sobota, 19 października 2013

Rozdział 7.

~Kilka Godzin Później~
Położyłam małą spać i poszłam na dół do mamy. Usiedliśmy w salonie, ona zrobiła herbatę, a ja rozglądałam się po pomieszczeniu, prawie nic tu się nie zmieniło.
-Jak tam sobie radzisz ? Opowiadaj
-Przyzwyczaiłam się już, Dortmund to na prawdę fajne miejsce.
-Sophie się podoba ?
-Oj tak. Piłkarze ją polubili, a ona ich. Opiekunkę też ma miłą.
-To najważniejsze, a co u Marco ?
-Beznadziejnie - westchnęłam
-A może opowiesz mi od początku ?!
-No dobra - opowiedziałam jej całą historie od przyjazdu do Dortmundu, aż do dzisiaj
-Nabroiłaś Em
-Wiem - przytuliłam się do niej - a najgorsze jest to, że nie wiem jak mam to naprawić
-Daj mu szanse, przecież go kochasz
-Czy Ty zawsze musisz mieć racje ? - zaśmiałam się
-Tak muszę - również się zaśmiała
~Next Day~
Obudziłam się grubo po 11, jak zeszłam na dół znalazłam karteczkę, że moi rodzice porwali swoją ukochaną wnuczkę. Zjadłam sobie śniadanko, ubrałam się i wyszłam na miasto. Kiedyś zastanawiałam się czy mieszkanie w apartamentowcu w centrum miasta to plus czy minus. Teraz jak patrzę przez pryzmat rodziców to wiem, że to plus, są sami, ja rzadko u nich bywam. Chodziłam bez celu po Warszawie, miałam jeszcze troszeczkę czasu, na lotnisku mam być o 19, a nie muszę się pakować, bo się nawet nie rozpakowałam. Najpierw krążyłam po centrum, a potem przeniosłam się na Starówkę, ponieważ moi rodzice zabrali Sophie do ZOO, a potem idą na lody to mam cały dzień tylko dla siebie.
* Marco *
Stwierdziłem, że jak nie teraz to nigdy, przebrałem się, wsiadłem do samochodu i pojechałam do niej. Na początku chciałem jeszcze stchórzyć, ale potem stwierdziłem, że skoro zacząłem to skończę. Pocałowałem ją, a potem obiecałem, że poczekam na nią, ale nawet nie musiałem obiecywać. Zawsze będę na nią czekał, nawet jak nie będzie mnie chciała, będę zawsze ją kochał. Dziewczyna wczoraj poleciała do Polski odstawić naszą córkę, a potem wraca i lecimy do Rzymu. Co prawda nie lecimy sami, ale może jakoś przeżyje, najwyżej ją porwę na spacer czy coś.
~Kilka Godzin Później~
Było już po 22, ale nie mogłem spać, więc grałem sobie w Fife. Szło mi całkiem nieźle, chociaż w sumie chyba zawsze dobrze mi idzie. Nagle usłyszałem dźwięk swojego iPhona, zerwałem się z kanapy i pobiegłem na górę do sypialni. Wyświetlało się zdjęcie szatynki, więc szybko odebrałem.
-Hej - uśmiechnąłem się
-Cześć, przepraszam, że dzwonię tak późno
-Nie ma sprawy, coś się stało ?
-Marco mógłbyś przyjechać po mnie na lotnisko ?
-Jasne zaraz będę
-Dziękuje - wyczułem, że się uśmiecha
-Do zobaczenia
-Pa - rozłączyłem się, zarzuciłem na siebie jakąś bluzę i pojechałem na lotnisko. Jak już dojechałem to zgarnąłem Emme i powoli oraz bardzo na około jechałem do jej domu.
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje
-Nie ma sprawy
-Miałam jechać taksówką, ale powiedzieli mi, że najbliższa taksówka będzie dopiero za godzinę
-Miło, że pomyślałaś o mnie
-Ja też się cieszę
-To w ramach podziękowań zaprosisz mnie na wino
-Oczywiście, że tak - zaśmiała się. Dojechaliśmy pod jej dom, wziąłem jej walizkę i weszliśmy do środka. Zaniosłem jej bagaż do sypialni, wróciłem na dół, usiedliśmy w salonie, Em postawiła na stoliku dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina.
-Gotowa do wyjazdu ?
-Niestety nie
-Dlaczego nie chciałaś wziąć Sophie ?
-Dawno nie była u moich rodziców, a bardzo chciała ich odwiedzić
-Szkoda - zrobiłem smutną minkę - musimy jej w końcu powiedzieć
-Wiem - uśmiechnęła się - a wiesz, że ostatnio mnie zapytała czy będziesz jej tatą
-Na prawdę ? - rozpromieniłem się
-Polubiła Cię
-Bardzo się z tego cieszę
-Marco, o której lecimy w niedziele ?
-Z tego co pamiętam to o 10
-To dam radę
-Boisz się, że zaśpisz ?
-Powiedzmy - ukazała rządek śnieżnobiałych zębów
-Czy możemy powiedzieć Sophie po powrocie z Rzymu ?
-Tak, w końcu im szybciej tym lepiej
-Pamiętasz co powiedziałaś mi przy śniadaniu po naszej wspólnej nocy
-Tak, że dobrze gotujesz jak na faceta
-Trochę później - zaśmiałem się
-Pamiętam - uśmiechnęła się - myślałam, że jesteś inny i uciekniesz zanim się obudzę
-Dokładnie
-A Ty odpowiedziałeś, że to Twoje mieszkanie i nie masz jak uciec - rzuciła we mnie poduszką
-Tylko żartowałem - próbowałem się bronić
-Jasne, jasne - udawała złą
-Powinnaś się cieszyć, że dobre śniadanko Ci zrobiłem
-Masz racje było dobre
-Ma się ten talent
-Talent do piłki, talent do gotowanie ... - przerwałem jej
-Tak mam jeszcze wiele innych talentów, ale nie musisz ich wymieniać
-Wariat - po raz kolejny oberwałem poduszką
-Teraz to wojna - złapałem poduszkę w locie i zaczęliśmy się bić jak małe dzieci, biegaliśmy po całym domu
-Dobra koniec - dziewczyna się zatrzymała - mam dość
-Ja tam jeszcze się nie zmęczyłem
-Bo jesteś piłkarzem i dużo biegasz, a ja nie mam na to czasu
-To rano możemy pobiegać
-Nie ma takiej opcji
-Czemu ?
-Nie mam zamiaru z Tobą biegać, zadzwonię do Ani
-Jak sobie życzysz, ale i tak kiedyś ze mną pobiegasz
-Kiedyś może tak - pokazała mi język, a potem wyszła na taras, poszedłem za nią, położyliśmy się na jakimś kocu i patrzyliśmy w niebo.
-Wiesz, że jest 2 w nocy - odezwałem się po chwili
-Tak późno ? - zdziwiła się
-Czas szybko leci
-W moim towarzystwie na pewno - zażartowała
-Sama prawda - posłałem jej uśmiech
-Nie wiem czy wiesz, ale ja żartowałam
-Domyśliłem się, ale mimo wszystko przyznaje Ci racje
-Jesteś głodny ?
-Troszeczkę
-To chodź, zrobimy coś - wstałem i pomogłem jej się podnieść, wziąłem koc w rękę i weszliśmy do domu. Poszliśmy do kuchni i zabraliśmy się za robienie sałatki, zrobiliśmy do tego chrupiące grzanki, pyszny sosik i zaczęliśmy jeść.
-Zmęczona już jesteś
-Nie prawda
-Jak chcesz mogę już iść, spotkamy się innym razem
-Nie chce
-Miło to słyszeć, bo ja też nie chce się z Tobą żegnać
-Mam pomysł
-Jaki ?
-Chcesz obejrzeć zdjęcia Sophie jak była mała ?
-Jasne, że tak - dziewczyna wzięła kilka albumów i zaczęliśmy oglądać, patrzyłem na zdjęcia jak moja córka stawiała pierwsze kroki, jadła pierwszą zupkę, pierwszy uśmiech. Tak bardzo żałowałam, że nie mogłem tego widzieć na żywo, że dowiedziałem się dopiero teraz. Zamknąłem ostatni album i okazało się, że Emma już usnęła, zresztą nie dziwie się, jest przed 4 nad ranem. Położyłem ją do łóżka, przykryłem cienką kołdrą, a sam położyłem się w sypialni gościnnej.
~Next Day~
Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Niechętnie, ale wstałem z tego w sumie wygodnego łóżka, pościeliłem łóżko, poprawiłem fryzurę i zszedłem na dół. Na stole było przygotowane śniadanie, a obok karteczka, wziąłem ją do ręki i przeczytałem, "Zrobiłam Ci śniadanko, więc zjedz i poczekaj na mnie. Wyszłam biegać, ale nie zajmie mi to długo. Em :D". W takim razie usiadłem do stołu, zjadłem przygotowane przez nią kanapki, a potem posprzątałem, załadowałem i włączyłem zmywarkę. Usiadłem sobie na tarasie, wziąłem byle jaką gazetę i czekałem na szatynkę.
-Marco ! - usłyszałem jej głos
-Jestem na tarasie - odpowiedziałem jej, za chwile dziewczyna do mnie dołączyła, widać było, że jest zmęczona, jedyne co zrobiła to rzuciła we mnie gazetami i z powrotem weszła do środka.
-Idę pod prysznic
-Ok - wziąłem gazety do ręki, na każdej okładce byłem ja i Emma. Stwierdziłem, że nie ma co czytać tych bzdur, wszedłem do domu, wyrzuciłem je do śmieci i już o tym nie myślałem.
* Emma *
Wstałam w miarę rano, przebrałam się w coś do biegania, zrobiłam śniadanie dla Marco, wzięłam iPhona, słuchawki i wybiegłam z domu. Myślałam, że mam kiepską kondycje, ale nawet bardzo się nie zmęczyłam, jak już wracałam zobaczyłam na wystawie kiosku gazety, na których okładkach był Marco, kupiłam wszystkie, bo zaciekawiły mnie nagłówki. "NOWA MIŁOŚĆ MARCO REUSA ", "CZY NOWA PANI PSYCHOLOG NAMIESZA W ŻYCIU PIŁKARZA ?", "MŁODY PIŁKARZ BAWI SIĘ W TATUSIA" itd. Wkurzona wróciłam do domu, dałam blondynowi gazety, a sama poszłam się wykąpać. Stałam pod prysznicem, a gorąca woda spływała po całym moim ciele, mieszając się ze łzami, sama nie wiem czemu płakałam. Może po prostu chciałam wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje, a może to z bezsilności, że zdjęcia moje i mojej córki są w różnych gazetach. Owinęłam się ręcznikiem, założyłam bieliznę, wysuszyłam włosy, wzięłam z garderoby ciuchy, które zaraz założyłam i gotowa opuściłam łazienkę. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Reus.
-Em nie przejmuj się tymi artykułami
-Wiem - uśmiechnęłam się
-Mam nadzieje, że mogę Cię zostawić
-Słucham ? - nie załapałam
-Będę już leciał, dziękuje za miły wieczór
-To ja Ci dziękuje -  cmoknęłam go w policzek
-Do zobaczenia
-Pa - chłopak opuścił moje mieszkanie, a ja złapałam za telefon i wybrałam numer Ani Lewandowskiej.
*****
Chciałam Was bardzo przeprosić, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale po prostu nie miałam głowy. Już nawet nie chodzi o te komentarze, ale po prostu cały wczorajszy wieczór byłam zajęta i się nie wyrobiłam. Pozdrawiam :*

4 komentarze:

  1. Cudowny ! <3 Ciekawa jestem czy będą razem ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdzial..... teraz odliczanie az pojawi sie kolejny......

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny jakie moje komentarze są nudne, ciągle takie same ;D hahahaa;D Ale opowiadanie jest na prawde wspaniałe!!! <3 Pozdr. Gretha

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że w Rzymie coś się zdarzy, pozytywnego oczywiście. Tabloidy są bezczelne, ale my niepopularni ludzie kochamy takie sensacje, więc nie dziwię się reakcji Em, a wręcz ją rozumiem.
    Rozdział cudowny
    Czekam na ext
    Życzę weny i pozdrawiam/ Nikola :*

    OdpowiedzUsuń