, że Ci się podobają
-Dziękuje - pocałowałam go
-Smacznego - włożył kwiaty do wazonu i usiadł obok mnie
-To już 5 lat - uśmiechnęłam się promienne
-Dopiero pięć
-Dopiero - powtórzyłam
-Kocham Cię - szepnął mi do ucha
-Ja też Cię kocham - spojrzałam mu w oczy
-Zjadaj mam jeszcze jedną niespodziankę
-Jaką ?
-Dzisiaj wieczorem zabieram Cię na kolacje
-A co z Sophie ?
-Melanie się nią zajmie
-Wszystko zaplanowałeś
-Starałem się
-Jesteś ideałem
-Na prawdę ?
-Oczywiście
-Miło mi to słyszeć
-Co będziemy robili przed kolacją ?
-A co byś chciała ?
-Zdaje się na Ciebie
-Zapewne najchętniej zostałabyś w domu
-Oj tak
-To chyba już wiem co będziemy robili
-Zrobisz obiad ? - uśmiechnęłam się
-Zrobię
-Uhuhuh
-Wstawaj, a ja idę ogarnąć Sophie
-Dobra to wezmę prysznic - chciałam się podnieść, ale jestem taka ciężka, że z trudem mi to wychodziło
-Chodź pomogę Ci - wyciągnął w moją stronę ręce i pomógł mi wstać
-Dziękuje - cicho się zaśmiałam
-Polecam się na przyszłość
-Jak na razie to ta przyszłość będzie krótka
-Oj tam - cmoknął mnie w policzek
-Jest wspaniale - stwierdziłam jak mnie objął - ale czas ucieka
-Widzimy się na dole
-Okej - weszłam do łazienki
Rzuciłam ciuchy na ziemie i weszłam pod prysznic. Najpierw spłukałam całe ciało wodą, żeby przyzwyczaić się do jej temperatury, a potem namydliłam ciało jagodowym płynem do kąpieli. Włosy umyłam dwa razy swoim ulubionym szamponem i nałożyłam odżywkę. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Włosy związałam w koka, bo nie chciało mi się tracić czasu na suszenie. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do garderoby gdzie wybrałam sobie ubranie, a potem je założyłam. Delikatnie się umalowałam, żeby jakoś wyglądać i zeszłam na dół. Moja córka leżała na kanapie i oglądała jakąś bajkę, a narzeczony robił coś w kuchni.
-Cześć księżniczko - pocałowałam ją w czoło
-Cześć mamo - przytuliła się do mnie jak usiadłam obok niej
-Jadłaś śniadanko ?
-Tata mi robi
-To dobrze
-Mamo kiedy urodzi się mój braciszek ?
-Już niedługo - uśmiechnęłam się
-Bardzo niedługo ?
-Mam nadzieje, że tak
-Mamo, a dzisiaj przyjedzie do mnie ciocia Mela ?
-Tak kochanie
-To super - wstała i zaczęła skakać po kanapie
-Nie skacz Sophie - zaśmiałam się
-Przepraszam - usiadła już spokojnie
-Sophie chodź już na śniadanie - zawołał blondyn
-Idę - wstała
-Ja też idę - powiedziałam do siebie i ruszyłam do drugiego pomieszczenia
-A pani jest jeszcze głodna ? - objął mnie
-Nie - zaśmiałam się - przyszłam dla towarzystwa
-To bardzo miło
-Wiadomo
-Mówiłem już pani, że ładnie pani wygląda ?
-Jeszcze nie
-W takim razie bardzo ładnie pani wygląda
-Bardzo panu dziękuje
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Ja Ciebie też - odwzajemniłam pocałunek
-Już się nie mogę doczekać jak będziemy we czwórkę
-Ja też - przytuliłam się do niego
-Mamo, a Ty nie jesz ?
-Już jadłam
-No dobrze
-A chcesz jeszcze zjeść ?
-Nie, już się najadłam
-Idziemy na dwór ?
-A może na spacer ?
-Możemy iść - uśmiechnęłam się
-No to chodźmy
-Wiesz na co wpadłem ?
-Hmm ?
-Mógłbym pójść sam z Sophie i wziąć wózek
-Marco jak zrobią Ci zdjęcia to będzie, że urodziłam
-Wiem
-Nie ma takiej opcji - zaśmiałam się
-No, ale taki mały żarcik ?
-Zapomnij
-No wiesz co
-Nie fochaj się - szturchnęłam go
-Przekonaj mnie
-Wystarczy - pocałowałam go
-Nie
-Nie ? - zdziwiłam się i zrobiłam to drugi raz tylko bardziej namiętnie
-Chociaż w sumie
-Jestem gotowa - Sophie wkroczyła do kuchni
-To idziemy - pociągnęłam narzeczonego za rękę
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi, a klucze włożyłam do torebki.
-Jezu jaki upał
-Czy ja wiem - westchnął Reus
-To było stwierdzenie, a nie pytanie
-Tak wiem wiem
-Mamo
-Słucham
-A może pójdziemy na zakupy ?
-To już nie dzisiaj kochanie
-A co byś chciała kupić ? - spytał jej ojciec
-Nie wiem, chciałbym coś kupić
-Jak się zastanowisz to może pojedziemy - powiedział, a potem spojrzał na mnie - ma to po Tobie
-Jasne, to akurat ma po Tobie
-No na pewno nie
-Wesołe miasteczko ! - ucieszyła się mała
-Faktycznie - uśmiechnęłam się
-Pójdziemy ?
-Tak chodźmy
-Tato pójdziesz ze mną na tą dużą karuzele ?
-Wiesz kochanie jesteś jeszcze za mała
-Nie jestem mała
-Dobrze jesteś duża, ale nie wpuszczą Cię tam
-No, ale ja bym chciała - zaczęła marudzić
-Sophie nie marudź, bo wrócimy do domu
-No dobrze - powiedziała nadąsana
-Hej nie dąsaj się - kucnęłam i spojrzałam jej w oczy - jak będziesz starsza to ja z Tobą pójdę
-Niech będzie - przytuliła mnie, a ja pocałowałam ją w głowę
-To co idziemy ?
-Tak - wstałam i złapałam ją za rączkę
Marco objął mnie i razem weszliśmy do wesołego miasteczka
Ja usiadłam na ławce, a oni poszli kupić bilety, ale chyba od razu na kilka atrakcji, żeby nie latać po kilka razy. Siedzieliśmy tam tak długo, wszystkie możliwe karuzele, zjeżdżalnie, samochodziki i inne zaliczyliśmy, a raczej mała zaliczyła. Jak wracaliśmy to była już pora obiadowa, więc my wyszłyśmy na dwór, a Marco zabrał się za robienie obiadu. Sophie poszła skakać na trampolinie, a ja myślałam, że jest zmęczona. Ja natomiast usiadłam w fotelu, położyłam nogi na drugim i czytałam książkę. Już dawno temu miałam ją przeczytać, ale w kółko brakowało mi czasu.
-Za chwile będzie obiad
-Cieszę się - odłożyłam książkę
-Przeszkodziłem Ci, przepraszam
-Nie no co Ty
-Jak się ma mój syn - położył mi rękę na brzuchu
-Kopie
-No mały piłkarz
-Po tatusiu - uśmiechnęłam się
-Raczej nie po mamusi
-No jaki bezczelny
-Przepraszam, mam dzisiaj dobry humor
-Nawet wiem czemu
-To chyba dobrze
-Mam dziwne przeczucia
-Jak to ?
-Nie wiem po prostu czuje, że dzisiaj się coś stanie
-Wy kobiety i te,Wasze przeczucia
-Oj nie czepiaj się
-Nie czepiam się
-Marco czy właśnie spaliłeś nasz obiad ?
-Cholera ! Nie ! - poderwał się z miejsca i wbiegł do środka
-Hahahaha - śmiałam się - no ładnie ładnie
-Wszystko jest okej - krzyknął jak mniemam z kuchni
-To dobrze, bo jestem głodna
-Już nakrywam do stołu
-Sophie chodź już
-Czemu ?
-Umyjemy ręce i idziemy zjeść obiad
-Już idę - widziałam jak powoli zeszła, a potem założyła buciki
-Chodź kochanie - razem udałyśmy się do łazienki, umyłyśmy i wytarłyśmy ręcę, a potem poszłyśmy do kuchni. Usiadłyśmy do stołu, a piłkarz nałożył nam obiad
-Dobre tato
-Dziękuje córeczko
-No w sumie nie jest złe - zaśmiałam się
-Grunt, że Ci smakuje
-Smakuje - posłałam mu ciepły uśmiech
~Evening~
Zaczęłam się szykować na naszą kolację. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, a potem je upięłam. Zrobiłam makijaż, założyłam biżuterię, w tym duże kolczyki. Wybrałam sobie buty na niewielkim obcasie, a do tego piękną suknie. Założyłam je, a buty i kopertówkę wzięłam w rękę. Zeszłam na dół, założyłam buty. Mela już była i siedziała w salonie. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko,
-Ślicznie wyglądasz
-Mój brzuch jest tak ogromny, że to jedyna suknia w jaką się mieszczę
-To dobrze, bo na prawdę wyglądasz cudownie
-Dziękuje - przytuliłam ją
-Pięknie wyglądasz kochanie - Marco przytulił mnie od tyłu
-Ty również wyglądasz świetnie - obróciłam się przodem do niego
-Jedziemy ?
-Oczywiście
-Bawcie się dobrze
-Poradzisz sobie ?
-Pewnie, jeździe
-Do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek
-Paa - odprowadziła nas do drzwi
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z pod domu. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w restauracji. Marco wręczył mi tam kolejny bukiet kwiatów i śliczną srebrną bransoletką. Po jeden stronie jest napisane "Marco", a po drugiej "25.06.2009".
Po tej cudownej chwili zamówiliśmy dania na kolacje. Restauracja jest bardzo dobra, więc jedzenie również jest pyszne.
-Smakuje Ci ?
-Bardzo - uśmiechnęłam się - dziękuje
-To ja Ci dziękuje za to, że jesteś
-Kocham Cię - szepnęłam
-Ja Ciebie też - złapał mnie za rękę
-Przejdziemy się potem na spacer ?
-Pewnie, jeżeli chcesz
-Pięć lat temu zaszłam z Tobą w ciąże, teraz też jestem z Tobą w ciąży
-No widzisz - zaśmiał się
-To nie jest przypadek
-Przeznaczenie
-Dokładnie
-Mogę zaproponować państwu deser ?
-Nie dziękujemy
-Och ja też dziękuje, bardzo się najadłam
-Oczywiście
-Poprosimy rachunek
-Dobrze już przynoszę
-Dziękujmy - uśmiechnęłam się
-To gdzie idziemy potem ?
-Nie wiem, zdaje się na Ciebie
-Bardzo mnie to cieszy
-Co kombinujesz ?
-Nic, spokojnie
-Ufam Ci kochanie - puścił mi oczko
Było już późno, bo po 1, a my dopiero wracaliśmy ze spaceru. Niby jest już prawie lipiec, ale zrobiło się trochę chłodno i Marco dał mi swoją marynarkę. Szłam przytulona do niego i rozmyślałam o tym jakie mam szczęście. Jak dotarliśmy na parking to stanęłam przy drzwiach od strony pasażera podczas gdy Marco wyjmował kluczyki z kieszeni spodni. Nagle poczułam skurcz, a zaraz potem odeszły mi wody.
-Marco
-Tak ? - spytał uśmiechnięty
-Tylko się nie denerwuj, spokojnie
-Co ? - zaśmiał się
-Zaczęło się
-O Boże - po chwili znalazł się obok mnie
Szybka droga do szpitala, telefon do Melanie, że nie wracamy i w kółko gadający Marco. Nie wiem ile to trwało, potem już było go obok mnie. Z każdą chwilą było coraz gorzej, chociaż się domyślałam jak to będzie wyglądało.
Minęło pięć długich godzin, chociaż Sophie rodziłam dużo dłużej. O 7:04 mój syn przyszedł na świat. Waży 3200 gramów i ma 54 centymetry. Dostał 10 punktów w skali Apgar.
Podczas gdy on był na badaniach ja zostałam przewieziona do sali. Byłam wykończona, ale szczęśliwa.
-Dałaś radę - do sali wszedł Marco i pocałował mnie w czoło
-Jestem strasznie zmęczona
-Odpocznij
-Zaraz przywiozą Nico
-Wiem, pielęgniarka mi powiedziała
-Waży 3200 i ma 54 centymetry
-Już się nie mogę doczekać aż go zobaczę
-Ja też - uśmiechnęłam się
-Ile punktów ?
-Dziesięć
-No tak mogłem się domyślić
-Dzień dobry - do sali weszła pielęgniarka z naszym synem - państwa syn
-Jest śliczny - podała mi Nico
-Gratuluje
-Dziękujemy - powiedział Reus, a kobieta wyszła
-Hej maluszku - pocałowałam go w czoło
Marco usiadł na łóżku i mnie objął. Och jaki Nico jest cudowny. Taki malutki, słodziutki, jest po prostu idealny.
-Trzeba poinformować resztę
-Sms ?
-Chyba nie mam innego wyjścia
Zrobił małemu zdjęcie, dodał podpis z jego imieniem i wszystkimi informacjami. Wysłał je rodzinie i wszystkim naszym bliskim znajomym
-Dziękuje - pocałował mnie
-To ja Ci dziękuje - uśmiechnęłam się
*****
Po 26 rozdziałach wreszcie urodziła :D już nie chciałam jej dłużej męczyć, mam nadzieje, że się cieszycie :D liczę na komentarze, nawet te negatywne 

Nowy blog będzie o Robercie Lewandowskim 

7 komentarzy:

  1. jeeeeeej! Otworzyłam rozdział z taką nadzieją, która gasła z każdym słowem, aż Emma nie wspomniała o dziwnym uczuciu. Wtedy już była pewna, że to dziś *.* Nico na świecie, czekam na więcej i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej.. Nareszcie mały Nico jest z nami. *.* Marco po raz drugi został tatą. <3 Rozdział boski. ;3 Po prostu nie ma takich słów, żeby opisać Twojego bloga!!! ;3
    Czekam na następny. Pozdrawiam, buziaki. Ola ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. jejejejjejjejeje, ale wypas! <3 Nicooo :* czkeaam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko w końcu! Jaki on cudowny ;3
    Po tym jak napisałaś że Emma ma przeczucie że coś się dzisiaj wydarzy wiedziałam że to Nico :333
    Świetny rozdział
    Czekam na next
    Życzę weny i pozdrawiam/Nikola ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny.Już na samym początku spodziewałam się ,że Emma urodzi.=)
    Jestem bardzo zadowolona z tego zwrotu akcji.Już nie mogę się doczekać ślubu.!
    Nicooooo.:*
    Pozdrawiam//Wiktoria <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Naaaaaaaaareszcie Nico na świecie ! :D
    Cudowny rozdział ! :* Chcę więcej ! :**

    Zapraszam w wolnej chwili http://dlugi-sen-diany.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny/ Fanka <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No powiem, że podobało mi się ;)
    Marco taki słodziak w tym rozdziale. Piłkarz po tatusiu? Robi się ciekawie ;p
    Fajnie, fajnie, super rozdzialik ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie na opowiadanko o Mario i Marco oczywiście:
    http://victoria-deporte-amor.blogspot.com/

    Pozdrawiam i miłego wieczorka życzę! <3

    OdpowiedzUsuń