*Emma*
Moje relacje z Sophie uległy znacznemu ociepleniu. Co prawda dziewczyna dalej ma szlaban, ale oddałam jej telefon i pilnuje jej, żeby się uczyła, ale wzięła się w garść. Coś tam udało jej się poprawić, a to co jej zostało to poprawi w najbliższym czasie. Bieżące oceny są zadowalające, a godzin nieusprawiedliwionych przestało przybywać.
Obudziłam się pierwsza jak zwykle w ciągu tygodnia i nie budząc mojego męża wstałam z łóżka. W pierwszej kolejność poszłam obudzić dzieci do szkoły, a następnie zeszłam do kuchni, aby zrobić śniadanie. Zrobiłam cały talerz kanapek, nakryłam do stołu dla trzech osób i przygotowałam herbatę dla dzieci. Zrobiłam im również drugie śniadanie do szkoły i postawiłam je na blacie. Wypuściłam Elmo na dwór i w między czasie nasypałam mu do miski suchego jedzenia i wodę do miski.
-Cześć mamo - pierwsza do kuchni wpadła Lea
-Cześć, siadaj i jedz śniadanie
-Kto nas dzisiaj zawozi do szkoły ?
-Pewnie ja, bo tata jeszcze śpi
-Wszyscy\mamy na 8 ?
-Tak - zaśmiałam się - koniec pytań
-Dobra - mruknęłam
-Idę zobaczyć jak Twoje rodzeństwo
-Nico niedługo schodzi
-A Sophie ?
-Jak zwykle siedzi w łazience
-Okej - uśmiechnęłam się
Zostawiłam córkę w kuchni, wpuściłam psa do domu i poszłam na górę się przebrać. W garderobie założyłam czarne jeansy, białą luźną bluzkę z krótkim rękawkiem i czerwoną marynarkę. Włosy rozpuściłam, rozczesałam i zabrałam się za makijaż. Kilka minut później byłam gotowa. Wzięłam do ręki dużą, czarną torbę i szpilki w tym samym kolorze.
-Marco wstawaj - pocałowałam go w policzek - ja zaraz wychodzę zawieźć dzieci, a potem mam kilka spraw do załatwienia
-Dobra - jęknął - gdzie jedziesz ?
-Najpierw szkoła, potem bank i zakupy
-Okej
-Na którą chłopcy mają trening ?
-15:00
-Okej
-Zdzwonimy się kto odbiera dzieci
-Yhmm - uśmiechnęłam się - do zobaczenia
-Pa - zaśmiał się
Zeszłam na dół, gdzie dzieci już były gotowe. Mówiąc dzieci mam na myśli Lee i Nico, bo Sophie nigdzie nie widziałam. Założyłam szpilki i stanęłam przy schodach.
-Sophie ! - zawołałam - musimy już wychodzić
-Zaraz
-Pośpiesz się - krzyknął Nico - nie możemy się znowu przez Ciebie spóźnić
-Idę !
Po chwili dziewczyna zbiegła ze schodów i od razu poleciała do przedpokoju, gdzie założyła buty. Zgarnęła jeszcze z blatu pudełko z drugim śniadaniem i we czwórkę opuściliśmy dom.
-Mamo
-Słucham ?
-Napisałam Ci na kartce kilka rzeczy, które potrzebuje z księgarni. Możesz mi je kupić ?
-Jasne, gdzie jest ta kartka ?
-Przyczepiłam ją do listy zakupów
-W porządku
-A ja potrzebuje cieliste rajstopy - mruknęła najstarsza córka
-Okej, a nie masz żadnych ?
-Wszystkie są już podarte
-W takim razie kupie, na co je potrzebujesz ?
-Mamy w szkole dzień galowy
-Rozumiem
-Na szczęście już niedługo są wakacje
-Jeszcze ponad dwa miesiące Sophie, pamiętaj co mi obiecałaś
-Pamiętam - westchnęła
-Jaka Ci wychodzi średnia Sophie ? - spytała jej młodsza siostra
-4.15
-To nie jest tak źle - posłałam jej uśmiech
-Tak uważasz ?
-Oczywiście, myślałam, że jest gorzej
-Uff - uśmiechnęła się
Najpierw zawiozłam młodsze dzieci do jednej szkoły, zaparkowałam auto i zostawiłam starszą córkę w aucie.
-Zaraz wracam
-Okej, poczekam
Nico jak zwykle wyrwał pierwszy do środka budynku, a ja szłam razem z Leą nieco z tyłu. Pomogłam jej się przebrać w szatni, a potem kucnęłam przed nią.
-Powodzenia
-Dziękuje - przytuliła mnie
-Do zobaczenia później - pocałowałam ją w głowę
-Paa mamo - pomachała mi i wybiegła z szatni
Podniosłam się, zgarnęłam torbę z ławki i wyszłam z budynku. Jak wsiadłam do auta to Sophie słuchała muzyki w słuchawkach, ale jak mnie zobaczyła to wyjęła je z uszu.
-Mamuś
-Tak ?
-Muszę ćwiczyć dzisiaj na wf ?
-A jaki jest powód tego, że nie chcesz dzisiaj ćwiczyć ?
-Mamy zajęcia z tym facetem co mnie nie lubi
-Jak za każdym razem nie ćwiczysz jak masz z nim lekcje to się nie dziwie
-Mamo proszę, ja nie dam rady
-Okej, napisz zwolnienie, a ja je podpisze
-Uwielbiam Cię - pisnęła
-Tylko napisz, że masz jakieś sprawy rodzinne i wyjdziesz wcześniej - westchnęłam
-Okej - uśmiechnęła się
Dojechałyśmy pod jej szkołę, szybko podpisałam jej zwolnienie ze szkoły, a dziewczyna wysiadła i popędziła do środka. Odjechałam z pod budynku i kierowałam się w stronę banku. Musiałam dokonać kilku przelewów i wypłacić pieniądze z bankomatu na zakupy. Na szczęście rano nie ma kolejki, więc dość szybko udało mi się wszystko załatwić. Jednak droga z banku do sklepu to był istny koszmar. Na swojej drodze napotkałam ogromny korek, którego w żaden sposób nie dało się ominąć. Próbowałam nie wyjść z siebie. Ponad półtorej godziny w korku rano. No oszaleć można. Jak wreszcie udało mi się dojechać do marketu to byłam zmęczona, zirytowana i usiłowałam nie tryskać jadem dookoła. Upewniłam się, że mam przy sobie listę zakupów i weszłam do budynku. Powoli nie śpiesząc się wrzucałam do koszyka wszystkie rzeczy z listy i skierowałam się do kasy.
-Dzień dobry - powiedziała ekspedientka ze sztucznym uśmiechem
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się równie sztucznie co ona
Kobieta zaczęła liczyć moje zakupy, a ja wyciągnęłam w tym czasie portfel, a następnie pakowałam produkty do ekologicznych toreb.
-Czy to wszystko ?
-Tak, dziękuje
-To będzie razem 38 euro
-Proszę - podałam jej pieniądze
-Miłego dnia
-Wzajemnie - westchnęłam
Wyszłam z budynku, wszystkie zakupy przełożyłam do bagażnika. Ostatnim moim celem była galeria handlowa, bo tam na pewno kupię rajstopy dla Sophie i przy okazji wstąpię do znajdującej się tam księgarni.
Dwie godziny później byłam już w domu. Wszystkie zakupy położyłam na stole, przywitałam się z psem i wtedy na dól zszedł mój mąż.
-Co tak długo ? - pocałował mnie w policzek
-Nie pytaj - westchnęłam - jestem padnięta
-To ja rozpakuje zakupy
-Możesz ?
-Oczywiście, że tak
-Kocham Cię - powiedziałam idąc do salonu
Usiadłam na kanapie, zdjęłam buty i położyłam nogi na stoliku do kawy.
-Jesteś głodna ?
-I to bardzo ! - zawołałam - nie jadłam jeszcze śniadania
-No to brawo Em
-Nie wiedziałam, że tyle mi się zejdzie
-Ile razy mam Ci powtarzać, że śniadanie to podstawa
-Tyle ile będzie trzeba - zaśmiałam się
Kilkanaście minut później były piłkarz podał mi talerz z tostami, a sam usiadł obok.
-Zakupy rozpakowane
-Super
-To kto odbiera dzieci ?
-Ja je mogę odebrać
-Na pewno ?
-Lea i Nico kończą o tej samej porze, więc przywiozę ich do domu. Młody spakuje się na trening, pojedziecie, a Sophie może wrócić na pieszo
-Okej, mi pasuje
-Jakoś tak dziwnie
-Co ?
-Teraz więcej ja jestem poza domem, a Ty w domu
-Zamiana ról
-Dokładnie
-Żałujesz
-Nie - pokiwałam przecząco głową - a Ty ?
-Trochę - wzruszył ramionami - ale nie miałem wyjść
-Udałoby Ci się pokonać tą kondycje
-Tak, ale i tak długo bym sobie nie pograł
-Tego nie wiesz
-Wiem Em
-Lewy też kończy - westchnęłam
-On mógłby jeszcze pograć
-Ale już rezygnuje
-Szkoda, ale rozumiem go
-Marco - odłożyłam talerz i złapałam go za rękę - ja na prawdę nie mogę zrozumieć czemu zrezygnowałeś
-Kochanie ta kontuzja była zbyt poważna. Wróciłbym po roku może półtora, a potem i tak nie grałbym 90 minut w podstawowym czasie. To oznacza, że mniej więcej po dwóch latach może udałoby mi się zagrać pierwszy cały mecz w podstawowym składzie. Wiele razy tłumaczyłem Ci już, że wolałem się wycofać i trenować chłopaków niż się męczyć
-Ale kochałeś to
-Nadal to kocham
-Zajmę się obiadem
-Em - złapał mnie za rękę
-Tak ?
-Wiesz, że ta kontuzja nie była Twoją winą ?
-Poniekąd była
-Kochanie
-Marco to ja wtedy prowadziłam
-Ale wypadek nie był Twoją wina
-Może gdybyś Ty prowadził ...
-Cicho już - pocałował mnie - to był cholerny przypadek
-No i po co to robisz ? Nigdy nie myślałeś, że to była moja wina ?
-Nie - powiedział pewnie - jedyne o czym myślałem to to, że nie chciałem Cię stracić, a po raz kolejny to mogło się stać
-To nie ja mogłam zostać kaleką - podniosłam głos
-Ale mogłaś umrzeć ! - również podniósł głos
-Przesadzasz
-Mnie wypisali po jednym dniu w szpitalu, a Ty leżałaś w śpiące przez 4 dni ! Spędziłaś w szpitalu trzy tygodnie, miałaś złamane 4 żebra i przebite płuco Em ! Za każdym razem jak wychodzisz z domu, żeby gdzieś jechać i długo się nie odzywasz zastanawiam się czy żyjesz, a Ty martwisz się tylko tym, że zakończyłem karierę przez kontuzje ? Myślisz, że wróciłbym do gry gdybyś zmarła ?
Miał racje. Usiadłam na kanapie chowając twarz w dłoniach. To był wypadek, a ja nie byłam winna. Nigdy nie myślałam o tym co by było gdybym nie przeżyła. Zawsze mi się wydawało, że skoro przeżyłam to nie ma o czym myśleć.
Trochę ponad rok temu mieliśmy wypadek. Tylko dzięki zbiegom okoliczności jechaliśmy we dwoje i ja prowadziłam. Wjechał w nas inny samochód, uderzył w moją stronę, ale dachowaliśmy. Marco miał przygniecione nogi, a prawa była złamana w trzech miejscach. Do tego tylko jakieś siniaki, ale ja nie miałam tyle szczęścia. Miałam pęknięte dwa żebra, a cztery złamane z czego jedno przebiło płuco, do tego doszła złamana ręka, a w szpitalu miałam krwotok wewnętrzny. Po długiej walce lekarze wprowadzili mnie w stan śpiączki farmakologicznej i utrzymywali mnie w niej przez cztery dni. Potem jeszcze przez ponad dwa tygodnie leżałam w szpitalu, a jak wyszłam to przez miesiąc leżałam w łóżku. Co tydzień przez trzy miesiące mój mąż jeździł ze mną na wizyty kontrolne. Na każdej słyszałam "ma Pani szczęście, że Pani żyje".
-Przepraszam - rozpłakałam się
*****
Zaskoczeni ? W sumie nie wyjaśniłam czemu Marco zakończył karierę, więc teraz już wiecie. Sama już nie wiem co mam robić. Na prawdę chciałam skończyć bloga do 26 czerwca, ale 30 czerwca mijają równo dwa lata od kiedy założyłam pierwszego bloga i może poczekam te kilka dni z zakończeniem historii Emmy i Marco.
! DO KOŃCA BLOGA ZOSTAŁY 2 ROZDZIAŁY + EPILOG !
jejku dzieci już takie duże :o fajna z nich rodzinka ;) jak każda ma jakieś problemy większe i mniejsze, ale widać, że się wzajemnie kochają *.* dobrze, że razem wyszli z tego wypadku, miło, że go ,,przeskoczyłaś" i poznajemy od razu ,,wynik końcowy", oszczędziłaś nam wiele stresu :D pozdrawiam i zapraszam serdecznie na mojego nowego bloga ;) xo http://whoowillfixxmeenoww.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń