piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 56.

~Two Days Later~
Chociaż Marco nie podobała się moja prośba to mnie posłuchał. Nie spotkał się z Kate, nie rozmawiamy o niej i w sumie unikamy tego tematu. Mam cichą nadzieje, że wyjedzie ona najszybciej jak się da i nigdy więcej nie wróci. A ja będę miała spokój i nie będę musiała być więcej zazdrosna
-Mamo mamo !
-Słucham ?
-Odprowadzisz mnie dzisiaj ?
-Oczywiście

-Z Nico ?
-Tak z Nico - uśmiechnęłam się - tata pojechał, przecież na trening
-Wiem
-Dziś jest piątek, możesz nie iść do przedszkola
-Ale ja chce ! W przedszkolu jest super
-Mówiłam - zaśmiałam się - leć po rzeczy, a ja ubiorę Twojego brata
-Dobrze - pobiegła do swojego pokoju
Najdelikatniej jak potrafiłam ubrałam śpiącego Nico, włożyłam go do wózka i przykryłam. Jak tylko przyszła Sophie to pomogłam jej się ubrać i sama założyłam kurtkę, buty i wyszłyśmy z domu. Dzisiaj pogoda była ładna, nie padało, świcie słoneczko i nie było za zimno. Mała przez całą drogę trajkotała co dzisiaj mają zaplanowane w przedszkolu, a chłopiec spał jak suseł.
Weszłyśmy do budynku, mała rozebrała się w szatni, a potem przejęła ją wychowawczyni
-Tatuś chyba po Ciebie przyjedzie - pocałowałam ją w czoło - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęła się słodziutko i uciekła
Wyszłam i postanowiłam pójść do marketu. Powoli kroczyłam po ulicach Dortmundu i napotykałam uśmiechy innych. Chyba wszyscy wiedzą, że jestem żoną Marco. To było miłe jak przypadkowi ludzie uśmiechali się, zaglądali dyskretnie do wózka albo mówili "dzień dobry". Zatrzymałam się na chwile i usiadłam na ławce. Mimo, że było po 10 to ludzie wciąż się śpieszyli. Biegli, szli szybkim krokiem, rozmawiali przez telefon, pili kawę na wynos. Ja też tak kiedyś miałam, ale jak opiekuje się swoim synem i nie pracuje to wszystko zupełnie się zmieniło. Oczywiście, że tęsknie za zawodem, ale teraz najważniejsi są dla mnie moi najbliżsi, moja rodzina. Oddałabym wszystko za Marco, Sophie i Nico.
Powoli podniosłam się z miejsca i z powrotem szłam. Po jakiś 20 minutach byłam już w markecie. Wzięłam mały koszyk i wrzuciłam do niego tylko kilka najpotrzebniejszych produktów. Jak zdejmowałam z półki ser żółty to zobaczyłam, że w moją stronę idzie Kate. Westchnęłam cicho i udawałam, że jej nie widzę
-Emma - podeszła naprawdę blisko - cóż za spotkanie
-Witaj Kate
-Wreszcie mogę zobaczyć małego Marco - zajrzała do wózka
-Nico jest bardziej podobny po mnie, a Sophie to mała kopia Marco
-Właśnie widzę. Jak Wam się układa ?
-Dobrze, dziękuje
-Och - uśmiechnęła się sztucznie - dzięki za kolacje
-Drobiazg - bąknęłam - muszę lecieć, Nico niedługo się obudzi
-Jasne, do zobaczenia
-Cześć - odeszłam szybko stamtąd
Podeszłam do kasy, spakowałem je, zapłaciłam i opuściłam sklep. Nie chciałam myśleć o tym, że ja spotkałam ... to był zwykły przypadek
Zdążyłam rozpakować zakupy i mój synuś się obudził. Nakarmiłam go, a on o dziwo znowu zasną, ale może dlatego, że miał ciężka noc. Kilka razy na znane z blondynem do niego wstawaliśmy, ale on długo nie mógł się uspokoić. Było mi go tak strasznie szkoda i nie wiedziałam już co mam robić. Marco wtedy mnie uspokajał i od razu było mi lepiej. On ma na mnie magiczny wpływ.
Zrobiłam obiad, bardzo szybko i korzystając z tego, że Nico śpi sama położyłam się na kanapie, a już po chwili spałam
*Marco*
Wszedłem do domu po treningu i było wyjątkowo cicho. Rozebrałam się w przedpokoju, zostawiłem torbę i wszedłem dalej. W salonie w kołysce spał mój syn, a na kanapie moja ukochana żona. Uśmiechnąłem się na jej widok, kucnąłem przy kanapie i pocałowałem ją w czoło. Delikatnie się uśmiechnęła, a zaraz potem bardziej skuliła. Domyśliłem się, że jest jej zimno, więc przykryłem ją ciepłym kocem. Wstałem i poszedłem do kuchni, podgrzałem sobie obiad i zjadłem go ze smakiem. Moja żona jest ideałem. Ideałem pod każdym względem. No i jest tylko i wyłącznie moja. Na zawsze.
-Cześć kochanie - usłyszałem za swoimi plecami, a potem poczułem, że Em się do nich przytula
-Cześć skarbie - sprawnie się obróciłem i ją pocałowałem
-Jak trening ?
-Bywało gorzej
-Odpocznij jeżeli chcesz
-To Ty możesz odpocząć
-Ja ? Przed chwilą się obudziłam
-Tak, ale całe dnie zajmujesz się domem i dziećmi
-Pomagasz mi
-Chyba za mało
-Nie prawda ! Ty ciężko pracujesz, zarabiasz, a ja zajmuje się domem - skrzywiła się i spuściła wzrok
-Em co się dzieje ?
-Nic
-Powiedz mi - naciskałem ją
-Jestem nie fair
-Słucham ? - zdziwiłem się
-Ty trenujesz, zarabiasz, a jak wracasz to pomagasz mi najbardziej jak się da. A przecież to Ty jesteś zmęczony po treningu
-Co Ty wygadujesz ?! - zmartwiłem się - kocham Cię najbardziej na świecie, chce Ci pomagać, a po treningu nie jestem, aż tak zmęczony. Przyzwyczaiłem się. No i najważniejsze jest to, że moim zdaniem na koniec dnia to Ty jesteś bardziej zmęczona niż ja
-Ja też Cię kocham - wtuliła się we mnie - nawet nie wiesz jak bardzo
-Wiem - szepnąłem jej do ucha - ja czuje to samo
-Ciesze się
-Pojadę po Sophie i mogę wziąć ze sobą Nico, a Ty odpocznij
-Jesteś pewien ?
-Oczywiście
-Okej, to go ubiorę
-Dam sobie radę, a Ty marsz do sypialni - klepnąłem ją w tyłek
-Już idę - zaśmiała się
Wziąłem nosidełko, postawiłem je na podłodze w salonie, a potem ubrałem malucha. Delikatnie wyjąłem go z kołyski, a zamiast tego włożyłem do nosidełka. Ubrałem się, zgarnąłem klucze i wyszedłem z domu. Po jakieś dwóch kwadransach byłem na miejscu, wyjąłem nosidełko i wszedłem do budynku. Jak tylko moja córka mnie zobaczyła to podbiegła, a potem poszliśmy do szatni, gdzie pomogłem jej się ubrać. Razem poszliśmy do samochodu, Nico w nosidełko był na miejscu pasażera, a Sophie z tylu siedziała w swoim foteliku.
-Tato, a wiesz, że w poniedziałek idziemy na spacer ?
-To super
-I będziemy zbierać liście jak znajdziemy
-To zrób dla mamusi piękny bukiet
-Dobrze, a dla Ciebie też zrobić ?
-Będzie mi bardzo mil - uśmiechnąłem się
*Emma*
Obudziłam się dopiero późnym popołudniem, ale nie musiałam się o nic martwić. Mój ukochany poradził sobie świetnie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jak zeszłam do kuchni to na blacie zauważyłam białą, karteczkę "Jesteśmy na spacerze. Nie martw się. M."
On na prawdę o nas dba i nas kocha, a my kochamy jego.
Zastanawiałam się kiedy wrócą, czy dał Nico mleko w butelce i wiele innych rzeczy, ale Marco jest odpowiedzialny
-Kochanie już jesteśmy !
-To dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam do przedpokoju
-Cześć mamo - pisnęła Sophie na mój widok
-Hej słoneczko - kucnęłam przy niej i pomogłam jej się rozebrać
-Tata kupił mi ciastko
-To super - pocałowałam ją w czoło - dobre było ?
-Pyszne
-Mam nadzieje, że tata też kiedyś takie kupi - puściłam jej oczko, a ona zachichotała
-Jak będziesz grzeczna - odparł mój mąż
-Postaram się
Całe popołudnie i wieczór spędziliśmy we czwórkę. Graliśmy w gry, oglądaliśmy bajki, wygłupialiśmy się. Było bardzo miło, rodzinnie. Tak jak w Rzymie. Liczyliśmy się tylko my, nasza rodzina. Jakoś około 19 poszłam z małym na górę, wyłapałam go, nakarmiłam, zmieniłam pieluszkę i położyłam spać. Potem prawie to samo zrobiłam z Sophie i zeszłam na dół. Usiadłam obok Marco na kanapie i się do niego przytuliłam
-Nie będzie Ci przeszkadzało jak wyskoczę się spotkać z Mario ?
-Pewnie, że nie - zaśmiałam się - dzieci śpią, więc sobie poradzę
-Dzięki - pocałował mnie
-Tylko nie pijcie, bo jutro trening - pogroziłam mu palcem
-Wiem - uśmiechnął się
-To leć - odsunęłam się od niego
-Postaram się nie wrócić późno - wstał
-Do zobaczenia
-Pa - ponownie mnie pocałował i poszedł w stronę przedpokoju
Nie minęło pięć minut, a mojego męża już nie było. Rozłożyłam się wygodnie, włączyłam jakieś film i w spokoju go oglądałam. Byłam może w połowie jak usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć
-Mario ? - zamurowało mnie i ciężko przełknęłam ślinę
-Cześć - zaśmiał się - jest Marco ?
-Wyszedł - byłam zła - z Tobą
-Ze mną ? - otworzył szeroko oczy
-Jak chcesz to wejdź - byłam na prawdę wściekła
-Em głupio wyszło
-Przynajmniej wiem, że mnie okłamał
-Zadzwonię do niego - wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer
-Nie wziął telefonu - usłyszałam jego komórkę, która musiała zostać w gabinecie - zaraz wracam
-Poczekam w salonie
Niepewnie weszłam do gabinetu i wzięłam jego telefonu do ręki. Nie powinnam tego robić, ale to było silniejsze ode mnie. Odblokowałam go i weszłam w połączenia, ostatnie z nich to ... Kate. Zamknęłam oczy z przerażenia i ze złości. Okłamał mnie, złamał słowo, obietnice, jak on mógł mi to zrobić ?! Wróciłam do salonu gdzie czekał na mnie Gotze
-Mario przygarniecie pod swój dach kobietę z dwójka dzieci ?
-Oczywiście - powiedział niepewnie - wszystko ok ? Nie wyglądasz najlepiej
-Nie chce o tym gadać, pójdę spakować najpotrzebniejsze rzeczy
Po dwóch kwadransach byłam gotowa do wyjścia, piłkarz zapakował nasze rzeczy do bagażnika i przeniósł śpiące dzieci do auta. Zanim wyszłam z domu to napisałam Marco krótki liścik i zostawiłam go w kuchni na blacie

"Okłamałeś mnie. Zabrałam dzieci. Twoja żona"
Odjechaliśmy z pod mojego domu, a ja zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Ucieczka nie jest dobrym pomysłem, ale tak mnie zranił, że nie byłam w stanie wymyślić nic innego
-Ułoży się
-Może - wzruszyłam ramionami
Jak dojechaliśmy do domu Mario to wszystko szybko ogarnęliśmy i Sophie spała w łóżku w sypialni gościnnej, a Nico w kołysce. Ann była zdziwiona, ale o nic nie pytała, widziała, że tego nie chciałam. Wzięłam chłodny prysznic, ogarnęłam się i położyłam do łóżka. Miałam dość tego dnia. Chciałam zapomnieć i zasnąć, ale nie mogłam. Cały czas zastanawiałam się czemu się z nią spotkał, co robią. Może wrócił już do domu i mnie szuka ? Nie to niemożliwe, bo nie dzwonił, ani nie napisał żadnego sms. Przez cały dzisiejszy dzień pokazywał mi jak bardzo mnie kocha. Jak mu zależy, a nagle się okazuje, że mnie okłamał. Poczułam się podle, źle, fatalnie i tak dalej. A Kate pewnie się cieszy, że Marco mnie zostawił i z nią wyszedł. Czy ona wie, że mnie okłamał ? Mam nadzieje, że nie, bo to byłaby porażka. Co mam zrobić ? Odejść od niego, wrócić do niego ? Zastanawiać się nad rozwodem, separacją, powrotem ? Cholera czy ja mu jeszcze ufam ?
Wyłączyłam telefon, przykryłam bardziej Sophie i sama zamknęłam oczy. Zasnęłam dopiero po jakimś czasie, ale nie długim.
*Marco*
Wróciłem do domu dopiero po północy. Było mi głupio, że okłamałem moją żonę, ale musiałem się spotkać z Kate. Chciałem jej wszystko wyjaśnić, powiedzieć, że nie będziemy mogli się widywać. Zresztą gadaliśmy o jej planach i ona wyjeżdża. Będziemy mieli ją z głowy, zniknie z naszego życia, Em się uspokoi i koniec. Po cichu wszedłem do domu, zdjąłem buty, kurtkę i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki szklanki, nalałam sobie wody i usiadłem na blacie. Zobaczyłem, że obok leży kartka, więc wziąłem ją do ręki i przeczytałem.
"Okłamałeś mnie. Zabrałam dzieci. Twoja żona"
Zamarłem i odłożyłem szklankę. Skąd ona wiedziała ? Cholera mogłem jej powiedzieć, a teraz ją straciłem. Ją i dzieci.
Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała wyłączony telefon. Po kilkunastu próbach wybrałem numer mojego przyjaciela
-Halo ?
-Mam problem
-Wiem
-Skąd ?
-Emma i dzieciaki są u nas
-Jak to ?
-Nie wiedziałem co jej powiedziałeś i pojechałem do Was, ona się zdenerwowała i zabrałem ich do nas
-Muszę się z nią zobaczyć
-Marco jest późno - westchnął - ona śpi, Nico niedawno się obudził, a kilka minut temu zasnął
-Będę rano
-Najpierw do niej zadzwoń
-Myślisz, że nie próbowałem ?
-Daj jej trochę czasu
-Mario błagam Cię
-Okej, do zobaczenia
-Cześć - szybko się rozłączyłem
Poszedłem na górę, wziąłem prysznic, ogarnąłem się i położyłem do łóżka. Nie miałem pojęcia co zrobić. To był tak cholernie trudne. Zawaliłem po całości, jeżeli ona mi nie wybaczy ... to jest straszne. Przez jakąś moją byłą dziewczynę, która nic dla mnie nie znaczy mogę stracić ukochaną żonę.

niedziela, 30 listopada 2014

ZAWIESZAM

Jest mi bardzo przykro, ale muszę zawiesić bloga, mam nadzieje, że nie zajmie to dużo czasu (góra do końca grudnia), a jak wrócę to rozdziały będą częściej.  Przyczyną nie jest ani brak czasu, ani weny, ani to, że mam dużo blogów i się nie wyrabiam ... po prostu chce, żeby wszystkie rozdziały były idealne i muszę nad nimi popracować, aby mieć zapas. Do tego mam 5 innych blogów (również zawieszam) i kilka z nich (3) chce zakończyć w pierwszych miesiącach nowego roku, więc muszę się do tego przygotować no i szykuje dla Was coś nowego :D 

WYBACZCIE ... 

DO ZOBACZENIA WKRÓTCE ! <3

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 55.

~A Few Days Later~
Te kilka dni to jakiś koszmar. Niby Marco o nas dba, rozmawia, stara się, poświęca czas, ale jednak w kółko słyszę o tej całej, cholernej Kate. Może spotkamy się z Kate, może zadzwonię do Kate, ciekawe co u Kate ! Cholera jasna ! Niedługo ta jego Kate się do nas wprowadzi.
-Em jadę na trening
-Zgarniesz przy okazji Sophie ? Jest kiepska pogoda i nie chce wychodzić z Nico
-Pewnie, a gdzie jest ?
-Je śniadanie w kuchni
-Okej - uśmiechnął się - do zobaczenia kochanie
-Powodzenia
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Ja Ciebie też
-Może zaprosimy do siebie Kate ?
-Jeżeli chcesz - mruknęłam
-Zadzwonię do niej jak będę wracał z treningu
-W porządku
-Idź już, bo się spóźnisz
-Pa
-Cześć
Jak on mnie irytuje. Kocham go, jest moim mężem, mamy dzieci, ale on zachowuje się inaczej niż kilka dni temu. Po tym jak spotkaliśmy tą jego byłą dziewczynę to nie idzie się z nim dogadać. Aż tak dużo się nie zmieniło, ale ja mimo wszystko to widzę. Jest inaczej niż kiedyś, a ja nie chce, żeby się w jakiś sposób zmieniło.
Poszłam do pokoju Nico, usiadłam na fotelu i patrzyłam jak chłopczyk sobie spokojnie spał. Mój maluszek ukochany.
Już sama nie wiem co mam myśleć, co robić ... Wstałam z miejsca i poszłam szybko do sypialni. Zgarnęłam swój telefon i napisałam do Melanie, bo wiedziałam, że ona na pewno mi pomoże
"Hej, możemy się spotkać ?"
"Cześć, jasne, że tak. Dzisiaj ?"
"Jeżeli masz czas"
"Dla Ciebie zawsze :* o której i gdzie ?"
"Cafè Magnolie o 11 ?"
"Pasuje mi, do zobaczenia"
"Do zobaczenia :*"
Miałam jeszcze ponad dwie godziny, ale musiałam się jakoś ogarnąć. Skorzystałam z tego, że mały śpi, włączyłam nianie elektroniczną i poszłam szybko pod prysznic. Zajęło mi to może dziesięć minut, ale nie więcej. Założyłam bieliznę, szlafrok i rozczesałam ciemne włosy. Potem je wysuszyłam, zrobiłam makijaż i poszłam się ubrać. Ubrałam się normalnie, bo nie było sensu się stroić. To wszystko trwało nie więcej niż pół godziny, więc mój synuś jeszcze spał. Zeszłam na dół do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i śniadanie. Zdążyłam zjeść, zapakować zmywarkę i usłyszałam płacz. Poszłam na górę, weszłam do pokoiku Nico i wzięłam go na ręce. Dałam mu smoczek, żeby trochę się uspokoił i tuliłam go do siebie
-Głodny jesteś synku ? Już Ci daje jeść kochany mój
Usiadłam z nim na fotelu i zaczęłam go karmić. Grubasek mój malutki. Pochodziłam z nim trochę, żeby mu się odbiło, ubrałam go i przewinęłam. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc zeszłam z nim na dół. Położyłam go na macie edukacyjnej, a on przyglądał się zabawkom i wyciągał do nich rączki. Na szczęście wisiały one na takiej odległości, że mógł je dotknąć, ale nie były one za nisko. Podobało mu się, uśmiechał się, ten uśmiech ma po ojcu. Zdecydowanie po Marco. Zakochałam się w tym uśmiechu i kiedyś jakaś dziewczyna zakocha się w uśmiechu Nico. Och jak ja daleko wybiegam w przyszłość. Najpierw, przecież dorośnie Sophie, potem Nico, może będziemy mieli jeszcze dzieci. Chociaż patrząc na to jak zachowuje się Marco to prędzej zostanę sama, a on dzieci będzie miał z tą całą Kate.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i z przerażeniem stwierdziłam, że jest sporo po 10, a ja musiałam jeszcze spakować jakieś rzeczy dla Nico. Szybko wzięłam go na ręce i poszłam do górę. Do torby włożyłam pieluchy, jakieś ubranko na zmianę, chusteczki, zabawki i inne duperele. Samego Nico ubrałam, włożyłam do nosidełka i poszłam z tym wszystkim na dół. Postawiłam nosidełko w przedpokoju, a sama szybko wzięłam torbę i wózek na dwór. Spakowałam to do bagażnika i wróciłam po syna, zamknęłam drzwi i poszłam do samochodu. Odjechałem dość szybko z pod domu i już po kilkunastu minutach byłam pod kawiarnia. Rozłożyłam wózek, przełożyłam do niego Nico, przypięłam do rączki torbę i weszłam do środka. Od razu wyhaczyłam siostrę mojego męża i do niej podeszłam
-Cześć - pocałowałam ją w policzek
-Hej - uśmiechnęła się
-Przepraszam za spóźnienie
-Nie ma sprawy
-Zamówiłaś już coś ? - spytałam siadając
-Nie, czekałam na Ciebie
-W porządku - rozebrałam trochę Nico, który zdążył zasnąć w samochodzie
-Dzień dobry, co panią podać ?
-Ja poproszę latte i tiramisu - powiedziała
-A ja herbatę i szarlotkę
-Oczywiście, już się robi
-Opowiadaj co się stało
-Musisz mi pomóc
-Bardzo chętnie
-Opowiedz mi o Kate
-O Kate ?
-Byłej dziewczynie Marco
-To bardzo stare dzieje
-Wątpię
-Jak to ?
-Jest w Dortmundzie, a Marco widocznie się z tego cieszy
-No co Ty - zaśmiała się - on kocha tylko Ciebie i dzieciaki
-Powiesz mi coś o niej ? - kelnerka podała nasze zamówienie
-Poznali się w grudniu 2008, a w połowie lutego zostali parą. Rozstali się na początku kwietnia, bo ona postanowiła wyjechać. Zawsze interesowała się fotografią i wyjechała, żeby podróżować i robić zdjęcia. W sumie to Marco ją rzucił, bo miał dość jej zachowania. Nie cierpiał, nie mówił o niej, a jak Cię poznał w czerwcu to stracił głowę. Em wierz mi, że od kwietnia 2009 nie słyszałam ani słowa o Kate
-To dlaczego w kółko o niej gada ? Jak ją spotkaliśmy to zapomniał o mnie, gdybym się nie przypomniała to by mnie nawet nie przedstawił
-Nie widzieli się ponad 5 lat, może chcą nadrobić
-On chce ją do nas zaprosić
-To dobrze
-Dobrze ? - jęknęłam
-Udowodnij jej, że on kocha tylko Ciebie - uśmiechnęła się - zresztą będziesz miała na niego oko
-Może masz racje
-Nie przejmuj się tym. Jesteś jego żoną, matką jego dzieci, przyjaciółką, bratnią duszą. Jesteś całym jego życiem, wszystkim czego on pragnie. Mój brat nie jest taki głupi i nie zostawi tego wszystkiego dla Kate, której tak naprawdę nigdy nie kochał
-Dziękuje Mela
-Nie ma za co - puściła mi oczko - zawsze chętnie Ci pomogę
-Ciesze się - posłałam jej uśmiech
-Kiedy ją zapraszacie ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - miał zadzwonić do niej po treningu
-To dzwoń do niego i zapytaj
-Ok - westchnęłam
Wybrałam jego numer i czekałam, aż łaskawie ode mnie odbierze. O dziwo zrobił to szybko
-Cześć kochanie
-Hej - mimowolnie się uśmiechnęłam
-Wracam właśnie z treningu, niedługo będę w domu
-Jestem w kawiarni z Melą
-A za ile będziesz ?
-Niedługo
-W porządku
-Umówiłeś się z Kate ?
-Tak, zaprosiłem ją dzisiaj na kolacje
-Niech będzie, a na którą ?
-Na 20
-Ok, coś przygotuje
-Co zrobimy z dziećmi ?
-Nic
-Jak to ?
-Marco damy radę, nie chce znowu podrzucać komuś dzieci
-Rozumiem
-Widzimy się w domu
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też - rozłączyłam się
Odłożyłam telefon do torebki, a potem spojrzałam na zniecierpliwioną Melanie
-I co ?
-Zaprosił ją dzisiaj na kolacje na 20
-Im szybciej tym lepiej
-Możliwe
-Przegoń ją
-Ja chyba tak nie potrafię
-W miłości jak na wojnie - uśmiechnęła się - wszystkie chwyty dozwolone
-Wiem wiem - zaśmiałam się - Mela przepraszam, ale muszę lecieć
-Pewnie, rozumiem
-Wiesz muszę zrobić obiad, przygotować kolacje, ogarnąć się
-Takie życie
-Poproszę o rachunek - machnęłam do kelnerki
Za chwile dziewczyna podała mi rachunek, a ja go uregulowałam
-Następnym razem ja stawiam - oburzyła się siostra mojego męża
-Dobra dobra - zaśmiałam się
Wstałam z miejsca, ubrałam Nico, ale tak, żeby się nie obudził, pożegnałam się z Melą i wyszłam z kawiarni. Zapakowałam się do auta i ruszyłam w stronę domu, niestety były korki, więc sporo się przedłużyło. Mój synuś zdążył się obudzić i marudzić, bo zgłodniał, ale co ja na to teraz poradzę ? Skręciłam w boczną ulice, jechałam jakimiś bocznymi drogami, aż wreszcie udało mi się dojechać pod dom. Wyjęłam tylko małego z nosidełka i jak najszybciej weszłam do domu, nie zdejmując butów wkroczyłam do salonu gdzie siedział Marco. Usiadłam obok niego, podciągnęłam bluzkę, odchyliłam miseczkę od stanika i zaczęłam karmić malucha
-Co taka zdenerwowana ?
-Korki były, Nico się obudził i zaczął histeryzować, a ja chciałam jak najszybciej dojechać do domu
-Masz jakieś rzeczy w samochodzie ?
-Tak - westchnęłam - wózek, nosidełko, torba z rzeczami małego
-Pójdę po to - pocałował mnie w czoło
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech
Dokończyłam karmić Nico i położyłam go obok siebie na kanapie. Delikatnie łaskotałam go po brzuszku albo całowałam w pulchny policzek, a on się uśmiechał i coś tam gaworzył pod nosem
-Marco jesteś głodny ? Zaraz zabieram się za obiad
-Wytrzymam
-Ok
-Zajmę się nim - przejął naszego syna
-W porządku - uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy
Poszłam do kuchni, wyjęłam z lodówki wszystko co było mi potrzebne, wzięłam warzywa i zaczęłam wszystko przygotowywać. Postawiłam na pierś z kurczaka z warzywami i ziemniakami. Proste i szybkie. Jednego kotleta zostawiłam, żeby potem zrobić go dla Sophie
-Marco chodź jeść
-Idę
Po chwili był już w jadalni, usiadł naprzeciwko mnie, a na rękach cały czas trzymał naszego syna
-Daj wezmę go, a Ty zjedz - wyciągnęłam w jego kierunku ręce
-Poradzę sobie, a Ty też musisz zjeść
-Uparciuch
-Twój - zaśmiał się
-Mój - powiedziałam, ale jakoś nie byłam co do tego przekonana
Spuściłam wzrok i całkowicie zajęłam się jedzeniem, które w bardzo wolnym tempie znikało z mojego talerza
-Em coś się stało ?
-Nie, wszystko w porządku
-Na pewno ?
-Tak, jestem po prostu zmęczona
-To ja zajmę się Nico, a Ty się połóż
-Muszę jeszcze coś wymyślić na tą kolacje, odebrać Sophie, może pojechać na zakupy
-Ja mogę zrobić kolacje
-Nie, ja chce zrobić kolacje dla Twojego gościa
-Naszego gościa
-Nic mnie nie łączy z Kate, więc Twojego
-Mnie też nic z nią nie łączy - oburzył się - po prostu dawno się nie widzieliśmy i chcemy nadrobić
Moja podświadomość namawiała mnie, żebym zmieniła strategie, ale może jak powiedziałam A to powinnam powiedzieć B ?
-Em ...
-Dobrze - mruknęłam - zrozumiałam
-Masz zły dzień czy coś zrobiłem ?
-Wszystko jest dobrze - uśmiechnęłam się
-Nie przekonasz mnie sztucznym uśmiechem
-Marco mówiłam Ci, że jestem zmęczona, więc przepraszam za swoje zachowanie
-Okej - zaśmiał się
-Może zrobię łososia na parze z pieczonymi ziemniakami i do tego warzywa ? W sumie też mogą być na parze
-Super, mi pasuje
-A na deser ciasto marchewkowe
-Za to Cię kocham
-Tylko ?
-Nie tylko - puścił mi oczko
-Sprawdzę może zawartość naszej lodówki
Grzebałam w niej trochę, ale w sumie okazało się, że mam wszystko to czego potrzebuje, więc wizyta w markecie nie będzie potrzebna. Może to i lepiej, bo jeszcze spotkamy jakaś Kate albo Bóg wie kogo
-Marco mamy jakieś wino ?
-Na pewno, a jakie chcesz ?
-Chyba białe
-Coś się znajdzie spokojnie
-To dobrze
Na początku postanowiłam zrobić ciasto, bo potem wróci Sophie, będzie chciała mi pomóc, a gotowanie z nią do najłatwiejszych nie należy. Oczywiście uwielbiam to, to jest świetny czas, ale nie jak muszę zrobić tyle rzeczy
-Em może pójdę z Nico po Sophie ? Pogoda się chyba poprawiła
-Pewnie idź, ale ubierz go i przykryj. Nie chce, żeby był chory
-Spokojnie
-Pamiętaj, że niedługo mamy szczepienie
-Kiedy ?
-Za jakieś trzy albo cztery tygodnie
-To mnóstwo czasu
-Na szczęście już po meczach reprezentacji
-To super, pójdę z Wami
-Pogadamy jeszcze o tym - zaśmiałam się
-To ja idę, może uda mi się zrobić dłuższy spacer, żeby zasnął
-Pamiętaj, że za jakieś 2 i pół godziny będzie głodny
-Pamiętam
Zabrałam się za robienie ciasta, ale słyszałam, że mój mąż coś tam mówi do Nico
-Do zobaczenia kochanie !
-Paa - zawołałam, a chwile później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi
Z ciastem dość sprawnie mi szło, przepis miałam od Ani. Chyba każdy lubi to ciasto, jest pyszne, zdrowe i nie trudne do zrobienia. Swoją drogą mam już całą teczkę przepisów od Ani i trzymam ją w kuchni. Większość posiłków robię z jej przepisów, no chyba, że się śpieszę to nie chce mi się zaglądać. Zanim moja rodzinka wróciła to zdążyłam zrobić ciasto, posprzątać kuchnie no i trochę na dole, żeby nie było wstydu przed gościem. W końcu muszę jej coś udowodnić.
~Evening~
Przygotowałam wszystko, nakryłam do stołu, położyłam Nico spać, a Sophie ogląda bajkę u nas w sypialni. Przebrałam się, żeby jakoś się prezentować i czekaliśmy z Marco tylko aż Kate przyjdzie. Mój ukochany prezentował się na prawdę dobrze, miał na sobie zwykłe czarne spodnie i błękitną koszule
-Wyglądasz cudownie
-Dziękuje - zarumieniłam się
-Cieszę się, że jesteś tylko moja - szepnął mi do ucha
-Yhmm - wtuliłam się w niego, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi
Poszłam otworzyć drzwi, przed nimi jak nie trudno się domyślić Kate. Cholera ! W czarnej, dopasowanej sukience prezentowała się na prawdę dobrze
-Cześć, wchodź
-Hej, dziękuje
-Zapraszam dalej - wskazałam ręką
W jadalni kobieta podeszła do piłkarza, przytuliła go delikatnie i ucałowała w policzek, nie opierał się jej. Nawet mu się to podobało ! Widziałam ten uśmiech, a kiedyś myślałam, że jest zarezerwowany tylko dla mnie
-Podam kolacje - poszłam szybko do kuchni
Po chwili siedzieliśmy już przy stole, Marco obok mnie, a naprzeciwko ona. Patrzyła na niego maślanym wzrokiem i nawet nie próbowała tego ukryć !
-Wina ? - uśmiechnął się jedyny mężczyzna w tym towarzystwie
-Ja dziękuje - uśmiechnęłam się
-Za to ja bardzo chętnie się napiła
-Proszę - napełnił jej kieliszek
-Czemu nie pijesz z nami ?
-Trzy miesiące temu urodziłam - uśmiechnęłam się triumfalnie
Spojrzałam na Marco, który również bardzo się uśmiechał i to nie z powodu jej obecności.
-Och gratuluje - westchnęła - córka czy syn ?
-Syn, Nico - Marco spojrzał na mnie z miłością
-Zawsze chciałeś, żeby syn był starszy
-Mamy jeszcze córkę - och jej mina jest godna Oscara - Sophie ma 4 i pół roku
-Nie wiedziałam - przełknęła ślinę
-Jak już jesteśmy przy temacie dzieci to pójdę do nich zajrzeć - wstałam od stołu
-Może ja pójdę ? Jak Sophie zasnęła to ją zaniosę do jej pokoiku
-Poradzę sobie - pocałowałam go
Poszłam powoli na górę, najpierw zajrzałam do Nico, ale on słodko sobie spał, więc od razu poszłam do naszej sypialni. Jak się okazało nasza córka też zasnęła, więc wyłączyłam telewizor, wzięłam ją na ręce i zgasiłam światło. Położyłam ją go jej łóżeczka, przykryłam kołdrą i pocałowałam delikatnie w czoło. Mój aniołeczek kochany. Jak byłam już na dole to usłyszałam fragment ich rozmowy
-Dużo się zmieniło przez te kilka lat
-Tak to prawda
-Założyłeś rodzinę
-A Ty ?
-Ja cały czas podróżuje i robię zdjęcia
-Czemu wróciłaś ?
-Nie wiem. Coś mnie tu przyciągnęło, ale nie wiem czy długo tu zostanę. Myślałam o kilku miesiącach, a potem może znowu gdzieś polecę
-Dalej Ci mało ?
-Tobie łatwo jest tak mówić. Ja nie mam do kogo wrócić, a nie chce siedzieć sama w jednym miejscu
-Może masz racje, ale wtedy łatwiej byłoby Ci kogoś znaleźć
-Może - westchnęła
-Jestem - weszłam, bo pomyślałam, że to dobry moment
-I jak ?
-Śpią
-To dobrze
-Tak - uśmiechnęłam się
-Kate masz ochotę na ciasto marchewkowe ?
-Tak poproszę
-Kochanie ?
-Ja też - złapał mnie za rękę - pomóc Ci ?
-Poradzę sobie
Weszłam do kuchni, wyjęłam z szafki trzy małe talerzyki, ukroiłam po kawałku ciasta i ułożyłam to na tacy. Poszłam z powrotem do nich i przed każdym postawiłam talerzyk. Sama usiadłam na swoim poprzednim miejscu i zabrałam się za jedzenie. Tym razem chyba ciasto wyszło mi najlepsze ze wszystkich
-Bardzo dobre skarbie
-Dziękuje
-Dobrze gotujesz - kobieta uśmiechnęła się cierpko
-Wiem - uśmiechnęłam się słodko
Po jakiś dwóch godzinach Kate postanowiła się zbierać, więc bardzo mnie to ucieszyło. Odprowadziliśmy ją do drzwi i szybko się pożegnaliśmy. Ja od razu potem poszłam posprzątać po kolacji. Przez ostatnią godzinę Marco kompletnie mnie olewał i w kółko gadał z Kate. Udawałam, że wcale mnie to nie rusza, bo przecież nie zrobię mu sceny zazdrości.
Posprzątam wszystko ze stołu, zapakowałam zmywarkę i poszłam na górę. Z sypialni zgarnęłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i założyłam piżamę. Na koniec umyłam jeszcze włosy i wyszłam z pomieszczenia. Mój mąż leżał już w łóżku, ale ja bez słowa wyszłam i skierowałam się do pokoju Sophie. Tak jak podejrzewałam dziewczyna się odkryła przez sen, więc poprawiłam jej kołderkę i ponownie pocałowałam w czoło. Zajrzałam do pokoju Nico, ale maluch o dziwo jeszcze spał, więc wyczuwam, że w nocy będzie pobudka. Niechętnie wróciłam do sypialni i położyłam się obok blondyna
-Dobranoc - ułożyłam się plecami do niego i wtuliłam się w poduszkę
-Em co jest ? - objął mnie delikatnie
-Nic
-Powiedz mi
-Na prawdę nic
-Od kilku dni zachowujesz się jak nie Ty
-Nie prawda
-Powiedz mi o co chodzi ! - powiedział twardo
-Nie chce, żebyś się spotykał z Kate
-Słucham ?
-Nie spotykaj się z nią
-Dlaczego ?
-Bo sobie tego nie życzę
Przez chwile nic nie mówił, więc najwidoczniej mocno się nad tym zastanawiał
-W porządku - westchnął
-Dziękuje - zgasiłam lampkę i wróciłam do poprzedniej pozycji - dobranoc
-Dobranoc - powiedział cicho

piątek, 31 października 2014

Rozdział 54.

~Two Weeks Later~
No niestety każdy wyjazd kiedyś się kończy i trzeba wrócić do rzeczywistości. Nie powiem, bo cieszyłam się, że wracam do dzieci, do domu, ale z drugiej strony tak strasznie mi się tam podobało. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tam pojedziemy, może z dziećmi. Jak na razie od tygodnia jesteśmy w domu, chociaż nie mogłam się na początku do tego przyzwyczaić. Marco codziennie ma treningi, Sophie chodzi do przedszkola, a ja siedzę w domu z Nico. Mój kochany maluszek rośnie jak na drożdżach i już jest taki cudowny.
Spałam spokojnie w ramionach mojego męża, ale mój syn się obudził. Powoli się obudziłam i wstałam, a kątem oka zerknęłam na zegarek. Pobudka przed 6 rano to moje marzenie. Poszłam szybko do pokoju naszego syna i wyjęłam go z łóżeczka. Usiadłam na fotelu i nakarmiłam go, a potem przewinęłam. Miałam nadzieje, że chłopiec jeszcze na chwile zaśnie, ale niestety nie chciał już spać.
-Nie zaśniesz jeszcze na chwileczkę skarbeczku ?
Maluch zaczął się uśmiechać i gaworzyć, a ja zaśmiałam się na ten widok. Wyjęłam z szafy ubranko dla niego, a potem położyłam go na przewijaku i go przebrałem. Wzięłam go z powrotem na ręce i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku do szklanki i szybko ją opróżniłam
-Też masz ochotę ? - spojrzałam na zaciekawionego Nico - to jeszcze nie teraz kochany mój
-Mamo - usłyszałam i odwróciłam się
-Sophie co się stało ?
-Nie mogłam spać
-To zrobię Ci śniadanko
-Poproszę
-Możesz mi przyprowadzić wózek z przedpokoju ?
-Tak - uśmiechnęła się - a będę mogła powozić Nico ?
-Oczywiście
-Już idę - zniknęła z pola mojego widzenia, a zaraz wróciła powoli pchając wózek. Ja włożyłam do niego Nico i trochę opuściłam jej jeszcze rączkę
-Tylko ostrożnie i nie hałasuj
-Dobrze mamo
Dziewczynka zaczęła zajmować się bratem, a ja szybko przygotowałam dla nas śniadanie. Postawiłam wszystko na stole, zrobiłam jeszcze herbatę dla dziewczynki i kawę dla siebie i Marco.
-Sophie śniadanie !
-Idę - weszła, postawiła wózek i usiadłam na krześle - Nico zasnął
-To dobrze - uśmiechnęłam się - pójdę obudzić tatę
-A mogę już jeść ?
-Pewnie, zjadaj
Wspiełam się po schodach na górę i weszłam do naszej sypialni. Usiadłam na łożku po stronie mojego męża i delikatnie go pocałowałam, a on się uśmiechnął
-Kochanie zrobiłam śniadanie
-Mhm - przewrócił się na drugi bok
-Marcoo - przytuliłam go - wstawaj kochanie
-Jeszcze 5 minutek
-Kawa wystygnie
-Kawa ? - mruknął
-Tak - zaśmiałam się
-Zaraz zejdę
-Lepiej, żebyś zrobił to szybko - pocałowałam go jeszcze raz i wstałam z łóżka
-Tak jest żono
Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Usiadłam obok Sophie przy stole i zabrałam się za jedzenie
-Mamusiu kto mnie dzisiaj zaprowadzi do przedszkola ?
-Chyba ja z Nico, może tak być ?
-Może, a tata ma dzisiaj trening ?
-Ma, ale dzisiaj trochę na późniejszą godzinę
-Szkoda
-Innym razem z nim pójdziesz
-W piątek ?
-Zobaczymy
-Dzień dobry - dołączył do nas piłkarz
-Cześć tato
-Mogę ? - wskazał na miejsce na przeciwko dziewczynki
-Tak - słodziutko się uśmiechnęła - mogę jechać kiedyś z Tobą na trening ?
-Kiedyś na pewno, ale na razie chodzisz do przedszkola
-No, ale mogę czasami nie chodzić
-Skarbie rozmawialiśmy już o tym
-Nie lubię tam chodzić
-Teraz tak mówisz, a przecież wracasz zadowolona - zabrałam głos
-Tylko czasami
-Nie wymyślaj już proszę
-No dobrze
-Śpi Nico ?
-Tak, ja go położyłam - pochwaliła się blondyneczka
-To dobrze, że pomagasz mamie
-Staram się
-Kochanie za miesiąc gramy w Warszawie z Polską mecz
-Wiem
-Będziecie ?
-Oczywiście, a Ty będziesz grał ?
-Mam nadzieje, że tak
-Tatusiu będziesz grał przeciwko wujkom ?
-Przeciwko wujkowi Robertowi i Łukaszowi
-A wujek Kuba ?
-Kuba raczej nie będzie grał
-Szkoda
-No niestety - skrzywił się
Dokończyliśmy śniadanie, Reus poszedł się ubrać i przy okazji pomóc Sophie, a ja sprzątnęłam. Gdzieś tak po 8 wyszłam z Nico i Sophie z domu i we trójkę ruszyliśmy w stronę przedszkola. Jedną ręką pchałam wózek, a drugą ręką trzymałam rączkę mojej córki
-A kto mnie odbierze ?
-Pewnie ja skarbie
-Czemu nie tata ?
-Chcesz, żeby tata Cię odebrał ?
-Tak
-Dobrze to zobaczymy - pocałowałam ją w czoło
-Niech będzie
Odprowadziłam ją, porozmawiałam chwile z jej wychowawczynią, a potem wyszliśmy. Nico powoli był już marudny i nie spał, więc pewnie był głodny. Jak najszybciej wróciłam do domu, po drodze mijając natrętnych paparazzi, którzy robili mi zdjęcia. Trochę bardziej zakryłam syna i przyspieszyłam. Jak na połowe września to było ciepło i oby zostało tak jak najdłużej.
Weszłam na naszą posesje, a zaraz potem do domu, wyjęłam wózka Nico i weszłam dalej.
-Jesteśmy !
-Chodź do salonu, mamy gościa
-Idę - zaśmiałam się - Mela ? Cześć
-Hej - przytuliła mnie - dawno Was nie widziałam
-Och to prawda
-Kochanie weźmiesz go
-Pewnie daj - przejął ode mnie małego
-Zaraz to nakarmię, ale pójdę do łazienki i umyje ręce
-W porządku
Podczas tego krótkiego spaceru jakoś dziwnie ubrudzilam sobie ręce, musiałam czegoś dotknąć, albo raczka była jakaś brudna. Umyłam je waniliowym mydłem i wytarłam w szary ręczniczek.
-Chcesz coś do picia ? - uśmiechnęłam się do dziewczyny
-Marco się już mną zajął
-To dobrze - usiadłam obok niego i wzięłam na ręce syna
-Nie będzie Ci przeszkadzało jak go nakarmię ?
-Nie no co Ty
Posłałam jej uśmiech w ramach podziękowania i zajęłam się karmieniem mojego głodomorka
-Co Cię do nas sprowadza ?
-Może porwe Wam dzisiaj dzieci ?
-Och to miło z Twojej strony, ale nie chcemy Cię tak wykorzystywać
-To będzie dla mnie przyjemność, mogę odebrać Sophie z przedszkola razem z Nico i gdzieś je zabiorę
-Brzmi miło - stwierdził mój mąż
-Na pewno ? - chciałam się upewnić - w sumie musimy zrobić zakupy, a bez dzieci będzie łatwiej
-No widzisz
-To może umówmy się pod stadionem o 14, bo kończę trening
-O akurat Nico będzie najedzony i będzie się zbliżała pora jego spania
-Czyli moge zabrać Wam dzieci na 2 godzinki
-Jeżeli chcesz to proszę bardzo
-Super - uśmiechnęła się - to będę leciała, nie chce Wam przeszkadzać
-Nie przeszkadzasz
-I tak widzimy się potem
-Do zobaczenia - nachyliła się nade mną i pocałowała mnie w policzek
-Paa
-Odprowadzę Cię - Marco podniósł się z miejsca
Dokończyłam karmić malucha i położyłam go na kanapie. Zdjęłam z niej poduszki i ułożyłam je na podłodze.
-To będziemy mieli dwie godziny dla siebie - przytulił mnie
-Przyniesiesz mi kocyk z wózka
-Yhmm - pocałował mnie w czoło
-Dziękuje
-Kochanie dla Ciebie wszystko
-Miło to słyszeć
-Wiem
-Ależ Ty jesteś zabawny
-Uznam to za komplement żono - podał mi kocyk, a ja przykryłam nim chłopca
-Mam teraz dwóch przystojniaków w domu
-Nie lubię się z Tobą dzielić - pomógł mi wstać i przyciągnął mnie do siebie
-Jesteś zazdrosny o dzieci ?
-Jestem zazdrosny o wszystko
-Och to niedobrze
-Nie narzekam - pocałował mnie
-Nie daje Ci powodów do zazdrości
-Masz szczęście
-A Ty masz wszystko na trening ?
-Mam dopiero za półtorej godziny
-Tak się tylko mówi
Marco zajmował się Nico, a ja w tym czasie przygotowałam obiad, bo potem mogę nie mieć czasu i jakoś ogarnęłam dom. Wstawiłam też pranie, bo coś tam się uzbierało
-Kochanie ja już lecę
-Dobrze
-Widzimy się o 14
-Możliwe, że będziemy wcześniej
-Chcesz zobaczyć jak trenujemy ?
-Może - puściłam mu oczko
-Okej
-No idź już, bo się spóźnisz
-Kocham Was, pa !
-My Ciebie też - zaśmiałam się - paa !
No i zostaliśmy sami, zeszłam do Nico, który leżał sobie w wózeczku i oglądał zawieszki. Poszłam z nim do kuchni, postawiłam na środku stołu leżaczek do bujania i tam włożyłam malucha. Mojemu synkowi bardzo podobało się to, że leżał w leżaczku, a ja w tym czasie miałam czas, żeby zrobić listę zakupów. Niestety jak nie patrzyłam na niego to się zdenerwował i zaczął płakać
-No i po co płaczesz synku - pogłaskałam go po policzku - przecież jestem tutaj skarbie. Nie ma co płakać
Udało się, mały znowu zaczął się uśmiechać. On to dopiero lubi być w centum uwagi, ma to chyba po ojcu. Jak skończyłam do zabrałam go do salonu, położyłam go na miękkim kocu na podłodze, a on próbował przekręć się na brzuch. Zrobiłam mu kilka zdjeć, a potem zlitowałam się nad nim i mu pomogłam, bo już prawie płakał. Jak on szybko rośnie, zanim się obejrzę, a już będzie dużym chłopcem. Maluch podpierał się na przedramionach i przyglądał mi się, a ja robiłam do niego głupie miny.
Przed trzynastą zaczęłam się zbierać, spakowałam najważniejsze rzeczy chłopca, włożyłam go do wózka, przykryłam i wyszliśmy z domu. Droga na SIP zajęła nam nie dużo ponad 20 minut, pokazałam ochroniarzowi przepustkę i weszłam dalej. Nico leżał spokojnie w wózku, więc miałam pewność, że nikt nas nie usłyszy. Powoli dotarłam na murawę i podeszłam do trenera
-Dzień dobry
-Witaj Em, dobrze Cię widzieć
-Dziękuje bardzo
-Widzę, że maluch szybko rośnie
-Oj tak - uśmiechnęłam się
-Podobny do Ciebie
-Przynajmniej on - zażartowałam
Piłkarze zobaczyli nas dopiero po chwili i wszyscy podbiegli. Marco przywitał mnie namiętnym całusem, a potem stanął za mną i mnie objął, a reszta zaglądała do wózka
-Mój chrześniak już sporo urósł
-Ostatnio go widziałeś
-Jak z nim zajmowaliśmy to tego nie widzieliśmy, ale teraz widzę, że urósł
-No tak już jest
-Nico jest bardziej podobny do Em - stwierdził Mats
-Na szczęście - uśmiechnęłam się
-Chłopaki koniec treningu, ale jeszcze po sobie posprzątajcie
-Tak jest - posłusznie poszli ogarnąć
-Trenerze ja chciałabym wrócić do pracy jakoś po nowym roku
-Jeżeli tego chcesz
-Znajdzie się jeszcze dla mnie jakieś miejsce ?
-Oczywiście, że tak
-Dziękuje
Pożegnałam się z mężczyzną i poszłam pod szatnie. Kilkanaście minut później opuścił ją mój mąż, złapał mnie za rękę i razem opuściliśmy stadion. Przed nim czekała już na nas siostra blondyna, podeszliśmy do niej i ją uściskaliśmy
-Na pewno chcesz się nimi zając ?
-Oczywiście
-To widzimy się za dwie godziny
-Tak, do zobaczenia
We dwójkę wsiedliśmy do naszego, a raczej jego auta i ruszyliśmy w stronę marketu. Udało nam się szybko dojechać i zaparkować w dobrym miejscu. Piłkarz wziął koszyk, a ja z kieszeni w torbie wyjęłam listę zakupów. Chodziliśmy tak między regałami i trochę sobie żartowaliśmy. Dokładnie jak kiedyś
-Marco ! - odwróciliśmy się automatycznie
-Kate ? - zdziwił się - dawno się nie widzieliśmy
-Już ponad pięć lat
-Dobrze Cię spotkać - przytulił ją - co słychać ?
-W porządku, nie dawno wróciłam do Dortmundu
-Nie przedstawisz mnie ? - wtrąciłam, bo zdecydowanie o mnie zapomniał
-Oczywiście - wyglądał na lekko zakłopotanego - Kate to jest Emma, Emma to jest Kate
-Hej - zaśmiała się podając mi dłoń
-Cześć - uśmiechnęłam się
-Od dawna się spotykacie ?
-Ponad pięć lat - posłałam jej mordercze spojrzenie
-W sierpniu wzięliśmy ślub - czy on właśnie spojrzał na nią przepraszająco ?!
-Och to gratulacje
-Dziękujemy, przepraszam, ale trochę się śpieszymy
-Mam nadzieje do zobaczenia
-Pewnie, może wymienimy się numerami ?
-Jasne - podała Marco wizytówkę, a on wpisał jej do białego Samsunga swój numer - paa
-Cześć - pomachał jej i odwrócił się w moją stronę
-Kto to był ?
-Moja była dziewczyna
-Nigdy mi o niej nie wspominałeś
-Rozstaliśmy się zanim Cię poznałem
-Tego samego roku ?
-Tak
-Kiedy ?
-Na początku kwietnia
-Ahaa - uśmiechnęłam się sztucznie - pośpieszmy się

piątek, 10 października 2014

Rozdział 53.

~September 3 - Chania, Crete~
Od dwóch dni jesteśmy z Marco na Krecie w cudownym mieście Chania. Jest to nasza druga podróż poślubna, ale tym razem już bez dzieci. Oczywiście zanim mój mąż mnie na to namówił to minęło trochę czasu, ale w końcu Sophie i Nico będą mieli dobrą opiekę, a to tylko tydzień. Do weekendu będą się nimi zajmowali Lewandowscy, a potem przyjeżdża moja mama, bo Ania leci do Warszawy.
Tu jest cudownie, ciepło, klimatycznie. Mieszkamy w pięciogwiazdkowym hotelu i mamy do dyspozycji piękny apartament. Jest wprost idealnie.
-Na co ma dzisiaj moja żona ochotę ?
-Nie wiem - odwróciłam się w jego stronę - może pójdziemy na plaże ?
-Pewnie, jeżeli chcesz - uśmiechnął się
-Spakuje nam rzeczy
-Poczekaj - pociągnął mnie za rękę - to nie musi być na już
-A co chcesz w tym czasie robić ?
-Coś się wymyśli - pocałował mnie
-Jesteś niewyżyty - zaśmiałam się
-Tylko jeśli chodzi o Ciebie
-Dobra dobra - delikatnie go odetchnęłam - to możemy robić w domu, a teraz idź się ogarnij, bo idziemy na plaże
-Tak jest - po raz kolejnej mnie pocałował
-Masz 10 minut - puściłam mu oczko
-Co do sekundy proszę pani
-No ja myślę - odeszłam od niego
Wyjęłam z szafy torbę plażową i po kolei włożyłam do niej ręczniki, kremy z filtrem, nasze kostiumy, jego czapkę z daszkiem, mój kapelusik, książkę i jakieś inne duperele. Położyłam ją na łóżku, a sama wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i oglądałam okolice, po chwili spojrzałam na zegarek i zaśmiałam się pod nosem
-Marco ! Masz 2 minuty
-Już wychodzę
Faktycznie szybko wyszedł, więc ja wróciłam do środka
-Może zadzwonię do Ani i sprawdzę jak sobie radzą ?
-Kochanie jakby coś się działo to by zadzwonili
-Wątpię
-Em zadzwonimy wieczorem
-No dobrze - westchnęłam
-Jeszcze będziesz mnie błagała, żebyśmy gdzieś wyjechali bez dzieci
-Na razie to strasznie za nimi tęsknie
-Ja też tęsknie
-Cieszysz się, że wracasz do treningów ?
-Pewnie, że tak
-To dobrze
-Czemu pytasz ?
-Tak z ciekawości
-A Ty kiedy chcesz wrócić do pracy ?
-Nie wiem sama - wzruszyłam ramionami - niby Klopp powiedział, że na moje zastępstwo kogoś znajdą, ale nie chce, żeby potem było, że nie mam gdzie wrócić
-Jesteś świetnym pracownikiem i wszyscy rozumieją, że masz dziecko
-No tak, ale jak będę siedziała z Nico długo w domu to potem nie będę chciała wrócić do pracy
-Może do końca roku zostaniesz w domu, a potem wrócisz ? Nico będzie miał pół roku, Ty za bardzo się nie przyzwyczaisz
-To jest jakiś pomysł
-Nie myśl teraz o tym - przyciągnął mnie do siebie - wyluzuj się, mamy wakacje
-Już masz mnie dość ?
-Nigdy nie mam Cię dość. Po prostu nie chce, żebyś w kółko się zamartwiała
-W porządku - przytuliłam się do niego - idziemy ?
-Pewnie, wezmę torbę
-Ja wezmę - uśmiechnęłam się - nie jest ciężka
-Nalegam - złapał mnie za rękę, zgarnął torbę z łóżka i razem wyszliśmy z pokoju
Z naszego hotelu było na prawdę bardzo blisko na plaże. Wystarczyło wyjść z hotelu i przejść przez ulice.
-Może znajdziemy jakieś miejsce przy samej wodzie
-Nie wydaje mi się, ale możemy spróbować
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech
-Dla mojej cudownej żony wszystko
-Nie mów hop
-Czy pani próbuje mnie do siebie zniechęcić ?
-Po ślubie ? - prychnęłam - teraz musisz ze mną wytrzymać do końca życia
-Muszę i chce - pocałował mnie, a niektórzy na nas patrzyli
-Głupku jeszcze ktoś nas zobaczy
-Wstydzisz się mnie ? - zażartował
-No strasznie, nie wiem czemu w ogóle tu jestem z Tobą
-Bo mnie kochasz - szepnął
-Chyba muszę się z Tobą zgodzić
Po jakimś czasie udało nam się znaleźć miejsce prawie przy samej wodzie. Rozłożyliśmy koc, a potem się ogarnęliśmy. Posmarowaliśmy się wzajemnie kremami z filtrem, żeby się nie spalić.
-Idę do wody, idziesz ze mną ?
-Nie, wole się poopalać
-Okej
Położyłam się na plecach, zamknęłam oczy i po prostu leżałam. Dookoła mnie było trochę ludzi, słychać było rozmowy w rożnych językach, śmiech dzieci, jakieś sprzeczki, ale chyba też dzieciaków. Jednym słowem chaos, ale nie przeszkadzało mi to, w sumie to było nawet przyjemne
-Tylko nie zaśnij - obok mnie położył się mój mokry mąż
-Mokry jesteś
-Byłem w wodzie
-Wiem - zaśmiałam się
-Podoba mi się tutaj
-Mi też. Dziękuje, że mnie tu zabrałeś
-Nie ma za co - pochylił się nade mną i mnie pocałował
-Ej ej - przerwałam, bo krople z jego ciała na mnie kapały -'zaraz będę mokra
-Przepraszam
-No dobra jakoś przeżyje - przyciągnęłam go do siebie i wpiłam się w jego usta
-To właśnie lubię
-Och ja też - uśmiechnęłam się promiennie
-I nie przeszkadza Ci, że ludzie się gapią ?
-Niech się gapią i zazdroszczą
-Jesteś okropna
-No trudno - puściłam mu oczko
-Czy ten krem był wodoodporny czy muszę się smarować drugi raz ?
-Był wodoodporny
-To dobrze
-Ale posmaruj się jeszcze raz - zaśmiałam się
-To posmaruj mnie - podał mi buteleczkę z kremem
-Bardzo chętnie - usiadłam na nim i zaczęłam smarować mu plecy przy okazji robiąc mu masaż
-Tak mi dobrze
-Ma się ten talent - szepnęłam mu do ucha lekko je przygryzając
-Nie rób tak
-Ale o co chodzi ?
-Kochanie Ty już doskonale wiesz o co mi chodzi
-Skoro tak - wstałam z niego - skończyłam
-Dziękuje - pocałował mnie
-Dzisiaj też coś wymyśliłeś na wieczór ?
-Zobaczysz
-Nie powiesz mi ? - położyłam się na brzuchu, aby opalić trochę plecy
-Nie - mimo, że miałam zamknięte oczy to wiedziałam, że się uśmiechnął
-Dziękuje Ci bardzo - powiedziałam sarkastycznie
-Zaufaj mi
-Okej - westchnęłam
-Zaraz wracam
-Co się stało ?
-Mario dzwonił, więc pójdę i oddzwonię
-Przy okazji zapytaj czy widział się z Anią i Lewym
-Dobrze - oddalił się ode mnie
Zastanawiałam się czy przypadkiem coś się nie stało, ale przecież Gotze mógł się po prostu stęsknić. Czy ja zawsze muszę myśleć o złych rzeczach ? Niby się układa i wszystko jest super, pięknie, ale to może być cisza przed burzą. W każdej chwili może być kolejny wypadek, zdrada, a może mój sen był prawdziwy ? Może ktoś będzie chciał porwać Sophie albo Nico. Nie nie nie ! Nie mogę o tym myśleć !
-Jestem
-I jak ?
-Wszystko w porządku, Mario chciał sprawdzić co u nas - uśmiechnął się - był wczoraj u Roberta i z dzieciakami wszystko dobrze
-To świetnie
-Coś się dręczy
-Nie, po prostu bałam się, że dzwonił, bo coś się stało
-Nie spokojnie
-Zbieramy się ?
-Pewnie
Zebraliśmy szybko nasze rzeczy i ruszyliśmy w stronę hotelu. Jak byliśmy już w naszym pokoju to mój mąż wziął szybki prysznic, a ja ogarnęłam sobie jakieś cichy. Potem sama wzięłam kąpiel, żeby zmyć z siebie piasek i się ubrałam w świeże ubrania. Akurat jak wyszłam z łazienki to Marco leżał na łóżku i robił coś na komputerze
-Może zjemy w pokoju ? - zaproponowałam - w sumie to jestem zmęczona
-Oczywiście - spojrzał na mnie - kochanie co Cię męczy ?
-To chyba nadmiar słońca - uśmiechnęłam się blado
-Yhmm - za dobrze mnie zna, żeby uwierzyć - chodź tutaj
Odłożył laptopa i poklepał miejsce obok siebie, powoli tam podeszłam i położyłam się obok, a on przyciągnął mnie do siebie
-Musisz mi powiedzieć, mieliśmy być ze sobą szczerzy
-Nie uważasz, że wszystko jest dziwne ?
-Nie rozumiem
-No popatrz zawsze jak zaczynało się nam układać to coś się działo, a teraz jest dobrze od tak dawna. Może to cisza przed burzą ?
-O nie ! Na pewno nie - przytulił mnie - prosiłem Cię już, żebyś wyluzowała
-Ok - zaśmiałam się - to gdzie idziemy ?
-Mówiłaś, że jesteś zmęczona
-No to co z tego ? - spojrzałam na niego uśmiechnięta - potem odpocznę
-No dobra, to chodźmy - wstaliśmy z łóżka i razem wyszliśmy z pokoju
Przy windzie piłkarz złapał mnie za rękę, a ja poczułam urocze motylki w brzuchu
-Jesteśmy już małżeństwem, a ja nadal mam motylki w brzuchu
-Mam nadzieje, że szybko nie zniknął
-Już ja się o to postaram - mocniej ścisnęłam jego dłoń
-Zabieram Cię na pyszną kolacje, a potem spacer po plaży
-Brzmi bardzo romantycznie
-Starałem się
-Dziękowałam Ci już ?
-Za co ?
-Za to, że jesteś, że tak się starasz, że mnie kochasz - wzięłam szybki oddech - że mnie tu zabrałeś, że nasz ślub i wesele było takie cudowne ...
-Dziękowałaś - przerwał mi - nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie
-Tak strasznie Cię kocham - powiedziałam patrząc mu w oczy
-Ja też bardzo Cię kocham - już miał mnie pocałować, ale winda zatrzymała się na parterze, więc ją opuściliśmy
-Ach te windy - zaśmiałam się, a on razem ze mną
-A żebyś wiedziała
-Kochanie - zamruczałam
-Słucham ?
-Idziemy do tej restauracji co pierwszego wieczoru ?
-Nie - pokiwał przecząco głową
-A gdzie ?
-Cierpliwości, zaraz zobaczysz
-Nie należę do osób cierpliwych
-To chyba od niedawna
-Możliwe - zamyśliłam się
-Ta da ! - zatrzymaliśmy się przed uroczą małą restauracją
-Och jak tu pięknie
-Podoba Ci się ? - upewnił się
-Oczywiście, że tak
Weszliśmy do środka, zajęliśmy miejsce w kącie i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Kelner podszedł, zapalił świeczkę, która stała na stole i podał nam menu. Podziękowałam mu uśmiechem i poczekałam, aż się oddali
-Masz ochotę na wino ?
-Yhmm - kiwnęłam głową
Po chwili złożyliśmy zamówienie, młody chłopak zabrał karty, a my zostaliśmy sami
-Tu jest tak cudownie - rozejrzałam się
-Miałem nadzieje, że Ci się spodoba
-Bardzo dobrze mnie znasz
-To prawda, ale czasami potrafisz mnie zaskoczyć
-To dobrze, nie ma nudy - zachichotałam
W restauracji spędziliśmy trochę ponad godzinkę, jedzenie było przepyszne. Zaraz po kolacji udaliśmy się na spacer i szybko trafiliśmy na plaże. Szliśmy po wilgotnym piasku trzymając się za ręce.
-Nie jest Ci zimno ?
-No co Ty - pokiwałam przecząco głową
-To dobrze - pocałował mnie w czoło
-Dlaczego pytałeś mnie o nowy dom ?
-Kiedy ?
-Jak byliśmy w Rzymie
-Aaa już pamiętam - podrapał się po głowie - myślałem czy nie przyda nam się coś większego
-Ten dom jest duży
-Wiem, to był tylko taki luźny pomysł
-Pomyślimy o tym na spokojnie
-Pewnie, że tak - objął mnie
-Muszę pogadać z Anią - westchnęłam - już dawno temu gadałyśmy, że planują z Robertem dziecko, my się doczekaliśmy Nico, a u nich ten temat totalnie ucichł
-Nie ucichł
-Co masz na myśli ?
-Podejrzewamy z chłopakami, że spodziewają się dziecka
-Żartujesz ? - pisnęłam zadowolona - ale jak ? mówili coś ?
-Nie, ale Lewy się urwał z treningu i pojechali z Anią do kliniki, a potem widziałem jak odjeżdżają z parkingu tej Twojej kliniki tacy zadowoleni
-Czemu mi nic nie powiedziałeś ?
-Jakoś wyleciało mi z głowy
-A co Ty tam robiłeś, że widziałeś ? - spytałam zdziwiona
-Wracałem z zakupów
-No chyba, że tak - dźgnęłam go delikatnie w brzuch - jeżeli Ania jest w ciąży to świetnie
-Zgadzam się
-Tylko teraz mi głupio, że zrzuciliśmy na nich opiekę nad dziećmi
-Myślałem o tym, ale przecież mogli nam odmówić
-No niby tak - westchnęłam
-Nie przejmuj się
-Jest w porządku - pocałowałam go
Chodziliśmy tak bez żadnego celu po prostu rozmawiając, żartując. Czas szybko mijał i do hotelu wróciliśmy jakoś po trzeciej, ale nie byłam aż tak bardzo zmęczona. Uwielbiam spędzać czas z moim mężem. Tylko moim.
W hotelu szybko wzięliśmy wspólny prysznic, on założył spodnie od piżamy, a ja jego koszulkę. Umyłam zęby, zmyłam makijaż, a potem położyłam się obok chłopaka w łóżko. Jednak zanim zgasiłam lampkę to szybko wyszukałam wiadomość do pani Lewandowskiej
"Hej :) radzicie sobie ? Dzieci mocno dają w kość ? Dziękuje, że się nimi zajmujecie <3 buziaki :*"
 
-Idziemy spać, koniec z telefonami - Marco zabrał mi go delikatnie, odłożył na szafeczkę i zgasił światło. Całe pomieszczenie skąpane było w ciemnościach pośród których mój mąż mocno mnie objął. Zamknęłam oczy i się w niego wtuliłam
-Dobranoc - szepnęłam sennie
-Słodkich snów

piątek, 26 września 2014

Rozdział 52.

~Sunday~
Wczoraj odbyły się nasze poprawiny i bardzo się cieszę, że ślub był w piątek, bo jakby odbył się wczoraj to chyba bym dziś nie wstałam. Razem z dziećmi lecimy na kilka dni do Rzymu. We trójkę spakowaliśmy się do jednej walizki, a całą drugą zajęły rzeczy Nico. Tak to jest jak się ma takie małe dziecko.
-Mamo, a kiedy będzie nasza kolej ?
-Patrz skarbie, jeszcze tylko kilka osób
-A potem oddamy nasze rzeczy
-Tak - uśmiechnęłam się do niej
-Potem coś mi kupisz ?
-A co byś chciała ?
-Nie wiem
-Zobaczymy jeszcze - pocałowałam ją w czoło
Wreszcie nadeszła nasza kolej, oddaliśmy nasze bagaże, Marco wziął nosidełko z Nico w środku i swoją walizkę podręczną, a ja prowadziłam swoją i Sophie. Zostało nam jeszcze trochę formalności, ale minęły one w miarę szybko. Już tylko wejście do samolotu i krótki lot.
-Jak się pani ma pani Reus ? - mój mąż spojrzał na mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam
-Dziękuje bardzo dobrze - patrzyłam mu w oczy - bardzo podoba mi się bycie pana żoną panie Reus
-Miło to słyszeć - złożył na moich ustach niewinny pocałunek
-Dzieci tu są i mnóstwo innych ludzi
-Oj tam - machnął lekceważąco ręką
-Jesteś niemożliwy
-Wiesz co też mi się podobało ?
-Hmm ?
-Nasza noc poślubna
-Marco ! - szturchnęłam go - zachowuj się
-Przy Tobie nie potrafię
-Zakochany wariat
-Mogę to chyba już tylko potwierdzić
-Co ja z Tobą zrobiłam ?
-Uszczęśliwiłaś mnie
-Chciałbym, żeby tak było
-Jest tak - usłyszeliśmy, że wywołują nasz lot
-Chodźmy, nie chce mi się stać długo w kolejce
Mimo, że w samolocie wszyscy byliśmy przed czasem to ten miał jakieś opóźnienia. Nie podobało mi się to, ale co poradzę ? Ja z Nico siedzieliśmy w jednym rzędzie, a Marco z Sophie w rzędzie obok. Stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej.
-Tato, a czy w Rzymie jest fajnie ? - usłyszałam jak zapinałam swoje pasy
-Oczywiście, na pewno Ci się spodoba
-I będziemy dużo zwiedzać ?
-Tego jeszcze nie wiem
-Nie lubię chodzić
-Wiem słoneczko
Przerwali rozmowę, bo obsługa samolotu wyjaśniła wszystko co i jak, a potem samolot wystartował. O dziwo dzieci nie miały z tym problemu, chociaż szczerze mówiąc bardziej martwiłam się o Nico, to jest trzecia podróż samolotem, a Sophie jest już przyzwyczajona. Moja dzielna dziewczynka.
-Mogę coś pani zaproponować ? Kawa, herbata, woda, sok ? Może coś do jedzenia ?
-Nie dziękuje
-W porządku, a jakby co to proszę wołać
-Oczywiście
~Later~
Po ponad trzech godzinach byliśmy wreszcie w hotelu, w tym samym co w zeszłym roku, tylko tym razem pokoje się nie zgadzały. Włożyłam śpiącego Nico do hotelowego łóżeczka i z grubsza rozpakowałam walizki. Nasza córka od razu wyciągnęła piłkarza na basen, więc i tak nie miałam co robić. A zmęczona nie byłam, bo niby czym ? Wyjęłam z torebki telefon i napisałam do mamy i Ani, że dolecieliśmy, żeby się nie martwiły. Zdjęłam swoje białe conversy, skarpetki w tym samym kolorze i na bosaka wyszłam na balkon. Było gorąco, ale to świetnie, bo lubię taką pogodę. Z balkonu miałam idealny widok na basen, gdzie przebywał mój mąż i nasza córka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu jesteśmy razem, że wzięliśmy ślub. Po raz kolejny wszystko idealnie się układa, ale teraz nie może się spieprzyć. Jesteśmy prawdziwą rodziną, nic nas nie rozdzieli.
Przyglądałam im się tak jakiś czas, ale mój synuś zaczął płakać, więc z powrotem weszłam do środka. Wzięłam go na ręce i zaczęłam powoli bujać. Kątem oka zerknęłam na zegar wiszący na ścianie i okazało się, że jest głodny, bo to jego idealna pora na jedzenie. Usiadłam, więc na łóżku, podwinęłam koszulkę, a zaraz dałam mu jeść. Musiał być biedak bardzo głodny, podróż go wykończyła, bo jeszcze jak jadł to oczka mu się zamknęły.
-Mój mały synek - pocałowałam go w czoło
Razem z nim położyłam się na szerokim łóżku i dookoła zabezpieczyłam łóżko, gdyby jakimś cudem się przekręcił. Sama delikatnie go objęłam i przymknęłam powieki. Już prawie odpływałam jak usłyszałam, że drzwi się otwierają.
-Musisz być cichutko, bo mamusia śpi - usłyszałam szept mojego ukochanego
-Dobrze
Chciałam wstać, ale poczułam czyjeś, jak nie trudno się domyślić czyje ręce na biodrach
-Śpij
-Nie jestem aż taka zmęczona - powiedziałam z dalej zamkniętymi oczami
-Przyda Ci się odpoczynek
-Dzięki - przykrył mnie cienkim kocykiem i odszedł, a ja po prostu zasnęłam
Jak się obudziłam to Marco i Sophie siedzieli na podłodze i grali w spadające małpki, a Nico leżał obok nich w nosidełku. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam, potem wstałam i usiadłam obok nich. Każde z moich dzieci pocałowałam w czoło, a męża w usta.
-Mamusiu grasz z nami ?
-Nie jestem w to dobra - skrzywiłam się - na razie popatrzę
-Zagraj z nami, proszę proszę
-No dobrze
-Teraz Ty - podała mi kostkę
Wyrzuciłam odpowiedni kolor i spróbowałam, ale tak jak przewidywałam prawie wszystkie małpki spadły. Sophie zaczęła się śmiać, a ja i Marco razem z nią
-Mamo nie umiesz w to grać
-Sophie nie mów tak, bo mamie będzie przykro - stwierdził jej tata
-No co Ty - puściłam mu oczko, a potem zwróciłam się do niej - niestety wiem kochanie
-To jest gra dla małych dzieci, a tata sobie radzi
-Wiem - westchnęłam i spojrzałam w rozbawione oczy piłkarza, jego też to bawi ! Mimowolnie kąciki moich ust wygięły się w uśmiech
-Dajesz sobie radę ? - kiwnęłam głową na naszego syna
-Pewnie, że tak
-Idealny ojciec
-Staram się
-Tato Twoja kolej - przerwała nam dziewczynka
-Zaraz wracam - szepnęłam podczas gdy on rzucał
Poszłam do łazienki, gdzie poprawiłam swój wygląd po krótkiej drzemce, a potem umyłam zęby i wypakowałam resztę kosmetyków z mojej ulubionej, beżowej kosmetyczki.
Jak wróciłam to blondynka akurat sprzątała po grze, a Marco chodził po pokoju z chłopcem na rękach
-Stało się coś ?
-Nie, po prostu się obudził
-Śliczny mój - podeszłam bliżej, a on się uśmiechnął i coś tam gaworzył pod nosem
-Pięknie - zaśmiał się Marco
-Zdolny mój synuś - pocałowałam go w nosek, a on delikatnie zachichotał - jest cudowny, mam ochotę go schrupać
-Zostaw coś dla innych
-Zostawię zostawię - pocałowałam go w policzek
-Mogę go na rączki ? - spytała słodziutko nasza córka
-Za mały jest skarbie, ale ja Cię mogę wziąć na rączki - zaproponowałam
-Tak - wyciągnęła ręce w górę, a ja ją wzięłam
Teraz staliśmy we czwórkę tak blisko siebie, dziewczynka zaczepiała Nico, a on posyłał jej przesłodkie uśmiechy. To jest takie urocze. Teraz możemy przez te kilka dni spędzać całe dnie razem, a potem ? Potem trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Sophie idzie do przedszkola, Marco wraca co treningów, a ja zostaje w domu z Nico, chociaż powinnam powoli przygotować się na powrót do pracy.
-On jest chyba znowu śpiący - nasza córka pogłaskała go po główce, a on ziewnął
-Daj, położę go - postawiłam ją na ziemi i zwróciłam się do blondyna
-Ja to zrobie, a Ty zamów nam coś do zjedzenia
-Do pokoju ?
-Yhmm
-Okej - zadzwoniłam do recepcji i zamówiłam dla nas kolacje. Powiedzieli mi, że będzie za jakieś pół godziny, więc zgarnęłam córkę do łazienki i szybko ją umyłam, a potem przebrałam w piżamkę.
-Po kolacji umyjemy jeszcze ząbki
-A co mi zamówiłaś ?
-Naleśniki z serem i owocami, może być ?
-Tak, bardzo je lubię
-Pamiętam - pocałowałam ja w czoło
-Mamusiu, a czy ja muszę chodzić do przedszkola ? Wolałabym zostać z babcią albo Alex mogłaby się znowu mną zajmować
-Kochanie rozmawiałyśmy już o tym przecież. Jesteś dużą dziewczynką i musisz zacząć chodzić do przedszkola, będziesz tam z innymi dziećmi.
-Mamo - jęknęła - proszę
-Skarbie - ukucnęłam przy niej - babcia na stałe mieszka w Polsce, a Alex nie zajmuje się już dziećmi, bo poszła na studia. A po za tym idziesz do polsko-niemieckiego przedszkola, byłaś tam i bardzo Ci się podobało
-No tak, ale nie chce tam chodzić codziennie
-Dobrze to jak wrócimy do domu to zadzwonię tam i może na przykład w piątki nie będziesz chodziła, może być ?
-Tylko w piątki ?
-Sophie nie narzekaj już proszę - przytuliłam ją - porozmawiamy o tym jak wrócimy do Dortmundu
-No dobrze
-Idź zobacz czy Twój brat już śpi, a ja pójdę otworzyć - puściłam ją gdy usłyszałam pukanie do drzwi
Obsługa rozstawiła nam kolacje na stole, a potem wyszła. Podziękowałam im i szybko poszłam zawołać moją rodzinkę. Chciałam wejść do naszej sypialni, ale akurat oni wychodzili
-Śpi ?
-Tak, już od jakiegoś czasu
-To dobrze
-Chodźcie jeść, bo wystygnie
-Idziemy - wziął dziewczynkę ma ręce, a ona się zaśmiała
Usiedliśmy we trójkę przy stole i każde z nas zabrało się za jedzenie swojego dania. Mam szczęście, że znam moje ukochane osoby i zamówiłam im to co lubią, a nie strzelałam.
-Smakuje ? - uśmiechnęłam się
-Pyszne - powiedzieli równocześnie
-Cieszę się
-Mamo, a poczytasz mi dzisiaj Ty ?
-Poczytam, ale musisz coś wybrać
-Już wybrałam
-To jak zjesz i umyjesz ząbki to pójdziemy się położyć
-Dobrze
Jak obie skończyłyśmy to znowu udałyśmy się do łazienki, pomogłam jej umyć ząbki, związałam jej włosy z warkoczyka i razem poszłyśmy do sypialni. Obok naszego łóżka i łóżeczka Nico stało osobne, pojedyncze łóżko dla Sophie. Położyłam się z nią i przeczytałam jej dwie bajki, ale w połowie drugiej dziewczynka już zasnęła. Pocałowałam ją w czoło, a potem wstałam i wyszłam na balkon. Usiadłam mojemu mężowi na kolanach, a on mnie objął i pocałował subtelnie w czoło.
-Nareszcie sami - szepnęłam
-O tak - uśmiechnął się - jest cudownie, ale jak już śpią to też jest bosko
-Jakoś nie mogę sobie wyobrazić jak wrócimy do rzeczywistości. Ty do treningów, ja do pracy, będziemy się mijali
-Em nie będziemy - pogładził mnie po plecach - jesteśmy małżeństwem, mamy dwójkę świetnych dzieci, mieszkamy razem, pracujemy w tym samym miejscu. Nie ma opcji, żebyśmy się mijali
-A co jak będziemy mieli siebie dość ? Dwadzieścia cztery godziny na dobę razem, w domu, w pracy. Boję się, że znowu się zepsuje
-Kochanie przesadzasz. Nic złego się nie stanie, będziemy razem do końca życia i będzie super i nie masz się czym przejmować
-Tak ?
-Pewnie, że tak. Zobacz jesteśmy w Rzymie, trochę ponad rok temu się tu pogodziliśmy, a teraz jesteśmy tuż jako małżeństwo i w dodatku teraz mamy dwójkę dzieci. Rok temu nie pomyślałbym, że po raz kolejny zostanę ojcem
-Ale nie żałujesz ?
-Nie ! Oczywiście, że nie !
-To dobrze - wtuliłam się w niego bardziej
-Kocham Cię żono - pocałował mnie w czoło
-Ja też Cię kocham mężu - cicho zachichotałam
-Coś Cię bawi ?
-Nie - odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam go
-Jesteś najlepszą żoną pod słońcem
-Kochanie jesteśmy małżeństwem dopiero od dwóch dni
-To mi wystarcza
-Jeszcze będziesz na mnie narzekał
-Ja ? Nigdy - zaśmiał się
-Jeszcze zobaczymy
-Chcesz dać mi popalić ?
-Ja ? Nigdy - powiedziałam to samo co on
-Ukradłaś mi kwestie
-Przepraszam - uśmiechnęłam się do niego słodko - nie gniewasz się ?
-Nie potrafię się na Ciebie gniewać
-Całe szczęście
-Idziemy spać ?
-Tak, ale możemy się wykąpać rano ? Zasnę pod tym prysznicem chyba - ziewnęłam
-Dla Ciebie wszystko
-To tylko zęby umyje i do łóżka. Marze o łóżku
-Czytasz mi chyba w myślach
-Myślałam o spaniu zboczeniu
-Patrząc na to, że w promieniu dwóch metrów śpią nasze dzieci to i tak nie mógłbym Cię dotkną
-Dotknąć możesz, ale nie próbuj nic więcej - szepnęłam mu do ucha
-No i się zaczyna - mruknął
-Nie narzekaj - wstałam - idę do łazienki
-Poczekaj idę z Tobą - razem weszliśmy do środka, Marco zamknął drzwi balkonowe, a ja w tym czasie zgarnęłam z łóżka nasze piżamy, a potem razem poszliśmy do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam zmywać makijaż, piłkarz objął mnie od tyłu, a głowę położył na moim ramieniu.
-Ślicznie wyglądasz
-Yhmm
-Jesteś moja i jesteś przepiękna
-Jestem Twoja
-Nikomu Cię nie oddam
-Spróbowałbyś - pogroziłam mu palcem
-Chyba żartujesz - spojrzał na mnie z groźną miną
-Żartuje - pocałowałam go
Umyliśmy jeszcze zęby, przebraliśmy się i poszliśmy na reszcie do łóżka. Było już dość późno, ale ani Nico ani Sophie się nie obudzili
-Niedługo będzie pewnie pobudka
-Dlatego śpij już - objął mnie mocno
-Dobranoc
-Dobranoc skarbie

piątek, 19 września 2014

Info.

Moje kochane ! 
Niestety dzisiaj na blogu NIE pojawi się rozdział. Jestem aktualnie na imprezie, nie wyrobiłam się i jestem strasznie zajęta. Rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie, bo muszę napisać kilka dodatkowych, a jak już będzie ich troche to będe dodawała co tydzień. Przepraszam :c wiem, że zawaliłam, ale oprócz blogów mam też swoje życie i nie mogę wszystkiego poświęcać :/ do zobaczenia za tydzień :* Zuz. 

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 51. + 1 ROK BLOGA !

~August 22, 2014 - The Day Of The Wedding~
To już dzisiaj. Wielki dzień. Dzień naszego ślubu. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Zaproszenia już dawno zostały rozesłane. Msza zaczyna się o 15:00, a nie całą godzinę później będę już żoną Marco. Na dobre i złe. Na zawsze. Ja, Ania i Ann szykujemy się u nas w domu, Marco, Mario i Robert w domu Gotze, a moja mama zajmuje się dziećmi w domu Lewego. Kochana Ania zrobiła mi śniadanie, które właśnie konsumowałam
-Denerwowałaś się przed swoim ślubem ?
-Trochę, ale wiedziałam, że Robert jest tym jednym
-Boję się, że coś pójdzie nie tak
-Em wszystko jest sprawdzone i nic złego się nie stanie
-Przed domem stoi mnóstwo fotografów, nie będziemy mieli spokoju
-Jest ochrona, a sala jest tak schowana, że nie masz się o co bać
-Niby tak, ale wiesz - westchnęłam
-To jest Wasz dzień i nic go nie zepsuje
-Chciałabym
-Uśmiechnij się - puściła mi oczko, a ja to zrobiłam - widzisz od razu lepiej
-Dobrze, że makijażystka, manicurzystka i fryzjerka przyjadą tutaj
-Innej opcji nie brałam pod uwagę
-Ile mamy czasu ?
-Wystarczająco spokojnie
-Stresuje się
-Musisz wyluzować
-Wiem wiem
-Chcesz zielonej herbaty ?
-Nie dziękuje
-To leć pod prysznic, bo za pół godziny przyjedzie pani zrobić Ci paznokcie
-Dobra to lecę - szybko poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Założyłam jakieś dresy i zwykły top, a potem zeszłam na dół
-Kate - uśmiechnęła się mnie młoda dziewczyna
-Emma
-Siadaj i powiedz mi co być chciała
-Zdaje się na Ciebie, ma być po prostu idealnie
-W porządku - zajęła się moimi paznokciach
Skończyła po godzinie, a zaraz potem przejęła mnie fryzjerka. Jej się niestety dłużej zeszło, ale nadal było trochę czasu. Podziękowałam jej i miałam chwile spokoju
-Nie denerwuj się tak - zaśmiała się Ann
-Łatwo powiedzieć
-Em spójrz na mnie - naprzeciwko mnie usiadła Lewandowska - sama mówiłaś, że jesteś pewna, kochasz go, macie dzieci, dzisiejszy dzień to tylko formalność. Za niecałe trzy godziny spotkasz się w Marco w kościele i zostaniecie małżeństwem
-A jak się pomylę albo popłacze i zmyje mi się makijaż ?
-To zrobi Ci wodoodporny
-Na wszystkie moje pytania będziesz miała odpowiedź ?
-Tak, bo ja już to przechodziłam i uwierz mi, że też się stresowałam
-Domyślam się
-Będzie dobrze
-Wiem - uśmiechnęłam się - mama wzięła ubranka dzieci ?
-Tak, na pewno wiszą w naszej sypialni
-Aniu dziękuje, że pozwoliłaś jej tam przebywać
-Nie masz za co piękna - pocałowała mnie w policzek
-Za ile będzie makijażystka ?
-Za jakieś czterdzieści pięć minut
-To dobrze
-Potrzebujesz czegoś ?
-Zrobisz mi herbaty ? Pójdę na taras, muszę się przewietrzyć
-Pewnie - wyszłam na taras, a potem po schodkach zeszłam na trawę
Tam usiadłam na jednym z leżaków i przymknęłam na chwile oczy. Za chwile brunetka podała mi herbatę w moim ulubionym kubku. Chciałabym już być tą panią Reus i żeby cały stres ze mnie zszedł. Po prostu mam go dość. Boje się, że coś nie wyjdzie, że się pomylę, że Marco mnie zostawi przed ołtarzem. Tego bym chyba nie przeżyła, to byłoby na prawdę straszne. Ponad cztery lata temu to ja go zostawiłam, ale jakbym mogła cofnąć czas to nigdy bym tego nie zrobiła. To był błąd, cholerny błąd, którego będę żałowała do końca życia
-Em przyszła pani Leila
-Dobrze już idę - powoli się podniosłam z miejsca i weszłam do środka
Usiadłam na wskazanym miejscu i zamknęłam oczy. Kobieta zaczęła mnie malować, to było takie przyjemne. Już prawie zasnęłam kiedy usłyszałam jej głos
-Skończyłam
-Proszę lusterko - podała mi moja druhna
-Och jak pięknie - zachwycałam się - dziękuje Ci bardzo
-Nie ma za co. Szczęścia na nowej drodze życia
-Dziękuje - przytuliłam się i odprowadziłam do drzwi
Jeszcze kilka razy przejrzałam się w lustrze, a potem poszłam na górę. W sypialni założyłam nową, białą bieliznę, psiknęłam się perfumami, a potem przy pomocy dziewczyn założyłam suknie. Ann wpięła mi we włosy długi, biały welon, a potem założyłam buty. Zeszłam powoli na dół gdzie stanęłam przed ogromnym lustrem. Piękna sukniacudowne butymakijażfryzura i paznokcie wszystko się ze sobą idealnie komponowało. Potem Ann ubrana już w równie piękną suknie podała mi mój bukiet
-Chyba czas jechać - uśmiechnęłam się
-To jedźmy - wyszłyśmy z domu i przy pomocy ochrony wsiadłyśmy do samochodu
Kierowca ruszył i za pięć trzecia byłyśmy już pod kościołem, wiedziałam, że Marco już jest, więc nadal zestresowana wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi kościoła. Do ołtarza miał mnie poprowadzić mój tata, czekał już na mnie, wziął mnie pod rękę i razem wkroczyliśmy do kościoła. Drzwi zostały zamknięte, ale to już się nie liczyło. Teraz liczył się tylko ON, stał przy ołtarzu i uśmiechał się w moją stronę. Teraz już się nie stresowałam. Cały stres uciekł ode mnie. Powoli dotarłam do niego, mój ojciec przekazał mnie jemu i podał mu rękę.
-Wyglądasz oszałamiająco - pocałował mnie w policzek
-Dziękuję
Stanęliśmy przodem do ołtarza, a ksiądz rozpoczął msze. Uśmiechałam się delikatnie w stronę mojego narzeczonego, zaraz męża. Po kilkunastu minutach ksiądz do nas podszedł i zadał trzy pytania.
-Emmo i Marco czy chcecie bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński ?
-Chcemy - odpowiedzieliśmy wspólnie
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobre i złej doli, aż do końca życia ?
-Chcemy
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy ?
-Chcemy

Podaliśmy sobie prawe dłonie i patrzyliśmy sobie w oczy, a ksiądz przemówił.
-Wobec Boga i kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej - zwrócił się do nas, ale pierwszy przemawiał piłkarz - ja Marco ...
-Ja Marco
-Biorę Ciebie Emmo za żonę ...
-Biorę Ciebie Emmo za żonę
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci - uśmiechnął się do mnie promiennie
-Ja Emma ... - spojrzał na mnie
-Ja Emma
-Biorę Ciebie Marco za męża ...
-Biorę Ciebie Marco za męża
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci - dokończyłam drżącym głosem
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen

-Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie nałożyć jako znak miłości i wierności. Amen
-Emmo przyjmij tą obrączkę ...
-Emmo przyjmij tą obrączkę
-Jako znak mojej miłości i wierności ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - wsunął mi obrączkę na serdeczny palec prawej dłoni
-Marco przyjmij tą obrączkę ...
-Marco przyjmij tą obrączkę - uśmiechnęłam się delikatnie do niego
-Jako znak mojej miłości i wierność ...
-Jako znak mojej miłości i wierności
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ...
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - dokończyłam wsuwając mu obrączkę na palec

Po zakończonej mszy my i nasi świadkowie podpisaliśmy dokumenty, a potem już jako Państwo Reus wyszliśmy z Kościoła. Przy pomocy ochrony przemknęliśmy do auta ślubnego, którym ruszyliśmy w stronę dworku, w którym miało się odbyć nasze wesele. Tam też goście mieli nam składać życzenia, bo będzie bardziej kameralnie. Chociaż nie wiem czy można powiedzieć kameralnie jak mamy ponad 300 gości.
-Kocham Cię - Marco mnie pocałował jak już jechaliśmy
-Ja też Cię kocham
Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już na miejscu. Potem przez godzinę wszyscy składali nam gratulacje i życzenia. Wreszcie przed 18 weszliśmy na piękną sale i zajęliśmy wyznaczone miejsca.
-Pójdę do dzieci - uśmiechnęłam się wstając
-Idę z Tobą - mój mąż ... nareszcie mąż złapał mnie za rękę
Wymknęliśmy się z sali i poszliśmy na górę, gdzie w jednym w pokoju miała być moja mama. Zapukaliśmy i otworzyła mi nasza córcia
-Ślicznie wyglądasz myszko - Reus wziął ją na ręce
-Wy też
-A gdzie Nico ?
-Przed chwilą się obudził
-To pójdę do niego - weszłam dalej i moja mam akurat trzymała małego na rękach
-Zaraz zejdziemy
-Dobrze mamo
-Wyglądasz przepięknie
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Lećcie już, a my zaraz dojdziemy
-Na pewno ?
-Oczywiście
-Dobra to weźmiemy Sophie, a Ty przyjdź z Nico
-Pewnie
Marco cały czas trzymał dziewczynkę na rękach, więc zgarnęłam ich i szybko wróciliśmy na sale. Każdy z nas dostał pyszny obiad i zaczęły się pierwsze toasty. Potem zostaliśmy poproszeni o wyjście na środek, bo nadszedł czas na nasz pierwszy taniec.
-Gorzko ! Gorzko ! Gorzko ! - usłyszeliśmy jak skończyliśmy
-Z największą przyjemnością - stwierdził mój mąż i mnie namiętnie pocałował
Czułam wzrok wszystkich na nas, więc się zarumieniłam. Aby to jakoś ukryć po prostu się przytuliłam do Marco
-Dzisiaj my jesteśmy główną atrakcją - szepnął do mnie
-Wiem - delikatnie się uśmiechnęłam - cieszę się z tego
-Ja też - pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do stolika
Wszyscy zaczęli tańczyć, więc my oczywiście też. Wszystko jak na razie szło idealnie, żadnych problemów same przyjemności.
-Czy mogę zatańczyć z moją piękną synową ?
-Oczywiście - złapałam dłoń ojca Marco
-Bardzo się cieszę, że jesteś żoną mojego syna
-Dziękuje bardzo, ja też bardzo się cieszę
-Jesteś dla niego idealna Em
-Nikt nie jest idealny
-To nie prawda - uśmiechnął się
-Kocham Marco, dlatego jesteśmy dobrą parą
-On też Cię kocha, jesteście świetną rodziną
-Wiem - powiedziałam z przekonaniem
-Tato porywam moją żonę
-Oczywiście synu
Marco mnie objął i wyszliśmy na zewnątrz
-Coś się stało ?
-Chciałem pobyć z Tobą sam na sam
-Będziesz miał mnie przez całe życie
-To jest świetne uczucie
-Wiem o czym mówisz - uśmiechnęłam się
-Jesteś już teraz tylko moja
-Zawsze byłam tylko Twoja
-Ale teraz jesteś moją żoną i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo
-Nie przeszkadza mi to ani trochę - pocałowałam go
W pół do dwunastej w nocy podano nasz tort, ukroiliśmy wspólnie pierwszy kawałek, którym się nakarmiliśmy wzajemnie, a potem kelnerki się tym zajęły. Był przepyszny, dokładnie taki jaki chciałam, żeby był.
-Jest idealnie ? - szepnął mi do ucha blondyn
-Jest lepiej - pocałowałam go - kocham Cię bardzo
-Ja też bardzo bardzo Cie kocham
-Na zawsze razem - uśmiechnęłam się
-Na zawsze

*****
Przez ten cały rok bywało różnie, raz lepiej, a raz gorzej. Czasami rozdziały były wesołe, radosne, a niektóre smutne i dobijające. Były też dłuższe i krótsze rozdziały, ale zawsze ze mną byłyście.  Przygotowałam dla Was małą statystykę, chociaż nie wiem czy Was to interesuje.
Posty - 60
Wyświetlenia - 53 337 ! DZIĘKUJE ! 
Komentarze - 279 (bez tego posta oczywiście)
Obserwatorzy - 21 ! DZIĘKUJE !

A tak komponowały się ciasteczka z okazji 1 urodzin bloga <3



Macie takie skromne kolaże :D 






DZIĘKUJE WAM ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ JUŻ OD ROKU ! GDYBY NIE WY TO PEWNIE TO BY MI NIE WYSZŁO ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE !

piątek, 12 września 2014

Rozdział 50.

~July 13, Rio de Janeiro - Stadium~
Tak jak ustaliliśmy z Marco przylecieliśmy na Finał XX Mistrzostw Świata w piłce nożnej 2014. Już za kilkanaście minut rozpocznie się mecz Niemcy - Argentyna, mecz o wszystko. Razem z narzeczonym i córką siedzę na stadionie w Rio i obserwuje zachowanie innych kibiców. Całą rodziną ubraliśmy się w koszulki Reprezentacji Niemiec z numerem 21 i nazwiskiem Reus na plecach
-Mamo kiedy oni zaczną grać ?
-Już za chwile
-Nie denerwuj się tak - szepnął mi do ucha Marco - będzie dobrze. Wygrają
-Wiem - westchnęłam
-Trzeba być dobrej myśli - uśmiechnęła się Sophie
-Dokładnie - poparł ja blondyn
-Jestem dobrej myśli
-Mamo, a będę mogła potrzymać puchar ?
-Wątpię kochanie
-Czemu ?
-Bo to jest puchar piłkarzy
-Szkoda - zasmuciła się
-Zobaczę co da się zrobić - chciałam jej poprawić humor
-Tak ?
-Postaram się
-Dobrze - trochę się uśmiechnęła
-Może napiszę do mamy ? - spojrzałam na piłkarza
-Em Twoja mama sobie poradzi
-No tak, ale się martwię
-Nico już pewnie śpi
-Tak często go zostawiamy
-Kochanie, ale potem już będziemy z nim w domu
-A podróż poślubna ?
-Kotku to dopiero we wrześniu
-Oj no wiem - uśmiechnęłam się
-Wcześniej będzie nasze wesele
-Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się już doczekać
-Domyślam się
-Cicho - skarciła nas nasza córka - zaczyna się
Piłkarze stanęli na murawie, odśpiewaliśmy oba hymny i główne atrakcje dzisiejszego dnia się przywitali. Potem rozstawiliśmy się na boisku, pierwszy gwizdek i gra rozpoczęta. Od samego początku walka była zacięta, co jakiś czas wstrzymywałam oddech. Nie mogłam, ale chyba nie tylko ja usiedzieć na miejscu. Sophie była na rękach u Marco, ale w końcu i tak wylądowała na chwile u mnie
-Czemu wujek Mario nie gra ?
-Nie wiem, może jeszcze wejdzie
-A jak nie wejdzie
-Nie martw się na zapas - pocałowałam ją w czoło
Mecz leciał szybko jak z procy. Pierwsza połowa zleciała strasznie szybko, niestety żadna z drużyn nie strzeliła gola. Usiadłam na krzesełku tuląc do siebie Sophie
-Nie płacz - szepnęłam jej do ucha - to dopiero koniec pierwszej połowy
-Wiem - mocniej się we mnie wtuliła
-Sophie tak to czasami bywa - Marco obok nas ukucnął
-Ja chce, żeby wygrali
-Ja też tego chce - westchnął - ale to jest sport, walka trwa do końca i nie mogę Ci obiecać, że wygrają
-Dobrze - spojrzała najpierw na mnie, a potem na niego
-Nie płacz już - uśmiechnął się do niej
-Kocham Cię tato - oderwała się ode mnie i go przytuliła
-Ja też Cię kocham słoneczko
Uśmiechnęłam się i zrobiłam swoim telefonem. Zalogowałam się i dodałam na oficjalny profil Marco na Facebooku z podpisem "Kocham Cię tato <3"
-Wstawiłam zdjęcie na Twój profil
-Dobrze
Posadził małą na swoich kolanach, a kilka minut później zaczęła się już druga połowa. Zacięta walka była już od pierwszej minuty. Było kilka akcji, ale żadna nie zakończyła się golem. Bardzo nad tym ubolewałam i bałam się, bo zbliża się koniec. Wibiła dziewiędziesiąta minuta i dalej nic. Chwila przerwy, a potem dogrywka. Cieszyłam się, że Mario grał, a Sophie to była wniebowzięta. Widziałam jak Marco coraz bardziej się denerwuje, ale starał się tego nie okazywać. Nagle Mario dostał piłke, wytrzymałam oddech i GOOOL ! 113 minut i 1:0 dla Reprezentacji Niemiec. Mario Gotze bohaterem meczu ! Na szczęście w ostatnich minutach przeciwnikom nie udało się strzelić. Udało się ! Reprezentacja Niemiec Mistrzem Świata w Piłce Nożnej 2014. W przypływie emocji rzuciłam się na Marco, a on namiętnie mnie pocałował. Potem wziął na ręce naszą córkę i razem zeszliśmy po schodkach na dół. Weszliśmy na murawę, Marco poszedł do trenera, a my do Mario
-Gratulacje - przytuliłam go - zostałeś bohaterem meczu
-To zasługa drużyny, a nie tylko moja
-Skromny
-Wujku
-Słucham ? - kucnął przed nią
-Chciałam, żebyś zagrał
-Zagrałem
-I strzeliłeś - przytuliła go
-Dla Ciebie - cmoknął ją w czoło
-Na prawde ?
-Pewnie
-Dziękuje - uśmiechnęła się - a będę mogła dotknąć pucharu ?
-Myślę, że tak
-To super
-Wiem - podniósł ją
-Mario ! Gratuluje - Reus do nas podszedł
-Dzięki, szkoda, że Cię nie było
-Też żałuje - westchnął
-Następnym razem - posłałam mu uśmiech
-Tak mam nadzieje
-Świetnie się spisaliście
-Staraliśmy się
-Tato, a mogę iść z wujkiem ?
-A gdzie ?
-Po puchar
-Nie kochanie nie możesz
-Ale czemu ? - tupnęła nóżką
-Nie rób tak - upomniałam ją
-Ale ja bym chciała
-Kochanie tylko piłkarze mogą iść, a Ty możesz patrzeć z dołu
-Tato ja chce iść
-Sophie proszę Cię
-Ja chce tam iść - próbowała nas przekonać
-Sophie nie wymuszaj, bo zaraz to się źle skończy
-Dobrze ! - obraziła się
-Zaczyna się - zaśmiałam się
-Coraz częściej marudzi
-Wiem - westchnęłam
-Przepraszam Was - stwierdził Mario - lecę do Ann
-Idź idź - poklepałam go po ramieniu
Jakoś udało nam się namówić naszą córkę, żeby się już nie obrażała. Piłkarze odebrali puchar, gratulacje i wszystko inne. My cały czas staliśmy na murawie, kilku dziennikarzy przeprowadziło wywiad z Marco, a my z Sophie w tym czasie gadałyśmy z różnymi osobami.
-Mamo spać mi się chce
-Zaraz jak tata przyjdzie to wrócimy do hotelu - wzięłam ją na ręce
-Dobrze - ziewnęła
-Marco - zawołałam go ja był już kawałek od nas
-Słucham ?
-Trzeba młodą odstawić do hotelu
-Daj wezmę ją - przejął ją
Udało nam się jakoś wydostać ze stadionu i po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już w hotelu. Po cichu weszliśmy do pokoju, mój narzeczony zaniósł małą do łóżka, a ja poszłam zajrzeć do Nico
-Cześć mamo - pocałowałam ją w policzek
-Witaj córciu, oglądałam mecz
-Och były emocje
-A jak mój synuś ? - pochyliłam się nad kołyską i pocałowałam go w czoło
-Grzeczny jak zawsze
-Mamo mam nadzieje, że się nie gniewasz, że tak Cię wykorzystuje
-No coś Ty - zaśmiała się - uwielbiam moje wnuki
-Dziękuje mamo - przytuliłam ją
-Idziecie świętować ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami
-Leć pogadaj z Marco
-Może jednak zostanę z moim drugim przystojniakiem
-Oj Emma Emma
-Oj mamo mamo - zaśmiałam się
-Powinnaś się mnie słuchać, a nie sobie ze mnie żartować
-Przepraszam - pocałowałam ją w policzek - idę zobaczyć co robi mój narzeczony
-Już niedługo mąż
-Nareszcie - uśmiechnęłam się
Poszłam do drugiego pomieszczenia i zobaczyłam śpiącą Sophie, a obok niej leżał Marco
-Odpoczywasz ?
-Yhmm
-Mama się pytała czy idziemy świętować
-W sumie to nie wiem czy mi się chce
-Dawno nie byliśmy nigdzie we dwoje - położyłam się na nim
-Chcesz gdzieś wyjść ?
-Jeżeli masz ochotę to możemy iść
-Jeżeli Ty masz ochotę to oczywiście - pocałował mnie
-Daj mi chwile to się ogarnę
Po dwudziestu minutach znowu opuściliśmy hotel. Postanowiliśmy się przejść, a potem może gdzieś wejść na coś do jedzenia albo na jakiś deser. Szliśmy za rękę cały czas się śmiejąc
-Myślisz, że po ślubie będzie tak samo ?
-Nic się nie zmieni
-Boisz się ? - spojrzałam na niego
-Jeszcze nie
-Jeszcze - zaśmiałam się
-Może w dniu ślubu się przestraszę
-I uciekniesz
-Nigdy nie ucieknę
-Nigdy ?
-Nigdy - pocałował mnie
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też
-Ej - szturchnęłam go - idziemy na tam to wesołe miasteczko ?
-Serio ?
-Chodź na tą dużą karuzele
-Dziecko moje - objął mnie
-Mówię serio - uśmiechnęłam się - ile ona ma ? 20 metrów ?
-Możliwe
Okazało się, że karuzela na której byliśmy była świetna ! Darłam się bardzo, ale nie żałuje. Takie atrakcje są to trzeba korzystać. A przecież wygraliśmy, więc jakoś trzeba było to uczcić
*****
To już 50 rozdział ... nie mogę w to uwierzyć <3 a w poniedziałek będzie niespodzianka !!
! KONIECZNIE ZAJRZYJCIE W PONIEDZIAŁEK NA BLOGA ! 

piątek, 5 września 2014

Rozdział 49.

Po cudownej wygranej Reprezentacji Niemiec z Reprezentacją Brazylii w półfinale XX Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2014 i świetnej imprezie to wygranej na reszcie wróciliśmy do Dortmundu. To były niecałe trzy dni, ale tak się stęskniłam za moimi ukochanymi dzieciakami.
-Jesteśmy ! - otworzyłam drzwi i od razu rzuciłam na ziemie wszystkie
Sophie wbiegła do przedpokoju i rzuciła mi się w ramiona, a moja mama przyszła zaraz za nią
-Stęskniłam się mamo - mocno mnie przytulała
-Ja też się bardzo stęskniłam - pocałowałam ją w czoło
-A ze mną się nie przywitasz ? - uśmiechnął się Marco
-Przywitam się - tym razem on wziął ją na ręce
Odeszłam kawałek i pocałowałam moją mamę w policzek
-Cześć mamo
-Witaj Em, dobrze wyglądasz
-Odpoczęłam troszeczkę
-To dobrze
-Pójdę do Nico
Weszłam do salonu, gdzie w kołysce słodko spał mój maluszek. Właśnie dzisiaj kończy dwa tygodnie, może to nie jest jakoś dużo, ale ja jakoś liczę. Delikatnie pocałowałam go w czoło, a potem poprawiłam mu cieniutki kocyk, którym był przykryty.
-Urósł - poczułam na biodrach ręce swojego narzeczonego
-Trochę tak
-Stęskniłem się za nim
-Ja też - cały czas byłam w niego wpatrzona jak w obrazek
-Dziękuje za ten wyjazd - obróciłam się przodem w jego stronę i go pocałowałam - było idealnie
-Tak, mi też bardzo się podobało
-Jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie
-A Ty jesteś idealną kobietą
-Kocham Cię - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy, w których tańczyły radosne iskierki
-Kocham Cię - powtórzył i delikatnie musnął moje wargi - mam dla Ciebie niespodziankę
-Jaką ?
-Jedziemy na finał z Sophie
-Żartujesz ?
-Cieszysz się ?
-Tak, ale znowu mamy zostawić Nico ?
-Kochanie wszystko jest ustalone i zależy od Ciebie
-To znaczy ?
-Możemy zabrać jego i Twoją mamę i oni na czas meczu zostaną w hotelu albo zabieramy tylko Sophie
-A może weźmy moją mamę i Nico to wrócimy potem z chłopakami do Berlina i pokażemy im Nico
-Zadzwonię do trenera
-Dobrze, a ja jeszcze to przemyśle
-Zaraz będę
Mały zaczął się powoli budzić, więc delikatnie wzięłam go na ręce i zaczęłam z nim chodzić powoli po salonie. Uspokoił się, ale mimo wszystko otworzył swoje piękne oczy.
-Stęskniłam się za Tobą przystojniaku - powiedziałam bardzo cicho
-Mamo - Sophie podeszła do nas
-Słucham ?
-Kiedy Nico będzie umiał mówić tak jak ja ?
-Oj jeszcze nie teraz
-No, ale kiedy
-Za rok, a może dłużej - westchnęłam
-Dopiero ?
-Niestety
-Ale będę się mogła z nim wcześniej bawić ?
-Oczywiście
-A możemy iść na spacer ?
-Możemy - uśmiechnęłam się - ale idź po tatę i powiedz, żeby mi wózek przygotował
-Dobrze - pobiegła tam
-Mamuś przynieś mi dla niego jakieś ubranko na przebranie na spacer ?
-Tak córciu już Ci niosę
-W porządku
Z domu wyszliśmy po dwudziestu może trzydziestu minutach. Marco dumnie prowadził wózek z naszym synem, a ja trzymałam za rękę naszą starszą córkę. Ona co chwila zaglądała do wózka i sprawdzała czy Nico, aby na pewno dalej tam jest
-Rodzinna sielanka - stwierdziłam
-Dokładnie - uśmiechnął się piłkarz
-Szkoda tylko, że pan z aparatem za nami chodzi - marudziła mała
Zaśmialiśmy się z jej odpowiedzi, bo faktycznie od momentu opuszczenia domu idzie za nami fotograf, ale ma szczęście, że trzyma się w bezpiecznej odległości, a ja pieluchą tetrową zakryłam wszytko tak, że zdjęcie naszego syna nie trafi nigdzie.
-Chodźmy na plac zabaw
-Skąd ja wiedziałam, że tak się skończy
-Proszę - spojrzała na nas błagalnie
-Niech będzie
-Dziękuje - przytuliła mnie
-Dla Ciebie wszystko skarbie
-Mamo, a babcia na razie nie wraca do Polski ?
-Nic mi o tym nie wiadomo
-Ja bym chciała, żeby jeszcze trochę została
-Jak ją poprosisz to na pewno przyjedzie
-Szkoda, że dziadek nie przyjeżdża
-Dziadek ma bardzo dużo pracy niestety
-I nie może wziąć wolnego ?
-Najwidoczniej nie
-A jak go poproszę to przyjedzie ?
-Myślę, że jak go poprosisz to może jakoś mu się uda - uśmiechnęłam sie pocieszająco
-Mogę iść tam już ? - wskazała na plac zabaw, którego furtka była oddalona od nas o jakieś 3-4 metry
-Pewnie, biegnij - zaśmiałam się - tylko ostrożnie
-Dobrze - po chwili już jej nie było
-Boże jest tak idealnie - przytuliłam się do Marco
Weszliśmy na teren placu i usiedliśmy na jednej z wolnych ławeczek
-Jak jestem z Wami to mniej osób podchodzi po autografy
-Dlaczego ?
-Może sie wstydzą jak mnie widzą z narzeczoną i dziećmi
-Jak jesteśmy we dwójkę to faktycznie częściej podchodzą
-Przyzwyczaili się do Ciebie
-To chyba dobrze
-Bardzo dobrze - pocałował mnie w nos
-Tak w miejscu publicznym ?
-A kto mi zabroni ? - rozejrzał się
-Na przykład ja
-Nie odważysz się ?
-Sprawdzimy ?
Chciał już coś powiedzieć, ale Nico zaczął marudzić. Marco bez słowa się podniósł i zaczął kołysać wózkiem, a potem, żeby mały zasnął robił kółka wokół palcu zabaw. Wyjęłam z kieszeni telefon i zrobiłam mu kilka zdjęć. Moja kochana rodzinka. Do pełni szczęścia już chyba tylko brakuje mi tej obrączki i papierku dzięki, któremu stanę się oficjalnie panią Reus.
-Mamusiu dasz mi wody ?
-Proszę - wyjęłam z torebki butelkę i podałam blondyneczce
-Dziękuje - oddała mi ją i pobiegła z powrotem
Ona ma tyle energii, jest przy tym urocza, śliczna, jest cała moja
-Śpi spokojnie
-Za jakiś czas będzie głodny
-Wcześniej na pewno wrócimy do domu
-Mam taką nadzieje
-Jestem z Tobą cholernie szczęśliwy
-Ja z nikim nie byłam i nigdy nie będę tak szczęśliwa jak z Tobą
-Już nic nam nie przeszkodzi
-Oby - westchnęłam przypominając sobie wszystkie nieszczęścia, które nas spotkały
-Nie myśl o tym
-Skąd wiesz o czym myślę ?
-Widzę Twoją minę. To przeszłość, nie cofniesz czasu, a teraz musimy skupić się na wspólnej przyszłości
-Innej nie biorę pod uwagę
-Ja też nie - objął mnie
-Jesteś świetnym ojcem
-Dziękuje
-I pomyśleć, że w tym roku obchodziłeś jeszcze to święto z jednym dzieckiem
-Teraz już zawsze będzie nas szczęśliwa czwórka
-Chciałbyś mieć jeszcze dziecko ?
-Nie myślałem o tym, ale może
-Pytam z ciekawości
-Jakbyś zaszła w ciąże to bardzo bym się cieszył
-Ja też - powiedziałam po chwili - na pewno bym się cieszyła
-A jak byłaś w ciąży z Sophie ?
-Na początku byłam przerażona, ale potem powoli to do mnie docierało, powoli sie cieszyłam
-Chciałaś usunąć ?
-Szczerze mówiąc ani przez moment o tym nie pomyślałam
-Tak mi się własnie wydawało
-Nie jestem taka
-Wiem - pocałował mnie

*****

Jest kilka spraw organizacyjnych:
1) KOMENTARZE, których jest śladowa ilość i bardzo mi się to nie podoba ! Wszystko działa na zasadzie "Wy komentujecie ja piszę", więc jeżeli Wy prawie nie komentujecie to ja pisze krótkie i nudne rozdziały.
2) Nie wiem czy rozdziały będą się pojawiały co tydzień czy co dwa tygodnie
3) ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA !!!