czwartek, 31 października 2013

Rozdział 9.

Wzięłam dużą walizkę, rozłożyłam ją w garderobie i zaczęłam wybierać ubrania. Spakowałam bieliznę, sukienki, szorty, koszulki, kostiumy kąpielowe, chustki i kapelusze. Potem wybrałam biżuterię, kosmetyki torebki, buty, w których znalazły się buty na płaskim i wysokim obcasie. Ledwo dopięłam tą walizkę, a potem zabrałam się za bagaż podręczny, zabrałam z gabinetu sprzęty elektroniczne, dokumenty, paszport. Zniosłam na dół obie walizki, przygotowałam sobie strój na jutrzejszy wylot, nastawiłam budzik, przebrałam się w coś do spania i położyłam się od łóżka, gdzie włączyłam sobie komedie romantyczna pt. "Miłość i Turbulencje". Film skończył się przed 22, więc wyłączyłam telewizor, zgasiłam światło i zasnęłam
~Next Day~
Obudziłam się o 6:30, wyłączyłam budzik, który miał zadzwonić dopiero o 7 i poszłam się wyszykować. Weszłam pod prysznic, namydliłam całe ciało brzoskwiniowym płynem do kąpieli, potem umyłam włosy, wytarłam ciało i wyszłam. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, które związałam, potem makijaż i śniadanie. O 8:30 wsiadłam do taksówki, a niecałe 20 minut później byłam już na lotnisku, przywitałam się ze wszystkimi, oddałam swoją walizkę, przeszliśmy przez wszystkie formalności, a o 9:45 wpuścili nas do samolotu. Okazało się, że mam miejsce obok Ani, a w drugim rzędzie obok nas siedzą Robert i Marco.
-Co robiłaś wczoraj ? - zapytała karateczka
-Sprzątałam - zaśmiałam się
-Nie masz co robić w soboty - uśmiechnęła się do mnie
-Tak wyszło, byłam pewno, że zajęło mi to mało czasu, a potem się okazało, że jednak cały dzień
-Taki tam drobny szczegół
-Miałam to powiedzieć
-A co u Sophie ?
-Wstyd się przyznać, ale zapomniałam zadzwonić, a jak już mi się przypomniało to było tak późno, że odpuściłam
-Może wytrzyma bez Ciebie
-Moi rodzice sobie z nią poradzą, chociaż ona czasami potrafi być diabełkiem
-Po tatusiu - wtrącił Lewy
-Ejjj - oburzył się Reus, a my się zaśmialiśmy
-O której będziemy w Rzymie ? - zmieniłam temat
-Jakoś tak późnym popołudniem
-Dzięki
-Wzięłaś jakiś strój sportowy ? - spytała Lewandowska
-Oczywiście, że tak
-To wieczorkiem wychodzimy biegać
-No w sumie czemu nie
-A ze mną już nie chcesz biegać ? - Marco zrobił smutną minkę
-Czy ja kiedykolwiek chciałam ?
-Coś tam wspominałaś
-Nie przypominam sobie
-A szkoda - posłał mi buziaka w powietrzu, a ja się uśmiechnęłam
-Em, a dlaczego w ogóle miałaś pomysł, żeby lecieć do Nowego Jorku ?
-Wiesz co zadzwoniła do mnie kumpela z Polski, że wybiera się ze swoim chłopakiem i czy nie chcemy jechać z nimi, więc wstępnie się zgodziłam
-A jak się wykręciłaś ?
-Powiedziałam, że Sophie nie dostała wizy
-Ładnie to tak oszukiwać ?
-Jakbym tego nie zrobiła to by mnie tu nie było
-No to w sumie, możemy Ci wybaczyć
-Dziękuje - zaśmiałam się
-Może zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcie?
-Teraz ?!
-No, a kiedy ?!
-Bożeee Marco, ale Ty wymyślasz
-Bożeee Em, ale Ty marudzisz
-Nie powtarzaj po mnie
-No dobra, przepraszam
-Hahahah - śmiałam się - żartowałam, nie musisz przepraszać
-Byłem gotowy błagać na kolanach
-A gdzie kwiaty ?!
-Nie licz na, żadne kwiaty
-Jesteście jak dzieci - zaśmiali się Lewandowscy
-Odezwali się Ci dorośli - Marco wystawił język
-Jesteśmy starsi od Ciebie
-Tylko o rok
-Dobra skończmy żartować
-Em kochanie dasz mi swojego iPhona ?
-Marco kochanie, a Ty swojego nie masz ?
-Mam, ale Twój jest lepszy
-Bo ma inny kolor ? - uśmiechnęłam się
-Powiedzmy
-Mam hasło do wiadomości
-Co ? No ej, to nie fair
-No cóż będziesz musiał jakoś to przeżyć
-Jesteś okropna
-Wynagrodzę Ci to
-Brzmi bardzo zachęcająco
-Faceci - westchnęłam
~Kilka Godzin Później ~
Wylądowaliśmy w Rzymie bez żadnych problemów, a potem wynajętym autokarem udaliśmy się do hotelu. Jako jedna z niewielu z naszej grupy miałam sama pokój, czyli dwuosobowe łóżko jest calusieńkie dla mnie. Rozpakowałam walizki, wzięłam prysznic, przebrałam się, a potem zjechałam na dół na kolacje. Usiadłam przy stoliku z Ann, Mario i Anią, zamówiłam sobie jakąś sałatkę i sok.
-Idziesz z nami na wieczorny spacer ?
-Nie, zadzwonię do mamy, może nawet pogadamy na Skype
-Idealna matka
-Chciałabym, ale nie zawsze nią jestem
-Jesteś tylko człowiekiem, kochana
-Wiem wiem, przecież nic nie mówię
-No oczywiście - zaśmialiśmy się
-A gdzie Marco i Robert ?
-Gdzieś zniknęli
-Zapewne coś szykują
-Oby to było coś miłego
-Oni zawsze robią miłe rzeczy - bronił ich Gotze
-Oj Mario my tylko żartujemy
-Wy jak zwykle, tylko żartujecie
-Chyba się nie obrazisz ?
-Ja ? Na Was nie
-Dobra ja bardzo Wam dziękuje za towarzystwo, ale spadam do siebie - uśmiechnęła się, wstałam od stołu i wróciłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa, połączyłam się z internetem i uruchomiłam Skypa, moja mama była akurat dostępna, więc do niej zadzwoniłam.
-Cześć mamusiu
-Dobry wieczór kochanie
-Jak sobie radzicie z Sophie ?
-Jest bardzo grzeczna
-Na co Was już naciągnęła ? - zaśmiałam się
-Kochanie, ona nas nie naciąga, jest naszą kochaną wnuczką
-Zawsze tak mówicie, a potem mała wraca z dodatkową walizką ubranek albo zabawek
-Nie narzekaj, bo nie masz na co
-Dobra, dobra - uśmiechnęłam się - a właśnie mogę porozmawiać z Sophie ?
-Przykro mi, ale Sophie jest na basenie z tatą, a jak wróci to pewnie od razu uśnie
-No szkoda, ale pewnie jak ją zobaczę to się rozkleję
-Nie tylko Ty, ona też bardzo za Tobą tęskni
-Domyślam się, większość czasu spędza ze mną
-No właśnie, może powinnaś wrócić na jakiś czas do Polski
-Mamo proszę Cię. Sophie zna niemiecki, ma fajną opiekunkę, ja mam prace, mieszkanie
-Wiem Em, ja to wszystko wiem, ale bardzo nam Ciebie brakuje
-Myślałam, że już się przyzwyczailiście, ale ja też za Wami tęsknię
-Oczywiście, że się przyzwyczailiśmy, ale nigdy nie przestaniemy za Tobą tęsknić i Cię kochać
-Dziękuje Wam bardzo
-Opowiadaj jak Ci się podoba w Rzymie ?
-Oj no co mam Ci powiedzieć ? Mamo przylecieliśmy kilka godzin temu, jeszcze nie wychodziłam z hotelu
-Em, ale Ty byłaś kiedyś w Rzymie
-No byłam, ale 6 lat temu
-Wiem, chociaż musisz coś pamiętać
-Jasne, że tak, ale jak zobaczę coś jeszcze raz to nic mi się nie stanie
-Dlatego baw się dobrze, odpoczywaj, a my się zajmiemy Sophie
-Będę do Was często dzwoniła, obiecuje
-Nie ma problemu
-To ja kończę, pozdrów tatę i małą
-Dobrze, papa
-Paaa - rozłączyłam się. Pogrzebałam trochę w internecie i wyłączyłam laptopa. Było po 22, więc założyłam jakąś długą koszulkę i położyłam się do łóżka. Już miałam zgasić lampkę, ale usłyszałam dźwięk mojego telefonu, wzięłam go do ręki i odebrałam.
-Halo ?
-Zgadnij kto mówi
-Marco coś się stało ? - mimowolnie się uśmiechnęłam
-Chciałem zapytać co robisz
-Leże w łóżku i szczerze zamierzam iść zaraz spać
-Szkoda, bo chciałem porwać Cię na spacer
-Reus bardzo Cię przepraszam, ale jestem zmęczona
-Nie ma sprawy, może innym razem
-Będziemy tu jeszcze 2 tygodnie, obiecuje, że dam się porwać nawet na kilka spacerów
-Bardzo się z tego cieszę
-Domyślam się - zaśmiałam się
-Em jak chcesz to już Ci nie będę przeszkadzał
-Nie przeszkadzasz mi
-Ok, to pa
-Słucham ?! - nie uzyskałam odpowiedzi, bo chłopak się rozłączył, a zaraz ktoś zapukał do moich drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam otworzyć, za drzwiami stał nie kto inny jak Marco Reus.
-Powiedziałaś, że nie będę Ci przeszkadzał, więc pomyślałem, że wpadnę
-No to wchodź - wpuściłam go do środka, a on się rozłożył na moim łóżku - jasne, rozgość się
-Chodź tu do mnie - poklepał miejsce obok siebie, a ja posłusznie się położyłam
-Gdzie byłeś jak Cię nie było ?
-Kręciliśmy się z Robertem tu i tam
-Nic więcej mi nie powiesz ?
-Nie - cmoknął mnie w policzek
-No dobra, nie chcesz to nie mów
-Idziemy jutro razem na śniadanie ? - zmienił temat
-Jasne, o której ?
-Wstaniesz na 9:30 ?
-Postaram się
-No ok, to ja lecę - wstał z łóżka, a potem wyszedł z mojego pokoju. Przykryłam się cieniutką kołdrą, zgasiłam światło i usnęłam.
*****
Dodaje dzisiaj, ponieważ jutro będę zajęta, więc mogę się nie wyrobić ;) Wreszcie są w Rzymie, no to teraz się zaczną wakacje. Pozdrawiam :*

piątek, 25 października 2013

Rozdział 8.

Umówiłam się na zakupy z Anią na godzinę 12, więc zjadłam sobie jeszcze drugie śniadanie, wypiłam szybką kawkę i pojechałam do galerii. Jak dojechałam kobieta już na mnie czekała.
-Cześć - przywitałyśmy się buziakiem w policzek
-Hej
-Czyżbyś nie miała co zabrać na wyjazd
-Właśnie tak - zaśmiałam się
-To chodźmy - weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy podbój sklepów. Było strasznie dużo rzeczy do wyboru i nie mogłyśmy się zdecydować, co chwila przymierzałyśmy nowe rzeczy. Bardzo się przy tym śmiałyśmy i wygłupiałyśmy, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłam się na zakupach. Zazwyczaj chodzę z Sophie i oczywiście bawimy się, ale co innego z dzieckiem, a co innego z przyjaciółką.
-Emma - karateczka machała mi ręką przed twarzą - odleciałaś
-Przepraszam, zamyśliłam się
-Mam dla Ciebie idealną sukienkę
-To pokaż
-Piękna, prawda ? - pokazała mi sukienkę
-Śliczna, ale musi kosztować majątek
-Jest na przecenie, weź ją, będzie Ci w niej ładnie
-Przekonałaś mnie - wzięłam tą sukienkę i jeszcze kilka innych rzeczy, zapłaciłam i poszłyśmy do następnego sklepu. Po paru godzinach, zmęczone usiadłyśmy sobie w kawiarni, zamówiłyśmy koktajle i jakieś ciastko.
-Zaszalałyśmy
-Oj tak - uśmiechnęłam się
-Em zapomniałam zapytać, jak Ci się układa z Marco ?
-Przyjaźnimy się
-Eeee tam - zaśmiała się - myślałam, że coś więcej
-Całowaliśmy się i tyle
-Tyle ? Opowiadaj mi tu szybko
-Nie ma co opowiadać, pocałował mnie kilka razy i na tym się skończyło
-Jak dzieci, nie możecie po prostu być razem ? Na pierwszy rzut oka widać, że się kochacie
-Może to tylko złudzenie
-Kogo Ty próbujesz oszukać
-Samą siebie i to jest najgorsze
-Skoro już to przyznałaś to jedź do niego, daj mu szanse
-To nie takie proste. Zrobie to, ale jeszcze nie teraz
-Wiesz czemu nie zrobisz tego teraz ?! Nie masz konkurencji, wiesz, że on Cię kocha i będzie czekał, nie czujesz strachu, że jakaś laska sprzątnie Ci go z przed nosa
-Może tak, może nie. Sama już nie wiem, pogubiłam się w tym wszystkim
-Nie we wszystkim, tylko w uczuciach
-Dobra masz racje w uczuciach, wiem, że go kocham, ale się boje. Po prostu się boje
-Ja też się bałam, musiałam krążyć między Poznaniem a Warszawą, teraz między Dortmundem a Warszawą, ale jestem szczęśliwa. Kocham Roberta, wzięliśmy ślub i nie żałuje, że wybrałam jego, nigdy nie będę żałowała.
-A ja żałuje, żałuje, że wyjechałam, że nie dałam nam szansy
-Teraz możesz to naprawić, tylko pytanie czy chcesz
-Chce, oczywiście, że chce
-To już zrobiłaś pierwszy krok
-Szkoda, że tylko pierwszy - mruknęłam
-Mówiłaś coś ?
-Ja ? Niee - uśmiechnęłam się
-Zdawało mi się
-Pewnie tak, Aniu a powiedz mi co tam u Was
-Dobrze, zastanawiamy się czy to dobry czas na dziecko
-To musicie sami zdecydować, ale pamiętaj, że ja Wam zawsze pomogę
-Dziękuje, kochana jesteś
-Miło mi - posłałam jej ciepły uśmiech
-Byłaś młoda, sama, w obcym mieście, w ciąży. Nie chciałaś wrócić do Polski ?
-Myślałam o tym, chciałam wrócić do rodziców, ale zrezygnowałam
-Był jakiś konkretny powód ?
-Berlin to ładne miasto, ale wybrałam je chyba dlatego, że jest bliżej Dortmundu niż Warszawa
-Skoro go zostawiłaś to czemu mimo wszystko chciałaś być bliżej ?
-Nie chciałam go zostawiać, zakochałam się w nim, ale nie chciałam psuć mu kariery
-Znam go od 1,5 roku, ale zdążyłam go trochę poznać, cały czas o Tobie mówił
-Nie podał tylko nazwisk, dlatego nie wiedzieliście, że to ja
-Tak to prawda, mówił tylko o jakiejś ślicznej brunetce
-Powiedzmy, że trochę przesadził
-Z czym ?
-Ze śliczną brunetką
-Masz racje bardziej przypominasz szatynkę
-To prawda, ale nie o to mi chodziło
-Wiesz co Em, nie rozumiem Cię. Jesteś piękna, faceci za Tobą szaleją, a Ty mówisz, że on przesadza. Marco Reus piłkarz, który może mieć każdą chce właśnie Ciebie
-Tylko, że żaden nie chce samotnej matki
-Marco chce
-Ale on jest ojcem
-No i co z tego ?!
-Nic, po prostu chce być blisko swojego dziecka
-Mam Ci co 5 minut powtarzać, że on jest w Tobie zakochany po uszy ?
-Ja wiem o tym, na prawdę o tym wiem
-Jaka z Ciebie wariatka
-To też wiem - zaśmiałam się
-Idziemy na spacer ?
-Jasne, tylko potem trzeba wrócić po auta
-To torby zostawimy w samochodach i wtedy się przejdziemy
-To chodźmy - wstałyśmy, zabrałyśmy rzeczy, które zostawiłyśmy w swoich samochodach, a potem poszłyśmy się przejść - Dortmund jest piękny, bardzo mi się tu podoba
-Jak pierwszy raz przyjechaliśmy z Robertem to strasznie się bałam i w sumie wydawało mi się, że będę się tu źle czuła, ale podoba mi się, pokochałam to miasto
-Przez te 3 lata cały czas się zastanawiałam co by było gdybym została, czy byśmy się przeprowadzili czy bylibyśmy szczęśliwi
-Marco kupił dom rok temu bardzo tego żałował, przez pierwsze 2 miesiące od jego kupna mieszkał u nas, bo nie chciał być tam sam, a potem stwierdził, że jak wrócisz to razem tam zamieszkacie
-Żartujesz ?
-Em on zwariował na Twoim punkcie, był gotowy wynająć detektywa, żeby Cię znaleźć
-Oglądałam wszystkie jego mecze, wywiady i nie wyglądał na nieszczęśliwego
-To się nazywa gra aktorska, jest piłkarzem. Musi czasami udzielać wywiadów, a nikt o Tobie nie wiedział, więc musiał udawać
-Ja nie wiedziałam, że aż tak bardzo mu zależy
-Nie chce, żeby to głupio zabrzmiało, ale czasami chciałam, żeby przestało mu zależeć
-Nie rozumiem
-Marco był czasami taki wkurzający, dołujący, smutny. Nie znałam Cię i chciałam, żeby on też przestał Cię znać, żeby zapomniał i przestał cierpieć
-Ja też cierpiałam, ale jak Sophie się urodziła to nie miałam na to czasu
-Byłaś psychologiem sportowym w Berlinie jak to możliwe, że nie spotkałaś się z Marco
-Nie mam pojęcia, wiedziałam o wszystkich meczach i oczywiście grali z Borussią, ale jak były to mecze wyjazdowe to nie jechałam, a jak grali w Berlinie to po prostu nie musiałam w nich uczestniczyć, bo mnie zastępowali, a jak już byłam to od razu uciekałam
-Rozumiem - delikatnie się uśmiechnęła - trochę, ale rozumiem
-Zbierajmy się już
-To wracamy na parking
-Tak chodźmy - powoli wróciłyśmy po swoje samochodu, pożegnałyśmy się i każda pojechała do siebie. Otworzyłam drzwi do domu, zerknęłam na zegarek było już po 19, nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu, rozpakowałam nowe rzeczy w garderobie, zjadłam kolacje i poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel. Napuściłam gorącej wody, zapaliłam zapachowe świeczki, włączyłam spokojną muzykę, rozebrałam się, położyłam w wannie i zamknęłam oczy. Ta chwila była cudowna, cisza, spokój, tylko ja i relaks, mogłabym tak cały czas, chociaż może nie cały, bo nie wyobrażam sobie życia bez Sophie. Woda powoli robiła się zimna, na moim ciele pojawiała się gęsia skórka, wyszłam, więc z wanny, otuliłam się miękkim, puchowym ręcznikiem, założyłam bieliznę, koszulkę do spania, wysuszyłam włosy i położyłam się do łóżka. Wzięłam z szafki nocnej jakąś książkę, nie pamiętam kiedy zaczęłam ją czytać, więc zaczęłam jeszcze raz.
~Next Day~
Nie wiem kto wynalazł budzik, ale to jest jeden z gorszych wynalazków na świecie. Byłam pewna, że go wyłączyłam, a on jak na złość zaczął dzwonić o 8:30, nigdy tego nie robiłam, ale teraz zrzuciłam go na podłogę i spałam dalej. W sumie oprócz spakowania się nie miałam dzisiaj, żadnych planów, więc co to za różnica czy wstanę o 8:30 czy o 10:30. Kiedy wreszcie się wyspałam zwlekłam się z łóżka, związałam włosy, przebrałam się w jakieś stare ciuchy i sprzątałam dom. Zaczęłam od góry, posprzątałam pokój Sophie, umyłam wszystkie okna, podłogi i odkurzyłam, potem to samo zrobiłam na dole, kiedy już skończyłam wyszłam do ogrodu. Skosiłam trawę, wypieliłam i podlałam kwiatki, posadziłam jakieś nowe roślinki, umyłam meble ogrodowe, które ustawiłam na trawniku. Potem umyłam podłogę na trasie, postawiłam tam jakieś rośliny doniczkowe i weszłam z powrotem do domu. Byłam pewna, że zajęło mi to mało czasu, ale spojrzałam na zegarek i była już 17:30, zrobiłam sobie szybko obiad, wzięłam prysznic i zaczęłam się pakować, bo jutro o 9 muszę być na lotnisku.
****
Beznadziejny mi wyszedł, ale pisałam na szybko. Mimo wszystko mam nadzieje, że Wam się trochę spodoba, zaciekawi Was i pod rozdziałem pojawią się komentarze. W tym rozdziale dużoo o Marco, ale on sam się nie pojawił, ale za to w następnym lecą do Rzymu :D Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień :* 

sobota, 19 października 2013

Informacja

Chciałam Was poinformować, że rozdziały będą się pojawiały TYLKO w piątki wieczorem. Przepraszam wiem, że obiecałam dwa dni w tygodniu, ale po prostu się nie wyrabiam. Mam dużo nauki, a cały mój wolny czas skrada jedna osoba. Piszę dla Was rozdziały kiedy tylko mogę, w szkole, w domu, przy śniadaniu itd., ale ostatnio mam mało weny co przekłada się na małą ilość zapasowych rozdziałów. Jeszcze raz PRZEPRASZAM :*

Rozdział 7.

~Kilka Godzin Później~
Położyłam małą spać i poszłam na dół do mamy. Usiedliśmy w salonie, ona zrobiła herbatę, a ja rozglądałam się po pomieszczeniu, prawie nic tu się nie zmieniło.
-Jak tam sobie radzisz ? Opowiadaj
-Przyzwyczaiłam się już, Dortmund to na prawdę fajne miejsce.
-Sophie się podoba ?
-Oj tak. Piłkarze ją polubili, a ona ich. Opiekunkę też ma miłą.
-To najważniejsze, a co u Marco ?
-Beznadziejnie - westchnęłam
-A może opowiesz mi od początku ?!
-No dobra - opowiedziałam jej całą historie od przyjazdu do Dortmundu, aż do dzisiaj
-Nabroiłaś Em
-Wiem - przytuliłam się do niej - a najgorsze jest to, że nie wiem jak mam to naprawić
-Daj mu szanse, przecież go kochasz
-Czy Ty zawsze musisz mieć racje ? - zaśmiałam się
-Tak muszę - również się zaśmiała
~Next Day~
Obudziłam się grubo po 11, jak zeszłam na dół znalazłam karteczkę, że moi rodzice porwali swoją ukochaną wnuczkę. Zjadłam sobie śniadanko, ubrałam się i wyszłam na miasto. Kiedyś zastanawiałam się czy mieszkanie w apartamentowcu w centrum miasta to plus czy minus. Teraz jak patrzę przez pryzmat rodziców to wiem, że to plus, są sami, ja rzadko u nich bywam. Chodziłam bez celu po Warszawie, miałam jeszcze troszeczkę czasu, na lotnisku mam być o 19, a nie muszę się pakować, bo się nawet nie rozpakowałam. Najpierw krążyłam po centrum, a potem przeniosłam się na Starówkę, ponieważ moi rodzice zabrali Sophie do ZOO, a potem idą na lody to mam cały dzień tylko dla siebie.
* Marco *
Stwierdziłem, że jak nie teraz to nigdy, przebrałem się, wsiadłem do samochodu i pojechałam do niej. Na początku chciałem jeszcze stchórzyć, ale potem stwierdziłem, że skoro zacząłem to skończę. Pocałowałem ją, a potem obiecałem, że poczekam na nią, ale nawet nie musiałem obiecywać. Zawsze będę na nią czekał, nawet jak nie będzie mnie chciała, będę zawsze ją kochał. Dziewczyna wczoraj poleciała do Polski odstawić naszą córkę, a potem wraca i lecimy do Rzymu. Co prawda nie lecimy sami, ale może jakoś przeżyje, najwyżej ją porwę na spacer czy coś.
~Kilka Godzin Później~
Było już po 22, ale nie mogłem spać, więc grałem sobie w Fife. Szło mi całkiem nieźle, chociaż w sumie chyba zawsze dobrze mi idzie. Nagle usłyszałem dźwięk swojego iPhona, zerwałem się z kanapy i pobiegłem na górę do sypialni. Wyświetlało się zdjęcie szatynki, więc szybko odebrałem.
-Hej - uśmiechnąłem się
-Cześć, przepraszam, że dzwonię tak późno
-Nie ma sprawy, coś się stało ?
-Marco mógłbyś przyjechać po mnie na lotnisko ?
-Jasne zaraz będę
-Dziękuje - wyczułem, że się uśmiecha
-Do zobaczenia
-Pa - rozłączyłem się, zarzuciłem na siebie jakąś bluzę i pojechałem na lotnisko. Jak już dojechałem to zgarnąłem Emme i powoli oraz bardzo na około jechałem do jej domu.
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje
-Nie ma sprawy
-Miałam jechać taksówką, ale powiedzieli mi, że najbliższa taksówka będzie dopiero za godzinę
-Miło, że pomyślałaś o mnie
-Ja też się cieszę
-To w ramach podziękowań zaprosisz mnie na wino
-Oczywiście, że tak - zaśmiała się. Dojechaliśmy pod jej dom, wziąłem jej walizkę i weszliśmy do środka. Zaniosłem jej bagaż do sypialni, wróciłem na dół, usiedliśmy w salonie, Em postawiła na stoliku dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina.
-Gotowa do wyjazdu ?
-Niestety nie
-Dlaczego nie chciałaś wziąć Sophie ?
-Dawno nie była u moich rodziców, a bardzo chciała ich odwiedzić
-Szkoda - zrobiłem smutną minkę - musimy jej w końcu powiedzieć
-Wiem - uśmiechnęła się - a wiesz, że ostatnio mnie zapytała czy będziesz jej tatą
-Na prawdę ? - rozpromieniłem się
-Polubiła Cię
-Bardzo się z tego cieszę
-Marco, o której lecimy w niedziele ?
-Z tego co pamiętam to o 10
-To dam radę
-Boisz się, że zaśpisz ?
-Powiedzmy - ukazała rządek śnieżnobiałych zębów
-Czy możemy powiedzieć Sophie po powrocie z Rzymu ?
-Tak, w końcu im szybciej tym lepiej
-Pamiętasz co powiedziałaś mi przy śniadaniu po naszej wspólnej nocy
-Tak, że dobrze gotujesz jak na faceta
-Trochę później - zaśmiałem się
-Pamiętam - uśmiechnęła się - myślałam, że jesteś inny i uciekniesz zanim się obudzę
-Dokładnie
-A Ty odpowiedziałeś, że to Twoje mieszkanie i nie masz jak uciec - rzuciła we mnie poduszką
-Tylko żartowałem - próbowałem się bronić
-Jasne, jasne - udawała złą
-Powinnaś się cieszyć, że dobre śniadanko Ci zrobiłem
-Masz racje było dobre
-Ma się ten talent
-Talent do piłki, talent do gotowanie ... - przerwałem jej
-Tak mam jeszcze wiele innych talentów, ale nie musisz ich wymieniać
-Wariat - po raz kolejny oberwałem poduszką
-Teraz to wojna - złapałem poduszkę w locie i zaczęliśmy się bić jak małe dzieci, biegaliśmy po całym domu
-Dobra koniec - dziewczyna się zatrzymała - mam dość
-Ja tam jeszcze się nie zmęczyłem
-Bo jesteś piłkarzem i dużo biegasz, a ja nie mam na to czasu
-To rano możemy pobiegać
-Nie ma takiej opcji
-Czemu ?
-Nie mam zamiaru z Tobą biegać, zadzwonię do Ani
-Jak sobie życzysz, ale i tak kiedyś ze mną pobiegasz
-Kiedyś może tak - pokazała mi język, a potem wyszła na taras, poszedłem za nią, położyliśmy się na jakimś kocu i patrzyliśmy w niebo.
-Wiesz, że jest 2 w nocy - odezwałem się po chwili
-Tak późno ? - zdziwiła się
-Czas szybko leci
-W moim towarzystwie na pewno - zażartowała
-Sama prawda - posłałem jej uśmiech
-Nie wiem czy wiesz, ale ja żartowałam
-Domyśliłem się, ale mimo wszystko przyznaje Ci racje
-Jesteś głodny ?
-Troszeczkę
-To chodź, zrobimy coś - wstałem i pomogłem jej się podnieść, wziąłem koc w rękę i weszliśmy do domu. Poszliśmy do kuchni i zabraliśmy się za robienie sałatki, zrobiliśmy do tego chrupiące grzanki, pyszny sosik i zaczęliśmy jeść.
-Zmęczona już jesteś
-Nie prawda
-Jak chcesz mogę już iść, spotkamy się innym razem
-Nie chce
-Miło to słyszeć, bo ja też nie chce się z Tobą żegnać
-Mam pomysł
-Jaki ?
-Chcesz obejrzeć zdjęcia Sophie jak była mała ?
-Jasne, że tak - dziewczyna wzięła kilka albumów i zaczęliśmy oglądać, patrzyłem na zdjęcia jak moja córka stawiała pierwsze kroki, jadła pierwszą zupkę, pierwszy uśmiech. Tak bardzo żałowałam, że nie mogłem tego widzieć na żywo, że dowiedziałem się dopiero teraz. Zamknąłem ostatni album i okazało się, że Emma już usnęła, zresztą nie dziwie się, jest przed 4 nad ranem. Położyłem ją do łóżka, przykryłem cienką kołdrą, a sam położyłem się w sypialni gościnnej.
~Next Day~
Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Niechętnie, ale wstałem z tego w sumie wygodnego łóżka, pościeliłem łóżko, poprawiłem fryzurę i zszedłem na dół. Na stole było przygotowane śniadanie, a obok karteczka, wziąłem ją do ręki i przeczytałem, "Zrobiłam Ci śniadanko, więc zjedz i poczekaj na mnie. Wyszłam biegać, ale nie zajmie mi to długo. Em :D". W takim razie usiadłem do stołu, zjadłem przygotowane przez nią kanapki, a potem posprzątałem, załadowałem i włączyłem zmywarkę. Usiadłem sobie na tarasie, wziąłem byle jaką gazetę i czekałem na szatynkę.
-Marco ! - usłyszałem jej głos
-Jestem na tarasie - odpowiedziałem jej, za chwile dziewczyna do mnie dołączyła, widać było, że jest zmęczona, jedyne co zrobiła to rzuciła we mnie gazetami i z powrotem weszła do środka.
-Idę pod prysznic
-Ok - wziąłem gazety do ręki, na każdej okładce byłem ja i Emma. Stwierdziłem, że nie ma co czytać tych bzdur, wszedłem do domu, wyrzuciłem je do śmieci i już o tym nie myślałem.
* Emma *
Wstałam w miarę rano, przebrałam się w coś do biegania, zrobiłam śniadanie dla Marco, wzięłam iPhona, słuchawki i wybiegłam z domu. Myślałam, że mam kiepską kondycje, ale nawet bardzo się nie zmęczyłam, jak już wracałam zobaczyłam na wystawie kiosku gazety, na których okładkach był Marco, kupiłam wszystkie, bo zaciekawiły mnie nagłówki. "NOWA MIŁOŚĆ MARCO REUSA ", "CZY NOWA PANI PSYCHOLOG NAMIESZA W ŻYCIU PIŁKARZA ?", "MŁODY PIŁKARZ BAWI SIĘ W TATUSIA" itd. Wkurzona wróciłam do domu, dałam blondynowi gazety, a sama poszłam się wykąpać. Stałam pod prysznicem, a gorąca woda spływała po całym moim ciele, mieszając się ze łzami, sama nie wiem czemu płakałam. Może po prostu chciałam wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje, a może to z bezsilności, że zdjęcia moje i mojej córki są w różnych gazetach. Owinęłam się ręcznikiem, założyłam bieliznę, wysuszyłam włosy, wzięłam z garderoby ciuchy, które zaraz założyłam i gotowa opuściłam łazienkę. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Reus.
-Em nie przejmuj się tymi artykułami
-Wiem - uśmiechnęłam się
-Mam nadzieje, że mogę Cię zostawić
-Słucham ? - nie załapałam
-Będę już leciał, dziękuje za miły wieczór
-To ja Ci dziękuje -  cmoknęłam go w policzek
-Do zobaczenia
-Pa - chłopak opuścił moje mieszkanie, a ja złapałam za telefon i wybrałam numer Ani Lewandowskiej.
*****
Chciałam Was bardzo przeprosić, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale po prostu nie miałam głowy. Już nawet nie chodzi o te komentarze, ale po prostu cały wczorajszy wieczór byłam zajęta i się nie wyrobiłam. Pozdrawiam :*

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 6.

-Dzień dobry, jest może Marco ?
-Tak, jest wchodź
-Dziękuje - weszłyśmy z Sophie do środka
-Ty jesteś Emma, prawda ?
-Tak, a znamy się ?
-Nie - uśmiechnęła się i podała mi rękę - Melanie
-Emma, miło mi. Marco mówił, że nie ma dziewczyny
-Bo to prawda - zaśmiała się - jestem jego siostrą
-Tak faktycznie mówił, że ma siostrę
-A Ty jesteś Sophie ? - ukucnęła przy małej
-Tiak - uśmiechnęła się
-Pójdę po niego, a Wy się rozgośćcie
-Ok, dzięki - weszłyśmy do salonu. Usiadłam na kanapie po czym wzięłam ją na kolana. Siedziałyśmy tak chwile, bo zaraz usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach.
-Malco ! - mała zeskoczyła z moich kolan i podbiegła do Marco, który wziął ją na ręce
-Cześć bąblu - uśmiechnął się
-Hej - wstałam i cmoknęłam go w policzek - Sophie chciała Cię odwiedzić, mam nadzieje, że nie przeszkadzamy
-Wy nigdy mi nie przeszkadzacie
-To może ja zrobię coś do picia - zaproponowała jego siostra - Emma co byś chciała ?
-Wodę poproszę
-Ok, już się robi
-Wujek pobawimy się ?
-Jasne, że tak, chodźmy na dwór - postawił ją na podłodze i we trójkę wyszliśmy na podwórko. Mała biegała po trawie, a my usiedliśmy na tarasie i się jej przyglądaliśmy, za chwile dorwała się do piłki i kopała ją do bramki która była tam ustawiona.
-Twoja woda - Melanie postawiła przede mną szklankę i usiadła obok nas
-Dziękuje - postałam jej uśmiech
-Jest bardzo podobna do Marco
-Tak wiem - zaśmiałam się
-W piłkę też gra po mnie
-Oj tak
-Mamo zaglasz ze mną ? - podbiegła do nas
-Poproś Marco to Cię nauczy
-Wujek umies kopać piłkę ? - wgramoliła mu się na kolana
-Umiem - zaśmiał się
-To idziemy - pociągnęła go za rękę
-Ty też chodź - Reus złapał mnie za rękę i chcąc nie chcąc musiałam iść -Mama stoi na bramce a my Sophie będziemy w jednej drużynie
-Nie zgadzam się, Ty idziesz na bramkę - zaśmiałam się
-Niee - krzyczała Sophie - ja chce z Malco
-Mała zdrajczyni - niechętnie stanęłam na tej bramce. Mała podawała do Reusa, on do niej, a potem mała strzelała do bramki, oczywiście, każdego gola przepuszczałam, żeby się cieszyła
-Wujek teraz Ty kopnij do bramki
-Niee - zaczęłam się śmiać - Marco nie umie Ty strzelaj
-Ja nie umiem ?! - zaczął mnie gonić
-Nie - uciekałam cały czas się śmiejąc
-Jak Cię tylko złapie - podbiegł do mnie, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie - co teraz ?
-Teraz grzecznie mnie puścisz
-Nigdy - przez przypadek się odchyliłam i przywróciliśmy się na ziemie, chłopak leżał na mnie, przez co mnie trochę przygniatał, ale podobało mi się to. Blondyn pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował, tak kocham go, ale to dla mnie za wcześnie.
-Przepraszam - odsunęłam się
-Nie to ja powinienem Cię przeprosić - wstał ze mnie, a potem podał mi dłoń i pomógł wstać. Podeszłam do Sophie, która bawiła się akurat z Melanie
-Kochanie idziemy do domku
-A ciemu ?
-Bo musimy Cię spakować i zarezerwować bilet do dziadków
-Dobla
-Em poczekaj - Marco do nas podszedł
-Chodź Sophie, pójdziemy obejrzeć domek Marco - jego siostra zabrała małą i weszły do środka
-Marco na prawdę musimy już iść
-Nie jestem głupi, wiem, że chodzi o to, że Cię pocałowałem
-Masz racje, chodzi o to
-Nie mogłaś tak od razu ?
-Tak to prawda, nie przestałam Cię kochać, ale to dla mnie za wcześnie. Proszę Cię spróbujmy się na razie przyjaźnić
-Skoro tego chcesz - odpowiedział mi oschle
-Do zobaczenia - weszłam do domu, zabrałam Sophie, pożegnałam się z Melanie i wyszłyśmy. Kiedy dotarłyśmy do domu było po 19, zrobiłam małej kolacje, a potem ją wykąpałam, przebrałam i położyłam spać. Była tak zmęczona po całym dniu, że nawet nie musiałam czytać jej bajki, bo od razu usnęła.
* Marco *
Pocałowałem ją, wiem nie powinienem, ale zrobiłem to. W sumie to chyba nie było najgorsze, źle ją potraktowałem, żałuje. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbierała, na wiadomości też nie odpisywała, usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w wyłączony telewizor.
-Jedź do niej - dosiadła się do mnie Melanie
-Dzisiaj ?! O tej porze
-Polubiłam ją, to fajna dziewczyna, Sophie też jest śliczna
-To prawda
-Jak ją kochasz to walcz
-A co ja robię ? Od kilku dni widzimy się prawie codziennie, daje jej do zrozumienia, że ją kocham, a ona nic
-Wiesz co, wydaje mi się, że niedługo da Ci szanse
-Skąd możesz wiedzieć ?
-Kobieca intuicja
-Mam nadzieje, że tym razem też się sprawdzi
-Zobaczysz, że tak. Braciszku przepraszam, ale muszę już iść
-Odwieźć Cię ?
-Nie dziękuje - cmoknęła mnie w policzek i wyszła. Zrobiłem sobie coś do jedzenia, potem potrenowałem trochę na siłowni, wykąpałem się i położyłem do łóżka, gdzie włączyłem sobie jakiś film.
* Emma *
Zarezerwowałam na jutro wieczór samolot, a powrotny na pojutrze wieczorem. W niedziele lecimy do Rzymu, więc jak wrócę w czwartek wieczorem to chyba nic mi się nie stanie. Spakowałam Sophie dużą walizkę, bo w końcu to małe dziecko, potem spakowałam sobie małą walizkę podręczną. Wykąpałam się, przebrałam i położyłam do łóżka, jak tylko zgasiłam światło zmorzył mnie sen.
~Next Day~
-Mamo, mamo - Sophie mną potrząsała
-Co się stało słoneczko ? - zapytałam otwierając, zaspane jeszcze oczy
-Ja chcie do Babci
-Dzisiaj do niej jedziemy, a teraz może jeszcze sobie pośpimy ?
-Nie - przytuliła się do mnie - jemy śniadanko ?
-Tak, już idziemy coś zrobić - wstałam z łóżka, wzięłam ją na ręce i zeszłyśmy na dół. Posadziłam ją na blacie, a sama zajęłam się przygotowaniem posiłku. Potem usiadłyśmy z Sophie przy stole i jadłyśmy kanapki, ja popijałam je kawą, a małej zrobiłam kakao - Co dzisiaj zakładasz ?
-Sukienkę
-To zaraz Ci coś znajdę - dokończyłyśmy jeść kanapki i poszłyśmy na górę wybrać coś do ubrania. Większość rzeczy małej spakowałam już do Polski, ale znalazłam jakąś ładną sukieneczkę, dziewczynka ją założyła, a potem związałam jej włosy. Wypuściłam ją do ogrodu, a sama zajęłam się swoim wyglądem, wzięłam szybki prysznic, związałam mokre włosy i ubrałam się. Nie malowałam się, bo stwierdziłam, że na razie będziemy z małą siedziały w domu, a raczej na dworze. Zeszłam na dół, wzięłam sok, ciasteczka i postawiłam wszystko na stole na tarasie.
-Sophie chcesz ciasteczko ?
-Tiak - usiadła przy stole i zajadała się ciasteczkami
-Co chcesz dzisiaj robić ?
-Do wujka Malco, ja chcie do Malco
-Kochanie dzisiaj nie odwiedzimy Marco, bo jedziemy wieczorem do Babci
-Skoda
-Następnym razem - ucałowałam ją w czoło
-Obiecujes ?
-Tak, obiecuje
-Mamo pokopiemy piłkę ?
-Możemy, ale nie mamy bramek tak jak wujek
-Ale ja chcie
-Dobrze, postawie krzesła
-Tiak - uśmiechnęła się. Wzięłam dwa krzesła, ustawiłam je w pewnej odległości i stanęłam na bramce, tym razem obroniłam kilka strzałów, ale oczywiście kilka też przepuściłam. Naszą zabawę postanowiłam przerwać po 15, bo Sophie musi się zdrzemnąć, a na lotnisku musimy być o 18. Jak mała już spała to wzięłam telefon i wykręciłam do Roberta, odebrał po kilku sygnałach.
-Cześć Em, co tam ?
-Cześć Robert, mam sprawę
-Zamieniam się w słuch
-Mógłbyś mnie zawieźć na lotnisko ?
-Jasne, a gdzie się wybierasz ?
-Wysyłam Sophie do dziadków
-No dobra, to o której mam być ?
-Tam muszę być o 18, to nie wiem
-Będę o 17:30
-Super, dzięki
-To do zobaczenia
-Pa - rozłączyłam się i odetchnęłam z ulgą. Transport załatwiony, walizki spakowane, mała śpi, więc zabrałam się za robienie obiadu. Postawiłam na spaghetti, jak było gotowe to sobie zjadłam, a małą porcje dla swojej córki postawiłam na blacie. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Marco, domyślałam się o co chodzi, ale postanowiłam, że zadzwonię do niego dopiero jak wrócę z Warszawy. Dla zabicia czasu włączyłam telewizor, leciał jakiś nudny niemiecki serial, już prawie przysnęłam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a za nimi stał Marco, wszedł do mojego domu, oparł o ścianę i pocałował. Chciałam się wyrwać, ale trzymał mnie mocno, a pocałunki coraz bardziej mi się podobały. Po chwili oderał się ode mnie i uśmiechnięty spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dopiero jak wyszłaś dotarło do mnie co powiedziałaś
-A co powiedziałam ?
-Nadal mnie kochasz
-Przepraszam - wykrztusiłam po chwili
-Spróbujmy jeszcze raz
-Daj mi trochę czasu, proszę
-Ok, poczekam - przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka - czekałem 3 lata, poczekam jeszcze trochę
-Dziękuje - uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w policzek i wyszedł. Stałam tak jeszcze chwile, a łzy spływały po moich policzkach. Kocham go, chce z nim być, chce, żeby Sophie miał ojca, a potraktowałam go jak zabawkę. Całujemy się, przytulamy, spędzamy wspólnie czas, on się stara, a ja ? A ja zachowuje się jak głupia nastolatka. Zanim się zorientowałam była już godzina 17, poprawiłam makijaż, ogarnęłam się i obudziłam Sophie. Przebrałam ją, dałam jej obiad i czekałyśmy na Roberta.
*****
Zaczęło się dziać :) Pozdrawiam 

6 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału 

piątek, 11 października 2013

Rozdział 5.

~Kilka Godzin Później~
Za chwile ma się odbyć u mnie grill, wszystko już przygotowałam, przebrałam się, a potem Sophie. Dziewczynka bawiła się u siebie w pokoju, a ja ogarniałam jeszcze dół. Równo o godzinie 20 do mojego domu zadzwonił dzwonek, jak się okazało byli to wszyscy. Wpuściłam ich do środka i poszliśmy do salonu.
-A gdzie Sophie ?
-Bawi się u siebie, ale zaraz po nią pójdę
-To leć, my sobie poradzimy
-Ok - weszłam do domu, a potem po schodach do pokoju córki. W pomieszczeniu była zapalona jedna lampka, a moja kochana córeczka spała sobie w łóżeczku. Delikatnie przebrałam ją w piżamę, przykryłam kołderką i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Z powrotem poszłam do ogrodu i usiadłam przy stole.
-Miałaś iść po małą - zaśmiał się Mario
-Śpi - również się zaśmiałam
-Sama usnęła ?
-Tak, ale ona czasami tak ma
-To masz trochę luzu wieczorem
-Z dużym naciskiem na trochę
-Emma czy my możemy grillować ? - zapytał Gotze wskazując na siebie i Marco
-Ok, jak chcecie - uśmiechnęłam się, za kilkanaście minut chłopaki przynieśli jedzenie, więc usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Emma, a dlaczego w ogóle przyjechałaś do Dortmundu ?
-Przypadek - próbowałam się uśmiechnąć, ale mi nie wyszło
-Jakoś nie wierze w takie przypadki - odparła Lewandowska
-Dostałam dom i majątek w spadku, więc przyjechałam
-A Twoje mieszkanie w Berlinie ?
-Sprzedałam, rzuciłam prace, spakowałam się i jestem
-Spontaniczność
-W sumie mając małe dziecko rzadko podejmuje spontaniczne decyzje
-Em, co się dzieje z ojcem Sophie ?
-Z tego co wiem ma się dobrze - uśmiechnęłam się, a Marco za mną
-Wie o małej ?
-Wie - zaśmiałam się
-Dobra, skończmy tą szopkę - powiedział blondyn - to ja jestem ojcem Sophie, a Emma jest tą dziewczyną z przed 3 lat
-Serio ?
-Tak wyszło - ukazałam rządek śnieżnobiałych zębów
-Sophie wie o Marco ?
-Jeszcze nie, musimy jej powiedzieć
-Spoko
-Mamo, pocytas mi ? - do ogrodu weszła mała
-Sophie nie na bosaka - wzięłam ją na ręce - czemu się obudziłaś ?
-Bo mi nie pzecytałaś Kapciuszka
-To zaraz Ci przeczytam - zaniosłam ją na górę, położyłam się z nią do łóżka i przeczytałam bajkę. Delikatnie wstałam, ukucnęłam przy łóżeczku i przykryłam ją kołdrą.
-Śpi ? - ukucnął przy mnie Reus i zapytał szeptem
-Tak - przytuliłam się do niego - wracamy ?
-Jasne - pomógł mi wstać, zeszliśmy na dół, a potem usiedliśmy przy stole
-Usnęła ? - zapytała Ann
-Tak - zaśmiałam się
-Chcesz drinka ? - zapytał mnie Marco
-To chyba ja powinnam Cię zapytać, w końcu jesteśmy u mnie
-To Ci zrobię - zaśmiał się
-Tak w ogóle to kiedy jedziemy do Włoch ?
-Samolot mamy chyba za tydzień
-A na ile jedziemy ?
-Na dwa tygodnie
-Zastanawiam się czy brać Sophie
-Chyba nie masz wyjścia - zaśmiał się Mario - co byś z nią zrobiła ?
-Podrzuciłabym ją do moich rodziców
-Do Londynu ?!
-Do Warszawy - zaśmiałam się - jak wyjechałam do Niemiec to oni wrócili do Polski
-Weź ją ze sobą - powiedział Reus
-Zobaczymy jeszcze - posłałam mu uśmiech
-Ja chyba też mam coś do powiedzenia - oburzył się
-Oczywiście, że masz - cmoknęłam go w policzek - ale ja mam ostatni głos
-Niech będzie - uśmiechnął się
-Ja idę na chwile do Sophie - wstałam od stołu - zaraz wracam. Poszłam na górę, poprawiłam jej kołderkę, ucałowałam ją w czoło, zahaczyłam jeszcze o sypialnie, podłączyłam telefon do ładowarki, po czym zeszłam na dół. W ogrodzie czekała na mnie niezbyt miła niespodzianka, w moim ogrodzie stał Nate, mój były chłopak, o ile w ogóle naszą znajomość można nazwać związkiem.
-Co Ty tu robisz ?!
-Jak to co kochanie - podszedł do mnie, a ja zrobiłam krok w tył, piłkarze przyglądali nam się, gotowi w każdej chwili mnie obronić.
-Mam nadzieje, że sam trafisz do drzwi - chciałam go ominąć, ale złapał mnie za nadgarstki -zostaw mnie
-Nie słyszałeś co powiedziała - Marco go odciągnął
-Nie wtrącaj się - popchnął blondyna
-Przestań - krzyknęłam
-To jest ten marny piłkarzyna ?! - popatrzył na mnie
-Nie Twoja sprawa
-Chyba jednak moja. Stęskniłem się - przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam nic zrobić. W tym momencie piłkarze nie wytrzymali, kiedy oni zajmowali się Natem ja pobiegłam do łazienki. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać
-Ciii - Reus usiadł za mną i mnie przytulił - nie płacz. Już jest dobrze
-Nic Ci się nie stało ? - odwróciłam się do niego
-Mi nie - uśmiechnął się - a z Tobą wszystko w porządku ?
-Tak, jest ok
-Kto to był ?
-Teoretycznie mój były
-A praktycznie ?
-Poznaliśmy się w Berlinie, byliśmy na kilku kolacjach, raz może dwa mnie pocałował. Potem zniknął
-Zakochałaś się ?
-Nie - spojrzałam mu w oczy - traktowałam go jak kolegę, nigdy nie odwzajemniłam tych pocałunków
-Wracamy do ogrodu ?
-Tak, tylko się trochę ogarnę
-To zostawię Cię samą
-Dziękuje - chłopak opuścił łazienkę, a ja poprawiłam swój wygląd, wytarłam zapłakane oczy o z powrotem poszłam do ogrodu. - przepraszam na zamieszanie
-Już wszystko w porządku ?
-Tak, dzięki
-Zjedz coś
-Dobrze - zaśmiałam się, usiedliśmy do stołu, zjadałam sobie sałatkę i wypiłam jakiegoś drinka. Później posprzątaliśmy ze stołu i przenieśliśmy się do domu. Włączyłam jakąś muzykę, ale na tyle cicho, żeby nie obudzić małej.
~Next Day~
Obudziłam się po 9, co było trochę dziwne, bo goście wyszli po 3. Wstałam i od razu poszłam do pokoju Sophie.
-Cesc Mamo
-Cześć skarbie - ucałowałam ją w czoło - co robisz ?
-Bawię się
-To pobaw się jeszcze chwile, a ja zrobię nam śniadanko. Co byś chciała ?
-Naleśniki - uśmiechnęła się
-To zaraz zrobię - opuściłam jej pokój, zeszłam na dół, zrobiłam ciasto na naleśniki, a za chwile zaczęłam je smażyć. Kiedy były już gotowe przyozdobiłam je twarożkiem i owocami.
-Sophie ! - zawołałam ją, a jak przyszła to postawiłam przed nią talerzyk.
-Mamo pójdziemy na lody ?
-Tak możemy iść, ale nie teraz, bo jest jeszcze za wcześnie.
-A odwiedzimy wujka Malco ?
-Kochanie nie możemy codziennie wykorzystywać Marco
-Ale ja chce
-Nie marudź, proszę Cię
-Mamo, a czy wujek Malco mógłby być moim tatusiem
-Porozmawiamy innym razem. Teraz jedz
-Dobla - dokończyła jeść i pobiegła z powrotem się bawić. Ja zjadłam swoją porcje, posprzątałam w kuchni i poszłam na górę. Zahaczyłam o pokój Sophie, bo w końcu muszę zdecydować co z tym wyjazdem.
-Skarbie chciałabyś jechać na wakacje do babci i dziadka ?
-Tak - zaczęłam skakać, aż w końcu się na mnie przewróciła
-Możesz też jechać ze mną do Włoch
-Nieee, ja chce do babci i dziadka - przytuliła mnie
-No dobrze - uśmiechnęłam się - to pójdę do nich zadzwonić. Wyszłam z pomieszczenia, zabrałam ze swojej sypialni telefon i poszłam do ogrodu. Usiadłam na schodkach i wykręciłam numer do swojej mamy.
-Halo ?
-Cześć Mamuś
-Emma ? Cieszę się, że dzwonisz
-Tęskniłam
-My też tęsknimy. Kiedy nas odwiedzisz ? Sophie pewnie urosła
-Tak - zaśmiałam się - Mamo, bo chciałam Cię o coś zapytać
-Pytaj kochanie
-Bo chciałam jechać do Włoch z klubem i miałam wziąć Sophie, ale ona chce jechać do Was
-No i w czym problem ?
-Mogę z nią przylecieć ? Zajmiecie się nią 2 tygodnie ?
-Oczywiście, że tak, może u nas zostać nawet na całe wakacje
-Dziękuje, a powiedz co tam u Was ?
-Nie narzekamy - poczułam, że się uśmiecha - a Tobie jak się podoba w Dortmundzie ?
-Jest bardzo dobrze, dom cudowny, praca w porządku
-A Marco ?
-Przyjaźnimy się
-Córciu Ty go nadal kochasz, walcz o niego
-Mamo to nie jest takie proste. Ja nawet nie wiem co on do mnie czuje
-Emma nie kręć. Obie dobrze wiemy, że on powiedział Ci coś ważnego, a Ty to olałaś
-A nawet jeśli to co ?! Minęły 3 lata, zmieniliśmy się
-Macie córkę nie zapominaj o tym
-Mamo wiem, ale nie możemy być razem tylko ze względu na Sophie
-To miłość się już nie liczy ?
-Oczywiście, że się liczy, ale jeśli to nie jest już to samo uczucie, które połączyło nas 3 lata temu
-Masz racje, jest silniejsze. Jeżeli się kochaliście nie widząc co się z Wami dzieje to na pewno jest to miłość
-Kocham Cię Mamuś
-Ja Ciebie też, kochanie
-Muszę kończyć. Obiecałam małej lody
-Ucałuj ją, papa
-Pa - rozłączyłam się. Weszłam do środka, zegar wskazywał 11:09, weszłam na górę, pobawiłam się z córką, ubrałam ją, włączyłam bajkę i sama poszłam się przebrać. Wzięłam ekspresowy prysznic, ubrałam się i wyszłyśmy z Sophie z domu.
-Mamo kupis mi pieska ?
-Sophie, a kto będzie się nim zajmował ?
-Ja - uśmiechnęła się
-Obiecuje, że kiedyś kupie Ci pieska, ale jeszcze nie teraz
-Skoda - posmutniała
-Nie smuć się - wzięłam ją na ręce - pójdziemy na lody, plac zabaw
-A wujek Malco ?
-No dobra, odwiedzimy go
-Supel - przytuliła mnie mocno
-Udusisz mnie zaraz - zaśmiałam się
-Pseplasam
-Nie ma sprawy - pocałowałam ją w policzek. Poszłyśmy na lody, potem chodziłyśmy po parku, bawiłyśmy się na placu zabaw, a po 16 zapukałyśmy do drzwi Marco. Otworzyła mi ładna dziewczyna ...
*****
Przepraszam, że tak późno, ale byłam zajęta :D Mam nadzieje, że Wam się podoba :) Jak myślicie czy Nate namiesza i kim jest ta dziewczyna ? Pozdrawiam :*

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 4.

Od razu po treningu, szybko się ogarnąłem i jako pierwszy opuściłem stadion. Postanowiłem od razu pojechać do Emmy, po drodze zahaczyłem o kwiaciarnie i kupiłem bukiet jej ulubionych czerwonych róż. Nie pewnie zapukałem do drzwi, które zaraz otworzyła uśmiechnięta Emma.
-Cześć, wchodź - otworzyła szerzej drzwi 
-To dla Ciebie - wręczyłam jej kwiaty
-Róże, moje ulubione - uśmiechnęła się - skąd wiedziałeś ? 
-Pamiętałem 
-Słucham ? 
-Em proszę Cię, dobrze wiesz, że Cię pamiętam 
-Dziękuje, są piękne - cmoknęła mnie w policzek 
-Dla takiej nagrody warto 
-Chodź do ogrodu, bo nie mam jeszcze mebli 
-To może ja zacznę malować, a Ty idź do ogrodu 
-No co Ty, zrobimy to razem, mam nadzieje chłopaki nam pomogą
-Boisz się zostać ze mną sam na sam ? 
-Nie, ale trochę jest dużo do malowania
-Emma moglibyśmy pogadać ? 
-Przecież gadamy - zaśmiała się 
-Tak szczerze, a nie o duperelach 
-Na pewno nie teraz
-Ok - wyszliśmy do ogródka i usiedliśmy na tarasie
-Nie chciałam, żeby tak wyszło 
-Ale jak ? 
-Nie miałam tu przyjeżdżać
-Dlaczego ? 
-Wszystko się spieprzyło - popłakała się, a ja ją przytuliłem 
-Ciii, nie płacz, wszystko się ułoży 
-Nic się nie ułoży wszystko jest do dupy - przez przypadek uderzyła mnie w nos - boże przepraszam, nic Ci nie jest ? 
-Nie - zaśmiałem się - wszystko jest ok 
-Nie chciałam - spuściła głowę 
-Spójrz na mnie - podniosłem jej podbródek - na prawdę nic mi nie jest. 
-Przepraszam - uśmiechnęła się i już miałem ją pocałować ale zadzwonił dzwonek do drzwi - pójdę otworzyć 
-Poczekam tu - dziewczyna weszła do domu, a za chwile wróciła z moimi kumplami
-To co malujemy ? - spytał Mario
-To my z Emmą sypialnie - powiedziałem 
-Marco może zacznij od przedpokoju, a nie od razu sypialnia 
-W sypialni śpi Sophie, Wy malujcie dół, w każdym pomieszczeniu macie odpowiednie farby, a ja pomaluje klatkę schodową 
-Skoro Ty tak mówisz
~Three Days Later~
* Emma * 
Dzięki ogromnej pomocy chłopaków mój dom jest już pomalowany i urządzony, do pracy miałam dzisiaj na 10, więc rano zawiozłam Sophie do opiekunki, wróciłam, przebrałam się w odpowiednie ciuchy, zjadłam jakieś śniadanie i pojechałam na stadion. Byłam co prawda trochę za wcześnie, ale mi to nie przeszkadzało, weszłam do gabinetu i zabrałam się za wypełnianie różnych papierów. Koniec maja, więc koniec sezonu, a pracy cały czas tyle samo, kończyłam już wykonywaną czynność i ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę 
-Hej, trener prosi, żebyś przyszła pod koniec treningu 
-Dobrze Mario, będę 
-To ja lecę 
-Ok - on zamknął za sobą drzwi, a ja wróciłam do swojej pracy. Kiedy skończyłam to zrobiłam porządek w segregatorach i poszłam na murawę.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Dobrze, że już jesteś - powiedział trener 
-O co chodzi ? 
-Planowałaś już co będziesz robiła w wolnym czasie ? 
-Chciałam jechać na wakacje z Sophie 
-To bardzo dobrze się składa, bo zarząd wysyła całą drużynę na wakacje i możesz jechać z nami
-Nie o takich wakacjach myślałam 
-To gdzie chciałaś jechać ? 
-Miałyśmy jechać do Nowego Jorku
-Ciekawie czyli nie chciałabyś jechać z nami do Włoch ?
-Nie chyba nie - zaśmiałam się 
-A co Ty zamierzasz robić sama z dzieckiem w Nowym Jorku ? - oburzył się Piszczek
-A kto powiedziała, że jadę sama ? 
-Masz chłopaka ?! Od kiedy ? Jak ma na imię ? - Mario mnie wypytywał 
-Miałam jechać z moją przyjaciółką 
-Jedź z nami do Włoch będzie fajnie 
-No nie wiem 
-Czyli Emma jedzie z nami 
-Czy ja w ogóle mam coś do powiedzenia ? 
-Nie - Mario się wyszczerzył
-Dobra, pojadę z Wami
-Jesteś najlepsza - przytulił mnie Lewy 
-Wiem - zaczęłam się śmiać 
-To skoro ustaliliśmy to koniec treningu - zarządził trener 
-To ja idę do swojego gabinetu
-Poczekaj, o której będziesz w domu ? - zapytał Marco 
-Nie wiem, gdzieś tak za 2 godzinki, bo jadę po małą, a potem na zakupy, a czemu pytasz ? 
-Tak jakoś, to pa 
-Pa - poszłam do swojego gabinetu, spojrzałam jeszcze czy aby na pewno wszystko zrobiłam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Godziny szczytu, po prostu świetnie, po pół godzinnej jeździe odebrałam swoją córkę, a potem pojechałam do najbliższego marketu. Robienie zakupów z dzieckiem nie należy do zadań najłatwiejszych, ale jakoś dałam radę. Włożyłam wszystkie potrzebne rzeczy do koszyka, a potem skierowałam się do kasy, postałam chwile w kolejce, a kiedy nadeszła moja kolej wypakowałam wszystko, a za chwile zapłaciłam. W domu Sophie bawiła się w swoim pokoju, a ja rozpakowałam zakupy i zrobiłam coś do jedzenia dla małej.
-Mamo ktos puka do dzwi 
-Otwarte - krzyknęłam cały czas karmiąc dziewczynkę 
-Cześć, nie przeszkadzam ? 
-Marco ? Co Ty tu robisz ? 
-Nie miałem nic do roboty, więc jestem 
-Cesc wujek 
-Cześć bąblu - uśmiechnął się - mam coś dla Ciebie 
-A cio ? 
-Pszczółkę Emme - wyciągnął za pleców klubową maskotkę
-To tak jak Mama
-Masz racje - zaśmialiśmy się
-Mamusiu, a wujek z nami zostanie ? 
-Nie wiem, musisz się zapytać 
-Wujek zostaniesz u nas ? - spojrzała na niego - plose 
-No skoro tak prosisz to zostanę 
-A pobawimy sie ? 
-To Wy się pobawicie, a ja pójdę się tylko przebrać 
-Dobzie mamo 
-Zaraz wracam - szepnęłam do chłopaka i pobiegłam na górę. Spięłam włosy w niedbałego koczka, założyłam luźniejsze ciuchy, zmyłam makijaż i zeszłam. W salonie Marco czytał Sophie książeczkę, usiadłam obok nich na kanapie i się im przyglądałam. Zawsze wiedziałam, że są podobni, ale teraz jak tak siedzą razem, to jest jeszcze bardziej widoczne. Wzięłam aparat i zaczęłam im robić zdjęcia, dwie najważniejsze osoby w moim życiu, które tak strasznie kocham.
-Mamo ja chce bajkę
-A którą ?
-Kapciuszka
-Sophie oglądamy to codziennie 
-Włącz jej - szepnął i objął mnie blondyn 
-Ok - włączyłam jej Kopciuszka, dziewczynka usiadła na kolanach w swojego ojca, a ja oparłam głowę o jego ramię. Mniej więcej w połowie filmu nasza córka stwierdziła, że jednak jest zmęczona i już nie będzie oglądała, więc poszłam z nią na górę, przebrałam ją i położyłam spać. Jak zeszłam na dół to chłopak robił dla nas kolacje.
-Z jakiej to okazji ? 
-Mieliśmy pogadać 
-No dobra - wymusiłam uśmiech 
-Masz wino ? 
-Coś się znajdzie
-To daj czerwone jak masz
-Mam - nakryłam do stołu, ale na dworze, postawiłam wino, świeczki i czekałam na Marco. Za chwile przyszedł z pyszne wyglądającymi kurczakiem, usiadł obok mnie i nalał wina.
-Smacznego 
-Dziękuje - uśmiechnęłam się. Zjedliśmy w miłej atmosferze, a potem usiedliśmy na ławeczce i gadaliśmy.
-Jak Ci się podoba w Dortmundzie ? 
-Tak samo jak 3 lata temu 
-Tylko, że wtedy wyjechałaś 
-Na razie tu zostaje i nigdzie się nie wybieram. 
-Mogę o coś spytać ? 
-Tak, Sophie jest Twoją córką 
-Czemu mi nie powiedziałaś i czemu wyjechałaś ? 
-Nie chciałam Ci psuć kariery, Ty dopiero zaczynałeś, byliśmy młodzi
-Zakochałem się w Tobie, wiesz jak się poczułem jak wyjechałaś ? 
-Dla mnie to też było trudne, ale zrozum jak bym została to wszystko bym zepsuła 
-Dziewczyno nic byś nie zepsuła, zrobiłbym dla Ciebie wszystko 
-No właśnie, zrobiłbyś wszystko. Dziecko to duża odpowiedzialność, nie chciałam, żebyś poświęcał karierę 
-A zapytałaś mnie o zdanie ? Przez ostatnie trzy lata nie wiedziałem, że mam córkę. Powiedziałabyś mi w  ogóle gdyby nie ten mecz w Berlinie ? 
-Chciałam Ci powiedzieć, od początku to było dla mnie trudne, ale zrobiłam to. Przed meczem też chciałam Cię poinformować, ale wtedy byś go zawalił.
-Emma powiedź prawdę o co chodzi i nie pytam teraz o to czemu nie chciałaś powiedzieć mi przed meczem. Czemu wyjechałaś, ale tak na prawdę
-Nie chciałam Ci psuć kariery, powiedziałam już
-A ten drugi trochę mniej ważny powód
-Nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że łapie Cię na dziecko
-Czy Ty słyszysz samą siebie ? 
-Dobrze wiesz o co mi chodzi 
-Chodź tu - rozłożył ramiona, a ja się w niego wtuliłam - chce, żeby Sophie wiedziała, że jestem jej ojcem
-Okey, chodź wracamy do domu, bo zimno 
-To chodźmy - weszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie i popijaliśmy wino. - Em ja będę już jechał 
-Przecież piłeś 
-Faktycznie
-Zostań, a potem zamówię Ci taksówkę 
-Skoro chcesz - zaśmiał się
-Co robiłeś przez ostatnie 3 lata ? 
-Dom, treningi, mecze i tak w kółko
-A dużo ? No wiesz 
-Żadnej, nie miałem żadnej dziewczyny 
-Jak to możliwe ? Marco Reus, który może mieć każdą, a nie ma żadnej 
-A może on chce mieć jedną ? 
-No to ona musi być ogromną szczęściarą 
-Nie domyślasz się kim jest ta szczęściara ?
-Domyślam się
-Mam Ci odpowiedzieć na to pytanie ? 
-Na razie zostawmy to bez odpowiedzi 
-Ok, ale ja będziesz chciała znać odpowiedź to daj znać 
-Na pewno -uśmiechnęłam się - może obejrzymy jakiś film ? 
-Dobry pomysł - włączyliśmy sobie "Kac Vegas" i przykryliśmy się kocykiem
* Marco * 
Miałem wyłączyć już film, bo się skończył, ale nie mogłem wstać, bo Emma usnęła z głową na moich kolanach. Odkryłem ją, delikatnie wziąłem na ręce i zaniosłem do sypialni, zajrzałem jeszcze do Sophie, a potem położyłem się obok Clark i usnąłem przytulony do niej. 
~Next Day~
Obudziłem się pierwszy i przyglądałem się jeszcze śpiącej Emmie. Po jakimś czasie stwierdziłem, że jakby nasza córka teraz weszła to wyszłoby trochę głupio. Wstałem i po cichu poszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem śniadanie, za kilka minut na dół zeszła zaspana Sophie.
-A gdzie Mama ? 
-Mama jeszcze śpi - uśmiechnąłem się 
-Zlobisz mi śniadanko ?
-Już zrobiłem - wziąłem ją na ręce i posadziłem na krześle 
-Tez będziesz jadł ? 
-Wiesz co ja poczekam na Mamę, żeby nie było jej przykro.
-No dobla 
* Emma *
Obudziłam się w swoim łóżku, chociaż nie pamiętam, żebym się do niego kładła, a na dodatek miałam na sobie wczorajsze ciuchy. Zeszłam na dół, a w kuchni stół nakryty, Sophie je śniadanie, Marco ją karmi, z boku wyglądało to trochę jak taka szczęśliwa rodzinka, ale rzeczywistość bywa myląca.
-Cześć - dosiadłam się do nich 
-Mama a wies, ze wujek zlobił mi kanapki
-I co smakowały Ci ?
-Baldzo, są takie doble jak Twoje
-Miło mi - zaśmiał się chłopak
-Marco masz zegarek ? Która jest godzina ? 
-9:38
-A, o której mamy być na stadionie ? 
-O 11
-No pięknie
-Zdążymy, Ty idź się szykuj, a ja odwiozą małą do opiekunki i po Ciebie wrócę 
-No tak tylko, że ja będę dłużej na stadionie niż Ty 
-Dzisiaj jest przecież ostatni trening, więc Ty i tak musisz oddać nasze opinie, jakieś papiery i już 
-Faktycznie to już dzisiaj - poszłam z córką na górę, ubrałam ją i Marco pojechał z nią do opiekunki. Ja wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, które spięłam w wysokiego koka i wybrałam jakieś byle jakie ciuchy z szafy. 
-Gotowa ? - do łazienki wszedł blondyn
-Jeszcze tylko się umaluje - musnęłam rzęsy tuszem
-To pośpiesz się 
-Nie marudź - zaśmiałam się. Wyszliśmy z mojego domu, wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się na stadion. Jak dojechaliśmy to okazało się, że wszyscy piłkarze czekają na parkingu, to teraz zaczną się ploty. 
-A co Wy tak razem ? 
-Nie wolno ?
-Wolno, wolno 
-Em robisz dzisiaj grilla 
-Czemu ja ?! 
-Tak wyszło 
-Ok, to bądźcie o 20. Adres znacie
-Chodźmy już - wszyscy weszliśmy na Idune, ale chłopcy poszli do szatni, a ja do gabinetu 
*****
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj rozdział :D Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Następny w piątek. Zapraszam też na drugiego bloga :* Pozdrawiam Zuza 


piątek, 4 października 2013

Rozdział 3.

~Month Later~
Dwa tygodnie temu stała się tragedia, pani Maria została napadnięta, w wyniku czego dostała zawału. Pomimo ogromnego wysiłku lekarzy, moja sąsiadka zmarła kilka godzin później w szpitalu. Nie mogę sobie z tego otrząsnąć, wzięłam urlop w pracy i cały wolny czas poświęcam Sophie, która co chwila pyta gdzie jest babcia. Okazało się, że pani Maria ma dom w Dortmundzie, który razem ze swoim ogromnym (?!) majątkiem przepisała mi. Jak się o tym dowiedziałam to myślałam, że zemdleje, przecież ona ma rodzinę  przyjaciół i jeszcze ten dom. Co ja mam z nim zrobić ? Na początku się zastanawiałam, ale teraz już wiem. Spakowałam wszystkie nasze rzeczy, zrezygnowałam z pracy, sprzedałem mieszkanie razem z meblami i jadę do Dortmundu.
~Next Day~
W moim nowym domu nie ma niestety żadnych mebli, więc tą noc spędziłyśmy z Sophie w hotelu, z samego rana zawiozłam ją do niani, którą polecił mi hotel, a sama pojechałam na zakupy. Kupiłam farby, wałki i wszystkie inne potrzebne rzeczy, potem kupiłam meble które mają mi dostarczyć w piątek, więc mam jeszcze cały tydzień, kupiłam materiał, żeby na razie na nim spać, a potem pojechałam ma stadion Borussii ze swoim CV. Na szczęście chłopaki nie mieli treningu, złożyłam papiery, pogadałam chwile z Kloppem, którego miałam okazje spotkać podczas meczu i wróciłam do domu. Zamówiłam malarzy, którzy mają być jutro od rana, posprzątałam, przygotowałam materac i pojechałam po małą. Zjadłyśmy na mieście jakiś obiad i poszłyśmy na spacer, w tym czasie zadzwonił mój telefon.
-Halo ?
-Dzień dobry czy rozmawiam z Emmą Clark ?
-Tak, przy telefonie
-Czy mogłabyś przyjść na Signal Idune Park ?
-Jasne, a kiedy ?
-Jak najszybciej
-Ok, zaraz będę. Do widzenia
-Do zobaczenia
Wzięłam Sophie na ręce i poszłyśmy na stadion, zastanawiałam się co się stało, że tak szybko do mnie zadzwonili, kiedy udało mi się przejść przez te wszystkie korytarze, ktoś wskazał mi gabinet trenera. Postawiłam córkę na podłodze, wzięłam oddech i weszłam, mała weszła zaraz za mną i obie usiadłyśmy na fotelu.
-O co chodzi trenerze ?
-Masz tą robotę Emmo
-Ale tak szybko ?
-Chłopcy się polubili, cały czas o Tobie rozmawiają, nie mogłem postąpić inaczej
-Dziękuje bardzo
-Zaraz Cię przedstawię jako nową panią psycholog, a jutro pokaże Ci Twój gabinet
-Dobrze - uśmiechnęłam się, a potem we trójkę ruszyliśmy w stronę murawy. Piłkarze jak mnie zobaczyli to byli strasznie zdziwieni, a Sophie tak się zawstydziła, że schowała się za mną.
-Chłopcy przedstawiam Wam nową panią psycholog. Emma Clark
-Emma - chłopcy biegli w moją stronę, ale krzyk Sophie ich zatrzymał
-Stop ! To moja mama - wszyscy się zaśmiali
-Sophie - ukucnęłam przy niej - tylko się przywitam, dobrze ?
-Ale nie zostawisz mnie tutaj ?
-Nie - zaśmiałam się - możesz iść ze mną
-Cześć - ukucnął przy nas Reus - nazywam się Marco, a Ty ?
-Sophie - przytuliła się do mnie
-Nie wstydź się - uśmiechnął się przyjaźnie - chodź, przedstawię Cię chłopakom
-A Mama ?
-Mama pójdzie z nami
-Na pewno ? - spojrzała na mnie podejrzliwie
-Na pewno - posłałam jej uśmiech
-To mogę isc - objęła Marco, a on wziął ja na ręce i poszliśmy do piłkarzy
-Emma czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz ?
-Tak wyszło
-Chłopcy wracamy do treningu ! - usłyszeliśmy trenera
-Zostaniesz ? Pogadamy potem - spytał Robercik
-Śpieszę się. Muszę jechać do domu i przygotować się do przyjścia malarzy
-Po co Ci malarze ?
-Sama nie pomaluje całego domu
-Odwołaj ich, my Ci pomożemy
-Nie chce Wam robić kłopotu
-Żaden problem. Podaj adres, przyjedziemy po treningu
-Ok, to wyśle Ci sms-a
-Spoko - uśmiechnął się
-Chodź Sophie - wyciągnęłam ręce w jej stronę - jedziemy do hotelu
-A po cio ?
-Zabierzemy swoje rzeczy i się wymeldujemy
-Dobze - wzięłam ją na ręce, pożegnałyśmy się z chłopakami i wyszłyśmy.
* Marco *
Dzień jak co dzień  niechętnie wstałem z łóżko, ogarnąłem się, pograłem w Fife, posprzątałam i o 13 pojechałam na miasto spotkać się z Gotze.
-Siema
-Siemka - uśmiechnąłem się
-Gadałeś z nią ?
-Nie
-Cholera Marco - prawie krzyknął - podałem Ci numer, adres, a Ty nic nie zrobiłeś
-A co miałem zrobić ? Jechać do Berlina, stanąć pod jej drzwiami i zapytać czy mała jest moim dzieckiem
-Tak powinieneś zrobić, chociaż nawet nie musisz pytać. Na pierwszy rzut oka widać, że jest do Ciebie podobna
-Dobra coś wykombinuje
-Mam nadzieje, że wystarczy Ci życia
-Ciekawe jak Ty byś się zachował na moim miejscu
-Zacznijmy od tego, że ja nie dałbym odejść takiej dziewczynie
-A ja ją siłą wypchnąłem za drzwi - sarkazm wyczułby, każdy głupi
-Masz racje, sorry
-Dobra, jedziemy na trening ?
-A która jest godzina ?
-13:49
-To chodźmy - zapakowaliśmy się do mojego auta i odjechaliśmy. Jak weszliśmy przebrani na murawę to Jurgena jeszcze nie było, stanęliśmy wszyscy razem i grzecznie czekaliśmy. Za kilka minut z tunelu wyłoniły się trzy postacie, trenera, Emmy i Sophie. Tylko co one tu robią ? Przecież mieszkają w Berlinie
*****
Macie rozdział trzeci :) Kto się spodziewał ? Mam nadzieje, że Was zaskoczyłam :) Pozdrawiam