piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 48.

~July 8, Belo Horizonte - Hotel~
Wczoraj przylecieliśmy do Brazyli na me z półfinałowy Niemcy-Brazylia. To była nasza pierwsza podróż bez dzieci i jak tylko wsiadłam do samolotu to dopadły mnie wyrzuty sumienia.
-Jestem beznadziejną matką
-Nie kochanie - mój narzeczony mnie przytulił - jesteś najlepszą matką na świecie
-Zostawiłam półtora tygodniowe dziecko i poleciałam do Brazylii
-Kotku Nico ma na prawdę bardzo dobrą opiekę, jesteś pod telefonem i przyleciałaś tu tylko na dwa dni
-A jak coś mu się stanie ?
-Em nic mu nie będzie
-Mam nadzieje, że ten mecz będzie dobry, bo inaczej będę żałowała do końca życia
-Będzie dobrze - pocałował mnie w czoło
-Chyba musimy się zbierać
-No chyba tak
-Pójdę pod prysznic
-Szybciej będzie jak weźmiemy prysznic razem - złapał mnie za ręke
-Nie Marco nie
-Co się stało ?
-Ja ... nie ... to nie jest najlepszy pomysł - jąkałam się
-Em spójrz na mnie - podniósł moją brodę tak, że patrzyłam mu prosto w oczy - o co chodzi ?
-Ja nie wyglądam jeszcze dobrze po ciąży - westchnęłam
-Dla mnie zawsze wyglądasz dobrze
-Nie chce, żebyś na mnie patrzył
-Jeżeli masz się z tym źle czuć to leć sama - puścił moją dłoń
-Przepraszam
-Nie gniewam się
-Daj mi kilka minut
-Poczekam tyle ile będzie trzeba
Weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i wysuszyłam swoje długie, ciemne włosy. Wymodelowałam je, założyłam bieliznę i ubranie na mecz. Jak wyszłam do byłam już gotowa
-Kilka minut - wybuchł śmiechem patrząc na mnie
-Nie wiem o czym mówisz
-Pięknie wyglądasz - pocałował mnie
-Dziękuje
-Jakie masz nazwisko na koszulce ?
-A jak myślisz ? - obróciłam się tyłem do niego
-Podoba mi się pani Reus - objął mnie
-Mnie również panie Reus
-Też zakładam koszulke
-Swoją meczową ?
-Tak, miałem ją mieć teraz podczas mundialu
-Zagrasz za 4 lata
-A co jak nie ?
-Marco nie psujmy sobie humoru tą rozmową - odwróciłam się tak, że teraz stałam przodem do niego - idź się ogarnij, bo niedługo trzeba wychodzić
-Tak jest kochanie - szybko czmychnął do łazienki
Usiadłam na łóżku i wyjęłam telefon z torebki. Szybko wystukałam numer mojej mamy i zadzowniłam
-Cześć córeczko
-Hej mamo
-Sprawdzasz nas
-Wcale nie
-Znam Cię - zaśmiała się
-Jak Nico ?
-Świetnie, śpi, już jadł, jest spokojny
-Płakał ?
-Jak był głodny to trochę, ale Sophie mu dała butelkę i się uspokoił
-Powinnam tam być
-Em skarbie jesteś młoda masz czasem się zabawić, a takie wydarzenie jest raz na cztery lata
-No tak, ale on ma półtora tygodnia
-Prawie dwa
-Ale jest jeszcze za mały
-Jest pod na prawde dobrą opieką
-Wiem, ale się o niego martwię
-To przestań się martwić i baw się dobrze na meczu
-Okej
-A teraz muszę kończyć, bo smażymy z Sophie naleśniki
-Uważaj na nią
-Uważam spokojnie
-Pa mamo
-Pa córeczko
Zdążyłam się rozłączyć i schować telefon, a z łazienki wyszedł Reus. Miał na sobie szorty i swoją koszulke meczową. Uśmiechnęłam się, bo zawsze świetnie w niej wygląda
-Dzwoniłaś do mamy ?
-Skąd wiesz ?
-Coś tam słyszałem
-Chciałam się upewnić czy wszystko jest w porządku
-Nadopiekuńcza mama - przyciągnął mnie do siebie
-Nie prawda
-Prawda - zamknął mi usta pocałunkiem
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się między pocałunkami
-Ja też Cię kocham - trzymał ręce na moich biodrach
-Nie chce tego przerywać, ale która jest godzina ?
-W pół do drugiej - zerknął na zegarek
-To powinniśmy się zbierać na stadion
-Tak masz racje
-Wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy - wrzuciłam do torebki telefon, karte od pokoju, portfel, chusteczki i jakieś kosmetyki
-Wszystko ?
-Tak, możemy iść
-Musimy iść na pieszo
-Dobrze, przecież to nie daleko
Wyszliśmy z hotelu i powoli poszliśmy w strone stadionu. Jak wreszcie dotarliśmy na nasze miejsca to piłkarze mieli trening
-Świetne są te miejsca - uśmiechnęłam się
-Poczekaj chwile - pocałował mnie i zszedł na dół, porozmawiał chwile z ochroniarzem i ten w końcu go wpuścił. Podszedł do lini boiska i pomachał do chłopaków. Ci od razu do niego podbiegli i się na niego rzucili, chwile rozmawiali i mój narzeczony wskazał na trybuny. Pomachałam do nich, ale nie chciało mi się już do nich schodzić. Jednak mnie namawiali
-Wy lepiej ćwiczcie, a nie tu z nami gadacie
-Zobaczymy się po meczu
-Pewnie - pociągnęłam Reusa za ręke i wróciliśmy na swoje miejsca
-Dobrze ich widzieć - stwierdził
-Tak - uśmiechnęłam się
-Wiesz cieszę się, że jestem z Wami - objął mnie - może nie zagrałem na mundialu, ale byłem przy Tobie jak urodził się nasz syn, a rodzina jest dla mnie najważniejsza
-Miło to słyszeć
-Nie mogę się doczekać dnia naszego ślubu
-Ja też - od razu się uśmiechnęłam
-Jak Twoja suknia ?
-Jeszcze nie gotowa
-A jak nie zdąży Ci jej uszyć ?
-Zdąży, a jak nie to ślubu nie będzie
-Nawet tak nie mów - spojrzał mi w oczy - dla mnie możesz iść nawet w dresie
-Oo tak pędzę - zaśmiałam się
-Ciekawe czy nam się uda
-Mam nadzieje, że tak, plan jest dobry
-Będziemy mieli cudowny ślub bez żadnych paparazzi
-Obyś miał racje - mocniej się do niego przytuliłam
-Zaczyna się
-To już cicho - wstaliśmy z miejsc i oglądaliśmy mecz
Od początku było widać przewagę Niemców. Grali spokojnie, dużo podań, a w Reprezentacji Brazylii bardzo się motali, nie wiedzieli co robić, jak odebrać przeciwnikom piłkę. Nagle jedenasta minuta, Thomas Muller przy piłce i GOOOL !
-Taak ! - ucieszyłam się
-To dopiero początek, wszystko może się zdarzyć - Marco delikatnie ostudził mój zapał
Za kilkanaście minut znowu zrobiło się gorąco. Miroslav Klose przy piłce, zbliża się do bramki przeciwnika, precyzyjny strzał i GOOOL. Jest juz 2:0. Minutę póżniej Kroos strzela,a za raz potem udaje mi się strzelić kolejnego w 26 minucie
-Marco jest 4:0
-5:0 będzie - patrzył skupiony na boisko
Miał razie ! W 29 minucie piłkę przejął Sami Khedira i strzelił już kolejnego gola. Po 30 minutach Niemcy objęli prowadzenie 5:0. Cały stadion oszalał, Niemcy się cieszyli, a Brazylijczycy byli zrozpaczeni.
Ja też płakałam, ale ze szczęści
-Nie płacz
-To ze szczęścia
-Wiem - pocałował mnie w czoło
-Jestem z nich dumna
-Dalej żałujesz ?
-Nie, cieszę się, że widzę to na żywo
Do końca pierwszej połowy gra była zacięta, ale żadna z drużyn nic nie strzeliła. Jak tylko sędzia zakończył pierwszą połowę gwizdkiem to usiadłam na krzesełku i zamknęłam oczy
-Zadowolona ?
-Nawet nie wiesz jak bardzo
-Ciekawe co trener im teraz mówi
-Nie domyślasz się ? - spojrzałam na niego
-Domyślam, ale nie mogę mieć pewności
-To powiedz
-Najpierw pewnie im pogratuluje, a potem zacznie im gadać, że to nie koniec i tak dalej
-Czyli najpierw spokojnie, a potem ostro ?
-Dokładnie
-No pewnie dlatego, żeby im się w tyłkach nie przewróciło
-Masz racje - zaśmiał się
-Pójdę po coś do picia, chcesz ? - uśmiechnęłam się
-Ja pójdę, a Ty sobie siedź
-Dziękuje - zostałam sama i obserwowałam boisko, trybuny
Wszystko było takie magiczne, zawsze uwielbiałam tą atmosferę, a teraz to są Mistrzostwa Świata, najważniejsze wydarzenie w tym roku. Niemcy mają ogromną szanse, żeby to wygrać. Są świetnie przygotowani i na prawdę im na tym bardzo zależy
-Proszę - Marco podał mi butelkę zimnej wody
-Oo dzięki - szybko ją odkręciłam i wzięłam łyka
-Chcesz się napić ?
-Na razie nie
-No i koniec przerwy - piłkarze wyszli na murawę
Z powrotem wstaliśmy ze swoich miejsc i obserwowaliśmy wszystko. Marco co jakiś czas mówił pod nosem co mają robić. Widziałam w jego oczach, że chciałby być tam z nimi i im pomóc, ale nie może.
Powoli wszystko jeszcze się rozkręcało i w 69 minucie Andre Schuerrle strzelił kolejnego już szóstego gola dla reprezentacji Niemiec.
-Brazylia poniosła totalną klęskę
-To jeszcze nie koniec meczu
-Byłoby miło jakby strzelili honorowego gola
-To i tak nic im nie da - zaśmiał się mój narzeczony
-No niby nie, ale wiesz to byłby chociaż jakiś gol
Po dziesięciu minutach Andre strzelił znowu gola. Byłam w niebowzięta. Ten mecz jest magiczny.
Tak jak się spodziewałam Brazylia strzeliła honorowego gola, ale sam fakt, że mecz zakończył się wynikiem 7:1 jest cudownym uczuciem.
-Są w finale ! - przytuliłam się do Marco
-Wiedziałem, że im się uda - szepnął mi do ucha
-Chodźmy do nich - pociągnęłam go za ręke i zeszliśmy na dół
Przywitaliśmy się ze wszystkimi i pogratulowaliśmy im
-Robimy imprezę ?
-Pewnie
-Będziecie ?
-No oczywiście - uśmichnęłam się
-Dobrze Was widzieć
-I nawzajem
-A jak Nico ?
-Bardzo dobrze
-Tęsknisz ?
-Bardzo - westchnęłam
-Nie mówmy o tym, bo ona zaraz mi wsiądzie w samolot - zaśmiał się mój przyszły mąż
-Nie prawda - szturchnęłam go

2 komentarze:

  1. fajnie że tam polecieli i widzieli wszystko na żywo :) imprezka, zapowiada się ciekawie. Myśle, że Nicko i Sophie są w najlepszych rękach.

    OdpowiedzUsuń
  2. jejejjeje. ^^ czekam na next'a. :)

    OdpowiedzUsuń