wtorek, 8 października 2013

Rozdział 4.

Od razu po treningu, szybko się ogarnąłem i jako pierwszy opuściłem stadion. Postanowiłem od razu pojechać do Emmy, po drodze zahaczyłem o kwiaciarnie i kupiłem bukiet jej ulubionych czerwonych róż. Nie pewnie zapukałem do drzwi, które zaraz otworzyła uśmiechnięta Emma.
-Cześć, wchodź - otworzyła szerzej drzwi 
-To dla Ciebie - wręczyłam jej kwiaty
-Róże, moje ulubione - uśmiechnęła się - skąd wiedziałeś ? 
-Pamiętałem 
-Słucham ? 
-Em proszę Cię, dobrze wiesz, że Cię pamiętam 
-Dziękuje, są piękne - cmoknęła mnie w policzek 
-Dla takiej nagrody warto 
-Chodź do ogrodu, bo nie mam jeszcze mebli 
-To może ja zacznę malować, a Ty idź do ogrodu 
-No co Ty, zrobimy to razem, mam nadzieje chłopaki nam pomogą
-Boisz się zostać ze mną sam na sam ? 
-Nie, ale trochę jest dużo do malowania
-Emma moglibyśmy pogadać ? 
-Przecież gadamy - zaśmiała się 
-Tak szczerze, a nie o duperelach 
-Na pewno nie teraz
-Ok - wyszliśmy do ogródka i usiedliśmy na tarasie
-Nie chciałam, żeby tak wyszło 
-Ale jak ? 
-Nie miałam tu przyjeżdżać
-Dlaczego ? 
-Wszystko się spieprzyło - popłakała się, a ja ją przytuliłem 
-Ciii, nie płacz, wszystko się ułoży 
-Nic się nie ułoży wszystko jest do dupy - przez przypadek uderzyła mnie w nos - boże przepraszam, nic Ci nie jest ? 
-Nie - zaśmiałem się - wszystko jest ok 
-Nie chciałam - spuściła głowę 
-Spójrz na mnie - podniosłem jej podbródek - na prawdę nic mi nie jest. 
-Przepraszam - uśmiechnęła się i już miałem ją pocałować ale zadzwonił dzwonek do drzwi - pójdę otworzyć 
-Poczekam tu - dziewczyna weszła do domu, a za chwile wróciła z moimi kumplami
-To co malujemy ? - spytał Mario
-To my z Emmą sypialnie - powiedziałem 
-Marco może zacznij od przedpokoju, a nie od razu sypialnia 
-W sypialni śpi Sophie, Wy malujcie dół, w każdym pomieszczeniu macie odpowiednie farby, a ja pomaluje klatkę schodową 
-Skoro Ty tak mówisz
~Three Days Later~
* Emma * 
Dzięki ogromnej pomocy chłopaków mój dom jest już pomalowany i urządzony, do pracy miałam dzisiaj na 10, więc rano zawiozłam Sophie do opiekunki, wróciłam, przebrałam się w odpowiednie ciuchy, zjadłam jakieś śniadanie i pojechałam na stadion. Byłam co prawda trochę za wcześnie, ale mi to nie przeszkadzało, weszłam do gabinetu i zabrałam się za wypełnianie różnych papierów. Koniec maja, więc koniec sezonu, a pracy cały czas tyle samo, kończyłam już wykonywaną czynność i ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę 
-Hej, trener prosi, żebyś przyszła pod koniec treningu 
-Dobrze Mario, będę 
-To ja lecę 
-Ok - on zamknął za sobą drzwi, a ja wróciłam do swojej pracy. Kiedy skończyłam to zrobiłam porządek w segregatorach i poszłam na murawę.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Dobrze, że już jesteś - powiedział trener 
-O co chodzi ? 
-Planowałaś już co będziesz robiła w wolnym czasie ? 
-Chciałam jechać na wakacje z Sophie 
-To bardzo dobrze się składa, bo zarząd wysyła całą drużynę na wakacje i możesz jechać z nami
-Nie o takich wakacjach myślałam 
-To gdzie chciałaś jechać ? 
-Miałyśmy jechać do Nowego Jorku
-Ciekawie czyli nie chciałabyś jechać z nami do Włoch ?
-Nie chyba nie - zaśmiałam się 
-A co Ty zamierzasz robić sama z dzieckiem w Nowym Jorku ? - oburzył się Piszczek
-A kto powiedziała, że jadę sama ? 
-Masz chłopaka ?! Od kiedy ? Jak ma na imię ? - Mario mnie wypytywał 
-Miałam jechać z moją przyjaciółką 
-Jedź z nami do Włoch będzie fajnie 
-No nie wiem 
-Czyli Emma jedzie z nami 
-Czy ja w ogóle mam coś do powiedzenia ? 
-Nie - Mario się wyszczerzył
-Dobra, pojadę z Wami
-Jesteś najlepsza - przytulił mnie Lewy 
-Wiem - zaczęłam się śmiać 
-To skoro ustaliliśmy to koniec treningu - zarządził trener 
-To ja idę do swojego gabinetu
-Poczekaj, o której będziesz w domu ? - zapytał Marco 
-Nie wiem, gdzieś tak za 2 godzinki, bo jadę po małą, a potem na zakupy, a czemu pytasz ? 
-Tak jakoś, to pa 
-Pa - poszłam do swojego gabinetu, spojrzałam jeszcze czy aby na pewno wszystko zrobiłam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Godziny szczytu, po prostu świetnie, po pół godzinnej jeździe odebrałam swoją córkę, a potem pojechałam do najbliższego marketu. Robienie zakupów z dzieckiem nie należy do zadań najłatwiejszych, ale jakoś dałam radę. Włożyłam wszystkie potrzebne rzeczy do koszyka, a potem skierowałam się do kasy, postałam chwile w kolejce, a kiedy nadeszła moja kolej wypakowałam wszystko, a za chwile zapłaciłam. W domu Sophie bawiła się w swoim pokoju, a ja rozpakowałam zakupy i zrobiłam coś do jedzenia dla małej.
-Mamo ktos puka do dzwi 
-Otwarte - krzyknęłam cały czas karmiąc dziewczynkę 
-Cześć, nie przeszkadzam ? 
-Marco ? Co Ty tu robisz ? 
-Nie miałem nic do roboty, więc jestem 
-Cesc wujek 
-Cześć bąblu - uśmiechnął się - mam coś dla Ciebie 
-A cio ? 
-Pszczółkę Emme - wyciągnął za pleców klubową maskotkę
-To tak jak Mama
-Masz racje - zaśmialiśmy się
-Mamusiu, a wujek z nami zostanie ? 
-Nie wiem, musisz się zapytać 
-Wujek zostaniesz u nas ? - spojrzała na niego - plose 
-No skoro tak prosisz to zostanę 
-A pobawimy sie ? 
-To Wy się pobawicie, a ja pójdę się tylko przebrać 
-Dobzie mamo 
-Zaraz wracam - szepnęłam do chłopaka i pobiegłam na górę. Spięłam włosy w niedbałego koczka, założyłam luźniejsze ciuchy, zmyłam makijaż i zeszłam. W salonie Marco czytał Sophie książeczkę, usiadłam obok nich na kanapie i się im przyglądałam. Zawsze wiedziałam, że są podobni, ale teraz jak tak siedzą razem, to jest jeszcze bardziej widoczne. Wzięłam aparat i zaczęłam im robić zdjęcia, dwie najważniejsze osoby w moim życiu, które tak strasznie kocham.
-Mamo ja chce bajkę
-A którą ?
-Kapciuszka
-Sophie oglądamy to codziennie 
-Włącz jej - szepnął i objął mnie blondyn 
-Ok - włączyłam jej Kopciuszka, dziewczynka usiadła na kolanach w swojego ojca, a ja oparłam głowę o jego ramię. Mniej więcej w połowie filmu nasza córka stwierdziła, że jednak jest zmęczona i już nie będzie oglądała, więc poszłam z nią na górę, przebrałam ją i położyłam spać. Jak zeszłam na dół to chłopak robił dla nas kolacje.
-Z jakiej to okazji ? 
-Mieliśmy pogadać 
-No dobra - wymusiłam uśmiech 
-Masz wino ? 
-Coś się znajdzie
-To daj czerwone jak masz
-Mam - nakryłam do stołu, ale na dworze, postawiłam wino, świeczki i czekałam na Marco. Za chwile przyszedł z pyszne wyglądającymi kurczakiem, usiadł obok mnie i nalał wina.
-Smacznego 
-Dziękuje - uśmiechnęłam się. Zjedliśmy w miłej atmosferze, a potem usiedliśmy na ławeczce i gadaliśmy.
-Jak Ci się podoba w Dortmundzie ? 
-Tak samo jak 3 lata temu 
-Tylko, że wtedy wyjechałaś 
-Na razie tu zostaje i nigdzie się nie wybieram. 
-Mogę o coś spytać ? 
-Tak, Sophie jest Twoją córką 
-Czemu mi nie powiedziałaś i czemu wyjechałaś ? 
-Nie chciałam Ci psuć kariery, Ty dopiero zaczynałeś, byliśmy młodzi
-Zakochałem się w Tobie, wiesz jak się poczułem jak wyjechałaś ? 
-Dla mnie to też było trudne, ale zrozum jak bym została to wszystko bym zepsuła 
-Dziewczyno nic byś nie zepsuła, zrobiłbym dla Ciebie wszystko 
-No właśnie, zrobiłbyś wszystko. Dziecko to duża odpowiedzialność, nie chciałam, żebyś poświęcał karierę 
-A zapytałaś mnie o zdanie ? Przez ostatnie trzy lata nie wiedziałem, że mam córkę. Powiedziałabyś mi w  ogóle gdyby nie ten mecz w Berlinie ? 
-Chciałam Ci powiedzieć, od początku to było dla mnie trudne, ale zrobiłam to. Przed meczem też chciałam Cię poinformować, ale wtedy byś go zawalił.
-Emma powiedź prawdę o co chodzi i nie pytam teraz o to czemu nie chciałaś powiedzieć mi przed meczem. Czemu wyjechałaś, ale tak na prawdę
-Nie chciałam Ci psuć kariery, powiedziałam już
-A ten drugi trochę mniej ważny powód
-Nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że łapie Cię na dziecko
-Czy Ty słyszysz samą siebie ? 
-Dobrze wiesz o co mi chodzi 
-Chodź tu - rozłożył ramiona, a ja się w niego wtuliłam - chce, żeby Sophie wiedziała, że jestem jej ojcem
-Okey, chodź wracamy do domu, bo zimno 
-To chodźmy - weszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie i popijaliśmy wino. - Em ja będę już jechał 
-Przecież piłeś 
-Faktycznie
-Zostań, a potem zamówię Ci taksówkę 
-Skoro chcesz - zaśmiał się
-Co robiłeś przez ostatnie 3 lata ? 
-Dom, treningi, mecze i tak w kółko
-A dużo ? No wiesz 
-Żadnej, nie miałem żadnej dziewczyny 
-Jak to możliwe ? Marco Reus, który może mieć każdą, a nie ma żadnej 
-A może on chce mieć jedną ? 
-No to ona musi być ogromną szczęściarą 
-Nie domyślasz się kim jest ta szczęściara ?
-Domyślam się
-Mam Ci odpowiedzieć na to pytanie ? 
-Na razie zostawmy to bez odpowiedzi 
-Ok, ale ja będziesz chciała znać odpowiedź to daj znać 
-Na pewno -uśmiechnęłam się - może obejrzymy jakiś film ? 
-Dobry pomysł - włączyliśmy sobie "Kac Vegas" i przykryliśmy się kocykiem
* Marco * 
Miałem wyłączyć już film, bo się skończył, ale nie mogłem wstać, bo Emma usnęła z głową na moich kolanach. Odkryłem ją, delikatnie wziąłem na ręce i zaniosłem do sypialni, zajrzałem jeszcze do Sophie, a potem położyłem się obok Clark i usnąłem przytulony do niej. 
~Next Day~
Obudziłem się pierwszy i przyglądałem się jeszcze śpiącej Emmie. Po jakimś czasie stwierdziłem, że jakby nasza córka teraz weszła to wyszłoby trochę głupio. Wstałem i po cichu poszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem śniadanie, za kilka minut na dół zeszła zaspana Sophie.
-A gdzie Mama ? 
-Mama jeszcze śpi - uśmiechnąłem się 
-Zlobisz mi śniadanko ?
-Już zrobiłem - wziąłem ją na ręce i posadziłem na krześle 
-Tez będziesz jadł ? 
-Wiesz co ja poczekam na Mamę, żeby nie było jej przykro.
-No dobla 
* Emma *
Obudziłam się w swoim łóżku, chociaż nie pamiętam, żebym się do niego kładła, a na dodatek miałam na sobie wczorajsze ciuchy. Zeszłam na dół, a w kuchni stół nakryty, Sophie je śniadanie, Marco ją karmi, z boku wyglądało to trochę jak taka szczęśliwa rodzinka, ale rzeczywistość bywa myląca.
-Cześć - dosiadłam się do nich 
-Mama a wies, ze wujek zlobił mi kanapki
-I co smakowały Ci ?
-Baldzo, są takie doble jak Twoje
-Miło mi - zaśmiał się chłopak
-Marco masz zegarek ? Która jest godzina ? 
-9:38
-A, o której mamy być na stadionie ? 
-O 11
-No pięknie
-Zdążymy, Ty idź się szykuj, a ja odwiozą małą do opiekunki i po Ciebie wrócę 
-No tak tylko, że ja będę dłużej na stadionie niż Ty 
-Dzisiaj jest przecież ostatni trening, więc Ty i tak musisz oddać nasze opinie, jakieś papiery i już 
-Faktycznie to już dzisiaj - poszłam z córką na górę, ubrałam ją i Marco pojechał z nią do opiekunki. Ja wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, które spięłam w wysokiego koka i wybrałam jakieś byle jakie ciuchy z szafy. 
-Gotowa ? - do łazienki wszedł blondyn
-Jeszcze tylko się umaluje - musnęłam rzęsy tuszem
-To pośpiesz się 
-Nie marudź - zaśmiałam się. Wyszliśmy z mojego domu, wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się na stadion. Jak dojechaliśmy to okazało się, że wszyscy piłkarze czekają na parkingu, to teraz zaczną się ploty. 
-A co Wy tak razem ? 
-Nie wolno ?
-Wolno, wolno 
-Em robisz dzisiaj grilla 
-Czemu ja ?! 
-Tak wyszło 
-Ok, to bądźcie o 20. Adres znacie
-Chodźmy już - wszyscy weszliśmy na Idune, ale chłopcy poszli do szatni, a ja do gabinetu 
*****
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj rozdział :D Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Następny w piątek. Zapraszam też na drugiego bloga :* Pozdrawiam Zuza 


4 komentarze:

  1. O... dodałaś we wtorek. Cudowna jesteś ;* Marco słodki *-* A Emma taka uparta ach.... Sophie jest naprawdę świetnym dzieckiem xD A chłopcy jej... uwielbiam ich... Rozdział jest bardzo fajny. Czeka na next
    Życzę weny i pozdrawiam/ Nikola ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny :) Uwielbiam tego bloga ! <3
    Czekam z niecierpliwością na następny ;** :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział, po prostu cudownie <3
    Mogłabym to opowiadanie tak czytać i czytac bez końca ;)
    Czekam na next ;) Pozdrawiam, Gretha ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tak tak!! On już wie ^^ Boże to takie słodkie <3 Teraz niepewnie muszą byc razem ;3 Pozdrawiam i czekam na nowy Oliii ;3

    OdpowiedzUsuń